lic wiersz 1

Transkrypt

lic wiersz 1
Żyjąc wpierw za młodu, płynąc spokojną rzeką
spoglądałem w słońce nie widzą strachu i lęku
płynąłem bez przeszkód nie napotykając na kłody
żyjąc szczęściem w swym rodzinnym gronie.
Tak podróżując przez rzeki i morza
chwaliłem słońce, będące mym drogowskazem.
Im dalej zmierzałem, tym więcej rzeczy widziałem
wiele takich, których nie chciałem widzieć więcej.
Natrafiłem wreszcie na ocean otwarty
posiadający uroki i miliony barw,
lecz to co kiedyś spokojem błękitu
stało się czernią otchłani wieczystej.
Coraz więcej rozterek, im dłużej tu żyję.
Słońce jest teraz mym wrogiem
rażącym swoją obojętnością.
Przeklinam cię świecie młodości
wyblakły się stałeś w mych oczach,
gdy zrozumiałem, że twój blask
jest dla niektórych agonią.
Nie chcę widzieć tego zła szerzącego się wokół,
choć na chwilę chcę odłożyć swe troski,
i jak rzekłem, tak też dokonałem.
Kurtyna opadła, słońca już brak
nastała wybłagana przeze mnie cisza,
pustka, której tak zapragnąłem.
Brak zmartwień, brak zła,
lecz nie jest to szczęście,
gdyż zostało za kurtyną.
Nastał kres słońca, niech żyje księżyc
oświetlający mnie w czasie mroku,
łagodzący fale wezbrane za dnia,
lecz ucieczka od słońca jest teraz pogonią za mrokiem.
Przemierzam korytarze kuszące ciemnością.
Cel tej podróży dawno zapomniany,
samotnie przemierzam kolejne ścieżki
i choć pewnie minąłem się z celem
było zbyt ciemno, abym mógł go ujrzeć.
A z ciemności wyłoniła się bestia
tak podobna, a zarazem inna ode mnie.
Jej twarz niewzruszona zwraca się w moją stronę.
Obok wojownik pokonany leży,
który śmierć poniósł w boju,
a bestia żąda ofiary.
Wokół myśli wiele,
żadna nie pomoże.
Powrót do chwili, gdy było tak pięknie.
Bestia coraz bliżej tego,
czym teraz mogę się nazwać,
gdyż widzę w niej siebie.
Nie ma ratunku,
ucieczka na nic się zda
schwytany przez bestię,
prowadzony do czeluści.
Cienie przeszłości wiodą mnie wzrokiem
potępiając to czym się stałem.
Budowałem pałac, mający być mym azylem
a przede mną machina kończąca wyroki.
Stworzyłem kata, będący mą nadzieją,
a kat pociągnął za linie, by ostrze opadło.
Autor:
Jacek Kwaśny
Zespół Szkół Technicznych w Puławach

Podobne dokumenty