wiosenny - Zespół Szkół im. Ziemi Lubelskiej w Niemcach
Transkrypt
wiosenny - Zespół Szkół im. Ziemi Lubelskiej w Niemcach
KLEKS WIOSENNY PISMO ZESPOŁU SZKÓŁ IM. ZIEMI LUBELSKIEJ W NIEMCACH KWIECIEN 2009 1(38)/2009 przedstawienie zacząć czas witajcie zapłaciliście więc my damy wam wszystko czego do tej pory nie dało się kupić ukoronujemy błazna stańczyk będzie naszym królem rządził a wy pokłonieni w pas zasłuchani zapatrzeni dobre wróżki spłoną jak wiedźmy na stos na stos a wy zasłuchani zapatrzeni po gałązce chrustu dziś was na to stać oklaski dla umierających kochanków niech im scena lekką będzie kurtyna zasłoniła aktorów wychodzicie milczący niewidzący głusi żegnajcie ada winiarska KLEKS 1(38)/2009 _____________________________________________________________________________________________________ JUBILEUSZ SZKOŁY W NIEMCACH RAZ NA 80 LAT 10 GRUDNIA 2008 Grudniowy poranek, lekki mróz, taki na życzenie, żeby nie było błota. Wszystko gotowe na uroczystość. Można iść do kościoła. 10.00 KOŚCIÓŁ PARAFIALNY PW. ŚW. IGNACEGO LOYOLI W NIEMCACH Zaproszeni goście, nauczyciele, przedstawiciele klas, rodzice zajmują miejsca. Za chwilę uroczysta msza św. Z okazji jubileuszu 80–lecia szkoły w Niemcach i nadania sztandaru Zespołowi Szkół im. Ziemi Lubelskiej odprawiona przez księdza kanonika Krzysztofa Galewskiego. 11.00 Uroczysty przemarsz do szkoły prowadzą poczty sztandarowe. Idą tak szybko, że musimy wydłużyć krok. Policja wyręcza p. przeprowadzacza i zatrzymuje dla nas ruch;) Poczet sztandarowy rodziców Zespołu Szkół im. Ziemi Lubelskiej w Niemcach: pan Sławomir Smarż, pani Lucyna Groszek i pani Maja Grzelak 2 1(38)/2009 KLEKS _____________________________________________________________________________________________________ 11.30 NOWA SALA GIMNASTYCZNA W ZESPOLE SZKÓŁ W NIEMCACH Uczniowie, goście, nauczyciele, pracownicy szkoły zajmują miejsca na sali – udekorowanej kwiatami, mimo zimy. P. Marzenka Włodarczyk i p. Mirek Choina rozpoczynają oficjalną część uroczystości wprowadzeniem pocztów sztandarowych: ZS w Niemcach, ZS w Krasieninie, SP w Nasutowie i SP w Dysie. Pani Dyrektor Małgorzata Nowak serdecznie wita przybyłych gości, wśród których są przedstawiciele władz różnego szczebla, Kuratorium Oświaty w Lublinie, dyrektorzy zaprzyjaźnionych szkół i instytucji, sponsorzy, emerytowani i obecni pracownicy szkoły oraz ci najważniejsi: uczniowie i ich rodzice. Przypominamy Uchwałę Rady Gminy Niemce z dn. 28.09.2006 nadającą szkole imię Ziemi Lubelskiej. Odczytuje ją pan Henryk Drozd, ówczesny przewodniczący Rady Gminy. 3 KLEKS 1(38)/2009 _____________________________________________________________________________________________________ Nadchodzi moment prezentacji sztandaru, którego dokonuje poczet sztandarowy rodziców, głównych fundatorów. Gwoździe w drzewiec sztandaru kolejno wbijają przedstawiciele władz, sponsorzy, osoby zasłużone dla szkoły, przedstawiciele uczniów i pani dyrektor. Chwila ważna, bo gwoździe naprawdę trzeba wbić, w dodatku specjalnym złotym młotkiem. Panie Kasia Iwańczuk i Kasia Markiewicz czuwają, aby wszyscy wpisali się również do specjalnie na tę okazję przygotowanej Księgi Pamiątkowej. Następnie ks. kanonik K. Galewski święci sztandar i nową salę gimnastyczną. 4 1(38)/2009 KLEKS _____________________________________________________________________________________________________ Jednym z najważniejszych momentów uroczystości jest odczytanie aktu ufundowania sztandaru przez przewodniczącą Rady Rodziców p. Annę Kopaczewską i przekazanie go na ręce pani Dyrektor Małgorzaty Nowak. Następnie - kolejna chwila wzruszenia – i sztandar przejmuje poczet uczniów: Piotr Bielecki, Ewelina Skrobas i Karolina Baranowska. Po raz pierwszy uczniowie, pełni uroczystej powagi, składają na nowy sztandar przysięgę. Ślubują przedstawiciele wszystkich klas naszej szkoły. 5 KLEKS 1(38)/2009 _____________________________________________________________________________________________________ Z okazji urodzin (szkoły) goście przybyli z życzeniami i… prezentami. Szacowna Jubilatka otrzymała m.in. Książki, piłki i przeogromny kosz kwiatów. 13.30 A potem były już tylko: ZABAWA… Parada strojów teatralnych w wykonaniu uczniów kształcenia zintegrowanego …czasem z liryczną nutką… Paulina Gryta podczas interpretacji wiersza „Miłością rządzą paradoksy” ks. Ryszarda Winiarskiego 6 1(38)/2009 KLEKS _____________________________________________________________________________________________________ TANIEC… Dziecięcy Zespół Taneczny „Osa” oczarował tańcami: Polonezem, Polką i Walczykiem lubelskim ŚPIEW… Sporej dawki egzotyki i emocji swoim wykonaniem czeczeńskiego tańca narodowego – lezginki – dostarczył Zespół Taneczny „Iczkeria” Gorące rytmy cha-chy, samby, walca, jiva i tanga zaprezentowane przez uczniów naszej szkoły porywały na parkiet … i… Opracowanie: Marta Stefaniak, Marzena Włodarczyk Zdjęcia: Liliana Dudzikowska, Marek Gruda, Spotkania pokoleń firma Foto Lider 7 KLEKS 1(38)/2009 _____________________________________________________________________________________________________ Podziękowanie Dyrekcja, Rada Pedagogiczna, Rada Rodziców oraz Samorząd Uczniowski Zespołu Szkół im. Ziemi Lubelskiej w Niemcach serdecznie dziękują za udzieloną pomoc, wsparcie finansowe oraz przekazane dary w związku z uroczystością nadania sztandaru i Jubileuszu 80-lecia szkoły. Szczególne podziękowania kierujemy pod adresem fundatorów sztandaru Zespołu Szkół im. Ziemi Lubelskiej. Wszystkim Gościom dziękujemy za udział w uroczystościach, życzenia i ciepłe słowa skierowane pod naszym adresem. Obecność Państwa uświetniła obchody jubileuszu, nadania i poświęcenia sztandaru. Mamy nadzieję, że zaprezentowana historia, dorobek i misja Zespołu Szkół w Niemcach była dla wszystkich uczestników uroczystości okazją nie tylko poznania naszej placówki, ale umocniła poczucie dumy ze wspólnej Małej Ojczyzny – Ziemi Lubelskiej. W imieniu całej szkolnej społeczności jeszcze raz dziękujemy za wsparcie i życzliwość. W imieniu szkolnej społeczności Małgorzata Nowak Dyrektor Zespołu Szkół im. Ziemi Lubelskiej w Niemcach Lista Głównych Sponsorów: • • • • • • • Rada Rodziców Zespołu Szkół w Niemcach Przedsiębiorstwa Produkcji Materiałów Budowlanych NIEMCE S.A. Firma “Pol-Skone” sp. z o.o. Producent Drzwi i Okien Lublin/Niemce Przedsiębiorstwo Chemiczne “Stanchem” sp. j. Lublin/Niemce Bank Spółdzielczy w Niemcach Firma “As-Babuni” sp. z o. o. Niemce Spółdzielnia Rolniczo-Handlowa “Samopomoc Chłopska” w Niemcach 8 1(38)/2009 KLEKS _____________________________________________________________________________________________________ HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI… PAPUŻKI - NIEROZŁĄCZKI Rozumiałyśmy się w pół słowa, miałyśmy swoje hasła, zwroty, zrozumiałe tylko dla nas. Mogłyśmy się wygadać, opowiedzieć o swoich kłopotach, poukładać kłębiące się w nas uczucia. Problemy zwalczałyśmy razem, bo Gosia to najlepsza towarzyszka rozmów, z którą można przegadać całą noc bez zmrużenia oka, wypłakać się, wyżalić. Spotkałam ją na rozpoczęciu roku pierwszej klasy. Ciemne, długie warkoczyki, miła, wesoła buzia. Miała na imię Małgosia. Zwróciłam na nią uwagę, bo była inteligentna, często na lekcjach odpowiadała na pytania nauczycielki i układała świetne zadania tekstowe. Nie siedziałam z nią w jednej ławce, ponieważ każda z nas miała w klasie serdeczną koleżankę z sąsiedztwa. Z Małgosią usiadłam dopiero w klasie czwartej i od razu okazało się, że „nadajemy na tych samych falach”. Razem spędzałyśmy przerwy, miałyśmy wspólne sekreciki, kochałyśmy się w tych samych aktorach, lubiły takie same lody… Zwierzałyśmy się sobie z największych strachów i problemów, a wpisywały sobie w pamiętniku „najlepsza przyjaciółka” – Gosia/Bożenka. Nie rywalizowałyśmy ze sobą, a raczej wspierały i wzajemnie dopingowały. Mówiono o nas „papużki nierozłączki”. Nie wiedziałyśmy, że to będzie przyjaźń na całe życie, chociaż miałyśmy taką nadzieję. Poszłyśmy jednak do innych szkół średnich, ale nie straciłyśmy ze sobą kontaktu. Jak się okazało, że złożyłyśmy dokumenty na ten sam kierunek studiów, przygotowywałyśmy się razem do egzaminów wstępnych. Wspólne studia jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyły. Ufałyśmy sobie nawzajem, szanowały własne zdanie, choć rzadko bywało różne. Przyjaźń ta trwa do dziś, ponieważ los tak chciał, że pracujemy również razem. Czujemy się dobrze w swoim towarzystwie, rozumiemy, wspieramy, akceptujemy, możemy na sobie polegać i szczerze sobie życzymy. Przetrwałyśmy próbę czasu. I w biedzie byłyśmy razem, i sukces niczego między nami nie zepsuł. Myślę, że mamy coś wyjątkowego – przyjaźń. Przeżywamy różne chwile, raz mamy większą ochotę na kontakt, raz mniejszą, a innym razem po prostu nie mamy czasu. I tak żyjemy własnym życiem, ale zawsze obok siebie. Takie „papużki – nierozłączki”. Bożena Malinowska 9 KLEKS 1(38)/2009 _____________________________________________________________________________________________________ SZKOLNA OPINIA PUBLICZNA „NIE TEN PRZYJACIEL KTO CIĘ CHWALI, LECZ TEN KTO CI PRAWDĘ MÓWI” Siadłam w ławce z koleżanką, której siostra przyjaźniła się z moją siostrą. Z racji tego wypadało mi się zapoznać z Moniką ;] Od tamtej pory byłyśmy jak papużki nierozłączki. Wszędzie razem. Nawet w wolne dni spotykałyśmy się, żeby porozmawiać. Dziwne, że miałyśmy tyle tematów i nigdy ich nie brakowało. Trwało to do 6 klasy, a w gimnazjum zaczęłam spędzać więcej czasu z inną dziewczyną, ale to nie wyklucza faktu, że Monika nadal zostanie moją przyjaciółką. Może do końca życia?” (klasa IIB) „Jak miałem 2 lata to dzieliłem się zabawkami z takim jednym Bartkiem. Ta „przyjaźń” polegała na handlu i wymianie.” (klasa IIB) „Moja pierwsza przyjaźń hmmm... Miałam dwie. Pierwsza była jak miałam roczek. Kumplowałam się, a potem przyjaźniłam z moją sąsiadką. Latem było nawet trochę zabawnie. Gdy chodziłam do niej, bawiłyśmy się w piasku, a raczej w błotku... A gdy ona przychodziła do mnie, bawiłyśmy się lalkami Barbie itp. Moja druga przyjaźń zaczęła się w przedszkolu. Byłyśmy jak papużki nierozłączki. Gdy jadłyśmy obiad, zawsze próbowałyśmy usiąść obok siebie. Gdy bawiłam się Każdy z nas na pewno zadawał sobie kiedyś takie pytania: „Czy mam kogoś, komu mógłbym zaufać, powierzyć swoje sekrety? Kogoś, kto przyjdzie mi z pomocą, gdy będę w potrzebie?” Odpowiedź była pewnie pozytywna, ale czy zawsze? Chciałyśmy to sprawdzić i dlatego przeprowadziłyśmy w kilku klasach naszej szkoły (tj. 5a, 5b, IIA, IIB, IIIB oraz wśród pojedynczych osób z innych klas) ankietę dotyczącą przyjaźni. Zadałyśmy 6 pytań mówiących o tym, czym jest przyjaźń, co jest w niej najważniejsze i poprosiłyśmy o opowiedzenie swoich doświadczeń. A oto wyniki naszego sondażu. Przytoczymy też niektóre, najciekawsze naszym zdaniem wypowiedzi. Zachowałyśmy ich oryginalną pisownię i stylistykę, wszak często tu właśnie zawarty jest cały uroku czucia… Na siedemdziesiąt osiem osób ankietowanych, siedemdziesiąt jeden (czyli 90%) potwierdziło, że ma prawdziwego przyjaciela bądź przyjaciółkę, natomiast siedem odpowiedziało negatywnie. W pytaniu drugim poprosiłyśmy o podanie kilku podstawowych cech, które powinna posiadać bratnia dusza. Najczęściej padały cechy takie jak: - pomocny (32 głosy), - szczery (28), - godny zaufania (24), - uczciwy (17), - miły (17), - wyrozumiały (15), - potrafi doradzić (11). Wymieniano także: - troskliwy (7), - wierny (7), - dobry (6), - uprzejmy (4) - tolerancyjny (3) - wrażliwy (2) Następne pytanie, jakie zadałyśmy, brzmiało: „Jak wyglądała Twoja pierwsza przyjaźń?” Okazało się, że większość przyjaźni naszych ankietowanych, zaczęła się już w zerówce bądź w 1 klasie szkoły podstawowej. Niewiele osób odpowiedziało, że ich przyjaźń miała początek dopiero w gimnazjum. Oto kilka wybranych wypowiedzi. „Moja pierwsza przyjaźń? To chyba było w przedszkolu. Zawsze byłam chłopczycą, a najbardziej w młodszych latach. Przyjaźniłam się wtedy z rówieśnikami z ulicy, oczywiście z chłopcami. Wieczorami grywałam z nimi w piłkę, w przedszkolu bawiłam samochodami, zawsze traktowałam ich jak braci. Wiem, że jednak prawdziwa przyjaźń spotkała mnie dopiero w pierwszej klasie gimnazjum. Wtedy okazało się, że mamy wiele wspólnego z koleżanką z wcześniejszych klas. Chyba to ona była moją pierwszą przyjaciółką.” (Katarzyna Kosowska kl. IIIB) „Moja pierwsza przyjaźń zaczęła się od pierwszej klasy podstawówki, a właściwie w pierwszy dzień jej nauki. traktorkiem, Magda zawsze mnie pchała, a następnie – ja ją. Kiedy bawiłyśmy się w domek, to ja byłam dzidziusiem, który pomagał mamie. Było bardzo fajnie.” (Paula Kotyra, kl. 5a) „Moja pierwsza przyjaźń zaczęła się w pierwszej klasie podstawówki. Każdy był nieśmiały, szukał dla siebie bratniej duszy, żeby siedzieć z kimś w ławce. My z Anią od razu się „wyhaczyłyśmy”. Ją zainspirował mój warkocz, a mnie jej dołeczki, kiedy się uśmiechała. Nie pamiętam już, jak to dokładnie się stało, ale już w pierwszym tygodniu szkoły się „pokochałyśmy” i wszędzie chodziłyśmy razem. Pani ciągle nas pouczała, że to nie jest czas na rozmowy i wzajemne zaplatanie sobie warkoczyków. Spotkałyśmy się przypadkiem poza szkołą w sklepie i okazało się, że mieszkamy całkiem blisko siebie. Odwiedzałyśmy się często. Pomyśleć, że zaczęło się od warkoczyków, dziecięcych zabaw lalkami itp. ” 10 1(38)/2009 KLEKS _____________________________________________________________________________________________________ Koleżanka z kl. IIB stwierdziła: „Moim zdaniem, jak najbardziej istnieje. Chociaż zależy to też od poszczególnych osób. Jeśli o mnie chodzi, to bardziej zależy od zaufania niż od płci. Uważam, że sama posiadam takiego „kolegę”, bo za mało się znamy, żeby powiedzieć przyjaciela.” Podobne zdanie mają też chłopcy np. „Moim zdaniem, istnieje przyjaźń damsko-męska. Gdy np. dwie osoby o przeciwnej płci się bardzo lubią, to nie znaczy czują do siebie coś więcej.” (Michał Hunek kl. IIB) Reasumując, można dojść do wniosku, że większość naszej szkolnej młodzieży doświadczyła przynajmniej raz prawdziwej przyjaźni i jest ona bardzo ważną częścią ich życia. Kolejne z zadanych pytań brzmiało: „Jak sądzisz, czy pierwsza przyjaźń, np. z przedszkola, może przetrwać?” Sześćdziesiąt pięć osób ankietowanych odpowiedziało, że może się to zdarzyć, zaś zaledwie trzynaście osób uważa inaczej. Uczennica klasy piątej napisała „Ja ogólnie jestem w takiej sytuacji i uważam, że ta przyjaźń może przetrwać. Wciąż jesteśmy przyjaciółkami chociaż znamy się od bardzo dawna.” Inna dodała: „Według mnie, każda przyjaźń może przetrwać. Chociaż są konflikty, można się pogodzić. Niektóre przyjaźnie trwają do końca życia.” W przedostatnim pytaniu zapytałyśmy, na czym polega przyjaźń. Wg naszych respondentów, przyjaźń jest przede wszystkim oparta na zaufaniu, szczerości, wzajemnej pomocy w trudnych chwilach, spędzaniu ze sobą wolnego czasu, rozwijaniu swoich zainteresowań, wspólnych rozmowach. Koleżanka z IIA napisała tak o swojej przyjaźni: „Moja przyjaźń na dzień dzisiejszy jak dla mnie jest wspinała ;) Polega głównie na rozmowach i wsparciu. Taki wiek – błahostki wydają się całym światem i każdy problem warty jest dłuższego przedyskutowania ;) Osoby trzecie twierdzą, że nie powinnyśmy się razem spotykać ;) Uwielbiam swoją przyjaźń. To, że wiem, że mam bliskich, którzy mnie nie zostawią, którzy patrzą na świat inaczej niż ja i potrafią ściągnąć mnie na ziemię, pokazać inne, lepsze wyjście z sytuacji. Z którymi mogę zaśmiewać się do łez. To wspaniałe mieć kogoś, do kogo możesz zwrócić się, gdy masz jakiś problem.” „Moja przyjaźń polega na zaufaniu. Ja mogę ufać tej osobie i ona mi. Zawsze mogę się jej zwierzyć, poradzić. Nigdy się ode mnie nie odwróciła. Ja też zawsze pomagam jej, bardzo lubię z nią rozmawiać. Chociaż na co dzień jest „inna”, głęboko w sercu ta osoba jest najlepszą jaką znam.”(klasa IIB) „Moja przyjaźń polega na tym, że pomagamy sobie. Gdy mój kolega z klasy podstawił mi nogę, przyszła i pomogła mi. Wytłumaczyła zadania. W każdą sobotę przychodzimy do siebie bawić się. Mamy nawet swój ulubiony film. Często razem chodzimy do kina. Bardzo się lubimy, lecz mam przeczucie, że ktoś chce zniszczyć naszą przyjaźń.” (Weronika Małek, kl. 5b) „Moja przyjaciółka i ja przyjaźnimy się już dobre 6 lat. Mimo wielu nieporozumień zawsze umiemy się pogodzić. Właśnie na tym polega przyjaźń – na zrozumieniu i wybaczaniu.” (uczennica gimnazjum) Ostatnie pytanie, jakie postawiłyśmy, dotyczyło przyjaźni damsko-męskiej. Ku naszemu zaskoczeniu, wasze opinie były podzielone. 42 osoby uważały, że taka przyjaźń może istnieć, zaś 36, że jest niemożliwa. Bardzo spodobała nam się wypowiedź Katarzyny Kosowskiej, która brzmi: „Przyjaźń damsko – męska? Cóż. Ja uważam, że istnieje, lecz jest zupełnie inna niż przyjaźń z osobą tej samej płci. Osobiście mam w tych sprawach pewne doświadczenie, tzn. w przyjaźni damsko - męskiej tkwię teraz. Jest to dość zwariowane, ale miłe. Chłopak zupełnie inaczej rozumie dziewczynę, dzięki czemu mogę mieć różne strony pewnych wydarzeń i różne rozwiązania problemów, o których ani ja, ani moja najlepsza przyjaciółka nawet by nie wiedziała. Taka przyjaźń pozwala na spojrzenie na świat inna perspektywą, lecz trzeba uważać, bo bardzo szybko owa przyjaźń może zamienić się w zauroczenie i cos więcej.” Refleksjami na temat własnych przyjaźni podzielili się z nami również niektórzy państwo nauczyciele, tj. P. Małgorzata Nowak, P. Marta Stefaniak i P. Mirosław Choina. Jednogłośnie stwierdzili, że przyjaźni doświadczyli. A oto fragment wypowiedzi Pana Choiny: „Uważam, że człowiek, który twierdzi, iż nie ma przyjaciół, jest bardzo biedny, bo albo nigdy tak naprawdę nikomu nie chciał (nie potrafił) zaufać, albo nie zasłużył na prawdziwą przyjaźń. Jedno i drugie jest bardzo smutne i godne współczucia. Mam kilku przyjaciół jeszcze ze szkolnych lat, kilku ze studiów, moim wielkim przyjacielem/przyjaciółką jest moja żona, ale ostatnio doszedłem do wniosku, że największymi i najwierniejszymi przyjaciółmi byli zawsze moi rodzice, a szczególnie moja mama, której mogłem powiedzieć dosłownie wszystko i nigdy nie zostałem zignorowany, czy wyśmiany. Niestety, mama już nie żyje, a mnie bardzo brak jej obecności i głupio mi, że dopiero po jej odejściu zauważyłem, jak bardzo była dla mnie ważna. Ale podobno tak to już jest…” Zaś Pani Dyrektor stwierdziła: „Przyjaciółka/przyjaciel od serca? Czyli bliski, serdeczny? Nie – nie mam przyjaciółki/przyjaciela od serca. Słowo przyjaciel – w liczbie pojedynczej ma wymiar wyjątkowy, idealny, ponadczasowy. Mam wielu przyjaciół, wielu bliskich mi ludzi, znam wiele osób, na które mogę liczyć. Jestem indywidualistą, trochę samotnikiem. Może dlatego trudno mi otworzyć się przed kimś do końca, całkowicie, bez obaw? Chociaż… niech pomyślę… Przyjaciółka od serca? Czasem patrzy na mnie z lustra…” Na koniec Pani Marta Stefaniak: „Dziś mam kilku sprawdzonych przyjaciół. Nie ze wszystkimi mogę się często widywać, ale na wszystkich zawsze mogę liczyć. Ufam im, a oni mogą ufać mnie. Czasem wzajemne krytyczne spojrzenie na problemy pomaga spojrzeć z dystansu na siebie. Nie zawsze możemy sobie pomóc, ale jesteśmy przy sobie, wspieramy się. Tak samo w chwilach trudnych, jak i radosnych. Czasem się spieramy, ale szanujemy swoje zdanie, niczego sobie nie narzucamy. „Przyjaciel, to prezent, jaki robimy sami sobie” – nie pamiętam, czyje to słowa, ale zgadzam się z nimi.” Dziękujemy wszystkim, którzy podzielili się z nami swoją przyjaźnią. Czytelnikom Kleksa życzymy, aby w ich życiu nigdy nie zabrakło tego uczucia. Wszak „Patrzeć należy sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.” Aleksandra Czyżyk, Patrycja Borzęcka, kl. IIB Współpraca: Monika Boguta 11 KLEKS 1(38)/2009 _____________________________________________________________________________________________________ SYLWETKI CAŁKIEM NOWE ŻYCIE HISTORIA NASTOLETNICH UCHODŹCÓW Z CZECZENII Aleksandra Piekarczyk, Julita Siejko, kl. IIB przeszkodami w nawiązaniu dobrego kontaktu? I wiele więcej dręczących myśli, które przychodzą nam do głowy, ale nie mamy jeszcze śmiałości o to zapytać. Jednak oni swoim zachowaniem szybko odpowiedzieli na nasze pytania… Odsłona druga: Wojna Eset i Kazbek to rodzeństwo. Starszy brat Szamil z zawodu jest kierowcą i wraz z żoną również przyjechał do Polski. Mama Fatima, jak każda dobra gospodyni, już sprawdziła naszą polską kuchnię i mówi o niej tak: „Podoba mi się ta polska kuchnia”. Tata Uvays w Czeczenii miał stałą pracę jako murarz. Jednak tutaj do tej pory nie może znaleźć dla siebie stałego zajęcia. Rodzina Achmetchanovów znalazła się w Polsce z powodu niezbyt sprzyjających okoliczności: „Główną przyczyną naszego przybycia do Polski była ucieczka od wojny, trwającej już któryś rok”. Mimo to są zadowoleni z pobytu w naszej małej miejscowości – Niemce. Odsłona trzecia: Dom Polska jest krajem otwartym na innych, na różnorodność kultur i poglądów. Nie tylko rodzina Achmetchanovów przybyła do naszego kraju. Wraz z nimi Ośrodek dla Uchodźców w Leonowie zamieszkują inni emigranci z Czeczenii. Tu jest ich kilkuset, a w całej Polsce są ich tysiące. Jednak to miejsce nie okazało się być odpowiednim dla rodziny Eset i Kazbeka. Wyprowadzili się oni do mieszkania wynajętego niedaleko ośrodka w hotelu robotniczym. Jest ono niewielkie – jeden pokój na 4 osoby, zaś kuchnia i łazienka wspólna z innymi lokatorami – ale samodzielne. Jak twierdzi pani Achmetchanova: „Przyczyną, dla której zmieniliśmy miejsce zamieszkania był straszny hałas w ośrodku, którego nie mogliśmy już więcej znosić, tym bardziej, iż mąż ma chore serce, więc wszystko to miało negatywny wpływ na jego zdrowie.” Po rozmowie z rodzeństwem doszłyśmy do wniosku, że odizolowanie się od innych (czasem nawet wulgarnych i nadużywających alkoholu) Czeczeńców wyszło im na dobre. Stali się oni spokojniejsi, mają lepsze warunki do nauki, co zaowocowało lepszymi ocenami i większym zaangażowaniem w życie klasy i szkoły. Odsłona czwarta: Szkoła Gdy zapytałyśmy ich o to, co robią po szkole, padły dwie różne odpowiedzi. Kazbek, jak to chłopak – interesuje się piłką nożną, dlatego większość czasu spędza z kolegami na boisku. Wolne chwile zajmuje mu również komputer – gra, rozmawia przez GG, szuka wiadomości o Polsce, uczy się naszego języka, „Do tej ojczyzny, w której jest wojna, ale i gdzie czeka rodzina? Z może zostać tutaj… Jest nam tak dobrze, tylko tak bardzo tęsknimy…” Emigranci z Czeczenii pojawili się niespodziewanie dla niemal wszystkich w naszej miejscowości i w naszej szkole w 2006 roku. Budzili zdziwienie, zainteresowanie, strach… Nikt nie wiedział, czego się spodziewać. Odsłona pierwsza: Spotkanie Eset, Kazbek i Dżayran dołączyli do naszej klasy – I gimnazjum – dopiero w lutym 2008 roku. I w końcu mamy okazję lepiej poznać tych, o których tak dużo się mówi… Wraz z rodzicami wchodzą do naszej klasy. Na ich twarzach maluje się przestrach, niepokój, lęk… Chyba nie tylko oni czują się nieswojo. Każdy zadaje sobie wiele pytań: Jak to będzie? Czy coś się zmieni w naszej klasie? Jak „nowi” sobie dadzą radę z językiem? Jak się odnajdą w nowym otoczeniu wśród Polaków? Czy się dogadamy? Czy różnice naszych kultur i naszego wychowania nie będą zbyt dużymi 12 1(38)/2009 KLEKS _____________________________________________________________________________________________________ Ale Eset i Kazbek marzą też o czymś zupełnie innym: o założeniu normalnej rodziny w Polsce, choć nie z katolikami, bo na to nie pozwala ich religia, o dużym i przede wszystkim własnym domu oraz super aucie z szyberdachem. Kiedy opowiadali nam o tym, oczy mieli zupełnie inne niż w momencie wypowiadania się na temat dramatycznej sytuacji w ich kraju. ******* poznaje świat komputerów, gdyż jego pasje wiążą się z informatyką – marzy, aby zostać programistą. Eset natomiast najbardziej lubi biologię i w przyszłości chciałaby być lekarzem. Ich ambicje są na wysokim poziomie i może dlatego tak bardzo starają się być jak najlepsi. Niekiedy nawet jesteśmy świadkami sytuacji, w których rodzeństwo zgłasza się i jest aktywne na lekcjach takich jak biologia czy chemia, co dla wielu polskich uczniów jest niewyobrażalnie trudne. Jednak sami przyznają, że gdyby nie nauczyciele, którzy pracują z nimi poza lekcjami, i pani Natalia – opiekunka obcokrajowców uczęszczających do naszej szkoły – ich umiejętności nie pogłębiały się w tak szybkim tempie i nasz artykuł po prostu by nie powstał ☺ Jedną z największych różnic między naszymi krajami są kary stosowane w czeczeńskiej szkole dla niegrzecznych uczniów. Oprócz uwag i złych stopni nauczyciele potrafią również uderzyć książką w głowę i przy tym porządnie nakrzyczeć. Widocznie w tamtym kraju nie ma tak ograniczonych praw co do kar cielesnych wobec uczniów jak u nas. Kazbek przyznał, że raz zdarzyło mu się dostać, ale ten jeden raz wystarczył, aby nauczył się pokory. Odsłona piąta: Rówieśnicy Eset i Kazbek są naprawdę dobrymi i kulturalnymi ludźmi - tak postrzegają ich nie tylko Polacy, ale również rówieśnicy z czeczeńskiej szkoły. Kazbek zawsze pamięta, że dziewczyny trzeba przepuścić w drzwiach i z klasy zawsze wychodzi ostatni… Codziennie w szkole, kiedy tylko nas zobaczy, pierwszy krzyczy „Cześć” i zaczyna rozmowę. Teraz, po prawie rocznym pobycie w Polsce, bardzo dobrze radzą sobie z językiem i z każdym dniem jest coraz lepiej. Niedługo nie będziemy widzieć różnicy w ich pochodzeniu, tym bardziej, że urodę mają bardziej europejską niż kaukazką. Odsłona szósta: Marzenia Jak sami przyznają, bardzo podoba im się Polska i stosunek Polaków do nich, lecz jeśli nie byłoby wojny w ich kraju, chętnie by wrócili tam, skąd pochodzą. Szczerze mówiąc nie dziwimy się temu, bo pewnie gdybyśmy były na ich miejscu, myślałybyśmy tak samo. Choć mogą rozwijać się i kształcić w polskich uczelniach, mają pewne obawy co do przyjęcia ich do szkół. Boją się, że narodowość zaważy na ich losie i wykształceniu w dalszych latach życia. Nikt nie wie przecież, kiedy wojna się skończy i czy normalnie będą mogli wrócić do swoich rodzin, które nie zdecydowały się emigrować do Polski. Tęsknota i ból za bliskimi są ogromne i nie wiedzą, jak sobie z tym poradzić. Z jednej strony tutaj im niczego nie brakuje, nie muszą obawiać się o własne życie, jednak … Ich największym marzeniem jest powrót do ojczyzny, koniec nieustannej walki o wolność, chęć zobaczenia się z bliskimi… Na razie to niewykonalne. Zrobiło nam się bardzo miło, kiedy słuchałyśmy o planach związanych z Polską, pochwał i podziwu dla otwartości wszystkich obywateli. Szczerze powiedziawszy, kiedy w szkole poszła wieść o przyjeździe „Czeczenów”, nie widać było entuzjazmu na twarzach polskich uczniów. Większość na początku nie odróżniła Rosjan od Czeczeńców, a to okazało się być największą obrazą dla naszych nowych kolegów. Dopiero później zostaliśmy uświadomieni, iż to właśnie Rosjanie chcą odebrać Czeczenom prawo do własnego państwa, chcą zabrać im to, co mają „swojego”. Musieliby wyrzec się własnego języka, obyczajów, po prostu mieliby się stać zupełnie innymi ludźmi. A przecież Polacy w swojej historii też tego doświadczyli. Najwyraźniej Eset i Kazbek zdają sobie z tego sprawę i próbują odwdzięczyć się za wysiłek i całą pomoc włożoną w to, aby emigranci mieli szansę na dalsze życie bez codziennego zmagania się z przeciwnościami losu, jakie mogłyby spotkać ich w Czeczenii, gdyby zdecydowali się zostać i uczestniczyć w wojnie… Trzeba również pochwalić rodzeństwo czeczeńskie za to, że choć wyznają inną religię, to chcą poznawać życie papieża Polaka i sięgać do historii Polski. Życie naszych czeczeńskich przyjaciół było niegdyś pełne trudów, niepokojów związanych z wojną w ich ojczyźnie. Mamy nadzieję, że mimo tęsknoty za bliskimi, jest im w Niemcach dobrze, że czują się bezpieczni i lubiani. Oby jak najdłużej pozostali z nami, bo dzięki Nim wiele się nauczyliśmy i nadal chcemy poznawać ich kulturę, religię i obyczaje. 13 KLEKS 1(38)/2009 _____________________________________________________________________________________________________ XVII PRZEGLĄD TEATRALNY NIEMCE 2009 30.03.2009r. Nazwa zespołu klasa Tytuł Autor scenariusza Reżyseria Ufoludki z klasą -5a „Przygoda z kluczem” Izabella Gawarecka Adamczyk Barbara Józefacka Świetlica dla uczniów z Czeczenii „O Chumidzie i jego pięknej żonie Ajszat” Natalia Winiarska Natalia Winiarska 4c „Królewna Śnieżka” nieznany Małgorzata Kot Włóczykije -4a „Podróż po Europie” Justyna Kuzioła Justyna Kuzioła Parodia – 5b „Niezwykła rozprawa” K. Grygiel, J. Kasperek, M. Bijak, W. Małek Karolina Grygiel i spółka Świetlica „Jesień w sadzie” M. Hulisz, A. Kowalska, B. Świerska D. Porzak, K. Markiewicz, J. Bogusz Hardcore -IIA „Bajka o dziewczynce…” Władysław Sikora Małgorzata Pydyś 31.03.2009r. Nazwa zespołu klasa Tytuł Autor scenariusza Reżyseria Wesołe dzieciaki – 1a „Przygoda zajączka” Małgorzata Piekarczyk Małgorzata Piekarczyk Trzpioty -3a „Trzy pióra” Izabela Degórska Iwona Choina Wesoła gromadka -1b „Baśniowy pociąg” wg bajki M. Danowskiej Małgorzata Dynerowicz 2a „Calineczka” Zofia Wójcik Elżbieta Bartosik Śnieżynki – 3b „Bajeczka o małpce” Zofia Wójcik Emilia Białek Malinki – 1c „Grzyby” Bożena Malinowska Bożena Malinowska Smyk -3c „Znalazłem kwiaty, znajdzie się królewna” Irena Hlubek Barbara Roziewicz Jury XVII Przeglądu Teatralnego Niemce 2009 w składzie: 1. Ewa Korzeniowska 2. Anna Wójcik 3. Renata Staszek po obejrzeniu 14 przedstawień w wykonaniu13 grup teatralnych ze szkoły podstawowej i 1 z gimnazjum postanowiło przyznać następujące nagrody: Złote Maski: • „Przygoda zajączka” – Wesołe Dzieciaki, kl. 1a (zdjęcie obok) • „Grzyby”- Malinki, kl. 1c Srebra Maska: • „Trzy pióra”- Trzpioty, kl. 3a 14 1(38)/2009 KLEKS _____________________________________________________________________________________________________ Brązowe Maski: • „ O Chumidzie i jego pięknej żonie Ajszat”- uczniowie z Czeczenii • „Podróż po Europie”- Włóczykije, kl. 4a Wyróżnienia: • „Baśniowy pociąg”- Wesoła Gromadka, kl. 1b • „Calineczka”- kl. 2a • „Bajeczka o małpce”- Śnieżynki, kl. 3b • „Znalazłem kwiaty - znajdzie się królewna”- Smyk, kl. 3c Wszystkie wymienione wyżej grupy wzięły udziału w Koncercie Laureatów w dniu 18 kwietnia 2009r. Refleksje jury po XVII Przeglądzie Teatralnym Niemce 2009: • doceniamy olbrzymi wysiłek wszystkich osób zaangażowanych w przygotowanie poszczególnych spektakli; • mamy świadomość, że zabawa w teatr z młodszymi dziećmi stwarza więcej możliwości, daje też więcej satysfakcji, co przekłada się na wyniki konkursu. Jednocześnie wiemy, że nauczyciele nauczania zintegrowanego są bardziej predysponowani do działań teatralnych, ze względu na ich przygotowanie muzyczne i plastyczne. Widać tu również większe zaangażowanie rodziców; • zachęcamy wszystkich nauczycieli - przyszłych reżyserów - do wzajemnego wspierania się i oglądania spektakli jeszcze na etapie prób i przygotowań. Miałoby to służyć wymianie myśli i doświadczeń, podpowiadaniu rozwiązań scenicznych; • mamy nadzieję, że sugestie i uwagi przekazane podczas spotkania z reżyserami przyczynią się do konstruktywnych zmian; • uważamy, że całemu zespołowi pedagogicznemu szkoły powinno zależeć na kontynuacji przeglądu teatralnego. Naszym obowiązkiem jest dbałość o jakość i właściwy poziom prezentowanych przedstawień. Wszak siedemnaście lat istnienia ruchu teatralnego w naszej szkole to wizytówka placówki i promocja szkoły. 15 KLEKS 1(38)/2009 _____________________________________________________________________________________________________ DLA CHCĄCEGO NIC TRUDNEGO czyli o tym, jak w łatwy i przyjemny sposób zrozumieć matematykę od ich predyspozycji do powyższego przedmiotu. I z tym z pewnością się zgadzam, ale czy nawet przy wystarczającej ilości czasu istnieją sposoby, aby wszyscy zrozumieli bez większych trudności to, na czym opiera się matematyka? Na to pytanie zaskakująco szybko dostaliśmy odpowiedź. Pan Krzysztof podsumował tok myślenia wielkich naukowców jako ,,ludzkie lenistwo”. Swój sposób chciał wyjaśnić nam na najprostszym przykładzie – jak łatwo zapamiętać, że w zapisie: "3x" między "trójką" a "x" jest mnożenie! Uświadomił nam, że ze wspomnianego wcześniej ludzkiego lenistwa wynika to, iż wolimy zapisać zamiast "3 * x" po prostu "3x", czyli bez zbędnego znaku pomiędzy nimi, aby nie tracić czasu. A o tym właśnie znaku uczniowie często zapominają. W tak można by pomyśleć oczywisty sposób, wyjaśniono nam reguły matematyki. Monika Styczniewska, kl. IIB „(...) dla humanistów, dyslektyków i... innych przypadków beznadziejnych” O czym może być mowa w książce o takim tytule? Oczywiście o matematyce, czyli o szkolnym przedmiocie sprawiającym uczniom zazwyczaj spore problemy i wydającym się im nie do pokonania. Jednak na spotkaniu organizowanym przez naszą szkołę w dniu 26 lutego 2009 roku o godzinie 15.00 mogliśmy się przekonać, że można stworzyć książkę do matematyki, którą polubią i zrozumieją wszyscy. A właściwie, prawie wszyscy. Autorem powyższej publikacji, z którym mieliśmy przyjemność spotkać się i zaobserwować „doświadczenie” przeprowadzane na uczniach nie zawsze radzących sobie z tym przedmiotem, był pan Krzysztof Cywiński. Chcąc przybliżyć nam tok nauczania, jaki proponuje pan Cywiński, poproszono 4 uczniów z naszej szkoły, aby wzięli udział w skróconej lekcji poprowadzonej przez samego autora książki. Warto tu podkreślić, że do udziału w eksperymencie na ochotnika zgłosiła się również pani wicedyrektor Marta Stefaniak. W dalszej części spotkania przeprowadzone były również zajęcia z tego, jak przekształcać wzory oraz jak rozwiązywać równania. Nasi uczniowie oraz pani Marta nabierali na naszych oczach coraz więcej pewności i trafności w rozwiązywaniu poleceń. Jednak czy sposób pana Krzysztofa Cywińskiego spodobał się wszystkim? O wypowiedź na temat spotkania i niecodziennej lekcji poprosiliśmy obecne na spotkaniu uczennice. „Według mnie zajęcia prowadzone przez pana Cywińskiego były niezbyt interesujące. Skupił się on na tłumaczeniu przekształcania wzorów, w dodatku prostych. Zajęło mu to ok. 2 godzin, gdzie w klasie po wytłumaczeniu pani nauczycielki, większość osób pojmuje to w 5 min. Kiedy jednak doszło do liczenia, autor podręcznika „Matematyka dla humanistów, dyslektyków i innych przypadków beznadziejnych” skupił się na dokładnym przeanalizowaniu czytania poszczególnych wzorów. Sposób, jaki prezentował, był dość szczegółowy i skomplikowany. Jak dla mnie trochę trudniejszy niż ten, którego się uczyłam rok temu. Oprócz tego pan prowadzący wychodził z założenia, że jeśli bardzo dobrze opanujemy nazewnictwo symboli matematycznych, lepiej będzie nam się zabrać za rozwiązywanie równań, a na ćwiczenie tego przeznaczyłby ok. 7 lekcji. W takim tempie nie zdążylibyśmy z zaplanowanym programem nauczania przez jeden rok. Jak dla mnie takie lekcje byłyby nudne, „klepać” w kółko to samo przez całe 7h lekcyjnych po 45 min. Ale może dlatego, że tego, co zaprezentował pan Cywiński, uczyłam się już wcześniej i to rozumiałam. Może dla osób, które dopiero będą zaczynać te tematy, będzie to dobry wstęp do opanowania metody przekształcania wzorów matematycznych…” Julita Siejko, kl. IIB Na początku spotkania p. Dyrektor Małgorzata Nowak powitała wszystkich obecnych (m.in. nauczycieli różnych przedmiotów, zwłaszcza matematyki z naszej szkoły i gminy oraz przedstawicieli gazet lokalnych i ogólnopolskich, np. Gazety Wyborczej), po czym oddała głos panu Krzysztofowi. Ja i jak sądzę spora część obecnych osób, była bardzo ciekawa przebiegu zdarzeń. Spotkanie rozpoczęło się. Pan Krzysztof dla zmniejszenia stresu przywitał się osobiście z uczniami (Donatą, Olą, Pawłem i Adrianem) oraz panią Martą. Opowiedział przez krótką chwilę, na czym polega jego sposób pracy, tok nauczania, a w tym czasie wszyscy obecni otrzymali książkę o której mowa. Niestety, tylko na czas spotkania. ,,Spotkanie z panem Krzysztofem Cywińskim wzbudziło we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony podobała mi się forma prowadzenia 'zajęć', ale z drugiej oczekiwałam chyba czegoś innego. Z opowiadań wydawało mi się, że p. Cywiński przedstawi jakąś przełomową i niezwykle skuteczną metodę. Muszę przyznać, że trochę rozczarowało mnie to spotkanie, co nie wyklucza jednak, że jestem pełna podziwu dla p. Krzysztofa. Człowiek ten ma niezwykłą cierpliwość do uczniów. Wszystko potrafi kilka razy wytłumaczyć i przećwiczyć. Mimo, iż miałam nieco inny Podczas jego wypowiedzi można było zauważyć, że autorowi zależy na tym, aby przede wszystkim dać szansę zrozumienia matematyki wszystkim uczniom, niezależnie 16 1(38)/2009 KLEKS _____________________________________________________________________________________________________ Tak brzmi odpowiedź pani Marty, jednak na spotkaniu ważnymi gośćmi byli również nauczyciele matematyki. W końcu oni też zadają sobie pytanie, jak wytłumaczyć uczniom większość obowiązującego materiału. Nie wszystkie metody są skuteczne, nie każdy sposób nauczania trafi do każdego ucznia. Czy mimo to, dzięki spotkaniu z panem Krzysztofem, nauczyciele również dowiedzieli się tego, jak uczyć innych? I czy metody autora książki przypadły im do gustu? Na te i inne pytania odpowiedzi udzieliła p. Elżbieta Kotelba, nauczycielka matematyki w naszym gimnazjum. obraz spotkania z panem Krzysztofem Cywińskim, było ono dla mnie interesujące.” Monika Boguta, kl. IIB Jak podkreśliłam na początku, w "eksperymencie" skierowanym do uczniów, wzięła też udział pani wicedyrektor naszej szkoły Marta Stefaniak. Strach, ciekawość, brak wiary w swoje umiejętności matematyczne? Co skłoniło panią Martę do tego kroku i co wyniosła z zajęć? Dowiedzmy się… ,,Zaczęło się od artykułu w Polityce, o autorze podręcznika do matematyki: …”dla dyslektyków, humanistów i innych przypadków beznadziejnych”. Dla mnie – pomyślałam od razu. Wkrótce okazało się, że autor przyjedzie na spotkanie do naszej szkoły. Mało tego, może pokazać, na czym polega metoda, która pozwala pokonać lęk przed matematyką. ,,Spotkanie z panem Cywińskim było dla mnie ciekawym doświadczeniem. Jego książka i opisana w niej metoda rozwiązywania równań stała się pretekstem do przemyśleń i dyskusji na temat nauczania matematyki w naszym kraju. Poglądy naszego gościa są w wielu aspektach zbieżne z moimi odczuciami. Pan Krzysztof słusznie zauważa, że na lekcji wychowania fizycznego nie każe się robić salta komuś, kto nie jest do tego przygotowany, podczas gdy na matematyce ktoś, kto nie opanował jeszcze podstawowych umiejętności staje przed koniecznością rozwiązywania skomplikowanych zadań o wysokim poziomie abstrakcji, ot takich matematycznych akrobacji. Najbardziej uwidacznia się to w gimnazjum, gdzie kończą się rachunki, a zaczyna ,,matematyka". Być może dlatego co roku tak wiele jest ocen niedostatecznych i poprawek z tego przedmiotu. Często rodzice lub sami uczniowie postrzegają egzamin poprawkowy jako porażkę. Ja widzę w tym szansę, czasem ostatnią, na wyrównanie braków. W liceum jest na to o wiele za późno, zwłaszcza w obliczu obowiązkowej matury z matematyki. Uczenie się tego przedmiotu ma wiele wspólnego z opanowaniem języka obcego. Dlatego ważna jest systematyczna praca, ciągłość umiejętności i wiedzy, stałe ćwiczenia i rozumienie przyswojonych treści. W związku z tym nie pojmuję, dlaczego możliwe jest nauczanie j. angielskiego z podziałem na grupy, a matematyki juz nie?” Kiedy p. Dyrektor mówiła o propozycji przetestowania na tych… zdolnych inaczej, stwierdziłam, że nadaję się jako „przypadek beznadziejny”. Nie bardzo zdawałam sobie sprawę, na co się deklaruję. Wcale nie tak łatwo usiąść znów w ławce i zgodzić się na lekcję, która zawsze była trudna. Tym bardziej, że za plecami siedziało dość liczne grono nauczycieli, przede wszystkim matematyki, uczniowie, a do tego jeszcze dziennikarze. Ładnie, pomyślałam, zrobię z siebie idiotkę. Ale z drugiej strony mam świadomość, że matematyka to moja „pięta achillesowa”, przed którą nie da się uciec. I wiem, co mówię, nawet wybór studiów, a potem pracy nie uchronił mnie przed matematyką, a dzisiaj… Ciągle muszę coś liczyć. Pan miał zamiar w ciągu godziny pokazać, że MOŻNA nauczyć się matematyki. Hmmm. Zadania, które dla większości były pewnie banalne, zmuszały mnie do intensywnego myślenia. Wcale nie tak łatwo było mi zrozumieć, dlaczego mam drobiazgowo analizować i nazywać kolejne czynności. Myślałam, jaki karabin, czy przeczytam równanie: 2 razy 3 do kwadratu plus 5, czy: suma iloczynu liczby 2 przez kwadrat liczby 3. Jakoś przecież poradziłam sobie w szkole, wzory, definicje, pamiętam do dziś. Właśnie, jakoś! Pamiętam, jak wyuczony na pamięć wiersz. To trochę tak, jakbym dostała młotek, ale nie miała pojęcia, co z nim zrobić. Starałam się i… zazdrościłam uczniom, dla nich okazało się to wszystko łatwiejsze. Wreszcie i do mnie dotarło, po co takie powtarzanie „7 razy”, w końcu to samo robię na historii, jeśli chcę, żeby uczniowie zrozumieli. Jak widać opinie były różne. Jednak, aby obiektywnie ocenić wartość książki, trzeba sięgnąć po nią samemu. Wtedy będziemy mieli pewność. Szybko minął czas zajęć i ich koniec powitałam z ulgą i… lekkim rozczarowaniem. Wcale nie nauczyłam się „raz na zawsze i wszystkiego”. Ale, że uparty ze mnie człowiek i lubię wiedzieć, zabrałam się w domu do lektury „cudownego podręcznika”. Pierwsze trzy lekcje „przerobiłam” szybko i już bez problemów. Zrozumiałam, że to, czego próbowano nas nauczyć, to takie matematyczne abecadło. Jak się nauczę literek, to nauczę się czytać i matematyki też! A potem przeczytałam uwagę po 3. lekcji: jeśli nie wyćwiczysz wszystkich czynności, działań przynajmniej kilka razy, próżny trud, niczego się nie nauczysz. Jednym słowem: bez pracy niczego nie osiągniesz! Nie ma cudownego środka na nauczenie czegokolwiek, nie da się „włożyć łopatą do głowy”. 17 KLEKS 1(38)/2009 _____________________________________________________________________________________________________ RECENZJA ZACHWYT NAD WOLNOŚCIĄ Katarzyna Gromek, kl. IA "Popiełuszko. Wolność jest w nas" to film biograficzny oraz społeczno-obyczajowy. Opowiada o życiu i działalności ks. Jerzego na tle ważnych wydarzeń, mających miejsce w Polsce w latach 80. XX wieku. Oglądałam go w kinie Cinema City 16 marca 2009 roku, natomiast jego premiera odbyła się 27 lutego. Film pokazuje zwykłego człowieka, takiego jak my, który upomniał się o wolność swojego narodu. Widzimy obraz komunistycznej Polski – krajem rządzi kłamstwo, panuje kryzys gospodarczy, na ulicach oraz w fabrykach wybuchają strajki i demonstracje, wszechobecne jest szpiegostwo, nie wiadomo, komu ufać. Jedna osoba brnęła dzielnie przez spiralę zła i nienawiści, ciągnąc za sobą tłum ludzi, aby odzyskać upragnioną wolność – skromny człowiek, który powtarzał, aby „zło dobrem zwyciężać”. Tym człowiekiem był ks. Jerzy Popiełuszko – w filmie Adam Woronowicz. Według mnie, artysta świetnie wczuł się w rolę, ponieważ chwilami zapominałam, że jest to aktor, a nie prawdziwy ks. Jerzy. Grał niezwykle naturalnie, sugestywnie i przekonująco. Należy też wspomnieć o innych postaciach, takich jak: ks. Bogucki – Marek Frąckowiak, hutnik – Zbigniew Zamachowski, Florian – Wojciech Solarz, Piotr – Radosław Pazura, a także wielu innych. Uważam, że na pochwałę zasługuje również reżyser, a zarazem autor scenariusza – Rafał Wieczyński, ponieważ widziałam sceny poważne, przejmujące, wzruszające, ale także pełne humoru i błyskotliwych dialogów. Dobrą robotę wykonali inni twórcy filmu, np. Grzegorz Kędzierski zajmujący się zdjęciami, Andrzej Kowalczyk odpowiedzialny za kostiumy. Na szczególną uwagę zasługuje muzyka, której autorem był Paweł Sydor, gdyż wspaniale zgrała się z obrazem i emocjami oraz pobudzała wyobraźnię. Dzięki tak dobrym twórcom wiele scen na długo zapamiętam, szczególnie zabójstwo Grzegorza, śmierć i pogrzeb ks. Jerzego oraz strajk w Hucie. Ogromne wrażenie wywarła na mnie scena śmierci ks. Jerzego, kiedy zapada przejmująca i bardzo wymowna cisza. Ważną zaletą filmu było połączenie zdjęć filmowych z archiwalnymi, co jeszcze lepiej ukazało mi postać głównego bohatera i uwiarygodniło przekaz. Myślę, że naprawdę warto obejrzeć dzieło Rafała Wieczyńskiego, ponieważ to doskonała lekcja patriotyzmu, zmusza on do zadania sobie różnych pytań, można lepiej przyjrzeć się postaci ks. Jerzego. Poleciłabym go szczególnie osobom młodym, które nie pamiętają tych trudnych czasów, aby zrozumiały, jak ważna jest wolność i co się z nią obecnie dzieje. Jeszcze raz zachęcam do obejrzenia filmu. Myślę, ze każdy Polak powinien go zobaczyć. A oto fragmenty wypowiedzi innych uczniów, którzy także obejrzeli ten film: Doskonale ukazana historia Polski, świetna gra aktorów, realizm wydarzeń oraz rewelacyjnie przedstawiona sytuacja społeczna lat 80. XX w. to zaledwie kilka dobrych stron tej produkcji. Rażące mogą być pojawiające się wulgaryzmy, ale to już nie wina twórców. Taki język słyszymy na ulicy. (…) Podsumowując, cieszę się, że powstał ten film oraz zachęcam wszystkich do jego obejrzenia. Kasia Dziedzic IC Film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jedną spośród wielu ważnych scen był, według mnie, chrzest Floriana (Wojciech Smolarz) – człowieka, którego spotkanie z ks. Jerzym bardzo odmieniło. Innym przejmującym momentem była niesprawiedliwa śmierć Grzegorza Przemyka (Antoni Królikowski), który zginął podobnie jak ks. Popiełuszko, śmiertelnie pobity. Film wywarł duże wrażenie nie tylko na mnie. Ostatnio słyszałam cytaty z filmu w czasie kazania rekolekcyjnego. Myślę, że młodzież powinna obejrzeć to dzieło, aby docenić czasy, w których żyje. Kamila Janicka IC Ten film poruszył we mnie emocje i sądzę, że obejrzenie go było dla mnie dobra lekcją najnowszej historii Polski oraz patriotyzmu. Cieszę się, że mogłam poznać postać wielkiego Polaka, skromnego księdza Jerzego Popiełuszki. Ola Ręba IB Widzowie i krytycy różnie oceniają dzieło R. Wieczyńskiego. Jedni mówią, że jest wspaniałe i autentyczne, a inni, że zbyt drastyczne i nieciekawe. Moim zdaniem, film jest bardzo dobry i polecam obejrzenie go każdemu, kto chce zobaczyć, czym jest patriotyzm, wierność ideałom, godność, poświęcenie. Damian Kozieł IB Moim zdaniem, ten film powinien obejrzeć każdy Polak. Dla młodych ludzi jest on lekcją historii i patriotyzmu. Dla osób starszych jest wspomnieniem dawnych lat. Małgosia Włodarczyk IA Film młodego reżysera R. Wieczyńskiego to doskonała lekcja polskości oraz możliwość poznania postaci ks. Jerzego Popiełuszki. Po jego obejrzeniu stawiamy sobie pytania: Co my robimy dla ojczyzny? Czy patriotyzm jeszcze coś dla nas znaczy? Jak korzystamy z tak ciężko wywalczonej wolności? Justyna Gruda IA Moim zdaniem, jest to bardzo poważny i wymagający przemyśleń film. Każdy, kto jest patriotą lub interesuje się historią Polski, powinien obejrzeć ten obraz. Maciek Górny IA Głównym bohaterem filmu jest młody kapłan - Jerzy Popiełuszko, pokazany jako odważny, ale skromny, serdeczny i bezinteresowny człowiek. Pomaga on innym, wspiera potrzebujących, uczy miłości i gardzi nienawiścią. Miewa też chwile zwątpienia i smutku. Jest wierny Bogu i Ojczyźnie. Kasia Malinowska IA 18 1(38)/2009 KLEKS _____________________________________________________________________________________________________ NA ŚWIECIE NIE BĄDŹ OBOJĘTNY! POMÓŻ! Monika Boguta, kl. IIB Ferie. Przypadkowo w Internecie trafiłam na link strony fundacji UNICEF. Kliknęłam. Zaczęłam czytać o działalności tej organizacji, akcjach, jakie przeprowadzili, o ludziach, którym pomagają. Pomyślałam: dlaczego ja nie mogę pomóc? To pytanie chodziło mi po głowie przez kilka dni. Jeszcze raz odwiedziłam stronę UNICEF i przeczytałam o akcji „Na ratunek dzieciom w Kongo”. „Tak! To jest to!” – pomyślałam. Szybko podjęłam decyzję. Zrobimy taką akcję w naszej szkole! Ferie się skończyły, a ja nadal myślami byłam w Kongo. Wiedziałam, że sama nie dam rady zorganizować akcji charytatywnej. O pomoc poprosiłam moją koleżankę z ławki, też Monikę. Zgodziła się od razu! Chciałyśmy przeprowadzić zbiórkę pieniędzy dla dzieci w Afryce, jednak uznałyśmy, że to za mało. Dzieci i młodzież muszą wiedzieć, na jaki cel przeznaczone będą pieniądze, wrzucane przez nich do puszki. Powoli w naszych głowach snuły się plany… Dwa dni później, z gotowym projektem zapukałyśmy do drzwi pani Dyrektor. Wszystko działo się bardzo szybko, obowiązków było bardzo dużo. O pomoc w przygotowaniu całej akcji poprosiłyśmy p. Mariolę Jabłońską, nauczycielkę wos-u i historii w naszej szkole. 1 kwietnia! Tego właśnie dnia uczniowie z klas nauczania zintegrowanego mieli uczestniczyć w naszych lekcjach. I to wcale nie był prima aprilisowy żart! Z niecierpliwością czekałyśmy na tę datę. Ciągłe przygotowania, zmiany w scenariuszu, nowe pomysły dla urozmaicenia tego spotkania… Ufff, pracy było baaaardzo dużo. 2 tygodnie później… Wtorek, 31 marca. Jutro nasze spotkanie! Stres, czy wszystko wyjdzie, czy nic i nikt nie pokrzyżuje nam planów, co zrobimy jeśli…, co będzie gdyby… Miliony myśli przechodziły nam przez głowę. We wtorek wieczorem wszystko było zapięte na „przedostatni” guzik. Środa, 1 kwietnia. To właśnie dzisiaj powiemy młodszym kolegom, jak żyją ich rówieśnicy w Kongo. Dzieci dowiedzą się czegoś, o czym może nawet nie miały pojęcia. Jednak na 30 min przed rozpoczęciem pierwszej tury spotkań następuje seria problemów technicznych. Za chwilę ma przyjść pierwsza grupa dzieci, a my nie mamy niezbędnego rzutnika! Co robić? Po chwilach nerwów i stresu opanowałyśmy sytuację. 25 minut później grupa podekscytowanych dzieci wchodzi na salę gimnastyczną. Zaczynamy! Pierwszym punktem naszego spotkania było poinformowanie dzieci o kampanii UNICEF. Pytałyśmy, co wiedzą o Afryce. Gdzie leży, jaka jest tam pogoda, jak żyją jej mieszkańcy. Wszyscy bardzo chętnie brali udział w zajęciach. Aby dzieci lepiej mogły wyobrazić sobie życie małych Afrykańczyków, pokazane zostały dwie prezentacje multimedialne. Następnym etapem lekcji była 19 praca w grupach, czyli „Jak ty wyobrażasz sobie Afrykę?”. Każda grupa uczniów dostała kartki. Zadanie polegało na namalowaniu wszystkiego, z czym kojarzy im się Afryka. W efekcie końcowym otrzymałyśmy piękne, kolorowe i bardzo różne rysunki. Na sam koniec spotkania dzieci obejrzały dwa krótkie spoty, w których ich rówieśnicy, a także ambasadorzy dobrej woli (p. Małgorzata Foremniak i p. Artur Żmijewski) tłumaczą, dlaczego warto wziąć udział w akcji. Następnie każdy uczeń mógł podejść do tablicy, na której znajdował się plakat, podzielony na dwie części. Na jednej z nich widniał napis: „Chcę włączyć się do akcji”, a na drugiej: „Nie chcę włączyć się do akcji”. Każdy sam decydował o tym, czy chce pomóc dzieciom w Kongo. Uczniowie przyczepiali do tablicy szablony dłoni wycięte z papieru. Większość z nich chciała włączyć się do akcji, ale były też takie, które nie wyrażały takiej chęci. Możemy uznać, że pierwsze spotkanie zakończyło się sukcesem! Właśnie o to nam chodziło. Podczas 45-minutowej lekcji ok. 80 dzieci dowiedziało się, w jakich warunkach żyją Kongijczycy i jak można im pomóc. Drugie spotkanie miało odbyć się za dwie godziny. Na kolejną lekcję przyszły 3 klasy. Plan był taki sam – przekazać jak najwięcej informacji. Drugie spotkanie także uważamy za bardzo udane. W środę 8 kwietnia, w naszej szkole odbyła się zbiórka pieniędzy przeznaczona na akcję fundacji UNICEF „Na ratunek dzieciom w Kongo”. Zebrałyśmy ponad 160 złotych. Pieniądze zostały wysłane na numer konta fundacji. Mimo, iż przygotowanie akcji kosztowało nas dużo pracy, poświęcenia wolnego czasu i nie mniej nerwów, uważam że naprawdę było warto! Świadomość, że możemy uratować choć jedno życie, daje energię do dalszego działania. Bo nie można być obojętnym. Trzeba pomagać. KLEKS 1(38)/2009 _____________________________________________________________________________________________________ TAJEMNICE TELEWIZJI L Z PIRÓG czyli co może „Paweł od cateringu” Ok. 15 minut przed telewizyjną emisją na scenie pojawiła się Kinga Rusin. Nie zrobiła dobrego wrażenia na ludziach zgromadzonych w studio. Okazało się, że jest zadufaną w sobie, nadętą gwiazdką. Była dość gburowata i wydawała się być ze wszystkiego niezadowolona. Dopiero, gdy zapaliło się czerwone światełko na kamerze, na jej twarz wypływał szeroki, wystudiowany uśmiech. Całe szczęście, że zaraz miał rozpoczynać się live. Minuty oczekiwania „uatrakcyjniła” nam jedna z koleżanek, która w wyniku natłoku wrażeń… omdlała. Szybka pomoc lekarza postawiła ją na nogi. Dzięki temu wydarzeniu, „zemdlona” koleżanka „załapała” się na miejsce siedzące w sektorze dla VIP-ów. Z tej okazji skorzystała również pani Agnieszka, która przecież nie mogła opuścić chorej uczennicy i musiała siedzieć (!!!) obok niej. Monika Boguta kl. IIB Światła, kamery, muzyka, mikrofony, tancerze, szał na scenie i na widowni… To wszystko działo się 19 listopada 2008r. w studiu You Can Dance – Po prostu tańcz. Takich emocji nie pamiętają „najstarsi górale”, ale ja postaram się je opisać czytelnikom „Kleksa”. Najpierw podróż – okazało się, że połowa dziewczyn (łącznie z panią Kasią I. – szałowa cekinowa bluzeczka) spędziła czas na „Nocy wyprzedaży” w Plazie. Niektóre makijaże były rodem z musicalu „Upiór w operze”, ale jakoś nikomu to nie przeszkadzało. Potem - studio w Jankach pod Warszawą. Pierwsze uczucie – rozczarowanie. Wszystko dużo mniejsze niż to, co widać w telewizji. Scena też jakaś taka niewielka. Jednak pierwsze, negatywne wrażenie, zrekompensował „pan w zielonym”, który wskazał nam miejsca pod samą (!!!!) sceną! Niestety, do nagrania pozostały jeszcze dwie godziny… Co tu robić??? Godzinę po prostu przestaliśmy, obserwując różne indywidua, pojawiające się w studio. Wreszcie zaczęło się – na scenę wybiegł Micke, facet z niezwykłym poczuciem humoru. Miał tysiąc pomysłów, jak rozruszać publiczność. Przez godzinę udzielał nam różnych wskazówek, dotyczących realizacji programu na żywo z udziałem publiczności. Ćwiczył z nami różne okrzyki i brawa, uczył, jak „spontanicznie” reagować przed kamerami. Zorganizował też konkurs na najlepszą tancerkę i tancerza. Kandydaci zostali wyłonieni spośród widzów. Emocji było sporo, gdyż w zabawie wzięła udział nasza koleżanka – Monika z IID. Każdy z uczestników miał zatańczyć układ choreograficzny, przygotowany przez naszego „zabawiacza” oraz własną solówkę. Dzięki naszemu dopingowi (prym wiódł Patryk z IIC) Monika… wygrała tę konkurencję. Pobyt w studio był okazją do zaobserwowania kilku ciekawych scenek rodzajowych. Pierwsza z nich dotyczyła rozmowy telefonicznej „pani w berecie” ze swoją koleżanką. Występują: P – pani w berecie i R – jej telefoniczna rozmówczyni. P: I co? Nie weszłaś? R:…………………………. P: To co, że nie masz biletu. Wystarczy, że podasz specjalne hasło. R:…………………………….. P: No hasło. Podaj hasło. R:………………………… P: Jak to jakie? Oczywiście: LZ Piróg Jak się okazało, magiczne hasło „pomogło”, gdyż wkrótce do „ pani w berecie” dołączyła jej koleżanka. Druga zabawna sytuacja dotyczyła „Ani w bluzeczce w paski”. Tymi słowami „pan w zielonym” określił dziewczynę, odpowiedzialną za sektor VIP-ów. To właśnie do „Ani w bluzeczce w paski” podeszła „ pani natarczywa” i domagała się miejsca siedzącego na 20 1(38)/2009 KLEKS _____________________________________________________________________________________________________ widowni. Nie miała ani biletu, ani zaproszenia, a swoją prośbę argumentowała tym, że to miejsce „załatwiła jej BAAARDZO ważna osoba”. „Ania w bluzeczce w paski” dopytywała się, co to za ważna osoba, lecz „pani natarczywa” nie chciała zdradzić nazwiska tej osobistości. W końcu powiedziała: Ale to jeszcze nie koniec atrakcji. Gośćmi programu byli m.in. Szymon Majewski oraz tancerze z poprzednich edycji: Roofi i Marysia Foryś. Na widowni zasiadał również Marcin Hakiel (tym razem bez Kasi Cichopek). Po zakończeniu programu mogliśmy sobie ze wszystkimi zrobić zdjęcia. „No dobrze, powiem pani… - chwila ciszy dla zbudowania napięcia. - Jednak bardzo proszę o dyskrecję. Ta ważna osoba to… PAWEŁ OD CATERINGU. ☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺ Ta sytuacja bardzo nas rozbawiła, ponieważ myśleliśmy, że będzie to ktoś w stylu Michała Piróga czy Agustina Egurroli. A tu ……Paweł od cateringu. No cóż… Ten wieczór z pewnością na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Niezapomniane emocje, zdjęcia, śmieszne sytuacje, ciekawi ludzie – tak właśnie będziemy wspominać program You Can Dance. Czas jednak wracać do programu. „Za 2 minuty wchodzimy!” - usłyszeliśmy głos reżysera technicznego. Po 2 minutach na scenie pojawili się tancerze w „openingu” (opening to taniec otwierający program). Wszyscy jak zahipnotyzowani wpatrywaliśmy się w bohaterów wieczoru, tak jakby do końca nie wierząc, że to wszystko mamy na wyciągnięcie ręki. Czas mijał bardzo szybko. Podczas przerw reklamowych robiliśmy sobie zdjęcia z tancerzami, którzy już odpadli z programu. Każdy z nas miał innego faworyta. Dziewczyny mdlały na widok Gabrysia, a chłopaki z całych sił dopingowali Adę. Jak zaczarowani przyglądaliśmy się wyczynom tancerzy. PS. 1. Pamiętajcie: hasło LZ Piróg – to naprawdę działa. Może nie na wszystkich, ale na ekipę programu YCD z pewnością tak. PS. 2. Paweł od cateringu dużo może. 21 KLEKS 1(38)/2009 _____________________________________________________________________________________________________ KARNAWAŁOWE SZALEŃSTWA NIECH ŻYJE BAL CZYLI ZABAWA Z JOHNEM TRAVOLTĄ… Niestety… Wszystko co dobre, kończy się za szybko. Nasz FENOMENALNY!!!!! bal też musiał się skończyć. Jednak łez nie było, bowiem powoli kiełkował całkiem nowy pomysł… Na balu była i wszystko zrelacjonowała (z własnej nieprzymuszonej woli): Katarzyna Kosowska z klasy IIIB ☺ Jak szaleć to w karnawale. Z tego założenia wyszli uczniowie klasy IIIB, którzy zorganizowali imprezę szkolną o tematyce „old school” czyli lata ’60 i ’70. Z pomocą wychowawczyni, pani Agnieszki Boguty, plany doszły do realizacji. Oczywiście nie do „samorealizacji”, ponieważ wszyscy musieliśmy się solidnie napracować. Zebraliśmy 30-osobową ,,brygadę” i ustaliliśmy termin balu karnawałowego - 24 stycznia 2009. Tego dnia ogarnęła nas istna gorączka sobotniej nocy. Gdy tylko weszłam w progi szkoły, poczułam fantastyczną atmosferę (a może był to zapach lakieru do włosów????). Dziewczyny piszczały podziwiając stroje z „epoki”, a chłopcy… Cóż… Chłopców jak na razie nie było :( Warto dodać, że na ten wyjątkowy wieczór sala polonistyczna przeszła metamorfozę – świetlista kula, serpentyny, kolorowe światła itp. itd. Zza pomarańczowej bibuły „wyglądali” Mickiewicz i Słowacki (oczywiście z portretów), jakby sami chcieli puścić się w tan (z Marysią Konopnicką ☺). Natychmiast ,,odpaliłam” płytkę z odpowiednią muzyką i rozpoczął się SZAAAAAAAAAAŁ na parkiecie. Królowały piosenki z musicalu ,,Grease”. Zabawa trwała w najlepsze, gdy do sali weszli chłopcy. I od tej chwili było już naprawdę gorąco. Wkrótce do akcji wkroczyła nieoceniona Ewelina D. Ogłosiła konkurs na króla i królową balu. Mieli oni być wyłonieni w drodze konkursu. Najpierw panowie obejrzeli filmik, na którym John Travolta wygina śmiało ciało w tańcu z filmu ,,Gorączka sobotniej nocy”. Ich zadanie było bardzo proste – musieli tylko zatańczyć tak jak John. Zrobiło się baaardzo tanecznie. Mogę Wam zdradzić (ponieważ byłam w jury), iż najlepiej wypadł Krzysztof W. Chłopak był fenomenalny! Zrobił nawet szpagat!!!! Ten numer z pewnością przejdzie do historii naszego gimnazjum. Następnie wybrałyśmy królową balu. Została nią Ola Cz.! Brawa dla niej mili państwo, bowiem Ola była boska!!! Ach te świetne ruchy rodem z lat sześćdziesiątych!!!!!!!!!!! Gdy para królewska odeszła (w zapomnienie), nastał czas innych zabaw. Nie wiem, czy mówią Wam coś nazwy „Słoń” oraz „Przełażenie pod fioletową wstążeczką”, ale musicie uwierzyć mi na słowo, że emocje były nie do opisania. …I MYDEŁKIEM FA 21 lutego 2009 odbyła się oczekiwana z niecierpliwością impreza pod nazwą „Kicz Party”. Na czas trwania zabawy pięćdziesiątka znów zmieniła się w kolorową, ozdobioną bibułami, serpentynami, balonami dyskotekę. Wszyscy imprezowicze wyróżniali się z tłumu „przeciętnie” ubranych ludzi. Wyglądem przypominaliśmy bowiem choinki. To, że żółto-fioletowe groszki nie pasują do czerwonych prążków, nikomu nie przeszkadzało, bo to przecież „Kicz Party”, a więc każdy strojem chciał podkreślić swoją „kiczowatość”. Klimat dyskoteki idealnie oddała muzyka disco-polo, którą przygotował Krzysio Woźniak☺. Gdy usłyszeliśmy discopolowe hity, ogarnął nas nagły przypływ energii, którą natychmiast wykorzystaliśmy na parkiecie. „Jesteś szalona” i „Mydełko Fa” – to tylko niektóre przeboje sobotniej nocy. Jedną z atrakcji była również zabawa z workiem. Polegała ona na tym, że jej uczestnicy ustawiali się w kręgu i podczas grania muzyki, podawali sobie worek, który wypełniony był starymi i śmiesznymi ubraniami z szafy Jagody K.☺. Osoba, „na którą padło”, miała za zadanie ubrać się w jedną z tych rzeczy. Niejednokrotnie były to ubrania tak śmieszne i dziwaczne, że nie wiedzieliśmy, co to jest, a tym bardziej, jak to na siebie włożyć. Po tych przebierankach przyszła kolej na taniec z balonem. Uczestnicy dobierali się parami, po czym przywiązywano im do stóp jeden balon. Trudność polegała na tym, że trzeba było tańczyć tak, aby obronić swój balon przed przebiciem go przez inne pary. Wydaje mi się, że to, co przeżyliśmy, można śmiało nazwać gorączką sobotniej nocy. Jedyne, do czego można mieć zastrzeżenia, to niedobór chłopaków . Dlatego apeluję w imieniu wszystkich dziewcząt: NASTĘNYM RAZEM PROSIMY O PRZYBYCIE TAKŻE CHŁOPCÓW (zwłaszcza z IIIB☺). Paulina Gryta kl. IIIB 22 1(38)/2009 KLEKS _____________________________________________________________________________________________________ WYDARZENIE SPORTOWE TEGO SIĘ NIE ZAPOMINA! Monika Boguta, kl. IIB Ten wyjazd zaprzątał moją uwagę już od dawna. Jak będzie? Kogo spotkam? Jaki będzie wynik? Na mający się odbyć 17 stycznia 2009 r. Mecz Gwiazd PlusLigi czekałam ze wielką niecierpliwością. W końcu nadeszła długo wyczekiwana sobota. O 10:15 stawiliśmy się na zbiórkę przed naszą szkołą. Wkrótce ujrzeliśmy „srebrnego szerszenia” – autokar, którym często podróżujemy. Wyruszyliśmy w drogę. Razem z nami na mecz siatkówki jechali licealiści z Lubartowa oraz „krewni i znajomi królika”. Nareszcie! Warszawa, Ursynów, hala Arena… Przed budynkiem kolorowe stragany z czapkami, szalikami, flagami w barwach biało-czerownych. Mimo, iż mecz był typowo towarzyski, kibice dopingowali polskim graczom. Zanim znaleźliśmy swój sektor i miejsce, zawodnicy zdążyli już wyjść na boisko. Z wrażenia nie rozłożyłam swojego krzesełka i… wylądowałam na podłodze, ku uciesze widzów siedzących za mną! Ale pozostawmy tę małą wpadkę (upadkę) bez komentarza. Najważniejsi przecież są siatkarze! Wlazły, Zagumny, Kadziewicz, Wika, Zatorski, Pliński, Bartman, Wolicki. To oczywiście Polacy. Po drugiej stronie siatki Antiga, Falasca, Hernandez, Novotny! Od tych wszystkich nazwisk aż zakręciło mi się w głowie! Siadłam więc na swoim miejscu i obserwowałam przebieg wydarzeń. Jednak tego nie dało się spokojnie oglądać! Świetne, zaskakujące akcje, zabawne sytuacje… Nigdy bym nie pomyślała, że będę miała okazję być świadkiem tego wszystkiego! Mecz był doskonałym widowiskiem dla publiczności. Zawodnicy podchodzili do niego z humorem. Żartowali, śmiali się, nie zabrakło też wielu czysto popisowych akcji☺. Atmosfera panująca w hali była bardzo przyjemna. Komentator stale zabawiał kibiców m.in. „puszczając falę”. W przerwach pomiędzy setami odbyła się licytacja koszulki m.in. Daniela Plińskiego, w której wystąpił na olimpiadzie w Pekinie. Odbył się też konkurs dla kibiców i konkurs „wbijania gwoździ”. W konkursie dla kibiców udział wzięli oczywiście kibice. Przed rozpoczęciem meczu każdy siatkarz „wyrzucił” w kierunku publiczności piłkę z autografami wszystkich zawodników. Osoby, które takową piłkę złapały, mogły wziąć udział w konkursie, który się odbył podczas przerwy. Natomiast w konkursie „wbijania gwoździ” wzięli udział siatkarze. Każdy miał zaprezentować jak najmocniejszy i najefektowniejszy atak. Po stornie polskiej wyróżnieni zostali Zbigniew Bartman oraz Mariusz Wlazły. Mecz przepełniony był niezwykle zabawnymi sytuacjami, np. raz sędziowie nie zauważyli, że na boisku po stronie graczy polskich jest siedmiu zawodników! Okazało się, że za szybko na boisko wszedł Daniel Pliński. Innym razem po autowym ataku Mariusza Wlazłego, Daniel zabrał liniowemu chorągiewkę i sygnalizował, że piłka otarła się o blok! Niestety… wszystko co dobre, szybko się kończy. Mimo naszych usilnych starań, niewielu udało się zdobyć autografy sław. Ja „zawalczyłam” o podpis Stephana Antigi i Ishovany Hernandeza. W drodze powrotnej rozemocjonowani kibicie szybko usnęli, zmęczeni zapewne natłokiem wrażeń. Pozytywnych, oczywiście! ☺ Jedno wiem na pewno: takich rzeczy się nie zapomina!!! 23 KLEKS 1(38)/2009 _____________________________________________________________________________________________________ Z PRYWATNEGO DZIENNIKA PANI DYREKTOR ŻYJĘ, ŁAPIĄC MYŚLI I CZAS 3.09.2008 Środa Trzeci dzień szkoły. Bolą mnie nogi - efekt chodzenia na obcasach przez 10 godzin dziennie. Ale… na wysokich obcasach wyglądam elegancko. A pani dyrektor powinna wyglądać elegancko :-) Nowy rok zaczął się spokojnie. Próbę kocenia gimnazjalistów zdusiłam w zarodku – zgłoszenie rodziców, ostra interwencja i powinno być w porządku. Tak to działa – nie można pozwolić na szerzenie się chamstwa, na przekraczanie granic wyznaczonych – szkoła to poligon doświadczalny: młodzież próbuje – jak daleko może wyjść poza ustalone zasady, bada, czy będzie reakcja, sprawdza konsekwencję. To tajemnica autorytetu, tajemnica na wychowanie młodzieży, na szacunek. Bądź sobą – i szanuj drugiego. Najfajniejsze – wizyty pierwszoklasistów w gabinecie – pokaz monitoringu. Pierwszaki śmiałe, wygadane. Żadnych płaczących, stojących w kącie. Zmiana w stosunku do dzieciaków, które zaczynały szkołę kilkanaście lat temu. 7.09.2008 Niedziela Weekend udany bardzo, inny, wypoczęty. Piątek wieczorem wypad do SPA w Nałęczowie ;-) Wróciliśmy po 22.00 – masaż moich nóg zmęczonych boski. Sobota – zakupy, kawa przy serniku, potem kompoty z gruszek, nalewka malinowa, sprzątanie, opalanie – godzinkę. Słońce cudne. Niedziela – wyjazd z Januszem do Siedliszcza na dożynki. Impreza średnia, ale wycieczka – fajna, zdjęcia nad zalewem w Majdanie Zahorodyńskim. Wieczór relaksowy: film, naszaklasa. Dobre dni – nie robiłam nic, co kojarzy się ze szkołą. Mądrzeję? 8.09.2008 Poniedziałek Pracowity i efektywny. Spotkanie z przedstawicielem PZU, omówienie zasad współpracy, propozycje wsparcia. Potem praca nad dokumentami – zamówienie próbnych arkuszy do egzaminu z języka angielskiego. Odbiór robót – teren wokół szkoły. O piętnastej udaje mi się wyjść do domu. Trochę prasy, mała drzemka i do wieczora późnego nad planem nadzoru. Gdyby mi się udało utrzymać taki rytm – bez pracoholizmu, ale na bieżąco. Może się uda. 11.09.2008 Czwartek Uchwała Rady Gminy o wyłączeniu Szkoły Podstawowej w Rudce Kozłowieckiej z Zespołu Szkół w Niemcach. Przyjęłam tę decyzję z radością. Będzie mi lżej. 12.09.2008 Piątek Rada pedagogiczna. Wizyta Kamila – wstępnie obgadaliśmy program wycieczki do Chorwacji, imprezę integracyjną w październiku. Prezent od dziewczyn z Brukseli – siusiający chłopczyk i belgijskie czekoladki☺ 14.09.2008 Niedziela Poza domem w funkcji reprezentacyjnej. Uroczystość nadania sztandaru w Szkole Podstawowej w Dysie. Masza święta, impreza plenerowa, spotkanie w szkole. Gdyby nie koszmarne zimno – byłoby przyjemnie. Mała szkoła, rodzinna atmosfera. 16.09.2008 Wtorek Zebranie w Rudce w sprawie wyłączenia szkoły filialnej. Aktywnie walczy pani radna – po fakcie (!) o to, aby Rudki nie wyłączać. W życiu bym nie przypuszczała, że decyzji o odłączeniu szkoły trzeba będzie bronić przed rodzicami – przecież to podniesienie prestiżu placówki, usamodzielnienie, wszystkie sprawy do załatwienia na miejscu, oddzielny dyrektor; a tu wychodzi na to, zależy na tym wójtowi i mnie?? Powinnam się cieszyć z takiej reakcji, bo to znaczy, że są zadowoleni z mojego dyrektorowania. Rodzice boją się likwidacji, nauczyciele utraty pracy. Na zebraniu proszę o zaufanie, w groźbę likwidacji nie wierzę. 17.09.2008 Środa 23.22 Znów tempo. Rano pisanie wniosków o nagrody, próba pomocy czeczeńskiej matce szukającej miejsca dla syna w szkole ponadgimnazjalnej. Zebranie w gminie: aktualności, możliwość pozyskania środków z KO dla uczniów. Powrót do szkoły, przekazanie zadań do zrobienia zespołowi kierowniczemu. Od 17.00 – spotkania z rodzicami – prezentacja z sanepidu na temat żółtaczki. Spore zainteresowanie. Rozmowy powywiadówkowe z nauczycielami. Do domu docieram na 20.00. Chwila przerwy i dwie godziny nad prezentacją na spotkanie w Wohyniu. Mylą mi się klawisze. Prezentacja prawie gotowa. 20.09.2009 Sobota Deszcz pada i pada, zimno na dworze. W piecu palimy od dwóch tygodni – a przecież to jeszcze kalendarzowe lato. Brr… Nie chce się nawet wychylić głowy na dwór. Wczoraj w Wohyniu – prezentacja i szkolenie bardzo udane – słuchali, skupienie, cisza. Z pozytywów innych: kupiony sweterek – popielaty króciutki – modny. Lubię się modnie ubierać. Od wakacji fryzurkę mam króciuteńką, rudawą. Często słyszę, że młodnieję. Młodziej się czuję. I fajnie☺ 25.09.2008 Czwartek Trzy dni w Warszawie na III Ogólnopolskim Kongresie Kadry Kierowniczej Oświaty. Spotkanie z panią minister Hall, wiceministrami: panią Szumilas, profesorem Marciniakiem. Sporo na temat zmian w oświacie – rozumiem, akceptuję, popieram. Jestem odpowiedzialna za relację z Kongresu na stronę OSKKO. Wiele ciepłych słów – od tych, którzy rozpoznali we mnie autorkę artykułów w „Dyrektorze Szkoły”. Miłe bardzo objawy pewnej popularności. 28.09.2008 Niedziela Przy komputerze. Projekt planu finansowego i prezentacja na spotkanie z Radą Rodziców. Muszę nadrobić pobyt poza domem. 30.09.2008 Wtorek Kolejny wrzesień przeleciał nie wiem jak, nie wiem kiedy, przeleciał pracowicie, deszczowo, trochę smutno. Pracy tyle. Wczoraj, dziś w szkole po 12 godzin. Spotkanie z Radą Rodziców, dyskoteka. I projekt – szansa na pieniądze dla szkoły. Tylko dlaczego w tym kraju wszystko na wczoraj? Mamy dwa dni na napisanie szkolnej wersji programu. Mam wspaniałych nauczycieli, dzisiaj gotowość współpracy 24 1(38)/2009 KLEKS _____________________________________________________________________________________________________ Nasz projekt „Aktywizacja JST” przeszedł. Wygraliśmy ok. 60 000.00 zł. Szkoła znów będzie żyła od rana do wieczora i w soboty. Bo po to jest szkoła, by rozwijać, zachwycać i bawić;-) 12.10.2008 Niedziela Nad książką, czytałam pół dnia. Potem taka mnie przemożna chęć naszła – grabiłam liście w pełnym słońcu – uwielbiam to. I tak sobie myślę, że na emeryturze ☺ będę dbała o ogród, o kwiaty, będę robiła te rzeczy, które sprawiają przyjemność, a na które nie mam czasu. 13.10.2008. Poniedziałek Najtrudniejszy dzień października za mną. Od rana: ślubowanie, otrzęsiny, akademia, wręczanie nagród. Miłe: Nagroda Wójta. 14.10.2008 Wtorek Piękna pogoda, ciepło, słonecznie. Przed południem porządki na działce. Kawa i ciepły placek ze śliwkami. Po obiedzie oberwaliśmy jabłka – ponad 10 skrzynek – śliczne, duże, aż radość… O 16.00 spotkanie w przedszkolu. Przedstawiłam planowane zmiany, zapytałam, kto bierze pod uwagę możliwość wcześniejszego wysłania dziecka do szkoły. Nikt?? Wieczorem kino: „Mamma Mia” – rewelacyjny musical, bajeczna Grecja. Na miłość i zabawę nigdy nie jest za późno? Potem H&M i skończyło się zgodnie z przewidywaniami: kupiłam śliczności żakiet! Pasować mi będzie do wielu rzeczy i jest dokładnie taki jak lubię; sportowy i elegancki!!! Baaardzo lubię zakupy! Co to się porobiło?? 16.10.2008 Czwartek Dostałam zaproszenie do komisji ekspertów w sprawie nadzoru pedagogicznego – projekt realizowany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. To duże wyróżnienie, cieszę się na pracę i dyskusje w gronie mądrych osób. Wśród zaproszonych jest też Klemens S., z którym się znamy emailowo od kilku lat, recenzowałam jego książki, regularnie pisujemy w „Dyrektorze Szkoły”. Cieszę się, że go poznam w realu ☺ Ruszyły zajęcia z projektu „Aktywizacja JST”. Piłka nożna, tenis, basen, warsztaty psychologiczne, piłka ręczna, zajęcia plastyczne, taniec, komputery. Lubię, jak w szkole taki ruch, wszędzie coś się dzieje, dzieci nie mają czasu na nudę. I problemów wychowawczych mniej, i porozumienie większe. Pomysł na szkołę: mądrzy nauczyciele i bogata oferta zajęć ☺ 17.10.2008. Piątek Premiera „Świadectwa”. Dokument w połączeniu ze wstawkami fabularnymi. Nie nudziłam się, ale nie ma we mnie poruszenia. Rozpoczęłam internetowy moduł na Studiach Podyplomowych Liderów Oświaty. 26.10.2008 Niedziela Trzy dni warsztatów MENu w Jachrance nad Zalewem Zegrzyńskim. Kilkanaście osób, dyrektorzy, wizytatorzy, niezależni edukatorzy. Elita oświatowa. Z Lubelszczyzny – ja i dyrektorka z Nałęczowa. Praca nad wstępną wersją rozporządzenia o nadzorze – redagowanie wymagań stawianych szkołom, zadania dyrektora. Praca dająca satysfakcję, praca na najwyższych obrotach, porozumienie intelektualne. Do tego – komfort mieszkania, estetyka jedzenia, bajeczne zestawy kolacyjno – obiadowe. Wieczorne rozmowy. zgłosiło dziesięć osób, może znów się uda i będzie basen, warsztaty, języki, zajęcia plastyczne… Tak dużo dała naszej szkole realizacja poprzednich projektów – młodzież lubi szkołę, uczniowie odkryli inną twarz nauczycieli, zobaczyli w nas ludzi. Spadła agresja, dzieciaki się o wiele lepiej dogadują… Ot – pomysł na szkołę – dać nauczycielom trochę pieniędzy, a młodzieży zagospodarować mądrze i atrakcyjnie czas wolny. 3.10.2008 Piątek Dwa dni ostrej pracy nad wnioskiem. Pisałam tak, że mi się receptory przegrzewały. Za dwa tygodnie rozstrzygnięcie. Dziś nie mogłam patrzeć na papiery. W szkole przygotowywanie listy na nagrody. Problem: tak wielu nauczycielom chciałabym dać, tak wielu docenić. A możliwości więcej niż skromne. I dylemat – są tacy, którzy powinni dostać co roku, bo co roku ponadprzeciętność. I tacy, których muszę raz na jakiś czas zmotywować, bo zupełnie stracą motywację. Ot, rozterki szefa. W południe wizyta w ośrodku dla uchodźców w Leonowie. Od poniedziałku wszyscy uczniowie znów będą chodzić do szkoły – prawie 50 osób. Żółtaczka opanowana? Spotkanie z rodzicami, chciałam przedstawić zasady panujące w szkole, sposoby komunikacji, Chciałam pokazać nasz szacunek, nasze otwarcie. I było mi wstyd za brak kultury, gościnności i zwykłej przyzwoitości ze strony pani zarządzającej ośrodkiem. Zaproponowała nam spotkanie… w stołówce bez krzesełka jednego, bez stołu. I ani powitania, ani przedstawienia – było mi wstyd przed ludźmi, którym zarzuca się brak kultury, brak obycia. Miłe chwile – dziewczynki wciskające mi słodycze, chłopcy witający się objęciem w pół – charakterystyczny gest przy powitaniu. Pomyśleć, że trzy lata temu traktowałam uczniów z Czeczenii jako karę i dopust Boży. A dziś cieszę się, że przychodzą do szkoły, choć będzie więcej pracy. Ale świat jest dla wszystkich i dla tych pozbawionych ojczyzny dzieci – też. 5.10. 2008. Niedziela Sobota spokojna, odpoczęta. Na obiad placki ziemniaczane, na podwieczorek wuzetka. Popołudnie w Galerii. Zakupy: czółenka oryginalne, kolor stalowo-szary. Nie mogłam się zdecydować, jeszcze jedna para mi się podobała. Zmiana podejścia: kiedyś kupiłabym bardziej praktyczne, teraz szukam oryginalności. Jak kupiłam, to sobie uświadomiłam, że konieczna torebka. I znalazłam – idealnie dobrany kolor, fason. W ten sposób zaspokoiłam potrzebę kupowania, choć przyznam, że w okresie wyprzedaży jest to o wiele przyjemniejsze. Dzisiaj lektura nowego czasopisma dla kobiet „Bluszcz”. Wysłałam na próbę kawałek swojego tekstu. 8.10.2008. Środa W co ja się ubiorę? Może: czarne czółenka sznurowane, fioletowe rajstopy, czarna wąska spódnica, fioletowa tunika, czarno- fioletowe korale… To mój nowy styl inny niż dwa lata temu. I ta zmiana mi się podoba. Młodnieję mentalnie. Jestem tego warta;-) 10.10.2008. Piątek Dwadzieścia lat temu. Niedziela. Piękna, słoneczna, żółte liście wirowały w słońcu. Czekałam na Mateusza, który miał przyjść na świat. I przyszedł o 1.45. I wszystko stało się nieważne i wszystko nabrało sensu. Dwadzieścia lat temu zostałam matką. Dziś mój syn jest dorosłym mądrym facetem. ☺ 25 KLEKS 1(38)/2009 _____________________________________________________________________________________________________ W Warszawie wypatrzyłam sobie wdzianko jesienne w Zarze. Tym sposobem dowartościowana intelektualnie i elegancka w nowej kurteczce wróciłam ☺… 3.11.2008. Poniedziałek Powrót do domu po trzydniowym wyjeździe na Wszystkich Świętych. Powrót do siebie, do swoich myśli, zwyczajów, czasu. Do bycia Sobą. 5.11.2008. Środa Drugi dzień z rzędu od rana do wieczora w szkole. Trudne: problem z niechodzącą do szkoły uczennicą, korekta planu finansowego. Ustalanie listy gości na uroczystości jubileuszowe. Dużo tego. A listopad nie sprzyja pracy, usypia, najchętniej zagrzebałabym się w łóżku, z dobrą książką, z kawałkiem czekolady z orzechami. Ech… marzenia. 6.11.2008. Czwartek I znów – od 9.00 do 18.00. Sekretarka na zwolnieniu, więc odbieranie telefonów, bieżące sprawy. Do tego hospitacja, lekcja… Na koniec dnia: spotkanie z uczniami i rodzicami – konieczność konfrontacji w sprawie wzajemnego obrażania się i dokuczania. Wyjaśnienie problemu z uczniami zajęło mi pół godziny – zrozumieli, pogodzili się. Gorzej z mamami – czasem myślę, że najtrudniejsi w wychowaniu są rodzice. Było mi wstyd przed dziećmi. Dorośli swoim zachowaniem zaprzeczają słowom, głoszonym poglądom. Zapominają, że Verba docent, exempla trahunt, czyli Słowa uczą, przykłady pociągają. 11.11.2008 Wtorek Święto Niepodległości kojarzy mi się: z wolnym dniem, dniem nicniemuszę, dziś – z piękną pogodą, nudnymi akademiami. Wczoraj popołudnie w Plazie. Kino: „33 sceny z życia” – M. Szumowskiej. Prawdziwe do bólu, autentyczne, trzymające za trzewia, bez patosu i ckliwości. Przed filmem zakupy. Bardzo się zmieniłam. Lubię chodzić po sklepach, czyli z angielskiego uprawiać shopping. Podniecenie, kiedy zbliżam się do ulubionych marek: Wallis, Orsay, Reserved. Dreszczyk, kiedy przymierzając, już wiesz, że trafiłaś na to coś, co czekało na ciebie☺ Jeszcze tylko karta, PIN i już firmowa reklamówka w twoich rękach. Jedna, druga, trzecia… Hm… Uzależnienie?? Możliwe… Ale jakie miłe ☺. A jak potrzebne!! Dlaczego to, w co się ubieram, stało się ważne? Jestem osobą publiczną. Mam świadomość, że ok. 80 % oceny człowieka bierze się z pierwszego wrażenia. Wnętrze, inteligencja – ważne. Ale… i faceci, i kobiety na image;-) patrzą i oceniają. Ważne, bardzo ważne jest, co masz w głowie – ale odpowiednio opakowana sprzedasz to za o wiele wyższą cenę. Poza tym – po prostu lubię interesująco wyglądać. Lubię spojrzenia aprobujące gimnazjalistek. Lubię czuć się młodsza niż jestem. I nie chcę tego zmieniać. Lektura wieczorna: „Diabeł ubiera się u Prady”. Uzupełnienie moich refleksji i emocji. Żyję – kreując swoją rzeczywistość. Piszę, łapiąc czas i myśli. Lubię tak. ☺ 12.11.2008 Środa Działo się. Akademie niepodległościowe. Problem ze zniszczoną kurtką – wyjaśnianie, rozmowy z uczniami, rodzicami: trzy godziny + emocje. Zupełnie rozbieżne reakcje – od ataku po współdziałanie. Życie. I mnóstwo spraw niecierpiących… choć mało ważnych. Wieczorem – Marek P. – propozycja druku pamiętnika w nowym czasopiśmie „Sedno”. Wchodzę w to. 18.11.2008 Wtorek Późno bardzo. Wstałam o 6.00.Wyjazd do Lublina. Od 8.00 do 14.00 szkolenie – Exel w nadzorze pedagogicznym. Potem runda: starostwo, kuratorium – wręczanie zaproszeń na imprezę jubileuszową szkoły. O 16.00 – KO – komisja na dyplomowanego Krysi. Powrót przed 19.00. Teraz paaaadam. 20.11.2008 Czwartek Szkolenie w L. Powrót do szkoły. Świetny występ trzecioklasistów dla rodziców – program z okazji 11 listopada. Potem nastrojowy, liryczny wieczór poetycko – muzyczny. Kameralna impreza. Rewelacyjna młodzież. Stachura, poezja, świece. I tego trzymać się trzeba. 21.11.2008 Piątek Cały dzień w rozjazdach – wręczanie zaproszeń na jubileusz: gmina, ważne instytucje, przedsiębiorstwa, sponsorzy. Przegląd sekretariatów, gabinetów. Możliwość porównania kultury organizacyjnej firm – wyciągam wnioski. 22.11.2008 Sobota 23.29. Napisałam scenariusz całej imprezy jubileuszowej – nareszcie ją widzę. A teraz spać. 24.11.2008 Poniedziałek W szkole od 9.00 do 20.00. Czeka mnie trudny czas: jubileusz, wizyta pani z KO, zjazd na studiach podyplomowych i warsztaty ekspertów w MEN. Muszę wszystko przygotować, dopilnować, żebym mogła na 5 dni wyjechać do stolicy. 25.11.2008 Wtorek Nieprzespana noc. Jestem tak zmęczona, że nie mogę spać. O drugiej w nocy – błysk pracującego na najwyższych obrotach umysłu: widzę całe swoje przemówienie jubileuszowe. Czasem tak mam – nocna wizja rozwiązania problemu. Nie mogę zasnąć. Włączam lampkę, czytam książkę. Potem próba zaśnięcia – budzę się bardziej zmęczona niż szłam spać. W szkole od 8.00 do 21.00. Wyjazd do Lublina: Urząd Marszałkowski, Kuratorium, kolejni przedsiębiorcy, sponsorzy – wręczamy zaproszenie, prosimy o wsparcie. Powrót do szkoły. Odgrzany w mikrofalówce stołówkowy obiad. Dyskoteka: młodzież się bawi, ja siedzę nad papierami: zmiany w arkuszu organizacyjnym, podziękowanie dla marszałka i kolejne pisma o sponsoring. Widzę, że się wyrobię z robotą. Humor mi się poprawia – paradoksalnie mija też zmęczenie. Dostaję pozytywne wzmocnienie – zostałam wybrana do złotej jedenastki najlepszych autorów „Dyrektora Szkoły” w ostatnich piętnastu latach! „Ulubiona autorka” – to określenie redaktora naczelnego, pani I. Dzierzgowskiej. Jestem z siebie dumna☺ 3.12.2008 Środa Za mną pracowity tydzień. Najpierw 3 dni w na zjeździe Studium Podyplomowego Liderów Oświaty. Zajęcia w Pałacu Kultury i Nauki na 12. piętrze. Poziom dosłownie i merytorycznie – znacznie ponad przeciętność. Wykłady: Jacek Żakowski – publicysta „Polityki”, prof. Jan Potworowski z Anglii – sam urok, czar i Osobowość, prof. Blikle, prof. Janowski. Mądre, błyskotliwe, odkrywcze. Warto. Nie muszę zdobywać kwalifikacji – mogę i chcę się rozwijać. Lubię – słuchać, myśleć. Wolny wieczór w Złotych Tarasach. Efekt: elegancka sukienka, klasyczna mała czarna, koronka, szyfonowe 26 1(38)/2009 KLEKS _____________________________________________________________________________________________________ rękawy – w sam raz na uroczystości jubileuszowe. Na koniec dnia Wedlowska Czekoladziarnia ☺ W niedzielę zmiana hotelu: druga tura pracy nad nadzorem w MENie. Robocza wersja rozporządzenia o nadzorze prawie gotowa. Mam poczucie wpływania na prawo oświatowe. I wszystko byłoby dobrze, tylko sprawy rodzinne się komplikują. Janusz jest w szpitalu. Źle się czuł od tygodnia. Wczoraj – zabieg. 7.12.2008 Niedziela Nie mam siły, ochoty i czasu pisać. Janusz wyszedł ze szpitala w sobotę – czuje się dobrze, tylko huśtawka nastroju. Kolejne dni nad jubileuszem – w czwartek, piątek do dwudziestej w szkole. Próba generalna – nieźle. Jeszcze trzy dni i będzie po… 8.12.2008 Poniedziałek 23.43. Jubileusz – ostatnie starcie. W szkole do 19.00, potem praca w domu przy komputerze. Zakończyłam prezentację, ustaliłam kolejność powitania gości – procedencja nie wszystko rozstrzyga!!! Wszystko rozpisane, przydzielone, ale trzeba dopatrzeć, dopilnować… Dzisiaj szok – drzewce odebrane z zakładu – gwoździe poprzybijane w zupełnie dowolnej kolejności – myślałam, że mnie trafi – wszystko do oderwania i przykręcanie na nowo – na szczęście się udało. Radość, bo śliczności materiały reklamowe… Mętlik umysłowy i zmęczenie. Spać… 9.12. 2008 Wtorek 23.28 Ostatni dzień przed… Od 6.00 rano na nogach. W biegu cały czas. Wszystko już pozapinane, posprawdzane, poukładane. Lista gości ustalona. Ostatnie słowo napisane. Prezentacja przejrzana. Krzesła stoją w równych rzędach. Zarezerwowane. Obrusy suto zmarszczone czekają na przykrycie paterami, salaterkami, wazami… W kościele na rekolekcjach. Spowiedź. Wyciszenie. Wieczorem Janusz znów pojechał do szpitala – atak bólu – dają mu kroplówkę… Czekam. Nie mogę spać. jubileuszy… ale czasem warto, żeby spojrzeć za siebie i zobaczyć, jak wiele się udało w życiu. Dziękuję Kochani☺ 16.12.2008 Wtorek Nie wiem, kiedy minął tydzień. Najpierw odreagowywałam harówkę i stres jubileuszowy. W piątek zrobiliśmy sobie prezent: telewizor 40 cali. Janusz na zwolnieniu, nie będzie się nudził. Od poniedziałku – nerwówka budżetowa, wczoraj wyjazd do Lublina, kupiłyśmy telewizor i odkurzacz do szkoły. Dziś nad rachunkami, próby zbilansowania, z jednoczesnym nieprzekroczeniem kont. Uff. Każdego roku ta huśtawka. Jeszcze wieczorna lektura – domowa praca internetowa na studiach Liderów Oświaty… 18.12.2008 Czwartek Problem opłatka zakładowego. Opór przez hipokryzją. Refleksja o wyższości świąt domowych nad zakładowymi. Jutro ostatni dzień nauki… A ja w dołek wpadłam… Paranoja… Jak nie zrobię – komuś nie pasuje, ktoś ma za złe. Rola dyrektora… Wiem, nikt nie obiecywał, że będzie lekko. Ale – czy zawsze muszę pod górkę? Ech… 25.12.2008 Czwartek Boże Narodzenie. Świadomie odcięłam się od komputera. Tylko DOM i rodzina. Retrospekcja. Szkolny opłatek mimo trudności i oporów wyszedł całkiem sympatyczny. Trochę z przekory może? Przyszło około dwudziestu osób. Stół nakryty – każdy coś przyniósł. W południe delegacja mnie zaprosiła – popłakałam się – emocje i napięcie ze mnie zeszło… Może nie ma tego złego – wiem, że już więcej nie będę się zajmować kwestią czy organizować. Wskażę tylko sugerowany termin – reszta należy do tych, którzy naprawdę chcą się spotkać, coś przygotować, pobyć razem inaczej. Wniosek kolejny – nic na siłę, słuchaj ludzi, nie narzucaj, ale pobudzaj inicjatywę. Najważniejsze dziś. Powiększyła się nam rodzinka;-)) Sunia się w nocy oszczeniła. Cud Narodzin zawsze mnie wzrusza. Niech to dobrą wróżbą będzie. 31.12.2008 g.20.13. Sylwester Jestem sama. Mateusz na imprezie. Janusz w szpitalu, stan dobry. Obok mnie psy. Jestem sama w sylwestrową noc. I wcale mi to nie przeszkadza. Nie lubię tłoku imprez i wymuszonych spotkań. Lubię siebie i lubię swoją samotność. Święta… Zwyczajne – spokojne. Przyjemność oglądania dobrych filmów. Cykl Bergmana: „Fanny i Aleksander”, „Tam, gdzie rosną poziomki”, „Wieczór kuglarzy”, „Persona”. Wczoraj – klasyk horroru: „Ptaki” Hichcocka. Chyba się zdezaktualizował, w ogóle mnie nie straszył. Dziś „Mumia”. Lubię kino. To domowe też. Lubię – dobrej jakości, komfortowo oglądane. Więc dziś – Sylwester filmowy☺ 23.51 Niebo przecinają pióropusze fajerwerków. Za chwilę zacznie się rok, w którym skończę 50 lat. Pół wieku, a młodość jest we mnie – jak wczoraj. I uczucia – jak wczoraj☺ Ale jest też pewność swojej wartości. Jeszcze dużo przede mną. 23. 59 Czas na życzenia, kieliszek nalewki: Spełnienia marzeń, Magosiu ☺ 10.12.2008 Środa Już po. Jestem szczęśliwa i dumna. Z dzieci, których zdyscyplinowanie, kultura i występy budziły zachwyt gości. Z nauczycieli, którzy – każdy na swoim miejscu, z sercem i zaangażowaniem. Z siebie też – bo udało nam się to wspólne święto. Ktoś powiedział: Nasza Szkoła ma Klasę. To prawda. I dlatego jestem dumna i szczęśliwa. I prawie minęło już zmęczenie, które spać nie pozwalało… Nie lubię Małgorzata Nowak 27 KLEKS 1(38)/2009 _____________________________________________________________________________________________________ PÓŁ ŻARTEM, PÓŁ… FRASZKI ZE SZKOLNEJ ŁAWKI O wagarowiczu O uczniu O historii leniwego ucznia Kto drogi skraca, ten do szkoły na kolejny rok powraca. Łukasz Uczniu drogi, Twój plecak ubogi Chodzisz do szkoły, Gdzie są matoły. Nic nie notują, Tylko próżnują. Są też prymusy, Dostają plusy. Choć w klasie jesteś ostatni, Za to zawsze pierwszy w szatni. Łukasz Praca domowa od kolegi spisana, klasówka razem ze ściągą pisana. Wagary – już nie pierwszy raz, Kolejna uwaga – może to coś da. A potem tylko kopać doły i żałować, że się nie korzystało ze szkoły. Kasia Na nauczyciela Kiedy nauczyciel o coś pyta, to ja lubię szybko znikać. Bartek O matematyku - Kto tak szybko zmyka? - Kasia, bo się boi matematyka. Małgosia Na chemię Na chemii dużo się uczymy, lecz my tego nie lubimy. Wzory, znaki, układ okresowy – Nas od tego bolą głowy. Lubię szkołę, chociaż czasem działa mi na nerwy. Wszystkie lekcje są za długie, A zbyt krótkie przerwy. Łukasz Na szkołę Iza Na ławkę Taki marny los mój mam, że co lekcję nowy napis posiadam. Agnieszka Na bibliotekę Biblioteka źródło wiedzy, Wielu uczniów ją odwiedzi. Książek jest tam cały stos, Miło jest nam przy nich siąść. Karolina O nauce Drogi kolego, ucz się systematycznie, bo szóstki w dzienniku wyglądają ślicznie. Anita Na ucznia O nauczycielach Ach, ci nauczyciele… Krzyczą, lecz nauczą wiele. Małgosia Pytam, po co jestem w tej szkole? By w przyszłości zostać dyrektorem. Igor KLEKS WIOSENNY NR 1(38)/2009 PISMO ZESPOŁU SZKÓŁ IM. ZIEMI LUBELSKIEJ W NIEMCACH Redakcja: Monika Boguta, Julita Siejko, Monika Styczniewska, Patrycja Borzęcka, Aleksandra Czyżyk, Aleksandra Piekarczyk, Ada Winiarska.. Opiekun: Marzena Włodarczyk Skład komputerowy: Marzena Włodarczyk Opracowanie graficzne: Marek Gruda Nakład: 100 egz. Adres redakcji: Zespół Szkół w Niemcach, ul. Szkolna 23, 21-025 Niemce Spotkania redakcji: środa, godz. 14.15-15.00, sala 36. O szkole 28 Od poniedziałku do piątku, Bez żadnego wyjątku. Gdy iść tam nie chcemy, To kombinujemy. Czasem ktoś choruje Lub po prostu symuluje. My chodzimy na wagary, Ale dostajemy kary. Często ktoś ucieka z lekcji, Potem trafia do dyrekcji. Wcale tego nie lubimy, Lecz do szkoły chodzimy. Justyna O stopniach Dobre oceny się czasem zdarzają, lecz tylko wtedy, gdy nauczyciele dobry humor mają, a uczniowie do nauki się przykładają. Ola