Szpital w Białogardzie Czytaj na stronie B1

Transkrypt

Szpital w Białogardzie Czytaj na stronie B1
tego sytemu politycznego są jednostki samorządu terytorialnego.
Zaletą takiego rozwiązania jest fakt,
że nie przykładamy „noża do gardła” aktualnym naszym przedstawicielom i nie mówimy: „Natychmiast
zmieńcie Konstytucję i oddajcie
nam pełnię władzy”. Mówimy im:
„Możecie cieszyć się władzą spokojnie do końca tej i następnej kadencji. Przyjemność sprawowania
władzy w warunkach władzy
zwierzchniej narodu zostawcie
swoim następcom.”
Zmiana rangi ustawy o referendum lokalnym z obligatoryjnej na
fakultatywną jest pierwszym krokiem budowy społeczeństwa obywatelskiego. Mieszkańcy małych
ojczyzn muszą się sami opowiedzieć czy chcą sprawować władzę
zwierzchnią, czy wolą mieć swojego alfa (wójta, burmistrza, prezydenta) i być wyłącznie jego
grzecznymi podwładnymi. W ustawie o referendum lokalnym powi-
1. Elity polityczne IE POTRAFIĄ ZE SOBĄ WSPÓŁPRACOWAĆ
dla
dobra
wspólnego. Wiecznie ze sobą rywalizują i prowadzą wojny na górze. Dosadnie określił to Stanisław
Lem: „Elity polityczne (w systemie
demokracji przedstawicielskiej), to
ujadające stado kundelków zajadle
ze sobą walczące o miejsce w
kuchni politycznej, licząc na zdobycie smakowitych kąsków dla siebie".
2. System obecny nie daje politykom sprzyjających warunków
do PODEJMOWAIA STRATEGICZYCH DECYZJI.
Podejmują oni najchętniej decyzje popularne, które przynoszą
pozytywne efekty w krótkim okresie. Takie, które dają im szansę
przetrwać całą kadencję i nadzieję
na utrzymanie się u władzy po kolejnych wyborach.
3. Ugrupowanie polityczne,
które chce odnieść sukces wyborczy w tym systemie i zdobyć władzę, musi obiecywać wyborcom
nierealne „złote góry”. W efekcie
po wygraniu wyborów MUSI ZACIĄGAĆ KREDYTY, by przynajmniej częściowo dotrzymać słowa.
W efekcie dług publiczny rośnie lawinowo.
Jeśli MY NARÓD myślimy poważnie o naszej przyszłości, to powinniśmy jak najszybciej zmienić w
naszej ojczyźnie reguły gry i ograniczyć do minimum te „cechy” demokracji przedstawicielskiej.
Dalsze korzystanie z "usług"
pośredników bez nadzoru nad nim
doprowadzi nas do przepaści. Nie
mamy wyboru. Powinniśmy zastosować sprawdzony system stosowany od ponad 150 lat przez
Helwetów i zdegradować „elity polityczne” z roli władców, i gwiazd
medialnych do roli służby oraz cały
czas patrzeć im na ręce. Wyznaczyć
i narzucić im warunki pracy, i płacy.
Gmina szkołą sprawowania władzy
zwierzchniej przez obywateli.
Tak jak nie należy skakać do
głębokiej wody, gdy nie umie się
pływać, tak równie niebezpiecznie
byłoby, bez przygotowania narzucić
odgórnie system referendalny 40
milionowemu społeczeństwu.
Większość obywateli ma zakodowany układ „MY poddani – ONI
rządzący” i nie wyobraża sobie
układu ”MY władza – ONI nasza
służba”. Powszechny jest brak wiary, że poczciwi obywatele są tolerancyjni i potrafią zastosować się do
patriotycznego hasła J. F. Kennedy’ego: "Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, zapytaj, co ty
możesz zrobić dla swojego kraju".
Nim się zastosuje narzędzia demokracji bezpośredniej w skali makro, trzeba przećwiczyć i
przetestować w skali
mikro.
Brzozowiec
OdpowiednimDariusz
przedszkolem
dla
Ach, ten Gomułka, wiecznie
żywy … Andrzej Eckhardt w tym
miejscu w poprzednim numerze
Debeściaka słusznie zauważa, że
debata dopiero się zaczyna.
Proponuję kilka uwag z nieco
innego punktu widzenia, choć myślę, że bardziej chodzi o inne ciut
akcenty, niż istotę rzeczy.
Odrzucanie krytyki, jako przejawu braku akceptacji, lub niezrozumienia korzystając z różnych,
pozornie sensownych racjonalizacji, jest wyrazem, dla uproszczenia
mówiąc, pychy i ignorancji – zwykle obu stron dyskursu. W przestrzeni publicznej, to problem nie
do przecenienia dla dobrostanu
społecznego. Mam poczucie, ze zły
stan porozumienia jest właściwością powszechną aktualnej debaty
publicznej. Nie umiemy rozmawiać! Nie umiemy oceniać, krytykować, więc i przyjmować
objawów nieakceptacji. Ponieważ
nie umiemy słuchać, co podstawą
jest każdej rozmowy, a mówienie
samo, rzadko jest wyrażaniem myśli przemyślanych – niezrozumienie gotowe! Raczej poszukujemy
potwierdzenia dla własnego zdania,
mamy więc problem z akceptacją
odmiennych poglądów, tak w bliskich relacjach, jak i w szeroko pojętej debacie publicznej.
Widać, w samej wyjściowej
sytuacji, że znajdujemy się w stanie
nieporozumienia. Główna jego
przyczyna leży, jak sądzę, w ograniczeniach własnych człowieka w
zetknięciu z mocno zróżnicowanym otoczeniem, pełnym mnogości
współzależnych procesów. Właściwości mózgowych procesów każą
nam upraszczać opis świata, niezależnie od jego związku z tzw.
prawdą. Utrwala takie postawy na-
sze dziedzictwo dziejowe, zwłaszcza w czarno-białej koncepcji świata, standaryzacji podziałów i ról
społecznych i mocno autorytarnym
wciąż charakterem tak władzy, jak i
społeczeństwa.
„Gomułka w głowie” (GwG) –
znaczy tu, dla mnie, brak rozróżnienia między poglądem, a wiedzą;
brak zrozumienia dla ograniczoności własnej wiedzy, dla dynamiki i
złożoności zachodzących procesów
zewnętrznych; niewielką samowiedzę…
Efektem jest przywiązanie do
idei własnych, jako jedynie słusznych, a w dalszej konsekwencji
zwalczanie „innego”. Po stronie
władzy, objawiające się zadufaniem
z przewagi pozycji społecznej nad
rządzoną resztą społeczeństwa.
Trudności komunikacyjne to jeden
z poważniejszych aspektów sytuacji, w której przychodzi nam egzystować. Dziwne wydaje się, że
poważniej nie zakłóca to rozwoju
społecznego, z pewnością jednak
ograniczającego znacznie!
Jeśli zgodzimy się, że właściwa
diagnoza problemu jest jedyną
szansą na jego rozwiązanie, jasne
się stanie, jak istotne są – dla poprawiania jakości naszego życia –
wiedza o świecie i komunikacja
między ludźmi. Jest ważne, czy nasze niezadowolenie bierze się z
przerażenia, czy konstatacji przestępczości wśród polityków, czy z
braku wiedzy, z magicznego myślenia, czy z niezależnych od nas
przyczyn obiektywnych… Każda
diagnoza wymaga innej recepty, innego leczenia. W politycznym kontekście – bez rozróżnienia, co jest
frustracją obywatela wynikającą z
braku wiedzy o społeczeństwie i regułach zjawisk społecznych, a co
jest wyrazem jego niezaradności
własnej, lub też braku rozróżnienia
między nierealnym oczekiwaniem,
a reakcją na patologię, lub zanie-
dbania władzy, nie mamy szans na konstruktywną
debatę.
Wzięte z GwG przyznawanie władzy mitycznych możliwości, tak jak obywatelowi statusu ofiary losu, w żaden sposób nie przybliża nas do celu.
Tak, jak odrzucanie świadomości, że państwo, to
my wszyscy! Indolencja polityków, bierze się przecież wprost z naszej! Nie odrzucałbym konstruktywnej krytyki, proponowałbym raczej jej
przedefiniowanie, przyjmując pozytywną wymowę
tego określenia, aby odróżnić ocenę merytoryczną
jakichś działań wynikającą z wiedzy, doświadczenia, od pospolitego, populistycznego oburzenia,
frustracji z zagubienia, lub też obecnie częstej postawy anarchizującej, jak sądzę, często pozbawionej poczucia odpowiedzialności za państwo –
rodzajem pewnym protestu, dla protestu, z magią
wielkich słów na sztandarach.
Obawiam się też, że uznanie prawa oczywistego do głupoty obywatelskiej, pod pozorem prawa
do niewiedzy, mało jest „konstruktywne”, pomijając niejasność sformułowania. Ograniczenia wiedzy są faktyczne i zagwarantowane pojemnością
mózgu. Wolności przekonań i wypowiedzi mamy
gwarantowane i nie trzeba tego przypominać.
Przypominać należy raczej, że wolności nic nie
znaczą bez wysiłku czynionego dla racjonalizowania zachowań społecznych w różnych obszarach
życia publicznego, bez starań o zachowanie pokojowej równowagi między wolnością odrębnych jednostek.
Sensowne oczekiwanie wobec stron rozmowy,
powinno być symetryczne. Winno być zaleceniem
dla wszystkich, bo jest warunkiem istotnym dobrego procesu, dlatego rozpatrywanie politycznych zagadnień w konwencji „oni – my” uważam za
anachronizm, za populistyczną publicystykę ze źródłem w GwG, biorąc pod uwagę zasadniczo większe możliwości artykułowania swoich oczekiwań
przez obecne społeczeństwo, niż w czasach Gomułki.
Sądzę, że uwięzienie w takim modelu postrzegania ogranicza nasze możliwości rozwoju, a debaty, na pewno! Z innej strony zawsze będzie dobrą
wymówką, gdy nieskuteczni działacze podnosić
będą swoją szlachetną obywatelskość. Świat jest,
jaki jest! Bez zrozumienia i zaakceptowania rządzących nim mechanizmów, nie ma szans na ich
zmianę.
Nie mam kompetencji i aspiracji, aby opisać
wszystkie możliwe sposoby wyrażania i radzenia
nien znaleźć się zapis analogiczny
do zapisu w Konstytucji Szwajcarii z
1848 roku:
Obywatele (mieszkańcy) samorządu mają prawo w drodze referendum zmienić częściowo lub
całkowicie treść tej ustawy.
W szczególności mogą określić
jakie decyzje w ich małej ojczyźnie
muszą być poddane referendum, kto
ma prawo organizować referenda fakultatywne, jaka musi być minimalna frekwencja, by wynik referendum
był wiążący.
Szanowny Czytelniku
Jeśli zgadzasz się ze mną, że
warto z tej rady skorzystać oraz z
moim pomysłem, jaki zrobić pierwszy krok w tym kierunku, to zgłoś
swój akces do Komitetu Obywatelskiej Inicjatywy Ustawodawczej,
email: [email protected], mającej na celu stosowną nowelizację
zapisu ustawy o referendum lokalnym.
Zdzisław Gromada
Szpital w Białogardzie
Czytaj na stronie B1
sobie z niezadowoleniem. Nie chcę też bronić władzy. Widzę jednak, że powody niezadowolenia i artykułowanych zachowań są mocno skomplikowane.
Wiem, też że bez rzetelnego wzięcia na siebie obowiązków, żadne dokonania się nie dokonają. Żeby zmienić władzę, trzeba mieć potencjał jej równy. Jeśli nie
formalnie, to moralnie i chociaż liczbowo – poważny!
Sądzę, poniższy cytat dobrze oddaje skalę przedsięwzięcia. Jest w tym, jak sądzę, przesłanka o koniecznym porzuceniu GwG. Myślę, że wyłącznie rozumiejąca to przesłanie
siła ma szansę na dobre zmiany w kraju. Jeśli nie, pozostaje
mozolna ewolucja w kształcie jak na obrazku TV.
Jesteśmy w niebezpiecznym momencie. Za mało żądamy
od społeczeństwa i za mało od władzy. To jest to samo zadanie przezwyciężania kultury autorytarnej, która się głęboko
zakorzeniła.
Ludzie nie mogą tylko czegoś żądać od władzy, muszą
być w stanie wziąć odpowiedzialność za swoje życie i przyszłość. Ja nie wierzę w nadzieję na zmiany bez usiłowania,
by do nich doszło. ie ma nic bez wysiłku. ie ma demokracji bez odpowiedzialności. Ludziom należy zapewnić wolność
wyboru, to zadanie polityki. Ale trzeba im dać szansę dokonywania dobrych i świadomych wyborów, to zadanie edukacji. Potrzeba nam obu tych rzeczy, dotąd zaniedbanych.
Z drugiej strony, jeśli nie będziemy naciskać na władze,
niektórzy zechcą wrócić do dawnych zwyczajów i praktyk. "
[Birmańska noblistka Lady Birma – Aung San Suu Kyi] .
Krzysztof Ratman
Niezależny Dystrybutor:
, ID: 3010283
tel. 601 959174 / e-mail: [email protected]
Produkty:
str 2
Debeściak nr 9
- LUBLIN A jeśli komu droga otwarta do nieba, tym co służą ojczyźnie
[J. Kochanowski]
Drodzy Czytelnicy! Nie traktujcie proszę tego tekstu jako
odrobienie przykrego obowiązku, bo – wiadomo – 11 listopada,
więc tematyka patriotyczna być musi! Nie musi, a nawet by
Wam została oszczędzona, mimo że problem jest ponadczasowy
i odnoszę wrażenie – w miarę postępu procesów globalizacji –
coraz bardziej aktualny. Bezpośrednim bodźcem do poruszenia
tego tematu było zasłyszane niedawno stwierdzenie, że „patriotyzm to idiotyzm”, co samo w sobie może by nawet nie dziwiło
(doceniam szczerość i mam dużą dozę tolerancji dla skrajnych
nawet poglądów). Tym, co mnie zaszokowało, był brak reakcji
choćby jednej osoby spośród licznie zgromadzonych, a trzeba
dodać, że nie było to grono gimnazjalistów, którym być może
łatwiej byłoby „odpuścić” podobne opinie na zasadzie: młodzi
są, więc nie wiedzą co czynią...
No cóż; gdy autorka jest „staroświecka jak przecinek”, to i
jej poczucie patriotyzmu może odbiegać od współczesnego stereotypu. Należę bowiem do pokolenia, które w szkole podstawowej przerabiało (cóż za ohydny termin!) twórczość poetów
powracających „cudem na ojczyzny łono”, dzieje Konrada Wallenroda, co to „szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w
ojczyźnie”.
W szkole średniej natomiast miało (fantastyczny) obowiązek
przeżywać romantyczne uniesienia na szczycie Mont Blanc
wspólnie z Kordianem, wadzić się z Bogiem w klasztornej celi
razem z Gustawem-Konradem, podziwiać nadniemeńskie krajobrazy przy mogile Jana i Cecylii, dokonywać bolesnego rozrachunku z przeszłością oraz oczekiwaniami współczesności wraz
z uczestnikami głośnego wesela w podkrakowskiej wsi. Tyle
tytułem usprawiedliwienia. „Na szczęście” pani minister edukacji narodowej Krystyna Szumilas i jej urzędnicy naprawili karygodne błędy w kanonie lektur szkolnych i odtąd nie będzie
wytłumaczenia dla takich głupich sentymentów, jak te prezentowane powyżej. Ale to dygresja, powróćmy zatem do zasadniczego wątku naszych rozważań.
- Kto ty j esteś?
- Polak mały.
Niektórzy z Was zapewne pamiętają ten wierszyk, cierpliwie
wkładany nam do głów w dzieciństwie razem z „Ojcze nasz”
przez babcię, która jeszcze była prawdziwą babcią w okularach,
piekącą drożdżowe ciasta o niezrównanym smaku i zapachu,
robiącą na drutach ciepłe skarpety i szaliki w długie zimowe
wieczory. To były prawdziwe babcie, w przeciwieństwie do
współczesnych genderowych „ryczących pięćdziesiątek”, które
zamiast klepać z wnuczkami patriotyczne wierszyki, same uczą
się od nich użytkowania smartfona lub projektowania stron
www. Jeśli nie babcia, nie zapracowani rodzice biegający od
zlecenia do zlecenia (o ile akurat nie są bezrobotni), nie szkoła i
kościół, zajęte ostatnio własnymi nie cierpiącymi zwłoki problemami do rozwiązania, to któż ma być tym wychowawcą,
ideowym przewodnikiem przez życie młodego Polaka? W czasach, gdy – jak przyjęło się uważać – patriotyzm wyssany był z
mlekiem matki, nikt się nad tym nie zastanawiał.
A dzisiaj? Czytamy oto w niszowym portalu, że kilka tysięcy
dzieci z wrocławskich szkół, oglądających z trybun stadionu
mecz rozgrywek Pucharu Polski, zaprezentowało ogromny
transparent z wizerunkami „żołnierzy wyklętych” i z wielkim
podpisem na biało-czerwonym tle: „CHCEMY PATRIOTYZMU W SZKOŁACH”. Mainstreamowe media zignorowały to
wydarzenie całkowicie. Co je tak przestraszyło? Odwołanie do
„nieprawomyślnego” (wobec oficjalnego nurtu) wątku owych
żołnierzy, zwanych wyklętymi, czy propatriotyczna deklaracja
kilkunastolatków? Przemilczenie tego wydarzenia jest wielkim
błędem. Historia wszystkich
narodów to nie tylko gloria i
chwała, wzniosłe czyny i bohaterstwo; każda zawiera w
sobie epizody bolesne, wstydliwe, a nawet nikczemne.
Nasze dzieje nie są tu wyjątkiem. Polscy żołnierze nie
tylko przelewali krew „za wolność naszą i waszą”, ale też
krwawo tłumili powstanie na
Haiti; ginęli nie tylko na
wszystkich frontach I i II wojny światowej, ale także w bratobójczych walkach toczonych
w kraju w oczekiwaniu na III
wojnę, która przyniesie Polsce
ostateczne wyzwolenie. I o tym
nie wolno zapominać. Nie
wolno też ignorować i zamykać oczu na takie zachowania
jak to na wrocławskim stadionie. Sądzę, iż te dzieci, niewiele rozumiejąc, wyrażały swój
sprzeciw wobec zakłamywania
historii i są na najlepszej drodze aby próbować poznać, a
następnie zrozumieć, złożoność
i niejednoznaczność ojczystych
dziejów. Szkoda, że dorośli im
tego nie ułatwiają.
Inne dzisiaj są wyzwania
stojące przed młodymi ludźmi,
innymi lekturami kształtuje się
ich postawy życiowe. Czy jest
zatem coś, co łączy dzisiejszą
młodzież z pokoleniem ich rodziców i dziadków? I czy w
ogóle rozsądne jest z punktu
widzenia rozwoju społecznego
utrwalanie, a nawet kultywowanie tych więzi, choć w opinii wielu oznacza to powrót do
ciemnogrodu, zaściankowość i
ksenofobię? Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Wyzwania współczesności tak oto
identyfikuje młody pisarz i
dziennikarz Jakub Żulczyk,
twórca głośnego przed kilku
laty „Manifestu pokolenia 1200
brutto”: „Młodych ludzi nie
interesują pompatyczne rocznice, wzajemne przepychanki
(...) bo w porównaniu ze swoimi rządzącymi są oni mentalnie kilkadziesiąt lat do przodu,
(...) prawdziwą forpocztą,
czymś, co przynosi nadzieję, że
kiedyś będziemy żyli w normalnym, nieobciążonym mentalną martyrologią państwie”.
- Jaki znak twój ?
- Orzeł biały.
I tu niespodzianka: obecnie
znak ten najczęściej pojawia
się w miejscach, wydawałoby
się zupełnie do tego nie przystających – mianowicie na...
stadionach piłkarskich.
Barwy biało-czerwone z
dumą są eksponowane przez
tzw. „kiboli”, z ostentacją
czczących wielkie rocznice
oraz bohaterów narodowych.
Jeżeli tu i ówdzie pojawiają
się głosy, że eksponowanie
barw narodowych w takim
kontekście to profanacja,
przypomnijmy sobie happening czołowego „frontmana”
polskiej rozrywki, polegający
na wtykaniu miniaturowych
flag biało-czerwonych w psie
kupy.
Kolejne znamię czasu: Polski Związek Piłki Siatkowej
rozpatruje możliwość karania
zawodników, którzy nie chcą
występować w reprezentacji
kraju. Przeciwnicy tego pomysłu dowodzą, iż: „ nigdzie nie
jest napisane, że istnieje obowiązek reprezentowania barw
narodowych”. Mają rację, dotychczas takiego obowiązku nie
było, gdyż występ z orzełkiem
na piersi był największym zaszczytem dla każdego sportowca.
Mam wątpliwości, czy
zmuszenie zawodnika do włożenia na siebie reprezentacyjnego stroju wbrew jego woli
nie będzie uchybieniem godności symboli narodowych.
Na szczęście pomiędzy tymi
skrajnościami jest jeszcze
miejsce na manifestowanie
przywiązania do barw ojczystych, chociażby poprzez eksponowanie ich w przestrzeni
publicznej z okazji świąt narodowych, a zwyczaj to coraz
popularniejszy wśród rodaków.
dokończenie na str. 3
Ośrodek Duomed prowa- parku z alejkami oraz ławeczdzony jest przez mgr pielę- kami. Pod parkan podchodzą
gniarstwa oraz magistra bażanty, sarny, zające i jeże, a w
rehabilitacji.
pobliżu słychać kojący śpiew
ptaków.
Podstawową kadrę medyczną stanowi zespół pielęgniarskoopiekuńczy oraz terapeutycznorehabilitacyjny. Opiekę nad Pacjentami sprawuje lekarz
internista oraz neurolog.
Budynek, w którym mieści
się zakład, usytuowany jest z
dala od dużej aglomeracji miasta w zaciszu lasu sosnowobrzozowego otoczony pięknym
ogrodem, co stanowi atut naszej
oferty.
W ramach pobytu codziennie odbywa się rehabilitacja
grupowa, ponadto odbywają się
zajęcia muzyczne, systematycznie organizowane są rożnego
rodzaju imprezy artystyczne
oraz wiele innych atrakcji.
Do dyspozycji naszych Pensjonariuszy są duże przestronne
sale dziennego pobytu, kącik
biblioteczny, altanka ogrodowa
usytuowana w przepięknym
Pensjonariusze nasi uczestniczą w zajęciach terapeutycznych o różnym profilu, w
zależności od upodobań i możliwości funkcjonalnych, a także
w ramach usprawniania psychomotorycznego.
Do Zajęć tych należą: praca
w kąciku terapeutycznym, zajęcia z muzykoterapii i inne.
Poza
harmonogramem
dziennym obejmującym m.in.:
rehabilitację, terapię zajęciową,
spotkania z psychologiem, zapewniamy na życzenie posługę
duszpasterską, koncerty zespołów artystycznych, wspólne
biesiadowanie oraz imprezy
okolicznościowe.
05-270 Marki, ul. Gliniecka 3 6
tel. 22 771 22 3 0, 501 691 772
e-mail: [email protected]
www.lesnaprzystan.pl
Debeściak nr 9
dokończenie ze str. 2
- Gdzie ty mieszkasz?
- Między swemi.
- W j akim kraj u?
- W polskiej ziemi.
Ostatnimi czasy, coraz
głośniej skandowanym podczas wszelkiego rodzaju manifestacji hasłem, jest: „Polska
dla Polaków”! Ten, będący
wyrazem ksenofobicznych nastrojów slogan, często utożsamiany jest z patriotyzmem,
zwłaszcza przez tych, którzy
sami nie potrafią odnaleźć się
w kraju ojczystym. Paradoksalnie, w ostatnich latach z
polskiej ziemi wyjechały „za
chlebem” ponad 2 miliony
(najczęściej młodych) Polaków. Jedną noga tkwią w ojczyźnie (zwłaszcza jeśli
zostawili tu rodziny) jednocześnie starając się przystosować do reguł panujących w tej
drugiej – przybranej, która
przyjęła ich pod swój dach, i
dla której teraz będą żyli, i
pracowali. Zaskakujące jest
też, w jak szybkim tempie następuje proces „wynarodowienia” w tej najbardziej
zewnętrznej warstwie: np.
amerykanizacja „nazw własnych” niektórych osób. I tak
swojski Jędrek znad Wisły,
zmienia swe imię na Andrew,
a pochodzący z podlaskiej wsi
Stasiek zostaje Stanleyem.
Bywają na szczęście przykłady odwrotne: Jacob urodzony
kilkanaście lat temu w kanadyjskiej prowincji Ontario, po
przyjeździe z rodzicami do
Ojczyzny przodków bez żalu
rozstaje się ze swą zagraniczną tożsamością, i jako Kuba z
zapałem krzesze hołubce w
zespole
folklorystycznym
choć zapewne dla wielu jego
polskich kolegów, to szczyt
obciachu. Tańczył z dumą kujawiaki i oberki w polonijnym
zespole „Krakowiaki”, tańczy
więc nadal. I zapewne byłby
[ ROZTOCZE ]
GLISTNIK
Korzenie należy pozyskiwać je(JASKÓŁCZE ZIELE)
sienią, na przedwiośniu lub wiosną. Ziele powinno się zbierać
Glistnik jest rośliną dość przed i w czasie kwitnienia - do
pospolitą, często uważaną za lipca - później żółknie i brunatzwyczajny chwast, jednakże je- nieje w trakcie suszenia i przez
go wszechstronne i niezawodne to traci swoje właściwości. Najwłaściwości sprawiły, że na- bardziej wartościowe jest ziele
zwano go „Darem Niebios” majowe i czerwcowe. Zebrane
(coeli donum, stąd nazwa cheli- ziele należy suszyć w ciepłym,
donium). Ma długą tradycję za- ciemnym i przewiewnym miejstosowań leczniczych, sięgającą scu, bowiem lubi się zaparzać i
starożytności; został opisany na żółknąć gdy jest suszone w gruPapirusie Ebersa (ok. 1550 r. bej warstwie. Dobrze wysuszone
p.n.e.), ponadto przez Dioskuri- ma miły zapach i naturalną ziedesa - ojca ziołolecznictwa, loną barwę. Korzenie po
greckiego lekarza w służbie oczyszczeniu z gleby trzeba
Rzymu - wzmianki o nim znaj- szybko wymyć pod bieżącą wodujemy także u św. Hildegardy i dą i osuszyć w temp. 30-50 st. C.
Paracelsusa.
(W warunkach domowych doGatunek ten obejmuje rozle- skonale nadaje się do tego piegłe obszary Euroazji, rośnie karnik elektryczny nastawiony
prawie w całej Europie. W Pol- na 50 st. C).
sce jest szeroko rozpowszechGlistnik zawiera alkaloidy,
niony z wyjątkiem najwyższych które od dawna są porównywane
partii gór. Jest to roślina wielo- do wchodzących w skład opium:
letnia dorastająca do 90 cm. morfiny, kodeiny i papaweryny,
Rośnie na skrajach lasów, w za- Dzięki nim preparaty glistnikoroślach, nad brzegami wód, w we przyjęte doustnie działają:
ogrodach. Preferuje gleby wil- uspokajająco, rozkurczowo na
gotne, zasobne w azot i wapń, mięśnie gładkie i poprzecznie
miejsca zaciszne. Kwitnie od prążkowane,
rozluźniająco,
maja do października. Ponieważ przeciwlękowo, przeciwbólowo,
materiałem zapasowym glistnika przeciwdrgawkowo, przeciwjest glikogen (typowy dla tkanek stresowo i nasennie. Alkaloidy
zwierzęcych), a nie skrobia, tłu- glistnika rozszerzają drogi oddemaczy to właściwości mrozo- chowe i naczynia wieńcowe,
odporne glistnika (jaskółcze ułatwiają oddychanie. Ponadto
ziele w okresie zimowym za- mają wpływ przeciwarytmiczny,
chowuje zieloną barwę i nie za- zapobiegają migotaniu przedmiera pod śniegiem).
sionków i komór, znoszą częstoWyciągi z ziela glistnika są skurcz napadowy. Hamują
silne i pewne w działaniu, pod wzrost i rozwój chorobotwórwarunkiem że surowiec zostanie czych pierwotniaków, grzybów,
pozyskany i przetworzony w bakterii i wirusów. Obecnie w
prawidłowy sposób, a preparat medycynie są stosowane nowopodany w odpowiedniej dawce. czesne leki przeciwwirusowe na
Surowcem jest ziele i korzeń. bazie glistnika, które hamują
- regi on LU BLIN -
str. 3
niepomiernie zdziwiony
gdyby ktoś jego postępowanie rozpatrywał w
oferuje kompleksowe usługi stomatologiczne
kategoriach patriotyIMPLANTY PROTETYKA CHIRURGIA SZCZĘKOWA
ORTODONCJA
zmu; w jego rodzinnym
w sieci gabinetów stomatologicznych ALEX DENT
domu o polskości nie
W-wa, ul. Surowieckiego 2 tel. (0-22) 644 74 88
mówiło się nigdy, PolaW-wa,
ul. Marymoncka 75 m.1 tel. (0-22) 835 05 09
kiem po prostu się było.
oraz
w
domu
pacjenta bez konieczności wizyty w gabinecie
-Czem ta ziemia?
Warszawa i okolice
-Mą Oj czyzną.
całodobowy
kontakt
tel. 512 361 172; 513 989 601
-Czem zdobyta?
Specjalizujemy się w usługach świadczonych pensjonariuszom
-Krwią i blizną.
Domów Opieki
Co roku podczas
obchodów kolejnej rocznicy dowód chwały polskiego orę- rzeczy wierszyka Władysława
dziejowej hekatomby, podno- ża. Zdumiewa rosnąca popu- Bełzy. Za to z całą pewnością
pan ten wzorowo prowadzi
szą się głosy, że chętniej czci- larność tego typu imprez.
Na tym tle, niestety, zary- swoją firmę, zatrudniając pramy sprawy zakończone klęską,
sowuje
się niebezpieczeństwo cowników na bezterminowe
powstania upadłe, przegrane
przekroczenia
cienkiej linii umowy o pracę sumiennie pławojny i żołnierzy poległych.
Nie mamy w zwyczaju uro- pomiędzy dumą narodową, a cąc podatki w Polsce, a nie w
żadnym raju podatkowym.
czyście obchodzić rocznic ra- szowinizmem.
W tym miejscu dochodzę Wspiera również rodzimy rydosnych (co jest tym
do
przekonania,
że pewnie taką nek usług, nie nosząc garnitudziwniejsze, że jest ich o wiele
mniej niż tych pierwszych), w formę demonstrowania patrio- rów od Armaniego, a szyjąc je
odróżnieniu od innych nacji tyzmu miał na myśli ów zacy- na miarę u krawca. Może to
uprawiamy cierpiętnictwo. Coś towany na początku znajomy, właśnie jest ten współczesny
którego nie potrafiw tym jest... Z drugiej jednak który powiedział szczerze, że patriotyzm,
ła
dojrzeć
okaleczona
strony można zaobserwować uważa ją za idiotyczną. Z niedzisiejszymmojawychowaniem
nieśmiałe próby przełamania pewnością nie leży w jego wyobraźnia? Nie wiem, zapytego stereotypu. Wielką rolę zwyczaju uganianie się w peł- tam o to gdy tylko nadarzy się
odgrywają tu np. rozmaite nej zbroi po polach Grunwaldu okazja kolejnego spotkania.
grupy rekonstrukcyjne odtwa- w lipcowy upalny dzień, za- Czyli 11 listopada. Za rok!
rzające z coraz większym za- pewne też wyśmiałby mnie
z powodu cytowapałem bitwy, stanowiące bezlitośnie
Marzena Jędrzejewska
nia infantylnego w gruncie
rozwój wirusów HIV. Zwłaszcza
jeden z alkaloidów: sangwinaryna, zyskuje coraz większy rozgłos w nauce - współczesne
badania potwierdziły jej przeciwnowotworowe właściwości
lecznicze. Preparaty z glistnika
stosowane są w leczeniu raka
trzustki, jelita grubego, piersi,
odbytu, pęcherza moczowego,
gruczołu krokowego, białaczki i
in. Należy pamiętać, że alkaloidy
glistnika wywołują skurcze macicy, dlatego nie wolno podawać
preparatów jaskółczego ziela kobietom ciężarnym.
Glistnik jest silnym środkiem
żółciopędnym, żółciotwórczym,
ochraniającym miąższ wątroby
oraz zapobiegającym jej uszkodzeniu, przeciwdziała zastojom
żółci i wytrącaniu się złogów w
układzie żółciowym. Leczy kolkę żółciową, żołądkową, jelitową
oraz nerkową, działa przeciwbiegunkowo. Preparaty glistnika
są zalecane w leczeniu: kamicy
żółciowej i moczowej, stanów
bólowych pooperacyjnych po
usunięciu pęcherzyka żółciowego, żółtaczki, wirusowego zapalenia wątroby, stanów zapalnych
układu
moczowo-płciowego,
puchliny wodnej, schorzeń śledziony i trzustki. Glistnik likwiduje bolesne miesiączki,
równocześnie jednak pobudza
miesiączkowanie co objawia się
bardziej obfitymi krwawieniami
menstruacyjnymi. Wodno-alkoholowe wyciągi z glistnika
świetnie radzą sobie z infekcjami
dróg płciowych, mają działanie
przeciwalergiczne i przeciwświądowe. Zewnętrznie intrakt
(świeży sok) z glistnika może
być wykorzystany do leczenia:
opryszczki, gruźlicy skóry,
kłykcin, brodawek, trudno gojących się ran, hemoroidów,
świerzbu, nużycy oraz do usuwania piegów lub plam na skórze.
Charakterystyczny,
żółto-pomarańczowy sok mleczany, używany jest w lecznictwie ludowym do usuwania
kurzajek. Napar z glistnika:
podnosi stężenie hemoglobiny
we krwi, poprawia krążenie
wieńcowe, mózgowe i obwodowe (w kończynach), zwłaszcza
przy stanach skurczowych naczyń i skokach ciśnienia krwi.
Glistnika nie wolno jednak stosować przy jaskrze.
Zainteresowanych wynikami
leczenia polipowatości jelita
grubego i żołądka, odsyłam do
publikacji dot. praktyki medycznej prof. A. Amoniewa, który z
powodzeniem wykorzystywał do
tego celu macerat ze świeżego,
roztartego glistnika.
Niezależnie od medycyny
konwencjonalnej, możemy wykorzystywać „dar niebios” we
własnym zakresie, stosując się
do zaleceń medycyny ludowej,
jak i współczesnych naukowych
osiągnięć w tym zakresie.
Poniżej przedstawiam autorskie receptury opracowane przez
dra Henryka Różańskiego:
Intrakt glistnikowy: 1 część
świeżego zmielonego ziela lub
korzeni zalać 5 częściami 4050% gorącego alkoholu, odstawić na 7 dni; przefiltrować. Stosować 2-3 razy dziennie po 5-10
ml w 100 ml wody. Stosować
zewnętrznie do pędzlowania
schorzałych miejsc w stanie nierozcieńczonym; natomiast do
okładów, płukanek i przemywania skóry po rozcieńczeniu: 1
łyżka na 200-220 ml wody przegotowanej.
Nalewka glistnikowa: 1 część
suchego zmielonego ziela lub
korzeni zalać 5 częściami 40-50%
zimnego alkoholu, odstawić na 7
dni; przefiltrować. Stosować 2-3
razy dziennie po 5-10 ml w 100
ml wody. Stosowanie: identycznie jak intrakt.
Napar glistnikowy – 1 płaską
łyżkę zmielonego ziela lub 1 łyżeczkę zmielonych korzeni zalać
1 szklanką wrzącej wody, odstawić pod przykryciem na 30 minut, przecedzić. Pić 2-3 razy
dziennie po 50 ml.
Macerat glistnikowy – 1 część
świeżego ziela lub świeżych
mielonych korzeni zalać 3 częściami ciepłej wody, odstawić na
5 godz., przecedzić. Przechowywać w lodówce, nie dłużej jednak
niż 3 dni. Pić 2-3 razy dziennie
po 30 ml. Stosować również jako
płukankę, do lewatyw i przemywania skóry. Okłady z maceratu
wykazują działanie przeciwbólowe i znieczulające. Macerat
można zakonserwować alkoholem 40% (proporcja 1:1)
Uwaga:
W praktyce – niezbyt często –
ale zdarzają się zatrucia spowodowane spożyciem dużej ilości
glistnika lub jego przetworów.
Dotyczy to głównie osób, które
nadużywają leków z alkaloidami
glistnika, jak też narkomanów,
stosujących jaskółcze ziele zamiast maku. Korzystając zatem z
dobrodziejstwa jakie dała nam
natura, róbmy to rozsądnie i z
umiarem.
W artykule wykorzystano dane z publikacji dra Henryka St.
Różańskiego, autora wielu prac
naukowych z zakresu m.in. medycyny biologii, toksykologii,
farmakologii, fitochemii.
Andrzej Jędrzejewski
str 4
- regi on LU BLIN -
HE ROIC ZE BOJE
WALDKA DE SKI O SZOPĘ
czyli TRAGIFARSA W TRZECH ODSŁONACH
Główni bohaterowie dramatu:
Waldek Deska - człowiek niepokorny, artysta, bojownik o wolną
i niezależną sztukę, muzyk reggae
(współzałożyciel zespołu DAAB),
animator kultury, twórca wielu
przedsięwzięć artystycznych.
Irena Deska – żona, towarzyszka doli i niedoli Waldka, marząca o spokojnym życiu.
Elżbieta Dudzińska - powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Puławach, sumienny
urzędnik stosujący przepisy
zgodnie z literą prawa.
Miejsce akcji:
Kazimierz Dolny, pow. puławski, woj. lubelskie, Polska
Didaskalia
energii elektrycznej i wody bieżącej
z wodociągu miejskiego. Szopa
spełnia wszelkie normy budowlane.
Jest w pełni
biodegradowalna więc
nie zagraża
środowisku.
Nie szpeci
krajobrazu przeciwnie:
doskonale
się weń wpisuje. Nikomu nie przeszkadza, nie stoi w granicy działki
sąsiedniej, nie zabiera światła, nie
zasłania widoku. No i jest zjawiskiem wyjątkowym. Tak jak jej budowniczy. Szopa nosi silne znamię
indywidualizmu swego twórcy. Jest
nie podobna do niczego, co dotąd
widzieliśmy, może dlatego stanowi
taki problem dla wszystkich, którzy
ją zwalczają.
Długa jest lista osób i instytucji,
które przyczyniły się do kłopotów
Waldka Deski, ale on nie chce o
nich mówić. Za to do swojego domu ma stosunek bardzo emocjonalny: Dokonałem wyboru, wyboru
zgodnego z moimi poglądami: chcę
żyć i mieszkać ekologicznie!!! Państwo mi tego zabrania. Dlaczego?
Przecież nie ograniczam praw innych, nie narażam nikogo na niebezpieczeństwo,
nie
niszczę
przyrody, moralności itd. Dlaczego
więc? ” - pyta! Niestety, nie ma do-
brej odpowiedzi na to pytanie...
W takich oto „pięknych okolicznościach przyrody”, nie opuszczając swojej działki na dłużej i nie
wychylając nosa w szeroki świat,
przebywający od 1990 roku na
emigracji wewnętrznej Waldek
Deska został przestępcą.
Odsłona pierwsza
Jest jesień 2007 roku. Nasz bohater własnoręcznie buduje d o m,
który pieszczotliwie nazywa Szopą.
Do tego celu używa głównie: nieheblowanych desek, gliny, folii,
papy, gwoździ, szyb zespolonych,
pianki i wielu innych materiałów
odpadowych, często ofiarowanych
przez sąsiadów. Dom nie ma podmurówki, a co za tym idzie, jest
posadowiony bez trwałego połączenia z gruntem. Wliczając własną robociznę koszt budowy domu
mieści się w kwocie około 12 000
zł.
Na powierzchni niewiele większej niż 30m2 znajduje się: salon,
kuchnia, łazienka, sypialnia, a nawet sauna. Ściany i meble zbudowane są z różnych gatunków
drewna: osiki, olchy, lipy i sosny.
Podłoga jest w większości z drzewa lipowego, a część przy wejściu
i wokół kominka wyłożona jest kamieniami. Materiały odpadowe są
doskonale widoczne - a nawet wyeksponowane - tworząc niepowtarzalny nastrój.
Mieszkańcy domu korzystają z
Odsłona druga
Niemal natychmiast po zamieszkaniu, Waldek Deska dostaje
nakaz rozebrania swego domu.
Prędkość, z jaką organa nadzoru
budowlanego zareagowały na powstanie szopy jest zdumiewająca,
jeśli ma się na względzie czas oczekiwania na wydanie chociażby decyzji o warunkach zabudowy, że o
pozwoleniu na budowę nie wspomnę. Kto przeszedł ten koszmar,
ten wie. Kto jeszcze tego nie doświadczył, niech się dobrze zastanowi, zanim podejmie decyzję o
samodzielnym budowaniu, a następnie uzbroi się w cierpliwość.
Sprawa szopy została rozpatrzona
błyskawicznie.
Powodem decyzji o rozbiórce
jest samowola budowlana. Według
pani inspektor nadzoru budowlanego, dom został zbudowany z uchybieniem przepisów prawa.
Tymczasem Waldek Deska
twierdzi, że występował o pozwolenie na budowę, ale otrzymał decyzję odmowną powodowaną błędną
wykładnią wadliwego miejscowego
planu zagospodarowania przestrzennego. Najprościej mówiąc,
plan ten składa się z dwóch części:
opisowej i graficznej (mapy). Między tymi częściami zachodzi rozbieżność, co do przeznaczenia
działki: opisowa dopuszcza jej zabudowę, zaś mapa takiej możliwości nie zawiera. Zamiast usunąć tę
dychotomię poprzez zmianę planu,
organa administracji budowlanej
odmówiły wydania pozwolenia na
budowę wyłącznie na podstawie
mapy, co jest ewidentnym błędem
ponieważ z tych dwóch części planu to część opisowa jest wiążąca,
zaś mapa jest tylko jej ilustracją. W
konsekwencji, zamierzając normalnie korzystać ze swej nieruchomości, Waldek Deska nie miał innego
wyjścia, jak tylko wznieść dom bez
pozwolenia na budowę. Gdyby się
poddał, oznaczałoby to, że świadomie zrezygnował ze swojego prawa
własności - uprawnienie do zabudowy nieruchomości jest gwarantowane właścicielowi przez art. 64 ust. 3
Konstytucji RP w brzmieniu: „W
Własność może być ograniczona tylko
w drodze ustawy i tylko w zakresie,
w j akim nie narusza ona istoty prawa własności.” W jego mniemaniu,
które my również podzielamy, odmowa zbudowania domu w oparciu
o błędne przepisy natury administracyjnej z całą pewnością narusza
istotę „świętego” prawa własności.
Reasumując: ponieważ prawo własności jako gwarantowane przez
Konstytucję ma niewątpliwie wyższą rangę niż przepisy prawa budowlanego, (które tylko regulują
sposób wykonywania jednego z
uprawnień składających się na pra-
wo własności), w konsekwencji należałoby uznać, że miał on prawo
skorzystać ze swych konstytucyjnych uprawnień mimo przeszkód
stawianych przez organa administracji budowlanej.
Waldek Deska wielokrotnie
podnosił ten zarzut, zarówno w postępowaniu administracyjnym, jak i
przed sądem karnym - za każdym
razem bezskutecznie. Stąd wywiódł
niesłychanie kategoryczny wniosek
o stosowaniu szykan w majestacie
prawa. Polegają one na stosowaniu
najwyższej możliwej dolegliwości
(w jego przypadku jest to decyzja o
przymusowej rozbiórce) zupełnie
nieadekwatnie do skali „przewinienia”. Od siebie dodamy, że potwierdza to pośrednio orzecznictwo
NSA, wg którego decyzja o rozbiórce ma przede wszystkim charakter
prewencji ogólnej. Jakoś trudno jest
nam pogodzić się z myślą, że rozstrzygając o rozbiórce szopy, kolejne sądy kierowały się głównie
zamiarem odstraszenia wszystkich
potencjalnych sprawców samowoli
budowlanej. Niech Deska odpowiada wyłącznie za siebie!
Pomimo tego, że pod petycją
przeciwko nakazowi rozbiórki podpisało się kilka tysięcy osób, a do
sprawy przystąpiła Helsińska Fundacja Praw Człowieka przedstawiając swoją opinię i wniosek o
skierowanie do Trybunału Konstytucyjnego pytania prawnego, NSA
orzekł iż: „jest to typowa samowola
budowlana, której skutkiem musiał
być nakaz rozbiórki” i oddalił zażalenie. Wyrok jest prawomocny.
Odsłona trzecia
Zanim spór prawny natury administracyjnej został prawomocnie
rozstrzygnięty, na głowę Waldka
spadły kolejne ciosy. Nie czekając
na orzeczenie NSA, pani inspektor
nadzoru budowlanego w Puławach
złożyła do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia
przestępstwa z art. 90 Ustawy Pra-
Debeściak nr 9
wo Budowlane. Dopuszczenie się
samowoli budowlanej, to przestępstwo zagrożone karą do 2. lat pozbawienia wolności. Broniąc się
bohater naszej historii dowodził, że
nie naruszył prawa - nie spełnił jedynie wymogów administracyjnych.
W odpowiedzi usłyszał, że dla
państwa „pprawem są przepisy,
choćby naj głupsze i nieprzystosowane do rzeczywistości. Kto ich nie
wypełnia, staj e się przestępcą karanym z całą surowością prawa! ”. Na
szczęście Temida, choć ślepa, dostrzegła w postępowaniu oskarżonego jakieś elementy skutkujące
złagodzeniem kary i nie skazała go
na dwa lata odsiadki. Nieprawomocnym jak dotąd wyrokiem, Sąd
Rejonowy w Puławach skazał go
„tylko” na 8 miesięcy prac społecznych (po 30 godzin miesięcznie), 8
000 zł grzywny oraz 300 zł tytułem
zwrotu kosztów sądowych. Oczywiście W. Deska nie zamierza się
poddawać i liczy na uniewinnienie
w postępowaniu odwoławczym.
Apelacja Waldka Deski jest
mądra, długa i wyczerpująca. Do
nas najbardziej przemówił następujący fragment: „W
Walka oskarżonego
o ocalenie S zopy stała się wyrazem
walki społeczeństwa z represyj nym,
biurokratycznym systemem władzy
o poszanowanie praw człowieka –
podobnie j ak ubiegłoroczne demonstracj e przeciwko konwencj i ACTA
narzucaj ącej represj ę i inwigilacj ę
w stopniu porównywalnym z dzisiej szym prawem budowlanym. ” O
tym, czy ta argumentacja trafi do
przekonania również sędziom Sądu
Okręgowego w Lublinie – już
wkrótce Was poinformujemy.
Epilog
Tak na zdrowy rozum, wydaje
się, że sprawa szopy zajęła już tylu
urzędników, sędziów, dziennikarzy
- że o kawale życia wyrwanego ze
spokojnej egzystencji małżeństwa
Desków nie wspomnę - że aż zakrawa to na paradoks. Ale gdy coraz
bardziej wgłębiamy się w temat,
najpierw czujemy podskórnie, a potem nagle doznajemy olśnienia!
Wiemy już co się kryje za tą dziką
zapiekłością „wszystkich świętych”
w miasteczku, gminie, powiecie,
itd. Otóż nie o szopę wcale tu chodzi! Chodzi o to, że Waldek Deska
– przypadkowy członek przypadkowego (jak to niegdyś raczyła zauważyć
posłanka
RP)
społeczeństwa – w ich mniemaniu
wypowiedział zgoła wojnę PAŃSTWU! Śmiał on zakwestionować
porządek prawa, powołując się – o
zgrozo – na Konstytucję RP! Akt
prawny, który nam, maluczkim, został łaskawie kiedyś tam dany, ale
przecież nie po to, aby go stosować!
To są zbyt poważne sprawy,
drodzy Czytelnicy, abyście Wy i ja,
i mój sąsiad Deska (a już „przestępca”) w szczególności, powoływali
się na Konstytucję! I z niej wywodzili swoje prawa i obowiązki!
Urzędnicy wiedzą lepiej, bo stosują
się (praktyka pokazuje, że bardzo
wybiórczo i niekonsekwentnie) do
przepisów często uchwalonych
jeszcze w czasach słusznie minionych, a do tego – niespójnych, nielogicznych, zwyczajnie opresyjnych
dla obywatela. Teraz już rozumiemy, że czyny Waldka Deski należy
rozpatrywać w kategoriach buntu
przeciwko porządkowi prawnemu
państwa. Na tę okoliczność Waldek,
który jest przecież muzykiem a nie
prawnikiem-konstytucjonalistą,
stworzył karkołomną na pierwszy
rzut oka konstrukcję pod nazwą:
bezprawny porządek prawny. Widząc nasze nieco zdezorientowane
miny tłumaczy co przez to rozumie.
Otóż według niego, porządek prawny, na który powołują się urzędy
oraz wymiar sprawiedliwości, jest
niekonstytucyjny. On jako obywatel
wywodzi swoje prawa ze źródła najważniejszego – Konstytucji RP, a te
prawa są negowane przez tych, którzy powinni stać na straży praworządności. Po cóż w takim razie
potrzebna jest konstytucja, skoro dowolny akt prawny niższego rzędu
nie gwarantuje realizacji podstawowych praw obywatela w tejże konstytucji zagwarantowanych?
Chciałbym żyć tak jak chcę, a
nie tak jak nakazuje mi państwo –
podkreśla artysta, na co urzędnik ripostuje: prawo, nawet jeśli niektó-
rym wydaje się głupie, jest prawem i
trzeba go przestrzegać.
Z tym stwierdzeniem to już Waldek Deska absolutnie nie może się
zgodzić i twierdzi, że: ie powinno
być prawa, które pozwala zburzyć
czyjś dom i pozbawić go dachu nad
głową, mimo że nie narusza on wolności innych obywateli.
Oto problem na miarę tragedii
antycznej!
Posłowie
Co prawda Kazik Staszewski
miał na myśli innego „pana Waldka”, ale ten tekst pasuje jak ulał do
bohatera naszego dramatu:
„Panie Waldku, Pan się nie boi
Cały naród murem za Panem stoi”
Tak jest! Stoimy murem za Obywatelem walczącym z bezdusznością
prawa. Stoimy murem za równością
wobec prawa. Urzędnicy tego samego państwa nie kwapią się, aby z
równą bezwzględnością ścigać potentatów, którzy samowolą budowlaną na trwale zaśmiecili i zeszpecili
przestrzeń publiczną, doprowadzając
do dewastacji krajobraz całych miejscowości, vide: "Hotel Gołębiewski"
w Karpaczu. To tylko jeden z tysięcy takich przypadków, za którymi
stoją olbrzymie pieniądze i wpływy
w lokalnych urzędach (również Kazimierz Dolny nie jest tu wyjątkiem).
Najlepszym komentarzem całej
opisanej tu sytuacji niech będzie
wpis autora o imieniu Wojtek na
stronie internetowej (jednej z wielu)
poświęconej najsławniejszej w Polsce „Szopie”:
Nic dodać, nic ująć.
Marzena Jędrzejewska
Andrzej Jędrzejewski
str. B1
Debeściak nr 9
Oddajemy Wam kolejny numer Regio Debeściaka Białogard. Cieszy nas, że
Mieszkańcy zauważyli już naszą gazetę, a niektórzy pytają
gdzie i kiedy się ukaże. Naszym
celem jest aby gazeta była bezpłatna.
Ma wtedy szansę trafić do
większej rzeszy Czytelników.
Pomagają nam w tym zamieszczone w Regio ogłoszenia.
Za to ogłoszeniodawcom
dziękujemy i prosimy o jeszcze.
Może z czasem pozwoli to nam
na zwiększenie objętości gazety
i na większy nakład.
Nie ukrywam, że byłoby
sukcesem zamiast miesięcznika
wydawać np. dwutygodnik.
Szukajcie gazety w Netto koło
dworca i na ul. 1 Maja. Na oś.
Ostatnie zdarzenia wokół
przekształcenia Szpitala Powiatowego w Białogardzie w
spółkę prawa handlowego
wzbudziły wielkie kontrowersje i postawiły mnóstwo znaków zapytania.
Strona społeczna w postaci
związku zawodowego, nie
zdecydowała się na złożenie
wniosku referendalnego (jako
społecznego).
My, jako Terenowy Zespół
Zadaniowy Demokracji Bezpośredniej w
Białogardzie,
deklarowaliśmy
poparcie
dla
zorganizowania
referendum, jako
naturalnej drogi
do pozyskania
społecznej akceptacji dla któregokolwiek z
rozwiązań.
Teraz nie
pozostało nam
nic innego jak
złożyć wniosek
referendalny
zgodnie z ustawą
o referendach
lokalnych.
Nie jesteśmy za konkretnym rozwiązaniem! Każde ma
wady i zalety ale o tym nie powinna decydować jednostronnie władza lokalna. To zbyt
ważny element naszego życia
codziennego jako pacjentów,
ale i ważny zakład pracy jeśli
chodzi o zatrudnienie.
Nie możemy pozwolić, aby
decyzje tak kluczowe dla Powiatu nie były społecznie akceptowane!
W programie Demokracji
Bezpośredniej referendum zajmuje szczególne miejsce. Kontrolne i dające wpływ
Obywatelom na decyzje władz,
które wybrała.
Nie może być tak, że ocze-
- B IAŁOGARD -
Artykuły opracował Terenowy Zespół Zadaniowy
Demokracji Bezpośredniej w Białogardzie
Kołobrzeska szukajcie jej w sklepikach osiedlowych. Na ul. Piastów znajdziecie ją w sklepiku od strony ul. Moniuszki. W księgarni „Pod zegarem” i w „Marcie” na ul. 1 Maja.
Na pewno będziemy obecni na targowisku miejskim. Nie
wstydzimy się rozdawać gazety „do ręki” na ulicach naszego miasta. Staramy się dotrzeć do każdego zainteresowanego i cieszy nas,
kiwania, uwagi, sugestie, są
pomijane. Nie możemy wyrazić
zgody na brak dialogu ze Społeczeństwem.
To, że władza pochodzi z
wyboru, nie powinno oznaczać
monologu. Aby uzyskać odpowiedź, jaką formę działalności
szpitala mieszkańcy są w stanie
zaakceptować trzeba Ich o to
zapytać, i w tym celu złożyliśmy na ręce Starosty wniosek o
przeprowadzenie referendum
powiatowego. Czeka nas wiele
pracy. Aby uzyskać zgodę na
referendum musimy uzyskać
ok. 4.000 podpisów z poparciem tej inicjatywy. To dużo,
ale wierzymy, że jest to realne.
Później będzie czas na dyskusję – tłumaczenia – a nawet
ostrą wymianę zdań i argumentów. Mieszkańcy, jak i pracownicy szpitala, zasłużyli sobie na
szacunek i poważanie a nie
przedmiotowe traktowanie.
Temu ma służyć referendum. Odbudowie zaufania i
wyzwoleniu aktywności oraz
odpowiedzialności. Finałem
będzie samo glosowanie w referendum.
Demokratyczne i tajne.
Wynik będzie jednocześnie zobowiązaniem dla władzy, aby
uszanować wolę obywateli.
Już raz mieszkańcy Białogardu udowodnili swoją determinację w walce z lokalizacją
biogazowni. Kilkaset osób
zmotywowanych zagrożeniem i
oburzonych potraktowaniem,
zareagowało żywiołowo i merytorycznie. Udowodnili, że potrafią być skuteczni, gotowi do
zespołowego działania, a przede
wszystkim potrafią głośno upomnieć się o swoje prawa.
Teraz jest, co prawda, inny
problem – inne zagrożenie – inna skala, ale jest
równie wielka potrzeba naszej aktywności.
Uszanujemy
każdy wynik i z
nim się zgodzimy.
Warunek – władza
musi pytać, a nie
tylko rozkazywać.
Każdy chętny
do pomocy przy
zbieraniu podpisów oraz przy pracy w czasie
kampanii referendalnej – bez
względu na barwy
partyjne i światopogląd – będzie
mile widziany. To kilka miesięcy ciężkiej pracy. Warto! Aby
udowodnić sobie i innym, że
chcemy – możemy – potrafimy.
Zgodnie i bez nienawiści. Dla
nas wszystkich i każdego z
osobna.
Zapraszamy na profil FB:
„Szpital Powiatowy w Białogardzie - Referendum” oraz na
stronę internetową http://forumobywatelskie.net.pl lub na
adres (+ telefon) zamieszczony
w stopce redakcyjnej.
Będziemy na bieżąco informowali o miejscach gdzie będzie organizowana zbiórka
podpisów oraz o wszystkim co
jest związane z samym referendum.
że gazeta powoli znajduje swoje miejsce, jako lokalne media.
Staramy się być niezależni na
tyle ile możemy. Obiektywni na
ile można być obiektywnym.
Zdarzają się nam potknięcia językowe – drobne chochliki
skaczą czasem po linijkach tekstu. Robimy to z pasją – dla
Was i o nas. Społecznie i wielkim nakładem pracy. Jeżeli
spodobał się Tobie Debeściak –
przekaż go innym. Im więcej
będzie wiedziało o jego istnieniu, tym lepiej. My ze swojej
strony będziemy się starali o
ciekawsze teksty i jeszcze lepszą formę.
Wszystkich reklamodawców
prosimy o kontakt – namiary
podajemy w stopce. Piszących
namawiamy do przysyłania do
nas swoich tekstów. Prosimy też
o pomysły i sugestie nowych tematów. Nikt nie ma monopolu
na wiedzę, a znając życie, w
wielu z Was drzemie talent
dziennikarski i możliwości czasem wystarczy tylko spróbować.
Wszystkie publikowane tu
teksty, za wiedzą i aprobatą Terenowego Zespołu Zadaniowego
Demokracji Bezpośredniej w
Białogardzie, spisał,
Szczepan Jonko.
Od czasu naszego protestu w
sprawie lokalizacji biogazowni w
Białogardzie minęło sporo czasu.
Wiemy, że wielu chce lub chciałoby o tym zapomnieć ale niestety wszystko co z tym związane
powraca niczym bumerang.
Przypominamy również, że
Protest był inspirowany przez
Zadaniowy Zespół Partii Demokracja Bezpośrednia w Białogardzie przy wydatnej i niezwykle
skutecznej pomocy Mieszkańców. Aby wyjaśnić w czym rzecz
cofnijmy się w czasie i przypomnimy niektóre zdarzenia.
Spółka Bio-Metan uzyskuje
w październiku 2012 roku decyzję środowiskową na lokalizacje
biogazowni. W grudniu na Sesji
Rady Miasta temat budowy biogazowni „wybucha” i pojawia się
zorganizowany Protest Mieszkańców. Burmistrz i Radni nie
widzą przeciwwskazań w budowie biogazowni i nie zgadzają się
z opinią Mieszkańców. Spór się
zaognia i na ręce Burmistrza trafia oficjalny Protest i wnioski o
unieważnienie jego decyzji, które
to wnioski Samorządowe Kolegium Odwoławcze kwituje postanowieniem o braku interesu
prawnego wnioskujących w tej
sprawie. Jeden z wniosków trafia
w dalszej drodze administracyjnej do WSA w Szczecinie. Wyrok będzie ogłoszony 21.11.2013
roku a więc po napisaniu tego
tekstu. Mamy nadzieję, że będzie
on uwzględniał wszelkie nasze
wątpliwości i argumenty. Poinformujemy o nim już w numerze
grudniowym Regio DeBeściaka.
Burmistrz Bagiński w planie
inwestycji na rok 2013 uwzględnił i zapisał w Budżecie Miasta
Białogard środki na wykonanie
drogi pomiędzy ul. Koszalińską a
ul. Kr. Jadwigi. Zapisy w projekcie Budżetu i wersji uchwalonej
przez Radę Miasta nie zawierają
przy tej inwestycji żadnej informacji o tym, że ta droga ma być
współfinansowana przez inwestora budowy biogazowni a cze-
go nie ukrywał publicznie sam
Burmistrz. Drogi nie ma do dzisiaj
i nic nie wskazuje, że powstanie a
więc pytamy – dlaczego? Jakie
były ustalenia i z kim?
10 września 2013 roku ukazał
się w lokalnej gazecie Głos Koszaliński artykuł Pana Roszkowskiego pt. Rondo w Białogardzie
ułatwi jazdę poświęcony budowie
ronda i dowiedzieliśmy się z niego, że rondo jest także potrzebne
dla biogazowni. A wkrótce będzie
BIOGAZOWE
E L D O RA D O
tu jeździć jeszcze więcej samochodów, bo w okolicy ma powstać
biogazownia. - ten cytat jest tego
dowodem ale skąd ta sugestia?
Czyżby dziennikarz Głosu posiadał jakieś informacje czy to tylko
domysły? Krótko po tym kolejny
artykuł tego samego dziennikarza
z dnia 01 października 2013 roku
pt. Cisza wokół biogazowni w
Białogardzie. Rolnicy planują pozew zbiorowy, który odkurza temat
biogazowni ale od strony kontrahentów czyli rolników i tu niespodzianka. Wypowiadają się w nim
Burmistrz Bagiński – Radny
Adamczewski oraz Pan Rudziński.
Padają stwierdzenia o problemie z
realizacją umowy zawartej pomiędzy rolnikami a firmą Biometan
Polska. Kilka dni od publikacji –
17 października 2013 roku - do
tych panów oraz Redaktora Naczelnego Głosu Koszalińskiego
Pana Krzysztofa Nałęcza trafia pismo z firmy Biometan Polska z
żądaniem zamieszczenia sprostowania na łamach Głosu Koszalińskiego. Oto kilka argumentów
Wice Prezesa firmy Biometan
Polska z tego pisma - Dla firmy
Biometan niezrozumiałe jest
stwierdzenie, że "inwestycja nie
ruszy" - dla Nas również jest to
niezrozumiałe! „nieprawdą jest, że
projekt wybudowania biogazowni
został odwołany. Natychmiast po
uzyskaniu pozwolenia na budowę
oraz aktualizacji założeń inwestycyjnych zostaną przeprowadzone
rozmowy z władzami Białogardu o
koordynacji i przebiegu dalszych
faz projektu.” - aby uzyskać podokończenie na str. B2
str. B2
- reg i on - B IAŁOGARD
że równocześnie jest
B I O G A Z O W E również,
pracownikiem firmy „Me-Le”
zapytał ”Państwo się marE L D O RA D O oraz
twicie czy firma Biometan będzie
dokończenie ze str. B1
Sporym echem odbiła się w
mediach nasza akcja związana z
pismem do KPRM w sprawie
obrad zarządu partii PO w Kancelarii Premiera. Uważamy taką
sytuację za naganną i niezgodną
z prawem. To uprzywilejowana
pozycja władzy pozwala na
przekraczanie standardów i korzystanie z biur administracji
publicznej, jak ze swoistej garderoby partyjnej. Oto fragment
z wniosku skierowanego do
Kancelarii Premiera: „a skutek
wczorajszych medialnych doniesień o tym, że biura Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
wykorzystywane są przez Platformę Obywatelską do obrad jej
organów (zarządu krajowego),
zwracamy się do Państwa z
wnioskiem o udostępnienie partii Demokracja Bezpośrednia
lokalu w celu przeprowadzenia
obrad jej zarządu krajowego. . . ”
Skoro Oni mogą to czemu my
nie, a jak my, to czemu wszyscy pozostali nie mogą wpaść
do Premiera na chwilkę, aby
zorganizować spotkania zarządów swoich partii?
To w skali makro. A jak jest
u nas w skali mikro - czyli białogardzkiej? Zadałem sobie pytanie gdzie jest lokal
największej siły politycznej w
Białogardzie - czyli gdzie swoją
siedzibę ma Porozumienie Samorządowe? Z rejestru wynika,
że jest to na ul. 1 maja 6.
Sprawdziłem. Pod tym adresem ani szyldu ani żadnej informacji o Porozumieniu
Samorządowym nie ma.
Natomiast w środku budynku zastajemy pracowników
Stowarzyszenia „Przytulisko”.
Pytam więc p. Prezes „Przytuliska” gdzie mogę znaleźć lokal i
siedzibę Stowarzyszenia Porozumienie Samorządowe? Cisza.
Pytam ponownie, czy mogłaby
mi wskazać gdzie i kiedy można spotkać tu członków Porozumienia Samorządowego i czy
wynajmują tu lokal?
Debeściak nr 9
Oburzona zakończyła ze
mną rozmowę. W nowo otwartym przedszkolu nie pytałem, bo
nie podejrzewam aby tam się
spotykali...
Wobec tego publicznie pytam – gdzie jest siedziba Stowarzyszenia Porozumienie
Samorządowe?
Jeżeli pod adresem wskazanym w KRS, to który to lokal?
Gdzie się spotykają? Gdzie
przechowywana jest dokumentacja finansowa? A może biorąc
przykład z premiera spotykają
się w którymś z urzędów?
Sprawdzimy i damy znać, bo
ten niewidzialny lokal, to arcyciekawe rozwiązanie. Taka
„czapka niewidka”.
Takich „kwiatków” może
być więcej. Zgadnijcie gdzie się
zebrał 14.11. br. (w godzinach
popołudniowych) na spotkanie
trzon lokalnych działaczy PO?
Mnie nie zdziwiło – w Klubie
Osiedlowym Białogardzkiej
Spółdzielni Mieszkaniowej przy
ul. Kochanowskiego. Chętnie
zobaczę dowód wpłaty za wynajęcie sali nie tylko na to spotkanie partyjne. Adres i kontakt
do korespondencji w stopce redakcyjnej. W przeciwnym wypadku uznam, że niedaleko pada
jabłko od jabłoni czyli, że jest
podobnie jak u konkurencji.
Co do powiatowych kół PiS,
czy PO, są tylko maile i telefony
- czyli biura wirtualne. SLD
stanowi wyjątek, bo ma biuro na
ul. Grunwaldzkiej. Oficjalnie.
Może wraz z listem DB do
premiera nadeszła pora by zerwać z podwójnym życiem gabinetów i skończyć z
uprawianiem fikcji. Polityka, to
kosztowna rzecz ale nie za pieniądze Obywateli przekazywane
na utrzymanie urzędów! Polityków stać na wynajem lokali,
dlatego afera z obradami partyjnymi w Kancelarii Premiera
oznacza arogancję na najwyższym poziomie!
zwolenie na budowę trzeba wniosek złożyć. Do dnia dzisiejszego
firma Biometan Polska nie złożyła
takiego wniosku w tutejszym
urzędzie. Wobec tego zasadnym
jest stwierdzenie, że inwestycja
nie ruszy. Bez pozwolenia na budowę na pewno. „Niektóre umowy o dostawę substratów zostały
rozwiązane za obopólna zgodą z
racji na fakt, że w niektórych
przypadkach zbiory wynosiły poniżej 50% zakontraktowanych
ilości surowców” - My mamy inne informacje. Nic Nam nie wiadomo o rozwiązaniu umowy z
jakimkolwiek rolnikiem posiadającym umowę z firmą Biometan a
dotyczącą dostarczenia surowców
do biogazowni której nie ma. „Nie
prawdziwe jest stwierdzenie, że
rośliny są w zasadzie przeznaczone na straty”. Zakontraktowane
surowce zostały częściowo zebrane i zakiszone, przy czym
wszystkie nadają się do energetycznego wykorzystania. Z racji
braku zapotrzebowania na biomasę dla biogazowni w Białogardzie
w roku 2013 staramy się o sprzedaż zakontraktowanych surowców.”
Częściowo? Zakiszone? Z naszych informacji uzyskanych od
rolników firma Biometan nie wywiązała się z zapisów umowy zawartej z Nimi a przede wszystkim
nie uregulowała należności w
wysokości 50% zapłaty za surowiec w tym 30% do dnia
30.04.2013 r. a kolejne 20% do
dnia 31.08.2013 roku. I to mimo
wystawienia prawidłowych dokumentów co do których firma Biometan Polska nie stwierdziła
braków formalnych!
„Nieprawdą jest także stwierdzenie, że autorowi materiału nie
udało się skontaktować z przedstawicielami naszej firmy. Nie
odnotowaliśmy żadnej próby
kontaktu droga telefoniczną...”
Czy mam rozumieć, że Burmistrz Bagiński stwierdzając w
artykule GK - „Od kilku tygodni
nie mam już żadnego kontaktu z
inwestorem...” także miał problemy z nawiązaniem kontaktu? My
próbowaliśmy i służymy bilingiem – telefon nie odpowiadał.
Pod tymi argumentami i żądaniem
sprostowania skierowanymi
do Redaktora Naczelnego
Głosu Koszalińskiego podpisał się Norbert Leśniewicz Wiceprezes Zarządu
Biometan Polska. Dziwne
to, że nie Prezes ale chyba
chodzi o ciągłość i znajomość sprawy bo pod umowami z rolnikami jest
podpis ale wówczas Prezesa
firmy Biometan Polska Pana Leśniewicza. Czy sprostowanie się ukazało?
Może i My mamy za
małą wiedzę w tematach
prowadzonych przez tą
prężna firmę działań ale
postanowiliśmy prześledzić
problem biogazowni w
Białogardzie i wszystkich z
tym związanych perturbacji. Już na spotkaniu z
Mieszkańcami Białogardu
w marcu 2013 roku Prezes
jeszcze wtedy firmy Biometan Polska zapytany kto
będzie gwarantem tej inwestycji (biogazowni) odpowiedział - „Ja”. Przyznał
miała pieniądze?”. Martwimy się
i są to chyba uzasadnione zmartwienia. Dlaczego? „Ostatnia nasza rozmowa zakończyła się
przekazaniem mi informacji, że
firma wstrzymuje się z budową,
ponieważ obecne przepisy prawne
powodują, że nie będzie to dochodowa inwestycja.” to słowa
Burmistrza Bagińskiego z artykułu „Cisza wokół biogazowni w
Białogardzie. Rolnicy planują
pozew zbiorowy”! Szczerość aż
boli. Nasze zmartwienie jest tym
większe, że umowy z rolnikami
gdzie zobowiązania firmy Biometan Polska wobec Nich w
przypadku wywiązania się z dostaw surowców kilkunastokrotnie
przewyższają kapitał zakładowy
tej firmy w wysokości 80.000
złotych – słownie osiemdziesiąt
tysięcy złotych. Już wtedy na
spotkaniu z Mieszkańcami widać
było, że jest problem z wyjaśnieniem źródeł finansowania inwestycji. Pytaliśmy wprost – kto
będzie finansował tę inwestycję?
Odpowiedź nie padła. Wtedy
Protestujący byli nazywani przez
lokalne władze pieniaczami i nie
znającymi się na rzeczy. Ciekawe
jak teraz zwolennicy i popierający
budowę biogazowni z tego wybrną – kilka razy w czasie Sesji
Rady Miasta Białogard próbowałem jako dziennikarz namówić na
skomentowanie zaistniałej sytuacji lokalnego działacza PSL-u
Pana Ciszka. Nie był zainteresowany rozmową. Widocznie nie
widzi problemu ale to dziwne bo
to chyba partia chłopska i dobro
rolnika powinno być priorytetem
w jej politycznym działaniu? Na
początku Protestu mieliśmy nadzieję, że Radny wojewódzki Pan
Kotlęga podejmie próby wyjaśnienia sytuacji ale widocznie jest
to za mały lokalny problem.
Skwitował to wtedy tylko, że
Partia Zielonych nie widzi w biogazowniach nic strasznego. Rada
Miasta? Głucha na argumenty i
także nie widząca niczego złego
w tej inwestycji. Burmistrz – cały
czas sprawiał wrażenie popierającego inwestycje i inwestora.
Pani Wice również zaangażowała
sie w temat biogazowy z całą
energią i determinacją. Mam nadzieję, że chcąc być sprawiedliwym z taką samą energią zajmą
się wyjaśnieniem sytuacji rolników i całej otoczki z tym związanej.
Trafiliśmy na ciekawe zaproszenie. Prezentacja Gospodarcza
Kraju Związkowego Makleburgia
– Pomorze Przednie w Województwie Zachodniopomorskim
w dniu 19 czerwca 2013 roku w
Kołbaskowie pt. „Odnawialne
źródła energii” czyli dwa miesiące po upływie zapłaty części
płatności dla rolników przez firmę
Biometan. W programie o godzinie 11.15 powitanie przez Olgierda Geblewicza – Marszałka
Województwa Zachodniopomorskiego! A w części plenarnej o
godzinie 11.30 zaplanowano zapoznanie gości w temacie - „Projektowanie
biogazowni
i
pozyskiwanie niezbędnych pozwoleń w Polsce na przykładzie
Białogardu” - Dietrich Lehmann
Prezes Zarządu ME-LE Biogas
GmbH. Ciekawe czy Prezes wiedział o kłopotach rolników z
płatnościami za surowce i czy
wiedział o Proteście Mieszkań-
ców i sprawie w WSA w Szczecinie? Marszałek mógł być niezorientowany ale Prezes? Może po
naszym artykule poinformuje nas o
swoim punkcie widzenia na załatwianie formalności dla biogazowni
w Białogardzie, bo z tego co nam
wiadomo nikt z zainteresowanych
uczestników obrotu gospodarczego
– również Burmistrz Miasta Białogard ani Radni na to spotkanie w
Kołbaskowie zaproszeń nie dostali.
A powinni! Może po tej konferencji
dowiedzieli by się o jakie pozwolenia chodzi bo dotychczas wydano
jedynie decyzję środowiskową?
To, że sprawa nie jest rozwiązana i zawiła niech świadczy protokół ze spotkania z dostawcami
biomasy czyli rolnikami z dnia
03.09.2013 roku, które odbyło się
w Białogardzie. Uczestnikami spotkania byli Prezes Zarządu Biometan Polska Pan H. Tundermann i
Wiceprezes Zarządu Pan N. Leśniewicz. Już sam początek notatki
nie jest optymistyczny dla rolników
Dotychczas nie udało się spółce Biometan Polska zamknąć procedury zagwarantowania finansowania dla biogazowni w Białogardzie... Firma zmuszona była do
dopasowania planu czasowego
budowy biogazowni w Białogardzie, co doprowadziło do przewidywanego terminu rozruchu
instalacji najwcześniej w jesieni
2014 roku. Oznacza to, że w 2013
roku nie mamy zapotrzebowania
na biomasę.
Czyli Nasze stwierdzenia, że za
80.000 złotych zbudować biogazowni nie można okazały się
prawdziwe! Oczywiście mam przez
to również rozumieć, że do drogi
koło biogazowni też póki co się inwestor nie dołoży.
Dostawcy wielokrotnie podkreślali, że dawno ponieśli koszty
związane z uprawą... Do dnia dzisiejszego nie spłynęła żadna płatność.
Bo niby skąd? Brak inwestora
to oczywiście wina rolników – polityków - braku ustawy o OZE wszystkich tylko nie firmy Biometan.
Pod koniec spotkania dostawcy
oświadczyli, że oczekują realizacji
warunków umowy do końca września 2013 roku, czyli płatności
50% wartości podpisanego kontraktu. Dostawcy oczekują szybkiej
pisemnej odpowiedzi co do terminów wskazanych wyżej.
Na czas pisania artykułu tj.
13.11.2013 roku rolnicy nadal
oczekują na realizacje kontraktu i
zapewnienia z tego spotkania z zapewnieniami jak z cytatów powyżej. Płatność – zero.
Na całe szczęście duża grupa
rolników była ostrożna i nie wyraziła zainteresowania umowami z
firmą Biometan Polska.
Na koniec pozostają jeszcze
dwie kwestie – pierwsza - skoro
firma Biometan Polska nie ma na
zapłacenie rolnikom, to czy wypełni przyrzeczenie zakupu ziemi pod
biogazownię bo termin realizacji
tego przyrzeczenia upłynie wraz z
końcem listopada. Będziemy to
monitorowali i nie omieszkamy
poinformować rolników o tym.
W końcu to część pieniędzy,
która powinna trafić do nich. Druga
– kto z władz zaniechał rzetelnego
podejścia do sprawy? Czy ktoś
monitorował przebieg drogi administracyjnej i czy zarówno samorządowcy jak i politycy dopełnili i
dopełniają wszelkiej staranności w
tym aby w obrocie gospodarczym
nikt nie ucierpiał? Nikt nie ma sobie nic do zarzucenia?
Debeściak nr 9
Mam utrwalony pogląd, że
od samorządu partie polityczne
powinny trzymać się z daleka a
jeśli już to jako recenzenci lub
uczestnicy dyskusji a tu masz
babo placek niespodzianka.
Poseł Hoc przystąpił do ataku i
to z wysokiego „C”! Jako szef
koszalińskiego PiS stanowczo
żąda aby Starosta odstąpił od
komercjalizacji i przekształcenia Szpitala Powiatowego w
Białogardzie w spółkę prawa
handlowego. Jako zwierzchnik
polityczny grozi Staroście i innym decydentom samorządowym w tym i Radnym
Powiatowym, którzy poprą
przekształcenie usunięciem z
szeregów partii PiS! Tak
szczerze to jego reakcja na temat Szpitala Powiatowego w
Białogardzie albo raczej wokół
tego co chce się z nim zrobić
mnie nie dziwi. PiS jako partia
nigdy za komercjalizacja szpitali w Polsce nie był i to jest
fakt znany. Trudno wobec tego
nie przyznać racji jego ostrej
reakcji na to co jego partyjni
koledzy wyczyniają. Jak widać
problem rozwiązał się sam –
Panowie zrezygnowali ze swojego członkostwa w PiS-ie!
Honorowo? To dlaczego tak
późno?
Wobec tego pytanie – czy
decyzje w sprawie szpitala zapadają na szerokim kolegium
gdzie zarówno w komitecie
wyborczym – stowarzyszeniu –
kole powiatowym partii Poseł
Strzałkowski powinien mieć
decydujące zdanie czy też jest
to decyzja samodzielna Starosty?
Uważam, że jest to decyzja,
na jaką Poseł nie dał przyzwolenia. Skoro tak to oznacza nic
innego tylko rozłam w Porozumieniu Samorządowym. To jak
dla mnie nie nowina. Widać to
od 3 lat i nie tylko na polu
"szpitalnym". Może to mieć
wpływ w czasie nadchodzących
W dwóch ostatnich RegioDebeściakach przedstawiliśmy
opinie dwóch stron konfliktu
wokół budowy hali w Karlinie,
która teraz nazywa się (bardziej
pro unijnie) Regionalne Centrum Turystyki i Sportu w Karlinie!
wyborów samorządowych. SLD
pomoże ale to może nie wystarczyć? Postawić zatem należy
pytanie – przestraszą się lokalni
samorządowcy rozkazu partyjnego czy nie? Nie przestraszyli
się. Głosowanie 10 do 7 za
przekształceniem jest faktem.
Dlaczego? Bo jak pisałem
wcześniej nie mają innego wyjścia! Sami sobie ten pasztet
przyrządzili i niech sami go teraz bez jakiejkolwiek konsultacji konsumują. Na własne
życzenie. Kto imiennie jest odpowiedzialny za ten stan rzeczy?
Odpowiedź
jest
powszechnie znana od co najmniej 16 lat. Czy wszyscy są w
równej mierze odpowiedzialni
za ten stan rzeczy? Na pewno
nie ale głównych autorów komplikacji i obecnego stanu rzeczy
wskazać można bez trudu. Teraz
tylko pozostanie niesmak i 15
milionów kredytu do spłacenia.
Mają ograniczone pole manewru. Manewr ten coraz częściej
ma postać obligacji i kredytu.
Nie mają niczego na swoją
obronę poza arogancją i stagnacją. Milczenia i tajności. Strój
„koalicyjny” pozwala im na
wszystko często wbrew ekonomii i zdrowemu rozsądkowi.
Jaką ponoszą za to odpowiedzialność? Tylko polityczną i to
pod warunkiem, że wyborczo
nastąpi zważenie wszystkich
„za” i „przeciw”. Zważymy i
podniesiemy to wszystko do
rangi argumentów w nadchodzącej kampanii.
Stwierdzenie, że droga powrotu po przekształceniu szpitala powiatowego w spółkę do
bycia publicznym jest zamknięta jest prawdą – kto jednak celowo przeciągnął i ukrył przed
Nami ten fakt? Władza! Po to
aby użyć teraz tego jako argumentu. Stawianie nas w takiej
pozycji jest zagrywką poniżej
pasa! Oznacza, że zdanie i dyskusja w powiecie i wśród sa-
Pozew „WROBISU” został
złożony i nie będziemy się tym
sporem na razie zajmowali, bo
od rozstrzygania tego zobowiązany jest sąd. Co nie zwalnia
nas od pytań, co z budową i finansowaniem jej przez lokalne
władze? Całkowity koszt dobił
- reg i on B IAŁOGARD -
morządowców jest zjawiskiem nieznanym. A już na
pewno na poziomie argumentów i dobrej woli. Cały
rok stracono na wojenki i
wzajemne animozje a ile
można było dobrego zrobić i
jak trafne i skuteczne decyzje podjąć a tak... Słabiutki
ten samorząd, oj słabiutki.
Powraca zatem „czas
wojny o szpital” - podobnie jak
wrócił „czas wojny o basen”.
Czy to jeszcze porozumienie
samorządowe czy raczej jego
brak – w przenośni i dosłownie.
– Panie Pośle, ale w Białogardzie rządzą pisowcy. I to oni
nam mówią, że przekształcenie
jest konieczne – rzuciła jedna z
pielęgniarek obecnych na zebraniu.
– A widziała pani u nich
gdzieś znaczek PiS? – odparł
poseł Hoc. Nie mają żadnego
znaczka Panie Pośle - żadnego!
... Już żadnego.
Nie wiem jednak na co liczą
przeciwnicy komercjalizacji
Szpitala? Na cud? Dlaczego?
Bo użyte zostanie „działo likwidacyjne”! Starosta starał się
przekonać, że są tylko dwa
wyjścia – komercjalizacja lub
likwidacja. A gdzie jest trzecie
wyjście – szpital publiczny? Nie
ma takiej opcji bo kasa Powiatu
jest pusta! Aby pozostawić
Szpital w dotychczasowej formie trzeba spłacić zobowiązania
i wziąć go na pełny garnuszek z
wszelkimi tego konsekwencjami i nie będzie można bynajmniej na dzisiaj liczyć na
jakąkolwiek pomoc Państwa.
Tutaj należy zadać pytanie –
czy stan finansów szpitala jest
tak zły, że normalnie funkcjonujący Powiat nie byłby w stanie go utrzymać? Z tego co mi
wiadomo sytuacja ta nie jest na
tyle zła aby mówić o kolosalnym zadłużeniu szpitala czy
wręcz jego bankructwie czy
niewypłacalności. A więc może
do 26 milionów i jest o ok. 6
milionów wyższy od zamierzonego - przy założeniu, że od
dziś wszystko pójdzie bez przeszkód. Kilka progów już
przekroczono ale będą nowe.
Powiat zamiast obiecanych
3 milionów przekaże na ten cel
połowę.
Powód zawsze się znajdzie,
ale w tym przypadku chodzi o
to, że hala nie została ukończona w terminie bez winy Powiatu.
Przy słabej kondycji powiatowego budżetu taki krok jest
zrozumiały choć niezbyt honorowy. Obiecałeś – daj. Szukanie
wymówek sprawy nie załatwi.
Co prawda władza nie pozwoli tej inwestycji zatonąć ale
to nie znaczy by finansowaniu i
postępom w budowie się nie
przyglądać. Jej końca jeszcze
nie widać. Pod koniec br. odwiedzimy budowę, a nasze
spostrzeżenia przekażemy w
grudniowym Regio Debeściaku.
tą sytuację wymusza katastrofalny stan Budżetu Powiatu?
Wszystko na to wskazuje ale
przecież władza tego powiedzieć nie może i nie chce. Dlaczego? Bo od kilku lat mamy
ciągłość tej władzy w samorządzie powiatowym i stanowiło
by to dowód na to, że Powiat
jest zarządzany źle albo co najmniej słabo. A to już tym bardziej w roku wyborczym
najgorsza informacja jaka dla
władzy może być. Dlatego nie
ociągaliśmy się ze złożeniem
wniosku referendalnego z jasno
określonym pytaniem
To referendum pozwoli na
publiczną debatę nad kształtem
działalności Szpitala – nad zaletami i wadami każdego z
możliwych rozwiązań – a w
końcu na decyzję Obywateli w
tej sprawie. Tak – OBYWATELI! Bo Szpital nie jest Starosty czy Wojewody.
Starosta zapewne powie, że
za późno?! Za późno przez kogo? Przez Starostę. To obecnie
sprawujący władzę unikali merytorycznej dyskusji i jasnego
patrzenia na problem. Zabrakło
dyskusji – jawności a może i
nawet pomysłu. Władza nie jest
tylko po to aby być – władza
ma decydować wspólnie i w
dobrze pojętym interesie zarówno społecznym jak i samorządowym. Szpital drgnął i robi
postępy. Zaczyna być go widać
na lokalnym rynku świadczeń
zdrowotnych i nie tylko. Zawsze się znajdzie ktoś, komu
solą w oku będzie konkurencja
pod bokiem i nie będzie z tego
faktu zadowolony. Słynne 30
milionów jest tego koronnym
dowodem. To jednak historia
choć smutna ale i pouczająca.
Czy wyciągnięto z niej wnioski? Raczej nie. Nie potrafiono
wznieść się ponad podziały i
wspólnym frontem podjąć
działania na rzecz rozwoju
str. B3
szpitala i jego ratowania. Zawsze
znalazło się kilka głosów na
„nie”, jak też atmosfera wzajemnej podejrzliwości okraszona
„tajnym przez poufne” zbierała i
zbiera żniwo. Nie potrafiono
schować do kieszeni wzajemnych animozji i legitymacji partyjnych. Władza nie chciała
rozmawiać a opozycja nie chciała wyciągać ręki. To jeden z
podstawowych powodów zaistniałej sytuacji. Drugim jest na
pewno fatalny stan finansów zarówno Powiatu jak i Miasta.
Przecież nie jest tajemnicą, że
gdyby Powiat miał się dobrze to
nie byłoby problemu z utrzymaniem szpitala jako powiatowego
oczywiście przy dobrej woli
Wojewody i NFZ. Wszyscy mają
na ustach frazes, że dobro pacjenta dobrem najwyższym.
Ciekawe więc dlaczego jest tyle
nie zakontraktowanych łóżek –
skąd kolejki i gdzie racjonalna
polityka zdrowotna w zakresie
tego co ma do zaproponowania
Centrum Rehabilitacji i Szpital
Powiatowy. Straszak „likwidacyjny” teraz gdy czas podejmować decyzje drastyczne i z
„nożem na gardle” jest argumentem „tonącego i brzytwy”.
Szkoda bo mogło być spokojniej, merytorycznie.
Przede wszystkim publicznie
i jawnie a nie politycznie.
Wracając do tytułu - jest zarówno upolityczniony samorząd
jak i mnogość polityków i partii
chcących samorządem sterować.
Miało być inaczej – tak przynajmniej obiecali twórcy reformy
samorządowej. Wyszło po polsku i często w najgorszym wydaniu. Pora wyjść z cienia i
pokazać kto, i za jakimi decyzjami stoi. Czy konsultuje je ze
społeczeństwem czy uparcie stoi
na straży wygodnej dla siebie
tezy – wybrali to niech teraz słuchają. Na takiej bazie mamy
władzę od kilku kadencji.
Pora najwyższa na zmiany.
Ktoś zapomniał o obietnicach
wyborczych.
Szczepan Jonko
.
str. B4
- reg i on - B IAŁOGARD
Obligacje... kredyt...
co dalej?
Białogardzki Ośrodek
Sportu i Rekreacji działający jako spółka prawa handlowego będzie podmiotem
samodzielnym z możliwościami prowadzenia działalności
efektywnie
ekonomicznej przy jednoczesnym zapewnieniu realizacji zadań własnych
gminy. - to fragment uza-
sadnienia do uchwały o
przekształceniu BOSiR w
spółkę prawa handlowego,
która na XLV sesji Rady
Miasta Białogard została
przyjęta stosunkiem głosów
11/10.
Całe to uzasadnienie nie
zawiera w żadnym miejscu
słowa „basen”! Dziwne, bo
burmistrz Bagiński w
pierwszych słowach wystąpienia w sprawie tej uchwały podkreślił, że ma ona na
celu „wybudowanie basenu”. Oczywiście nie zapomniał przypomnieć, że
budowa basenu, to sztanda-
rowy produkt wyborczy poprzednich kadencji oraz że
nie robi nic innego, tylko
wypełnia wolę Rady Miasta
(która już kilka lat temu
podjęła decyzję o budowie
basenu). Poinformował, że
nowo powołana spółka weźmie kredyt na tą inwestycję i
to nie mały – jaki dokładnie
nie wiadomo, bo na tym etapie trudno powiedzieć coś
pewnego. Okrojony projekt
(w stosunku do marzeń poprzedników) jest do zrealizowania w ciągu kilku lat.
Mam kilka uwag.
Podejmując tę uchwałę
nie podano żadnych szacunkowych kosztów powstania
spółki, nie pokazano skutków biznesowych i jakiekolwiek biznes planu, a o
analizie SWOT już nawet nie
wspomnę.
Radni podejmowali decyzję (w zasadzie tylko i
wyłącznie) w oparciu o pozytywną opinię burmistrza.
To trochę mało, jak na wydzielenie spod skrzydeł magistratu jednostki z niemal 20
milionowym majątkiem.
Jak mamy zatem rozumieć cytowany powyżej
fragment uzasadnienia? Czy
to znaczy, że w dotychczasowej formie (pod tym samym zarządcą) nie ma
możliwości
prowadzenia
działalności efektywnie przy
jednoczesnej realizacji zadań
własnych gminy?
Co obecnie ogranicza pomysły dyrektora BOSiR?
Brak środków? Brak pomysłów? Brak środków na pewno, ale zmiana formy
prawnej niczego tu nie załatwi. Brak pomysłów raczej
nie, bo coś pozytywnego na
obiektach się jednak dzieje.
Więc po co to wszystko?
Tylko dla basenu?
Czyli mam rozumieć, że
po przekształceniu budżet
Miasta nie będzie w przyszłości obciążany dotacjami
dla tej spółki?
Czy Rada Nadzorcza będzie motorem dla tego samego dyrektora, który z dnia na
dzień przejdzie na fotel prezesa, czy raczej będzie dla
niego balastem?
Trudno nad tym wszystkim przejść do porządku
dziennego i uznać, że to tyl-
Debeściak nr 9
ko szczegóły lub szczególiki.
Nie bez znaczenia jest też to,
że w/w uchwała, to kolejny
przykład działania z zaskoczenia – bez dyskusji i analiz.
Publiczne stwierdzenie,
że „mieszkańcy chcą” jest
niczym nie poparte i fałszywe. Równie dobrze można
ich zapytać czy chcą być
chorzy, czy zdrowi - bo odpowiedź jest tylko jedna.
A jaka byłaby ich odpowiedź gdyby im uświadomić
jakim kosztem powstanie ta
inwestycja i ile pochłonie
pieniędzy na bieżące utrzymanie? Czy w mieście z 28%
bezrobociem, to naprawdę
niezbędna inwestycja?
Czy podjęto próbę analizy
obligacji przychodowych na
ten cel – ominęlibyśmy wtedy powołanie spółki, a koszty kredytu komercyjnego
będą na pewno większe niż
obsługa tego rodzaju obligacji. Jeżeli brak dyskusji staje
się w Białogardzie normą, to
proponuję Radzie oraz Burmistrzowi sprywatyzować
CKE (tu akurat może by na
tym dobrze wyszli) i koniecznie ZKM z kredytem na
nowe autobusy i tanie bilety!
A co tam będziemy się rozmieniać na drobne!
Moim zdaniem to zagrywka wyborcza (jak wspomniałem na sesji). Jest takie
pojęcie „ciągłość władzy” ale
mam obawy, że z ponownym
wyborem może mieć burmistrz problem. Gwałtowne
ruchy finansowe ze skutkami,
wykraczającymi mocno poza
kadencję, są dla niego bezpieczne bo to jego następca
będzie się głowił nad budżetem miasta i kolejna Rada
Miasta.
Nie dziwiłoby by mnie
gdyby budowę basenu rozpoczęto zaraz po wyborach
2010 roku. To rozumiem.
Obietnica jest – ciągłość władzy Porozumienia Samorządowego również, a więc do
dzieła.
Prawdopodobnie dzisiaj
bylibyśmy blisko finału i w
roku wyborczym obecny burmistrz mógłby przeciąć wstęgę i zbierać laury. Tak się nie
stało. Dzisiaj (15.11.br.) burmistrz prześle projekt Budżetu Miasta Białogard do RIO.
Dopiero w tym budżecie zostaną uwzględnione koszty
powstania spółki. Wraz z nim
poznamy wiarygodną ocenę
stanu finansów i założeń
miejskich dochodów. Dzisiaj
to tylko wróżenie z fusów.
Szczepan Jonko
Pod takim hasłem 9 listopada br. w Świdniku, odbyła się
Konferencja poświęcona aktywizacji obywateli na poziomie
lokalnym.
Spotkanie, w którym
uczestniczyli znamienici goście
z różnych stron kraju, odbyło
się w Sali Konferencyjnej
Urzędu Miasta Świdnik.
Organizatorzy – Jan Sposób
i Andrzej Jędrzejewski, dziękują włodarzom Miasta za użyczenie lokalu dla tak cennej
inicjatywy.
Tematyką konferencji były
oddolne inicjatywy obywatelskie, których rozwój wpływa na
aktywizację społeczną obywateli.
Obserwujemy spontaniczne
przebudzenie się - w całym
kraju, jak grzyby po deszczu
mnożą się ruchy obywatelskie,
stowarzyszenia i grupy nieformalne. Aktywność obywatelska
przybiera różne formy: protestu,
oburzenia, czy petycji do różnych szczebli władzy.
Są one wyrazem, ogólnego
niezadowolenia z poziomu życia i zawodu ze sposobu sprawowania władzy przez rząd i
parlament.
Dr Marek Ciesielczyk,
działacz społeczny z Tarnowa,
zaprezentował na konferencji
osiągnięcia lokalnych niezależnych komitetów w samorządach Wschodniej Małopolski oraz
przedstawił propozycje wspólnych działań oddolnych na poziomie ponadregionalnym.
Ruch oddolny przyjmuje
obecnie różne formy. Niektórzy
działacze, jak Paweł Kukiz i
Janusz Sanocki, rozwijają Federację Oddolnych Ruchów
Polska (FORP), jako luźną organizację bez formalnych
struktur, na zasadzie „pospolitego ruszenia”. Głównym przesłaniem FORP-u jest koncepcja
Jednomandatowych Okręgów
Wyborczych oraz gruntowna
reforma wymiaru sprawiedliwości. Dr Marek Ciesielczyk
wykazując słabość takiego rozwiązania wyraził potrzebę bardziej zorganizowanej akcji działań w formie stowarzyszenia o określonym statucie, celach i metodach działania.
Organizacja oddolna oparta
na konkretnych ludziach, koordynujących lokalne działania.
Podobne stanowisko wyraził
również Kolega Jerzy Surowiecki, reprezentujący Okręg
Łódzki porozumienia „Oburzonych”.
Naszym gościem była również Pani Profesor Izabela Litwin z Warszawy, autorka
wspaniale
napisanej
książki
„Zanim
wyjdziemy
na ulice”,
wykładow-
str. 5
Debeściak nr 9
- ŚWIDNIK -
ca nowego kierunku kształcenia
„Nawigatorzy jutra”.
Żyjemy w czasach obfitości.
Wszystkiego jest dostatecznie
dużo dla każdego, a nawet nadmiar. Nie znaczy to, że żyjemy
w dobrobycie, a wręcz przeciwnie - w wielu kręgach społecznych, w licznych rodzinach
panuje ubóstwo, a bieda obejmuje coraz większe kręgi. Następuje coraz wyraźniejsze
rozwarstwienie pomiędzy częścią bogatego społeczeństwa, a
jej biedniejącą większością.
Rodzi to zrozumiały bunt społeczny.
Pani Izabela przedstawiła
ideę Minimalnego Dochodu
Gwarantowanego, jako stałego
świadczenia dla każdego obywatela od urodzin aż do śmierci. Pomysł na takie świadczenie
nie jest ani nowy, ani abstrakcyjny. Wszak wszyscy jesteśmy
spadkobiercami dorobku cywilizacyjnego poprzednich pokoleń i beneficjentami zasobów
naturalnych Ziemi. To, że maszyny wyręczają człowieka w
pracy, nie może być powodem
do bezrobocia i wykluczenia
społecznego. Gdy bezrobotny
nie ma pieniędzy, nie kupi produktów pracy uprzedmiotowionej.
Następuje
sprzężenie
zwrotne – wzrost produkcji nie
ma sensu. Jak zauważa Pani
Izabela Litwin, program Minimalnego Dochodu Gwarantowanego jest programem
społecznym, który powinien
połączyć wszystkie opcje polityczne: socjalistów, liberałów,
narodowców… W Unii Europejskiej trwa obecnie zbieranie
podpisów o referendum w tej
sprawie. Tylko u nas, w Polsce,
sprawa jest zupełnie nieznana.
zasadzie lichwy”. Internauci
wybrali nazwę dla nowej waluty, nazywa się „Dobry”. Jeden
Dobry, jako środek wymiany,
jest równy
jednemu
Złotemu.
Jest to
jednak środek niewymienialny na inne waluty i
bezodsetkowy. Funkcjonuje jako zapis obrazujący dokonaną
wymianę – pracy, czy towaru.
Projekt rusza już w tym roku
w Kielcach, jest wielka szansa,
by następnym ośrodkiem stał
się Świdnik wraz z Lublinem.
A zależeć to będzie tylko od
aktywności obywateli. Należy
zauważyć, że na świecie funkcjonuje ponad 3600 lokalnych
walut. Dariusz Brzozowiec
omówił funkcjonowanie takich
walut w Bristolu, Amsterdamie,
Calgary, w węgierskich miastach nad Balatonem oraz w
Szwajcarii, gdzie waluta lokalna
jest już oficjalnym pieniądzem
w całym kraju.
Zachodzi pytanie, dlaczego
w Polsce idea pieniądza lokalnego jest tak mało znana?
Niewątpliwie jest to kwestia
braku wiedzy o istocie pieniądza, jego emisji i drenażu polskiego rynku przez zagraniczne
korporacje. Lansowana w Polsce ekonomia, powoduje, że
pieniądza na rynku ubywa, pieniądz nie krąży w polskim systemie ekonomicznym.
Biorąc pod uwagę przepływy pieniężne, jesteśmy w stanie
ekonomicznej okupacji – mówił
Dariusz Brzozowiec. Każdy
kraj musi mieć własny krwioobieg, jakim jest lokalny system
finansowy. Waluta lokalna jest
komplementarnym systemem
dającym społeczności niezależ-
ność finansową i integrujący
lokalność. Ale do tego potrzebna jest solidarność, taka zwykła,
pisana mała literą.
W związku z projektem
„Dobry” rozwinęła się w Internecie dyskusja i polemika pomiędzy zwolennikami, i
sceptykami tego rozwiązania.
Postanowiliśmy przenieść dyskusje internetowe (wirtualne) na
realny poziom, by każdy mógł
rozwiać swoje wątpliwości w
trakcie naszej konferencji.
Pytania sformułowane przez
mniej zorientowanych internautów - oraz sceptyków projektu „Dobry”
-zebrał i
przedstawił
Piotr Mądry,
redaktor
„Debeściaka”
w debacie z
Dariuszem
Brzozowcem.
Jakże często w naszej mentalności funkcjonuje przeświadczenie, że gdy cokolwiek
robimy dla innych, to niewątpliwie kryje się za tym jakiś
niecny cel, by innych wykorzystać. Częstym zarzutem kierowanym do autorów projektu jest
podejrzenie, że oni zamierzają
się wzbogacić na emisji pieniądza lokalnego.
Z odpowiedzi Dariusza
Brzozowca wynika, że przedsięwzięcie to, wzorem dobrych
rozwiązań
zagranicznych,
funkcjonuje na zasadzie spółdzielni. Każdy uczestnik projektu staje się członkiem w
pełni demokratycznej spółdzielni i każdy ma jeden głos na
zebraniu walnym członków.
Nie będzie emisji banknotów ani monet (przynajmniej w
pierwszej fazie wdrażania systemu), wszak waluta lokalna nie
Dariusz Brzozowiec jest w
naszym kraju
prekursorem
waluty lokalnej. Waluta lokalna
jest
Wypowiedzi uczestników
rozwiązaniem,
które
daje
PRZED PO
szansę
na
DEBATĄ DEBACIE
wzrost aktywZgadzam się ...... 5 8
ności na rynku
Chyba tak ...... 1 0
- zarówno po
Nie wiem ...... 15 2
stronie nabywcy, jak i produRaczej nie ...... 6 11
centa, pracownika, czy usługoNie zgadzam się ...... 29 40
dawcy.
„Daje
poczucie Nie wiem o co chodzi ...... 5 0
dobrostanu” jak powiada Pani
Izabela, gdyż „obecnie żyjemy
w okresie planowego braku
pieniądza, by zmusić obywatela
do zadłużania się w bankach na
WIOSKI
jest pieniądzem w rozumieniu
systemu bankowego. Płatność w
sklepach odbywa się przy pomocy karty płatniczej lub poprzez zapis na osobistym koncie
uczestnika systemu.
Aktywizacja społeczeństwa
lokalnego rozwijać się może w
warunkach swobodnego przepływu informacji poprzez niezależne media. Media głównego
nurtu nie przekazują nam obiektywnej prawdy o możliwościach,
jakie tkwią w nas, w synergii
działań oddolnych.
Rola niezależnych mediów w
edukacji społeczeństwa i integracji jest nieoceniona.
Przykładem jest gazeta „Debeściak”, której część (od dziś)
poświęcona jest Regionowi
Świdnik. Częstym tematem tego
pisma jest właśnie waluta lokalna, a także inne, ważne społecznie sprawy.
Gazeta jest bezpłatna, utrzymuje się z reklam i społecznej
pracy zespołu redakcyjnego oraz
autorów tekstów.
W trakcie konferencji przedstawione zostały inne media niezależne. Pani Izabela Litwin
zaprezentowała
internetowy
„Głos ulicy”, jaki prowadzi wraz
ze swym zespołem, Marek Ciesielczyk na przykładzie czasopisma „Prawdę mówiąc” mówił o
wpływie mediów niezależnych
na poziom debaty publicznej.
Naszą konferencję obsługiwał medialnie Jerzy Pietrzyk z
ITTV Lublin,
członek
lubelskiego
Stowarzyszenia na Rzecz
Praworządności.
W swoim wystąpieniu mówił
o praktykach manipulowania
obrazem, jakie stosowane są w
przekazie telewizyjnym w celu
manipulowania odbiorcą.
Przekaz z naszej konferencji
nie był tak manipulowany, a
pełną relację można obejrzeć w
internecie
http://www.ittv.pl/snrp/
Jan Sposób
(6/8) - przyrost o 2 sceptyków ale sytuują się oni
w wyraźnej mniejszości bezwzględnej.
(2/20) - Przyrost wiedzy o WL to jest to,
o co w ogóle chodzi organizatorom debat.
(35/51) - zwiększył się wskaźnik akceptacji
dla WL więc w tym aspekcie to sukces
Dariusza Brzozowca. Dziękujemy i gratulujemy!
Debeściak nr 9
str. 6
- ŁUKÓW -
Łuków radośnie uczcił
95-lecie
odzyskania niepodległości
odzyskania przez Polskę niepodległości, rozpoczęło się paradą motocyklową. Kawalkada
motocykli i quadów przejechała
przez kilka ulic miasta aż do
12 listopada br., w Zespole
Placówek w Łukowie, przy ul.
Międzyrzeckiej 70A, z okazji
95. rocznicy Odzyskania Niepodległości przez Polskę, odbył
się konkurs pieśni i poezji patriotycznej.
W I kategorii (pieśni patriotycznej) wzięło udział 7.
uczniów. W II kategorii (poezji
patriotycznej) wzięło udział 9.
uczniów.
Jury w składzie: Ewelina
Federowicz, Renata Bednarczyk, Anna Kryczka-Wysokińska przyznało nagrody i
wyróżnienia
następującym
uczniom:
stęp czeczeńskiej grupy tanecznej (nasi „rodowici Czeczeni"
II kategoria – poezja patriorównież włączyli się w organityczna. Nagroda - Damian Piozację festynu).
terczak za wiersz „Bądź z serca
Impreza trwała od godz. pozdrowiona”
Nagroda - Aneta Redzik za
15.00 do 18.00. Było gwarnie,
wiersz „Warczą karabiny”
wesoło i bardzo pozytywnie.
Nagroda - Magdalena Osęka
Po jej zakończeniu, w „Barwy Ojczyste”
trakcie
spontanicznego
spotkania grupy mieszkańców, padł - jedyny, jaki w
tej sytuacji mógł się zrodzić
Placu Solidarności i Wolności. - wniosek, że warto było
zorganizować Święto iePrzyjazd motocyklistów był podległości w takiej formie
sygnałem, że można rozpoczy- oraz, że koniecznie należy
nać imprezę.
stworzyć tradycję jego wePóźniej już było tylko cieka- sołych obchodów.
Gdy w Warszawie, podczas kowianie z uśmiechem i życzli-
marszów niepodległości, działy
się dantejskie sceny, łukowianie
świętowali "po swojemu", i razem.
wością podziwiali na ustach
przygotowane atrakcje i chętnie
brali w nich udział. Słowem,
wszyscy byliśmy uczestnikami
festynu radości.
wiej i radośniej: była muzyka z
megafonów przeplatana występami łukowskich zespołów muzycznych na żywo i dwa
ogniska, na których piekły się
ziemniaki i kiełbaski.
Do takich „kwiatków” należy
specyficzne podejście prezydenta do zasad królowej nauk – matematyki.
A „rzecz się ma cała” w tym,
iż autor projektu ustawy próbuje
przekonać nas, mieszkańców
gminy (w przypadku Łukowa –
miasta), że między liczbą 0,3, a
15, zachodzi całkowita równość.
Ale, po kolei...
Otóż proponowane przepisy
do ustawy o samorządzie gminnym dodają art. 12a, w myśl
którego obywatele (tak określani
są mieszkańcy gminy) otrzymają
prawo podejmowania inicjatywy
uchwałodawczej.
Znakomity
pomysł, chciałoby się krzyknąć.
Rzeczywiście, znakomity. Chociażby dlatego, że przepisy żadnego dotychczasowego aktu
prawnego, nawet nie wspomina-
ją o możliwości legislacyjnego
zaangażowania się mieszkańców.
Nie wdając się w szczegóły
(przyjdzie jeszcze na to czas)
prezydent proponuje, aby grupa
mieszkańców danej gminy (miasta) miała możliwość wniesienia
pod obrady radnych swojego
projektu uchwały. Nakazuje,
jednocześnie, aby radni określili
zasady, jakie będą obowiązywały
przy składaniu takich wniosków,
oraz żeby ustalili ilu mieszkańców musi podpisać wniosek aby
mógł on być rozpatrywany przez
radnych. Prezydent daje tu dowolność radnym, twierdząc jednocześnie, że nie może to być
więcej, niż 15% uprawnionych
do głosowania. Konia z rzędem
temu, kto wskaże mi gminę, w
której radni (przy takim ustawowym zapisie) określą tę liczbę
Wyróżnienie - Tomasz Gajowniczek „O ptakach i ojczyźnie”
Nagrodzeni uczniowie otrzymali pamiątkowe dyplomy oraz
nagrody.
W oczekiwaniu na werdykt
jury, uczennica Dagmara Szczygielska, wygłosiła krótki referat
ukazujący, dlaczego data 11 listopada 1918 r. jest tak ważna dla
każdego Polaka.
W tym uroczystym dniu, w
Zespole Placówek, większość
uczniów i pracowników ubranych
było na galowo. Uczniowie szkoły zawodowej przygotowali kotyliony, które noszono przypięte
do ubrania.
W Łukowie Mieszkańcy
Radośnie obchodzone przez
skrzyknęli się i zorganizowali
Odbył się pokaz motolotni
Święto Niepodległości w nie- Mieszkańców Łukowa 95-lecie
oraz paralotni, wystawa modeli
konwencjonalnej formie - w atsamolotów, strzelanie do tarczy
mosferze zabawy, radości,
z wiatrówki (inicjatywa harcewspólnoty.
rzy), wystawa zbiorów militarnych łukowskiego kolekcjonera,
Impreza, zorganizowana na
wystawa rękodzieł członków
Placu Solidarności i Wolności,
gminnego Stowarzyszenia Arzebrała tłumy. Z głośników
tystów i Twórców, a także wypłynęły legionowe pieśni, a łu-
Projekt właściwie nie leży –
od niedawna jest już w obrocie.
Odbyło się, bowiem, I. czytanie
projektu, po którym posłowie
zadecydowali o przekazaniu go
do dalszych prac Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej.
Stowarzyszenie Civitas Lukoviensis postanowiło zainteresować się treścią projektu. Tym
bardziej, że ustawa ta wpisuje
się w misję Stowarzyszenia i w
wszelkie jego działania.
Pochyliliśmy się głęboko
nad treścią zapisów nowej ustawy. Dostrzegliśmy w niej kilka
ciekawych rozwiązań, przed
którymi staną nowe organa
gminy (miasta). Znaleźliśmy też
kilka „kwiatków”, które zasługują na ich opisanie i głębsze
zajęcie się nimi.
I kategoria – pieśń patriotyczna. Nagroda zespołowa - klasa II/IIIa/IIIb za pieśń „Przybyli
ułani …”
Nagroda - Patrycja Fornal za
pieśń „Uli, duli, ruli”
Nagroda - Bartosz Siwiak za
pieśń „Komendant”
Wyróżnienie - Jarosław Kamola za pieśń „Przybyli ułani …”
Konkurs został przygotowany
przez: M. Zaniewicza, A. Szaniawską, E. Olek, A. Kryczkę –
Wysokińską.
na, np., 0,1 %. Moim zdaniem
liczba ta, w przypadku zdecydowanej większości gmin, oscylować będzie wokół 10-15%.
W przypadku Łukowa, gdzie
uprawnionych do głosowania
jest ok. 25.000 mieszkańców,
15%, to ok. 3.750 osób. Tyle
podpisów trzeba będzie zebrać,
aby radni mogli pochylić się nad
obywatelskim projektem jakiejś
uchwały.
3.750... Dużo to, czy mało?
Otóż, moim zdaniem jest to
astronomiczna liczba. Wręcz
niewyobrażalne jest, bowiem,
zebranie prawie czterech tysięcy
podpisów w jednym, niewielkim,
mieście. Nawiasem mówiąc,
według obowiązującej od 2005 r.
uchwały łukowskich radnych
(moim zdaniem niekoniecznie
zgodnej z obowiązującymi przepisami), projekt uchwały, w ramach
inicjatywy
uchwałodawczej może wnieść
10% uprawnionych do głosowania mieszkańców - czyli ok.
2.500 osób.
Wróćmy jednak do prezydenckiej matematyki. Otóż
śmiem twierdzić, że autor projektu nowej ustawy całkiem
świadomie ogranicza nasze,
członków wspólnoty samorządowej, prawa.
Twierdzę tak na podstawie zapisu art. 1 1 8 ust. 2 Konstytucj i
Rzeczypospolitej Polskiej , w myśl
którego, inicj atywa ustawodawcza
przysługuj e grupie co naj mniej
1 00. 000 obywateli maj ących prawo wybierania do S ej mu.
Co to oznacza? Otóż, w wyborach do S ej mu, które odbyły się
w 201 1 r. , prawo wybierania miało 3 0. 7 62. 9 3 1 osób. Grupa, o której mówi Konstytucj a, stanowi. . .
0, 3 % liczby uprawnionych wyborców. Tymczasem Prezydent w
omawianej ustawie, beztrosko daj e prawo radnym, aby – j eśli tylko
maj ą taką wolę – prawie 5 0-krotnie zwiększyli próg dopuszczalności inicj atywy uchwałodawczej .
Dla Prezydenta 0, 3 %, czy 1 5 %, to
dokładnie to samo.
O tym „kwiatku” i innych rozwiązaniach zawartych w proponowanej ustawie, Stowarzyszenie
Civitas Lukoviensis mówić będzie
podczas prac Komisji. Przygotowujemy, bowiem, zgłoszenie zainteresowania pracami nad
projektem ustawy, które w najbliższych dniach prześlemy do
Sejmu.
Sławomir Dziudzik
str 7
Debeściak nr 9
owe przystanki
Podczas czwartkowych spotkań, odbywających się pod
wspólnym tytułem "Przy kawie o
Łukowie", Łukowianie rozmawiają o tym co w mieście jest dobre, a co złe. O tym co powinno
ulec zmianie, a co należy pozostawić i pielęgnować. Słowem,
obiektywnie próbują spojrzeć na
Łuków, na jego wszystkie wady i
zalety.
Zmian, jakie mogłyby zaistnieć w Łukowie nie da się wprowadzić w jeden wieczór. Podczas
dyskusji wymieniamy myśli, doświadczenia i pomysły, które później stopniowo można byłoby
wdrożyć. Wychodzimy z założenia, że zmiana świata rozpoczyna
się od nas samych.
Konstruktywne rozmowy o
możliwościach poprawy najbliższego otoczenia odbywają się przy
kawie lub herbacie w każdy
czwartek, w Kawiarni Herbaciarni
"Coffee House", przy ul. Wyszyńskiego 28. Spotkania rozpoczynają się o godz. 19.00.
Gorąco zapraszamy wszystkich Mieszkańców Łukowa do
wspólnej wymiany myśli, doświadczeń, pomysłów i marzeń na
temat naszego miasta. Zapraszamy również do dzielenia się wrażeniami na Facebooku:
https://www.facebook.com/events/480029502116514/
?ref_dashboard_filter=upcoming
I 7Przystanek
listopada 2013 r.
Nasze pierwsze spotkanie w
ramach Przystanku Agora – Łuków, odbyło się 7 listopada br. Z
bijącymi z emocji sercami – jako
organizatorzy – oczekiwaliśmy
tego dnia.
Wiedzieliśmy bowiem, że
deklaracje wzięcia udziału w
ogłaszanym na Facebooku
wydarzeniu, nie zawsze idą w
parze z faktycznym uczestnictwem.
Poprzez internet, swój
udział w I. Przystanku, zadeklarowało 17 osób - w tym
czworo bezpośrednich organizatorów tego wydarzenia.
Na spotkanie przyszło 10
osób (w tym organizatorzy).
Uznaliśmy to za sukces.
To jednak nie koniec miłych momentów, jakich doznaliśmy tego wieczora.
Okazało się bowiem, że
uczestnicy spotkania wcale
nie przyszli z ciekawości, ale
z autentycznej troski o miasto
- z chęci podzielenia się swoim zdaniem na różne tematy
dotyczące życia miasta i w
mieście.
O tym co należałoby w
mieście zmienić, ulepszyć,
przeorganizować, a co zachować, dyskutowaliśmy ponad
dwie godziny.
Dyskusja chwilami była
chaotyczna – trudno się temu
dziwić, wszak to było nasze
pierwsze wspólne spotkanie, a
całkiem świadomie odstąpiliśmy od jego moderowania.
Z wielkim zaangażowaniem dyskutowaliśmy, m.in.,
o ogólnopolskim projekcie
"aprawmy To" warszawskiej Fundacji Stocznia,
ewentualności wykorzystania
przez Mieszkańców pustej
ściany budynku przy dworcu
PKS (np. mural), "Święcie
Niepodległości na wesoło"
organizowanym przez Łukowian, kamieniach z tablicami
upamiętniającymi wielkich
Łukowian znajdujących się w
Parku Miejskim, rozmieszczeniu gablot wokół Placu
Solidarności i Wolności, w
których Mieszkańcy mogliby
zaprezentować galerie zdjęć,
wystawy prac, a nawet zaproszenia na organizowane przez
siebie imprezy.
Rozstaliśmy się po ponad
dwóch godzinach z mocnym
postanowieniem, że spotkamy
się za tydzień, w conajmniej
takim samym składzie - a jeśli
się uda, w powiększonym.
Zadecydowaliśmy wspólnie, że wiodącym tematem II.
Przystanku Agora - Łuków
będzie kultura w naszym
mieście, jej stan, możliwości
rozwoju, kierunki w jakch
podąża, itp. A wszystko to z
punktu widzenia mieszkańca,
będącego użytkownikiem tej
kultury.
II Przystanek
Drugie spotkanie "Przy kawie o Łukowie", w ramach
Przystanku Agora–Łuków, odbyło się 14 listopada br. Również tym razem frekwencja
przerosła nasze oczekiwania –
w spotkaniu uczestniczyło 14
osób.
Zgodnie z tym co zostało
ustalone podczas poprzedniego
Przystanku, tematem wiodącym była kultura w naszym
mieście.
Szczęśliwym
zbiegiem
okoliczności 22 listopada br.
będzie miała miejsce impreza
pod tytułem „Noc kultury w
Łukowie” - to rzeczywiście był
zbieg okoliczności, ponieważ
tydzień wcześniej, gdy wspólnie ustalaliśmy o czym będziemy dyskutować podczas
dzisiejszego spotkania, nikt z
nas nie wiedział, że „Noc kultury” dojdzie do skutku. Z informacji, jakie pojawiały się w
mieście wynikało, że łukowskie instytucje kultury w tym
roku zaniechają organizacji tej
imprezy. O tym, że jednak Łukowianie będą mieli okazję
uczestniczyć w różnych wydarzeniach podczas "kulturalnej"
nocy z 22 na 23 listopada, dowiedzieliśmy się z "Tygodnika
Siedleckiego" przyniesionego
na spotkanie przez jednego z
uczestników Przystanku. Pojawiła się więc znakomita okazja
do szerszego spojrzenia na realizację przedsięwzięć kulturalnych, jakie mają miejsce w
naszym mieście, do oceny
przygotowania takich imprez,
ich celowości i przydatności
dla Mieszkańców.
Podczas spotkania wszyscy
jego uczestnicy próbowali odpowiedzieć na kilka, istotnych
zagadnień, dających obraz stanu łukowskiej kultury i zaangażowania w nią, nie tylko
osób odpowiedzialnych, ale –
przede wszystkim – Mieszkań-
ców, jako jej odbiorców. Mówiliśmy m.in., o tym co oznacza uczestnictwo w kulturze.
Czy jest to tylko bierne branie
udziału w życiu kulturalnym, w
organizowanych przez ŁOK,
bibliotekę, muzeum i OSiR,
imprezach, czy też poczuwanie
się do bycia współorganizatorem tych imprez, współodpowiedzialnym za dobór tematyki
imprez, ich uczestników i wykonawców,
Jak są traktowane w Łukowie instytucje kultury - czy nie
jest to tylko zaplecze dla działań samorządu i organizacji pozarządowych, czy też odbierane
są jako odpowiedzialne i skuteczne instytucje.
Czy widać rozwój łukowskich instytucji kultury,
Czy zauważalne są jakieś
niesztampowe inicjatywy, czy
też oferty instytucji kultury
ograniczają się do działań konwencjonalnych - próbowaliśmy
ocenić czy daje się zauważyć
jakieś ramy organizacyjne dla
rozwoju sektora łukowskiej
kultury (uwzględniające nowe,
wymyślne formy przekazu), czy
też organizatorzy kultury stawiają na organizowanie wydarzeń podobnych do tych, jakie
odbywają się w całej Polsce,
Czy widać jakikolwiek
wpływ łukowskiej społeczności
na zarządzanie instytucjami
kultury i współdecydowanie o
kierunkach rozwoju sektora
kultury. Ocenialiśmy, czy organizatorzy łukowskiej kultury
w jakikolwiek sposób słuchają
głosu Mieszkańców podczas
planowania wydarzeń i ich organizacji. Zastanawialiśmy się,
czy nie należałoby skupić się
nad wypracowaniem jakichś
narzędzi do partycypacji w zarządzaniu sektorem kultury, czy
istnieje jakakolwiek lokalna
koalicja instytucji kultury na
rzecz rozwoju łukowskiej kultury, czy nasze instytucje kultury tworzą wokół siebie
atmosferę otwartości na otoczenie, czy wokół łukowskich
instytucji kultury tworzą się jakiekolwiek aktywne zbiorowości, czy łukowianie mają
poczucie wpływu na sposób
funkcjonowania i ofertę instytucji kultury, czy do uczestnictwa w kulturze potrzebne są
instytucje albo też możliwe jest
uczestniczenie w kulturze bez
nich, czy nie należałoby zaproponować dyrekcjom instytucji
kultury jakiegoś forum dialogu,
za pomocą którego również
Mieszkańcy mogliby czynnie
włączyć się w tworzenie łukowskiej kultury.
Każdy z uczestników
II. Przystanku Agora–Łuków odpowiadał na pytanie: Czy, biorąc udział w
organizowanych w Łukowie przedsięwzięciach
kulturalnych, chciałbyś
postrzegać siebie, jako
odbiorcę oferty, czy też
jako czynnego uczestnika
i współtwórcę?
Na 14 osób tylko jedna
stwierdziła, że raczej wolałaby być tylko odbiorcą
niż czynnym uczestnikiem
i współtwórcą. Zastrzegła
jednak, że być może
zmieniłaby swoje podejście gdyby organizowane
w Łukowie imprezy miały
inny charakter.
Podczas spotkania
musieliśmy podjąć próbę
zdefiniowania
pojęcia
"kultura".
Uczestnicy proponowali przeróżne definicje.
Według nich kultura to,
m.in.: kształcenie osobowości, poznawanie czegoś
nowego, wszystko, co nas
otacza – media, sztuka,
wszystkie dobra, które
wpływają na nasz rozwój
– muzyka, teatr, święta
związane z tradycjami,
festyny, okazje do spotkań, strefa duchowa
człowieka, zaspokajanie
potrzeb
estetycznych,
działalność ośrodka kultury, sposób bycia,
Jak było do przewidzenia niełatwo jest kulturę
zdefiniować.
Warto
odnotować
myśl, jaką wypowiedziała
jedna z uczestniczek
Przystanku:
"Im więcej osób
kręci się wokół zabawy,
tym zabawa jest lepsza.
Bo człowiek jest homoludyczny, czyli zabawowy".
Może ta myśl będzie inspiracją do działania osób odpowiedzialnych za łukowską
kulturę.
Zapraszamy d o przeczytan i a n astępn eg o wyd an i a!
województwie lubelskim pod
względem obywateli w sile
wieku i pozostających bez praJak naprawdę jest z zatrudnianiem pociotków, zna- cy, natomiast gdy już ta praca
W związku z promowaniem
jomych, partyjnych działaczy i czy osoba spoza tego jest, to wszyscy wiemy za jakie
przez ratusz m. st. Warszawy
kręgu ma szansę na karierę w prywatnej firmie, admini- pieniądze i na jakich umowach.
warkocze lśniące
gorącemi lata
konsultacji
społecznych
nastracji rządowej lub samorządowej?
kłaniania
warszawiaków
do
rozplątał chłodem
jesienny wiatr
Jedynym
pozytywnym
współrządzenia
stolicą
akcentem
(a
nawet
sekund
rozrzuca
Dyplomatyczna odpowiedź na to pytanie jest baUrząd straconych
miasta liściewarszarewelacyjnym)
w
kierunku
jecznie prosta: jesteś młody, wykształcony, ambitny,
mierzwimiesja,referendum
wyblakłe kosmyki traw
wy,straż
w
pracowity, masz 5 lat doświadczenia, to MASZ PRACĘ. rozwoju naszej lokalnej sposprawie likwidacji straży miejWszystko ładnie i pięknie. Aby napisać w miarę łeczności, jest działalność seskiej
gałęzie leśne tuli do siebie
rzetelnie, pozwoliłem sobie zadać mieszkańcom Chełma natora Józefa Zająca i jego
Partia Demokracja Bezpopytanie jak to wygląda w realu. "Znasz kogoś z władz sztabu z PWSZ Chełm
suszyćproponuje
im raźniej udział
jesiennewłzyreśrednia
miasta lub właściciela firmy, to masz pracę" lub "i tak budujących na "ściernisku"
ferendum
lokalnym,
którego
szumem ożywia
tęsknego
bluesa
wyjadę z Chełma" - oto dwie przykre i często powta- rzeczy o jakich ludzie w Chełwynik
będzie wiążący
z nutą zmysłowo
spełnionychdladni
mie nie śnili i walka aby region
rzające się odpowiedzi.
władz Warszawy.
się rozwijał. Tylko tacy ludzie
Trzeba tu przytoczyć bardzo trafne powiedzenie, że i z taką energią, mogą coś zrochłodna dłoń wiatru zieleń zaklina
"ryba psuje się od głowy", bo wszyscy mają TV, radio i bić dla nas - tu na Chełmszliście przebiera w czerwieni szal
czerpią z mediów jasny przekaz o podmiankach na stoł- czyźnie.
ściele pod drzewa dywan szelestny
Gruntownym i (prawdokach ministerialnych i samorządowych. To tylko uświanajistotniejszym
wygasza letni błękitu żar
damia społeczeństwu jak i dzięki komumozna można podobnie)
mieć zatrudnienie i go nie utracić choć popełnia się sze- momentem rozwojowym dla
naszego regionu, będzie budoreg karygodnych błędów.
schylone słońce zamyka oczy
wa kopalni węgla w okolicach
wiatr ucichł jakby, schował się w cień
Większość ludzi, z którymi rozmawiałem, to ludzie Chełma. Może dzięki temu zana skroniach leśnych siwizna szronu
młodzi (18-27 lat), pełni zapału do imprez, internetu, trzymamy młodzież w naszym
smartfonów oraz (co najgorsze) wyjazdu z Chełma, regionie.
mrokiem zastyga jesienny dzień
Jako miasto posiadające
niemal natychmiast po ukończeniu szkoły. To bardzo
niegdyś
dużo zakładów proniepokojący objaw, ponieważ rodzice tej młodzieży żyli
dukcyjnych
staliśmy się miaznów się narodzisz, powrócisz piękna
i wychowywali ich w naszym mieście. Tutaj wydawali
stem
dyskontów
i marketów.
na nich pieniądze i płacili podatki. Gdy wyjadą, to
wiosenną suknią zapachnisz świat
Powstało
przy
tym
wiele (jak
znów spleciesz warkocz z łąkowej trawy pieniądze te pójdą za nimi. W budżecie miasta tych ktoś powiedział) "sklepów dla
pieniędzy już nie będzie. Trzeba się poważnie zastanow zefir odmienisz jesienny wiatr …
wić jak ten trend zatrzymać, bo dane GUS-owskie biedaków" i pewne jest, że pomówią wyraźnie, że Lubelszczyzna w 2035 r. będzie te- mocna w utrzymaniu tego
Antek Rybczyk renem bardzo ubogim w ludzi młodych, chętnych do rodzaju handlu jest szara strefa
towarów przywożonych z UA,
antekrybczyk.blogspot.com zakładania rodzin i osiedlenia się w regionie. Podsta- bo z czegoś trzeba żyć gdy nie
wowym czynnikiem jest zapewne ogromne bezrobocie,
bowiem Chełm, jako miasto, jest na drugim miejscu w ma się znajomości, by „załatwić” sobie legalną pracę...
Oczywiste jest, że osoba
"wkręcona" przez wujka, ciocię, burmistrza, czy prezydenta,
jest pod parasolem ochronnym
- Masz okres, Ziutka?
Słońce, temperatura powy- Adela, do jasnej ciasnej!
- Ty stary rozpustniku – za- nawet gdy nie osiąga odpożej zera i odkryta posadzka na Okna mam ledwo umyte, a tu
wiednich wyników. I nadal jest
balkonie. A tam wszystko za- kapie mi szlompa i paskudzi reagowałam błyskawicznie.
- Zacieki to nie miesiączka! pewna swojego etatu. Trzeba
srane przez gołębie. Czarno od okno!
- Chlapnąłeś, Władku – po- też wspomnieć o "przynależsadzy z kominów i placki pta- Ziutka, masz już 53 lata i
wiedziała
zagniewana Ziutka. nościach partyjnych", bo z tego
siego gumna. Najchętniej bym powinnaś wiedzieć, że to nor- Że niby głupotę powie- poziomu nominacje stały się w
nie otwierała drzwi balkono- malne, że woda leci z góry do
wych, ale nie mogę pozwolić, dołu, a nie odwrotnie. Spójrz na działem?
naszym kraju patologią. Jedno
- Nie, okna mi zafajda- (dla rozdających posady) jest
by zagnieździły się ptaki
łeś!
– w końcu mój balkon to
pewne, że ta rzesza zatrudnio- To jak skończę bal- nych nie zagłosuje przeciwko
nie woliera. Tam kwiatki
kon, to wlecę do ciebie. swojemu pracodawcy. Pewnie
mam posadzone! PelarWymuskam wszystko, o co niejeden sobie zadaje pytanie,
gonie jeszcze podlewam!
mnie poprosisz – obiecał czy jako kraj nie uzyskalibyI na Władka z góry lubię
dwuznacznie Władek.
pokrzyczeć!
śmy więcej gdyby zatrudniani
byli ludzie z kompetencjami, a
Udobruchana Ziutka nie koneksjami? Czy to jak jest
A propos, na II śniawróciła do siebie, a ja w dziś się zmieni? Odpowiedzcie
danie wpadł jak co dzień
milczeniu patrzyłam na sobie sami, bo my, Polacy,
powstaniec lat 97, dostał
rozgorączkowanego AK- nadal mamy problem rodem z
na dzień dobry szpachowca, który w pośpiechu PRL-u, że wszystko trzeba
tułkę, by zeskrobał ślady
deszcz, jest dokładnie tak samo.
kończył
szorować balkon.
ptasiej (od)bytności, a ja w Poczekaj, pokażę ci fotografię
"załatwić", bo kto nie pamięta
międzyczasie dostarczyłam mu wodospadu Niagara.
cielaków, krysztaNigdy wcześniej nie podej- wożonych
szczotkę, środek do szorowania
- Guzik obchodzi mnie
łów,
kaczek,
jajek i tym porzewałam go o takie zaangażo- dobnych w zamian
i wiadro wody. AK-owiec pod- Niagara! Ja mam zacieki!
za talon na
winął rękawy i wziął się do roW tym momencie w przed- wanie w prace porządkowe. lodówkę, telewizor, czy Fiata?
boty. Zdenerwowany fukał coś sionku pojawił się Władek. Władek zamknął drzwi balko- Wówczas też było widać kto
pod nosem, ale karnie wykony- Otarł pot z czoła, obleśnie nowe i pędem ruszył do Ziutki.
jest działaczem partyjnym i z
wał zlecone zadanie. I w tym uśmiechnął się do Ziutki i Nawet kawy nie tknął.
przykrością stwierdzam, że
momencie przyszła Ziutka z I wtrącił swoje trzy grosze.
No cóż, przecież nie będę mimo upływu lat mało się
pierwszego piętra.
przeciw pomocy zmieniło.
Mam 73 lata. Większość powie, że jestem protestować
Podsumować to można w
dobrosąsiedzkiej. Postanowiłam
starą babą, ale ja na przekór wszystkim patrzę w Przyszłość.
ten
sposób, że tak długo będzie
że te słowa nie mogą
I dlatego protestuję. Przeciw chamstwu, głupocie i nietoleran- jednak,
się
dobrze
w Polsce żyło z poczcze, trzeba wypełniać je
cji. Przeciw butnym młodzieniaszkom, tym w kapturach, i tym w być
lityki,
dopóki
będziemy krajem
Dlatego poszłam na
białych kołnierzykach. Nie noszę moherowego bereta, ale chustę. treścią.
na
dorobku.
Ile
to potrwa?
balkon
wymienić
przed
zimą
I jestem gotowa zdjąć szmatę i zdzielić ścierą każdego drania! ziemię w doniczkach.
Blog Adeli: www.protestadeli.blogspot.com
Jacek Świrszcz
Adela
Czy to nepotyzm?
KONTAKTY
Nie potrzebujesz do tego
pieniędzy ale kilku optymistów - przyjaciół, którym
bliskie są sprawy demokracji, samorządności...
Wiele od Was zależy
Wystarczy tylko to opublikować w Debeściaku.
To proste!
Możecie pisać a potem
rozpowszechnić w swoim
miejscu zamieszkania wieści o tym, ŻE MOŻNA!
Zapraszamy do tworzenia
Waszego Regio Debeściaka
w dowolnej miejscowości!

Podobne dokumenty