Wakacje z Wybrzeżem czas start!
Transkrypt
Wakacje z Wybrzeżem czas start!
wybrzeża Magazyn Teatru Wybrzeże 1.07.2016 Zapraszamy Państwa na intensywne, gorące i rekordowe Lato w Teatrze Wybrzeże! Od lipca do końca sierpnia na 5 scenach zaprezentujemy sto spektakli, w tym aż 4 premiery! Już jutro na Scenie Letniej zaprezentujemy prapremierę spektaklu Par paranoje Charlesa Ludlama w reżyserii Adama Orzechowskiego. 22 lipca na Scenie Malarnia odbędą się dwie premiery Teatru Dada von Bzdülöw Strategia (mimowolna reaktywacja) w reżyserii Leszka Bzdyla oraz Why don’t you like sadness w reżyserii Katarzyny Chmielewskiej. 6 sierpnia na Scenie Letniej zaprezentujemy Uwiedzionych, premierę w reżyserii Jarosława Tumidajskiego łączącą dwie klasyczne sztuki: Małżeństwo z kalendarza Franciszka Bohomolca i Cudzoziemczyznę Aleksandry Fredry. A co poza tym? Bogaty repertuar naszych scenicznych hitów dla spragnionych dobrej rozrywki i chwili refleksji, dla ceniących najwyższej jakości teatr popularny i dla koneserów, dla starszych i młodszych, dla ceniących znakomite aktorstwo i rzetelną reżyserię. Podczas wakacyjnych miesięcy prezentujemy Noc iguany, Przygody Koziołka Matołka, Czyż nie dobija się koni?, Portret damy, Pełnię szczęścia, spektakl Fahrenheit 451, Tresowane dusze, Murzyna warszawskiego, Raj dla opornych, Wesołe kumoszki z Windsoru, Tajemniczą Irmę Vep, Faraona, Statek szaleńców, Amatorki, Seans, Akt równoległy oraz Lekcje niegrzeczności. Do zobaczenia Latem w Teatrze Wybrzeże! Par Paranoje w reżyserii Adama Orzechowskiego Wakacje z Wybrzeżem czas start! Z Adamem Orzechowskim, dyrektorem Teatru Wybrzeże, rozmawia Martyna Wielewska P onownie wraca Pan do twórczości Charlesa Ludlama. Prapremiera Tajemniczej Irmy Vep miała miejsce 7 lat temu. Teraz 2 lipca na Scenie Letniej w Pruszczu Gdańskim zobaczymy Par paranoje. Par paranoje to komedia o wyraźnym zabarwieniu pastiszowym, którego przedmiotem są często pojawiające się w licznych sztukach wątki psychoanalityczne. Dwójka bohaterów to para zawodowych psychoterapeutów, druga para to ich pacjenci. Ale kozetka nie będzie im służyła jedynie do celów terapeutycznych.... Ten osobliwy psychoterapeutyczno – erotyczny czworokąt pozwoli nam, mam nadzieję i naszych widzów również poddać drobnym zabiegom terapeutycznym. Nie porywamy się oczywiście na fundamentalne tematy natury psychologicznej, staramy się jedynie Co dolega naszemu światu? Może nieumiejętność budowania relacji międzyludzkich, często opartych na wykorzystaniu władzy i podległości, łatwo przenoszonych na szersze grupy społeczne. realizować idee ludlamowskie, czyli podważać wszelkie mniemania o sobie, jak i dotychczasowe wyobrażenia na swój temat. Sztuka Ludlama to wyzwanie dla czwórki aktorów, którzy na scenie dojrzewają w swoim szaleństwie ale i pretekst do mówienia o szaleństwie współczesnego świata. Sztuka Ludlama otwiera sezon letni w Teatrze Wybrzeże. Teatr otwarty przez całe wakacje to chyba rzadkość w naszej codziennej kulturalnej praktyce ? Tak, w polskim teatrze jest zwyczaj, że zamyka się sceny na lato. My mamy jednak i Scenę Letnią w Pruszczu Gdańskim i otwarte wszystkie stałe sceny w Gdańsku i Sopocie. Latem, podobnie jak przez pozostałe miesiące, gramy przy stuprocentowej frekwencji: przychodzą nie tylko turyści, ale przede wszystkim mieszkańcy Pomorza. W nadchodzące wakacje zaprezentujemy sto spektakli. Co nowego zobaczymy w sezonie letnim? Poza Par Paranojami na początku sierpnia zapraszamy na Uwiedzionych, premierę w reżyserii Jarosława Tumidajskiego łączącą dwie rzadko pojawiające się na polskich scenach klasyczne sztuki: Małżeństwo z kalendarza Franciszka Bohomolca i Cudzoziemczyznę Aleksandry Fredry. Tematyka poruszana przez obu dawnych autorów jest jednak ciągle obecna w polskim współczesnym myśleniu: to sztuki o naszych wadach, zaściankowości (czy, jak powiedziałby Gombrowicz, drugorzędności), o odrzucaniu lub zapatrzeniu się w zwyczaje zachodnie, o naszych kompleksach. Poza tym będziemy mieli okazję oglądać nową premierę Teatru Dada von Bzdülöw: Strategię (mimowolną reaktywację) Leszka Bzdyla oraz Why don’t you like sadness? Katarzyny Chmielewskiej. Poza premierami latem pojawią się spektakle już znane? Tak, gramy właściwie wszystko, co jest w naszym repertuarze. Nie dokonujemy selekcji na to, co lżejsze (bo wakacyjne) i cięższe! Na Dużej Scenie Fahrenheit 451, Faraon, Czyż nie dobija się koni?, dawno nie grany Statek szaleńców, Portret damy i, oczywiście Raj dla opornych. Na Scenie Kameralnej i w Malarni premiery najnowsze i nieco starsze: Pełnia szczęścia, Seans, Akt równoległy, Noc iguany, Murzyn warszawski, Amatorki. A na scenie Teatru Szekspirowskiego Wesołe kumoszki z Windsoru – przedstawienie roku! I dla młodszego widza też nie zabraknie frajdy. W zeszłym roku zostaliśmy zaproszeni do zorganizowania niedzielnej przestrzeni dla młodych widzów w Pruszczu Gdańskim. Jedziemy więc tam z naszymi Lekcjami niegrzeczności, performatywnymi czytaniami pełnymi brawurowej akcji i elementów improwizowanych, z Pszczółką Mają i Koziołkiem Matołkiem w rolach głównych, prowokujących młodych widzów do żywego współuczestnictwa w scenicznej akcji. Zapraszam zatem do Pruszcza, Sopotu i Gdańska na lato z Teatrem Wybrzeże. Warto jednak wspomnieć, że latem rozpoczniemy próby do dwóch premier jesiennych: Wiśniowego sadu w reżyserii Anny Augustynowicz, premiery uświetniającej jubileusz 70-lecia naszej sceny oraz Mapy i terytorium Michela Houllebecqa, którą przygotuje Ewelina Marciniak. • II Magazyn Teatru Wybrzeże www.teatrwybrzeze.pl Ideologiczne wahadło Z Jarosławem Tumidajskim rozmawia Martyna Wielewska Ale czy inny ruch – inny niż ruch tego wahadła – jest w ogóle możliwy? Jestem przekonany, że wyjście poza schemat jest możliwe. Na pewno byłoby to zdrowe. Ale jak to zrobić – nie wiem. Na szczęście teatr nie jest od dawania odpowiedzi, tylko od stawiania pytań. I od tego, żeby pokazywać, że można myśleć samodzielnie? Że trzeba tak myśleć. Wciąż jesteśmy społeczeństwem bez dobrze rozpoznanej tożsamości. Zamiast stwarzać ją w zgodzie z naszym czasem, tu i teraz, wolimy „podpiąć się” pod Zachód i zapominamy o naszej lokalności, albo budujemy Polskę pod hasłem „Bóg, Honor, Ojczyzna”… Korzystamy z kalek, z gotowców. Dużo jest w tym wszystkim winy „elit” politycznych. Zbyt proste hasła, zbyt łatwe odpowiedzi, ideologizowanie rzeczywistości. Zwróć uwagę, od jak dawna polityką i rządzeniem zajmują się głównie panowie w średnim wieku. Tak samo jest w Cudzoziemczyźnie i Małżeństwie... – tu i tam centrum świata, głównym ideologiem, jest pan w średnim wieku – ojciec. N a początku sierpnia zobaczymy spektakl pt. Uwiedzeni – zaskakujące połączenie raczej nieznanych współcześnie sztuk. Będzie to Cudzoziemczyzna Aleksandra Fredry i Małżeństwo z kalendarza Franciszka Bohomolca. Co z tego zestawienia wyniknie? Tak, to teksty raczej nieznane, o których wielu pewnie powie, że się zestarzały. W dodatku ich napędem, motorem jest typowa, błaha intryga – dziewczyna ma być wydana za mąż wbrew swojej woli, za tego, którego nie kocha… Jednak to wszystko to tylko pozór. A ja chcę mówić o tym, co jest prawdziwym sensem tych sztuk, co jest pod ich powierzchnią. A tam jest opowieść o ideologiach. Cudzo- ziemczyzna i Małżeństwo z kalendarza to sztuki wręcz bliźniacze, ale światopoglądowo opozycyjne, opowiadające o dwóch skrajnych szajbach, w których zatrzasnęliśmy nasze życie społeczne. Stąd zestawienie tych tekstów. ne ponownie przechyla się w kierunku niemal totalitarnego myślenia. Do władzy doszli ludzie, którzy chcą nam mówić, co i jak mamy myśleć, jakie wartości wyznawać. Wolność jest trudna, jest odpowiedzialnością – w tym sensie zawężenie zakresu wyboru dla wielu może być pociągające, bo A te ideologie to… Z jednej strony wciąż nosimy w so- łatwiejsze. bie potrzebę zachłyśnięcia się Europą Zachodnią z jej wszystkimi Potworna konstatacja. Obecnie konsumpcyjnymi możliwościami, do głosu dochodzi zatem tylko jej wolnością. Po latach szarzy- jedna z tych ideologii? zny i braku perspektyw jesteśmy Dziś temat z Małżeństwa z kajak dzieci w Disneylandzie. Z dru- lendarza widoczny jest jak na giej jednak strony minęło już parę dłoni: temat wyzwolonego nalat od tego pełnego otwarcia na cjonalizmu, bezrefleksyjnego Zachód, wolność wyboru i mno- uwielbienia polskości. Tylko jagość opcji dla wielu ludzi stały się kiej polskości, jakiej Polski? To po ciężarem. I wahadło ideologicz- prostu reakcja na coś, czego było Trzeba zatem zmiany pokolenia? Trzeba oddać głos młodszym? To nie jest kwestia wieku, tylko jakiejś obywatelskiej odpowiedzialności. Chodzi o ludzi myślących, którzy będą mieli odwagę chodzić własnymi ścieżkami. Czytałem niedawno, że największe poparcie prawica ma wśród ludzi w wieku 18-24. Ale w sumie nic w tym dziwnego – młodzi, wchodząc w życie, potrzebują drogowskazów. I je widocznie za dużo. Ale spokojnie, dostają. za jakiś czas ten nacjonalistyczny potwór osłabnie. Niestety może to Zatem tytuł… Uwiedzeni. To o uwiedzeniu ideochwilę potrwać. logią. Ale to także puszczenie oka Jednak dzisiaj to problem nie do widza – bo to przecież równotylko polski, ale też europej- cześnie dwie historie miłosne. ski. Zamyka się Francja, może i Wielka Brytania będzie chciała I zostawiasz nas bez remedium? poradzić sobie niebawem samo- Nie jestem w stanie podać jednej słusznej odpowiedzi. Gdyby dzielnie… Kryzys uchodźczy pokazuje, że po- wszystko było takie proste, lulityka otwartych granic jest nie- dzie wyciągaliby wnioski z histoprzemyślana. Albo inaczej – to rii i nie popełniali tych samych wszystko jest naturalną konse- błędów. Pewne jest tylko to, że kwencją wolności. Wolności nie da każda ideologia kiedyś się wysię koncesjonować. A jeśli się da, pala, po niej pojawia się nowa. to nie mamy do czynienia z wol- A my wciąż najpewniej będzienością, tylko z jej fałszywą na- my społeczeństwem nieustabilimiastką. Tak, cała Europa przeży- zowanym. • wa ponownie fascynację prawicą. III Magazyn Teatru Wybrzeże www.teatrwybrzeze.pl Rewers – awers Z Katarzyną Chmielewską i Leszkiem Bzdylem rozmawia Martyna Wielewska N a Scenie Malarnia Teatru Wybrzeże 22 lipca zobaczymy dwuczęściowy spektakl – albo raczej dwa spektakle w jednej odsłonie – w wykonaniu Teatru Dada von Bzdülöw: będzie to Strategia (mimowolna reaktywacja) i Why don’t you like sadness? Ten pierwszy to powrót do granej niegdyś Strategii. Leszek Bzdyl: Tak, pokażemy dwa różne przedstawienia w jeden wieczór. Moją część, Strategię, trudno nazwać premierą: to powrót do granego przed trzynastoma laty spektaklu, który pokazywałem przez dwa lata – do momentu zmiany sytuacji politycznej w Polsce. Wówczas stwierdziłem, że nie chcę, by moja sztuka odbierana była jako polityczna. W obecnej reaktywacji bohater zasypia w roku 2016 i budzi się w 1984, w świecie zupełnie czarno-białym, wymuszającym znaną nam „emigrację wewnętrzną”. Upiorna sytuacja czerni i bieli powraca dziś jak bumerang. Zastanawiam się, czy współczesny widz dostrzeże w Strategii jedynie historyczną opowieść o innym pokoleniu, czy też odczyta on w przebiegu zdarzeń swoje własne doświadczenie. Katarzyna Chmielewska: Ten spektakl nie jest o smutku, jest pytaniem: „dlaczego nie lubisz smutku?” – a to bardzo zmienia podejście do tematu. Dziś nie jest łatwo mówić o tych patetycznych kategoriach w sposób bezpretensjonalny. Dotykamy tu raczej stanu melancholii wywołanej wspomnieniem (choćby z dzieciństwa), zapachem czy kolorem, momentem, kiedy ten stan przychodzi i długo nie wiemy, jak to się stało, że tego nie zauważaliśmy. W przeciwieństwie do spontanicznej radości, melancholia jest momentem spowolnienia, stanem refleksji. W Why don’t you... ważna jest sfera ruchowo-obrazowa. Muzyk, Radek Duda, będzie grać na żywo. Ponieważ w formach monodramatycznych bardzo trudno sterować sobą samą na scenie, zaprosiłam też do współpracy Annę Steller, która pełni rolę po trosze mojego reżysera, po trosze dramaturga i choreografa. Ale jak połączyć dwa tak różne tematycznie spektakle? LB: Dotychczas prezentowaliśmy przede wszystkim przedstawienia grupowe, prowadziliśmy ze sobą rozmowę, łączyliśmy zawsze dwa w jedno. Była w tym masa kompromisów. Teraz się rozdzielamy. Dla tych, którzy śledzą poczynania naszego teatru, taka „separacja” może być ciekawa. KCh: Grupowy spektakl wymaga zupełnie innej koncentracji: po prostu mniej skupiasz się na sobie, natomiast w pracy solowej wszystko skupia się właśnie na tobie. LB: Ale tym, co łączy oba te przedstawienia, jest kategoria smutku. U Kasi bohaterka bada tę emocję, docieka, z czego może ona wynikać, jak wielobarwny może być smutek. Natomiast mój bohater wielokrotnie płacze – z bezsilności, bezradności. Te dwie sztuki są raczej jak rewers i awers, kobiecy smutek i męski smutek. u nas ekshibicjonizm nie będzie głównym hasłem (śmiech), aczkolwiek każda taka forma „w pojedynkę” zawiera elementy auto biograficzne. Bycie sam na sam z widzem wydaje się trudne, ze względów psychologicznych zwłaszcza. Trzeba nieustannie komunikować się z widzem, utrzymywać jego zainteresowanie. Forma monodramatyczna jest trudniejsza od realizacji grupowych? KCh: To zależy od rodzaju samego monodramu. U mnie forma jest jak gdyby zamknięta: bardziej niż komunikuję się z widzem, raczej pozwalam mu się oglądać. Zabieram widza w podróż przez sceny, które nazywam pokojami. Każdy z nich jest inny, w każdym moja bohaterka przechodzi jakąś metamorfozę. LB: Każde solowe wyjście na scenę jest niezwykle ryzykowne, stajemy się automatycznie jedynym elementem odbiorczego oglądu. Wielu aktorów i tancerzy świetnie sobie z tym radzi. Jednak kiedy oglądam formy monodramatyczne, zawsze mam ten sam kłopot poznawczy: czy postać wchodzi ze mną w dialog i uwodzi mnie, czy raczej to jedynie swoista bufonada? Granica, po której kroczy wykonawca przedstawienia solowego, jest bardzo cienka. Jeśli spektakl jest dobrze skonstruowany, nie przypomina narcystycznego popisu. Mam nadzieję, że Może umiejętność „bycia sam na sam” wymaga po prostu szczególnych umiejętności czy kompetencji aktorskich? Czujecie się bardziej aktorami czy raczej tancerzami? LB: Ja zdecydowanie aktorem. Od zawsze byłem związany z teatrem dramatycznym. Odwiecznym problemem przedstawień tanecznych jest to, że trudno wykonawcy (ale i odbiorcy) wejść w grę ról, bo też bardzo trudno przekroczyć swoją fizyczność, bezpośrednią cielesność. KCh: A ja zdecydowanie tancerką (śmiech). Kończyłam gdańską szkołę baletową, taniec jest mi bliższy niż słowo. Przypomina mi się Burza w Teatrze Miejskim, w której miałam do wypowiedzenia krótką kwestię. Mogłam tańczyć przez godzinę, ale stres powodowany koniecznością wypowiedzenia dwóch zdań był nie do pokonania (śmiech). Mam wrażenie, że moja przygoda z głosem dopiero się zaczyna, że wreszcie postrzegam głos jako narzędzie, którym można działać. LB: Tyle lat pracujemy razem, a mimo to nie doszło do unifikacji! I w tym kontraście pokładam nadzieję na pełen nieprzewidywalności wieczór dla widzów. • IV Magazyn Teatru Wybrzeże Felieton ANDROszGENICZNY – pisze Dorota Androsz High Fashion Theater S pojrzałam na zaproszenie: Theater Trendsetterzy – władza absolutna. Owy wykład – objawienie miał się odbyć na 69 piętrze wieżowca Burj Kalifa. W lobby drapacza chmur podszedł do mnie ochroniarz ubrany w elegancki żółty frak i zaprosił na kontrolę. Pokazując mu z trudem zdobytą inwitację zauważyłam wpiętą do atłasowej klapy jego marynarki plakietkę z napisem: brygada antyterrorystyczna. Na moim czole pojawiła się kropla potu. Przeszłam przez bramkę do wykrywania metalu, zostałam obwąchana przez psy, a także zeskanowano moje myśli. Test przeszłam pomyślnie. Szybkim krokiem udałam się do windy. Gdy drzwi otworzyły się 200 metrów nad poziomem morza popis krasomówczy właśnie się zaczynał, perorował mężczyzna w średnim wieku o spojrzeniu wilka. Chcecie być lata świetlne przed obowiązującymi trendami teatralnymi? Chcecie WYPRZEDZAĆ zapotrzebowania żarłocznej publiczności? Chcecie WSKAZYWAĆ, co powinno się oglądać? Chcecie DECYDOWAĆ, który artysta będzie w danym miesiącu modny? Jeśli odpowiedzieliście cztery razy TAK, to jesteście na właściwym miejscu. Nauczę was tego, ale musicie być bezwzględni i konsekwentni. MUSICIE podzielić teatry swojego kraju na strefy A – In vogue, B – Passe, C – Trzeci Świat. Czy widzę tu wątpiących? Świetnie! A zatem zaostrzę wasze apetyty niezbędnymi pojęciami, dzięki którym zdobędziecie jasność, jak szufladkować artystów na teatralnych wybiegach podczas Theater Fashion Show. Teatralne prêt-à-porter. Zastanówcie się czy modnym jest zachwycanie się takim produktem, w którym dostęp do zrozumienia sensów jest osiągalny dla każdego? Czy jesteście pewni, że chcecie promować ready to wear, konstrukcje oparte na świadomym operowaniu napięciami? I kolejne pytanie. Czy korzystanie ze starych chwytów w tworze- niu nowych kolekcji scenicznych nie jest egzystencjalnym morderstwem? Wiem, powiecie, że każdemu krawcowi swój styl mieć wypada. Ale szew szwowi nierówny, a emocje powinny być dobrze skrojone. Daliście się oczarować czemuś szytemu na miarę? Bardzo dobrze. Jednak doczepienie twórcy etykietki prêt-à-porter sprawi, że będzie się on czuł jakby założył klapki do opery. Sprawdźcie to. A teraz pojęcie drugie, które poszerzy wasze horyzonty estetyczne. Wyobraźcie sobie, że idziecie na premierę spektaklu haute couture. Powiedzmy, że pretekst do powstania projektu był prozaiczny, ale musicie być czujni, ponieważ tego typu dzieła są tkane z emocji. Szyte ręcznie z sensów i bezsensów. Ekskluzywna jakość materii reżyserii koresponduje z luksusowym ściegiem aktorstwa i wirtuozerią igły kompozytorskiej. „Nosić się tego nie da”, zrozumieć tego nie sposób, a i próba interpretacji może skończyć się skręceniem kostki mózgu. Jeśli chcecie stać się żywą reklamą spektaklu haute couture musicie go pokochać i sprawić by inni poczuli to samo. Pojęcia te oczywiście odwołują się również do tematyki. Sami odpowiedzcie sobie na pytanie czy wydarzenie historyczne może być haute couture, a miłość prêt-àporter. Zdecydujcie pod plakatem do którego spektaklu warto zrobić sobie selfie. Przetwarzajcie informacje, odczytujcie intencje twórców przez pryzmat politycznego i ekonomicznego klimatu oraz trendów w muzyce, architekturze i restauratorstwie. Po przerwie zdradzę wam tajemnicę, waszego społecznie zaangażowanego asa w rękawie: second hand theater. … Podziwiając z wysokości panoramę Dubaju pomyślałam, że wykład wyglądał jak prezentacja ekskluzywnych garnków, które mają uszczęśliwić ich użytkownika. Za mną tłum teatralnych wyroczni plądrował bufet trzaskając pokrywkami, a ja zatęskniłam za życzliwym spotkaniem z Człowiekiem. • www.teatrwybrzeze.pl – Wygraliśmy! Wygraliśmy!!!! Multi-Inspicjent całował szczęśliwy kupon. Dyrektor ledwo stanął na nogach, a już jął podskakiwać i skandować razem ze swoim zespołem: – Polskaaaa! Biało-czerwoniiii! Abelard Giza i Szymon Jachimek TEATR NOMADA (Odcinek 18) Dyrektor, Multi-Inspicjent Andrzej i Marek, Aktor Po Szkole z poczuciem krzywdy dziejowej wpatrywali się w ulotkę. „Bilet za grosze”, krzyczał napis i zachęcał tym samym do przyjścia do Dużego Teatru. – Złodzieje – wymamrotał Andrzej. – To my to wymyśliliśmy. – Nie wymyśliliśmy – cicho zaprzeczył Dyrektor. – Zostaliśmy zmuszeni przez widzów. – Kogo? – zdziwił się Marek. – Tych ludzi, co do nas nie przychodzą. Fakt. Bilety na ostatnią premierę kosztowały 59 groszy, a i tak nie było tłumów. Spektakl udało się wystawić bez zbędnych kosztów, ale już bankiet wpędził członków Teatru Nomada w długi. – I na co tyle chipsów?! - echo słów żony Dyrektora jeszcze długo unosiło się po mieście. – Niech to szlag! – zaklął Marek i wyrzucił zmiętą ulotkę. Skarcony wzrokiem Dyrektora, podniósł ją jednak po chwili i zaczął szukać kosza. Znalazł. A obok kosza stał reklamowy stand z wielkim napisem „kumulacja”. Koszt jednego zakładu totka stanowczo przekraczał debetowe możliwości członków Nomada. Naprędce przygotowany program artystyczny Z 13. rzędu nakłonił jednak przechodniów do wrzucenia im 687 groszy. Ta kwota pozwoliła wysłać jeden zakład i wygrzebać się z pobankietowych długów. Umówili się na wspólne oglądanie transmisji z losowania. Multi-Inspicjent miał nawet pomysł, żeby dogadać się z miastem i wypożyczyć telebim, ale okazało się, że miasto nie ma telebimu. W sobotni wieczór usiedli więc u Multi-Inspicjenta i z zapartym tchem oglądali zwolnienie blokady i kuleczki wpadające w gardziel szczęścia. Tak przynajmniej nazwał to Marek. Dyrektor już teatr swój widział ogromny. Budżet, który zdobyli inwestując zebrane grosze, był do tej pory czymś abstrakcyjnym. Kiedy pędzili odebrać wygraną, non stop przerzucali się kolejnymi pomysłami. – Upiór w operze! Zróbmy Upiora w operze! Kostiumy… ja… i na pewno ktoś jeszcze… – rozmarzył się Marek. – Kurtynę kupmy! Jeszcze tydzień i mi żona zabierze zasłony siłą. Mieliśmy pożyczyć tylko na święta… – Albo Metro! – sapał Marek – Pan mówił, że zna Stokłosę… Dyrektor próbował łapać oddech, ale co chwila przeszkadzały mu hałasy w jego głowie – a to szczęk mieczy z inscenizacji Krzyżaków, o której zawsze marzył, a to ryki silników motocyklowych w widowiskowej wersji Fausta… – Albo bufet! – wyciągnął asa z rękawa Multi-Inspicjent . Stokłosa, Krzyżacy i Adrew Lloyd Webber zatrzymali się, ucichli i pokiwali z uznaniem nad andrzejową propozycją. Nie da się krzewić, kiedy kiszki marsza grają. To co wydarzyło się później trudno opisać. Kiedy trafili dwunastkę, każdy uśmiechnął się pod nosem. Kiedy padła skreślona wcześniej trzydziestka – Andrzej uniósł brew. A kiedy na ekranie pojawiła się kolejna kula cały świat zwolnił, – Stoi! – wycharczał łapiąc się za a Dyrektor poczuł jak zalewa go serce Dyrektor – Postawimy bufet! fala gorąca i nagle wszystko znika. Postawili. Obudził go potężny cios w twarz. Skromny, bo za wygraną trójkę Marek, Aktor Po Szkole nigdy nie stać ich było tylko na trzy zestawy, żałował, że zamiast kursu pierw- w tym jeden powiększony. szej pomocy zrobił Boks w jeden Ale byli szczęśliwi. weekend (może raz, kiedy ratował Pierwszy raz w historii teatru wiekrztuszącą się kobietę lewym sier- czorna próba odbyła się w ciszy. powym). Bez burczenia w tle. • rysuje Agnieszka Szczepaniak