Szkic ten ma służyć próbie zrozumienia, czym dla ludzi pierwotnych
Transkrypt
Szkic ten ma służyć próbie zrozumienia, czym dla ludzi pierwotnych
Magia Wpisany przez Szkic ten ma służyć próbie zrozumienia, czym dla ludzi pierwotnych była magia; dlaczego człowiek tak długo pozwalał sobie (w wielu zakątkach świata robi to do dziś) na bardzo plastyczne, czasem makabryczne, czasem śmieszne rytuały. Bronisław Malinowski, badacz kultur pierwotnych, twierdził, że wszelkie działania człowieka „prowadzą do impasu, do sytuacji, w której w najbardziej istotnym momencie ujawniają się luki w jego wiedzy i ograniczenia zdolności obserwacji i rozumowania. Człowiek reaguje wówczas spontanicznymi wybuchami, podczas których rodzą się najbardziej elementarne sposoby zachowania i najbardziej elementarna wiara w ich skuteczność. Magia opanowuje tego rodzaju wierzenia i (…) ujednolica je, tworząc niezmienne, tradycyjne formy. Dostarcza człowiekowi pierwotnemu gotowe rytualne działania i wierzenia, a także określoną technikę myślenia i postępowania, która wypełnia niebezpieczne luki (…). Daje człowiekowi pewność siebie (…). Funkcją magii jest rytualizacja ludzkiego optymizmu, umacnianie wiary w zwycięstwo nadziei nad strachem.” [1] Magia miała być więc lekarstwem na bezradność, strach, zagubienie w świecie. Człowiek chciał czuć się bezpiecznie przez rzekome sterowanie siłami przyrody, decydowanie o życiu innych, przewidywanie przyszłości. Fizycznie ludzie nie mieli szans z żywiołami czy dzikimi zwierzętami - siła ludzkich mięśni ustąpić musi siłom natury. Jedynym sposobem na przetrwanie było wykorzystanie samoświadomości i wypracowanie pewnej kultury – elementy te obce były naszym bezosobowym przeciwnikom. Człowiek nie mógł wpływać np. na pogodę. Mógł jednak ustalić szereg zachowań, które, w jego mniemaniu, miały pomoc mu osiągnąć cel. Siły przyrody personifikował; zabieg ten sprawiał, iż łatwiej tłumaczył sobie np. kataklizmy. Był przekonany, że suszę spowodował gniew boga deszczu, pożar wywołany uderzeniem piorunu to efekt złości Peruna. Wystarczyło więc złożyć stosowną ofiarę, zgodną ze swoistym cennikiem, i można żyć bezpiecznie. Magia ma zatem swój początek w bezsilności człowieka, w chęci kreowania zastanej rzeczywistości. „Pierwotny stosunek myśli do rzeczywistości zostaje odwrócony; jak dawniej na podstawie szeregu faktów w rzeczywistości człowiek formułował pewien szereg myśli, tak później zaczyna rozumować, że szeregowi myśli musi odpowiadać szereg faktów w rzeczywistości.” [2] Na tym właśnie polega magia: to przekonanie, że myśl stwarza rzeczywistość i równolegle rzeczywistość stwarza myśl. Obrzędy magiczne nigdy nie stanowią „własności” człowieka. Na rejestr zasad magicznych składają się obserwacje, doświadczenia i przemyślenia wielu pokoleń. Nawet tzw. ryt prywatny, który stosuje się indywidualnie, początek swój bierze w grupie. Dobrze tłumaczy to Ruth Benedict: „Historia życia każdej jednostki jest przede wszystkim procesem przystosowania się do wzorów i zasad przekazanych przez tradycję społeczności, w której żyje. (…) zanim nauczy się mówić, jest już [człowiek – przyp. P.F.] małym tworem swojej kultury , a zanim dorośnie (…) zwyczaje właściwe tej kulturze są już jej zwyczajami, wierzenia jej wierzeniami, trudności nie do pokonania jej trudnościami.” [3] Ważne jest spostrzeżenie Malinowskiego o roli tradycji w procesie kształtowania się obrzędów magicznych. Potencjał potrzebny do takiego działania ma w sobie jednostka, jednak dla ustalenia zasad i nadania temu charakteru obrzędu potrzebna jest społeczność. Potrzebna jest swoista umowa – bez niej możemy mówić jedynie o przyzwyczajeniach. „Magia – pisze Malinowski - może być skuteczna tylko wtedy, gdy przekazywana od najdawniejszych czasów, z pokolenie na pokolenie, przeszła bez uszczerbku i bez skazy aż do osoby, która ją obecnie odprawia. Dlatego też magia musi mieć rodowód, zagwarantowany tradycją paszport w swej podróży w czasie.” [4] Gdy magia nie zadziałała zgodnie z oczekiwaniami, powodów 1/4 Magia Wpisany przez doszukiwano się w niedopełnieniu rytuału. Dawało to człowiekowi pewność, że idealnym rytuałem można w dowolny sposób wykreować świat. „Kulturowa funkcja magii polega na wypełnianiu luk i uzupełnianiu tych (…) działań człowieka, które nie zostały jeszcze przez niego w pełni opanowane.” [5] Słowa Malinowskiego ukazują odwieczne próby oswojenia świata i zmagania z rzeczywistością. Władysław Kopaliński definiuje magię jako „umiejętność rzekomego opanowywania sił przyrody przy pomocy zaklęć, gestów i różnych innych czynności.” [6] James George Frazer, antropolog brytyjski z przełomu XIX i XX wieku, postrzega magię jako „fałszywy system praw przyrody i równocześnie zespół fałszywych wskazówek postępowania.” [7] W definicjach tych bardzo ważne są przymiotniki „rzekome” i „fałszywy”. Ludy pierwotne tworzyły niepisane kodeksy, zawierające przepisy na każdą okoliczność. O magii mówić możemy jednak tylko wtedy, gdy między działaniem a oczekiwanym skutkiem nie ma racjonalnych zależności. Gdy szaman podaje człowiekowi roślinę znaną (najczęściej tylko samemu szamanowi) z pewnych właściwości (leczniczych, trujących czy np. usypiających) i spełnia ona swoje zadanie, nie możemy mówić o magii, niezależnie od uroku i tajemniczości tego rytuału. Mamy w tym wypadku do czynienia z nauką. Obecne w tekście Rudolfa oblicze magii przeplata się z religią i nauką właśnie. Człowiek od zawsze funkcjonował w tych dwóch sferach – sacrum i profanum. Ważnym elementem społeczności był kult, oddawanie czci bóstwom, duchom przodków, siłom działającym w naturze. Równie ważna była wiara w tajemnicze powiązanie elementów całego świata. Chrześcijaństwo, które pojawiło się na naszych ziemiach w wieku X, nie było w stanie natychmiast wyplenić pogańskich rytuałów. Chrześcijaństwo nie wyparło mnóstwa pogańskich zwyczajów. Strategią ludzi dokonujących chrystianizacji było przejmowanie rozpowszechnionych w wielu kulturach symboli i praktyk pogańskich i interpretowaniu ich na swoja modłę. Trudno potępić takie działanie – oczywiste jest, że natychmiastowe przestawienie się wyznawców wierzeń pogańskich na nową religię było niemożliwe. Ludzie przyjęli chrześcijaństwo, ale nie wyrzekli się dawnych wierzeń. Powstała więc swoista mutacja, czego przykładem może być wykorzystanie hostii, wody święconej czy ołtarza w praktykach pogańskich. Praktyki z użyciem tych elementów przytacza Rudolf. Trzeba pamiętać, że magia magii nie jest nierówna. Przede wszystkim możemy ją podzielić na pozytywną i negatywną. Wyznacznikiem nie jest tu moralna ocena dążeń zamawiającego (sprowadzenie szczęścia czy nieszczęścia na kogoś). W przypadku magii pozytywnej celem jest doprowadzenie do pożądanego efektu przez zastosowanie określonego rytu czy wypowiedzenie odpowiedniej formuły: Rudolf podaje przykład kobiety, która kładzie rączkę dziecka na księgę, by dobrze się uczyło. W drugim wypadku celem jest unikanie pewnych słów czy gestów, które mogą rzekomo sprowadzić nieszczęście: żony pierwotnych myśliwych nie stosowały ostrych narzędzi, by polujący mężczyzna nie zranił sobie stopy. Zaklęcia, gesty czy inne czynności, których należy unikać, należą do sfery tabu. Zgodnie z innym podziałem wyróżnia się także magię sympatetyczną (u Frazera: sympatyczną), opartą na zasadzie powinowactwa. Stosujący ją ludzie wierzą w istnienie irracjonalnych relacji między przedmiotami, zjawiskami, zwierzętami. Ten rodzaj praktyk możemy podzielić na tzw. homeopatyczne (naśladowcze) i przenośne. Pierwszy zakłada, że podobne przedmioty i zjawiska oddziałują na siebie i przyciągają się wzajemnie. Dlatego należało uważać, by nie zgubić żadnej swojej rzeczy – w rękach przeciwnika mogłaby stać się narzędziem naszego nieszczęścia. W wielu plemionach żyjących współcześnie popularną do dziś metodą sprowadzania deszczu jest polewanie ziemi wodą ze strumienia lub wrzucanie do strumienia 2/4 Magia Wpisany przez kamieni czy kawałków drewna. Zgodnie z zasadami magii homeopatycznej mokra ziemia, kamienie czy drewno „przyciągną” deszcz, który sprawia podobny efekt. [8] Drugi rodzaj magii sympatetycznej polega na przekonaniu, że przedmioty, zjawiska kiedyś będące razem, nawet po rozłączeniu wpływają na siebie. Frazer pisze: „Parobcy w hrabstwie Cambridge uważają, że jeśli koń wbił sobie gwóźdź w kopyto, trzeba gwóźdź posmarować sadłem lub olejem i schować go w jakimś pewnym miejscu, dopóki koń nie wyzdrowieje.” [9] Dlatego też mściwi ludzie chcieli wejść w posiadanie paznokci, włosów czy ubrania wroga – taki przedmiot pomógłby im w odpowiednim potraktowaniu nieprzyjaciela. Teorie Frazera budzą wiele kontrowersji wśród innych badaczy kultur pierwotnych. Martin Meslin zarzuca mu zbyt powierzchowne traktowanie obrzędów magicznych. Rzeczywiście, Frazer skupia się na czynności, nie analizując gruntownie przyczyn, dla których ludzie pierwotni z takim zapałem oddawali się owym rytuałom. Meslin pisze: „To, co Frazer nazywa ‘prawami’ podobieństwa, kontaktu, zarażenia czy bliskiego sąsiedztwa, to tylko zewnętrzne preteksty dla prawdziwego przeniesienia psychologicznego. Skuteczność rytuału magicznego polega na wierze w moc manipulowanego przedmiotu.” [10] Zarzuty te są jednak niesłuszne: Frazer przytacza szereg obrzędów, które mają obrazować widzenie świata oczyma człowieka pierwotnego. Kiedy wyodrębnia różne rodzaje magii, podkreśla przekonanie ludzi ją stosujących o siłach działających we wszechświecie. Wymienia magię obok religii i nauki, nie traktuje jej więc jako pocieszne widowisko czy błyskotliwą sztuczkę wioskowego iluzjonisty. Frazer ukazuje obrzędy jako odzwierciedlenie stanu ducha i świadomości przedstawicieli kultur plemiennych. PRZYPISY[1] B. Malinowski: Mit, magia, religia. Przeł. B. Leś, D. Praszałowicz. Warszawa 1990, s. 444. [2] E. Karwot: Katalog magii Rudolfa…, s. 100. [3] R. Benedict: Wzory kultury. Przeł. J. Prokopiuk. Warszawa 2005, s. 79 – 80. [4] Tamże, s. 344. [5] B. Malinowski: Mit…, s. 343. [6] W. Kopaliński: Słownik pojęć i mitów kultury. Warszawa 2003, s. 706. [7] J. Frazer: Złota gałąź. Studia z magii i religii. Przeł. H. Krzeczkowski. Warszawa 2002, s. 18. [8] Ludzie pierwotni uzależnieni byli od warunków atmosferycznych – długotrwała susza mogła doprowadzić w skrajnych przypadkach do zagłady danej społeczności. Gdy chmury długo nie nadciągały, członkowie plemienia inscenizowali rozbudowane ceremonie, które miały sprowadzić deszcz. Wart przytoczenia jest obrzęd wspomniany przez Frazera. Podaje on przykład plemienia Dieri w Australii Środkowej, w którym mężczyźni w czasie suszy „kopią dół długości dwudziestu stóp i szerokości ośmiu do dziesięciu stóp i nad nim stawiają stożkowaty szałas z gałęzi i pni. Dwóm czarownikom, którzy rzekomo dostali specjalne natchnienie od mura – mura [duchów przodków- przyp. P.F.], stary i szanowany mężczyzna puszcza krew za pomocą ostrego krzemienia, a krew pobrana z ramienia powyżej łokcia spada na pozostałych mężczyzn plemienia, którzy siedzą skuleni w szałasie. Równocześnie obaj krwawiący mężczyźni rzucają dokoła garście pierza; część przylepia się do umazanych krwią ciał ich towarzyszy, reszta fruwa w powietrzu. W czasie ceremonii pośrodku szałasu kładzie się dwa duże kamienie, które symbolizują zbierające się chmury i wróżą deszcz. Następnie czarownicy, którym puszczano krew, wynoszą kamienie do miejsca oddalonego o piętnaście mil i umieszczają je możliwie wysoko na drzewie. W tym czasie reszta mężczyzn zbiera gips, tłucze go na drobną mączkę i wrzuca go do dołu na wodę. Gdy mura –mura to widzą, każą natychmiast chmurom pojawić się na niebie. W końcu młodzi i starzy mężczyźni gromadzą się wokół szałasu, zginają się i uderzają weń głowami jak barany. Przebijają w ten sposób ścianę i 3/4 Magia Wpisany przez wychodzą druga stroną, dopóki zupełnie się nie zawali. Nie wolno im przy tym posługiwać się ani ramionami, ani dłońmi, ale gdy pozostaną już tylko ciężkie pnie, mogą wyciągnąć je rękami. Przedziurawienie szałasu oznacza przedziurawienie chmur, zapadnięcie się szałasu spadanie deszczu.” J. Frazer, Złota gałąź…, s.67. [9] J. Frazer: Złota gałąź…, s. 43. [10] Martin Meslin, Magia, jej prawa i funkcjonowanie. [W:] Encyklopedia religii świata. Red. W. Żakowski. Tłum. K. Pachniał. Warszawa 2002. T II. Zagadnienia problemowe, s. 2010. 4/4