Le culte de Napoléon 1815-1848

Transkrypt

Le culte de Napoléon 1815-1848
1Ö 4
RECENZJE
J. L u c a s - D u b r e t o n ,
Paris I960, s. 468.
Le
cu lte
de
N apoléon
1815—1848,
Książka to nader charakterystyczna dla francuskiej literatury historycznej.
Studium na pograniczu popularyzacji i nauki. Praca bardzo „do czytania”. N ie jest
rzeczą przypadku, że takie pozycje ukazują się dość często i licznie w e Francji,
kraju o w ysokiej kulturze historycznej, o rozbudzonych zainteresow aniach dziejam i
własnego i innych narodów.· My czekamy jeszcze na takich w yrobionych a licznych
czytelników i na odpowiednich autorów. Om awiana praca nie inicjuje oczyw iście
żadnej poważnej dysputy naukowej i nie rew olucjonizuje m etod historycznych.
Nie przejawia zresztą takich ambicji. Mimo to daje sporo do m yślenia. Autor jest
niew ątpliw ie w ytraw nym specjalistą od podawania anegdoty, ale nie tej w p ejora­
tyw nym sensie ciekawostki i „smaczku”, lecz anegdoty rzekłbym refleksyjnej,
filozofującej, o posmaku cierpkiej ironii. Ciekawa to anegdota. A ostatecznie, jeśli
historia jako studium naukowe nie byłaby po prostu, m ówiąc potocznie ciekawa,
iluż jej adeptów porzuciłoby ją bez krzty żalu? A le też n ie z sam ych dobrych
anegdot książka om awiana się składa. Dużo w niej rzetelnie, drobiazgowo zebra­
nego m ateriału, sporo cennych uwag. Bo też sam autor to postać dość interesująca.
N iezw ykle płodny pisarz-historyk, choć bez akademickich tytu łów i splendoru, ma
za sobą ponad 20 w iększych i m niejszych książek z dwóch zakresów chronologicz­
nych — XVI i X IX w., przy czym dominuje jednak w yraźnie pierwsza połow a
ubiegłego stulecia.
Lucas-Dubreton
sum iennie w yzyskał bogatą literaturę przedmiotu.
Ponadto w yjątkow o dokładnie przerobił pam iętniki oraz korespondencję francuską
i obcą dotyczącą francuskiego życia politycznego w dobie m onarchii cenzusowej
i początków II Republiki. Bardziej zresztą pam iętniki, niż korespondencję. Równie
rzetelnie przeczytał ów czesne broszury polityczne, zbiorki w ierszy, prasę oraz prze­
glądnął źródła ikonograficzne. N atom iast pom inął, poza zupełnie drobnymi w y ją t­
kami, m ateriały rękopiśm ienne. W danym wypadku, gdy rzecz idzie o opinię
publiczną, ew olucję poglądów, „wędrówki idei”, sferę ideologii i m itów społecz­
nych, nie było to opuszczenie tak dotkliwe, jak przy innych kręgach tem atycznych.
Praca dzieli się na 19 rozdziałów w układzie chronologicznym . Czasy Restauracji
zajm ują 12 rozdziałów (270 s.), rew olucja lipcow a i monarchia Ludw ika-Fiiipa 5
(148 s.), a początki II R epubliki 2 rozdziały (48 s.).
A oto krótkie przedstaw ienie najw ażniejszych spraw i tez w yłożonych w książ­
ce. Już sam e powroty do dom ów żołnierzy spod W aterloo (tzw. brigands de la
L oire) były w edług autora przenoszeniem i rozsiew aniem legendy, aktem buntu
przeciw upokorzeniu Francji, przeciw obcym, przeciw okupacji, aktem protestu
i nienaw iści do reżimu, który — jak sądzili — z żyw ą chęcią tolerow ał zło i nie­
spraw iedliw ość w e w łasnym kraju. Dla w eteranów , starych żołnierzy pełnych spo­
koju i zrezygnowanej, acz pięknie okazywanej godności cesarstw o było uosobie­
niem patriotyzm u i chw ały narodowej. Ważny to i w przyszłości elem ent legendy
napoleońskiej i kultu cesarza. Czasy Białego Terroru, to — jak głosi tytu ł roz­
działu II — „Création des m artyrs”. Padały ofiary-sym bole: La Bédoyère, Brune,
N ey. Tego się nie zapomina. Rośnie ultrasow ska furia. Płoną trójkolorow e sztan­
dary i portrety Napoleona. W szędzie w ęszą szpiedzy. N astępuje okres czystek
w wojsku i urzędach. D onosy rosną w cenie. W szystko to wzbudza głuchą nienaw iść
do reżimu rojalistow skiego i zarazem do okupantów. Bo też ogólne przeświadczenie
w skazuje na bagnety w rogów Francji jako na jedyną siłę podtrzym ującą w e
Francji znienaw idzony dość ogólnie w m asach, zw łaszcza m iejskich, biały sztandąr
Burbonów. Lecz już w p ierw szych .2—3 latach po W aterloo obok czynnika patrio­
tycznego w ystępuje w ów czesnym kulcie Napoleona i legendzie elem ent społeczny
i to postępow y. Oto cesarstw o przypom ina ludow i m imo w szystko rew olucyjne
RECENZJE
155
zdobycze społeczne i prawne. Złe strony system u napoleońskiego zwolna się za­
pomina, nie bez pomocy bezw iednej skrajnych rojalistów . Rozdział VI pt. „Po­
dejrzani” rozpatruje jeden z w ażniejszych aspektów prześladowań, jakim podlegali
ludzie cesarstwa. Arm ia stanow iła podporę w ładzy Bonapartego. Trzeba jej kadrę
zniszczyć, odsunąć, zastraszyć lub upodlić — m yśleli rojaliści. A le wojsko staw iło
opór. W maju 1816 r. zaw sze N apoleonowi w ierna Grenoble daje hasło do zbrojnego
powstania. Bunt się nie udaje i szybko kończy (s. 72). N ie ustają jednak akcje
konspiracyjne, procesy, odsuw anie będących w sile w ieku w eteranów na tzw.
dem i-solde. Krzewiące się szpiegostw o czyni pobyt w armii nieznośnym i upokarza­
jącym. Et voici le pis: des m ilitaires sans gloire riv a lisen t a vec la police dans le
m étier d ’espion, su rveillen t les vétéra n s de la gloire nationale (s. 88).
Trzeba się w zupełności zgodzić z autorem, że rola em igrantów -w ygnańców od
niefortunnego Józefa, byłego króla Hiszpanii zaczynając aż po bardziej szerego­
w ych działaczy politycznych cesarstwa, była stosunkowo m ała, by nie powiedzieć
minimalna.
W latach 1817— 19 w idzi Lucas-Dubreton rozkw it bonapartyzmu. Polityczni
arywiści, dawni republikanie i „cesarscy” (im p éria listes — jak pisze autor), do­
lew ają oliw y do ognia, stwarzając przez ohydne prowokacje okazje do krwawych
represji. Taką prowokacją okazał się sfabrykow any w 1817 r. przez policję Canuela
w Lionie spisek napoleoński. Wydano 23 wyroki śmierci, z których aż 11 w yko­
nano, zanim sprawę wyjaśniono. Mimo to akcja fabrykow ania m ęczenników trwała
nadal. Tym czasem opozycja pronapoleońska przejaw iała się coraz silniej w dro­
biazgach życia codziennego. W ierszyki-pam flety, spotkania w eteranów w kaw iar­
niach, aluzyjne zwroty podczas teatralnych spektakli, drobne przedmioty-souwenirs,
w szystko to było bardzo w modzie. Ogromnie silne w rażenie w yw arł M anuscrit de
Sainte-H elène. Tymczasem w jawnym życiu parlam entarnym zwiększa się rola lib e­
rałów. Autor oczyw iście w ie, że stanow ią oni blck politycznie nader różnolity. Do
liberałów zresztą nie czuje zbytniej sym patii. N aw et tytuł rozdziału brzmi „La
comédie libérale”. A le nie to jest najważniejsze. Autor pragnie przekonać czytel­
nika, że naw et nienapoleoniści służyli kultow i Napoleona, gdyż przeciwstawiali
się polityce R estauracji zapom inania i potępiania epoki konsulatu i cesarstwa.
Toteż Lucas-Dubreton eksponuje — z pew nością ponad m iarę — postać m ówcy
parlamentarnego, gen. Foy jako w łaśnie liberała broniącego chw ały lat 1792— 1815..
W ażniejszymi przejawam i żyw otności ducha bonapartystowskiego były, w edług
autora, w yrosłe z ludu próby powstańcze, zamachy (zabójca ks. de Berry — Louvel
był bonapartystą), zaburzenia-em euty (1820 w Paryżu, 1821 w Grenoble).
Nadszedł rok 1821 i w ieść o zgonie Napoleona. W rażenie w yw arła ona bardzo
rozmaite: od obojętności do głębokiej rozpaczy i przygnębienia. Na w si w ielu nie
wierzyło w śm ierć cesarza (s. 183). Przetrw a ta w iara w nieśm iertelność Małego
Kaprala długo. Jeszcze w r. 1848 podczas w yborów prezydenckich, część w ieśnia­
ków głosując na ob. Ludw ika Napoleona Bonaparte czyniła to w przeświadczeniu,
że w ybierają ... Napoleona I (s. 460). W m iastach po 1821 r. ukazują się liczne
rysunki gloryfikujące Napoleona oraz m asow e edycje jego testam entu. A tym cza­
sem w r. 1822 następuje ofensyw a insurekcyjno-karbonarska. N ie udają się dwa
powstania: w Thouars (luty) i Colmar (lipiec), przy czym wyraźniej bonapartystow skie jest tylko to drugie, alzackie, w zniecone i przeprowadzone pod hasłem
V ive Napoléon II! P ierw sze autor podciągnął raczej tylko pod miano napoleońskie­
go. Jeden ze skazańców w procesie pow s.ańców z Poitou (Thouars) wchodząc na
szafot zawołał V ive la R épublique!, co być może zdziwiło lud, jak chce autor
(s. 213), ale chyba nie tak znów bardzo. Przecież stronnictwo republikańskie już.
w r. 1830 było dość silne. Natom iast zupełną słabość w ykazał w r. 1823, podczas
wojny hiszpańskiej, instytucjonalny bonapartyzm. Drobne oddziałki francuskie
RECENZJE
stojące po stronie liberalnej Hiszpanii i szerm ujące im ieniem Napoleona II oraz
potrząsające trójkolorowym sztandarem , nic nie osiągnęły. Arm ia pozostała w ierna
białej fladze Ludwika XVIII. Wydaje się, że autor zbyt słabo uwypuklił fakt upad­
ku, m ającego trwać dość długo, idei restauracji cesarstw a jako realnego faktora
polityki. Jest błędem wrzucanie do· jednego worka kultu Napoleona i prób prze­
wrotu m ającego ustanowić raz jeszcze ustrój z lat 1804— 14. Zdrowy rozsądek dyk­
tow ał w iększości Francuzów naw et antyburbońsko nastawionych nie angażowanie
się po śm ierci Napoleona w nader w ątpliw ą im prezę pod has’em „Napoleon II”.
Zresztą w sprawach spisków w latach 1823—24 pobłażliwość królewska, acz na
krótko, stanęła na porządku dziennym.
Po r. 1824 kończą się piękne dni Restauracji'. Kryzys podcina w zrost dobrobytu,
wzm agają się niepokoje i ferm ent wśród różnych w arstw społecznych. Idzie ku
rew olucji. W kotłow isku nowych idei dominujące pozycje zdobywa sobie m yśl
romantyczna. Zwyciężający prąd um ysłow y i artystyczny sprzyja napoleonizm owi.
Literaci zaczynają w padać w nurtujący wśród ludu ton legendy Napoleona. D o­
tyczy to w w iększości dotychczasowych rojalistów: Lam artine’a, Vigny, Musseta,
Stendhala, a przed rew olucją lipcow ą i V. Hugo. Francję pod koniec Restauracji
zalew ają wprost pam iętniki o czasach cesarstwa. Lecz obok triumfu m em uarystyki
oraz trwającej nadal guerre des im ages w ystępują rów nież m anifestacje i dem on­
stracje (np. 100 tysięcy osób na pogrzebie gen. Foy w 1825 i barykady na rue
Saint-D enis w 1827 r.). Autor jednak okrzyki, raczej nie m asowe, V ive l’em pereuri
czy V ive Napoléon! bierze stanowczo zbyt serio. Bonapartyści, jak ich nazywa, byli
przem ieszani z liberałam i i stanow ili mniejszość. Na barykadach 27 reku
A. Blanqui odniósł ranę, pierwszą w jego· bujnej karierze rew olucjonisty.
Trois G lorieuses w ykazały dobitnie, jak słaby był bonapartyzm, a jak jedno­
cześnie silny urok chwały czasów napoleońskich. W szystko, co dotyczy cesarza,
nabiera niew ątpliw ie wartości, ale jedynie w artości w spom nienia (s. 276). Zresztą
0 ile tw orzenie m ęczenników za Restauracji dodawało splendoru idei napoleoń­
skiej, o tyle tolerancja i w dużym stopniu w ychw alanie Napoleona w początkach
monarchii lipcowej napoleonizm niejako instytucjonalizow ały. Louis Blanc stw ier­
dzał słusznie: le bonapartism e „com posé d'hom m es graves" a des racines partou t;
c’est un drapeau plu s qu’un principe, d ’où son im puissance (s. 284). A m bicji dyna­
stycznych Bonapartych, a zwłaszcza Hortensji i jej syna, późniejszego Napoleona
III, nie brano zrazu zbyt poważnie. N ie m iały one za sobą szerszego ruchu poli­
tycznego. Zresztą w jakim ś stopniu republikanie „zaanektowali” bonapartystów
zarówno faktycznie jak w znacznym odłamie opinii publicznej. N aw et początki,
aktywnej działalności Ludwika Napoleona Bonaparte w iążą się z karbonarskimi
sym patiam i i projektem socjalizującej konstytucji (s. 307). Autor książki zbyt czę­
sto jednak łączy bonapartyzm z republikanizmem to u t court, nie zaś z umiarko­
w anym i jego nurtami, choć w spom ina raz, iż skrajni, rew olucyjni republikanie nie
m ieli nic wspólnego z admiratorami dawnego i zw olennikam i nowego cesarstwa
(s. 320). Tymczasem, gdy dla ludu i armii kult w ielkiego Napoleona stał się w ja­
kimś sensie religią, na horyzoncie le préten d a n t se m ontre (rozdz. XV). Już.
w 1835 r. m ały Napoleon w yraźnie stw ierdził, że dąży do korony, a w rok później
podejm uje próbę objęcia w ładzy. Choć awantura strasburska raczej ośm ieszyła
bonapartyzm instytucjonalno-dynastyczny, to jednak proces współpracow ników
w ygnanego księcia stał się odskocznią do rozw inięcia propagandy napoleonizmu
(s. 343). Drobne w istocie stronnictwo puszcza w ruch broszury, próbuje, zresztą
bezskutecznie, zdobyć dla siebie jakieś organy prasowe.
Rozdział XVI om awia jednym tchem powrót zw łok Napoleona do Paryża
1 nieudany zamach Ludwika Napoleona w Boulogne. I choć stwierdza, że proces
RECENZJE
157
ukazał upór, godność oraz w iarę w sw e przeznaczenie pretendenta do cesarskiej
purpury, to jednak nie stanow ił zbyt w ielkiego sukcesu propagandowego. A mimo
to L udw ik-Filip popełnił błąd, a nawet błędy. Różnymi szykanami przeciwko
pretendentowi (sprawa usunięcia go ze Szwajcarii) i procesem w yciągnął na św ia ­
tło dzienne niepozorną osobę, jaką był Ludwik Napoleon. En s’efforçant de le
rendre im populaire et im possible, on le popularise (s. 374), Tymczasem sprowadze­
nie prochów Napoleona stało się ogólnonarodową uroczystością i świętem . Ten po­
m ysł Thiers a oznaczał niew ątpliw ie z punktu w idzenia orleanistów pom yłkę, ale
w r. 1840 o tym zbyt w iele nie m yślano. W rozwoju kultu Napoleona powrót
zm arłego cesarza stanow i w ażny etap. Opis retour des cendres, uroczystości tak
przecież dobrze znanej, jest w pracy Lucas-Dubreton w yjątkow o udany i robi
duże w rażenie sw ą w ieloaspektow ością, barwnością i konkretnością.
Lata 1840—48 są świadkiem rozkwitu legendy i kultu. Ludwik Napoleon
ze sw ego w ięzienia w Ham zarzuca kraj broszurami, z których „Extinction du
paupérism e” daje mu niejaki posłuch, w sferach socjalistycznych i wśród robotni­
ków. Ta dem agogia społeczna posłuży mu później w akcji politycznej. Thiers
w swej ;3 is t o r ii” ukazuje Francuzem Napoleona nie tyle i nie tylko jako wodza,
ale przede w szystkim jako człow ieka ładu — organizatora, prawodawcę, admini­
stratora. W tym że czasie osiąga swój szczyt powodzenie m alarzy-tw órców napo­
leońskiej legendy: R affetà, Charleta i Verneta. Nawraca się na napoleonizm Cha­
teaubriand, pogłębia sw ą admirację dla cesarza Hugo. W różnym nasileniu i w roz­
m aity sposób czynią to i Heine, i Balzac, i Gauthier. Legenda rozprzestrzenia się
po Europie i po św iecie.
Wszystko to rentowało w dobie rew olucji 1848 r. Taka jest teza autora w y ­
rażona w dwóch osta'.nich rozdziałach („Le préteindant s’affirm e“ i „La marche
à l ’étoile”). Historia niespełna roku, w którym ogólnie w yśm iew any przez poli­
tyków różnych kolorów crétin zostaje, przy poparciu tychże, prezydentem Repu­
bliki, scharakteryzowana jest jako w ybuch bonapartyzmu w ynikający z narasta­
jącego od lat ponad 30 kultu Napoleona. Sporo tu uproszczeń, niestety nie tylko
tych, które powstają w skutek koniecznej koncentracji tem atycznej, natom iast sta­
nowczo zbyt m ało politycznej i społecznej analizy, anatomicznego nieom al roz­
bioru II Republiki. Za Ludwika F ilipa Bonaparte flirtow ał z lewicą, z republika­
nami. W r. 1848, w brew zdaniu autora książki, który w yszukuje naw et wśród
powstańców czerwcowych tych, co krzyczą „Vive l’empereur!” głosow ali na
Ludwika Napoleona, jeśli tak w olno powiedzieć, „chłopi i m iejscy w rogow ie re­
publiki”. G łosowali na prawo, podczas gdy napoleonizm przed rewolucją 1848 r.
był — choćby powierzchow nie — lew icow y. Sprawa jest o w iele bardziej skom ­
plikowana, niżby to w ynikało z w pływ ów kultu. Znaczne grupy Francuzów w tym
czasie m iały dość chaosu burżńazyjnej republiki.
Lektura pracy Lucas-Dubretona nasuw a pew ne wątpliw ości. Przede w szyst­
kim autor nie w ysuw a spraw y stosunku m iędzy następującym i pojęciam i: k u lt-legenda-propaganda oraz bonapartyzm -napoleonizm . Ponadto pomija zupełnie po­
wiązania propagandy napoleońskiej z późniejszą legendą i kultem cesarza. A prze­
cież powiązaniei jest zgoła ew identne. Omawianie patriotycznego i w olnościow ego
aspektu legendy napoleońskiej jako zjaw isk w yrosłych sam oistnie po Waterloo
jest chyba nieporozum ieniem. Można zastanawiać się nad m etodam i badania ru­
chu idei, przenikania dawnych treści propagandy do legendy, ale niesposób w y ­
łączyć samej k w estii z rozważań. Czy autor pominął te sprawy nieświadom ie?
Raczej nie. Oto przychyla się on do tezy znanego konserw atywnego historyka
francuskiego — L. M a d e l i n , jakoby błędem było m niemanie, iż Napoleon tw o­
rzył na Sw. H elenie w łasną legendę. Tworzyć ją m ieli, w edług Lucas-Dubreton,
158
poeci, żołnierze i lud, n ie zaś uw ięziony cesarz. Oczywiście, że Napoleon nie byl
i być nie m ógł jedynym autorem legendy, ale jednym z jej tw órców był bez w ą t­
pienia. Le M ém orial ne la crée pas, il la fixe, tan dis que, laissée à elle-m êm e, elle
serait p e u t-ê tre deven ue l’équ iva len t d ’une chanson de geste, une épopée à la m a ­
nière de la Chanson de Roland (s. 398). Stylistycznie ładne, rzeczowo w ątpliw e. N ie
idzie w „akcji M ém orial” tylko o utrw alenie już zbudowanej legendy, lecz raczej
o w ytyczenie jej kształtów (stąd później tok w yw odów L. N. Bonaparte w „Idées
napoléoniennes”). N apoleon w yzyskał tworzące się w e Francji oddolnie elem enty
legendy, uściślił je, „skanalizow ał“ ich rozwój przy użyciu określonych chw ytów ,
znanych po części już w jego propagandzie za czasów cesarstwa. Odtąd „wkład”
ludu i wodza m iesza się i trudno je oddzielić. Argum ent rzekomo popierający tezę
o n ie wtykuwaniu się legendy na Sw. Helenie, a m ów iący o tym , że przecież kult
istn iał bardzo w cześnie w rozm aitych krajach, a nie tylko w e Francji, nie w y ­
trzym uje krytyki. Autor problem y pozafrancuskie traktuje pobieżnie i niedokład­
nie, a w niosek taki w ynika z nieznajom ości i niezrozum ienia określonych zjaw isk
powszechnodziejowych.
Autor, jak już w spom inałem , w szędzie w idzi bonapartystów i to w liczbie
przewyższającej znacznie rzeczyw istą. A by łatw iej „dopisywać” ich do opozycji
autor w yraźnie postponuje siiy republikańskie. Ponadto niem alże utożsam ia libe­
rałów z czasów R estauracji z bonapartystam i, podczas gdy znaczna część tych
pierwszych do zw olenników Napoleona zaliczona być nie może. Autor w przepro­
w adzeniu sw ych tez jest w yraźnie niekonsekw entny. W zasadzie pragnie udowod­
nić, że kult doprowadził Ludw ika Napoleona do w ładzy i tronu, a m iejsca o w iele
za w iele poświęca czasom Restauracji nie zaś m onarchii Ludwika Filipa. O czyw iś­
cie jest tak dlatego, że utożsam ia bonapartyzm z napoleonizm em . Trzeba stw ier­
dzić zupełnie jasno, że bonapartyzm jako ruch polityczny, jako program restaura­
cji cesarstw a stanow ił najsłabszy raczej nurt ideow y wśród różnych opozycji lat
1815—48. Stał się silny i to z powodów nader złożonych dopiero za czasów II Re­
publiki. Zapewne, dopomógł mu w sukcesie napoleonizm, kult cesarza i chw ały
cesarstwa, ale autor przecież św ietn ie w ie, że w yliczyć można niem ało w ybitnych
ludzi, o których śm iało można powiedzieć, iż pozostaw ali pod przemożnym
w pływ em legendy napoleońskiej, a naw et ją rozbudzali, nie będąc m imo to bonapartystam i. Napoleonizm (nieraz jako modę) popierało duże grono ludzi cieka­
wych, aktyw nym i bonapartystam i-polityksm i, zw olennikam i dynastii, byli w w ięk ­
szości ludzie niezbyt w ielkiego kalibru. Sprawy to z pew nością interesującei, m. In.
dla rozum ienia problem atyki polskiej, nader przy tym dyskusyjne. W ydaje się, że
nieraz jeszcze w ypływ ać będą na łam y czasopism historycznych i karty nauko­
w ych monografii. W tedy trudno będzie pominąć książkę Lucas-Dubreton, mimo
wszelkich do niej zastrzeżeń.
Z obowiązku w ypada w spom nieć o polonicach. Autor cytuje raz jeden G r a ­
b o w s k i e g o „W spomnienia w ojskow e” (s. 24). Przy om awianiu dem onstracji
paryskich za udzieleniem pomocy dla powstania listopadowego w spom ina o akcen­
tach napoleońskich. Tłum krzyczy jednym tchem : A bas Louis-P hilippe! V ive
Napoléon II! V ive n t les Polonais! (s. 292). Lucas-Dubreton nie zapomina też o go­
rącym poparciu rew olucyjnej W arszawy 1830—31 r. okazywanym synow i cesarza
(s. 296). O M ickiewiczu autor w ie niew iele. Cytuje C z a p s k i e j „Vie de M ickie­
w icz” i ukazuje go jako zupełnego m istyka, tępego zw olennika cesarstwa i k lerykalnego napoleonistę, nie cieszącego się w łaśnie z tego powodu autorytetem wśród
paryskich cudzoziem ców (s. 386, 415, 467). Słabe to i powierzchowne, a nieraz w ręcz
nieścisłe. Trochę też m iejsca poświęca książka napoleonizm owi Towiańskiego
(s. 429) i Hoene-W rońskiego (s.'414).
T adeu sz Ł ep k o w sk i