Akson nr 17
Transkrypt
Akson nr 17
Gazeta Studentów AWF Katowice Nr 17 cena – bezcenny! Grudzień 2006 www.akson.awf.katowice.pl W NUMERZE Tak prawie świątecznie... Ach jak ten czas szybko leci. Jeszcze nie tak dawno opalałam się na jednej z pięknych plaż przy szumie morza, a tu proszę już wkrótce Święta Bożego Narodzenia potem Sylwester i… znów kolejny roczek będzie trzeba dopisać do rubryki wiek. Ale co tam. Teraz trzeba się rozkoszować nadchodzącymi Świętami. Ulec gorączce przedświątecznych zakupów, ale nie wydawać więcej niż jest w portfelu. Potem z umiarem popróbować tych wszystkich wspaniałych potraw świątecznych, które w większości pojawiają się tylko w te święta. Odpocząć – najlepiej aktywnie – spalając nadmiar kalorii świątecznych. Zweryfikować swoje postanowienia zeszłoroczne, spisać nowe, żeby ciągle się rozwijać i iść do przodu, może spełnić jakieś własne marzenie – przynajmniej spróbować. Zadzwonić do „starych” przyjaciół i znajomych z życzeniami i mieć nadzieję, że 2007 będzie szczęśliwą liczbą pod każdym względem. Tylko co się dzieje z tym białym puchem? Czyżby „aniołowie zapomnieli”? Przecież Święta bez śniegu to nie Święta. Gdzie te mroźne białe noce, podczas których tak przyjemnie posiedzieć w cieple wśród ukochanych osób? Gdzie skrzypiący śnieg pod butami? Gdzie magiczne wzory „rysowane” przez mróz? Gdzie roześmiane buzie dzieci – i nie tylko – na myśl o ślizganiu się na „jabłuszkach”, sankach i innych wymyślnych przedmiotach? Gdzie te bałwany, którym zwykle brakowało marchwiowego nosa? Gdzie śnieg?!!! Niestety, My jako Redakcja, nie mamy wpływu na to, by śnieg zaczął padać, ale mamy wpływ na to by ukazał się kolejny numer studenckiej gazety „Akson”. Oto i on! Obecny 17 już nr obfituje w sporą dawkę nowinek – trochę się tego nazbierało od poprzedniego numeru. Dowiemy się też, kogo społeczność studencka, czyli Wy wybrała na swoich przedstawicieli w sprawozdaniu przygotowanym przez J. Mrozka NOWINKI 2 SPRAWOZDANIE Z WYBORÓW 3 DEMENTIA PRADEOX ACADEMICUS 4 5 ZŁ, 150%, 4,2. 5 European University Basketball Championship CUDOTWÓRCA Z HOLANDII KOLARSTWO GÓRSKIE… AQUA AEROBIC WARSZTATY MEDIA STUDENT GENIALNY SPORTOWIEC LITERACKIE PODZIEMIE ZASŁYSZANE… 6 8 9 10 11 13 14 16 „Sprawozdanie z wyborów samorządowych w AWF Katowice”. Poznamy, jakie liczby są „na topie” w artykule Trewora „5 zł; 150 %; 4.2 – czy te liczby coś Ci mówią?”. Przeczytacie o tym jak wyglądało odebranie pucharu za sezon 2005/2006 w akademickiej rywalizacji sportowej – „AWF Katowice górą w akademickiej rywalizacji sportowej”. Zobaczymy, co widzi oko doktora w „Dementia Praecox Academicus, czyli przykłady teatru absurdu. Wrócimy wspomnieniami do AME w Portugali, gdzie wysokie miejsce wywalczyły Nasze koszykarki. W artykule „Co wybrać? Czyli kilka słów o formach aktywności ruchowej” przedstawiamy - AQUA AEROBIC. Z artykułu K. Mizery „GENialny sportowiec” dowiemy się, że żelazny sport to nie tylko przerzucanie ciężarów. Na koniec Literackie Podziemie, Zasłyszane i kilka propozycji gdzie i na co wybrać się z końcem grudnia w „Po wykładach” przygotowanym przez K.S. Zapraszam do lektury i czekam na Wasze opinie, sugestie pod adresem [email protected] lub Redaktor Naczelnej Naczelna Akson Nr 17/grudzień 2006 1 NOWINKI >>> Od 28.09.2006 r. – Akademia Wychowania Fizycznego przyjęła w swoje progi wielu studentów niepełnosprawnych. Mają oni możliwość studiowania, głównie na kierunku Zarządzanie i Marketing, specjalność Zarządzanie w Fizjoterapii i Sporcie Osób Niepełnosprawnych. Wśród studentów niepełnosprawnych są między innymi osoby z wadami słuchu i wzroku, niepełnosprawnością ruchową i chorzy na choroby przewlekłe. >>> Od 30 września 2006r Rektor AWF Katowice prof. Zbigniew Waśkiewicz jest prezesem Polskiego Związku Biathlonu. Na zjeździe wyborczym pojawił się sekretarz generalny Międzynarodowej Unii Biathlonu (IBU) Austriak Michael Geistlinger. „Federacja skupia 51 czynnie funkcjonujących związków narodowych, ale mimo wielu zaproszeń po raz pierwszy jestem na zjeździe wyborczym.” – powiedział >>W uznaniu bardzo dobrej współpracy między Akademiami z Katowic i Wrocławia, Kolegium Rektorskie przyznało okolicznościowy Medal 60lecia Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu JM Rektorowi Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach Panu dr hab. Zbigniewowi Waśkiewiczowi prof. nadzw. >>> Od października 2006r w Jastrzębiu Zdroju funkcjonuje Zamiejscowy Ośrodek Dydaktyczny Akademii Wychowania Fizycznego. Uroczystego otwarcia obiektu jak i inauguracja roku akademickiego 2006/2007 dokonał Rektor AWF Katowice Zbigniew Waśkiewicz, i Prezydent Jastrzębia Zdroju Marian Janecki. W obecnym roku akademickim w ZOD w Jastrzębiu Zdroju studiować będzie 105 osób, a na następne lata Uczelnia planuje zwiększenie naboru. >>> 27 października 2006 roku w Auli Uniwersytetu Śląskiego odbyło się oficjalne zakończenie sezonu rozgrywek Akademickich Mistrzostw Śląska połączone z zakończeniem obchodów 60-lecia AZS w Katowicach. Reprezentacja AWF w tym roku w klasyfikacji generalnej zajęła I miejsce. Więcej informacji w obecnym nr Aksona. >>> Michał Wilk, pracownik Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, zdobył tytuł Mistrza Świata w trójboju siłowym. Mistrzostwa odbyły się w norweskiej miejscowości Stavanger, gdzie nasz reprezentant starto- wał w kategorii do 100kg. Mistrzostwa Świata odbyły się po raz 36-ty i wzięło w nich udział ponad 200 zawodników z ponad 30 krajów. Więcej informacji, zdjęcia i podsumowanie na www.power-w-o.pl >>> Ukazał się trzeci w tym roku akademickim numer biuletynu Bibliotheca Nostra. Więcej informacji na www.biblioteka.awf.katowice.pl >>> 29. 30. i 31.10 odbyły się wybory do URSS, Rady Senatu i Rady Wydziałów Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii. Więcej na temat, kogo wybraliśmy w sprawozdaniu przygotowanym przez J. Mrozka na kolejnych stronach Aksona. >>> Reprezentacja AWF Katowice w kolarstwie górskim w galerii „Przy schodach”. Zapraszamy na nową wystawę fotografii pt: „Reprezentacja AWF Katowice w kolarstwie górskim”. Wystawę można oglądać w holu i w Czytelni Ogólnej. Więcej o kolarstwie górskim na www.mtb.awf.katowice.pl >>> 17.11 prawie 700 absolwentów studiów stacjonarnych i niestacjonarnych otrzymało w Auli im. Prof. L. Deca dyplomy ukończenia studiów na Wydziale Wychowania Fizycznego. Wszystkim absolwentom gratulacje złożyła Dziekan dr hab. Krystyna Górna prof. nadzw. Uroczystość uświetniły pokazy taneczne wykonane przez absolwenta kierunku wychowanie fizyczne Bartłomieja Musiała oraz zawodniczek sekcji akrobatyki AZS AWF Katowice. >>> V INDIAŃSKI ŚWIAT POW WOW. 25.11 na nowej hali AWF Katowice pojawili się Indianie. Na 5 urodziny polskiego Pow wow przyjechali członkowie Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian, Indianie Nisqually z Seattle oraz Leon Rattler z plemienia Czarnych Stóp (Blackfeet) w Montanie, Skunkie ScabbyRobe z grupy pow-wow Black Lodge Singers oraz wszyscy miłośnicy kultury Indian Ameryki Pn. Na parkiecie hali pojawili się pieśniarze, tancerze i bębniarze. >>>Rusza nowy dział w Aksonie, który poświęcony będzie sportom do wyboru i różnym formom aktywności ruchowej, jakie można wybrać na III i IV roku studiów. W kolejnych numerach będziemy przybliżać kolejne sporty i formy aktywności fizycznej. >>> Za niedługo Święta Bożego Narodzenia i Sylwester! Makówki..., choinka, prezenty!!! Na zbliżające się Święta Bożego Narodzenia Redakcja „Aksona” pragnie już dziś złożyć życzenia wszystkim wykładowcom i pracownikom uczelni oraz całej społeczności studenckiej. „Tak czuła ta chwila cudu, Tak Święta ta chwila narodzin, Tak piękna ta noc ze wszystkich jedyna, Gdy miłość na ziemi się rodzi”. Życzymy, aby Wszyscy mogli dotrzeć do Świętej Groty, by móc rozkoszować się wypływającymi z niej falami światła, płomieniami życia, burzą radości. Boże Narodzenie to święto, które jest i musi być pełne „poezji”. Składajmy więc sobie życzenia tak radosne jak anielskie „Gloria”, życzenia tak gorące jak ciepło baranka i osiołka, życzenia tak dobre jak ręce pasterzy, życzenia tak czułe jak oczy Maryi i Józefa. Niech Prawdy Święte, które niesie Boże Narodzenie pozostają z Nami przez cały rok, a Nowy 2007 Rok będzie pomyślny i spełni najskrytsze marzenia. AKSON Gazeta Studentów AWF Katowice Nr 17/12/2006 [email protected] 2 Akson Nr 17/grudzień 2006 Redaktor Naczelna: Patrycja Szymura [email protected] Z-ca Red. Naczelnej: Kinga Ligocka [email protected] Zastrzegamy sobie prawo adiustacji tekstów. Redakcja nie odpowiada za treści i poglądy wyrażane przez autorów Sprawozdanie z wyborów samorządowych w AWF Katowice W dniach 29, 30 i 31.10.2006 odbyły się wybory spośród studentów do Uczelnianej Rady Samorządu Studenckiego, Senatu AWF Katowice, Rady Wydziału Wychowania Fizycznego oraz Rady Wydziału Fizjoterapii. Największe emocje i zainteresowanie wzbudziły wybory do Uczelnianej Rady Samorządu Studenckiego. Zgłosiło się 20 kandydatów spośród których wybrano 12 osób: Członkami URSS na rok akademicki 2006/2007 zostali: • • • • • • • • • • • • Dziergas Arkadiusz Furmanek Mariusz Kabelis-Szostakowski Łukasz Kania Damian Kelm Małgorzata Koziołek Seweryn Kraul Michał Kretek Wojciech Kucper Cezary Mrozek Jacek Szuta Andrzej Warzecha Krzysztof Oddano 457 głosów, w tym 9 głosów było nieważnych Do senatu AWF Katowice zgłosiło się 13 kandydatów, spośród których wybrano 4osoby. Członkami Senatu AWF na rok akademicki 2006/2007 zostali: • • • • Kabelis-Szostakowski Łukasz • • • • • • Czochara Gabriela Kelm Małgorzata Kucper Cezary Warzecha Krzysztof Oddano 407 głosów, w tym 98 głosów było nieważnych. Do Rady Wydziału Wychowania Fizycznego zgłosiło się 10 kandydatów, spośród których wybrano 8 osób. Członkami Rady Wydziału Wychowania Fizycznego AWF Katowice na rok akademicki 2006/2007 zostali: Furmanek Mariusz Koziołek Seweryn Kretek Wojciach Kucper Cezary Panek Tomasz • Polak Mariusz • WarzeSeweryn Maciej Oddano 365 głosów, w tym 21 głosów było nieważnych. Do Rady Wydziału Fizjoterapii zgłosiło się 5 kandydatów, spośród których wybrano 2 osoby. Członkami Rady Wydziału Wychowania Fizycznego AWF Katowice na rok akademicki 2006/2007 zostali: • • • • • • • Kabelis-Szostakowski Łukasz Warzecha Krzysztof Oddano 118 głosów, w tym 12 głosów było nieważnych. W skład komisji liczącej głosy weszli: Anna Pisula (przewodnicząca) Joanna Rataj Artur Donigiewicz Wybory odbywały się w spokojnej atmosferze, powiedziałbym nawet, że w zbyt spokojnej, bo krzątanina przy urnach była naprawdę niewielka. Świadczy o tym ilość oddanych głosów, która była na prawdę niewielka, choć wybory trwały 3 dni. Nowo wybrani samorządowcy urzędują w pokoju nr 12 w budynku A. Tam także jest gablota, w której znajdują się ich zdjęcia. Poniżej zamieszczam godziny konsultacji URSS: Konsultacje URSS Dziergas Arkadiusz Furmanek Mariusz Kabelis-Szostakowski Łukasz Kania Damian Kelm Małgorzata Koziołek Seweryn Kraul Michał Kretek Wojciech Kucper Cezary Mrozek Jacek Szuta Andrzej Warzecha Krzysztof Wtorek Wtorek Wtorek Środa Wtorek Piątek Poniedziałek Wtorek 1000 – 1100 1115 – 1215 1100 – 1200 1400 – 1500 1400 – 1500 1300 – 1400 1200 – 1300 1200 – 1300 Piątek Czwartek Czwartek 900 – 1000 1230 – 1330 Opracował Jacek Mrozek Akson Nr 17/grudzień 2006 3 Dementia Praecox Academicus czyli przykłady teatru absurdu Jakie tantiemy?... W „Witkacym” powiedzieli, że mogę… Dlaczego tak bezpardonowo użyłem w tytule parafrazy spektaklu? Zacznę od tego, że tłumaczenie zostawiam w gestii samych studentów, którzy przecież już na pierwszym roku, zgłębiają tajemnice matki wszystkich języków. Będzie tym samym okazja do własnej interpretacji. A jest tu pole do popisu… no i masz! Początek tekstu a już zaczynam o polityce. No, ale może gdyby powstała POPiSowa koalicja na wiejskiej, termin Dementia Praecox pozostałby nadal jedynie terminem medycznym, niemniej bardzo zgrabnym. A tak, po roku czasu Oni nadal „myślą” nad większością. (...) Demencja, wobec tego, co wkoło się dzieje, powinna dla wielu być bardzo atrakcyjnym leit motivem. Choćby, dlatego, że wywodzi się z pokrewnej „wychowaniu” i „fizjo” medycyny. Do psychiatrii nam, co prawda, trochę daleko, ale pracując w szkole średnio raz w tygodniu widzę zachowania zasługujące na uwagę fachowców tej specjalizacji. I mam tu niestety na myśli w znacznej mierze rodziców. Przede wszystkim jednak Demencja ma dla mnie to coś. Swoisty skrót myślowy, zgrabna metafora, coraz częściej pozwalająca na zwięzły opis wszelkiej absurdalnej rzeczywistości. Nie wspomnę już, że mam słabość do terminów naukowych. A przyznacie, że po łacinie brzmią one wyjątkowo atrakcyjnie. Skąd ją znam? Demencję w bardzo ciekawej postaci poznałem w… Nie! Nie w szkole średniej. Tam się ciekawej literatury nie czyta. Poza tym wtedy jeszcze świat interesujących kobiet był przesłonięty sportem. No, ale wracając do panny D. – jedyne tak „zakopane” miasto Karpat ma na swoich Chramcówkach teatr. Scena (jak się okazało sztukę można wystawiać wszędzie) niekonwencjonalna – w pełni godna wystawianej sztuki. Dementia Praecox Zakopiensis to przedstawienie wyjątkowe, pozytywne w przekazie, ale demoniczne i pełne ironii zarazem. Z odrobiną przyjaznej ironii właśnie, czytałem poprzedni numer Rekordu. Ironii przyjaznej, bo zmiany w Akademii niewątpliwie idą (na razie) w dobrym kierunku. Mnóstwo wspaniałych inicjatyw i projektów, także społecznych, jest lub było w trakcie realizacji. Tym niemniej widoczny dyskomfort dojrzewania jakoś chyba zbyt brutalnie spędza nam sen z powiek. 30 letnia Akademia młodą nie jest, a mimo to błędów młodości jest aż nadto. Kto chce, niech weźmie ten solidny peeling oblicza naszej uczelni, rozpoczęty z nową kadencją władz, za dobrą monetę! Ja najwyżej za jakiś czas ugryzę się w język… Rekord! Pismo „nowe – stare” (prawie jak koalicja SamoPiSu z hotelu Parkowa – przepraszam, ale nie mogłem się oprzeć pokusie) z założenia będzie miało nową jakość. Szkoda, że nie widać jej już w pierwszym numerze, gdzie „choćby 4 Akson Nr 17/grudzień 2006 zdjęcia lepiej wydrukowałabym na swojej drukarce atramentowej” – stwierdziła studentka. No tak Aniu... Ale drukarnia od dawna z nami współpracuje i z pewnością zaoferowałaby lepszą jakość… gdybyśmy nie byli ich stałym klientem. Poza tym moja droga, studentów stać przecież na drukarki wysokiej jakości. Studentów stać nie tylko na drukarki, ale i na wjazd na uczelniany parking, który teraz kosztuje nieco więcej. Płacąc, pamiętając beztroskie czasy 2-złotówek czekających na swoją kolej na półce w samochodzie, tudzież możliwości wykupienia tańszych abonamentów semestralnych, studenci nie pytają, co Uczelnia może zrobić dla nich, ale co oni mogą zaoferować Uczelni. Dotychczasowe 2 złote były z pewnością kroplą w morzu potrzeb. Głównymi oferentami jednak są chyba studenci I roku studiów doktoranckich, którzy nie tylko muszą mieć w głowie nieźle poukładane, ale najlepiej jakby znali kolegę Abramowicza (właściciel Chelsea Londyn). Wkrótce jednak będzie jakieś 18 mld mniej do wzięcia. Cóż, nie wszyscy są stworzeni do małżeństwa. No, więc wspomniani „młodzi – zdolni” magistrzy oddają uczelni nieco ponad jedną średnią krajową, zarabiając zaledwie ¼ tej kwoty. I sam już nie wiem, co łatwiej zmienić: system podatkowy w kraju czy statut uczelni. Na szczęście działa, (co zadziwiające – bez określonych zasad) system stypendialny zorganizowany zgodnie z wytycznymi nowej Ustawy o Szkolnictwie Wyższym, dogłębnie przemyślanej przez wyjątkowego Ministra G. Może jakby miał do pomocy Tytusa i Tomka, szłoby mu lepiej. A tak, dotacji na budowę nowej, wielofunkcyjnej, jedynej w regionie, na szczęście jednak działającej już hali nie dostaliśmy do dziś. Gdyby nie nowa, konsekwentna jakość najmłodszego rektora w Polsce, upłynęłoby zapewne wiele więcej wody, zanim hala byłaby gotowa do użycia. Dużo więcej niż te 1200 m3, które mieści się w obu basenach nowego obiektu. Mimo determinacji nowych władz AWF, wyjątkowego dla mnie znaczenia nabrało zdanie z poprzedniego Rekordu: (…) niezwykła konstrukcja na stałe wpisała się już w architekturę Katowic. Niestety to Polska właśnie. No, ale jest i dobra wiadomość. Mamy, bowiem na parkingu miejsca na 9 autobusów! Studenci wszystkich kierunków, także doktoranckich, łączmy się wobec tego, z dnia na dzień oszczędzajmy po 5 złotych, chrońmy środowisko, zmniejszajmy korki w mieście i przyjeżdżajmy… autokarami. Zresztą wszystkich samochodów i tak jeszcze nie zmieścimy na terenie uczelni. 72 miejsca to ciut za mało. Ale być może w założeniu władz liczba ta jest wprost proporcjonalna do ilości osób, które skłonne są zapłacić za wjazd na teren uczelni. To bardzo dobrze świadczy o Systemie Informacji Marketingowej AWF. A przecież całkiem pokaźny teren obok nowej hali coraz głośniej krzyczy: „Wykorzystaj mnie” … na parking dla studentów. Może nawet darmowy. OK, „żydowskim targiem” niech będzie symbolicznie płatny. Jeśli jednak ów symbolizm zostanie sprowadzony do cen kart wjazdu dla pracowników to… chyba wolę demonizm Witkacego. No, ale cóż, chcesz pracować? Zapłać! Polak potrafi. Inna sprawa, że zasady, na jakich traktowani są doktoranci, czasem przecież pracujący dla uczelni, nie są znane nawet najstarszym „administracyjnym”. Chyba nadszedł już czas działania. No dobrze, ale nie od razu Rzym zbudowano! A wtedy to przecież była cywilizacja! Uzbrójmy się, więc w cnotę… cierpliwości i pomyślmy przyszłościowo. Ale chwila, wspomniałem, że zmiany idą w dobrym kierunku. Tak, ta subiektywna prawda jest bardzo… subiektywna. Ale o tym może ktoś napisze w następnym AWFelietonie. Poczekajmy, aż na uczelni zacznie się dziać naprawdę dobrze! Może nie będzie potrzebna pomoc „wstrzymaczosowymacza” i o zmianach na dobre podyskutujemy już w numerze za miesiąc. Tymczasem… Aha, tłumaczenia i interpretacji „Demencji” niech się podejmą studenci WF i Fizjoterapii. ZiMowcy, do których jeszcze niedawno należałem mogą mieć z tym problemy. Kwestia natury umysłu. Ale temat ZiMu na razie zostawię w spokoju. Należy mu się osobny przydział kartek. Na koniec, wszystkim, którzy demencyjnie oceniają rzeczywistość dedykuję Goethego: „I jak ten głupiec u mądrości wrót Stoję – i tyle wiem, com wiedział wprzód” m. 5 zł, 150%, 4.2 - czy te liczby coś Ci mówią? Jak co tydzień, razem z czterema kumplami jechałem samochodem na AWF. Rozmowa w aucie zbytnio się nie kleiła, jak to zazwyczaj bywa w poniedziałki o 7:00 rano. Lekko jeszcze zaspani wjeżdżamy na Mikołowską i zaraz odbijamy w górę do głównego wjazdu na AWF. Jaca – kierowca, szuka po kieszeniach monet i składa jakoś 2 zł. Podjeżdżamy do szlabanu i podchodzi do nas pan parkingowy w obstawie pana „Fosa”. Jaca otwiera szybę i słyszy głos parkingowego: 5 zł (słownie: pięć złotych). Trochę nas to rozbawiło a zarazem zdziwiło, że komuś o 8:00 rano zbiera się na takie żarty. Popatrzyliśmy jeden na drugiego i Jaca powtarza, że chce bilet i twardo daje 2 zł. Parkingowy po raz kolejny powtórzył słowa „pięć złotych” dodając, że specjalnie nie drukuje bileciku tylko najpierw mówi cenę (zapewne doświadczenie go tego nauczyło). Jaca długo nie zastanawiając się zrobił to, co zapewne 99% studentów zrobiło/zrobi w takiej chwili, wrzucił wsteczny w swojej srebrnej strzale i odjechał... Czy ta sytuacja przypomina Ci coś? Czy spotkało Cię podobne doświadczenie w ostatnim czasie? Czy byłeś świadkiem czy też uczestnikiem takich wydarzeń? Podejrzewam, że niejeden z Was/Nas odpowie twierdząco na te pytania. Przykre, ale prawdziwie. Czym jest spowodowana ta podwyżka ceny parkingu o „zaledwie” 150%? Czyżby trzeba było opłacić jakoś ochraniarzy krążących po terenie uczelni? A może trzeba zbierać pieniądze na spłatę hali czy też na zakup jej wyposażenia? A może już na jej remont, gdyż dach przedsionka w głównym wejściu juz przecieka? Ostatnimi czasy takie właśnie pytania można dość często usłyszeć wśród studentów. Na razie jednak nie spotkałem się z nikim, kto mógłby na nie odpowiedzieć (może mam pecha), a wydaje mi się, że studenci zasłu- gują na takową informację. Można ją wywiesić na jakiejś tablicy czy też wysłać na adres redakcji „Aksona”, który widnieje na pierwszej czy też drugiej stronie gazety, którą właśnie trzymacie w ręce. Podobno nawet najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa. Może warto to sprawdzić. Podwyżka o 150%... Jak widać, nie daje mi to spokoju. Gdyby tak np. stypendia wzrosły o 150%? Co Wy na to? Ja byłbym za. Ooo widzę, że ktoś poruszył temat stypendiów. Skoro tak to kilka słów o tym. W sesji letniej roku akademickiego 2005/06 w regulaminie widniał zapis, że o stypendium naukowe mogą ubiegać się studenci ze średnią min. 4.00. I taki powiedzmy Jasio zbiera sobie wpisy skrupulatnie dodając i dzieląc swoje ocenki z nadzieją, że końcowy wynik wyjdzie mu 4 lub wyżej. I gdy to już się udaje i dostaje ostatni autograf w indeksie, odkłada go do szafki będąc pewnym, że przyniesie mu on przez najbliższy rok jakieś tam dochody. Mijają wakacje, przychodzi wrzesień, Jasio wyciąga z szafki lekko zakurzony indeks i z uśmiechem oraz wakacyjną opalenizną na twarzy udaje się do dziekanatu czy też do pokoju od spraw studenckich z wnioskiem o stypendium. Niestety po wyjściu z tegoż pokoju na twarzy pozostała mu tylko opalenizna, bo tylko tej nie można mu było odebrać. Okazało się, że średnia ocen została nagle zmieniona... i jak łatwo się domyślić poszła do góry. A szkoda, bo gdyby Jasio wiedział o tym wcześniej... no może nie koniecznie Jasio, bo z 4.0 do 4.2 to nie tak łatwo podnieść przy dużej liczbie ocen, ale powiedzmy, że Krysia. Krysia ze średnią 4.17 już miała w planach zakup nowej sukienki wraz z pierwszą wypłatą stypendiów, a tu taki zonk. Gdyby wiedziała wcześniej, zapewne postarałaby się o jakiś wyższy stopień z jednego/dwóch przedmiotów, a tak to nawet na parking przy swojej uczelni nie będzie miała pieniędzy, bo jak zapewne wiecie, zdrożał on do 5 zł... TREWOR Akson Nr 17/grudzień 2006 5 European University Basketball Championship “I know there is no medal for 4th place, but for me you were the winners… in team spirit, friendships and fair play” (słowa jednego z organizatorów skierowane do naszych koszykarek) Akademickie Mistrzostwa Europy w Koszykówce 2006 w Guimaraes w Portugali zakończyły się dla Naszych koszykarek czwartą lokatą. Dziewczyny jadąc tam nie wiedziały, czego mogą się spodziewać. Ale prawie zostały „czarnym koniem” tych mistrzostw. Wywiadu udzieliła nam pani mgr Anna Banaszczak trener zespołu. Jakie wrażenie, po wyjeździe do Portugali? Naprawdę nie da się tego opowiedzieć – to jest taka najprostsza odpowiedź. Na dzień dzisiejszy to była impreza życia. Wrażenia niesamowite. Organizacja świetna i to pod każdym względem. Warunki mieszkaniowe rewelacja, bo mieszkałyśmy w najlepszym hotelu w mieście. Razem z Nami mieszkały jeszcze ekipy męskie z Francji, ekipa z Częstochowy i z Lublina. Jedzenie bardzo dobre, duży wybór, więc nie mogłyśmy narzekać. Uważam, że byłyśmy jedynym zespołem, który był tak bardzo widoczny i nie tylko, dlatego, że mamy ładne dziewczyny, a mamy ładne – chciałam to podkreślić, ale byłyśmy ciągle razem jako grupa. Tak naprawdę to od momentu jak spotkałyśmy się na lotnisku w Polsce do momentu, kiedy się rozstałyśmy na lotnisku w Polsce byłyśmy jednym zwartym zespołem. Czy trzecie miejsce było w zasięgu ręki? Trzecie nie. Ten mecz nie. Grałyśmy ze Słowenkami, a to były wtedy jeszcze aktualne mistrzynie europy z 2005 r. W tym zespole grają, co najmniej 4 zawodniczki z kadry seniorskiej. To jest bardzo profesjonalny zespół. W takim razie, który mecz był najbardziej dramatyczny? Mecz z Hiszpanią o wejście do finału. Mecz z uniwersytetem z Cordoby. W pierwszej kwarcie nam uciekły a potem strasznie je goniłyśmy i może gdyby były jeszcze dwie minuty to dogoniłybyśmy je. Zabrakło nam czterech punktów. Gdybyśmy wygrały byłybyśmy w finale razem z Gorzowem Wielkopolskim i pewno przegrałybyśmy, bo to ligowy zespół, ale w finale różne rzeczy się dzieją. Czy było wielu kibiców? Z początku różnie to bywało i w większości były to zespoły, które miały wolny dzień. Na nasze mecze prócz zawodników przychodziła taka grupka 4/6 kibiców, niezwiązanych z koszykówką, z plakatem „Go Polska”, która nam kibicowała. A w półfinałach i w finałach widownia była już pełna. Jaka była najsympatyczniejsza sytuacja tych mistrzostw, jaka Was spotkała? 6 Akson Nr 17/grudzień 2006 No róże… no tak! Róże, które dostałyśmy po przegranym meczu o III miejsce od Francuskich koszykarzy z Paryża. A jak to się stało, że Francuzi wręczyli wam kwiaty? Myśmy się tego kompletnie nie spodziewały!. Grałyśmy mecz o III miejsce, pełne trybuny kibiców wśród nich nasi koledzy z polskich ekip z Lublina i z Częstochowy, mnóstwo innych ekip, ci Francuzi też. Po zakończonym meczu płakałyśmy wszystkie i nie mogłyśmy się powstrzymać. To był ostatni mecz… Wiedziałyśmy, że to już koniec, że za 2 dni jedziemy do domu i te wszystkie emocje… Dziewczyny po meczu podeszły do barierki oddzielającej trybuny od boiska żeby podziękować za kibicowanie i w tym momencie podeszli zawodnicy z Francji i każdy z nich trzymał taką przepiękną róże. Naprawdę śliczne były. Myślę, że wtedy nie tylko pokazali, że nas lubią, ale uhonorowali w taki szczególny sposób i uratowali atmosferę w naszym zespole. Dlaczego? Bo pewnie cały czas byśmy ryczały, nigdzie nie poszły wieczorem, siedziały we własnym gronie i rozpamiętywały ten mecz, że można było lepiej. A tak… Oczywiście płakałyśmy, ale po tym jak dostałyśmy te róże, to już były takie łzy radości, że mimo tego, że przegrałyśmy to jednak nas doceniono. Słowenki bardzo szybko opuściły halę, a my jeszcze przy oklaskach widowni spontanicznie odśpiewałyśmy „tak się bawi, tak się bawi AWF”. A jaka panowała atmosfera podczas mistrzostw? Rewelacyjna. Odczuwało się bardzo dużo sympatycznych gestów z każdej strony. I ze strony trenerów, kierownictwa innych zespołów, sędziów, którzy przychodzili przed meczem i mówili, że nie widzieli takiego zespołu, że nie widzieli takiej trenerki, że jesteśmy „amaizing” (zdumiewające), niesamowity zespół. My praktycznie ciągle miałyśmy na buzi „banany”. Oczywiście oprócz momentów po przegranym meczu, gdy schodziłyśmy z boiska idąc do szatni. Niesamowitą rzeczą było również to, że po dwóch dniach Naszego pobytu w Portugali kibice na ulicach śpiewali „go Polska”! Na początku myślałyśmy, że to Polacy z pobliskich uniwersytetów, ale potem okazało się, że to obcokrajowcy. Nie wiem skąd się nauczyli… Później chodzili też i śpiewali „Polska biało czerwoni”, mimo że to było trudniejsze. Naprawdę atmosfera nie do opisania. Tu muszę pochwalić moje dziewczyny. Zawsze przed meczem wybiegały z reklamówkami, w których miały drobne upominki związane z woj. Śląskim. Ustawiały się w jednej linii i czekały na prezentację. Na powitanie przeciwniczek oddawały dwa klaśnięcia na cześć każdej zawodniczki. Co było bardzo fair play z Naszej strony. A jak wyglądał Wasz czas wolny? Miałyście czas by coś zwiedzić, pochodzić po sklepach? Ponieważ w tym czasie, w którym byłyśmy w Portugali było bardzo gorąco, przebywanie na słońcu w ciągu dnia było naprawdę męczące. Dziewczyny raz pokusiły się o wyjście na miasto w południe, ale potem to „odchorowały”. Generalnie miasto przepiękne. Udało nam się zwiedzić całe centrum, ale że tak powiem „by night”. Może, dlatego nocą, że tam w ogóle życie tętni nocą. Ludzie zaczynają się spotykać, bawić dopiero po 23. Wtedy właśnie wychodzą z hoteli, z domów, a tak w ciągu dnia jest pusto na ulicach. I w ostatnim dniu – finałowym, bo wtedy już nie grałyśmy, wcześnie rano pojechałyśmy do Porto. Trochę pozwiedzałyśmy miasto, ale było koszmarnie gorąco, więc uciekłyśmy bardzo szybko nad ocean. To był nasz cel tego dnia. Kąpiel, opalanie? Tak, choć ocean przeraźliwie zimny, zimniejszy niż Bałtyk. Woda miała chyba 15 stopni maksymalnie, ale i tak kąpałyśmy się. Piękna plaża, ładne widoki. No, a wieczorem po powrocie wszystkie wyglądałyśmy jak raki. Było przepiękne słońce, ale ostre. A jak wyglądało zakończenie mistrzostw? Miałyście czasy by w takiej imprezie uczestniczyć? Tak. Dopiero na drugi dzień rano wylatywałyśmy do Polski. Właściwie to była ostatnia noc, którą tak naprawdę mogłyśmy poświęcić na zabawę. Wróciłyśmy do hotelu nad ranem. Najpierw uczestniczyłyśmy w oficjalnym zakończeniu mistrzostw, na którym wręczano medale, została również wyróżniona pierwsza piątka mistrzostw, a wśród niej Nasza Gosia. Potem były różnego rodzaju pokazy – akrobatyczne, fitness. I pełno wystrzeliwanego konfetti. Bardzo barwnie, tanecznie zakończyła się ta oficjalna część, a potem zaproszono nas na specjalną dyskotekę tylko dla sportowców. W tym lokalu bawiłyśmy się do rana. A potem odsypiałyśmy na lotnisku i w samolocie. Chciałam jeszcze na koniec zapytać o Gosie Krusiec. Jak to się stało, że gra i studiuje teraz w Hiszpanii? To jest tak, że Gosia jest bardzo dobrą zawodniczą. Na mistrzostwach Gosia grała bardzo dobrze i bardzo równo. Na dodatek jest waleczna i wszechstronna, myślę, że właśnie to zostało zauważone, szczególnie w meczu z Hiszpanią. Gosia została wybrana do pierwszej piątki mistrzostw jako jedyna z poza podium, co z pewnością przyczyniło się do tego, że teraz gra z zespole Hiszpańskim. Dziękuję za rozmowę. Ja również. I na koniec chciałam jeszcze powiedzieć, że jesteśmy strasznie wdzięczne Naszej Uczelni, która dała na ten wyjazd pieniądze podobnie jak Zarząd Główny i Zarząd Środowiskowy. Dlatego wielkie podziękowania dla Władz Naszej Uczelni i wszystkich osób, które nam pomagały. Dziękuję. Nasza drużyna koszykarek pojechała w składzie: Bogacka Joanna, Błachut Alicja, Dębiec Agnieszka, Wilgan Katarzyna, Łaskowska Emilia, Szabatowska Natalia, Kuczmenda Anna, Garncarzyk Sylwia, Krusiec Małgorzata, Stypka Agnieszka, Rutkowska Katarzyna ( kapitan drużyny), Sopala Ewelina, trener drużyny pani mgr Anna Banaszczak, asystent trenera Majchrzak Barbara. AZS AWF w swoje grupy eliminacyjne zagrał z University of Belgrade (60:53) i z INSA Toulouse (73:59). Półfinał: AZS AWF - University of Cordoba (61:65), w walce o brąz AZS AWF University of Ljubljana (70:84) Gratulujemy dziewczynom, trzymamy kciuki za kolejne sukcesy. Rozmawiała P. Szymura wyciskaniu sztangi leżąc (K), siatkówce plażowej (M), którzy wywalczyli we własnych konkurencjach Mistrzostwa Śląska. W imieniu zwycięzców nagrodę odebrał prorektor ds. nauki i sportu AWF Katowice dr hab. Adam Zając prof. nadzw. Podczas uroczystości wręczono szczególnie zasłużonym jubileuszowe pamiątkowe medale. Sekretarz generalny AZS Bartłomiej Korpak odznaczył licznych trenerów, pracowników i członków władz organizacji środowiskowej w Katowicach medalami 60 – lecia AZS, złotymi i srebrnymi odznakami AZS. Wśród wyróżnionych z Naszej uczelni znalazł się pan Czesław Bzikot sekretarz AZS AWF Katowice, który otrzymał medal 60-lecia AZS, pani mgr Anna Banaszczak, dr Ryszard Jarząbek oraz dr Ryszard Litkowycz, którzy otrzymali srebrną odznakę AZS. Serdecznie gratulujemy wyróżnionym. Gratulujemy również wszystkim studentom i opiekunom za osiągnięte sukcesy i wyniki. Czekamy na kolejne w następnym sezonie 2006/2007. Miejmy nadzieję, że będzie równie pomyślny jak ten, który właśnie się zakończył. AWF Katowice górą w akademickiej rywalizacji sportowej W piątek, 27 października na auli Uniwersytetu Śląskiego odbyło się uroczyste wręczenie pucharów, o jakie rywalizowało 25 śląskich uczelni w ponad 25 dyscyplinach sportowych w sezonie 2005/2006. Wraz z oficjalnym zakończeniem sezonu AMŚL zakończono obchody 60-lecia AZS Katowice. Wśród zaproszonych gości byli między innymi: Prezydent Katowic Piotr Uszok, senator Janusz Gałkowski, władze uczelni śląskich, trenerzy i opiekunowie sekcji sportowych, zawodnicy. Rozegrane w jubileuszowej edycji Akademickie Mistrzostwa Śląska wygrała w punktacji generalnej reprezentacja AWF Katowice przed Politechniką Śląską Gliwice, która wielokrotnie z rzędu zajmowała pierwsze miejsce. Nasza uczelnia zdobyła 704 punkty uczestnicząc w 29 dyscyplinach sportowych zdobywając przy tym 16 medali złotych, 3 medale srebrne i 6 medali brązowych. Duży wkład w ogólną punktację mieli studenci startujący w: koszykówce (K i M), siatkówce (K), piłce ręcznej (M), pływaniu (K i M), lekkoatletyce (K i M), snowboardzie (K i M), badmintonie (K i M), tenisie stołowym (K i M), street basket (K i M), P. Szymura Akson Nr 17/grudzień 2006 7 Cudotwórca pokonał Nuno Gomes. Zawodnik ten miał być katem polskiej drużyny, a w praktyce na palcach jednej ręki drwala po wypadku z piłą łańcuchową można było policzyć ile razy miał kontakt z piłką. Wszystko to brzmi bardzo ładnie: Polska wygrała z 4 drużyną świata 2-1, debiutanci w polskiej kadrze Goliński i Bronowicki powstrzymali takich grajków jak C. Ronaldo i Simao... Ale nie popadajmy w hura optymizm. Już przy stanie 2-0 G. Mielcarski mówił, że to Polacy grają jakby byli 4 drużyną świata. Spokojnie panie Grzegorzu. Pewnie po raz kolejny będę tym złym i dalej będę powtarzał, że ogólnie nasza kadra może nie jest słaba, ale do przyzwoitości jeszcze jej dużo brakuje. Zapewne wpływ na ta sytuacje mają również czynniki poza sportowe: polityka, przepisy, infrastruktura... ale to już nie moja działka. Na koniec coś o miejscu rozgrywania spotkania. Moim zdaniem mecz odbył się na stadionie narodowym. Część kibiców i działaczy uważa, że kadra powinna grać w Warszawie. Ja się z tym nie zgodzę, ponieważ to na Stadionie Śląskim może zasiąść ponad 40 tys. ludzi i na żywo oglądać oraz dopingować kadrę. Ten właśnie czynnik powinien być decydujący w doborze miejsca rozgrywania meczów kadry narodowej. A tak poza tym to do Chorzowa mam bliżej niż do „Wawy”. To, co czytaliście pisałem zaraz po meczu z Portugalią, nie wiedząc jeszcze, co się wydarzy 15 listopada. A co się wtedy stało? Polacy grali wtedy mecz na stadionie Króla Baudouina w Brukseli. Mimo że w spotkaniu tym nie mogło zagrać aż 6 graczy, którzy wywalczyli 3 punkty w meczu z Brazylijczykami Europy, trener Leo Beenhakker nie tracił wiary w zwycięstwo. Ja oczywiście nie byłem takim optymistą, ale nie musiałem nim być, bo trenerem kadry nie jestem... jeszcze nie jestem:P. W związku z absencjami Leo musiał trochę poeksperymentować ze składem i w ten oto sposób ulubieniec polskich kibiców Dariusz D. wystąpił na środku pomocy. Na wieść o tym zaraz zareagowali moi znajomi, którzy poprzez opisy na swoich komunikatorach wyrażali swoją ogromną radość z tego faktu. Decyzja ta była dla nas zaskakująca o, tyle że w tym samym tygodniu mieliśmy okazję być na wykładzie pewnego znanego i wybitnego trenera, który analizował występy naszej kadry na kolejnych MŚ. Gdy doszedł do bramki straconej z Niemcami na ostatnim mundialu, występ Dudka i jego postawę z 90 min. skwitował ironicznym uśmiechem. Uśmiech ten odczytałem jako słowa, „z czym do ludu?” (to była moja subiektywna ocena, ale chyba mniej więcej oto trenerowi chodziło). Ale wróćmy już do samego meczu. Jak się można było spodziewać był on toczony w dość ciężkich warunkach. Grząska murawa sprawiała duże trudności w szybkim poruszaniu się czy też dokładnym graniu. Można by powiedzieć, że idealne warunki dla naszej reprezentacji, ale i zarazem dla Belgów, którzy zaskoczyli mnie o, tyle że nie wiedziałem, że są aż tacy słabi. Mecz walki, bez wielu sytuacji bramkowych, dlatego tak duże znaczenie miała sytuacja z 19 minuty meczu. Wtedy to po podaniu Macieja Żurawskiego piłkę przejął Van Buyten, ale ostro naciskany przez Matusiaka, popełnił błąd. Futbolówkę przejął z Holandii ? Podejrzewam, że postawa, gra i wynik naszych „orzełków” zaskoczyła nie jednego z nas. Zapewne większość Polaków widząc poczynania jedenastki Leo przecierała oczy ze zdumienia, czyściła ekran telewizora, patrzyła na inne kanały czy czasem nie pomyliła stacji. Smolarek, Żuraw, Bronowicki i cała reszta wprawiła w zdumienie chyba samych siebie. Wiem, że teraz mówią, że zawsze mieli potencjał, że byli przekonani, co do swojej wartości, że wiedzieli, że są w stanie stoczyć wyrównany bój z Portugalczykami..., ale powiedzmy sobie szczerze, że tak dobrego meczu naszej kadry nie widzieliśmy od dobrych paru lat. Ktoś pewnie powie, że to chłopcy Scolari'ego zagrali jeden ze swoich najsłabszych meczy. Po części się z tym zgodzę, że im nie szło, że nie mieli pomysłu na grę... Jednak trzeba zaznaczyć, że w dużej mierze było to spowodowany dobrym planem taktycznym nakreślonym przez Leo i przede wszystkim dobrym jego wykonaniem przez polską ekipę. Ameryki nie odkryję pisząc, że nasi rywale mogli swobodnie rozgrywać piłkę tylko w linii obronnej, bo gdy ta się tylko przedostała do ich pomocników, zaraz padała łupem naszych. Cofnięcie się całej drużyny na swoją połowę i gra z kontry, szybko przyniosła naszym upragniony efekt w postaci goli. Szybka akcja skrzydłem, „wrzutka”, zgranie piłki przez Ebiego do Lewego, ten strzela, Ricardo „sparowywuje” piłkę, do której dobiega Ebi i umieszcza ją w siatce 1-0 dla Polski. Tak wyglądała w telegraficznym skrócie pierwsza bramka, którą zapewne wszyscy pamiętamy. Drugi gol to również zasługa naszej gwiazdeczki. Miguel przyspał, Rasiak zagrał do Smolarka, a ten ze stoickim spokojem spojrzał na liniowego czy czasem nie był na spalonym i huknął jak z armaty pod poprzeczkę bezradnego Ricardo. Dwie sytuacje bramkowe i 2 gole – brzmi jakby to nie chodziło o polską reprezentacje, a jednak. Portugalczycy byli w szoku i nie wiedzieli, co się dzieje, a Polacy dalej grali swoje. Swoją szansę miał też M. Żurawski, ale niestety piłka po jego strzale trafiła tylko w słupek. W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. Portugalczycy rozgrywali piłkę w obronie, a Polacy stwarzali groźne sytuacje. Po jednej z nich trójka Polaków – Rasiak, Smolarek i Lewandowski znalazła się przed osamotnionym Ricardo. Niestety odezwały się stare przyzwyczajenia Polaków. Rasiak niedokładnie dogrywa do Lewandowskiego i temu brakuje trochę nogi, żeby umieścić futbolówkę w siatce. Portugalczycy dopiero w ostatnich minutach meczu zdołali przedostać się kilka razy pod bramkę Kowalewskiego zdobywając swego upragnionego, lecz tylko honorowego gola w 90 minucie. Naszego bramkarza 8 Akson Nr 17/grudzień 2006 napastnik z Bełchatowa, na pełnej szybkości wpadł w pole karne i mimo asysty belgijskiego obrońcy umieścił ją w siatce. Matusiak strzelił z ostrego kąta w długi róg i dał naszym zawodnikom prowadzenie. Jak się okazała akcja ta była kluczowa dla losów spotkania. W pierwszej części gry jeszcze Smolarek dwa razy stanął przed szansą na podwyższenie rezultatu, ale w obu przypadkach zabrakło trochę dokładności i szczęścia (kolejność dowolna). 30 minut drugiej połowy to typowy mecz walki, mało dokładnych podań... Ciekawie zaczęło się dziać w końcówce spotkania, kiedy to Van Buyten przesunął się na pozycję środkowe napastnika raz po raz nękając naszych stoperów. W tym fragmencie gry swoją wartość udowodnił Boruc, który już w doliczonym czasie gry dwa razy uratował nasz zespół przed stratą gola. KOLARSTWO GÓRSKIE AWF KATOWICE Sezon 2006 zbliża się do końca. Reprezentacja Akademii Wychowania Fizycznego w kolarstwie górskim liczy kilkanaście osób, głównie studentów, jak również przedstawicieli doktorantów oraz pracowników uczelni. To ludzie, dla których rower jest, jeśli nie sensem życia, to przynajmniej formą spędzania każdej wolnej chwili. Prawdziwi pasjonaci. Dotychczasowe i indywidualne zmagania na arenie sportowej, wraz z czystą w swej formie rekreacją zastąpili działalnością drużynową przyjmując wspólny szyld AWF Katowice. Po raz pierwszy w takim wymiarze kolarstwo górskie reprezentowane jest w naszej uczelni. Tym bardziej wartym podkreślenia są lokalne oraz ogólnokrajowe osiągnięcia zarówno indywidualne jak i drużynowe. Reprezentacja działając nie cały rok, faktycznie od stycznia 2006, wzięła udział w AKADEMICKIM PUCHARZE POLSKI W MARATONACH MTB i zdobyła dwukrotnie 3 miejsce w generalnej klasyfikacji: – indywidualnej kobiet: Agnieszka W 93 min. zabrzmiał końcowy gwizdek sędziego i na stadionie zapanowała radość naszych reprezentantów oraz kibiców. Ktoś, kto nie wiedział, gdzie jest rozgrywane spotkanie mógł odnieść wrażenie, że odbywa się ono w Polsce. Wspaniały doping około 15 tys. „grupy” Polaków dał się słyszeć przez całe 90 minut i za to im chwała. Czyżby coś zaczęło się dziać z polskim futbolem? Nawet ja muszę przyznać, że coś w tym jest. Gra Polaków oraz pomysł Beenhakkera na polską reprezentację budzi nadzieję na awans do ME, ale po raz kolejny ostrzegam, że nie będzie to łatwa sprawa. TREWOR Pawliszak, – drużynowej mężczyzn: Wojciech Rensz, Sandro Surwiłło, Korneliusz Kościelniak, Łukasz Jonik, Adam Michalak, Krzysztof Müller, Grzegorz Mikrut. Podsumowując rok można wskazać kolejne liczby: 8 miesięcy » 15 zawodników » 98 startów » 4917 kilometrów przejechanych w trakcie zawodów. Postawione przed grupą zadanie to promocja kultury fizycznej stanowiącej element kultury narodowej, której realizacja dokonywana jest głównie poprzez sport oraz rekreację ruchową. Nasi zawodnicy to w większości studenci kierunku: Wychowanie fizyczne, którzy w sposób szczególny postrzegają potrzebę psychofizycznego rozwoju człowieka. Mając w zamiarze osiąganie jeszcze lep- szych wyników, gwarantując własne zaangażowanie oraz wolę rywalizacji zapraszamy do współpracy instruktorów oraz trenerów kolarstwa górskiego. Liczymy na to, iż powierzchnia naszych strojów, strona internetowa oraz inne możliwości marketingowe wraz z uzyskiwanymi wynikami zachęcą wszelkie zainteresowane zdrowym stylem życia podmioty, by w formie współpracy oraz sponsoringu przyłączyły się do działalności reprezentacji. Gorąco zapraszamy do odwiedzenia naszej nowej witryny internetowej pod adresem: www.mtb.awf.katowice.pl, w której znajdziecie wiele informacji dotyczących naszych zmagań oraz ciekawych zdjęć. dr Grzegorz Mikrut Akson Nr 17/grudzień 2006 9 Co wybrać? Czyli kilka słów o formach aktywności ruchowej. AQUA AEROBIC Aqua aerobic to aktywność ruchowa dla tych, którzy lubią wodę, muzykę, aerobic… i „makarony”. Aqua aerobic staje się coraz popularniejszy. Wiele pływalni oferuje również taki rodzaj zajęć. Jest bezpieczny, efektywny i przyjemny. Nie ważne ile masz lat, to fitness dla Ciebie. Rozmawiam z panią dr Dorotą Groffik, która prowadzi zajęcia z aqua aerobicu na Naszej uczelni. Pani dr, czym jest aqua aerobic? Agua aerobic jest formą rekreacji, która obecnie jest bardzo popularna. Jest oparta na zasadach takich, jakie obowiązują w aerobicu tylko, że odmiennych warunkach. Woda jest, bowiem bardzo sprzyjającym środowiskiem, ponieważ siła wyporu wody pozornie zmniejsza ciężar ciała a to ułatwia wykonywanie ćwiczeń. Umożliwia to z jednej strony swobodny ruch, który na lądzie szybciej męczy, ale zarazem umożliwia wykonywanie ruchu z oporem. Jest to również popularna forma, dlatego, że część ludzi szuka alternatyw dla zajęć rekreacyjnych, w których nie mogą uczestniczyć, szczególnie w tradycyjnym aerobiku z powodu kontuzji, urazów, otyłości. Polecam aqua aerobic wszystkim, nie ma wg mnie ograniczeń wiekowych. Tak samo atrakcyjny dla osób starszych, czy małych dzieci, ważne jest by odpowiednio dobrać tempo ćw. i ich rodzaj. A jaki sprzęt można wykorzystać podczas ćwiczeń? Obecnie sprzętu, jaki można wykorzystywać jest bardzo dużo. Począwszy od zwykłych desek pływackich, piłek, poprzez specjalne pasy wypornościowe, cienkie 1,5 metrowe pianki wypornościowe tzw. makarony, aż do ciężarków piankowych, „motylków”, które można zakładać na nogi, zatapial- nych stepów, specjalnych rękawiczek tzw. łapki z błonami między palcami. Jest bardzo wiele sprzętu, który można wykorzystać. Tak naprawdę wszystko zależy od kreatywności prowadzącego. Czy studenci chętnie wybierają aqua aerobic? Tak! Z tego, co zaobserwowałam wzrasta zainteresowanie wśród studentów tą formą rekreacji. Obecnie są 3 grupy, ale myślę, że gdyby stworzyć jeszcze jedną to na pewno zapełniłaby się. Na co wpływają takie ćwiczenia? Aqua aerobik może być prowadzony z intensywnością dużą lub małą. W zależności od głębokości zanurzenia, ułożenia ciała i kierunku ruchu możemy wykonywać wiele ćw. np: odciążające, wspomagające, wykorzystać opór wody, który wpływa na rozwój siły mięśniowej, kształtować wytrzymałość tu przede wszystkim poprzez tzw. „jogging aqua aerobic”. Aqua aerobic podnosi ogólną sprawność fizyczna, poprawia koordynację, poprzez ćw. zwiększa się zakres ruchomości w stawach, ujędrnia się ciało, uelastycznia skóra, zmniejsza cellulit. Kto może prowadzić zajęcia z aqua aerobicu? Należałoby mieć skończony kurs instruktora aerobiku, oraz być przeszkolonym w zakresie aqua aerobic. Trzeba również znać metodykę pływania, bo te elementy również są wykorzystywane w aqua aerobic. Ale jako nauczyciel wychowania fizycznego w szkole to jak najbardziej każdy. Nawet ktoś, kto nie ma skończonego kursu z aerobicu, a jest tu na zajęciach, w szkole może i powinien wykorzystać tę formę. Zajęcia w wodzie z muzyką, z elementami aerobiku są bardzo atrakcyjną formą zajęć, szczególnie dla dziewcząt w gimnazjum. Pani dr dziękuję za rozmowę. Ja również i zapraszam na zajęcia z aqua aerobicu. P. Szymura 10 Akson Nr 17/grudzień 2006 Redaktorzy studenckich gazet łączcie się! Redaktor naczelna zaprzyjaźnionego Pisma Studentów Warszawskiej AWF „gAWFa” wyciągnęła mnie na II Ogólnopolskie Warsztaty Prasowe MEDIA STUDENT. Zapowiadała się wartościowa impreza, więc postanowiłam zrobić wszystko, by znaleźć się w Warszawie 2 i 3 grudnia. Nasza Uczelnia okazała się o tyle miła, że wysłała mnie do stolicy w delegację. Organizatorzy byli na tyle uprzejmi, że zapewnili uczestnikom bezpłatny obiad oraz nocleg. Z minimalnym wkładem własnym zyskałam wiele niezwykle cennych informacji a także poznałam świetnych ludzi. Nareszcie okazało się, że nie jestem sama! Że oprócz garstki osób, które chcą coś stworzyć u nas na Akademii, w każdym zakątku Polski również istnieją osoby o podobnej pasji. To było doprawdy budujące spotkanie. Sobotnie Warsztaty rozpoczęła dyskusja o tematach zakazanych wśród gazet studenckich. Wymienialiśmy się doświadczeniami na ile można sobie pozwolić w studenckich mediach i czy warto pisać o wszystkim. Wbrew pozorom gazety tworzone przez studentów nie zawsze są niezależne, o niektórych wydarzeniach nie wypada pisać, by nie oczerniać swojej Alma Mater, oraz by nie narażać swojej gazety na przykre konsekwencje. Pierwszym gościem Warsztatów był grafik „Polityki”, Marek Kwiatkowski. Na przykładzie wcześniej nadesłanych studenckich gazet pan Kwiatkowski pokazywał liczne wpadki w składzie młodych grafików. Robert Sankowski, muzyczny guru „Gazety Wyborczej” (były naczelny Bravo (!), kiedyś związany z „Tylko Rockiem”) uczył nas jak należy pisać dobrą, recenzję kulturalną. (Dobry recenzent musi być pewien swojego gustu i nie powinien się wstydzić prezentować własny pogląd. Z krytyką innych spotka się zawsze, ponieważ praca recenzenta nie jest wdzięczną rolą). Dziennikarka Gazety Wyborczej, Dominika Wielkowieyska poradziła nam, by pisać wyłącznie pewne informacje, że czasem z jakimś „niusem” lub sensacją lepiej poczekać, by nie zniweczyć wierzytelności gazety. Lily Paszkowska z „Metropolu” kierowała swoje warsztaty głównie do korektorów gazet; jakie są najczęstsze gafy, jakim językiem piszą studenci, czego należy się wystrzegać. Pod wieczór na warsztaty przybył dziennikarz „Faktów” TVN, Paweł Płuska, który miał nam zdradzić jak pisać relacje i sprawozdania, jednak na tym nie zakończył swoich zajęć. Redaktor „Faktów” opowiedział o plusach i minusach pracy dziennikarza. Oprócz tego, że praca ta daje wiele satysfakcji, że ma się ciągły kontakt z ludźmi, że wciąż się coś dzieje i nie ma miejsca na rutynę, pan Płuska stwierdził, że jest to ciągła „jazda” na wysokich obrotach, że Uwaga studenci, potencjalni dziennikarze! Dołącz do Zespołu Redakcyjnego Gazety Studentów AWF Katowice „Akson”! Pilnie potrzebujemy osoby do: składu gazety a także reporterów, fotoreporterów, felietonistów. Redakcja: [email protected] dziennikarz nie ma wakacji i cały dzień myśli o pracy. A jeżeli nie zdąży oddać materiału na czas, to trzeba być przygotowanym na to, że na drugi dzień będzie robić materiał o psich kupach. Niedzielne Warsztaty rozpoczęła dyskusja na temat sensu istnienia cyklu wydawniczego gazety. Wniosek był jasny: cykl wydawniczy ma sens nie tylko dlatego, że ułatwia pracę redaktorom. Doświadczeni studenci – redaktorzy „Magla” (organizatora warsztatów) dawali wskazówki, jak utworzyć taki cykl. Co wierniejsi kibice i patrioci spóźnili się na warsztaty Janiny Paradowskiej. (Ale i tak nasi siatkarze zdobyli srebro!). Od pani Paradowskiej, publicystki politycznej „Polityki” oraz Radia TOK FM, laureatki wielu dziennikarskich nagród, z daleka czuć było profesjonalizm i dystans do rzeczy mniej poważnych. Dziennikarka polityki zdradzała nam tajniki prowadzenia wywiadów i radziła, jak budować rzetelność i zaufanie czytelników. Warsztaty kończył były redaktor naczelny „Magla”, a obecny dziennikarz Gazety Wyborczej. Tomasz Grynkiewicz prowadził dyskusję na jakże istotny temat „Przekazywanie wiedzy i władzy w redakcjach studenckich”. (Dzięki odpowiedniemu przekazywaniu władzy „Magiel” ma już 11 lat!). Nie muszę chyba pisać, że takim wyjazdom towarzyszą wieczorki integracyjne. Ale wśród tańców, hulańców, swawoli całej braci redaktorskiej, mieliśmy czas na wymianę kontaktów i doświadczeń, pochwalenie się swoim dorobkiem i wspólne odnajdywanie nowych rozwiązań na nękające problemy. Po wysłuchaniu zaproszonych wyśmienitych specjalistów oraz zapoznaniu się z innymi studenckimi gazetami, moje podejście do „Aksona” zmieniło się. Po paru latach prawie samotnej działalności zaczynałam wątpić w słuszność idei gazety studenckiej na katowickiej AWF. Okazało się jednak, że tacy ludzie jak nasza aksonowa garstka, są w całej Polsce. Jednak w innych gazetach zespół redakcyjny jest bardziej liczny. Gdzie się zatem ukrywacie, koledzy redaktorzy, przyszli dziennikarze? Przecież na naszej uczelni jest tyle sławnych person, tyle osób odnoszących sukcesy, tyle sensacji… nie tylko jesteśmy uczelnią wyższą, jesteśmy uczelnią ściśle związaną ze sportem. To na AWF wychowało się wielu wybitnych dziennikarzy sportowych. Poza tym studenci AWF to specyficzne osoby: żyjące w ciągłym ruchu, aktywne, ambitne, lubiące pracować z ludźmi... (a to charakteryzuje dziennikarzy, według moich mentorów). Organizacja imprez przez Niezależny Miesięcznik Studentów Szkoły Głównej Handlowej „MAGIEL” oraz Niezależny Akademicki Portal Informacyjny Stolicy (napis.pl) przeszła już do cyklu imprezowego. Co roku późną jesienią Maglowicze organizują Ogólnopolskie Warsztaty Prasowe. Natomiast na wiosnę zapowiadają kolejną w cyklu, III Ogólnopolską Konferencję Mediów Studenckich MEDIA STUDENT. Mam nadzieję, że na Konferencję w maju nie pojadę już sama… Kinga Ligocka Akson Nr 17/grudzień 2006 11 „GENialny ” sportowiec Żelazny sport, czyli kulturystyka przyciąga do fitness klubów i siłowni coraz to większe rzesze ludzi. Gorliwi młodzieńcy rozpoczynając swą przygodę z tym sportem często popadają w obsesję treningową. Zwykle nie mając dostatecznej czy nawet podstawowej wiedzy na temat funkcjonowania organizmu podczas wysiłku trenują źle pod względem technicznym nawet 6-7 razy w tygodniu w nadziei na błyskawiczne nabranie masy mięśniowej. Natomiast, gdy już zasięgną wiedzy u instruktora, zaczynają trenować prawidłowo, czyli 3-4 razy w ciągu tygodnia. Pytanie, czy tylko intensywny trening czyni mistrza? Otóż nie. Wiadomą rzeczą jest, że na sukces składa się wiele różnorodnych czynników. Oprócz starannie i indywidualnie skonstruowanego planu treningowego, są to: DIETA, która według mnie stanowi ok. 30 % sukcesu, gdyż składniki odżywcze decydują o przemianach biochemicznych i fizjologicznych w naszym organizmie przed, podczas i po wysiłku, więc to od nich zależy, czy będziemy chudnąć, czy też nabierać masy mięśniowej. Trening stanowi jedynie bodziec, natomiast bez diety niemożliwe jest osiągnięcie zadowalających efektów. ODNOWA BIOLOGICZNA to kolejny nieodzowny element prawidłowego treningu. Hipertrofia zachodzi nie podczas lecz wiele godzin po treningu. Regeneracja, odpowiednia ilość snu, sauna, tlenownia, masaż, hydroterapia, czy krioterapia to zasadnicze składniki procesu odnowy biologicznej. Efektywność tego typu działań szacuję na 10% w drodze do osiągnięcia sukcesu. Regeneracja jest niezbędnym punktem treningu, gdyż bez niej mięśnie nie mogą ulec procesom anabolicznym. Jednak najistotniejszym elementem kształtowania wymarzonej sylwetki są uwarunkowania genetyczne. Budowa kośćca, struktura i stosunek włókien czerwonych i białych mięśni, hematokryt, budowa somatyczna ciała i układ hormonalny, na którym poniżej skupię szczególną uwagę. Czynników tych nie jesteśmy w stanie zmienić, gdyż takie uwarunkowania otrzymaliśmy zapisane wraz z kodem genetycznym od naszych przodków, możemy jednak w pewnym stopniu na nie wpłynąć. Człowiek rzadko zastanawia się, ile procesów z udziałem hormonów zachodzi jednocześnie w jego organizmie podczas wysiłku, a także po nim. Zapewne niewiele osób słyszało o niezwykle ważnych Eikozanoidach, czyli związkach chemicznych o charakterze hormonalnym. Pozyskiwane są one z kwasów tłuszczowych Omega 3 i znacząco wpływają na wydzielanie tlenku azotu. 12 Akson Nr 17/grudzień 2006 Ten z kolei, rozluźniając naczynia krwionośne, wzmaga przepływ krwi z tlenem do narządów. Wiadomo, jak duże znaczenie w procesach wysiłkowych i powysiłkowych ma natlenowania komórek, zatem nie będę się rozpisywał na ten temat w tymże artykule. Eikozanoidy wpływają także na wspomnianą wcześniej odnowę powysiłkową oraz działają przeciwzapalnie. To z kolei zapobiega mikro urazom, które błędnie określane są mianem zakwasów. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy ile wspólnego z treningiem mają bardziej znane: insulina, testosteron, czy kortyzol. Insulina uważana jest za najważniejszy hormon anaboliczny bijąc na głowę testosteron czy nawet hormon wzrostu GH. Odpowiada ona, bowiem za przenikanie glukozy z krwi do komórek. Utrzymanie stałego poziomu insuliny we krwi znacząco wpływa na efektywność treningu kulturystycznego. Wpływa ona również na syntezę białek w przerwach między treningowych, lecz efekt ten maleje wraz z wydłużaniem się przerw. Ważną rolę odgrywa też kortynol – hormon sterydowy. Wpływa on na uwalnianie dodatkowej energii w stanach wysokiego przemęczenia, czyli jest wytwarzany w stanach przeciążeniowych. Jednak nie ma nic za darmo, ponieważ uwalnianie energii następuje kosztem mięśni. Wyraża się to w proporcjonalnym stosunku: im większy wysiłek, tym większy katabolizm białek na rzecz energii. Testosteron również jest ściśle powiązany z wysiłkiem fizycznym. Jego poziom podnosi się podczas intensywnej sesji treningowej, przez co wzmaga się efekt anaboliczny. Największy wzrost następuje zaraz po zakończeniu treningu, jednak by ten proces był długotrwały, należy wspomóc go odpowiednią dietą, stosując m. in. jedno nienasycone kwasy tłuszczowe zawarte np. w oliwie z oliwek. Widzimy, zatem, iż złożony proces treningu kulturystycznego zawiera mnóstwo tajników i wydawałaby się mało istotnych elementów, które, tylko realizowane w całości, będą gwarancją sukcesu. Kiedyś jeden z wielkich kulturystów powiedział, że wybitni sportowcy otrzymują genialne uwarunkowania w darze od Boga… i miał rację… Krzysztof Mizera „Wybieraj to! Nie to! Tamto!” Czyli filozofie żeglarzy Obozy to coś, na co każdy student AWFu czeka z niecierpliwością, nie mogło być inaczej i tym razem. Stanowią one, bowiem swego rodzaju oderwanie od uczelnianej rzeczywistości, a kontakt z wykładowcami jest tam o wiele większy, niż na zajęciach na uczelni. Szereg przedmiotów wydawał się bardzo ciekawy, a były to: pływanie, windsurfing, kajakarstwo, zajęcia w terenie oraz żeglarstwo. Jak mówi tytuł o tym ostatnim chciałem wspomnieć tu nieco szerzej. Trafiliśmy do grupy pana Edzia (pseudonim dla potrzeb artykułu), my to znaczy ja i pozostała trójka naszej załogi. Początek był normalny, czyli zapoznanie się ze sprzętem pływającym, w naszym przypadku była to żaglówka typu „OMEGA”, pierwsze klarowanie i pierwsze osłuchanie się z nazewnictwem poszczególnych części naszej żaglówki. Podkreślam tutaj słowo pierwsze gdyż cala nasza załoga miała z żeglarstwem tyle wspólnego ile Grześ Rasiak z występem polskiej reprezentacji na MŚ w Niemczech. Kiedy już uporaliśmy się z tym wszystkim nadszedł czas na wypłynięcie na szerokie wody. Odcumowaliśmy, więc i padło hasło: „pagaje w dłoń!” Tylko, że pan Edziu zapomniał nam wcześniej wspomnieć, co to są pagaje. Na naszych twarzach zarysowała się konsternacja, a pan Edziu jak gdyby nigdy nic pyta nas czy nie wiemy, co to są pagaje. Później było jeszcze ciekawiej, kiedy padło hasło skręć w lewo ku naszemu zdziwieniu to lewo nie było tym, na co wyglądało a gdy uświadomiliśmy panu Edziowi, że skręcamy w lewo stała się rzecz przedziwna gdyż pan Edziu powiedział „nie to lewo!! Drugie lewo!!” I tym oto sposobem dowiedzieliśmy się, że jest prawa strona i dwie lewe. Kiedy już wiedzieliśmy (mniej więcej) jak skręcać przyszedł czas na naukę zwrotów. Tutaj trzeba nadmienić, że pan Edziu miał stalowe nerwy, ale po kolei. Po wyłożeniu nam teorii myśleliśmy, że jesteśmy gotowi do wykonania pierwszego zwrotu, nic bardziej błędnego. W końcu jednak z „pomocą” (chyba bardziej nam przeszkadzał niż pomagał) pana Edzia zrobiliśmy nienajlepszy pierwszy zwrot. Pan Edziu postanowił wyłożyć nam teorie raz jeszcze gdyż stwierdził, że niektórzy z naszej załogi zamiast słuchać, co On mówi rozglądają się za dziewczynami (gdzie One były tego nikt nie wie). Później pan Edziu zamilkł przytłoczony chyba ciężarem swoich nieodgadnionych myśli. Nagle zbliżając się do wysepki zasygnalizowaliśmy ze chyba czas na zwrot, jednak pan Edziu (tu wykazał się stalowymi nerwami) powiedział: „nie jeszcze, wysepka jest daleko” ( była jakieś 20m od nas). I nagle bez jakiegokolwiek przygotowania pan Edziu wyskoczył jak Filip z konopii krzycząc: „Zwrot!! Zwrot!! Szybko, bo na wyspę wpłyniemy!!” Wtedy to przekonaliśmy się, ze pan Edziu jest niedosłyszący i trzeba do niego krzyczeć dużymi drukowanymi literami, poza tym pewne rzeczy docierają do niego z pewnym opóźnieniem (czasem nawet kilkudniowym). Następny nasz wypad na szeroka wodę miał miejsce podczas dość silnego wiatru, co oznaczało ze w końcu coś będzie się działo. Pan Edziu mówił coś do nas jak zwykle w tylko sobie znanym języku, a my robiliśmy za balast. Jako że wiało solidnie nasze ruchy musiały być naprwdę szybkie podczas zwrotów. Jednym z naszych zadań było wybieranie foka ( taki mały żagiel na przedzie żaglówki) raz z lewej, a raz z prawej burty w zależności od tego, w którą stronę robiliśmy zwrot. I tutaj znowu przekonaliśmy się jak trudno jest wejść do świata nieodgadnionych myśli pana Edzia. Wydając komendę: wybieraj to!!” Okazało się ze to, na co patrzy to nie to, o czym myśli, dlatego mieliśmy wybierać „nie to tylko tamto!!” Na szczęście panu Edziowi często zdarzało się zamykać w swoim świecie, gdzie chyba tylko dla niego jasne było to, co ciemne dla innych. Tak wiec dzięki krótkim „zawiasom” pana Edzia mogliśmy popróbować wszystkiego metodą prób i błędów (chyba najlepsza metoda) i zaczęło nam wszystko wychodzić całkiem dobrze. Oczywiście pan Edziu utrzymywał, że my nic nie wiemy i nic nie umiemy i gdyby to od niego zależało, to nie zaliczylibyśmy tego żeglarstwa.. Ach ten świat Pana Edzia. Nadszedł czas końcowej weryfikacji naszych umiejętności i wiedzy, czyli regaty, w których brały udział trzy załogi. Naszym zadaniem było wypłynięcie z zatoczki opłynięcie wcześniej wspomnianej wysepki dwa razy i powrót do zatoczki. Jako że pan Edziu mówił wiele rzeczy, mało przydatnych nie wiedzieliśmy jak przygotować żaglówkę do wypłynięcia, bo wcześniej nie mieliśmy okazji ani razu tej czynności przećwiczyć (nie mylić z klarowaniem żaglówki). I znowu stojąc na brzegu pan Edziu krzyczał do nas (albo na nas sam już nie wiem) opisując w sobie tylko znanym języku czynności, jakie mamy wykonywać, jedna i ta sama lina to nie ta sama lina, ten węzeł to nie ten węzeł, z każdym naszym ruchem te same słowa nabierały innego znaczenia. Kiedy po pól godzinie wreszcie uporaliśmy się z bomem, fokiem, olinowaniem, szeklami itd. byliśmy gotowi podjąć wyzwanie pana Edzia, który coś burczał na brzegu pod nosem, że i tak nie wygramy i będzie dobrze, jeśli wogóle wrócimy. Znaczy się skreślił nas w przedbiegach, co dodatkowo nas zmotywowało. Jako że pan Edziu zawsze się mylił w stosunku, co do nas, tradycji stało się zadość, gdyż i tym razem wbrew jego przewidywaniom wygraliśmy regaty, wyprzedzając kolejną załogę o ładne 10 min., Kiedy wpływaliśmy do zatoczki pan Edziu skakał na molo z podniesionymi do góry rękami w geście triumfu i znowu coś tam krzyczał, ale jak zwykle nikt go nie rozumiał. Kiedy wyszliśmy już na brzeg pan Edziu podszedł żeby nam pogratulować wygranej, uścisk dłoni przyozdobił komentarzem: „udało się Wam” i oczywiście wszystkie zasługi przypisał sobie, „bo gdyby nie On …” Wtedy to krew się w nas zagotowała, ale szybko ostygła, po tylu niesamowitych przygodach z panem Edziem na pokładzie naszej „OMEGI” wiedzieliśmy i umieliśmy więcej niż On myślał, dlatego postanowiliśmy zostawić go w jego świecie nie ingerując w jego i tak zagmatwane myśli. Patrząc teraz na to wszystko z perspektywy czasu cieszę się ze trafiłem do pana Edzia, bo chyba żaden inny „żeglarz” nie dostarczyłby nam tylu emocji i różnego rodzaju doznań, co On. Panie Edziu sto lat!! Zao 17.09.2006 Akson Nr 17/grudzień 2006 13 Parasol Stał na przystanku, kiedy zobaczył jak biegnie przez ulicę w jego stronę. Była zupełnie przemoknięta od deszczu, który od godziny nieustannie padał. Wbiegła pod zadaszenie przystanku by schować się przed deszczem. Krople wody spływały się po twarzy i włosach, a ubranie mokre zdradzało zgrabną sylwetkę. Przetarła oczy dłonią. Była naprawdę śliczna. Rozglądała się nerwowo we wszystkie strony, jak ktoś, kto ucieka przed czymś. Chyba nie czeka na żaden autobus – pomyślał. Spojrzał w górę podobnie jak Ona i zobaczył, że niebo nie zamierzało przestać „przeciekać”. Dziewczyna przeszła na drugi koniec przystanku przygotowując się do dalszej drogi. Wtedy właśnie spostrzegł, że przystaje jego autobus. 16:05 – jak zwykle się spóźnił. Przedarł się przez tłum pragnący jak najszybciej wsiąść w autobus i podszedł do dziewczyny. – Proszę mnie już nie będzie potrzebny – i podał jej swój parasol, który trzymał w ręku. Dziewczyna odruchowo chwyciła przedmiot, który jej podawał, ale po chwili zaskoczenia próbowała go oddać, lecz było już za późno. Autobus ruszył a wraz z nim „mężczyzna od parasola”. Usłyszał tylko – ale ja nie mogę tego… – zanim drzwi się nie zamknęły. Pojazd ruszył i widział jak idzie w deszczu trzymając w jednej ręce złożony parasol, a drugą unosi do góry. Widziała jak uśmiecha się do niej szeroko coraz bardziej się oddala. W końcu otworzyła parasol i ruszyła w swoją stronę. Weszła do domu, zostawiła torbę, parasol i buty w przedpokoju i od razu skierowała się do łazienki. Gorący prysznic to było to, czego jej było teraz trzeba. Kwadrans później była już w swojej kuchni i parzyła herbatę. Po chwili przeszła z kubkiem herbaty do przedpokoju. Chwyciła parasol i jednym ruchem kciuka otworzyła go. Jak ja go teraz zwrócę? – pomyślała. Przez kilka kolejnych dni przechodziła o obok przystanku, na którym dostała parasol, ale nie natknęła się na mężczyznę „od parasola”. Któregoś dnia przykleiła na szklanej ścianie przystanku kartkę z krótką notką: „ Szukam mężczyzny, który wręczył mi parasol. Chętnie oddam, zaproszę na kawę w podzięce. Kontakt [email protected]”. Ale przez kolejny miesiąc nikt się nie odezwał. Tyle dni minęło bez żadnego odzewu, że bez skrępowania używała parasola w deszczowe. Prawie zapomniała już o całej sprawie, gdy któregoś dnia pracując na 14 Akson Nr 17/grudzień 2006 komputerze wyskoczył komunikat o nadejściu nowej wiadomości. Kliknęła „odbierz” i zaczekała aż okno programu pocztowego załaduje informacje. Po chwili na ekranie pojawiła się wiadomość zawierająca tylko kilka zdań a pod nimi sympatyczna kartka z pozdrowieniami:” Parasol jest dla Pani, ale z zaproszenia na kawę chętnie skorzystam. Proszę podać czas i miejsce. Pozdrawiam Artur”. Uśmiechnęła się szeroko i od razu odpisała. Kilka dni później spotkała się z „nieznajomym” w przytulnym pubie pierwszy i nie jedyny raz. Za każdym razem miło wspomina tamten dzień, bo „nie ważne jak się zaczyna tylko jak się kończy”. Trufla Wstępniak do nowej rzeczywistości, czyli kto jest, kim w tej zupełnie innej bajce No i stało się, cztery lata za mną, przez te wszystkie miesiące przebrnąłem zupełnie bezboleśnie. Po prostu przeleciało i nie ma. Skończyło się, ale jakoś nie odczuwałem smutku, żalu, rozpaczy, wcale nie lubiłem mojej uczelni, nie byłem z nią w jakikolwiek sposób związany emocjonalnie. Fakt, że udało mi się zdobyć pewną popularność tropiąc komandosów portierów oraz zmowę czarodziejek z dziekanatu. Ale co tam, w końcu niewielu czyta tą gazetkę. Pojawił się zupełnie inny problem, nagle 1 lipca zauważyłem na moim koncie brak pewnej kwoty pieniędzy, która powinna się tam znajdować. Jakaś bankowa pomyłka, myślę, idę do oddziału i ścięło mnie z nóg,. Pani z serdecznym uśmiechem oznajmiła mi, że moi rodzice wycofali zlecenie stałego przelewu. Myślę, dlaczego?? Co ja zrobiłem??. Natychmiastowy telefon?? Nie, jadę do domu, to nie jest sprawa na telefon. Mamo, dlaczego??– pytam, przecież tak dobrze się uczyłem. Napisałem jedną z najlepszych prac magisterskich w historii uczelni, obrona na pięć, piątka na dyplomie, dlaczego?? Mama odpowiada, że właśnie, dlatego skończyłeś studia, nie możemy cię już dłużej utrzymywać, zawsze świetnie sobie dawałeś radę, to i teraz sobie dasz w pracy, sam musisz już na siebie zarobić. PRACA to słowo okrutnie i złowrogo zadźwięczało mi w uszach, nie myślałem, że będę musiał kiedyś pracować, myślałem, że mnie to ominie. Mamo, próbuję jeszcze ratować sytuację, a nie mogłoby być tak, jak dotąd, że będziecie przelewać mi te pieniążki, a ja mogę jeszcze iść na jakieś studia, przecież stać was na to, a ja na prawdę nie musiałbym się męczyć wtedy, każdy byłby zadowolony. Nie udało się. Rodzice kategorycznie powiedzieli, że coś takiego nie wchodzi w grę. Czułem się jak zbity pies. No, ale cóż. Trzeba działać. W końcu coś muszę jeść, gdzieś mieszkać i w jakiś sposób to finansować. I tak stało się, przyjąłem się do pracy w zawodzie wyuczonym na stanowisku: Pogromca potworów – stażysta. No i co tu dużo mówić, znalazłem się w zupełnie innej bajce. No, więc wstępniak do dalszych moich przygód, czyli klucz postaci. Potwór – postać kluczowa. Potwór jest właściwie miniaturką dorosłego człowieka, tylko zdecydowanie bardziej żywy i nie zawsze rozumie takie proste zwroty, jak zostaw, nie ruszaj, rzuć, przynieś, nie kop- to zwłaszcza. Nadrzędnym celem potwora jest zdobycie piłki i kopanie w nią. W tym celu uciekają się one do różnych sposobów, głównie proszą, ale czasami też grożą. Wg sloganu, który słyszałem jeszcze na uczelni a teraz słyszę go dość często „dobro potwora jest rzeczą najważniejszą”. Potwory pogrupowane są w tzw. Klasy, liczące po 20- 30 sztuk. Dzienna dawka obcowania z jedną grupą potworów ze względów zdrowotnych jest ograniczona do 45 min. Pogromca potworów, czyli ja. Moim celem jest nauczenie potwora, że nie tylko kopanie piłki jest ważne, ale również inne formy aktywności są godne uwagi i doprowadzenie do tego, aby potwory potrafiły je wykorzystać w swoim życiu. Głównymi środkami, jakie w tym celu stosuję, to mglista wizja kopania w piłkę przez 45 min. w bliżej nieokreślonej przyszłości lub wpisanie złej opinii o potworze do specjalnego zeszytu skarg na potwory, z tym, że nie wszystkie się tego boją. Inni pogromcy potworów. Zadaniem innych pogromców potworów jest wyprowadzenie ich na ludzi, operując w zakresie innych dziedzin wiedzy. Na szczęście wśród nich znajduje się wiele młodych i sympatycznych pogromczyń potworów. Szefowa pogromców potworów. Szefowa pogromców potworów zajmuje się zbieraniem, podpisywaniem i magazynowaniem zadrukowanego papieru w formacie A4 (obowiązkowo w koszulkach). Dostarczają jej go podwładni. Czym więcej przyniosą papieru, tym większy wzbudzają szacunek u szefowej. Przy czym nie ważna jest treść, grunt, żeby nagłówek zgadzał się z zadanym tematem. Reszty i tak nikt nigdy nie przeczyta, nie licząc jakichś przykrych, ekstremalnych sytuacji, jak kontrola lub inna katastrofa. Właściciele potworów. Generalnie trzymają się z boku, ale czasem, kiedy potwór przyjdzie do domu i zbyt się skarży na to, że musiał biegać (nie za piłką) i zbyt się spocił, właściciel przychodzi i robi awanturę. Wiecie już, kto jest, kim, poczekajcie, więc na dalszy rozwój wypadków w kolejnym numerze. Gdzie po wykładach? Cholonek - o Śląsku i Ślązakach: 17.12. 06., Niedziela godz. 15:00 (ulgowy 20zł) Teatr Bez Sceny – spektakl na życzenie publiczności 15.12. 06., Piątek godz. 19:00(ulg.15zł) Sztuka – komedia o trzech takich: 16.12.06., Sobota godz. 19:00 (ulg 15zł) Scenariusz dla trzech aktorów – komedia do łez: 17.12.06., Niedziela godz. 19:00(ulg 15zł) Teatry! W zimowe krótkie wieczory oprócz szalonych imprez w klubach studenckich radzimy też od czasu do czasu odwiedzić teatry. Szczególnie jest to wskazane przed sesją egzaminacyjną, pozwoli na chwilę relaksu i przeniesie nas daleko od ciemnej wizji egzaminów. Grudzień jest wdzięcznym okresem na odwiedzanie teatrów, a jak można się przekonać w okolicach Katowic bogata oferta teatralna! Każdy zainteresowany na pewno wybierze coś dla siebie. W aktualnym numerze Aksona przedstawiamy najciekawsze pozycje z regionu. Na początek wieści z Chorzowskiego Teatru Rozrywki (Chorzów, Konopnickiej 1), możliwe rezerwacje biletów pod nr tel. 032 346-19-34. Ceny spektakli od 8zł do ok.60zł. Na chorzowskiej scenie: Pomału a jeszcze raz – komedia z piosenkami: 13,19, 20, 21, 26 grudzień godz.19.00 Rocky Horror Show – kultowy musical:16 grudzień godz.16.00 (popołudniówka), 19.00 Rent – musical rodem z Broadway’u PREMIERA: 22 grudzień godz.19.00 Ponadto koncerty w Chorzowskim Teatrze Rozrywki: Harlem Gospel Choir – koncert czarnej muzyki: 18 grudzień godz.20 Przedstawiamy również ofertę Teatru Korez, Katowice GCK, Pl. Sejmu Śląskiego 2, tel. 032 209-00-88. W grudniu na deskach teatru: Wojtek Bieruń Warty również odwiedzenia Teatr Śląski, Katowice (Rynek 2, tel. (032 258-89-67). Ceny spektakli od 7zł do 45 zł, a repertuar na grudzień przedstawia się następująco: Mayday 2– część druga farsy: 16,17 grudzień godz.18.00 Gąska – komedia: 17,20, 29 grudzień godz.18.30 Wieczór kawalerski: 26,30 grudzień godz.18.00 Dla zapaleńców tańca i koneserów muzyki oferta Gliwickiego Teatru Muzyczny (Gliwice, Nowy Świat, tel. 032 232-13-39. Wiedeńska krew (operetka w 3 aktach): 17 grudzień godz. 17.00 Księżniczka Czardasz (operetka w 3 aktach): 16 grudzień godz. 18.30 XVI krakowski salon poezji w Gliwicach: 17 grudzień godz. 12.00 Poezja Cypriana Kamila Norwida Skarby złotej kaczki (baśn muzyczna): 26 grudzień godz. 16.00 Wesoła wdówka (operetka w 3 aktach): 29 grudzień godz. 18.30 Zachęcamy też do śledzenia repertuaru Śląskiego Teatru Tańca w Bytomiu (ul.Żeromskiego 27, tel. (032) 281-82-53), Teatru Zagłębia w Sosnowcu (Teatralna 4, tel. (032) 266-11-27) oraz Teatru Nowego w Zabrzu (Pl. Teatralny 1, tel. (032) 271-32-56) Zachęcamy i życzymy niezapomnianych wrażeń!! Przygotowała K. S. Akson Nr 17/grudzień 2006 15 ZASŁYSZANE – hmmmm... (student popadł w konsternację) – No niestety, nie ma już miejsc... „Kochani młodzi nie patrzcie na Polskę, że to kraj zepsuty, bądźcie sumienni, by nigdy w Polsce nie dochodziło do tego, z czym mamy do czynienia dzisiaj” A.Lepper (podczas inauguracji) „Do wódki śledzik też jest niezły” „Niektórzy się pocą po serze. Nie zauważyliście?..” dr Kamiński Instruktorka z pływania, dr. Cz. Opyrchał podaje kolejne ćw. – A teraz 200 kraul – Ale jak? – Pytają studenci – Panowie na brzuchu, Panie na piersiach.... ”Podsumowaniem moim naszej wyprawy będzie to, że jak ja sam specjalnie przylazłem po Wafla, żeby ze mną zagrała w badmintona, to samo mówi za siebie i więcej nie trzeba komentować.” mgr T. Dreinert (podczas powrotu z Francji) „My teraz mamy wydział w Jastrzębiu i latamy jak te jastrzębie.” Pan M. Droń (Biblioteka AWF) Pewien student chciał zapisać się na seminarium magisterskie w KMC. W tym celu udał się do dr hab. G. Jurasa. – Dzień dobry, chciałbym zapisać się na seminarium magisterskie. – Bardzo się cieszę. A z którym prowadzącym miał Pan zajęcia? – zapytał dr hab. z uśmiechem. „Couch from golf, he said me… o my God, wogóle!” Basia D. „… sam sobie przestrzelił tętnice, 30minut i wesołych świąt”. „O następna pani w mistrzostwach w dużym kciuki”. „… ile takich turbo matołów”. mgr M. Zawartka SONDA – PODSUMOWANIE W trakcie wakacji na naszej stronie internetowej www.akson.awf.katowice.pl przeprowadziliśmy sondę wśród naszych internautów. Analiza danych: Wbrew powszechnej pogoni za wielkim pieniądzem, większość z nas pracowała dla dobra własnego i narodu w kraju, lub właściwie wykorzystała wolny czas zwiedzając co się da. Byli też tacy, co nie mieli pomysłu na wakacje, lub po prostu ładowali akumulatory. 16 Akson Nr 17/grudzień 2006