Nr 7 (127) - Koniniana

Transkrypt

Nr 7 (127) - Koniniana
www.koniniana.netstrefa.com.pl
MIESIĘCZNIK Towarzystwa Przyjaciół Konina
lipiec 2013 r.
Nr 7 (127)
Witam Czytelników serdecznie i bardzo, bardzo słonecznie
Ze szczególną
przyjemnością i satysfakcją witam na
pokładzie „K” doktora Andrzeja Nowaka
– dla porządku przypominam (zwłaszcza
młodszym Czytelnikom), że to właśnie dzięki uporowi pp. Łucji i Andrzeja Nowaków Konin posiada tak
piękne i ciekawe Muzeum. Droga do niego
była kręta i ciężka (o czym pisał niejednokrotnie Zygmunt Kowalczykiewicz starszy).
Tym razem poprosiłem Andrzeja, by wyjaśnił nam istotę oraz cel ochraniania zabytków,
jesteśmy bowiem nader często świadkami ich
bezmyślnego niszczenia, zwłaszcza różnymi
„arcymądrymi” muralami. Dziękuję Andrzeju, bardzo bym chciał, abyście z Łucją częściej gościli na naszych łamach.
Nie mogliśmy oczywiście nie przypomnieć Czytelnikom faktu pobytu w Koninie
Marszałka Józefa Piłsudskiego – właśnie w
lipcu 1921 roku. Towarzystwo Przyjaciół
Konina miało bowiem swój niebagatelny
udział w usytuowaniu przed Ratuszem popiersia Marszałka. Nie godzi się również nie
przypomnieć, że inicjatorem tej akcji był
znany, pochodzący z Konina aktor Szymon
Pawlicki. Radzę również zajrzeć do numeru
6(15) „K” z 2004 r., w których, nieżyjący
już niestety Pan Święcicki, opowiadał, jak
na błoniach z rówieśnikami (jako dzieci)
tańczyli przed samym Wodzem krakowia-
ka.
Zamieszczamy (z planowanym opóźnieniem) „Zielone Rymy”, czyli nagrodzone
wiersze z konkursu opisanego w numerze
poprzednim. Natomiast Marysia Cieślak
czujnie nie przepuszcza zmian zachodzących
na ulicy Mickiewicza. Tadeusz Łasiński
dzisiejszym swoim artykułem kończy historię nieżyjących lekarzy pełniących funkcje
dyrektorskie w konińskiej służbie zdrowia.
(Gdyby konińska medycyna zechciała wesprzeć pomysł, to sądzę, że Biblioteka Miejska
wydałaby jakąś monografię na ten temat).
Mimo wakacji opisujemy trzy wyjątkowe dziewczęta przynoszące miastu oraz
swoim szkołom niewątpliwą sławę – duże
brawa.
Dlaczego warto chronić zabytki
Na tak postawione pytanie
odpowiedź jest zasadniczo jedna – tak! Uzasadnieniem tej tezy
może być przykład rodziny, której
poszczególni członkowie zainteresowani są posiadaniem wiedzy
o swoich przodkach, o ich życiu i
dokonaniach. Te ostatnie stanowią
powód do uznania i dumy z ich
osiągnięć. Podobnie jest w przypadku zabytków, które są materialną pozostałością dokonań naszych
poprzedników. Materialne ślady
osadnictwa, pozostawione przez
pokolenia poszczególnych rodzin,
społeczności lokalnych, regionu
czy państwa, budzą nasze uznanie i szacunek. Czyż nie jesteśmy
dumni z tego, że nasi przodkowie
zbudowali podziwiane przez nas
dzisiaj obiekty architektoniczne,
że polscy rzemieślnicy wytworzyli
w swych pracowniach i warsztatach znakomite obiekty z zakresu
sztuki użytkowej, a także malarstwa, rzeźby oraz innych dziedzin
kultury i sztuki.
Przenosząc na grunt lokalny
powyższe stwierdzenie, czujemy
się i dzisiaj dumni z tego, że na naszym terenie powstały w przeszłości wybitne dzieła architektury i
sztuki, budzące dzisiaj powszechne
uznanie, nie tylko społeczności lokalnej, lecz także ludzi z zewnątrz,
którzy je zwiedzają. Przykładem
niech będzie zespół klasztorny w
Lądzie, który w obecnej formie architektonicznej ukształtowany został w XVIII w. Zarówno klasztor,
jak i kościół, tworzące ten zespół,
są swoistą skarbnicą społeczności
cysterskiej użytkującej ten zespół
zabytkowy, czyli zakonników, lecz
także społeczności lokalnej, która
bezpośrednio lub pośrednio miała
wpływ na jego powstanie. To z ich
świadczeń w postaci podatków,
a także bezpośredniej robocizny
możliwe było powstanie tego zespołu, do dzisiaj znaczącego w
dziejach regionu i kraju. Pomimo
przeciwieństw losu (wojny, pożary, likwidacja zakonu] odradzał
się zawsze i jest najwybitniejszym
zabytkiem architektury w naszym
regionie.
W takim samym stopniu obiekty architektury świeckiej (zamki,
pałace, miasta i wsie) są ilustracją dokonań naszych przodków
w dziejach regionu i Polski. Za
przykład niech posłuży
budownictwo obronne,
tak licznie występujące
w rejonie Konina zamki
w Kole, Borysławiach,
Uniejowie czy w Koninie-Gosławicach, lub
te rozebrane w okresie
zaborów, np. w lewobrzeżnym Koninie czy
w Pyzdrach. Stanowią
one ilustrację naszych,
polskich dokonań w
dziedzinie budownictwa
obronnego. Były to średniowieczne fortece, których zadaniem było zabezpieczenie polskiego
stanu posiadania przed
zewnętrznymi agresorami, jakimi byli Krzyżacy, a później Szwedzi.
Na przykładzie zamku w Koninie-Gosławicach, obecnej siedziby
Muzeum Okręgowego,
zbudowanego w 1. połowie XV w. przez biskupa
poznańskiego Andrzeja
Laskarza, którego ród wywodził się
z Ziemi Konińskiej, śledzić można
rozwój budownictwa obronnego.
Od siedziby rezydencjonalnej biskupa do obiektu przystosowanego
do obrony z użyciem broni palnej,
o czym świadczą otwory strzelnicze w murach obronnych i stanowiska strzelnicze dla armat. To, że
zamek uległ zniszczeniu w czasie
wojen szwedzkich nie świadczy
o tym, że nie spełniał on funkcji
obronnych i stanowił jedynie ka-
prys budowniczego. Przykłady z
czasów nowożytnych są tego ewidentnym przykładem. Przywołać
tutaj można Międzyrzecki Rejon
Umocniony, czy Maginota na pograniczu francusko-niemieckim,
które to obiekty nie spełniły funkcji, dla których je zbudowano.
Kilka zdań w kwestii ochrony
zabytków powstałych w wyniku
obecności innych niż polska grup
etnicznych. Mam tutaj na myśli
przede wszystkim Niemców i Żydów. W odniesieniu do Niemców,
kolonizujących w przeciągu wieków zachodnie kresy polskie, to
obszar Wschodniej Wielkopolski
dopiero w XIX w. stał się obszarem zainteresowania tej grupy etnicznej. Wynikał on z procesów
uprzemysłowienia tej części Polski. To wtedy kształtuje się wielkoprzemysłowa Łódź, a niejako
Z przyjemnością zamieszczam wiersz
Danusi Olczak o budzącym się po nocy do
życia Koninie (tylko dlaczego tak wcześnie
nas budzi?), za to wiersz piękny.
Ryszard Fórmanek przypomina, jak dawniej
wyglądał placyk przed ratuszem – dzisiaj możemy oglądać na tym miejscu właśnie popiersie
Józefa Piłsudskiego. Polecam dwa tomiki Jagody Naskręckiej, czyta się z dużą dozą wzruszenia
(do nabycia w zakładzie Sypniewskich).
PS Podoba się nam nowa kawiarenka nad
rzeką, choć gdzie naprawdę stała rogatka,
możemy się dowiedzieć, sięgając do numeru 5. z roku 2003 – tam Janek Sznajder dokładnie rzecz wyjaśnia.
Wiele wakacyjnych serdeczności
przesyła Stanisław Sroczyński
jej odpryskiem był rozwój przemysłowy Turku, Władysławowa
czy Koła. Ślady ich pobytu tutaj
i działalności widoczne są do dzisiaj. Wyznaczają je obiekty kultu religijnego (kościoły, kaplice,
cmentarze) licznie występujące
w naszym regionie. Przykładowo
wymienić możemy następujące
miejscowości: Konin, Koło, Turek,
Władysławów, Babiak,
Grodziec czy Zagórów.
Są one niemymi świadkami ich pobytu i roli,
którą odegrali w dziejach tych miejscowości.
W tym miejscu przywołać należy rolę dwóch
wybitnych rodów niemieckiego pochodzenia,
które osadzone zostały
przez carat w Kościelcu i
w Uniejowie. W wyniku
polonizacji stawali się
czynnymi uczestnikami
życia gospodarczego i
politycznego w swoich
miejscach zamieszkania.
Wymienić w tym miejscu należy Kreutzów
z Kościelca, Tollów z
Uniejowa, Freudenreichów z Koła czy Stefanię Esse z Konina
Poza Niemcami także Żydzi wnieśli swój
wkład w dzieje społeczności, w których osiedli.
Zaznaczając swoją obecność w miejscu ich osiedlenia,
wznosili nie tylko obiekty kultu
religijnego, lecz także handlowe i
usługowe. Ta grupa etniczna przykładała dużą wagę do edukacji
swych dzieci, co związane było
z koniecznością spełniania nakazów religijnych. W związku z tym
każdy Żyd posiadł umiejętność
czytania i pisania, co nie było zjawiskiem powszechnym w innych
społecznościach, żyjących obok
nich. Umiejętność ta wpłynęła nie-
wątpliwie na proces edukacji innych grup narodowościowych.
O prężności tego środowiska
świadczy obecność pozostawionego przez nich budownictwa sakralnego, mieszkaniowego i przemysłowego. Na przedmieściu Konina
powstały w XIX w. obiekty związane z kultem i szkolnictwem, w
tym: synagoga, cmentarz, szkoła
talmudyczna, a w latach 20. minionego wieku gimnazjum żydowskie (obecne Centrum Kształcenia
Ustawicznego). To, że obiekty te
przetrwały do dzisiaj zakrawa prawie na cud, zważywszy na okres
okupacji hitlerowskiej i fakt nieistnienia tej społeczności współcześnie. Uległa ona w większości
eksterminacji w wyniku zbrodniczej działalności okupacyjnych
władz niemieckich w okresie II
wojny światowej. Od lokalnych
mordów dokonanych w Rudzicy i
w lasach koło Kazimierza Biskupiego po pierwszy w okupowanej
Polsce obóz zagłady w Chełmnie
nad Nerem i inne ośrodki eksterminacyjne. Dokonano prawie pełnej eksterminacji tej społeczności.
Pozostały po niej miejsca pamięci
i niektóre obiekty, które wznieśli,
by pielęgnować swoją odrębność
religijną i kulturową.
Przykład Żydów, a także innych społeczności, które zamieszkiwały uprzednio ziemie naszego
regionu, jest trwałym dowodem
ich obecności i dokonań. Czy warto zatem chronić zabytki niezależnie od tego kto był ich twórcą?
Odpowiedź jest tylko jedna – tak!
Z doświadczeń i dorobku ludzi
uprzednio tutaj mieszkających
tworzyły się wartości, które stanowią dorobek kultury regionu. Inaczej mówiąc, na kształt ten wpływ
mieli nie tylko Polacy, lecz także
społeczności, którym w naszej historii przyszło żyć na obszarze dzisiejszej Polski.
Andrzej Nowak
str. 17 (str. I)
I nagroda
Marianna Umerle, kl. II D
II Liceum im. K. K. Baczyńskiego
w Koninie
Czy pamiętasz?
Tu
Na skraju nieba
Gdzie grzebieniem gęstej trawy
Czesał się wiatr
Tu
Na skraju blasku
Gdzie w błyszczącej tafli wody
Kąpał się promień
Tu
Na skraju nocy
Gdzie w leśnej gęstwinie
Chował się mrok
Tu
Gdzie stoisz
Wiatr potargany goryczą
Promień topiący się we wstydzie
Mrok odkryty niepotrzebnie
Skraj istnienia
Skraj nadziei dla pamięci
Czy pamiętasz?
KONINIANA POLECAJĄ
Agnieszka Ignasiak
KLASA III D
GIMNAZJUM W SŁODKOWIE
SŁODKÓW 21 B, „62-700 TUREK
My?
Są chwile, których nie żałuję
mimo pozostawionych przez nie blizn.
W kropli rosy widzę twoje oczy.
Wiatr gładzi trawę, łaskocząc jej źdźbła.
Czuję twoje rzęsy na rumianych policzkach.
Wschodzi słońce, robi się cieplej,
jak wtedy, gdy patrzyłeś na mnie.
Przetarte mrówcze szlaki, ścieżki. Kiedyś nasze.
Deszcz. Rozmazane szkice na niebie.
Noc. Płonące źrenice przyćmiły uśmiech.
Sens? Zatracony, zagubiony w dwóch światach.
Zbyt podobnych.
Kolec
Najpierw wrosła się we mnie
jak niechciana róża w słaby grunt
potem oplotła swoim natręctwem
i wreszcie zarosła mi głowę
tą myślą:
kocham
w sercu
na głębokość paznokcia
utkwiła kolec
i kiedy w toku wydarzeń
z braku czasu
a mimo żaru
– zwiędła
został tylko on
teraz jakoś lżej
w głowie pustynia
ręce wolne
sterta badyli
oczy szkliste
tylko tam
na głębokości paznokcia
III nagroda
Martyna Mistrzak
Michał Zaborowski
Klasa III E, Liceum Ogólnokształcące
kL. II D, II Liceum
im. Marszałka J. Piłsudskiego
im. K. K. Baczyńskiego w Koninie
w Słupcy
***
Panie Ty obdarzasz
Cisza
nie pytając uprzednio
Cisza.
Wydawać się może szaleństwem
nazywanie ciszą chwili,
w której słychać.
Słyszę.
Pszczoła o asymetrycznych
skrzydłach spija nektar
z dorodnego słonecznika.
Słynna rodzina świerszczy
znów daje filharmonijny koncert.
Stary przyjaciel dzięcioł,
który od wieków bada drzewa,
pyta raz po raz, czy moje serce
na pewno zdrowe.
Motyl muska figlarnie
zawstydzoną do czerwoności różę.
Tylko rozum wychwytuje gdzieś
mimochodem świst zbliżającej
się lokomotywy...
Ale teraz cisza. Cisza dla serca.
Karmię je właśnie truskawkową
ambrozją. Jestem ja i przyroda –
moja własna Olimpia.
Znów jestem dzieckiem
zaproszonym do raju.
Kontempluję.
Cichosza...
str. 18 (str. II)
II nagroda
Aleksandra Walińska
Klasa II E
Liceum Ogólnokształcące im.
Marszałka J. Piłsudskiego w Słupcy
jeśli chcesz wiedzieć
nie trzeba mi więcej
może jedynie
jej spojrzenia
w hebanowych oczu
zgubić się głębinie
zboczyć z utartych ścieżek
udać się w nieznane
doprawdy nic więcej Panie
ach może jeszcze
wpuść powiew wiosny
który zimy w sercu zająłby miejsce
by przebiśnieg uczucia
rozkwitnąć mógł w pełni
ponadto nie chcę
niczego więcej
a jeśli pragniesz
bym próśb swych zaprzestał
spełnij ostatnie z mych życzeń
niczym gałęzie
spleć nasze ręce
wiedz Panie
nie pragnę nic więcej
Marszałek Piłsudski w Koninie (10 lipca 1921)
Wizyta marszałka
Józefa
Piłsudskiego
w Koninie 10 lipca
1921 r. była jednym z
ważniejszych w skali
publicznej wydarzeń
w historii miasta, nie
tylko w pierwszym
okresie kształtowania
się II Rzeczypospolitej, ale w ogóle w okresie dwudziestolecia
międzywojennego. Koninianie często wracali pamięcią do tego wydarzenia.
Marszałek zaproszony został do Konina
przez lokalne władze wojskowe na przygotowywaną uroczystość poświęcenia sztandaru stacjonującego wówczas w mieście 18.
pułku piechoty. W zapowiedzi wizyty na
łamach „Głosu Konińskiego” zamieszczono
trzynastopunktowy program uroczystości, w
którym wyszczególniono: uroczyste powitanie, nabożeństwo w kościele farnym św.
Bartłomieja, mszę polową na błoniach przy
krzyżu Tarejwy, spotkanie z władzami miejskimi i powiatowymi, odwiedzenie oddziału
Polskiego Czerwonego Krzyża, spotkanie w
Gimnazjum Humanistycznym, odwiedziny
wojskowych koszar przy ulicy Kaliskiej, także „spacer” łódką po Warcie, uroczysty obiad
z toastami oraz żołnierską zabawę taneczną.
Piłsudski przybył do stacji kolejowej w
podkonińskim Czarkowie porannym pocią-
giem o godzinie 10. od strony Strzałkowa,
wracając z Biedruska pod Poznaniem, gdzie
wizytował ćwiczenia wojskowe. Przyjechał
w towarzystwie urzędowych przedstawicieli
z wojewodą łódzkim Kamieńskim na czele
i z liczną świtą wojska. Witali Naczelnika
Państwa starosta koniński Jan Augustowski
wraz z przybyłym z Łodzi gen. Rządkowskim, starostą kolskim Wilskim, słupeckim
Gutkiem, prezesem Sądu Okręgowego w Kaliszu – Młynarskim, inspektorem szkolnym z
Konina Skurskim, inżynierem powiatowym
Piestrzyńskim, innymi reprezentacjami sąsiednich miast i powiatów.
Po przejechaniu powozem przez bramę
triumfalną, skonstruowaną wg projektu architekta powiatowego Lindnera (przy tzw.
rogatce słupeckiej) odbyły się kolejne powitania. Jeden z miejscowych weteranów
powstania styczniowego przekazał marszałkowi zdobyty w bojach bagnet, natomiast
ośmioletnia uczennica szkoły żeńskiej Halina Kasprzakówna wygłosiła specjalnie
przygotowany wiersz autorstwa ks. kanonika
Szabelskiego.
Po rozmowie ze starostą i po nabożeństwie w kościele św. Bartłomieja, kolumna z
marszałkiem, w powozie ciągnionym przez
konińską młodzież, udała się przed krzyż
Tarejwy. Uroczystość na błoniach przybrała
okazałe rozmiary. Najpierw msza polowa, w
czasie której patriotyczne kazanie wygłosił
ks. Szabelski, a następnie ceremonia poświęcenia sztandaru, w asyście wojska, duchowieństwa, ojców i matek chrzestnych sztandaru, z symbolicznym wbijaniem gwoździ w
drzewce. Warto zaprezentować treść opisu,
jak wyglądał sztandar 18. p.p.: „Na prawej
stronie proporca krzyż biały, ramionami w
rogi czworokąta czerwonego pola wciśnięty.
W środku krzyża, w złotym wieńcu wawrzynowym – Orzeł Biały. Ramiona krzyża
noszą liczbę 18 – numer pułku. Na stronie
odwrotnej, w złotym wieńcu wawrzynowym
na miejscu herbu wyrazy: Honor i Ojczyzna.
Trzy końce ramion krzyża mają 3 herby powiatów: kolskiego, słupeckiego i konińskiego, czwarty – datę święta pułkowego i wręczenia sztandaru. Na drzewcu, jak zwyczaj
starożytny każe, Orzeł srebrny, nad tablicą
z 18-ką i 2 wstęgi o barwach narodowych.
Sztandar wyszedł z pracowni artystycznej
firmy J. Eichsstaedt w Poznaniu”.
Program wizyty, choć ogromnie spiętrzony, dość dobrze rozłożono w czasie. W
rynku, przed gmachem gimnazjum witał Naczelnika Państwa ks. Szabelski, kierownik
szkoły. Odsłonięto wewnątrz gmachu tablicę upamiętniającą bohaterską śmierć ucznia
klasy VI Władysława Michalaka, ochotnika
z 205. pułku piechoty, poległego pod Oranami na Wileńszczyźnie.
Po południu, w sali kinoteatru „Polonia
”zorganizowano bankiet, na który zaproszono
Dr Anasiewicz
– lekarz, społecznik i konspirator
Dr Jan Nepomucen Anasiewicz urodził się 15 maja 1888
r. w Cieninie Zabornym. Jego
rodzice Józef i Julia z domu Zarzycka byli właścicielami majątku w Cieninie Kościelnym.
Związek małżeński zawarł z pochodzącą z Kleczewa Lucyną Jaworską, z którą miał dwoje dzieci, syna Błażeja (ur. w 1928
r.) i córkę Teresę ( ur. W 1933
r.) Uczęszczał do gimnazjum
w Koninie, a następnie do
Szkoły Handlowej w Kaliszu.
W 1905 r. został aresztowany
na dwa miesiące za udział w
strajku szkolnym przeciw rusyfikacyjnej polityce caratu.
Studia medyczne odbył w Paryżu. Wykształcony powrócił
do kraju i tutaj nostryfikował
dyplom. Od 1915 do 1939
r. związał się z Kleczewem.
Oprócz praktyki lekarskiej
nie szczędził wysiłku na rzecz
działalności społecznej. Był
prezesem Ochotniczej Straży
Pożarnej i współzałożycielem
licznych komitetów działających na rzecz miasta.
W sierpniu 1939 r. starosta koniński powierzył mu objęcie funkcji naczelnego lekarza miasta Konina. W styczniu
1940 r. stanowisko dyrektora
konińskiego szpitala objął dr
Bhrem, zniemczony Łotysz, a dr. Anasiewiczowi polecono prowadzenie oddziału zakaźnego. Wysiedlono
go również z terenu należącego do szpitala i wraz z
rodziną zamieszkał przy ówczesnej Hermann Goering
str. nr 24 (obecnie ulica 3 Maja).
Jednocześnie włączył się w nurt działalności konspiracyjnej ZWZ i AK. Praca dr Anasiewicza w szpitalnym
rentgenie uchroniła wielu młodych ludzi od wywiezienia
przeszło 170 gości. „W sali pięknie przybranej
zielenią znajdował się portret olejny Naczelnika Państwa, wykonany przez artystkę-malarkę D-rową Honowską. Na portret zwrócił
uwagę sam Naczelnik, zaznaczając, że to jest
jedna z najlepszych jego podobizn...”.
Po bankiecie w gmachu starostwa ustawiła się kolejka rozlicznych delegacji i osób
prywatnych, którym marszałek miał udzielić posłuchania. Wykorzystując sposobność
organizacje z bliższych i dalszych okolic
zaczęły przedkładać lokalne interesy, przedstawiać prośby, wnioski itp. Dla przykładu:
delegacja czterech gmin (Kramsk, Wysokie,
Rzgów i Brzeźno) informowała o konieczności regulacji rzeki Warty, delegacja ze
Ślesina wnioskowała o zbudowanie 18 km
kolejki wąskotorowej, delegacja ze Słupcy
prosiła o prawo do nadania nowo powstałej
szkole średniej imienia marszałka, natomiast
reprezentacja obywatelska powiatów: konińskiego i słupeckiego zwracała się w sprawie
budowy kanału Warta-Gopło. Wydawać się
mogło, że posłuchaniom nie będzie końca.
Marszałek Piłsudski wyraźnie już zmęczony
opuszczał Konin około godziny 18.
Szerzej na ten temat: Janusz Gulczyński,
Wizyta marszałka Józefa Piłsudskiego w
Koninie (10 lipca 1921 r.). Przegląd materiałów prasowych „Głosu Konińskiego”, [w:]
„Rocznik Koniński” 2005, nr 15.
Janusz Gulczyński
Konin o świcie
Jeszcze szarobłękitny
i senny - zza firanek mgły
słyszy tętent koni
na wysrebrzonych łąkach
echo wspomnień
z pamięci czasu
na roboty do Niemiec, bowiem okupanci, którzy panicznie bali się chorób zakaźnych, zazwyczaj dawali spokój
podejrzanym o gruźlicę płuc. Rannych żołnierzy po wyleczeniu z doznanych urazów czekał jeszcze obóz, toteż
dr Anasiewicz przetrzymywał ich jak najdłużej w szpitalu
zanim słońce ozłoci
pod pretekstem najrozmaitszego rodzaju powikłań. Mieszkanie państwa Anasiewiczów pełniło w okresie okupacji
bursztynowy szlak
rolę domu otwartego. Spotykali się tu różni ludzie m.in. dr
wita stary zegar
Władysław Pałys i prawnik Lubomir Terpiński.
na ratuszowej wieży
Na podstawie donosu (!)
z modlitwą fary przemyka
Doktor został aresztowany i
osadzony w inowrocławskim
do Parku Chopina – gdzie
więzieniu 20 sierpnia 1943
dźwięki rosy układają się
r. Wytrzymał przesłuchania
w poranny nokturn
i bicie. Od śmierci uratował
go lekarski dyplom – został
moje miasto o świcie
więziennym lekarzem. 1 października tego samego roku
w magicznej przestrzeni
został zwolniony. Po powro– dzisiaj –
cie do Konina kontynuował
otwiera okiennice nadziei
pracę w szpitalu. Po wyzwopodnosi marzenia
leniu miasta spod okupacji
by szły dalej
niemieckiej w styczniu 1945 r.
stał się pierwszym jego dyrekdwa brzegi Warty niczym
torem, którą to funkcję pełnił
skrzydła motyla – rozbłyskują
do maja tegoż roku. Na przekolorami codzienności
szkodzie dalszego pełnienia
obowiązków dyrektora i orKonin na progu dnia
dynatora oddziału zakaźnego
stanęła choroba.
ożywiony krwioobiegiem ulic
Zmarł 31 lipca 1945 r. z
zapisuje kolejny rozdział
powodu powikłań w przebieswojej historii…
gu cukrzycy w wieku 57 lat.
Danuta Olczak
Pochowany został na cmentarzu parafialnym w Koninie, w
grobowcu
pisarki Zofii Urbanowskiej.
Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych, zastrzega sobie prawo ich redagowania i skracania
PS Tym tekstem kończę cykl
wspomnień o życiu i pracy pięADRES REDAKCJI:
ciu nieżyjących już dyrektorów
62-510 Konin, ul. Przemys³owa 9,
tel. 63-243-77-00, 63-243-77-03
konińskiego szpitala od 1945 do
ISSN 0138-0893
1960 roku.
[email protected]
Cześć Ich Pamięci.
Redaktor prowadzący – Stanisław Sroczyński, Zespół redakcyjny – Piotr Rybczyński, Zygmunt Kowalczykiewicz (st),
Jan Sznajder, Janusz Gulczyński, Włodzimierz Kowalczykiewicz (mł), (Internet)
Tadeusz Łasiński
str. 23 (str. III)
O pływackich pasjach trzech koninianek: Martyny, Oli i Ani
Trzy dziewczyny: Martyna Gabryszak, Ola Kotwas i Ania Socha
poznały się półtora roku temu na
pływalni. Wspólne rozwijanie pasji
spowodowało, iż pomiędzy dziewczynami zrodziła się przyjaźń.
Ola Kotwas ma 12 lat i chodzi
do SP nr 4 w Koninie. Pływa najdłużej. Swoją przygodę z pływaniem
rozpoczęła w 2008 roku (ABC pływania), a od trzeciej klasy szkoły
podstawowej (2011 rok) zaczęła
doskonalić swoje umiejętności.
Martyna Gabryszak ma także 12 lat,
tez chodzi do SP nr 4 w Koninie.
Naukę pływania rozpoczęła już w
2008 roku (ABC pływania), potem
miała krótką przerwę, ale od 2012
roku postanowiła rozwijać i doskonalić swoją pasję. Najmłodszą z
dziewczynek jest Ania Socha, która
ma 10 lat. Chodzi do SP nr 1 w Koninie. Naukę pływania rozpoczęła w
2011 roku, a od 2012 roku zaczęła
rozwijać swoje zainteresowania
sportowe.
Bardzo szybko okazało się, że
dziewczyny na pływanie patrzą
w podobny sposób tj. nie wystarcza im jedna lekcja w tygodniu z
instruktorem i podstawowe umiejętności poruszania się w wodzie
tylko w celach rekreacyjnych. Gdy
dziewczyny nie miały zajęć z instruktorem przychodziły na basen
trzy, cztery razy w tygodniu z rodzicami.
Losy sportowe dziewczyn ostatecznie połączyła zmiana instruktorów i rozpoczęcie treningów z obecnym trenerem Markiem Kraską z
Konina. Pod jego okiem rozpoczęły
niej zaczęły brać udział w zawodach rozgrywanych w okolicznych
miejscowościach w: Mogilnie,
Gnieźnie, Kaliszu, Ostrzeszowie. Z
czasem lokalne zawody dziewczy-
doskonalenie techniki pływania oraz
wytrzymałości. W pewnym momencie trener uznał, że dziewczyny
są już odpowiednio przygotowane
do startu w zawodach sportowych.
Dla nich było to niesamowite wyzwanie.
Udział w każdych zawodach to
olbrzymia mobilizacja do dalszych
treningów i stopniowej poprawy
sportowej formy. Rywalizacja w
sezonie pływackim mobilizuje do
doskonalenia techniki.
Wszystkie najpierw startowały
tylko w zawodach konińskich. Póź-
nom już nie wystarczały, chciały
ścigać się z najlepszymi i najszybszymi w kategorii młodzików w
kraju. Wówczas podjęły wspólnie z
trenerem i rodzicami bardzo trudną decyzję o wstąpieniu do klubu
pływackiego. Trudność wynikała z
tego, że w Koninie nie było takiego klubu w którym można by było
dalej doskonalić formę i uzyskać
licencję pływacką.
Wstąpiły więc do jednego z
najlepszych klubów pływackich w
Polsce KS „Warta” Poznań. Najpierw trener klubu musiał spraw-
dzić ich predyspozycje. Ostatecznie jako jedyne koninianki zostały
przyjęte. Codzienne treningi w sezonie pływackim mają w Koninie
z Markiem Kraską, ale z kolegami
i koleżankami z klubu widzą się
raz, dwa razy w miesiącu na treningach w Poznaniu lub na zawodach.
Dzięki licencji zawodniczej mogły
startować w wielu zawodach m.in.
w Poznaniu, Głogowie, Gorzowie
Wlkp., Lesznie, Szczecinie. Prawdziwym wyróżnieniem dla dziewczyn był udział w zawodach w
Berlinie w dniach 2-3 marca 2013
roku.
Pływanie to dyscyplina pracochłonna, wymagająca codziennych treningów. Obecny tydzień
pływacki dziewczyn to od sześciu
do ośmiu treningów. Na każdym z
nich przepływają 140-160 długości
basenu. Łącznie spędzają w basenie nawet 16 godzin tygodniowo.
W tym sezonie uczestniczyły w 27
zawodach, co średnio wypadało po
około 2-3 zawody miesięcznie.
Dziewczyny mogą poszczycić
się już wynikami sportowymi. Martyna Gabryszak brała udział w 28 zawodach, 75 startach. Stawała na podium 15 razy. Uzyskała 11 srebrnych
medali i 4 brązowe. Ola Kotwas stratowała w 33 zawodach, 98 startach.
Stawała na podium 36 razy. Uzyskała 18 złotych medali, 9 srebrnych i 9
brązowych. Dzięki swoim wynikom
Spacer ul. Mickiewicza do parku Chopina
str. 24 (str. IV)
cu Zamkowego, mijając budynek dawnej szkoły talmudycznej, synagogi, która przechodziła
różne koleje losu. Była kiedyś nawet siedzibą
Przedsiębiorstwa Remontowo-Budowlanego,
potem biblioteką, dziś ma prywatnego właściciela i nie znam planów dotyczących przyszłości tych budynków. Obok synagogi stał kiedyś
dom (mykwa – łaźnia rytualna), w którym przez
szereg lat funkcjonowała piekarnia PSS (zakład
i sklep). Można było tu upiec przyniesione z
domu w foremce wykonane przez siebie ciasto.
Po drugiej stronie ulicy w domu z nr. 1
mieszka p. K. Olejnik, dalej znajduje się nowy
budynek Ogniska Muzycznego im. Stefana
Friemanna, a za nim dom z nr. 7 p. Śledziów, a
obok salon fryzjerski. Musiałam przystanąć na
chwilę przy Ognisku Muzycznym, ponieważ
wnuczka usłyszała dźwięki skrzypiec i próbowała ustalić, skąd dochodzi muzyka. Przypuszczam, że Hania już niedługo zacznie naukę gry
na jakimś instrumencie.
Tuż za skrzyżowaniem z ul. Kilińskiego w
przebudowanym domu nr 11 powstała Galeria
Sztuki „Łaźnia” państwa Danuty i Henryka
Drzewieckich. Hania ładnie rysuje,więc prawdopodobnie wkrótce zacznie uczestniczyć w
zajęciach plastycznych dla dzieci. Kiedyś tu w
starym budynku mieszkała moja krawcowa p.
Kołodziejczak. Chyba też miała trochę duszę
artystki, ponieważ z brzydkich tkanin potrafiła
zawsze uszyć ładne sukienki.
Nieco dalej znajdował się budynek Szkoły
Podstawowej, w późniejszym czasie siedziba Wydziału Oświaty (tu poznałam mojego
męża). Obecnie mieści się tu prywatne Konińskie Centrum Edukacyjne. W ciekawym budynku z nr. 13 mieszkała i miała swój gabinet
stomatologiczny dr Krzycka, która zajmowała
się już w latach 60. implantami i innymi ciekawymi metodami ratowania zębów. W kolejnym domu z nr. 15 mieszka do dziś na parterze
emerytowana położna p. Lisiecka, a na piętrze
moja koleżanka Bogula Malak. Po drugiej stronie ul. Mickiewicza znajduje się moje (i moich
dzieci ) Liceum.
Za skrzyżowaniem z ul. M. Kopernika powstał duży budynek prywatnego przedszkola i
żłobka. Kiedyś w tym miejscu znajdowała się siedziba NOT-u i mieszkali państwo Sobczyńscy.
Obok, wiele lat temu, w drewnianym baraku mieściło się Państwowe Przedszkole (drugie
przedszkole, w dworku Zofii Urbanowskiej,
prowadziły Siotry Opatrzności Bożej). Barak
znalazł inne przeznaczenie, gdy przedszkole
otrzymało nowy budynek. W drodze do parku
mijamy już tylko miejsca, gdzie kiedyś była
przychodnia przeciwgruźlicza i ośrodek zdrowia dla dorosłych i dzieci na
konińskiej Starówce (w tym
miejscu powstaje zespół budynków „Willa Park”. Po drugiej stronie ulicy minęliśmy
prywatne domy m.in. rodzin
Sękiewiczów, Sroczyńskich,
Nawrockich,
Karpińskich.
Tuż przed parkiem ma siedzibę „Konimpex” w wysokim
reprezentacyjnym budynku.
Powstał on w miejscu dawnego WKR-u.
Z Hanią jeszcze trudno porozmawiać o tym , co
zmieniło się na ul. Mickiewicza, albo które miejsca znam
doskonale, czy też wytłumaczyć, dlaczego ciepło wspominam Liceum. Mój niekiedy
monolog kwitowała dyskretnym wyrozumiałym uśmiechem, wyraźnie natomiast
okazywała zniecierpliwienie
słysząc ode mnie, jak daleko
do parku, do placu zabaw i
małego zoo. Nie powiedziałam jej oczywiście, że do parku przychodziło się nie tylko
na lekcje WF-u, ale także czasem na wagary.
zdj. – R. Fórmanek
Chociaż, jak mi wiadomo, nie łączyła
Adama Mickiewicza z Fryderykiem Chopinem wielka przyjaźń, ale znajomość poety z
kompozytorem trwała dość długo, bo aż 17
lat. Poznali się w sierpniu 1832 roku w Paryżu
po upadku powstania listopadowego. Artyści
szanowali się wzajemnie. Mickiewicz dostrzegał walory ludowe w kompozycjach pianisty,
Chopin zaś nawiązywał w swojej muzyce do
Mickiewiczowskich utworów.
Na naszej konińskiej Starówce właśnie ul.
Adama Mickiwicza, utworzona w latach trzydziestych ubiegłego wieku z połączenia ul. Parkowej i Bożniczej, zaprasza wprost do parku
im. Fryderyka Chopina. Myślę, że ulica ta jest
jedną z piękniejszych konińskiej Starówki z
dorodnymi drzewami po obu stronach, z szerokimi chodnikami zapraszającymi całe rodziny
na spacer do parku.
Dawno, bo ponad pięćdziesiąt lat temu,
każdego dnia biegłam tą ulicą na lekcje do Liceum Ogólnokształcącego z teczką pełną książek i z tarczą na rękawie szkolnego fartuszka.
Dzisiaj, jeszcze nie z laseczką, ale znacznie
wolniej, odbywam tędy spacery do konińskiego parku z wnuczką Hanią.
Z dumą przyznaję, że Liceum odegrało w
moim życiu ważną rolę. Nasi wspaniali profesorowie skutecznie mobilizowali do zdobywania wiedzy w różnych dziedzinach, ale
jednocześnie nauczyli pielęgnowania własnej
wyobraźni i realizacji marzeń. Szkoła ta, założona w 1863 roku, otrzymała własną siedzibę
tu przy ul. A.Mickiewicza w 1938 r., a tym
roku obchodzi uroczyście 150-lecie istnienia.
Moje Liceum ukończyło, oprócz zwykłych
jak ja, wielu wybitnych absolwentów – ludzi
światowej sławy m.in. obecni na uroczystości
wręczania statuetek „Benedykta”: kompozytor,
laureat Oscara za muzykę do filmu „Marzyciel” – Jan A.P. Kaczmarek, czy prof. Henryk
Wojnarowski – znakomity dyrygent, kierownik
Chóru Filharmonii Narodowej w Warszawie.
Rozpoczynam zwykle spacer z Hanią od pla-
została powołana do Wojewódzkiej
Kadry Młodzików. Najmłodsza Ania
Socha startowała w 12 zawodach, 28
startach. Stawała 22 razy na podium.
Uzyskała 12 złotych medali, 7 srebrnych i 3 brązowe.
Mimo iż dziewczyny są zawodniczkami KS „Warta” Poznań, to
starają się manifestować w różny
sposób to, iż pochodzą z Konina.
Nie wstydzą się swojego miasta.
Nasze pływaczki odbywają swe
codzienne treningi na konińskim
basenie. W pływaniu ważne są nie
tylko treningi, ale stosowanie odpowiedniej diety. Na zawodach liczy
się także koncentracja.
Martyna, Ola i Ania poza pływaniem rozwijają wiele innych pasji,
są członkiniami uczniowskich klubów sportowych, osiągają bardzo
dobre wyniki w nauce. 3 lipca 2013
roku wraz z rodzicami i trenerem
złożyły wizytę prezydentowi miasta Konina Józefowi Nowickiemu.
Opowiedziały mu o swoich zainteresowaniach. Pochwaliły się osiągniętymi wynikami.
Pływanie to sport wymagający wielu wyrzeczeń, zwłaszcza że
aby osiągnąć wymarzone wyniki
konieczna jest długotrwała praca.
Warto zatem inwestować w talent
naszych młodych pływaczek, bo
w przyszłości mogą one rozsławić
nasze miasto na wielu międzynarodowych zawodach.
BK
A swoją drogą, jakie to miłe, że chociaż
Konin to nie Paryż, ale poeta Adam Mickiewicz
jest ciągle blisko pianisty Fryderyka Chopina.
Proponuję koniecznie wybrać się na kolejny
spacer do parku im. Fryderyka Chopina, oczywiście piękną ul. Adama Mickiewicza, bo być
może w szumie starych drzew usłyszymy muzykę pianisty lub znane strofy poety. Ja słyszałam
kiedyś wyrażnie rozmowę Tadeusza z Zosią, a w
tle dźwięki mazurka. A może to była jakaś inna
para zakochanych niosąca z sobą odtwarzacz
mp3. Z pewnością (i to obiecuję) każdy zostanie obdarowany koncertem śpiewu ptaków, bukietem zapachów kwiatowych, sympatycznym
spojrzeniem mieszkańców małego zoo.
Maria Cieślak.

Podobne dokumenty