Zajrzyj do środka

Transkrypt

Zajrzyj do środka
– Nic... – ponurym
głosem odpowiedziało
coś na podłodze.
Wszystkie uszka
i noski skierowały
się teraz w dół.
Pod ścianą Kliniki
leżał mały Nietoperz. Już
po chwili gramolił się na nogi i próbował złapać równowagę.
– Uważaj! – ktoś krzyknął wysokim, przenikliwym głosikiem
i coś pacnęło
w szybę okna
pierwszego piętra,
a za chwilę
– Dobry wieczór – powiedział. Ukłonił się
i znowu upadł.
– Na pewno nic, Mroczku?! – Obok niego wylądował drugi Nietoperz i podtrzymał go skrzydłem.
– No, mówiłem, że nic. – Mroczek był wyraźnie
zawstydzony.
w podłogę tarasu.
Po chwili zaskoczenia i zdumienia pan Ryś pod-
– Nic ci nie jest? –
biegł i chwy cił mal ca z dru giej stro ny. Oby dwa
coś zapytało znad tarasu.
Nie to pe rze zde cy do wa nie róż ni ły się dłu go ścią
Wszystkie noski i uszka perso-
uszu. To był podstawowy szczegół, który zwracał
nelu skierowały się ku górze.
6
uwagę.
7
*
Mroczek siedział w gabinecie doktor Łasiczki i bardzo się denerwował. Chyba nawet bał się trochę... może nawet bał się bardzo. Wstydził się też, że nie jest
chory... bo kiedy pani doktor usłyszy o jego kłopotach,
będzie się śmiała.
Tymczasem doktor Łasiczka życzliwie przyjrzała
się Nietoperzom i powiedziała:
– Pewnie ci smutno, bo myślisz, że nie jesteś taki
sam jak reszta Nietoperzy, prawda? – Mroczek patrzył w podłogę i kiwał głową. – A kiedy uderzasz
– Na imię mam Rudawka. – Drugi Nietoperz
w przeszkodę, bo słabo słyszysz odbite sygnały, to po-
zgrabnie dygnął. – Przyprowadziłam Mroczka, bo
dwójnie boli, bo jeszcze niektórzy się z ciebie śmieją,
potrzebuje medycznej porady.
czy tak? – Mroczek miał łzy w oczach i znów skinął
– Już wiem, o co chodzi, proszę do środka. – Doktor Łasiczka kiwnęła łapką na siostry Wiewiórki, które poprowadziły Mroczka przez drzwi.
– Żebyś ty widział, jak walnąłeś – ze zgrozą i podziwem w głosie powiedziały jednocześnie Tymotka
i Firletka.
głową. – Czy dobrze zgaduję, że chciałbyś, żebyśmy
przedłużyli ci uszka?
Mroczek wyprostował się i z nadzieją popatrzył
na panią doktor.
– A ja bym prosiła o zatyczki do uszu. Bo ja za dużo słyszę. Bo mam uszy za wielkie. – Nie wytrzymała Rudawka.
8
9
– To chyba nie jest dobry pomysł. Zatyczki musia-
– Hm, to smutne, że niektórzy tak źle traktują in-
łyby być duże i ciężkie. Jeszcze bardziej wyciągałyby
nych. W waszym przypadku operacja plastyczna jest
ci uszka, kiedy śpiąc, wisisz głową do dołu.
potrzebna dla zdrowia i bezpieczeństwa – powiedzia-
– To ja mam inny pomysł! – wykrzyknęła Rudaw-
ła poważnym głosem doktor Łasiczka.
ka. – Trochę się boję, ale co tam. Może da się przy-
Ktoś zastukał w drzwi. Do gabinetu wsunął głowę
ciąć moje i z tego przedłużyć uszy Mroczka?!
pan Ryś sanitariusz. Był trochę zakurzony, a na uszach
– Mroczek popatrzył na nią zdumionym, pełnym
miał resztki pajęczyny.
wdzięczności spojrzeniem. – No co, też się ze mnie
śmieją, a poza tym hałasy budzą mnie w nocy.
– Posprzątaliśmy u doktora Sowy na poddaszu,
więc gdy by Nie to pe rze mia ły zo stać, to do sta ną
bar dzo wygodne miejsce do wiszenia, to znaczy,
10
11
do spania. – Pan Ryś wyszczerzył zęby i cicho za-
rodziców i poproszę ich o zgodę
mknął drzwi.
na zabieg.
– Dziękuję, panie Rysiu! – krzyknęła pani doktor.
Drzwi się uchyliły i znowu pojawiła się w nich głowa sanitariusza.
Pani Łasiczka patrzyła
za wychodzącymi, uśmiechając
się ciepło. Widziała, jak Mroczek
– Ja też lubię strychy, chociaż śpię na płasko. –
nieśmiało chwyta Rudawkę za łapkę
Pan Ryś znowu się uśmiechnął, poruszył uszami
i otwiera przed nią drzwi. „To jest
w prawo i lewo, wywalił język, udając, że utkwił
początek pięknej przyjaźni, drogie dzieci” – pomyśla-
w drzwiach, a drzwi go duszą. – Gchyy... Zawsze
ła, pisząc kartkę do kolonii Nietoperzy w Starej
tak się dzieje, kiedy wchodzę do gabinetu, zanim usły-
Piwnicy Przy Jeziorze.
szę słowa „proszę wejść” – wycharczał. Wyszarpnął
głowę i zatrzasnął drzwi.
Nietoperze na chwilę zamarły ze zdumie-
W sali operacyjnej Sroka Precjoza, instrumenta-
nia, a później wybuchnęły przeraźliwie
riuszka, sprzątała narzędzia po zabiegu. Robiła to
piskliwym śmiechem. Pani doktor
z czułością, bo narzędzia były błyszczące i gładkie,
pokręciła głową, zasłaniając łapką
a jak wiemy, Sroki uwielbiają wszystko, co lśni. Salo-
pyszczek.
wy pan Piżmak mył podłogę i zbierał zużyte waciki,
– No dobrze, zostaniecie u nas kil-
gaziki, bandaże i opatrunki. Mruczał sobie piosenkę,
ka dni. Nie martwcie się, za chwilę wy-
którą wymyślił kiedyś, czekając na własny zabieg
ślę posłańcem wiadomość do waszych
po złamaniu ogona.
12
13