czytaj dalej

Transkrypt

czytaj dalej
Z pamiętnika uczestnika
W dniach 10-16 września odbyła się wycieczka do Londynu. W sobotę rano wyjechaliśmy z Koła pełni
entuzjazmu i radości, ale też przerażeni 22 godzinami jazdy. Szybko jednak się okazało, że długa
podróż nie musi byd nieprzyjemna, zwłaszcza w tak dobrym towarzystwie.
Nad ranem dotarliśmy nad wybrzeże francuskie, z którego musieliśmy się przeprawid euro tunelem
z Calais do Folkestone. Pomimo obaw i moich katastroficznych wizji, trzydziestopięcio minutowa
podróż pod dnem kanału La Manche upłynęła przyjemnie i bez jakichkolwiek incydentów.
(Przed wyjazdem sprawdziłem w Google wszystkie drogi ewakuacyjne!).
W ten sposób około godziny ósmej cieszyliśmy już oczy urodą regionu South East. Jak na Anglię
przystało, przywitał nas ulewny deszcz, nie opuszczający nas prawie do miejscowości Sevenoaks,
gdzie zwiedzaliśmy dawną posiadłośd biskupa Canterbury. Myślę, że wszystkich to małe miasteczko
urzekło swoją zielenią i specyficzną atmosferą, niczym ta panująca w książce pt. „Tajemniczy Ogród”.
Następnym i najbardziej wyczekiwanym celem naszej wycieczki był Londyn. Cóż to za miasto! Myślę,
że nie ma piękniejszego, bardziej różnorodnego i intrygującego miejsca na całym Świecie.
Programem pierwszego dnia było zwiedzanie wybrzeża Tamizy. Na własne oczy mogliśmy zobaczyd
Tower Bridge, Globe Theatre, Most Milenijny oraz arcydzieło Christophera Wrena- katedrę św.
Pawła. Wzbudzającym największe emocje momentem był przydział do brytyjskich rodzin, u których
mieliśmy spędzid kolejne dni. Na szczęście nikt nie miał problemów ze swoimi nowymi angielskimi
„mamusiami” i „tatusiami”. Przyznad jednak muszę, że zaskoczeniem dla mnie było podawanie
zawsze i wszędzie fast foodów, za których ojczyznę uważałem Stany Zjednoczone.
Poniedziałek przyniósł mnóstwo przygód. Największymi z nich były: projekcja krótkiego filmu
o Londynie w technologii 4D i podziwianie panoramy miasta z kapsuł London Eye, które wcześniej
zwiedziliśmy z perspektywy rzeki, podziemi (metro), kolejki miejskiej i górnego piętra Double-decker
bus’a.
Dzięki wspaniałej pani Przewodnik zobaczyliśmy symboliczne miejsca stolicy: Buckingham Palace,
Westminster Abbey oraz Houses of Parliament wraz z Big Benem. Jednak największe na mnie
wrażenie zrobiła biznesowa dzielnica Canary Wharf swoim modernistycznym stylem
i nowoczesnością. Oprócz Londynu zobaczyliśmy również zamek w Windsorze oraz jeden z oddziałów
uniwersytetu w Oxfordzie – Christ Church College. To tam właśnie m. in. w tamtejszej jadalni, jak się
dowiedzieliśmy, kręcone były fragmenty do filmów o Harrym Potterze. Jak łatwo się domyślid
największym zainteresowaniem cieszył się czas wolny na zakupy (szczególnie te w Primark), które już
rozpoczęły się w Oxfordzie, a swój wielki finał miały na najdłuższej ulicy handlowej w Zjednoczonym
Królestwie, czyli Oxford Street.
Dla wielu z nas wyjazd ten miał byd egzaminem ze znajomości języka angielskiego przed maturą, więc
jakim rozczarowaniem dla nas była obecnośd polskiej obsługi w większości sklepów i kawiarni.
Lista muzeów w naszym programie była równie imponująca, jak dzieła, które mogliśmy w nich
zobaczyd. Tak więc udało nam się zwiedzied British Museum (Kamieo z Rosetty i egipskie mumie),
National Gallery („Słoneczniki” Vincenta van Gogha, „Madonna w grocie” Leonarda da Vinci, „Wielki
Kąpiące Się” Paula Cezanne’a) i Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud.
W czwartek 15 września wieczorem opuściliśmy Wielką Brytanię i w drodze do ojczyzny zahaczyliśmy
jeszcze na chwilę do Canterbury – urokliwego średniowiecznego miasteczka z cudną katedrą i jakby
zatrzymanymi w czasie wąskimi uliczkami zwieoczonymi starymi kamienicami, a już około godziny 15
następnego dnia znaleźliśmy się z powrotem w Kole. Cała wycieczka minęła przy wyjątkowo pięknej
jak na stereotypową Wielką Brytanię pogodzie, szczęście dopisywało nam nie raz, no i zobaczyliśmy
całe mnóstwo must-see miejsc. Atmosfera wyjazdu również nam się udała, po części za sprawą
naszych opiekunów: Kindze Frątczak, Lidii Zając, Joannie Kowaliczek. Szczególne podziękowania
należą się organizatorowi, pani Agnieszce Strybel, za sprawą której na kilka dni mogliśmy stad się
Bridget Jones, poczud się jak Julia Roberts i Hugh Grant w filmie „Notting Hill”, spacerowad tymi
samymi ulicami, co Anna Boleyn i sam Szekspir.
Również żadne z nas nie zapomni na pewno pani przewodnik Emilii, ponieważ nikt, tak jak ona nie
potrafi opowiadad o historii biednego Henryka VIII.:)