0,00 PLN

Transkrypt

0,00 PLN
ISSN: 2080-1785
artpunkt
OPOLSKI KWARTAŁ SZTUKI
nr 9
0,00 PLN
(maj 2011)
3
14
Spis treści:
Poetyka zapisu . ................................................................... 3
Co robią ptaszki na tęczowej butelce... ................................ 7
Pomnik po Smoleńsku......................................................... 12
Im mniej, tym więcej ......................................................... 14
Robin Hood z Brooklynu...................................................... 17
7
Portret Anglika z tatrą w tle . ............................................ 20
Kontener jako płótno ......................................................... 22
Między wierszami – Maciej Dobrzański ............................. 25
Strona warszawska. Ferment na akademii.......................... 26
Sara Prokurator................................................................. 28
Kulturalia........................................................................... 29
17
redakcja:
pl. Teatralny 12, 45-056 Opole
Galeria Sztuki Współczesnej
e-mail: [email protected]
www.galeriaopole.pl
3
zespół redakcyjny GSW:
Agnieszka DELA, Natalia KRAWCZYK, Łukasz KROPIOWSKI
[email protected]
konsultacja merytoryczna:
Anna POTOCKA
[email protected]
konsultacja redakcyjna:
Marian BUCHOWSKI
[email protected]
wydawca:
Galeria Sztuki Współczesnej
pl. Teatralny 12, 45-056 Opole
tel. 077 402 12 35
e-mail: [email protected]
www.galeriaopole.pl
korekta:
Marianna DRZYZGA
projekt, opracowanie graficzne,
skład, łamanie GSW:
Patrycja KUCIK
[email protected]
na okładce:
Jerzy KOSAŁKA, „Nie wybaczymy”, fragment instalacji, 2008
nakład: 1 500 egzemplarzy
druk: Studio Reklamy AGENDA
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo skracania i redagowania tekstów oraz zmiany ich tytułów.
Kazimierz S. OŻÓG
Pomnik po Smoleńsku
Słowo „pomnik” jest ostatnio odmieniane przez wszystkie przypadki.
Pomnika się żąda, postuluje, szuka kształtu, odsuwa, poddaje pomysł
pod referendum. Tradycyjnie pomijana w merytorycznych dyskusjach
dziedzina twórczości plastycznej, ma obecnie swoje pięć minut. Co
prawda minuty te nie do końca mają wydźwięk merytoryczny, jak zresztą wszystko, do czego zabierają się politycy, a co nie należy bezpośrednio do ich zwyczajowego profilu działalności.
W ciągu zaledwie sześciu lat, od śmierci polskiego papieża, poprzez
smoleńską katastrofę, pomniki stały się czymś zauważalnym, komentowanym, niemalże pożądanym i modnym. Są bowiem bytem niesamowicie ogniskującym emocje, uświęconym fragmentem rzeczywistości,
wizytówką, pokazówką, czymś na kształt odświętnego, odprasowanego, niewygodnego ubrania zakładanego w niedzielę, by okolica obejrzała
nas od strony najlepszej. Jednocześnie skala wzbudzanych przez nie
kontrowersji każe często osobom niezwiązanym bezpośrednio z tematem zadumać się nad istotą i sensem pomnika. Tudzież jego kształtem
i wymową, w jakimś konkretnym przykładzie.
Pomnik rzadko kiedy nie wywołuje sporów i kontrowersji. Okazały,
bijący w oczy swoją obecnością znak ma trwać i eksponować przekazywane przez siebie wartości. Jednocześnie łatwo, bardzo łatwo się go
żąda, domaga. Może dlatego, że pomnik coraz częściej postawić jest
nietrudno, właściwie przy dzisiejszej dostępności zastępów kiepskich
rzeźbiarzy i kamieniarzy, jak również importów tworzonych przez trójwymiarowe plotery w Chinach, jest to często rzecz najbardziej banalna.
Ale efektowna, trzeba przyznać. Jakiś konkret, dający efekty w postaci
prasowych notek, zdjęć oficjeli, uznania zwierzchników. Działanie jednorazowe, które może, choć nie musi, trwać w powszechnym odbiorze
i świadomości.
Piszę te słowa, kreśląc co drugie zdanie, w dzień pierwszej rocznicy katastrofy w Smoleńsku. Od miesięcy trwa festiwal związany
z upamiętnieniem tego tragicznego wydarzenia. Histeryczne domaganie
się pomników upamiętniających tamtą katastrofę zdradza doskonale lęk
przed odrzuceniem tego pomysłu przez większość. Sytuacji takiej, proszę zauważyć, nie było po śmierci Jana Pawła II. Pomniki powstawały
jak grzyby po deszczu, okrzyki nawołujące do spokoju były nieliczne,
sprzeciw nie miał większego sensu. Działanie to na pewno odbywało
się w pewnym odrętwieniu, lecz jednocześnie wskazywało, jak ogromna
była pośród ludzi potrzeba tych monumentów. Nawet bardziej wyważeni
czy przeciwni im, woleli uszanować powszechne pragnienia. Dziś, od
roku, jest inaczej.
Wykorzystanie miejsca i kształtu pomnika do celów politycznych
mści się na każdym, kto próbuje go przekalkulować na słupki procen-
12
towe lub oddane głosy. Śledzę tę zależność w skali regionów od wielu
lat. To, czy tak się stanie w tym wypadku, jest dla mnie mniej ważne
od niebezpieczeństw, jakie pomysły upamiętnienia Smoleńska przynoszą
współczesnej recepcji problemu materialnej pamięci. Stawianie pomnika wbrew woli większości kończy się marnie. Zawłaszczanie konkretnej
przestrzeni również. Kwestia ta znajduje wciąż odzwierciedlenie w toczącej się dyskusji na temat Krakowskiego Przedmieścia w Warszawie:
przestrzeni bardzo trudnej do umieszczenia w niej kolejnej struktury
memoratywnej, jednocześnie – paradoksalnie – przestrzeni wyjątkowo
mało atrakcyjnej ze względów kompozycyjnych.
Pierwotne pomysły, zarówno Maksymiliana Biskupskiego, jak i Czesława Bieleckiego, pokazały bezsilność rzeźbiarza i architekta wobec
problemu upamiętnienia wydarzenia tak tragicznego i wciąż niewyjaśnionego. „Kebab”, jak określono projekt pierwszego z nich, miał być
obeliskiem, na którego powierzchni znajdowałyby się, częściowo reliefowe, częściowo z niej się wyodrębniające mocniej, ludzkie dłonie.
Dziewięćdziesiąt i sześć par dłoni. Dosłowność rodem ze szkicownika
studenta pierwszego roku. Dostojność granicznego słupa, bo spiralność pasów niosących ręce nie kojarzy się ze szlachetnością cesarskich
kolumn Rzymu. W zestawieniu z nim projekt Bieleckiego (pęknięty, czarny prostopadłościan, z płonącym zniczem) zostawiał pole do refleksji.
Niestety, zbyt mocne były skojarzenia z podobnym monumentem katyńskim w Toronto.
Jeden z ostatnich pomysłów, zmierzający do zawarcia w strukturze
pomnika fragmentów wraku Tupolewa, jest koszmarny. Sakralizacja tej
tragedii jest materiałem na całe sympozjum interdyscyplinarne, na którym pole do popisu mieliby religioznawcy, etycy i psychiatrzy. Traktowanie wraku jako relikwii jest pomysłem, przy którym skojarzenia biegną
w strony niebezpieczne – czołgów ustawianych po wojnie na postumentach czy Mauzoleum Lenina na placu Czerwonym. Ironiczne propozycje
znajomych rzeźbiarzy, by uzupełnić potrzaskane elementy odkutymi
z granitu, pokazują skalę niezrozumienia problemu artystycznego przez
polityków. Być może najlepszym rozwiązaniem obecności byłoby usypanie nad tymi tragicznymi fragmentami kopca, będącego sprawdzianem
rzeczywistej społecznej potrzeby posiadania takiego znaku. Bo kopiec
sypie się siłą ludzkiej masy.
Licytacja na lokalne pomysły dopiero nas czeka. Na razie pojawiła
się spora liczba tablic pamiątkowych. Jednak pierwsze pomniki, wystawiane w pospiesznym trybie, już powstały (Głogów), lub są w fazie projektowania (Świdnica). Ów pośpiech, w połączeniu z nieufnością wobec
intencji lokalnych obywateli i działaczy, nie daje w efekcie propozycji
wartościowych. Głogowski, banalny obelisk, łączy i zrównuje w swojej
pękniętej tablicy ofiary mordu sprzed lat siedemdziesięciu i katastrofy
sprzed roku. Projekt świdnicki posługuje się prostym, choć dziwacznym
kodem pionowego statecznika samolotu, z szachownicą.
Jeszcze przez długi czas hasło „pomnik” będzie aktywizować Polaków. Warto przy tych dyskusjach pamiętać o skali artystycznych problemów, których efektem jest urzeczywistnienie pewnej wizji w trwałym i cennym materiale. Rzecz niezwykle skondensowana i dogłębnie
przemyślana wymaga warunków do pracy. Wymaga też geniuszu i nakłada brzemię wielkiej odpowiedzialności. Pomnik stawia się na wieczność,
warto więc dać sobie – i artystom – czas na przemyślenie jego kształtu
czy propozycji dla niego. Nie warto się spieszyć. Nie wolno pomnikiem
rozgrywać doraźnych celów, dzieląc ludzi. Pomnik musi łączyć. W tym
wyraża się jego niezwykłość. Cecha, którą historia osądza znakomicie.
Kazimierz S. OŻÓG
POMNIK KATYŃSKO-SMOLEŃSKI, GŁOGÓW, ODSŁONIĘTY JESIENIĄ 2010 ROKU, FOT. KAZIMIERZ S. OŻÓG
artpunkt
pomnik po smoleńsku
13

Podobne dokumenty