Mediacja z punktu widzenia sędziego
Transkrypt
Mediacja z punktu widzenia sędziego
Mediacja z punktu widzenia sędziego. Adam Czerwiński Na wstępie niniejszej wypowiedzi, zasadnym byłoby określenie istoty zagadnienia, któremu artykuł będzie poświecony. Mediacje (łac. mediare – być w środku) – metoda rozwiązywania sporów, w której neutralna i bezstronna osoba trzecia pomaga stronom we wzajemnej komunikacji, określeniu interesów i kwestii do dyskusji oraz dojściu do wspólnie akceptowalnego porozumienia. Proces ten ma charakter dobrowolny, poufny i nieformalny. Idea mediacji jest jedną z propozycji zakończenia sporu pomiędzy stronami, która ma zastąpić władczą ingerencję państwa w sferę dóbr podmiotami będących aktorami zarówno procesu cywilnego, jak i karnego. Powstała z potrzeby zadośćuczynienia za wyrządzoną szkodę czy doznaną krzywdę oraz z nowego spojrzenia na filozofię odpowiedzialności tak cywilnej, jak i karnej. Nadaje stronom większą autonomię w zakresie rozporządzania swoimi prawami. Szczególnie ważne znaczenie, może mieć w kontekście nowelizacji kodeksu postępowania karnego, która wchodzi w życie 1 lipca 2015 roku. Rozszerza ideę pertraktacji stron – sprawcy przestępstwa i pokrzywdzonego. Zwłaszcza przy przestępstwach drobnych, ustawodawca uznał iż należy rozważyć, czy postępowanie karne nie powinno być ukierunkowane przede wszystkim na wygaszenie konfliktu karnego w sytuacji, gdy sprawca naprawił szkodę wyrządzoną przestępstwem. Tzw. "tryby konsensualne" zakończenia procesu karnego maja w założeniach zbliżać się do poziomu 50-70 % spraw zakończonych w tego rodzaju sposób. Mediacja jako metoda rozwiązywania sporów uregulowana w polskim prawie liczy już ponad dwadzieścia lat. Mediacje w sporach zbiorowych z zakresu prawa pracy funkcjonują w Polsce od 1991 roku, mediacje w sprawach karnych – od 1997, mediacje w sprawach nieletnich – od 2001, mediacje w sprawach administracyjnych od 2004 a mediacje cywilne – od 2005 roku. Chociaż polski ustawodawca zdecydował się na stopniowe wprowadzanie mediacji do różnych dziedzin życia i obrotu prawnego, to jednak statystyka postępowań mediacyjnych we wszystkich rodzajach spraw wskazuje na ich bardzo niską liczbę bezwzględną oraz słabą dynamikę wzrostu. W niektórych kategoriach, np. w sprawach karnych i nieletnich, w 1 ostatnim czasie zaznaczył się nawet spadek liczby spraw kierowanych przez organy procesowe do mediacji. Natomiast w przypadku mediacji cywilnych, widać ich rażąco niski udział w stosunku do ogólnej liczby spraw spornych w sądach. Jak dotąd, mediacja w sensie instytucji systemowej nie przebiła się dostatecznie do sfery świadomości społecznej, jak i urzędowej. Cały czas nie jest to jeszcze pełnoprawny i popularny tryb załatwiania spraw. Mediacje ze skierowania sądu w latach 2006-2011 cywilne gospodarc pracowni ze rodzinne nieletni karne razem cze 2006 1448 256 33 270 326 5052 7085 2007 1399 258 74 326 366 4178 6601 2008 1455 210 107 427 261 3891 6351 2009 1842 540 252 716 293 3714 7357 2010 2196 848 195 988 337 3480 8044 2011 2514 1429 65 1149 253 3254 8664 Łączne 10 854 3541 726 3876 1836 23 569 44 102 (Dane statystyczne zgromadzone przez Społeczną Radę ds. Alternatywnych Metod Rozwiązywania Konfliktów i Sporów przy Ministrze Sprawiedliwości. ) Jeżeli chodzi o postępowanie cywilne, to w roku bieżącym mija 10 lat od chwili kiedy wprowadzono do kodeksu postępowania cywilnego przepisy artykułów 183¹ do 18315 dotyczące mediacji. Tak długi okres obowiązywania nie tylko uprawnia ale i zobowiązuje do dokonania pewnego podsumowania. Nie będę w niniejszej wypowiedzi zajmował się aspektami doktrynalnymi ale spróbuję przybliżyć praktyczny punkt widzenia sędziego. Ocena tej instytucji, gdyby podjąć próbę ujęcia jej w kilku słowach, sprowadza się do postawienia tezy, iż dla sędziów mediacja stała się zawiedzioną nadzieją. Szansą, która z bliżej nieuświadamianych przyczyn, nie pozwoliła na ziszczenie się zamiarów tak ustawodawcy, jak i środowiska sędziowskiego w zakresie zwiększenia ilości spraw zakończonych zawartą ugodą mediacyjną. Czy mediacja miała w ogóle szansę zaistnieć w większym zakresie, niż miało to miejsce w trakcie ostatnich 10 lat ? Moim zdaniem tak. Do dziś jednym z najbardziej żywych 2 wspomnień z początkowego okresu mojej sędziowskiej służby jest 31 marca 1994 roku, kiedy to po 4 godzinach intensywnych negocjacji, udało mi się doprowadzić do zawarcia ugody pomiędzy dwoma braćmi. Toczyli oni od ponad 10 lat, pomiędzy sobą, spór o rozliczenie nakładów z tytułu wspólnie prowadzonej pieczarkarni. Liczne argumenty perswazyjne, które przytaczałem znalazły wreszcie pożądany efekt, w postaci zawarcia ugody kończącej długoletni konflikt pomiędzy najbliższymi, przecież osobami. I nie tylko pomiędzy nimi, albowiem w tę dysfunkcyjną relację były zaangażowane całe rodziny, w tym małżonkowie stron, jak też ich powinowaci. W całej sprawie, trwającej już czwarty rok przesłuchano blisko 30 świadków. Każdy wniosek dowodowy spotykał się z kontr dowodem strony przeciwnej. Jako świeżo nominowany asesor, stanąłem przed nie lada dylematem, jak rozwikłać tak skomplikowaną, pod względem stanu faktycznego i obszerności zgromadzonego materiału dowodowego, sprawę. Do dziś nie wiem, czy to desperacja początkującego sędziego, czy może atmosfera Wielkiego Czwartku, bo rozprawa przypadała na ów Dzień, wpłynęła na skuteczność moich argumentów. W każdym bądź razie, najważniejszy był ten pierwszy od dziesięciu lat uścisk dłoni, normalna rozmowa i deklaracja, że już nigdy więcej nie spotkamy się w na sali sądowej. Do końca mojej pracy w Sądzie Rejonowym w Radzyniu Podlaskim obaj bracia dotrzymali słowa. A ja, na początku swojej kariery zawodowej, otrzymałem najlepszy możliwy dowód na to, że sędzia może wyprostować tak pogmatwane ścieżki ludzkiego losu. To było doskonałe paliwo na kolejne lata służby, jak i fundament przekonania, że każda ugoda jest lepsza od najdoskonalszego wyroku. Niestety, w późniejszym okresie tak spektakularne ugody, pomimo licznych aktywności w tej mierze, nie stały się moim chlebem powszednim, a były raczej rzadkim zjawiskiem, stanowiącym raczej dodatek do codziennej rzeczywistości wokand kończących się wyrokami i postanowieniami. Dlaczego tak się stało ? To pytanie niejednokrotnie nurtowało, zapewne nie tylko mnie, ale także wielu innych praktyków. Spróbuję wskazać kilka zasadniczych przyczyn. Pierwszą z nich, upatrywałbym w ustrojowej regulacji i wykładni podstawowego atrybutu sędziego, jakim jest niewątpliwie jego bezstronność. Utrwalone rozumienie artykułu 48 i 49 kodeksu postępowania cywilnego doprowadziło do sytuacji, w której polski sędzia „zdradza” swoje stanowisko co do żądań stron, dopiero na ostatnim etapie, jakim jest 3 wyrokowanie. Wcześniejsze opowiedzenie się w zakresie zasadności roszczeń pozwu, czy też w zakresie skuteczności obrony pozwanego, prowadziło z reguły do zgłoszenia wniosku o wyłączenie sędziego. Również orzecznictwo Sądu Najwyższego wskazywało na konieczność zachowania maksymalnej bezstronności, definiując jej brak nawet z punktu widzenia subiektywnego - ale uzasadnionego – wątpienia strony o bezstronności sędziego (por. postanowienia Sądu Najwyższego I CO 37/93, czy IV PZ 63/81). Stąd też, sędzia wolał nie zdradzać się ze swoja oceną, dotyczącą istoty stanowisk procesowych. To z kolei, powodowało stosunkowo słabą „siłę przekonywania”, jeżeli chodzi o nakłanianie stron do ugody. Z punktu widzenia strony ostateczny rezultat procesu nie był znany. Każdy wiec, mógł liczyć na zwycięstwo i mieć nadzieję na przegraną przeciwnika. Powyższe uwarunkowania nie skłaniały ani sędziów, ani stron do częstszego korzystania z instytucji ugody. Z chwilą wprowadzenia przepisów o mediacji do kodeksu postępowania cywilnego i pojawienia się osoby mediatora wydawało się, że sygnalizowane przeszkody znikną lub zostaną zminimalizowane. Niestety nic takiego się nie stało. Istotnych przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka. Mają one charakter tak organizacyjny, techniczny wręcz, jak i niektóre z nich fundamentalny, sprowadzający się do konieczności postawienia pytania, czy mediacja w polskich realiach kiedykolwiek zafunkcjonuje w sposób zgodny chociażby z założeniami ustawodawcy. Mediacja z punktu widzenia przeciętnego sędziego, bywa niejednokrotnie nieefektywną przerwą w toku rozprawy, której okres jest zaliczany do całości czasu trwania postępowania w danej sprawie. Powoduje to naturalną obawę przed utratą akt z zasięgu własnego władztwa i ich "zniknięcie" z pola widzenia sędziego. Konsekwencją może być stwierdzenie przewlekłości w postępowaniu, co z kolei ma dla sędziego skutki natury dyscyplinarnej i finansowej. Nie stworzono jednolitych wymagań, co do kwalifikacji osób, które zaczęły pełnić role mediatorów. Skutkiem tego było niestety, dostanie się na listy mediatorów osób bez profesjonalnego przygotowania. Powodowało to brak zaufania do wiedzy i kompetencji mediatorów. Ten brak, był niekiedy pogłębiany zetknięciem się sędziego z wadliwie sporządzoną, zawartą przed mediatorem, ugodą. Nie budowało to pozytywnego obrazu środowiska mediatorów w oczach sędziów. Nie podjęto nigdy szczegółowych badań w tej mierze, niemniej z uwagi na ogólną, niewielką liczbę mediacji sądowych, każda taka sytuacja odbijała się stosunkowo szerokim echem. Również niskie opłaty za mediację nie budowały prestiżu instytucji, wynikającego z faktu przyciągania najlepszych, a więc i kosztownych specjalistów. Nie nastąpiło od razu, 4 wyraźne powiązanie całości kosztów procesu (nie tylko opłat sądowych), z prezentowaną przez stronę w toku procesu wolą mediowania lub jej ewidentnym, bezpodstawnym brakiem. Kolejną barierą była możliwość zaledwie jednokrotnego skierowania sprawy do mediacji prze sąd. Następne wnioski wymagały zgody obu stron, co w polskich realiach nie jest sytuacją zbyt częstą. Sąd, mając świadomość ograniczonej inicjatywy w tym zakresie, de facto wyzbył się inicjatywy w tym zakresie, poprzestając na wygłaszanej fakultatywnie i nie we wszystkich sprawach, formuły o możliwości zakończenia sporu w drodze mediacji. Tak naprawdę aktywność sędziowska, w zakresie nakłaniania do skorzystania z tej drogi, była uzależniona od poglądów sędziego na instytucję mediacji. Jej zdecydowani zwolennicy zapełniali statystki własnych osiągnięć, a reszta - po prostu nie stosowała nowych przepisów. Za jedną z istotnych przyczyn niepowodzenia w funkcjonowaniu mediacji na szerszą skalę można uznać brak dostatecznego zainteresowania profesjonalnych pełnomocników w zakończeniu sporu metodą ugody zawartej przed mediatorem. Moim zdaniem, mogło wiązać się to z poczuciem, że najbardziej właściwymi osobami do prowadzenia negocjacji są profesjonaliści - adwokaci lub radcy prawni. Ponadto, profesjonalni pełnomocnicy nie mieli i nie mają do dzisiaj żadnej motywacji finansowej do szybszego ugodowego zakończenia sporu. Uważam, że przyjęcie rozwiązania, polegającego na opłacaniu z budżetu w kwocie np. podwójnej stawki urzędowej, wypłaconej przez Skarb Państwa adwokatowi za zakończenie sporu w trybie ugody przed mediatorem byłoby znaczącym stymulantem do przekonania środowiska profesjonalnych pełnomocników do zastosowania mediacji na szerszą skalę. Kolejnym elementem słabego funkcjonowania tej formy załatwiania sporów była niewiedza społeczeństwa i brak należytej kampanii informacyjnej w tej mierze. Kroki podejmowane przez kolejne rządy, niewiele wniosły, co jasno wynika z danych liczbowych, jak chodzi o stosowanie ADR. Były to raczej pojedyncze, oderwane od siebie akcje, mające bardzo ograniczony zasięg. Swoje zrobił brak powszechnego i dostępnego sytemu pomocy prawnej, zwłaszcza przesądowej. Ludzie, którzy chcieli rozstrzygnięcia sporu, swoich problemów albo trafiali do profesjonalnego pełnomocnika, jak wyżej wskazałem, niespecjalnie zainteresowanego mediacją albo do sądu, który nadawał od razu sprawie procesowy bieg. Tym samym spirala konfliktu pomiędzy stronami narastała. Zapewne, siłą inercji, taka sytuacja potrwałaby jeszcze dłuższy czas, gdyby nie to, że władze polskie spadł obowiązek wdrożenia do polskiego porządku prawnego dyrektywy 5 Parlamentu Europejskiego i Rady 2013/11/UE z dnia 21 maja 2013 r. w sprawie alternatywnych metod rozstrzygania sporów konsumenckich oraz zmiany rozporządzenia (WE) nr 2006/2004 i dyrektywy 2009/22/WE (dyrektywa w sprawie ADR w sporach konsumenckich) (Dz. Urz. UE L 165 z 18.06.2013). Zarządzeniem z 23 września 2013 r. Wiceprezes Rady Ministrów, Minister Gospodarki – w ramach wspólnej inicjatywy z Ministrem Sprawiedliwości p. Markiem Biernackim - powołał Zespół do spraw systemowych rozwiązań w zakresie polubownych metod rozwiązywania sporów gospodarczych, ułatwiających wykonywanie działalności gospodarczej1. Do Zespołu zaproszeni zostali eksperci – teoretycy prawa oraz praktycy zajmujący się zagadnieniami mediacji. Głównym jego zadaniem było wypracowanie rekomendacji oraz opracowanie propozycji ewentualnych działań pozalegislacyjnych w zakresie upowszechnienia polubownych metod rozwiązywania sporów gospodarczych. Zespół, po dokonaniu diagnozy problemów związanych z mediacją, na które w jego ocenie składały się: brak odpowiedniej wiedzy dotyczącej ADR, brak zaufania do instytucji mediatora, brak możliwości zaproponowania sposobu rozwiązania sporu przez mediatora, ograniczenia o charakterze ekonomicznym zawarte w przepisach, itp. skonstatował, że strony, w tym przedsiębiorcy, rzadko korzystają z instytucji mediacji lub arbitrażu, wybierając rozstrzygnięcie sporu na drodze sądowej. W tej sytuacji, zostały przygotowane założenia do zmian w przepisach oraz zmian o charakterze systemowym, które miały osiągnąć cele w postaci : • podjęcia działań mających na celu dotarcie do przedsiębiorców, pełnomocników prawnych oraz sędziów, które zmienią ich podejście do możliwych sposobów rozwiązywania konfliktów, • usprawnienia rozwiązywania sporów pomiędzy przedsiębiorstwami, • ograniczenia barier, które hamują rozwój polubownych metod rozwiązywania sporów, • określenia katalogu zachęt do stosowania mediacji, 1 Zarządzenie Ministra Gospodarki z dnia 23 września 2013 r. w sprawie powołania Zespołu do spraw systemowych rozwiązań w zakresie polubownych metod rozwiązywania sporów gospodarczych, ułatwiających wykonywanie działalności gospodarczej (Dziennik Urzędowy Ministra Gospodarki z dnia 2 października 2013 roku, poz. 17); 6 • określenia sposobu zaprezentowania korzyści płynących ze stosowania polubownych metod rozwiązywania sporów, • uatrakcyjnienia systemu sądownictwa polubownego. Bez omawiania całości tych zagadnień, chciałbym odnieść się do kilku kwestii, istotnych z punktu widzenia sędziego. Chodzi głownie o zmiany zaproponowane w kodeksie postępowania cywilnego. Będę się w tym zakresie posługiwał projektem ustawy o wspieraniu polubownych metod rozwiązywania sporów, który został przedstawiony Radzie Ministrów, a jego tekst widnieje na stronie Rządowego Centrum Legislacji. Pierwsza zmiana dotyczy treści art. 10 k.p.c. W nowym brzmieniu przepisu nakłada się na sędziego powinność nakłaniania do mediacji "W sprawach, w których zawarcie ugody jest dopuszczalne, sąd powinien w każdym stanie postępowania dążyć do ich ugodowego załatwienia, w szczególności poprzez nakłanianie stron do mediacji." Już teraz można dostrzec niebezpieczeństwo w odczytaniu tej normy, polegające na obawie sędziego, co do możliwości postawienia mu zarzutu naruszenia zasady bezstronności. W konsekwencji, może dojść do działań odmiennych od zamiaru ustawodawcy. Odczytuję ten przepis, przede wszystkim jako powinność obowiązków informacyjnych i przedstawienia zalet mediacji w zakresie korzyści dla storn w polubownym zakończeniu sporu. Uważam, że dobrą praktyką byłoby przygotowanie czytelnych, zrozumiałych dla nieprawników ulotek, folderów które sędzia, nawet na sali rozpraw, mógłby przekazać stronom. Sędzia powinien również na każdej sali rozpraw dysponować listą mediatorów stałych wpisanych przez prezesa sądu okręgowego. Kolejnym rozwiązaniem, którego wprowadzenie należy rozważyć na szerszą skalę, jest możliwość stałych codziennych dyżurów przez mediatora w siedzibie sądu, w pomieszczeniu wyznaczonym przez prezesa sądu tzw. "pokój mediacji". I nie chodzi o przeprowadzenie takiego dyżuru w ramach Międzynarodowego Dnia Mediacji i Tygodnia Mediacji, ale ma to być możliwość stałego codziennego, pobytu mediatorów w takim pomieszczeniu. Zaznaczam też, że byłoby wskazane aby takie pomieszczenie znajdowało się, o ile pozwoliłyby na to warunki lokalowego sądu, przy wydziałach orzekających. Chodzi o możliwość zarządzenia przerwy w rozprawie i skierowania stron, bez jakiejkolwiek zwłoki do znajdującego się nieopodal mediatora. Wszelkie utrudnienia w tej mierze, jak np. konieczność udania się do innego gmachu sądu mogą zachwiać procesem porozumienia, który na początkowym etapie zawsze będzie miał niezwykle wątłe podstawy. Kluczowy jest ten pierwszy moment, w którym strony uświadomią sobie, że są skłonne przystać na inne rozwiązanie, niż końcowy wyrok sądu, stanowiący rozwiązanie o charakterze przymusowym. Takie praktyki zostały już podjęte, 7 czego przykładem może być inicjatywa sędziów i mediatorów, która doprowadziła do powstania w Sądzie Rejonowym Katowice - Zachód Punktu Mediacyjnego "Kopalnia zgody". Następną nowością jest uznanie za oczywiście niesumienne lub niewłaściwe zachowanie w procesie oczywiście nieuzasadniona odmowę poddania się mediacji. Art. 103 § 2 k.p.c. w nowym brzmieniu pozwoli na obciążenie takiej strony kosztami procesu, bez względu na jego wynik. Da to szansę dyscyplinowania stron kwestii przystąpienia do procedury mediacyjnej. Dodatkową regulacją w zakresie kosztów procesu jest możliwość uwzględnienia przesz sąd kosztów czynności podjętych przez profesjonalnego pełnomocnika w celu polubownego rozwiązania sporu (art. 109 § 2 k.p.c.). Nie jest, to co prawda gwarancja uzyskania przez profesjonalnego pełnomocnika zwiększonego wynagrodzenia, niemniej stoję na stanowisku, że otwiera się tu znaczące pole dla judykatury. Przy przyjęciu "pro mediacyjnego" kierunku orzecznictwa, byłoby możliwe takie ukształtowanie linii orzeczniczej, aby poprzez efekt ekonomiczny, skłonić stronę reprezentowaną przez adwokata lub radcę prawnego do ugodowego zakończenia postępowania. Krytycy takiego rozumowania zapewne odwołają się do zasady konstytucyjnie zagwarantowanego prawa do sądu. Uważam, że takie rozwiązanie nie kłoci się z ta zasadą. Państwo ma prawo dokonywać pewnych wyborów, mając na uwadze swoje możliwości finansowe, jak i proporcje kosztów do osiąganych efektów. Aktualna realizacja tej zasady, wiąże się z ponoszeniem znaczących wydatków przez Państwo. Należy podjąć dyskusję na temat kosztów wymiaru sprawiedliwości liczonych nie globalnie ale z rozbiciem na poszczególne sprawy, czy ich etapy. I zastanowić się, czy korzyści danego postępowania usprawiedliwiają koszty. Dobrym przykładem może być sprawa, która w pod koniec lat 90-tch przejąłem po poprzednim referencie. Spór, zawisły przed sądem, dotyczył uszkodzenia płotu (metalowej siatki) trwał już dwa lata ale strony nie mogły dojść do porozumienia w zakresie wysokości szkody i zakresu uszkodzenia. Ostatecznie skończyło się na dopuszczeniu na wniosek dowodu z opinii biegłego. Biegły wycenił szkodę na 200 zł, a jego wynagrodzenie wyniosło ok. 600 zł. Nie wspomnę, że nikt wówczas nie podliczył kosztów poniesionych przez podatników we wspomnianej sprawie. Kolejną zachętą o walorze ekonomicznym będzie zaliczenie kosztów mediacji prowadzonej na skutek skierowania przez sąd do kosztów sądowych (wydatków) - por. projektowany art. 5 ust. 1 pkt 11 ustawy z dnia 28 lipca 2005 r. o kosztach sądowych w sprawach cywilnych oraz przyznania stronom prawa do zwrotu z urzędu, całej opłaty uiszczonej od pisma wszczynającego postępowanie w pierwszej instancji oraz zarzutów od 8 nakazu zapłaty, jeżeli sprawa zakończyła się zawarciem ugody w toku postępowania sądowego przed rozpoczęciem rozprawy - projektowany art. 79 ust. 1 pkt h. Sąd będzie miał możliwość kierowania sprawy do mediacji na każdym etapie i będzie mógł to czynić więcej niż jeden raz. Ponadto w myśl nowego § 4 art. 1838 Przewodniczący może nakazać stronom udział w spotkaniu informacyjnym dotyczącym mediacji. Spotkanie informacyjne może prowadzić sędzia, referendarz sądowy, urzędnik sądowy, asystent sędziego lub stały mediator. Dodatkowo przed pierwszym posiedzeniem wyznaczonym na rozprawę przewodniczący dokona oceny, czy skierować strony do mediacji. W tym celu przewodniczący, jeśli zachodzi potrzeba wysłuchania stron, może wezwać je do osobistego stawiennictwa na posiedzeniu niejawnym. Z posiedzenia nie sporządza się protokołu. Te nowe "narzędzie procesowe" wyglądają obiecująco. Niemniej muszę w tym miejscu wyrazić obawę, czy przy obecnej organizacji pracy sądów, jak również przyjętym modelu sądzenia spraw nowe przepisy znajda zastosowanie na większą skalę. Od 3 maja 2012 roku kodeks postępowania cywilnego daje możliwość przeprowadzania posiedzeń przygotowawczych (art. 207 § 4 k.p.c.) i nie jest żadną tajemnicą, że to rozwiązanie nie upowszechniło się. Sędziowie, zwłaszcza w większych jednostkach, zarządzający z reguły przeciążonym referatem, z mało wydolnym systemem wsparcia elektronicznego i ciągle szwankującym i niedoskonałym narzędziem w postaci protokołu elektronicznego mogą nie dysponować warunkami organizacyjnymi do prowadzenia posiedzeń niejawnych, na których z udziałem stron będzie dokonywana ocena czy skierować je do mediacji. Niemniej poza barierą organizacyjną samą zmianę przepisów w tej mierze oceniam niezwykle pozytywnie. Wpisują się one jednoznacznie w system dyskrecjonalnej władzy sędziego i poszerzają jego możliwości zakończenia sprawy, nie wyrokiem ale porozumieniem zawartym pomiędzy stronami. Przepisem o kapitalnym znaczeniu dla praktyki sędziowskiej będzie art. 18310 § 1, który ma otrzymać brzmienie: „§ 1. Kierując strony do mediacji, sąd wyznacza czas jej trwania na okres do trzech miesięcy. Na zgodny wniosek stron lub z innych ważnych powodów termin na przeprowadzenie mediacji może zostać przedłużony, jeżeli będzie to w sposób oczywisty sprzyjać ugodowemu załatwieniu sprawy. Czas trwania mediacji nie wlicza się do czasu trwania postępowania sądowego.” Uważam, że dotychczasowy stan prawny, który obligował, aby czas trwania mediacji, był wliczany do czasookresu trwania postępowania był jedną z istotnych barier, hamującą 9 przed kierowaniem spraw na szerszą skalę do trybu ADR. Za sprawny przebieg postępowania odpowiada sąd, a stwierdzenie przewlekłości w sprawie zawsze przynosiło dla sędziego negatywne konsekwencje natury dyscyplinarnej (wytyk, który mógł skutkować zablokowaniem drogi awansowej i utratą prawa do podwyższenia stawki - co wiązało się z utratą części dochodów. Uważam za wszech miar słuszne, oderwanie czasu trwania mediacji od statystycznych danych, które obejmują czas trwania postępowania. To rozwiązanie może znacząco skłonić sędziów do kierowania spraw do postępowania mediacyjnego. Zwłaszcza, że w większych ośrodkach okres oczekiwania na pierwsze posiedzenie w sprawie jest długi i z reguły wynosi, co najmniej kilka miesięcy. W tej sytuacji, gdy sprawa i tak spoczywa w oczekiwaniu na nadejście terminu jej rozpoznania, nic nie stoi na przeszkodzie aby za regułę uznać wydanie postanowienia o skierowaniu do mediacji i zakreślać maksymalny trzymiesięczny termin na jej trwanie. Jeżeli nawet niewielki procent spraw miałby kończyć się ugodą, to i tak jest to ewidentny zysk, prowadzący do odciążenia wokand, szybszego kończenia spraw i co równie ważne upowszechniania tej formy załatwiania sporów. Interesującym rozwiązaniem jest również nałożenie na strony pewnych obowiązków procesowych, których niezrealizowanie będzie miało istotne konsekwencje procesowe. Mam na myśli projektowaną zmianę w treści art. 187 k.p.c. polegająca na dodaniu do § 1 pkt o treści: informację, czy przed złożeniem pozwu strony podjęły próbę mediacji lub innego pozasądowego sposobu rozwiązania sporu, albo wyjaśnienie okoliczności, które stały na przeszkodzie takim próbom. Tym samym informacja o podjętych próbach mediacyjnych, czy ugodowych stanie się wymogiem formalnym pozwu. W konsekwencji brak takiej informacji, będzie skutkował zastosowaniem trybu z art. 130 § 1 k.p.c. - wezwaniem do uzupełnienia braków formalnych. Podkreślam, że chodzi jedynie o udzielenie informacji, a nie obowiązek przeprowadzenia mediacji, przed każdym rodzajem postępowania cywilnego. Z drugiej strony, projektowana zmiana przewiduje nałożenie na sąd obowiązku informowania strony o możliwości ugodowego załatwienia sporu, w szczególności w drodze mediacji (§2 2 art. 210 k.p.c.). Jak się wydaje, ustawodawca zmierza w stronę stworzenia spójnego systemu informacji i zachęt do korzystania z mediacji, w niektórych tylko wypadkach decydując się na możliwość wprowadzenia poważniejszych konsekwencji (obciążenie kosztami procesu). Przy czym, ostateczna decyzja i tak jest pozostawiona fakultatywnemu uznaniu sędziowskiemu. Taki kierunek uważam za trafny albowiem dając stronom i sądowi znacząco szersze możliwości wykorzystania drogi alternatywnego załatwienia sporu, nie czyni na obecnym etapie z mediacji instytucji obligatoryjnej. Liczne głosy doktryny, wskazują na dobrowolność 10 mediacji, jako jej immamentną cechę. Nie kwestionując, co do zasady takiej tezy, opowiadam się osobiście za możliwością czasowego zawieszenia/zamknięcia możliwości skorzystania z drogi sądowej. Koniecznym etapem dojścia przez stronę do tzw. prawa do sądu byłoby skorzystanie z jednej z metod ADR. W innym ujęcie obligatoryjna mediacja, byłaby wstępnym składnikiem prawa do sądu, poprzedzającym uruchomienie całej niezwykle kosztownej machiny wymiaru sprawiedliwości. Polskie prawo doskonale zna instytucje czasowego zamknięcia drogi sądowej, przy czym obligatoryjne jest uprzednie wykorzystanie drogi administracyjnej (por. sprawy o rozgraniczenie - art. 34 ustawy z dnia 17 maja 1989 r. Prawo geodezyjne i kartograficzne oraz dotyczące odszkodowania za zalanie art. 186 ustawy z dnia 18 lipca 2001 r. Prawo wodne). Zasygnalizuję tylko, że za ważne, należy uznać propozycje zmian w przepisach podatkowych, ułatwiające korektę podatkową i rozliczenie faktur korygujących. Jednak w tym zakresie, pożądana byłaby przede wszystkim wypowiedź przedstawicieli biznesu. Wyrażam nadzieję, że zaproponowane zmiany legislacyjne, wejdą w życie, bez istotnych ingerencji na etapie procedowania w Parlamencie i pozwolą na odnowienie i rozszerzenie faktycznych możliwości korzystania z instytucji mediacji, jako szybszej i tańszej formy zakończenia sporu pomiędzy stronami. 11