Le culte de Napoléon 1815-1848
Transkrypt
Le culte de Napoléon 1815-1848
1Ö 4 RECENZJE J. L u c a s - D u b r e t o n , Paris I960, s. 468. Le cu lte de N apoléon 1815—1848, Książka to nader charakterystyczna dla francuskiej literatury historycznej. Studium na pograniczu popularyzacji i nauki. Praca bardzo „do czytania”. N ie jest rzeczą przypadku, że takie pozycje ukazują się dość często i licznie w e Francji, kraju o w ysokiej kulturze historycznej, o rozbudzonych zainteresow aniach dziejam i własnego i innych narodów.· My czekamy jeszcze na takich w yrobionych a licznych czytelników i na odpowiednich autorów. Om awiana praca nie inicjuje oczyw iście żadnej poważnej dysputy naukowej i nie rew olucjonizuje m etod historycznych. Nie przejawia zresztą takich ambicji. Mimo to daje sporo do m yślenia. Autor jest niew ątpliw ie w ytraw nym specjalistą od podawania anegdoty, ale nie tej w p ejora tyw nym sensie ciekawostki i „smaczku”, lecz anegdoty rzekłbym refleksyjnej, filozofującej, o posmaku cierpkiej ironii. Ciekawa to anegdota. A ostatecznie, jeśli historia jako studium naukowe nie byłaby po prostu, m ówiąc potocznie ciekawa, iluż jej adeptów porzuciłoby ją bez krzty żalu? A le też n ie z sam ych dobrych anegdot książka om awiana się składa. Dużo w niej rzetelnie, drobiazgowo zebra nego m ateriału, sporo cennych uwag. Bo też sam autor to postać dość interesująca. N iezw ykle płodny pisarz-historyk, choć bez akademickich tytu łów i splendoru, ma za sobą ponad 20 w iększych i m niejszych książek z dwóch zakresów chronologicz nych — XVI i X IX w., przy czym dominuje jednak w yraźnie pierwsza połow a ubiegłego stulecia. Lucas-Dubreton sum iennie w yzyskał bogatą literaturę przedmiotu. Ponadto w yjątkow o dokładnie przerobił pam iętniki oraz korespondencję francuską i obcą dotyczącą francuskiego życia politycznego w dobie m onarchii cenzusowej i początków II Republiki. Bardziej zresztą pam iętniki, niż korespondencję. Równie rzetelnie przeczytał ów czesne broszury polityczne, zbiorki w ierszy, prasę oraz prze glądnął źródła ikonograficzne. N atom iast pom inął, poza zupełnie drobnymi w y ją t kami, m ateriały rękopiśm ienne. W danym wypadku, gdy rzecz idzie o opinię publiczną, ew olucję poglądów, „wędrówki idei”, sferę ideologii i m itów społecz nych, nie było to opuszczenie tak dotkliwe, jak przy innych kręgach tem atycznych. Praca dzieli się na 19 rozdziałów w układzie chronologicznym . Czasy Restauracji zajm ują 12 rozdziałów (270 s.), rew olucja lipcow a i monarchia Ludw ika-Fiiipa 5 (148 s.), a początki II R epubliki 2 rozdziały (48 s.). A oto krótkie przedstaw ienie najw ażniejszych spraw i tez w yłożonych w książ ce. Już sam e powroty do dom ów żołnierzy spod W aterloo (tzw. brigands de la L oire) były w edług autora przenoszeniem i rozsiew aniem legendy, aktem buntu przeciw upokorzeniu Francji, przeciw obcym, przeciw okupacji, aktem protestu i nienaw iści do reżimu, który — jak sądzili — z żyw ą chęcią tolerow ał zło i nie spraw iedliw ość w e w łasnym kraju. Dla w eteranów , starych żołnierzy pełnych spo koju i zrezygnowanej, acz pięknie okazywanej godności cesarstw o było uosobie niem patriotyzm u i chw ały narodowej. Ważny to i w przyszłości elem ent legendy napoleońskiej i kultu cesarza. Czasy Białego Terroru, to — jak głosi tytu ł roz działu II — „Création des m artyrs”. Padały ofiary-sym bole: La Bédoyère, Brune, N ey. Tego się nie zapomina. Rośnie ultrasow ska furia. Płoną trójkolorow e sztan dary i portrety Napoleona. W szędzie w ęszą szpiedzy. N astępuje okres czystek w wojsku i urzędach. D onosy rosną w cenie. W szystko to wzbudza głuchą nienaw iść do reżimu rojalistow skiego i zarazem do okupantów. Bo też ogólne przeświadczenie w skazuje na bagnety w rogów Francji jako na jedyną siłę podtrzym ującą w e Francji znienaw idzony dość ogólnie w m asach, zw łaszcza m iejskich, biały sztandąr Burbonów. Lecz już w p ierw szych .2—3 latach po W aterloo obok czynnika patrio tycznego w ystępuje w ów czesnym kulcie Napoleona i legendzie elem ent społeczny i to postępow y. Oto cesarstw o przypom ina ludow i m imo w szystko rew olucyjne RECENZJE 155 zdobycze społeczne i prawne. Złe strony system u napoleońskiego zwolna się za pomina, nie bez pomocy bezw iednej skrajnych rojalistów . Rozdział VI pt. „Po dejrzani” rozpatruje jeden z w ażniejszych aspektów prześladowań, jakim podlegali ludzie cesarstwa. Arm ia stanow iła podporę w ładzy Bonapartego. Trzeba jej kadrę zniszczyć, odsunąć, zastraszyć lub upodlić — m yśleli rojaliści. A le wojsko staw iło opór. W maju 1816 r. zaw sze N apoleonowi w ierna Grenoble daje hasło do zbrojnego powstania. Bunt się nie udaje i szybko kończy (s. 72). N ie ustają jednak akcje konspiracyjne, procesy, odsuw anie będących w sile w ieku w eteranów na tzw. dem i-solde. Krzewiące się szpiegostw o czyni pobyt w armii nieznośnym i upokarza jącym. Et voici le pis: des m ilitaires sans gloire riv a lisen t a vec la police dans le m étier d ’espion, su rveillen t les vétéra n s de la gloire nationale (s. 88). Trzeba się w zupełności zgodzić z autorem, że rola em igrantów -w ygnańców od niefortunnego Józefa, byłego króla Hiszpanii zaczynając aż po bardziej szerego w ych działaczy politycznych cesarstwa, była stosunkowo m ała, by nie powiedzieć minimalna. W latach 1817— 19 w idzi Lucas-Dubreton rozkw it bonapartyzmu. Polityczni arywiści, dawni republikanie i „cesarscy” (im p éria listes — jak pisze autor), do lew ają oliw y do ognia, stwarzając przez ohydne prowokacje okazje do krwawych represji. Taką prowokacją okazał się sfabrykow any w 1817 r. przez policję Canuela w Lionie spisek napoleoński. Wydano 23 wyroki śmierci, z których aż 11 w yko nano, zanim sprawę wyjaśniono. Mimo to akcja fabrykow ania m ęczenników trwała nadal. Tym czasem opozycja pronapoleońska przejaw iała się coraz silniej w dro biazgach życia codziennego. W ierszyki-pam flety, spotkania w eteranów w kaw iar niach, aluzyjne zwroty podczas teatralnych spektakli, drobne przedmioty-souwenirs, w szystko to było bardzo w modzie. Ogromnie silne w rażenie w yw arł M anuscrit de Sainte-H elène. Tymczasem w jawnym życiu parlam entarnym zwiększa się rola lib e rałów. Autor oczyw iście w ie, że stanow ią oni blck politycznie nader różnolity. Do liberałów zresztą nie czuje zbytniej sym patii. N aw et tytuł rozdziału brzmi „La comédie libérale”. A le nie to jest najważniejsze. Autor pragnie przekonać czytel nika, że naw et nienapoleoniści służyli kultow i Napoleona, gdyż przeciwstawiali się polityce R estauracji zapom inania i potępiania epoki konsulatu i cesarstwa. Toteż Lucas-Dubreton eksponuje — z pew nością ponad m iarę — postać m ówcy parlamentarnego, gen. Foy jako w łaśnie liberała broniącego chw ały lat 1792— 1815.. W ażniejszymi przejawam i żyw otności ducha bonapartystowskiego były, w edług autora, w yrosłe z ludu próby powstańcze, zamachy (zabójca ks. de Berry — Louvel był bonapartystą), zaburzenia-em euty (1820 w Paryżu, 1821 w Grenoble). Nadszedł rok 1821 i w ieść o zgonie Napoleona. W rażenie w yw arła ona bardzo rozmaite: od obojętności do głębokiej rozpaczy i przygnębienia. Na w si w ielu nie wierzyło w śm ierć cesarza (s. 183). Przetrw a ta w iara w nieśm iertelność Małego Kaprala długo. Jeszcze w r. 1848 podczas w yborów prezydenckich, część w ieśnia ków głosując na ob. Ludw ika Napoleona Bonaparte czyniła to w przeświadczeniu, że w ybierają ... Napoleona I (s. 460). W m iastach po 1821 r. ukazują się liczne rysunki gloryfikujące Napoleona oraz m asow e edycje jego testam entu. A tym cza sem w r. 1822 następuje ofensyw a insurekcyjno-karbonarska. N ie udają się dwa powstania: w Thouars (luty) i Colmar (lipiec), przy czym wyraźniej bonapartystow skie jest tylko to drugie, alzackie, w zniecone i przeprowadzone pod hasłem V ive Napoléon II! P ierw sze autor podciągnął raczej tylko pod miano napoleońskie go. Jeden ze skazańców w procesie pow s.ańców z Poitou (Thouars) wchodząc na szafot zawołał V ive la R épublique!, co być może zdziwiło lud, jak chce autor (s. 213), ale chyba nie tak znów bardzo. Przecież stronnictwo republikańskie już. w r. 1830 było dość silne. Natom iast zupełną słabość w ykazał w r. 1823, podczas wojny hiszpańskiej, instytucjonalny bonapartyzm. Drobne oddziałki francuskie RECENZJE stojące po stronie liberalnej Hiszpanii i szerm ujące im ieniem Napoleona II oraz potrząsające trójkolorowym sztandarem , nic nie osiągnęły. Arm ia pozostała w ierna białej fladze Ludwika XVIII. Wydaje się, że autor zbyt słabo uwypuklił fakt upad ku, m ającego trwać dość długo, idei restauracji cesarstw a jako realnego faktora polityki. Jest błędem wrzucanie do· jednego worka kultu Napoleona i prób prze wrotu m ającego ustanowić raz jeszcze ustrój z lat 1804— 14. Zdrowy rozsądek dyk tow ał w iększości Francuzów naw et antyburbońsko nastawionych nie angażowanie się po śm ierci Napoleona w nader w ątpliw ą im prezę pod has’em „Napoleon II”. Zresztą w sprawach spisków w latach 1823—24 pobłażliwość królewska, acz na krótko, stanęła na porządku dziennym. Po r. 1824 kończą się piękne dni Restauracji'. Kryzys podcina w zrost dobrobytu, wzm agają się niepokoje i ferm ent wśród różnych w arstw społecznych. Idzie ku rew olucji. W kotłow isku nowych idei dominujące pozycje zdobywa sobie m yśl romantyczna. Zwyciężający prąd um ysłow y i artystyczny sprzyja napoleonizm owi. Literaci zaczynają w padać w nurtujący wśród ludu ton legendy Napoleona. D o tyczy to w w iększości dotychczasowych rojalistów: Lam artine’a, Vigny, Musseta, Stendhala, a przed rew olucją lipcow ą i V. Hugo. Francję pod koniec Restauracji zalew ają wprost pam iętniki o czasach cesarstwa. Lecz obok triumfu m em uarystyki oraz trwającej nadal guerre des im ages w ystępują rów nież m anifestacje i dem on stracje (np. 100 tysięcy osób na pogrzebie gen. Foy w 1825 i barykady na rue Saint-D enis w 1827 r.). Autor jednak okrzyki, raczej nie m asowe, V ive l’em pereuri czy V ive Napoléon! bierze stanowczo zbyt serio. Bonapartyści, jak ich nazywa, byli przem ieszani z liberałam i i stanow ili mniejszość. Na barykadach 27 reku A. Blanqui odniósł ranę, pierwszą w jego· bujnej karierze rew olucjonisty. Trois G lorieuses w ykazały dobitnie, jak słaby był bonapartyzm, a jak jedno cześnie silny urok chwały czasów napoleońskich. W szystko, co dotyczy cesarza, nabiera niew ątpliw ie wartości, ale jedynie w artości w spom nienia (s. 276). Zresztą 0 ile tw orzenie m ęczenników za Restauracji dodawało splendoru idei napoleoń skiej, o tyle tolerancja i w dużym stopniu w ychw alanie Napoleona w początkach monarchii lipcowej napoleonizm niejako instytucjonalizow ały. Louis Blanc stw ier dzał słusznie: le bonapartism e „com posé d'hom m es graves" a des racines partou t; c’est un drapeau plu s qu’un principe, d ’où son im puissance (s. 284). A m bicji dyna stycznych Bonapartych, a zwłaszcza Hortensji i jej syna, późniejszego Napoleona III, nie brano zrazu zbyt poważnie. N ie m iały one za sobą szerszego ruchu poli tycznego. Zresztą w jakim ś stopniu republikanie „zaanektowali” bonapartystów zarówno faktycznie jak w znacznym odłamie opinii publicznej. N aw et początki, aktywnej działalności Ludwika Napoleona Bonaparte w iążą się z karbonarskimi sym patiam i i projektem socjalizującej konstytucji (s. 307). Autor książki zbyt czę sto jednak łączy bonapartyzm z republikanizmem to u t court, nie zaś z umiarko w anym i jego nurtami, choć w spom ina raz, iż skrajni, rew olucyjni republikanie nie m ieli nic wspólnego z admiratorami dawnego i zw olennikam i nowego cesarstwa (s. 320). Tymczasem, gdy dla ludu i armii kult w ielkiego Napoleona stał się w ja kimś sensie religią, na horyzoncie le préten d a n t se m ontre (rozdz. XV). Już. w 1835 r. m ały Napoleon w yraźnie stw ierdził, że dąży do korony, a w rok później podejm uje próbę objęcia w ładzy. Choć awantura strasburska raczej ośm ieszyła bonapartyzm instytucjonalno-dynastyczny, to jednak proces współpracow ników w ygnanego księcia stał się odskocznią do rozw inięcia propagandy napoleonizmu (s. 343). Drobne w istocie stronnictwo puszcza w ruch broszury, próbuje, zresztą bezskutecznie, zdobyć dla siebie jakieś organy prasowe. Rozdział XVI om awia jednym tchem powrót zw łok Napoleona do Paryża 1 nieudany zamach Ludwika Napoleona w Boulogne. I choć stwierdza, że proces RECENZJE 157 ukazał upór, godność oraz w iarę w sw e przeznaczenie pretendenta do cesarskiej purpury, to jednak nie stanow ił zbyt w ielkiego sukcesu propagandowego. A mimo to L udw ik-Filip popełnił błąd, a nawet błędy. Różnymi szykanami przeciwko pretendentowi (sprawa usunięcia go ze Szwajcarii) i procesem w yciągnął na św ia tło dzienne niepozorną osobę, jaką był Ludwik Napoleon. En s’efforçant de le rendre im populaire et im possible, on le popularise (s. 374), Tymczasem sprowadze nie prochów Napoleona stało się ogólnonarodową uroczystością i świętem . Ten po m ysł Thiers a oznaczał niew ątpliw ie z punktu w idzenia orleanistów pom yłkę, ale w r. 1840 o tym zbyt w iele nie m yślano. W rozwoju kultu Napoleona powrót zm arłego cesarza stanow i w ażny etap. Opis retour des cendres, uroczystości tak przecież dobrze znanej, jest w pracy Lucas-Dubreton w yjątkow o udany i robi duże w rażenie sw ą w ieloaspektow ością, barwnością i konkretnością. Lata 1840—48 są świadkiem rozkwitu legendy i kultu. Ludwik Napoleon ze sw ego w ięzienia w Ham zarzuca kraj broszurami, z których „Extinction du paupérism e” daje mu niejaki posłuch, w sferach socjalistycznych i wśród robotni ków. Ta dem agogia społeczna posłuży mu później w akcji politycznej. Thiers w swej ;3 is t o r ii” ukazuje Francuzem Napoleona nie tyle i nie tylko jako wodza, ale przede w szystkim jako człow ieka ładu — organizatora, prawodawcę, admini stratora. W tym że czasie osiąga swój szczyt powodzenie m alarzy-tw órców napo leońskiej legendy: R affetà, Charleta i Verneta. Nawraca się na napoleonizm Cha teaubriand, pogłębia sw ą admirację dla cesarza Hugo. W różnym nasileniu i w roz m aity sposób czynią to i Heine, i Balzac, i Gauthier. Legenda rozprzestrzenia się po Europie i po św iecie. Wszystko to rentowało w dobie rew olucji 1848 r. Taka jest teza autora w y rażona w dwóch osta'.nich rozdziałach („Le préteindant s’affirm e“ i „La marche à l ’étoile”). Historia niespełna roku, w którym ogólnie w yśm iew any przez poli tyków różnych kolorów crétin zostaje, przy poparciu tychże, prezydentem Repu bliki, scharakteryzowana jest jako w ybuch bonapartyzmu w ynikający z narasta jącego od lat ponad 30 kultu Napoleona. Sporo tu uproszczeń, niestety nie tylko tych, które powstają w skutek koniecznej koncentracji tem atycznej, natom iast sta nowczo zbyt m ało politycznej i społecznej analizy, anatomicznego nieom al roz bioru II Republiki. Za Ludwika F ilipa Bonaparte flirtow ał z lewicą, z republika nami. W r. 1848, w brew zdaniu autora książki, który w yszukuje naw et wśród powstańców czerwcowych tych, co krzyczą „Vive l’empereur!” głosow ali na Ludwika Napoleona, jeśli tak w olno powiedzieć, „chłopi i m iejscy w rogow ie re publiki”. G łosowali na prawo, podczas gdy napoleonizm przed rewolucją 1848 r. był — choćby powierzchow nie — lew icow y. Sprawa jest o w iele bardziej skom plikowana, niżby to w ynikało z w pływ ów kultu. Znaczne grupy Francuzów w tym czasie m iały dość chaosu burżńazyjnej republiki. Lektura pracy Lucas-Dubretona nasuw a pew ne wątpliw ości. Przede w szyst kim autor nie w ysuw a spraw y stosunku m iędzy następującym i pojęciam i: k u lt-legenda-propaganda oraz bonapartyzm -napoleonizm . Ponadto pomija zupełnie po wiązania propagandy napoleońskiej z późniejszą legendą i kultem cesarza. A prze cież powiązaniei jest zgoła ew identne. Omawianie patriotycznego i w olnościow ego aspektu legendy napoleońskiej jako zjaw isk w yrosłych sam oistnie po Waterloo jest chyba nieporozum ieniem. Można zastanawiać się nad m etodam i badania ru chu idei, przenikania dawnych treści propagandy do legendy, ale niesposób w y łączyć samej k w estii z rozważań. Czy autor pominął te sprawy nieświadom ie? Raczej nie. Oto przychyla się on do tezy znanego konserw atywnego historyka francuskiego — L. M a d e l i n , jakoby błędem było m niemanie, iż Napoleon tw o rzył na Sw. H elenie w łasną legendę. Tworzyć ją m ieli, w edług Lucas-Dubreton, 158 poeci, żołnierze i lud, n ie zaś uw ięziony cesarz. Oczywiście, że Napoleon nie byl i być nie m ógł jedynym autorem legendy, ale jednym z jej tw órców był bez w ą t pienia. Le M ém orial ne la crée pas, il la fixe, tan dis que, laissée à elle-m êm e, elle serait p e u t-ê tre deven ue l’équ iva len t d ’une chanson de geste, une épopée à la m a nière de la Chanson de Roland (s. 398). Stylistycznie ładne, rzeczowo w ątpliw e. N ie idzie w „akcji M ém orial” tylko o utrw alenie już zbudowanej legendy, lecz raczej o w ytyczenie jej kształtów (stąd później tok w yw odów L. N. Bonaparte w „Idées napoléoniennes”). N apoleon w yzyskał tworzące się w e Francji oddolnie elem enty legendy, uściślił je, „skanalizow ał“ ich rozwój przy użyciu określonych chw ytów , znanych po części już w jego propagandzie za czasów cesarstwa. Odtąd „wkład” ludu i wodza m iesza się i trudno je oddzielić. Argum ent rzekomo popierający tezę o n ie wtykuwaniu się legendy na Sw. Helenie, a m ów iący o tym , że przecież kult istn iał bardzo w cześnie w rozm aitych krajach, a nie tylko w e Francji, nie w y trzym uje krytyki. Autor problem y pozafrancuskie traktuje pobieżnie i niedokład nie, a w niosek taki w ynika z nieznajom ości i niezrozum ienia określonych zjaw isk powszechnodziejowych. Autor, jak już w spom inałem , w szędzie w idzi bonapartystów i to w liczbie przewyższającej znacznie rzeczyw istą. A by łatw iej „dopisywać” ich do opozycji autor w yraźnie postponuje siiy republikańskie. Ponadto niem alże utożsam ia libe rałów z czasów R estauracji z bonapartystam i, podczas gdy znaczna część tych pierwszych do zw olenników Napoleona zaliczona być nie może. Autor w przepro w adzeniu sw ych tez jest w yraźnie niekonsekw entny. W zasadzie pragnie udowod nić, że kult doprowadził Ludw ika Napoleona do w ładzy i tronu, a m iejsca o w iele za w iele poświęca czasom Restauracji nie zaś m onarchii Ludwika Filipa. O czyw iś cie jest tak dlatego, że utożsam ia bonapartyzm z napoleonizm em . Trzeba stw ier dzić zupełnie jasno, że bonapartyzm jako ruch polityczny, jako program restaura cji cesarstw a stanow ił najsłabszy raczej nurt ideow y wśród różnych opozycji lat 1815—48. Stał się silny i to z powodów nader złożonych dopiero za czasów II Re publiki. Zapewne, dopomógł mu w sukcesie napoleonizm, kult cesarza i chw ały cesarstwa, ale autor przecież św ietn ie w ie, że w yliczyć można niem ało w ybitnych ludzi, o których śm iało można powiedzieć, iż pozostaw ali pod przemożnym w pływ em legendy napoleońskiej, a naw et ją rozbudzali, nie będąc m imo to bonapartystam i. Napoleonizm (nieraz jako modę) popierało duże grono ludzi cieka wych, aktyw nym i bonapartystam i-polityksm i, zw olennikam i dynastii, byli w w ięk szości ludzie niezbyt w ielkiego kalibru. Sprawy to z pew nością interesującei, m. In. dla rozum ienia problem atyki polskiej, nader przy tym dyskusyjne. W ydaje się, że nieraz jeszcze w ypływ ać będą na łam y czasopism historycznych i karty nauko w ych monografii. W tedy trudno będzie pominąć książkę Lucas-Dubreton, mimo wszelkich do niej zastrzeżeń. Z obowiązku w ypada w spom nieć o polonicach. Autor cytuje raz jeden G r a b o w s k i e g o „W spomnienia w ojskow e” (s. 24). Przy om awianiu dem onstracji paryskich za udzieleniem pomocy dla powstania listopadowego w spom ina o akcen tach napoleońskich. Tłum krzyczy jednym tchem : A bas Louis-P hilippe! V ive Napoléon II! V ive n t les Polonais! (s. 292). Lucas-Dubreton nie zapomina też o go rącym poparciu rew olucyjnej W arszawy 1830—31 r. okazywanym synow i cesarza (s. 296). O M ickiewiczu autor w ie niew iele. Cytuje C z a p s k i e j „Vie de M ickie w icz” i ukazuje go jako zupełnego m istyka, tępego zw olennika cesarstwa i k lerykalnego napoleonistę, nie cieszącego się w łaśnie z tego powodu autorytetem wśród paryskich cudzoziem ców (s. 386, 415, 467). Słabe to i powierzchowne, a nieraz w ręcz nieścisłe. Trochę też m iejsca poświęca książka napoleonizm owi Towiańskiego (s. 429) i Hoene-W rońskiego (s.'414). T adeu sz Ł ep k o w sk i