Odpowiedź Min. W. Bartoszewskiego na list Przewodniczącego

Transkrypt

Odpowiedź Min. W. Bartoszewskiego na list Przewodniczącego
Warszawa, dn. 10 marca 2009 r.
prof. dr Norbert Lammert
Przewodniczący Bundestagu
Szanowny Panie Przewodniczący,
z szacunkiem naleŜnym Przewodniczącemu niemieckiego Bundestagu, „pierwszemu
pośród równych sobie” przedstawicielowi demokratycznie wybranej reprezentacji
obywateli Republiki Federalnej Niemiec, z Ŝalem i zdziwieniem wywołanym zarówno
treścią Pana listu, jak i formą jego publikacji, zwracam się do Pana z kilkoma
refleksjami.
Z ubolewaniem przyjmuję, Ŝe uznał Pan za istotne, tak duŜo miejsca poświęcić
niektórym wyrwanym z kontekstu cytatom z moich, być moŜe nie zawsze
dyplomatycznie wywaŜonych wypowiedzi w wywiadach radiowych i telewizyjnych.
śałuję, Ŝe pominięte zostały przy tym istotne, a znane przecieŜ Panu argumenty, które
spowodowały w ogóle moje zaangaŜowanie w dyskusję, na temat udziału Pani E.
Steinbach w gremium mającej działać „w duchu pojednania”, powołanej przecieŜ
przez Bundestag, nie zaś przez BdV Fundacji „Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie”.
Nie mam zarazem wątpliwości, Ŝe Pan Przewodniczący, wyraŜając szacunek dla mojej
biografii, za co dziękuję, ma świadomość, Ŝe po prawie 50 latach pracy nad poprawą
stosunków między Polakami i Niemcami, z obawą patrzę na aktywność osób, które
próbują budować swój kapitał polityczny na manipulowaniu historią, powołując się
przy tym na tak podstawowe dla kaŜdego człowieka pojęcia, jak prawda, czy
pojednanie.
Mam wraŜenie, Ŝe zbyt łatwo zapomina się w Niemczech o konsekwentnie niechętnej
Polakom stanowisku Pani Posłanki Steinbach, postawie, która od wielu lat
egzemplifikuje się w konkretnych czynach. Jej działania i wypowiedzi, często
dotyczące spraw trudnych i delikatnych między naszymi państwami i narodami,
wielokrotnie budziły sprzeciw w Polsce i pogarszały atmosferę dwustronnej
współpracy.
Podstawą stosunków między Polską a RFN są od czasu rządów mojego przyjaciela H.
Kohla wzajemne zrozumienie i zaufanie. W najnowszej historii naszych relacji, tj. od
1989 r. (wizyta Kanclerza H. Kohla w Warszawie i spotkanie w KrzyŜowej w
listopadzie 1989 r.), współpracowaliśmy przy podejmowaniu istotnych dla Europy
decyzji. Znaczenie „Układu 2 plus 4” (12 września 1990 r.), rola polsko-niemieckiego
traktatu granicznego (14 listopada 1990 r.) i traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej
współpracy (17 czerwca 1991 r.) stanowiły fundament polsko-niemieckiego
partnerstwa w Europie. Pani Steinbach głosując przeciw podstawowemu znaczeniu
traktatu granicznego, fundament ten próbowała podwaŜyć.
WaŜne dla Polski było wsparcie, jakiego udzieliła nam RFN na drodze starań o
członkostwo w UE i NATO. Był to dowód zrozumienia konieczności współpracy
między Warszawą i Berlinem w kwestiach dla nas zasadniczych, tzn. polityki
europejskiej i bezpieczeństwa transatlantyckiego. Jednak w 1999 r. w trakcie
negocjacji o członkostwo w UE, pani Steinbach, groŜąc wetem, domagała się
przestrzegania przez nas praw człowieka (w domyśle – praw niemieckich
wysiedlonych), mówiąc: „Nie potrzeba Ŝadnych samolotów bojowych, wobec
nierozumnych kandydatów wystarczy proste veto“. [Süddeutsche Zeitung, 28 sierpnia
1999 r.]. Czy uwaŜa Pan, Panie Przewodniczący, Ŝe ta wypowiedź słuŜy pojednaniu
polsko-niemieckiemu?
Wątpliwości co do intencji przewodniczącej Związku Wypędzonych budzą liczne
wypowiedzi dotyczące kwestii symbolicznych dla stosunków polsko-niemieckich i
europejskich. Wystarczy wspomnieć o jej propozycji z 2002 r., aby hymn RFN został
rozszerzony m.in. o dawną pierwszą zwrotkę hymnu III Rzeszy, zawierającej słowa
„Deutschland, Deutschland über alles”, argumentując, Ŝe wyraŜają one „miłość do
ojczyzny” („Ausdruck von Heimatliebe”) [– dpa, 20 września 2002 r.]. Nie muszę
tłumaczyć wydźwięku tej propozycji dla Polaków i innych narodów dotkniętych
barbarzyńską polityką nazistowskich Niemiec („über alles in der Welt?”)
Jako Europejczyk nie mogę zaakceptować fałszywej interpretacji historii, publicznie
forsowanej przez panią Steinbach, jakoby Polska miała planować długofalowo i
realizować proces wysiedlenia Niemców juŜ na długo przed konferencją poczdamską
[Welt am Sonntag, 7 marca 2009 r]. ZałoŜenie to wyrwane z kontekstu przyczynowoskutkowego jest niczym innym, jak zakłamywaniem historii. Według takiej wykładni,
barbarzyństwo Hitlera byłoby jedynie pretekstem dla Polaków do rozliczenia się z
Niemcami.
W tym samym duchu traktujemy w Polsce wypowiedzi dotyczące pracy przymusowej
Niemców w trakcie i po zakończeniu II wojny światowej na terenach Europy
Środkowo-Wschodniej. Podczas „Dnia stron ojczystych” 6 września 2008 r. Pani
Posłanka Steinach powiedziała: „Europa Środkowa, Wschodnia i Południowa była
przez wiele lat po zakończeniu II wojny światowej gigantycznym regionem pracy
niewolniczej.”
W pełni zgadzam się z Pana tezą , Ŝe stosunki polsko-niemieckie wymagają
wywaŜenia i zachowania odpowiednich proporcji. Jednak to Pani Posłanka
wielokrotnie pokazywała, Ŝe nader osobliwie rozumie pojednanie między naszymi
Narodami. Jej negatywne działania stawały się jednak szczególnie widoczne w
momentach wyjątkowo waŜnych i pozytywnych dla Polski i RFN. Nikt nie moŜe
oczywiście i nie powinien zabraniać Pani Steinbach publicznego wypowiadania jej
opinii. Ale wypowiedzi dotyczące relacji polsko-niemieckich zobowiązują do
szczególnej odpowiedzialności.
Przypominam, Ŝe to właśnie w Polsce od wielu lat wydawane są prace pisane wspólnie
przez polskich i niemieckich historyków (np. H. Lemberg i W. Borodziej), a dotyczące
wysiedlenia ludności niemieckiej po 1945 r. Temat ten obecny jest w polskiej debacie
publicznej od wielu lat. JuŜ w wykładzie wygłoszonym 11 listopada 1983 r. (sic!)
przed Centralnym Komitetem Niemieckich Katolików w Bonn, cytując mojego
przyjaciela i wielkiego polskiego patriotę, Jana Józefa Lipskiego, powiedziałem:
„Wzięliśmy udział w pozbawieniu ojczyzny milionów ludzi, z których jedni zawinili
na pewno poparciem Hitlera, inni biernym przyzwoleniem na jego zbrodnie, jeszcze
inni tylko tym, Ŝe nie zdobyli się na heroizm walki ze straszliwa machina terroru - w
sytuacji, gdy ich państwo toczyło wojnę. Zło nam wyrządzone, nawet największe, nie
jest jednak i nie moŜe być usprawiedliwieniem zła, które sami wyrządziliśmy.”
Utrzymywałem wtedy dobre stosunki z niemieckim katolikiem ze Śląska Herbertem
Czają. Wówczas nikt jeszcze nie słyszał o politycznym zaangaŜowaniu Pani Steinbach
losami wysiedlonych Niemców…
Szanowny Panie Przewodniczący, tylko prawda moŜe prowadzić do
odpowiedzialnych, zdrowych i uczciwych stosunków pomiędzy naszymi Narodami.
Prawda musi być fundamentem naszych relacji. Jest to warunek do prowadzenia
uczciwego dialogu. Muszę z przykrością stwierdzić, iŜ ostatnie wydarzenia pokazały
brak odpowiedniego dystansu i pokory wobec wspólnej historii ze strony niektórych
przedstawicieli Republiki Federalnej Niemiec.
W okresie Wielkiego Postu, tak wyjątkowego dla katolików i protestantów, Ŝyczę
czasu głębokiej refleksji. Tylko myślenie i postępowanie zgodne z uniwersalnymi
wartościami daje szanse na budowanie prawdziwie partnerskich relacji między
Polakami i Niemcami w zjednoczonej i solidarnej Europie.
Z przyjaznymi pozdrowieniami,
Władysław Bartoszewski
PS.
Niesumienność niektórych dziennikarzy bywała nieraz w polityce i jest do dziś
czynnikiem powodującym nieporozumienia. Nigdy nie nazywałem Pani Steinbach
„blonde Bestie”, choć cytowałem w cudzysłowie sformułowanie zawarte w wywiadzie
dla tygodnika „Die Zeit” w grudniu 2007, na którym opiera się równieŜ tytuł ksiąŜki
Filipa Gańczaka „Erika Steinbach, Piękna czy bestia?”, wydanej w Polsce w 2008 r.
przez czasopismo Newsweek i opartej o wywiad autora z panią Steinbach.