Wyprawa w głąb ojcostwa Joanna Wiktorowska Wędrówka przez

Transkrypt

Wyprawa w głąb ojcostwa Joanna Wiktorowska Wędrówka przez
Wyprawa w głąb ojcostwa
Joanna Wiktorowska
Wędrówka przez poszczególne fazy rozwojowe relacji ojciec –syn rozpoczyna się na długo przed
urodzeniem syna wraz z pojawieniem się ojcowskich wyobrażeń, fantazji i życzeń na temat
przyszłego potomka. Matka i ojciec tworzą w swoich umysłach świadome lub nieświadome obrazy
mającego się narodzić maleństwa.
Ze względu na rozwój psychoseksualności i tożsamości płciowej ważna i pożądana jest od początku
narodzin dziecka możliwość gromadzenia pozytywnych i budzących zaufanie doświadczeń w
zakresie nawiązywania relacji z kobietami i mężczyznami istotnymi dla dziecka.
Dla niemowlęcia oznaczają one szerszą, bardziej zróżnicowaną ofertę bodźców zewnętrznych,
możliwość wchodzenia w interakcję z „obiektami istotnymi”, którymi stają się ojciec i matka oraz
odciążenie matki w sprawowaniu ciągłej opieki nad dzieckiem i wyłącznej odpowiedzialności
za nie.
Trick-Bruder i Schutt uważają, że obecność osoby trzeciej, ojca, która nie przychodzi kiedyś tam z
zewnątrz ale jest obecna od początku ma równoprawne znaczenie, stanowi najbardziej naturalne
rozwiązanie dylematu zależności i przeciążenia charakteryzującego wczesną relację
matka- dziecko.
W tym należy widzieć pierwsze ważne zadanie ojca jako trzeciego.
Powinien on sam nawiązać relacje ze swoim synem, córką i w ten sposób rozwiązać „dylemat
zależności i przeciążenia” zbyt bliskiej i wyłącznej relacji matka- dziecko lub też nie dopuścić do
jej powstania. Korzyść z takiej konstelacji polega na tym, że matka i ojciec zdecydowanie różnią się
od siebie pod względem swojej kobiecości i męskości i dzięki temu uosabiają „Inną” i „Innego”.
Nie tylko nieobecność ojca lecz również pasywność, dystansowanie się, brak męskości i utrata
autorytetu ojca obecnego skazują dziecko na wpływy władczej, nadopiekuńczej, dominującej matki.
Mężczyźni mogą być przekonani, że matki są z natury lepszymi opiekunkami małych dzieci.
Nic bardziej mylnego. W ten sposób wynajdują dobry argument by wycofać się z męczącej opieki
nad noworodkiem i mogą przeoczyć w sposób brzemienny w skutkach jego rozwój.
Kiedy we wczesnym okresie powodowani zazdrością, zawiścią, narcyzmem, urażeni wycofują się z
triadycznej relacji z żoną i dzieckiem lub w ogóle nie stają się jej częścią, skazują nie tylko dziecko
ale i swoją partnerkę na egzystencję w zawężonej „ pochłaniającej relacji diadycznej”, w której
matka i dziecko muszą zaspokoić wszystkie swoje potrzeby.
Ojciec od pierwszego dnia wywiera znaczny wpływ na rozwój swojego dziecka- także wtedy gdy
uchyla się od tego poprzez nieobecność, dystans lub bierność.
Dziecko może i powinno naprzemiennie przeżywać diadyczny i triadyczny model relacji z
obydwojgiem rodziców, dzięki czemu nie doświadczy rozszczepienia obrazu rodziców na „tylko
dobrą matkę” i „ tylko złego ojca”.
Kiedy natomiast ojciec jest obecny i gotowy wejść w kontakt z dzieckiem umożliwia matce
odgraniczenie się bez wyrzutów sumienia od potrzeb dziecięcych i uwalnia ją od przymusu
prezentowania się tylko jako „dobra matka”.
Doświadczenie „ dostatecznie dobrej matki oraz złej matki” jak i „dostatecznie dobrego ojca i
złego ojca” umożliwia dziecku stopniowe zwalczanie agresji w następnych etapach rozwoju
i naukę zwalczania ambiwalencji.
Potrzebny jest daleko idący paralelizm w rozwoju relacji dziecka z ojcem i matką. Dopiero jego
naprzemienne zbliżanie się do obojga rodziców i oddalanie od nich wydaje się umożliwiać
stopniowe uwewnętrznienie dwóch wystarczająco nośnych, ambiwalentnych relacji, które są bardzo
decydujące dla dalszego rozwoju dziecka.
Dobry, symbiotyczny ojciec w sposób oczywisty posiada zdolności empatyczne i powinien je
przekazać swojemu synowi.
Ze względu na płeć matka ucieleśnia dla syna „inność”, ojciec „identyczność.”
Jest też konieczne, by dziecka dokonało psychicznego wysiłku rozpoznania i zaakceptowania relacji
między rodzicami. Często diadyczne przeżywanie relacji dziecka z matką lub ojcem kryje
niebezpieczeństwo trwania w „narcystycznym uniwersum” wzajemnych odbić, które nie
dopuszcza żadnych wyraźnych granic pomiędzy własnym ja i Innym- to zjawisko dorośli
przeżywają ponownie w stanie silnego zakochania. Dopiero „lustrzane odbicie”, które uzyskuje się
dzięki istotnym Innym wyprowadza dziecko z granic własnego „ja” i poprzez identyfikację z Innym
doprowadza do niego z powrotem: do przeżywania wyodrębnionego własnego „ja”
Ojciec jako wybawca
W drugim i trzecim roku życia dziecka z powodu silnego rozdarcia miedzy pragnieniami bliskości i
dystansu, między serdecznymi i wrogimi uczuciami do matki, relacja matka –syn staje się coraz
bardziej niestabilna, gwałtowna i groźna.
W małym stopniu lub wcale niedotknięty tymi konfliktami ojciec – na skutek częstej nieobecności –
zyskuje rangę wybawcy „ rycerza w lśniącej zbroi”, który od czasu do czasu uwalnia syna z tej
ciężkiej atmosfery i oferuje mu nową ekscytującą relację.
Diadyczna relacja cechuje się tym, że pokazuje on synowi świat, razem z nim opuszcza matczyne
uniwersum a jednocześnie uczy go, że oddalenie od matki wcale nie oznacza zerwania relacji z nią.
Ojciec codziennie odchodzi od matki wcale jej nie opuszczając, syn też może się od niej oddalić,
zawsze będzie mile widziany jego powrót. Analityk Peter Blos pisze :
Więź łączy dziecko w tej samej mierze z obojgiem rodziców. O zróżnicowaniu między nimi
niezależnie od płci decyduje przyjemność i ból, które wzbudzają oni w dziecku.
Każdy rodzic może w różnych momentach stać się reprezentantem jednego lub drugiego uczucia:
zwrócenie się ku jednemu z rodziców jest możliwością ucieczki, którą dziecko ma zawsze do
dyspozycji, kiedy chce uniknąć frustracji, rozczarowania lub lęku. W takim przypadku obydwoje
rodzice funkcjonują na zmianę jako ratownicy, wybawiciele.
Od kilku regularnych lat obserwuję wzmożony proces zawłaszczenia dzieci przez matki, babki, płeć
żeńską, które samotnie lub z innymi kobietami obsługują dziedzinę wychowania i opieki nad
dziećmi.
Gdzie się podziali ojcowie dzieci?
W szkolnictwie też dominują kobiety, dziecko płci męskiej ma coraz mniej okazji do budowania
pozytywnych wzorców męskich, bo świat dziecka zdominowany przez świat kobiet, matek,
przedszkolanek, nauczycielek, instruktorek zajęć pozaszkolnych.
Z moich obserwacji wynika, że ojcowie oddali matkom wychowanie, zbyt łatwo godząc się na
wizerunek ojca zapracowanego, nieobecnego lub niedzielnego, ukrytego za gazetą, meczem w
telewizji lub naprawą samochodu. Do ojca nie można się odezwać, bo jest zbyt zmęczony lub
pochłonięty myślami o zarobkach. Ojcowie w kokonach utkanych przez matki, babki, teściowe
utrzymują swoje nieobecne miejsce w rodzinie. Apeluję do ojców: obudźcie się i zajmijcie należne i
ważne miejsce w rodzinie.
Zacznijcie rozmawiać, wymagać, komunikować się z członkami rodziny, zacznijcie upominać
się o potrzebę wpływów i równorzędną wymianę, inaczej dzieci wyrosną z błędnym
przekonaniem, że wychowanie należy do kobiet i kolejne pokolenie wyeliminuje ojca z udziału w
wychowaniu.
Konsekwencją będą przemęczone córki i niedoinwestowani, osłabieni synowie.
Moim zdaniem powinna być zachowana równowaga rodzinna w obszarze wychowania, tak jak jest
zachowana homeostaza w przyrodzie.
W rodzinie, którą ostatnio przyjęłam, kobiety, matka i córka przejęły większość zadań w momencie
gdy ojciec stracił wzrok, po wypadku. Syn kręcił się w kółko, wyrażając agresję na zewnątrz,
jego odpowiedzią było odgrodzenie ojca od reszty świata, ułatwiając mu niebyt,jednocześnie bojąc
się powtórzenia losu ojca.
Równe proporcje udziału w wychowaniu powinny być zachowane prze cały okres trwania
wychowania, do okresu adolescencji dzieci, to gwarantuje zdrowie psychiczne członkom rodziny.
Zachwiane proporcje nadmatczyność i niedoczynność ojcostwa powodują komplikacje i zaburzenia
w rozwoju dzieci, np. syndrom niezmordowanych, kompleks wojowniczki.
Czynnik matki i czynnik ojca powinien być w takim samym wymiarze, wtedy dzieci mają swój
mikroświat przy sobie i lepiej się przystosują do makroświata na zewnątrz.