Zabić króla - Jakub Ciećkiewicz

Transkrypt

Zabić króla - Jakub Ciećkiewicz
10 C
16.03.2012
AFRYKAŃSKI DLA
POCZĄTKUJĄCYCH
Jakub Ciećkiewicz
Zabić króla
T
ahar jest zgarbiony,
schorowany, drżącą
ręką nalewa wrzątek
do małych szklaneczek wypełnionych zielonymi listkami
mięty i białymi kosteczkami
cukru. Jedną z nich popycha
delikatnie w stronę gościa.
„Kto jeszcze pamięta białe
mury pałacu Schirat? – pyta
z goryczą. – Kto pamięta krew
na obrusach, na dżelabach,
na mundurach, na trawniku,
bez najmniejszej skazy?”.
Oczy ma czujne, przenikliwe,
dziwne. Oczy, które spędziły
20 lat w czeluściach podziemnego więzienia Tazmamarat
na Saharze. Oczy człowieka,
który umarł i zmartwychwstał. Oczy człowieka, który
podniósł rękę na swojego
króla.
10 lipca 1971, kiedy Hassan
II obchodził 42. urodziny,
Tahar był kadetem marokańskiej armii – młodym chłopcem, któremu wpojono dewizę: „Allah, Ojczyzna i Król”.
Pamięta, że tego dnia było
bardzo jasno, od rana świeciło
ostre, oślepiające światło. Pamięta, że wszyscy chodzili jak
pijani, kiedy oficerowie wydali im broń i wsadzili do ciężarówek. Potem padł rozkaz:
„Król w niebezpieczeństwie.
Wrogowie są przebrani
HISTORIE
Z PARAGRAFEM
Ewa Kopcik
„Matejko” znów
w tarapatach
W
ielkie imprezy o międzynarodowym zasięgu są świetną okazją do puszczania w obieg podrobionych banknotów. Fałszerze z pewnością nie
przegapią Euro 2012. Policja
spodziewa się wzrostu aktywności chałupniczych wytwórni,
ale też i gangów.
Polscy fałszerze banknotów
cieszą się opinią jednych z najlepszych na świecie, choć większość pracuje w warunkach
chałupniczych. Zazwyczaj wystarcza im komputer z odpowiednim oprogramowaniem
i dobrej jakości drukarka. Taką
za gości i graczy w golfa. Macie strzelać!”. „Kim więc byliśmy? Oszukanymi kadetami
czy zdrajcami?” – zastanawia
się, pijąc herbatę. Myślał
nad tym dwa dziesięciolecia.
Tahir pamięta, że kiedy
przechodził po miękkim jak
dywan, nieskazitelnym trawniku pałacu Schirat, ktoś ze
służby krzyknął „Nie, nie
w tych butach! Idź spacerować gdzie indziej” .Tymczasem wszędzie wokół padały
pociski. W jednej chwili zabito 200 gości: oficerów, dygnitarzy, dworzan, sław z całego świata – ocalał tylko
Hassan II.
Tego dnia słońce mocno
wchodziło w białka oczu.
Od Atlantyku wiał ostry, słony wiatr. Kadeci mieli na policzkach łzy, które spadały
na karabiny. Gdy zobaczyli
ministra obrony narodowej
– Muhammada Ufkira i jego
komandosów – wiedzieli, że to
koniec. Zostali oszukani, wykorzystani i zdradzeni.
Komandosi wybili 138 rebeliantów, rozstrzelali 4 generałów i 10 wyższych oficerów,
starannie zacierając wszelkie
ślady spisku. Wkrótce ogłoszono, że zamach stanu zorganizował szef gwardii przybocznej Jego Wysokości – generał Muhammad Medbuh.
Podobno nie mógł już dłużej
znieść korupcji władz i rozpasania dworu, w kraju powszechnej biedy i analfabetyzmu. A może zapatrzył się
na Kaddafiego? A może miał
wspólników?
„Ja nie strzelałem – wspomina Tahir. – W przyjęciu
brał udział mój ojciec – dolewa sobie wrzątku do herbaty.
– Ale to było bez znaczenia.
Związano nam ręce na plecach, wrzucono do ciężarówek, gdzie leżały stosy ran-
manufakturę ujawniono na początku tego roku w pobliżu
Niepołomic. Należała
do 67–letniego Zdzisława N.,
ps. „Matejko”, który przez lata
rzetelnie pracował na sławę
prawdziwego artysty w tym fachu. Niestety, połowę życia spędził za kratami…
W krakowskim areszcie
śledczym przy ul. Montelupich
dobrze go pamiętają.
– Drobny, pogodny, sympatyczny i bardzo utalentowany.
Ale w gruncie rzeczy to bardzo smutna postać. Nie miał
różowego życia: najpierw dom
dziecka, potem więzienia. Gdy
w połowie lat 80. zaczynałem
pracę na „Monte”, Zdzichu już
tam był i już miał ksywę „Matejko”. Za komuny zasłynął
podrabianiem dolarów. To była ręczna, perfekcyjna robota.
I wlecze to się za nim od dziesięcioleci. Talent stał się jego
przekleństwem. Za każdym
razem, gdy opuszczał więzienie, życzyłem mu jak najlepiej, ale wychodziło, jak zawsze. – Zdzichu wracał. Ciągle
jeszcze z uśmiechem, tylko
coraz bardziej gorzkim
– wspomina Zygmunt Lizak,
były szef Okręgowego In-
FOT. JAKUB CIEĆKIEWICZ
Rozmaitości
nych i trupów. Głowę miałem
zaklinowaną między ciałami
dwóch martwych żołnierzy.
Ich krew kapała mi do oczu.
Obaj puścili kał i mocz. Zwymiotowałem żółcią...”. Nocą
ciężarówki dotarły na Saharę.
Kadeci czekali na kulę w łeb.
***
Gdy doszło do zamachu w pałacu Schirat, Malika, za pozwoleniem króla, przebywała
już od czterech lat w rodzinnym domu przy alei Księżniczek. Malinowa rezydencja
Ufkirów uchodziła za najpiękniejszą w Rabacie. Ogromny
zielony trawnik zasłaniała
od frontu aleja wysokich cyprysów, po drugiej stronie
ciągnął się kamienny ogród japoński, basen, kort tenisowy,
sala kinowa, sauna i garaż
na 10 samochodów.
Matka Maliki – Fatima
– pochodziła ze starego
berberskiego rodu, odziedzi-
spektoratu Służby Więziennej w Krakowie.
„Matejko” pierwszy wyrok
zaliczył, mając 21 lat – za kradzież. Kolejne były za fałszerstwa i oszustwa. Skończył liceum plastyczne, ale tylko w więzieniu zajmował się wyłącznie
sztuką. Początkowo chałturzył,
czyli przyjmował zlecenia
od kolegów z celi. Malował portrety ich dziewczyn, matek, kochanek. Półlegalnie. Później
– już legalnie – władze aresztu
organizowały mu wernisaże,
na których prezentował „Twarze kryminału”, czyli cykl malarski z portretami skazanych.
Wygrał ogólnopolski konkurs
plastyczny dla więźniów „Anioł
na nowe tysiąclecie”. Przez pół
roku pracował nad polichromią kaplicy w areszcie
przy Montelupich, malując postacie polskich świętych i błogosławionych, sceny ostatniej
wieczerzy i drogi krzyżowej.
Więzienną kaplicę zdobi wielki
fresk jego autorstwa, który poświęcił w 2000 r. kardynał
Franciszek Macharski.
Ostatnia wpadka „Matejki”
nie była dziełem przypadku.
Policjanci trafili do niego śladem kolporterek, trzech mło-
czyła po przodkach całą dzielnicę w Sale. Potrafiła dla kaprysu sprzedać kamienicę, żeby kupić kolekcję Diora lub
Yvesa Saint–Laurenta. Ojciec
był drugą osobą w państwie,
mawiał, że bez jego zgody nawet ptaki nie mogą fruwać
nad królestwem.
Malika, po powrocie
do domu, przystała do złotej
młodzieży. Ponieważ pragnęła zostać gwiazdą filmu – szukała towarzystwa znanych aktorów. „W Londynie, gdzie
mama miała willę, poznałam
Irene Papas – wspomina.
– Spotykaliśmy się wszyscy
w jej apartamencie, tańczyli
sirtaki, pili wódkę i szampana,
śmiejąc się i śpiewając. Wracaliśmy do domu maserati
lub lamborghini syna króla
Fahda z Arabii Saudyjskiej”.
W Paryżu Alain Delon nauczył ją grać w jamsa, w Los
Angeles Steve McQueen zaprosił na przejażdżkę po pustyni. Życie nastoletniej arabskiej celebrytki wydawało się
prawdziwą baśnią. Aż nadszedł rok 1971...
„Pamiętam, jak nad Rabatem z hukiem przelatywały
wojskowe samoloty – wspomina. – Wokół panowała atmosfera katastrofy. Papa przyjechał z pałacu siny, z zaczerwienionymi oczami i zaciśniętymi ustami. Opłakiwał
śmierć przyjaciół, grzmiał
przeciw Hassanowi...”.
Generał Ufkir zachowywał
się w sposób dziwny. Wyjednał
u króla ułaskawienie dla 1081
„zbuntowanych” żołnierzy,
wydawał paszporty dzieciom
rozstrzelanych izamęczonych
oficerów, które najpierw pobito, a potem wyrzucono z domów naulice. Wspierał je finansowo. Pomagał i urządzał.
Zupełnie tak, jakby sam brał
udział wspisku...
Fałszerze na pewno
nie prześpią
Euro 2012. Policja
planuje kampanię
prewencyjną.
dych dziewczyn, które płaciły
w podolkuskich sklepach podrobionymi stuzłotówkami.
Fałszywek przy nim nie znaleźli, ale w domu, w którym się zatrzymał, było wszystko, co potrzebne do ich produkcji.
W czasie przesłuchania nie
przyznał się do winy. – Jestem
plastykiem. Owszem, byłem
karany za fałszerstwa, ale
od dawna już się tym nie zajmuję. Do Krakowa przyjechałem w odwiedziny do córki
– przekonywał prokuratora.
Nie pomogło. Sąd też nie dał
się przekonać i zastosował
3–miesięczny areszt. Śledczy
twierdzą, że sprawa jest rozwojowa, a „Matejce” grozi minimum 5 lat więzienia.
– Zawsze najchętniej rozmawia o sztuce. Gdy prasa
donosiła o słynnych podróbkach wielkich mistrzów, on ze
szczegółami opowiadał np.,
„Królcorazczęściejskładał
namniezapowiedzianewizyty
–opowiadaMalika.
–Wjegostosunkachzojcem
niebyłojużjednakdawnej
sympatii–wprostprzeciwnie
–zkażdymdniemnarastała
głuchawrogość”.
Marokańskamonarchiasię
chwiaławposadach,boskiepochodzeniewładcyzostałopodanewwątpliwość,naruszono
nietykalnośćświętejosobypotomkaproroka
–emirawszystkichwiernych
– nadAlawitamiwisiałygęste,
czarnechmury.
Zaradądworzankrólogłosiłnową,rzekomobardziejdemokratycznąkonstytucję,
stwarzającąpewnepozory
wolności.Aleponieważpozory
sątylkoiluzjami–nowyparlamentstałsiękolejnymparawanem.Armiabyłaniezadowolona.Ludbyłniezadowolony...
***
16 sierpnia 1972 płk Amokran
ikomendant Kwara wystartowali bojowymi F5 z lotniska
w Al–Kunajtirze. Lecieli szybko, bo byli solidnie spóźnieni.
Król wracał właśnie prywatnym boeingiem 727 z Paryża
izostawił już za sobą Morze
Śródziemne, gdzie zamierzali
go zestrzelić. Nad Tetuanem
dwukrotnie otworzyli ogień.
Samolot dostał. Hassan
II wszedł spokojnie do kabiny pilotów, wziął do ręki mikrofon i powiedział: „Tyran
nie żyje”. Te trzy słowa uratowały mu życie. Myśliwce
odleciały – królewski boeing wylądował bezpiecznie
w Rabacie. Wtedy ktoś przypomniał słynną dewizę ministra Ufkira: „Bez mojej
zgody nawet ptaki nie mogą
fruwać nad królestwem”.
A skoro ptaki – to tym bardziej myśliwce!
„W sposób, którego nie
powstydziliby się Jagoda czy
Beria, zaplanowano aresztowanie generała oraz 58 podległych mu oficerów. Podejrzani nigdy nie stanęli przed sądem – cywilnym, wojskowym
lub kapturowym; nikt nigdy
nie udowodnił ich winy. Wystarczył rozkaz monarchy.
Według oficjalnej wersji,
Ufkir popełnił samobójstwo
w celi więziennej. Dwudziestu ośmiu współwięźniów zginęło wskutek tortur” – pisze
Roman Frister.
„Nocą z pałacu przywieziono ciało ojca – opowiada
Malika. Siłą wdarłam się
do salonu. Liczyłam rany
po kulach. Było ich pięć”.
Po jednej: w wątrobę, płuca,
brzuch, plecy – ostatnia prosto w kark – dobiła konającego szefa armii.
Rano do willi przy alei
Księżniczek król przysłał jedzenie, zwyczaj zabrania bowiem gotować w domu żałoby. Ufkirowie prezentu nie
przyjęli. Wkrótce skazano ich
na wieloletnie więzienie:
Fatima miała wtedy 36 lat,
Abdellatif – 3, Sukajna – 9,
Maria – 10, Rauf – 14, Malika
– 19. Wszyscy zostali przewiezieni na Saharę,
nieopodal podziemnego kryminału, w którym odsiadywało wyrok
58 kadetów.
„Byliśmy cieniami, które
przesuwały się w mroku
– wyznaje Tahar, popijając
herbatę. – Noc nie była nocą,
bo nie istniały już ani gwiazdy, ani księżyc, ani niebo. My
sami byliśmy nocą. Przestrzeń ograniczała się do rozmiarów grobu dla żywego...”. (CDN)
Korzystałem m.in. z książek: „Uwięziona”, M. Fitoussi i „To oślepiające,
nieobecne światło”, T. Ben Jelloun.
jak van Gogha można podrobić. Ale chyba nigdy nie zrobił
użytku z tej wiedzy, bo żadnego majątku się nie dorobił
– wspominają wychowawcy
więzienni.
Ponoć nigdy nie pracował
dla gangów. Ale wystarczyło,
że np. sąsiad poprosił o dwa tysiące złotych na nowy piec.
I Zdzichu nie odmawiał. Najpierw skanował stuzłotówkę,
później pędzelkiem na wydrukowanych już banknotach malował zabezpieczenia. Robił to
tak dobrze, że nawet specjaliści
mieli problem z odróżnieniem
kopii od oryginału.
Co roku policja odkrywa ok.
20–30 takich chałupniczych
wytwórni pieniędzy. Profesjonalną drukarnię fałszywych dolarów i euro wykryto dotąd
w Polsce tylko jedną – w Legnicy. Śledztwo w tej sprawie toczyło się przy współudziale FBI
i Secret Service, który wykonywał specjalistyczne ekspertyzy
fałszywych banknotów i porównywał, gdzie na świecie pojawiają się tak samo podrobione.
Trwało dwa lata. Przełom nastąpił, gdy funkcjonariusze z wrocławskiego CBŚ zatrzymali kuriera z Warszawy przewożące-
go 120 tysięcy fałszywych dolarów. Niedługo potem
antyterroryści wkroczyli do willi
na przedmieściu Legnicy.
W piwnicy akurat trwała produkcja studolarówek. Maszyn,
urządzeń i odczynników chemicznych było tak dużo, że
do ich wywiezienia trzeba było
użyć ciężarówki.
Kary za fałszowanie pieniędzy są w Polsce drakońskie.
Za ich podrabianie kodeks karny przewiduje nawet do 25 lat
więzienia, za wprowadzanie
w obieg do lat 10. Co oznacza
dla nas otrzymanie fałszywego
banknotu? Niestety, nie tylko
stratę finansową. Trzeba się liczyć z zatrzymaniem przez policję i szczegółową rewizją w domu. Jest też ryzyko, że stracimy
na jakiś czas komputer, który
śledczy mogą zabezpieczyć
do czasu sprawdzenia jego zawartości. Jak ustrzec się takich
kłopotów? Przed Euro 2012 policja planuje kampanię prewencyjną i zamierza uczyć, jak się
zachować w razie otrzymania
podejrzanego banknotu. Na razie wydrukowano ulotki. Trafią
przede wszystkim do mieszkańców miast, w których będą odbywać się rozgrywki.