Miłość, czerwony mustang i inne (nie)szczęścia
Transkrypt
Miłość, czerwony mustang i inne (nie)szczęścia
Miłość, czerwony mustang i inne (nie)szczęścia Akurat tak się złożyło, że w zeszły wtorek mój chłopak bardzo spieszył się na pociąg. W pośpiechu zaparkował swój samochód pod moją pracą, podrzucił mi kluczyki i poprosił, abym odstawiła auto do domu, a sam pobiegł na stację. Paweł, jako fan amerykańskich samochodów, nie jeździ byle czym, tylko czerwonym 365konnym Mustangiem. Prowadzenie tego samochodu dla takiego żółtodzioba jak ja było nie dala wyzwaniem, tym bardziej, że nigdy wcześniej nie miałam takiej okazji. Ale jak to mówią: czego się nie robi z miłości! :) Gdy już udało mi się ustawić fotel, lusterka i odpalić silnik, z przerażeniem zauważyłam się, że świeci się kontrolka niskiego poziomu paliwa. Ponieważ do domu miałam spory kawałek, zaczęłam rozglądać się za stacją benzynową. Zjechałam na najbliższą, którą jak się okazało był Shell. Po kilku nieudanych próbach otworzenia wlewu tajemniczym małym kluczykiem, miałam ochotę poddać się, porzucić samochód, a do chłopaka nigdy więcej się nie odezwać. Całą sytuację uratował pracownik stacji Shell, który z uśmiechem na twarzy zapytał się czy może w czymś pomóc. Widząc moje zrezygnowanie, wziął ode mnie kluczyki i sprawnym ruchem odkręcił wlew, a następnie zaczął nalewać paliwo. Pan okazał się bardzo miły, ucięliśmy sobie krótką pogawędkę, która uspokoiła moje nerwy. Zostałam też powiadomiona o akcji "Kobiecych Wtorków" i zachęcona do korzystania z usług stacji. Od tej pory zdecydowanie uważam, że Shell stał się moją ulubioną stacją, a tankowanie, zwłaszcza czerwonych Mustangów, przyjemnością :) Magda