Nr 7 (127) - Koniniana
Transkrypt
Nr 7 (127) - Koniniana
www.koniniana.netstrefa.com.pl MIESIĘCZNIK Towarzystwa Przyjaciół Konina lipiec 2013 r. Nr 7 (127) Witam Czytelników serdecznie i bardzo, bardzo słonecznie Ze szczególną przyjemnością i satysfakcją witam na pokładzie „K” doktora Andrzeja Nowaka – dla porządku przypominam (zwłaszcza młodszym Czytelnikom), że to właśnie dzięki uporowi pp. Łucji i Andrzeja Nowaków Konin posiada tak piękne i ciekawe Muzeum. Droga do niego była kręta i ciężka (o czym pisał niejednokrotnie Zygmunt Kowalczykiewicz starszy). Tym razem poprosiłem Andrzeja, by wyjaśnił nam istotę oraz cel ochraniania zabytków, jesteśmy bowiem nader często świadkami ich bezmyślnego niszczenia, zwłaszcza różnymi „arcymądrymi” muralami. Dziękuję Andrzeju, bardzo bym chciał, abyście z Łucją częściej gościli na naszych łamach. Nie mogliśmy oczywiście nie przypomnieć Czytelnikom faktu pobytu w Koninie Marszałka Józefa Piłsudskiego – właśnie w lipcu 1921 roku. Towarzystwo Przyjaciół Konina miało bowiem swój niebagatelny udział w usytuowaniu przed Ratuszem popiersia Marszałka. Nie godzi się również nie przypomnieć, że inicjatorem tej akcji był znany, pochodzący z Konina aktor Szymon Pawlicki. Radzę również zajrzeć do numeru 6(15) „K” z 2004 r., w których, nieżyjący już niestety Pan Święcicki, opowiadał, jak na błoniach z rówieśnikami (jako dzieci) tańczyli przed samym Wodzem krakowia- ka. Zamieszczamy (z planowanym opóźnieniem) „Zielone Rymy”, czyli nagrodzone wiersze z konkursu opisanego w numerze poprzednim. Natomiast Marysia Cieślak czujnie nie przepuszcza zmian zachodzących na ulicy Mickiewicza. Tadeusz Łasiński dzisiejszym swoim artykułem kończy historię nieżyjących lekarzy pełniących funkcje dyrektorskie w konińskiej służbie zdrowia. (Gdyby konińska medycyna zechciała wesprzeć pomysł, to sądzę, że Biblioteka Miejska wydałaby jakąś monografię na ten temat). Mimo wakacji opisujemy trzy wyjątkowe dziewczęta przynoszące miastu oraz swoim szkołom niewątpliwą sławę – duże brawa. Dlaczego warto chronić zabytki Na tak postawione pytanie odpowiedź jest zasadniczo jedna – tak! Uzasadnieniem tej tezy może być przykład rodziny, której poszczególni członkowie zainteresowani są posiadaniem wiedzy o swoich przodkach, o ich życiu i dokonaniach. Te ostatnie stanowią powód do uznania i dumy z ich osiągnięć. Podobnie jest w przypadku zabytków, które są materialną pozostałością dokonań naszych poprzedników. Materialne ślady osadnictwa, pozostawione przez pokolenia poszczególnych rodzin, społeczności lokalnych, regionu czy państwa, budzą nasze uznanie i szacunek. Czyż nie jesteśmy dumni z tego, że nasi przodkowie zbudowali podziwiane przez nas dzisiaj obiekty architektoniczne, że polscy rzemieślnicy wytworzyli w swych pracowniach i warsztatach znakomite obiekty z zakresu sztuki użytkowej, a także malarstwa, rzeźby oraz innych dziedzin kultury i sztuki. Przenosząc na grunt lokalny powyższe stwierdzenie, czujemy się i dzisiaj dumni z tego, że na naszym terenie powstały w przeszłości wybitne dzieła architektury i sztuki, budzące dzisiaj powszechne uznanie, nie tylko społeczności lokalnej, lecz także ludzi z zewnątrz, którzy je zwiedzają. Przykładem niech będzie zespół klasztorny w Lądzie, który w obecnej formie architektonicznej ukształtowany został w XVIII w. Zarówno klasztor, jak i kościół, tworzące ten zespół, są swoistą skarbnicą społeczności cysterskiej użytkującej ten zespół zabytkowy, czyli zakonników, lecz także społeczności lokalnej, która bezpośrednio lub pośrednio miała wpływ na jego powstanie. To z ich świadczeń w postaci podatków, a także bezpośredniej robocizny możliwe było powstanie tego zespołu, do dzisiaj znaczącego w dziejach regionu i kraju. Pomimo przeciwieństw losu (wojny, pożary, likwidacja zakonu] odradzał się zawsze i jest najwybitniejszym zabytkiem architektury w naszym regionie. W takim samym stopniu obiekty architektury świeckiej (zamki, pałace, miasta i wsie) są ilustracją dokonań naszych przodków w dziejach regionu i Polski. Za przykład niech posłuży budownictwo obronne, tak licznie występujące w rejonie Konina zamki w Kole, Borysławiach, Uniejowie czy w Koninie-Gosławicach, lub te rozebrane w okresie zaborów, np. w lewobrzeżnym Koninie czy w Pyzdrach. Stanowią one ilustrację naszych, polskich dokonań w dziedzinie budownictwa obronnego. Były to średniowieczne fortece, których zadaniem było zabezpieczenie polskiego stanu posiadania przed zewnętrznymi agresorami, jakimi byli Krzyżacy, a później Szwedzi. Na przykładzie zamku w Koninie-Gosławicach, obecnej siedziby Muzeum Okręgowego, zbudowanego w 1. połowie XV w. przez biskupa poznańskiego Andrzeja Laskarza, którego ród wywodził się z Ziemi Konińskiej, śledzić można rozwój budownictwa obronnego. Od siedziby rezydencjonalnej biskupa do obiektu przystosowanego do obrony z użyciem broni palnej, o czym świadczą otwory strzelnicze w murach obronnych i stanowiska strzelnicze dla armat. To, że zamek uległ zniszczeniu w czasie wojen szwedzkich nie świadczy o tym, że nie spełniał on funkcji obronnych i stanowił jedynie ka- prys budowniczego. Przykłady z czasów nowożytnych są tego ewidentnym przykładem. Przywołać tutaj można Międzyrzecki Rejon Umocniony, czy Maginota na pograniczu francusko-niemieckim, które to obiekty nie spełniły funkcji, dla których je zbudowano. Kilka zdań w kwestii ochrony zabytków powstałych w wyniku obecności innych niż polska grup etnicznych. Mam tutaj na myśli przede wszystkim Niemców i Żydów. W odniesieniu do Niemców, kolonizujących w przeciągu wieków zachodnie kresy polskie, to obszar Wschodniej Wielkopolski dopiero w XIX w. stał się obszarem zainteresowania tej grupy etnicznej. Wynikał on z procesów uprzemysłowienia tej części Polski. To wtedy kształtuje się wielkoprzemysłowa Łódź, a niejako Z przyjemnością zamieszczam wiersz Danusi Olczak o budzącym się po nocy do życia Koninie (tylko dlaczego tak wcześnie nas budzi?), za to wiersz piękny. Ryszard Fórmanek przypomina, jak dawniej wyglądał placyk przed ratuszem – dzisiaj możemy oglądać na tym miejscu właśnie popiersie Józefa Piłsudskiego. Polecam dwa tomiki Jagody Naskręckiej, czyta się z dużą dozą wzruszenia (do nabycia w zakładzie Sypniewskich). PS Podoba się nam nowa kawiarenka nad rzeką, choć gdzie naprawdę stała rogatka, możemy się dowiedzieć, sięgając do numeru 5. z roku 2003 – tam Janek Sznajder dokładnie rzecz wyjaśnia. Wiele wakacyjnych serdeczności przesyła Stanisław Sroczyński jej odpryskiem był rozwój przemysłowy Turku, Władysławowa czy Koła. Ślady ich pobytu tutaj i działalności widoczne są do dzisiaj. Wyznaczają je obiekty kultu religijnego (kościoły, kaplice, cmentarze) licznie występujące w naszym regionie. Przykładowo wymienić możemy następujące miejscowości: Konin, Koło, Turek, Władysławów, Babiak, Grodziec czy Zagórów. Są one niemymi świadkami ich pobytu i roli, którą odegrali w dziejach tych miejscowości. W tym miejscu przywołać należy rolę dwóch wybitnych rodów niemieckiego pochodzenia, które osadzone zostały przez carat w Kościelcu i w Uniejowie. W wyniku polonizacji stawali się czynnymi uczestnikami życia gospodarczego i politycznego w swoich miejscach zamieszkania. Wymienić w tym miejscu należy Kreutzów z Kościelca, Tollów z Uniejowa, Freudenreichów z Koła czy Stefanię Esse z Konina Poza Niemcami także Żydzi wnieśli swój wkład w dzieje społeczności, w których osiedli. Zaznaczając swoją obecność w miejscu ich osiedlenia, wznosili nie tylko obiekty kultu religijnego, lecz także handlowe i usługowe. Ta grupa etniczna przykładała dużą wagę do edukacji swych dzieci, co związane było z koniecznością spełniania nakazów religijnych. W związku z tym każdy Żyd posiadł umiejętność czytania i pisania, co nie było zjawiskiem powszechnym w innych społecznościach, żyjących obok nich. Umiejętność ta wpłynęła nie- wątpliwie na proces edukacji innych grup narodowościowych. O prężności tego środowiska świadczy obecność pozostawionego przez nich budownictwa sakralnego, mieszkaniowego i przemysłowego. Na przedmieściu Konina powstały w XIX w. obiekty związane z kultem i szkolnictwem, w tym: synagoga, cmentarz, szkoła talmudyczna, a w latach 20. minionego wieku gimnazjum żydowskie (obecne Centrum Kształcenia Ustawicznego). To, że obiekty te przetrwały do dzisiaj zakrawa prawie na cud, zważywszy na okres okupacji hitlerowskiej i fakt nieistnienia tej społeczności współcześnie. Uległa ona w większości eksterminacji w wyniku zbrodniczej działalności okupacyjnych władz niemieckich w okresie II wojny światowej. Od lokalnych mordów dokonanych w Rudzicy i w lasach koło Kazimierza Biskupiego po pierwszy w okupowanej Polsce obóz zagłady w Chełmnie nad Nerem i inne ośrodki eksterminacyjne. Dokonano prawie pełnej eksterminacji tej społeczności. Pozostały po niej miejsca pamięci i niektóre obiekty, które wznieśli, by pielęgnować swoją odrębność religijną i kulturową. Przykład Żydów, a także innych społeczności, które zamieszkiwały uprzednio ziemie naszego regionu, jest trwałym dowodem ich obecności i dokonań. Czy warto zatem chronić zabytki niezależnie od tego kto był ich twórcą? Odpowiedź jest tylko jedna – tak! Z doświadczeń i dorobku ludzi uprzednio tutaj mieszkających tworzyły się wartości, które stanowią dorobek kultury regionu. Inaczej mówiąc, na kształt ten wpływ mieli nie tylko Polacy, lecz także społeczności, którym w naszej historii przyszło żyć na obszarze dzisiejszej Polski. Andrzej Nowak str. 17 (str. I) I nagroda Marianna Umerle, kl. II D II Liceum im. K. K. Baczyńskiego w Koninie Czy pamiętasz? Tu Na skraju nieba Gdzie grzebieniem gęstej trawy Czesał się wiatr Tu Na skraju blasku Gdzie w błyszczącej tafli wody Kąpał się promień Tu Na skraju nocy Gdzie w leśnej gęstwinie Chował się mrok Tu Gdzie stoisz Wiatr potargany goryczą Promień topiący się we wstydzie Mrok odkryty niepotrzebnie Skraj istnienia Skraj nadziei dla pamięci Czy pamiętasz? KONINIANA POLECAJĄ Agnieszka Ignasiak KLASA III D GIMNAZJUM W SŁODKOWIE SŁODKÓW 21 B, „62-700 TUREK My? Są chwile, których nie żałuję mimo pozostawionych przez nie blizn. W kropli rosy widzę twoje oczy. Wiatr gładzi trawę, łaskocząc jej źdźbła. Czuję twoje rzęsy na rumianych policzkach. Wschodzi słońce, robi się cieplej, jak wtedy, gdy patrzyłeś na mnie. Przetarte mrówcze szlaki, ścieżki. Kiedyś nasze. Deszcz. Rozmazane szkice na niebie. Noc. Płonące źrenice przyćmiły uśmiech. Sens? Zatracony, zagubiony w dwóch światach. Zbyt podobnych. Kolec Najpierw wrosła się we mnie jak niechciana róża w słaby grunt potem oplotła swoim natręctwem i wreszcie zarosła mi głowę tą myślą: kocham w sercu na głębokość paznokcia utkwiła kolec i kiedy w toku wydarzeń z braku czasu a mimo żaru – zwiędła został tylko on teraz jakoś lżej w głowie pustynia ręce wolne sterta badyli oczy szkliste tylko tam na głębokości paznokcia III nagroda Martyna Mistrzak Michał Zaborowski Klasa III E, Liceum Ogólnokształcące kL. II D, II Liceum im. Marszałka J. Piłsudskiego im. K. K. Baczyńskiego w Koninie w Słupcy *** Panie Ty obdarzasz Cisza nie pytając uprzednio Cisza. Wydawać się może szaleństwem nazywanie ciszą chwili, w której słychać. Słyszę. Pszczoła o asymetrycznych skrzydłach spija nektar z dorodnego słonecznika. Słynna rodzina świerszczy znów daje filharmonijny koncert. Stary przyjaciel dzięcioł, który od wieków bada drzewa, pyta raz po raz, czy moje serce na pewno zdrowe. Motyl muska figlarnie zawstydzoną do czerwoności różę. Tylko rozum wychwytuje gdzieś mimochodem świst zbliżającej się lokomotywy... Ale teraz cisza. Cisza dla serca. Karmię je właśnie truskawkową ambrozją. Jestem ja i przyroda – moja własna Olimpia. Znów jestem dzieckiem zaproszonym do raju. Kontempluję. Cichosza... str. 18 (str. II) II nagroda Aleksandra Walińska Klasa II E Liceum Ogólnokształcące im. Marszałka J. Piłsudskiego w Słupcy jeśli chcesz wiedzieć nie trzeba mi więcej może jedynie jej spojrzenia w hebanowych oczu zgubić się głębinie zboczyć z utartych ścieżek udać się w nieznane doprawdy nic więcej Panie ach może jeszcze wpuść powiew wiosny który zimy w sercu zająłby miejsce by przebiśnieg uczucia rozkwitnąć mógł w pełni ponadto nie chcę niczego więcej a jeśli pragniesz bym próśb swych zaprzestał spełnij ostatnie z mych życzeń niczym gałęzie spleć nasze ręce wiedz Panie nie pragnę nic więcej Marszałek Piłsudski w Koninie (10 lipca 1921) Wizyta marszałka Józefa Piłsudskiego w Koninie 10 lipca 1921 r. była jednym z ważniejszych w skali publicznej wydarzeń w historii miasta, nie tylko w pierwszym okresie kształtowania się II Rzeczypospolitej, ale w ogóle w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Koninianie często wracali pamięcią do tego wydarzenia. Marszałek zaproszony został do Konina przez lokalne władze wojskowe na przygotowywaną uroczystość poświęcenia sztandaru stacjonującego wówczas w mieście 18. pułku piechoty. W zapowiedzi wizyty na łamach „Głosu Konińskiego” zamieszczono trzynastopunktowy program uroczystości, w którym wyszczególniono: uroczyste powitanie, nabożeństwo w kościele farnym św. Bartłomieja, mszę polową na błoniach przy krzyżu Tarejwy, spotkanie z władzami miejskimi i powiatowymi, odwiedzenie oddziału Polskiego Czerwonego Krzyża, spotkanie w Gimnazjum Humanistycznym, odwiedziny wojskowych koszar przy ulicy Kaliskiej, także „spacer” łódką po Warcie, uroczysty obiad z toastami oraz żołnierską zabawę taneczną. Piłsudski przybył do stacji kolejowej w podkonińskim Czarkowie porannym pocią- giem o godzinie 10. od strony Strzałkowa, wracając z Biedruska pod Poznaniem, gdzie wizytował ćwiczenia wojskowe. Przyjechał w towarzystwie urzędowych przedstawicieli z wojewodą łódzkim Kamieńskim na czele i z liczną świtą wojska. Witali Naczelnika Państwa starosta koniński Jan Augustowski wraz z przybyłym z Łodzi gen. Rządkowskim, starostą kolskim Wilskim, słupeckim Gutkiem, prezesem Sądu Okręgowego w Kaliszu – Młynarskim, inspektorem szkolnym z Konina Skurskim, inżynierem powiatowym Piestrzyńskim, innymi reprezentacjami sąsiednich miast i powiatów. Po przejechaniu powozem przez bramę triumfalną, skonstruowaną wg projektu architekta powiatowego Lindnera (przy tzw. rogatce słupeckiej) odbyły się kolejne powitania. Jeden z miejscowych weteranów powstania styczniowego przekazał marszałkowi zdobyty w bojach bagnet, natomiast ośmioletnia uczennica szkoły żeńskiej Halina Kasprzakówna wygłosiła specjalnie przygotowany wiersz autorstwa ks. kanonika Szabelskiego. Po rozmowie ze starostą i po nabożeństwie w kościele św. Bartłomieja, kolumna z marszałkiem, w powozie ciągnionym przez konińską młodzież, udała się przed krzyż Tarejwy. Uroczystość na błoniach przybrała okazałe rozmiary. Najpierw msza polowa, w czasie której patriotyczne kazanie wygłosił ks. Szabelski, a następnie ceremonia poświęcenia sztandaru, w asyście wojska, duchowieństwa, ojców i matek chrzestnych sztandaru, z symbolicznym wbijaniem gwoździ w drzewce. Warto zaprezentować treść opisu, jak wyglądał sztandar 18. p.p.: „Na prawej stronie proporca krzyż biały, ramionami w rogi czworokąta czerwonego pola wciśnięty. W środku krzyża, w złotym wieńcu wawrzynowym – Orzeł Biały. Ramiona krzyża noszą liczbę 18 – numer pułku. Na stronie odwrotnej, w złotym wieńcu wawrzynowym na miejscu herbu wyrazy: Honor i Ojczyzna. Trzy końce ramion krzyża mają 3 herby powiatów: kolskiego, słupeckiego i konińskiego, czwarty – datę święta pułkowego i wręczenia sztandaru. Na drzewcu, jak zwyczaj starożytny każe, Orzeł srebrny, nad tablicą z 18-ką i 2 wstęgi o barwach narodowych. Sztandar wyszedł z pracowni artystycznej firmy J. Eichsstaedt w Poznaniu”. Program wizyty, choć ogromnie spiętrzony, dość dobrze rozłożono w czasie. W rynku, przed gmachem gimnazjum witał Naczelnika Państwa ks. Szabelski, kierownik szkoły. Odsłonięto wewnątrz gmachu tablicę upamiętniającą bohaterską śmierć ucznia klasy VI Władysława Michalaka, ochotnika z 205. pułku piechoty, poległego pod Oranami na Wileńszczyźnie. Po południu, w sali kinoteatru „Polonia ”zorganizowano bankiet, na który zaproszono Dr Anasiewicz – lekarz, społecznik i konspirator Dr Jan Nepomucen Anasiewicz urodził się 15 maja 1888 r. w Cieninie Zabornym. Jego rodzice Józef i Julia z domu Zarzycka byli właścicielami majątku w Cieninie Kościelnym. Związek małżeński zawarł z pochodzącą z Kleczewa Lucyną Jaworską, z którą miał dwoje dzieci, syna Błażeja (ur. w 1928 r.) i córkę Teresę ( ur. W 1933 r.) Uczęszczał do gimnazjum w Koninie, a następnie do Szkoły Handlowej w Kaliszu. W 1905 r. został aresztowany na dwa miesiące za udział w strajku szkolnym przeciw rusyfikacyjnej polityce caratu. Studia medyczne odbył w Paryżu. Wykształcony powrócił do kraju i tutaj nostryfikował dyplom. Od 1915 do 1939 r. związał się z Kleczewem. Oprócz praktyki lekarskiej nie szczędził wysiłku na rzecz działalności społecznej. Był prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej i współzałożycielem licznych komitetów działających na rzecz miasta. W sierpniu 1939 r. starosta koniński powierzył mu objęcie funkcji naczelnego lekarza miasta Konina. W styczniu 1940 r. stanowisko dyrektora konińskiego szpitala objął dr Bhrem, zniemczony Łotysz, a dr. Anasiewiczowi polecono prowadzenie oddziału zakaźnego. Wysiedlono go również z terenu należącego do szpitala i wraz z rodziną zamieszkał przy ówczesnej Hermann Goering str. nr 24 (obecnie ulica 3 Maja). Jednocześnie włączył się w nurt działalności konspiracyjnej ZWZ i AK. Praca dr Anasiewicza w szpitalnym rentgenie uchroniła wielu młodych ludzi od wywiezienia przeszło 170 gości. „W sali pięknie przybranej zielenią znajdował się portret olejny Naczelnika Państwa, wykonany przez artystkę-malarkę D-rową Honowską. Na portret zwrócił uwagę sam Naczelnik, zaznaczając, że to jest jedna z najlepszych jego podobizn...”. Po bankiecie w gmachu starostwa ustawiła się kolejka rozlicznych delegacji i osób prywatnych, którym marszałek miał udzielić posłuchania. Wykorzystując sposobność organizacje z bliższych i dalszych okolic zaczęły przedkładać lokalne interesy, przedstawiać prośby, wnioski itp. Dla przykładu: delegacja czterech gmin (Kramsk, Wysokie, Rzgów i Brzeźno) informowała o konieczności regulacji rzeki Warty, delegacja ze Ślesina wnioskowała o zbudowanie 18 km kolejki wąskotorowej, delegacja ze Słupcy prosiła o prawo do nadania nowo powstałej szkole średniej imienia marszałka, natomiast reprezentacja obywatelska powiatów: konińskiego i słupeckiego zwracała się w sprawie budowy kanału Warta-Gopło. Wydawać się mogło, że posłuchaniom nie będzie końca. Marszałek Piłsudski wyraźnie już zmęczony opuszczał Konin około godziny 18. Szerzej na ten temat: Janusz Gulczyński, Wizyta marszałka Józefa Piłsudskiego w Koninie (10 lipca 1921 r.). Przegląd materiałów prasowych „Głosu Konińskiego”, [w:] „Rocznik Koniński” 2005, nr 15. Janusz Gulczyński Konin o świcie Jeszcze szarobłękitny i senny - zza firanek mgły słyszy tętent koni na wysrebrzonych łąkach echo wspomnień z pamięci czasu na roboty do Niemiec, bowiem okupanci, którzy panicznie bali się chorób zakaźnych, zazwyczaj dawali spokój podejrzanym o gruźlicę płuc. Rannych żołnierzy po wyleczeniu z doznanych urazów czekał jeszcze obóz, toteż dr Anasiewicz przetrzymywał ich jak najdłużej w szpitalu zanim słońce ozłoci pod pretekstem najrozmaitszego rodzaju powikłań. Mieszkanie państwa Anasiewiczów pełniło w okresie okupacji bursztynowy szlak rolę domu otwartego. Spotykali się tu różni ludzie m.in. dr wita stary zegar Władysław Pałys i prawnik Lubomir Terpiński. na ratuszowej wieży Na podstawie donosu (!) z modlitwą fary przemyka Doktor został aresztowany i osadzony w inowrocławskim do Parku Chopina – gdzie więzieniu 20 sierpnia 1943 dźwięki rosy układają się r. Wytrzymał przesłuchania w poranny nokturn i bicie. Od śmierci uratował go lekarski dyplom – został moje miasto o świcie więziennym lekarzem. 1 października tego samego roku w magicznej przestrzeni został zwolniony. Po powro– dzisiaj – cie do Konina kontynuował otwiera okiennice nadziei pracę w szpitalu. Po wyzwopodnosi marzenia leniu miasta spod okupacji by szły dalej niemieckiej w styczniu 1945 r. stał się pierwszym jego dyrekdwa brzegi Warty niczym torem, którą to funkcję pełnił skrzydła motyla – rozbłyskują do maja tegoż roku. Na przekolorami codzienności szkodzie dalszego pełnienia obowiązków dyrektora i orKonin na progu dnia dynatora oddziału zakaźnego stanęła choroba. ożywiony krwioobiegiem ulic Zmarł 31 lipca 1945 r. z zapisuje kolejny rozdział powodu powikłań w przebieswojej historii… gu cukrzycy w wieku 57 lat. Danuta Olczak Pochowany został na cmentarzu parafialnym w Koninie, w grobowcu pisarki Zofii Urbanowskiej. Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych, zastrzega sobie prawo ich redagowania i skracania PS Tym tekstem kończę cykl wspomnień o życiu i pracy pięADRES REDAKCJI: ciu nieżyjących już dyrektorów 62-510 Konin, ul. Przemys³owa 9, tel. 63-243-77-00, 63-243-77-03 konińskiego szpitala od 1945 do ISSN 0138-0893 1960 roku. [email protected] Cześć Ich Pamięci. Redaktor prowadzący – Stanisław Sroczyński, Zespół redakcyjny – Piotr Rybczyński, Zygmunt Kowalczykiewicz (st), Jan Sznajder, Janusz Gulczyński, Włodzimierz Kowalczykiewicz (mł), (Internet) Tadeusz Łasiński str. 23 (str. III) O pływackich pasjach trzech koninianek: Martyny, Oli i Ani Trzy dziewczyny: Martyna Gabryszak, Ola Kotwas i Ania Socha poznały się półtora roku temu na pływalni. Wspólne rozwijanie pasji spowodowało, iż pomiędzy dziewczynami zrodziła się przyjaźń. Ola Kotwas ma 12 lat i chodzi do SP nr 4 w Koninie. Pływa najdłużej. Swoją przygodę z pływaniem rozpoczęła w 2008 roku (ABC pływania), a od trzeciej klasy szkoły podstawowej (2011 rok) zaczęła doskonalić swoje umiejętności. Martyna Gabryszak ma także 12 lat, tez chodzi do SP nr 4 w Koninie. Naukę pływania rozpoczęła już w 2008 roku (ABC pływania), potem miała krótką przerwę, ale od 2012 roku postanowiła rozwijać i doskonalić swoją pasję. Najmłodszą z dziewczynek jest Ania Socha, która ma 10 lat. Chodzi do SP nr 1 w Koninie. Naukę pływania rozpoczęła w 2011 roku, a od 2012 roku zaczęła rozwijać swoje zainteresowania sportowe. Bardzo szybko okazało się, że dziewczyny na pływanie patrzą w podobny sposób tj. nie wystarcza im jedna lekcja w tygodniu z instruktorem i podstawowe umiejętności poruszania się w wodzie tylko w celach rekreacyjnych. Gdy dziewczyny nie miały zajęć z instruktorem przychodziły na basen trzy, cztery razy w tygodniu z rodzicami. Losy sportowe dziewczyn ostatecznie połączyła zmiana instruktorów i rozpoczęcie treningów z obecnym trenerem Markiem Kraską z Konina. Pod jego okiem rozpoczęły niej zaczęły brać udział w zawodach rozgrywanych w okolicznych miejscowościach w: Mogilnie, Gnieźnie, Kaliszu, Ostrzeszowie. Z czasem lokalne zawody dziewczy- doskonalenie techniki pływania oraz wytrzymałości. W pewnym momencie trener uznał, że dziewczyny są już odpowiednio przygotowane do startu w zawodach sportowych. Dla nich było to niesamowite wyzwanie. Udział w każdych zawodach to olbrzymia mobilizacja do dalszych treningów i stopniowej poprawy sportowej formy. Rywalizacja w sezonie pływackim mobilizuje do doskonalenia techniki. Wszystkie najpierw startowały tylko w zawodach konińskich. Póź- nom już nie wystarczały, chciały ścigać się z najlepszymi i najszybszymi w kategorii młodzików w kraju. Wówczas podjęły wspólnie z trenerem i rodzicami bardzo trudną decyzję o wstąpieniu do klubu pływackiego. Trudność wynikała z tego, że w Koninie nie było takiego klubu w którym można by było dalej doskonalić formę i uzyskać licencję pływacką. Wstąpiły więc do jednego z najlepszych klubów pływackich w Polsce KS „Warta” Poznań. Najpierw trener klubu musiał spraw- dzić ich predyspozycje. Ostatecznie jako jedyne koninianki zostały przyjęte. Codzienne treningi w sezonie pływackim mają w Koninie z Markiem Kraską, ale z kolegami i koleżankami z klubu widzą się raz, dwa razy w miesiącu na treningach w Poznaniu lub na zawodach. Dzięki licencji zawodniczej mogły startować w wielu zawodach m.in. w Poznaniu, Głogowie, Gorzowie Wlkp., Lesznie, Szczecinie. Prawdziwym wyróżnieniem dla dziewczyn był udział w zawodach w Berlinie w dniach 2-3 marca 2013 roku. Pływanie to dyscyplina pracochłonna, wymagająca codziennych treningów. Obecny tydzień pływacki dziewczyn to od sześciu do ośmiu treningów. Na każdym z nich przepływają 140-160 długości basenu. Łącznie spędzają w basenie nawet 16 godzin tygodniowo. W tym sezonie uczestniczyły w 27 zawodach, co średnio wypadało po około 2-3 zawody miesięcznie. Dziewczyny mogą poszczycić się już wynikami sportowymi. Martyna Gabryszak brała udział w 28 zawodach, 75 startach. Stawała na podium 15 razy. Uzyskała 11 srebrnych medali i 4 brązowe. Ola Kotwas stratowała w 33 zawodach, 98 startach. Stawała na podium 36 razy. Uzyskała 18 złotych medali, 9 srebrnych i 9 brązowych. Dzięki swoim wynikom Spacer ul. Mickiewicza do parku Chopina str. 24 (str. IV) cu Zamkowego, mijając budynek dawnej szkoły talmudycznej, synagogi, która przechodziła różne koleje losu. Była kiedyś nawet siedzibą Przedsiębiorstwa Remontowo-Budowlanego, potem biblioteką, dziś ma prywatnego właściciela i nie znam planów dotyczących przyszłości tych budynków. Obok synagogi stał kiedyś dom (mykwa – łaźnia rytualna), w którym przez szereg lat funkcjonowała piekarnia PSS (zakład i sklep). Można było tu upiec przyniesione z domu w foremce wykonane przez siebie ciasto. Po drugiej stronie ulicy w domu z nr. 1 mieszka p. K. Olejnik, dalej znajduje się nowy budynek Ogniska Muzycznego im. Stefana Friemanna, a za nim dom z nr. 7 p. Śledziów, a obok salon fryzjerski. Musiałam przystanąć na chwilę przy Ognisku Muzycznym, ponieważ wnuczka usłyszała dźwięki skrzypiec i próbowała ustalić, skąd dochodzi muzyka. Przypuszczam, że Hania już niedługo zacznie naukę gry na jakimś instrumencie. Tuż za skrzyżowaniem z ul. Kilińskiego w przebudowanym domu nr 11 powstała Galeria Sztuki „Łaźnia” państwa Danuty i Henryka Drzewieckich. Hania ładnie rysuje,więc prawdopodobnie wkrótce zacznie uczestniczyć w zajęciach plastycznych dla dzieci. Kiedyś tu w starym budynku mieszkała moja krawcowa p. Kołodziejczak. Chyba też miała trochę duszę artystki, ponieważ z brzydkich tkanin potrafiła zawsze uszyć ładne sukienki. Nieco dalej znajdował się budynek Szkoły Podstawowej, w późniejszym czasie siedziba Wydziału Oświaty (tu poznałam mojego męża). Obecnie mieści się tu prywatne Konińskie Centrum Edukacyjne. W ciekawym budynku z nr. 13 mieszkała i miała swój gabinet stomatologiczny dr Krzycka, która zajmowała się już w latach 60. implantami i innymi ciekawymi metodami ratowania zębów. W kolejnym domu z nr. 15 mieszka do dziś na parterze emerytowana położna p. Lisiecka, a na piętrze moja koleżanka Bogula Malak. Po drugiej stronie ul. Mickiewicza znajduje się moje (i moich dzieci ) Liceum. Za skrzyżowaniem z ul. M. Kopernika powstał duży budynek prywatnego przedszkola i żłobka. Kiedyś w tym miejscu znajdowała się siedziba NOT-u i mieszkali państwo Sobczyńscy. Obok, wiele lat temu, w drewnianym baraku mieściło się Państwowe Przedszkole (drugie przedszkole, w dworku Zofii Urbanowskiej, prowadziły Siotry Opatrzności Bożej). Barak znalazł inne przeznaczenie, gdy przedszkole otrzymało nowy budynek. W drodze do parku mijamy już tylko miejsca, gdzie kiedyś była przychodnia przeciwgruźlicza i ośrodek zdrowia dla dorosłych i dzieci na konińskiej Starówce (w tym miejscu powstaje zespół budynków „Willa Park”. Po drugiej stronie ulicy minęliśmy prywatne domy m.in. rodzin Sękiewiczów, Sroczyńskich, Nawrockich, Karpińskich. Tuż przed parkiem ma siedzibę „Konimpex” w wysokim reprezentacyjnym budynku. Powstał on w miejscu dawnego WKR-u. Z Hanią jeszcze trudno porozmawiać o tym , co zmieniło się na ul. Mickiewicza, albo które miejsca znam doskonale, czy też wytłumaczyć, dlaczego ciepło wspominam Liceum. Mój niekiedy monolog kwitowała dyskretnym wyrozumiałym uśmiechem, wyraźnie natomiast okazywała zniecierpliwienie słysząc ode mnie, jak daleko do parku, do placu zabaw i małego zoo. Nie powiedziałam jej oczywiście, że do parku przychodziło się nie tylko na lekcje WF-u, ale także czasem na wagary. zdj. – R. Fórmanek Chociaż, jak mi wiadomo, nie łączyła Adama Mickiewicza z Fryderykiem Chopinem wielka przyjaźń, ale znajomość poety z kompozytorem trwała dość długo, bo aż 17 lat. Poznali się w sierpniu 1832 roku w Paryżu po upadku powstania listopadowego. Artyści szanowali się wzajemnie. Mickiewicz dostrzegał walory ludowe w kompozycjach pianisty, Chopin zaś nawiązywał w swojej muzyce do Mickiewiczowskich utworów. Na naszej konińskiej Starówce właśnie ul. Adama Mickiwicza, utworzona w latach trzydziestych ubiegłego wieku z połączenia ul. Parkowej i Bożniczej, zaprasza wprost do parku im. Fryderyka Chopina. Myślę, że ulica ta jest jedną z piękniejszych konińskiej Starówki z dorodnymi drzewami po obu stronach, z szerokimi chodnikami zapraszającymi całe rodziny na spacer do parku. Dawno, bo ponad pięćdziesiąt lat temu, każdego dnia biegłam tą ulicą na lekcje do Liceum Ogólnokształcącego z teczką pełną książek i z tarczą na rękawie szkolnego fartuszka. Dzisiaj, jeszcze nie z laseczką, ale znacznie wolniej, odbywam tędy spacery do konińskiego parku z wnuczką Hanią. Z dumą przyznaję, że Liceum odegrało w moim życiu ważną rolę. Nasi wspaniali profesorowie skutecznie mobilizowali do zdobywania wiedzy w różnych dziedzinach, ale jednocześnie nauczyli pielęgnowania własnej wyobraźni i realizacji marzeń. Szkoła ta, założona w 1863 roku, otrzymała własną siedzibę tu przy ul. A.Mickiewicza w 1938 r., a tym roku obchodzi uroczyście 150-lecie istnienia. Moje Liceum ukończyło, oprócz zwykłych jak ja, wielu wybitnych absolwentów – ludzi światowej sławy m.in. obecni na uroczystości wręczania statuetek „Benedykta”: kompozytor, laureat Oscara za muzykę do filmu „Marzyciel” – Jan A.P. Kaczmarek, czy prof. Henryk Wojnarowski – znakomity dyrygent, kierownik Chóru Filharmonii Narodowej w Warszawie. Rozpoczynam zwykle spacer z Hanią od pla- została powołana do Wojewódzkiej Kadry Młodzików. Najmłodsza Ania Socha startowała w 12 zawodach, 28 startach. Stawała 22 razy na podium. Uzyskała 12 złotych medali, 7 srebrnych i 3 brązowe. Mimo iż dziewczyny są zawodniczkami KS „Warta” Poznań, to starają się manifestować w różny sposób to, iż pochodzą z Konina. Nie wstydzą się swojego miasta. Nasze pływaczki odbywają swe codzienne treningi na konińskim basenie. W pływaniu ważne są nie tylko treningi, ale stosowanie odpowiedniej diety. Na zawodach liczy się także koncentracja. Martyna, Ola i Ania poza pływaniem rozwijają wiele innych pasji, są członkiniami uczniowskich klubów sportowych, osiągają bardzo dobre wyniki w nauce. 3 lipca 2013 roku wraz z rodzicami i trenerem złożyły wizytę prezydentowi miasta Konina Józefowi Nowickiemu. Opowiedziały mu o swoich zainteresowaniach. Pochwaliły się osiągniętymi wynikami. Pływanie to sport wymagający wielu wyrzeczeń, zwłaszcza że aby osiągnąć wymarzone wyniki konieczna jest długotrwała praca. Warto zatem inwestować w talent naszych młodych pływaczek, bo w przyszłości mogą one rozsławić nasze miasto na wielu międzynarodowych zawodach. BK A swoją drogą, jakie to miłe, że chociaż Konin to nie Paryż, ale poeta Adam Mickiewicz jest ciągle blisko pianisty Fryderyka Chopina. Proponuję koniecznie wybrać się na kolejny spacer do parku im. Fryderyka Chopina, oczywiście piękną ul. Adama Mickiewicza, bo być może w szumie starych drzew usłyszymy muzykę pianisty lub znane strofy poety. Ja słyszałam kiedyś wyrażnie rozmowę Tadeusza z Zosią, a w tle dźwięki mazurka. A może to była jakaś inna para zakochanych niosąca z sobą odtwarzacz mp3. Z pewnością (i to obiecuję) każdy zostanie obdarowany koncertem śpiewu ptaków, bukietem zapachów kwiatowych, sympatycznym spojrzeniem mieszkańców małego zoo. Maria Cieślak.