Rodzina katolicka
Transkrypt
Rodzina katolicka
Rodzina katolicka - Ucz się sam wtorek, 28 października 2008 13:47 Funkcjonalny analfabetyzm Polaków jest już nie do ukrycia, braki w podstawowej wiedzy wychodzą na wierzch na przykład przy okazji różnych rocznic historycznych, o których (młodzi) Polacy niewiele wiedzą. Generalnie wszyscy są więc zgodni co do tego, że stan naszej edukacji nie jest dobry. Nie są - niestety - zgodni, jak temu zaradzić. W USA stosuje się dwa rozwiązania: bony edukacyjne (także do szkół prywatnych) i home schooling, czyli uczenie w domu. Rozwiązanie pierwsze, czyli bony edukacyjne Bon taki powinien opiewać na sumę, jaką rząd wydaje na uczące się dzieci i powinni go otrzymać rodzice. Oni właśnie decydowaliby, w jakiej szkole będą uczyć się ich dzieci i czy będzie to szkoła prywatna, czy nie. Fenomen tego rozwiązania polega na tym, że pieniądze nadal płyną z kasy rządowej, ale - na szczęście - przez ręce tych najbardziej zainteresowanych, czyli rodziców. Oni przecież mają prawo do dysponowania tymi pieniędzmi według własnej woli, pod warunkiem, że wola ta będzie dotyczyła wyboru szkoły dla dziecka. W ten sposób utworzy się wrażliwy rynek, bo szkoły będą zabiegały o swoich uczniów - klientów. Co ciekawe, w USA rozwiązanie to zyskało sobie największe poparcie wśród Murzynów, grupy generalnie biednej, gdyż to ona zrozumiała, jak bardzo na tym systemie skorzysta. Powinno to dać do myślenia biednym Polakom (płacącym podatki), którzy boją się rozbicia obecnego systemu edukacji. Niestety, o rozwiązaniu tym nie mamy na razie co marzyć, chociaż pewne nadzieje były (niegdysiejsze propozycje Unii Wolności). Zresztą w Stanach Zjednoczonych idea ta powstała w 1979 r. wraz z utworzeniem Instytutu Bonów Szkolnych (Education Vaucher Institute), a dopiero teraz dorobiła się pewnego rozpowszechnienia (w kilku stanach). Być może i nam przyjdzie więc poczekać. Rozwiązanie drugie - przejściowe Mogłoby przygotować grunt pod wprowadzenie bonów edukacyjnych albo pod rozpowszechnienie home schooling. Opiera się ono na Rozporządzeniu Ministra Edukacji Narodowej i Sportu w sprawie warunków i trybu udzielania zezwoleń na indywidualny program 1/2 Rodzina katolicka - Ucz się sam wtorek, 28 października 2008 13:47 lub tok nauki oraz organizacji indywidualnego programu lub toku nauki z 19 grudnia 2001 r. Na podstawie art. 66 ust. 2 Ustawy o systemie oświaty z 7 września 1991 r., uczeń ma prawo „do kształcenia się w zakresie jednego, kilku lub wszystkich obowiązujących zajęć edukacyjnych, przewidzianych w szkolnym planie nauczania dla danej klasy, według programu dostosowanego do jego uzdolnień, zainteresowań i możliwości edukacyjnych (...) Uczeń może realizować indywidualny program lub tok nauki na każdym etapie edukacyjnym i w każdym typie szkoły”. Znaczy to, że właściwie żaden uczeń nie musi chodzić na zajęcia pod warunkiem, że otrzyma na to zezwolenie od dyrektora i na koniec zda egzamin klasyfikujący. Najciekawsze jest to, że „uczeń realizujący indywidualny tok nauki może uczęszczać na wybrane zajęcia edukacyjne do danej klasy lub do klasy programowo wyższej, w tej lub innej szkole, na wybrane zajęcia edukacyjne w szkole wyższego stopnia albo realizować program w całości lub w części we własnym zakresie. Nie łudźmy się, jest to rozwiązanie dla wybranych zdolnych i odważnych, ale takich nam trzeba (chociaż dam głowę, że niejedna szkoła pozbędzie się chętnie zdolnego a stwarzającego problemy, np. zadającego niewygodne i słuszne pytania). Być może chociaż częściowo rozbije to jednak panujący system, kiedy większa liczba rodziców mających zdolne pociechy po prostu podziękuje szkole za nauczanie i zajmie się tym na własną rękę. Byłoby to także zajęcie dla zdolnych i niepracujących (też bezrobotnych) mam, które mogłyby utorować drogę dla polskiego home schooling. Rozwiązanie trzecie - homeschooling W Polsce idee tę zaczyna się powoli propagować, jednak rodzice decydujący się w Polsce na uczenie swoich dzieci w domu mają dużo problemów z polskim prawem. W USA wszystko zależy od stanu (stany Illinois i Teksas należą do najbardziej przychylnych temu nauczaniu) i jest nawet możliwe nauczanie swoich dzieci do momentu aż pójdą na studia. Wiele osób w USA decyduje się na tę formę edukacji z powodów religijnych, politycznych (libertarianie często uczą swoje dzieci w domu) czy w trosce o bezpieczeństwo dzieci. Podkreślają one prawo i obowiązek rodziców do uczenia swoich dzieci w sposób, jaki uznają za stosowny. Nikt rozsądny nie zaprzeczy, że dzieci uczone w domu otrzymują edukację o niebo lepszą od tych będących w przeciętnej szkole publicznej. Dzieci takie nie mają większych problemów w kontaktach z rówieśnikami, gdyż często uczą się w grupach. Natalia Dueholm Źródło: Korespondent.pl 2/2