W naszej wspólnocie parafialnej…

Transkrypt

W naszej wspólnocie parafialnej…
W naszej wspólnocie parafialnej…
Wydawać się komuś
może, że czas jest rzeczywistością świetnie nam
znaną, z którą jesteśmy
całkowicie oswojeni. Cóż
może być bardziej pospolitego niż to, że coś było, ale
być przestało, że coś miało
miejsce przed godziną i już
nigdy nie powróci? Okazuje się jednak, iż czas jest nie
tylko realnością zwyczajną,
ale również zatrważającą.
Jesteśmy w stanie czynić
wiele, bardzo wiele, byleby
tylko nie myśleć o upływającym czasie i o jego kresie. Taka postawa wyrasta
ze słabej wiary. W tym kontekście,
w dniach listopadowych szczególnie
mocno brzmią słowa wypisane na
wieży wadowickiej bazyliki: „Czas
ucieka – wieczność czeka”. To na
nie patrzył, a pewnie niejednokrotnie
o nich myślał i mówił bł. Jan Paweł
II. Dziś jest On już o „mały krok” od
świętości… w wieczności.
Nie ulega wątpliwości, że jednym
z najbardziej skutecznych sposobów
oceny naszej wiary jest przyjrzenie
się naszej postawie wobec śmierci.
Jeżeli jest ona pełna lęku, to dowód
na to, jak wiele w tej dziedzinie
powinniśmy zrobić. Pomaga nam
w tym Ewangelia Jezusa: „Niech się
nie trwoży serce wasze. Wierzycie
w Boga? I we Mnie wierzcie!”. On
zawsze promieniował odwagą. Nie
bójmy się spojrzeć w oczy naszej
własnej śmierci, bo mamy wsparcie,
którego udziela nam Słowo Boże:
„W domu Ojca mego jest mieszkań
wiele. Gdyby tak nie było, to bym
wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce”.
Nawiedzenie cmentarza jest znakiem pamięci o zmarłych. Tak też jest
rozumiana troska o ich groby. Dla
człowieka wierzącego grób nie jest
jedynie znakiem obecności zmarłego na ziemi, tysiące razy ważniejsze
jest jednak ich miejsce po śmierci.
Dlatego wejście na cmentarz jest
równoznaczne z wejściem w świat
duchowy i ma stać się początkiem
modlitwy w ich intencji. Przecież
2
pragniemy, aby nasi zmarli jak najprędzej weszli do nieba. Kościół
nazywa tę prawdę wiary: „Świętych
obcowaniem”.
Czyściec jest arcydziełem miłosierdzia Bożego. Nie jest on domem,
ale terenem szpitalnym, w którym
chorzy leczą swe rany i starają się
uleczyć rany zadane innym. Tak
pomyślany czyściec jest zbudowany z samego miłosierdzia Bożego
i ktokolwiek się tam znajdzie, wie,
że w leczeniu ran czeka go sporo
cierpienia, ale jest szczęśliwy, bo
z tego szpitala zawsze wychodzi się
zdrowym i wchodzi do domu Ojca
Niebieskiego. Szczęśliwi jesteśmy
na ziemi, bo możemy ich wspomagać. Nasza pomoc polega na modlitwie w intencji „pacjentów” czyśćca, oraz na ofierze za nich składanej.
W tej ofierze najważniejsza jest
Msza święta, bo jest Ofiarą Syna Bożego – Jezusa Chrystusa. To ona jest
najważniejszą częścią katolickiego
pogrzebu.
Na niektórych cmentarzach lampki palą się na grobach prawie przez
cały rok. Są świadectwem miłości
żyjących do zmarłych. Już za parę
dni nasze cmentarze wyglądać będą
jak wielkie przestrzenie pokryte pomnikami, kwiatami, zapalonymi zniczami. Niezwykła atmosfera udziela
się szczególnie podczas wspólnej
modlitwy za zmarłych – wypominkach lub „zdrowaśkach” – jak mówią na Kaszubach. To swoista litania
imion tych, którzy już odeszli. Póki żyją w naszej pamięci, dbamy o ich dusze.
Ciche, delikatne modlitwy
są jak chryzantemy, jak zapalone lampki na grobach
naszych zmarłych. Wielu
z nas wybiera się w pierwszych dniach listopada na
cmentarz, aby uzyskać
odpust zupełny za dusze
zmarłych. Taką możliwość
otwiera dla nas Kościół,
nasza Matka, która troszczy
się o zbawienie wszystkich
swoich dzieci.
Drodzy
Czytelnicy!
Co nas odróżnia od tych,
którzy już odeszli? Zapewne próg
śmierci, który każdy z nich już przekroczył. Co nas z nimi łączy? To, że
my ten próg też kiedyś przekroczymy. Każdy z nas. Może za wiele lat?
A może już za rok nasi bliscy spotkają się przy moim lub twoim grobie? Myślałeś o tym?
Zastanówmy się jak odchodzili
z tego świata nasi bliscy lub znajomi? Czy chcielibyśmy odchodzić
podobnie? Oto przykład. Matka
pani Grażyny nie była zbyt gorliwa
w praktykach religijnych. Wiele lat
nie korzystała z sakramentów świętych. Gdy zachorowała, rodzina,
owszem, zatroszczyła się o pomoc
lekarską. Ale tylko o lekarską...
W końcu zabrano mamę do szpitala. Następnego dnia córka otrzymała
telefon z wiadomością, że w nocy
matka zmarła. Grażyna była zaskoczona: „…ojej, a ja nie zdążyłam
poprosić księdza z posługą...” Nie
zdążyła? A matka? Czy w chwili konania zdążyła powiedzieć: „Ojcze,
w Twoje ręce powierzam ducha mojego”? Oto teraz czas i dobra okazja,
aby porozmawiać w swoich rodzinach o odchodzeniu z tego świata.
Trzeba to sobie wziąć do serca i zrozumieć, że sakrament Namaszczenia
chorych, to nie „ostatnie” namaszczenie w życiu. Kapłan odwiedzający osobę chorą przybywa w imieniu
Chrystusa, jako lekarz duszy i ciała,
a nie „anioł śmierci”, jak niektórzy
myślą. Nie zwlekajmy też do ostatPARAFIA ŚW. STANISŁAWA B.M.
niej chwili, bo może być za późno.
Teraz też mamy możliwość poproszenia księdza kapelana, który służy
w szpitalu, o udzielenie „wiatyku”
naszym chorym przebywającym
w szpitalach. Pamiętajmy, że sakramenty są tylko dla żywych. Dlatego
też kapłani w naszej wspólnocie parafialnej odwiedzają osoby starsze,
jak również i chore systematycznie
w Pierwszą Sobotę Miesiąca oraz
na każde wezwanie. Nadzwyczajni
Szafarze Komunii świętej w każdą
niedzielę zanoszą Pana Jezusa do
tych, którzy pragną żyć Bogiem bardziej intensywnie. Doceniają moc
łaski płynącej od Chrystusa. Tak to
jest, że Pan Jezus czeka na zaproszenie ze strony człowieka, nie chce
się „wciskać czy wpychać” w życie
człowieka nieproszony.
Niekiedy pytamy: a jeśli śmierć
przyjdzie niespodzianie, nagle? Wypadek: samochodowy, lotniczy, na
przejściu dla pieszych, zderzenie
pociągów – ile tego było ostatnio...
zawał serca, wylew, udar mózgu
– i już po człowieku... „Od nagłej
a niespodzianej śmierci zachowaj
nas, Panie” – śpiewamy w Suplikacjach. Czyżby, ile nagłych śmierci, tyle modlitw niewysłuchanych?
Nie. Śmierć nagła i niespodziana to
taka, która dosięgnie nas nieprzygotowanych. Nieprzygotowanych,
to znaczy nie biorących pod uwagę
tego, że mamy być zawsze gotowi.
Pismo Święte nas poucza: „Czuwajcie i módlcie się, bo nie znacie dnia
ani godziny”. „Pan moim światłem
i zbawieniem moim, kogo miałbym
się lękać?”. Jeśli co dnia ta myśl nam
towarzyszy, śmierć nie zaskoczy nas
nawet wtedy, gdy przyjdzie znienacka. Zaduma towarzysząca nam
w tych listopadowych dniach niech
skłoni nas do odpowiedzi na pytanie: Jak chcesz odejść z tego świata
na spotkanie z Panem?
Po śmierci człowieka, zanim nastąpią katechizmowe rzeczy ostateczne: sąd Boży, niebo, czyściec…
albo to czego ani sobie ani Wam nie
życzę, jest pogrzeb. Pochowanie
ciała ludzkiego jest wyrazem czci
dla Boga Stworzyciela człowieka
oraz dla godności ludzkiej. Katolicki pogrzeb przysługuje wszystkim
SKAŁKA listopad 2013 r.
ochrzczonym, chyba że ktoś wyparł
się publicznie wiary (apostazja) lub
złożył takie oświadczenie – ustnie
lub pisemnie, że nie życzy sobie kapłana na swoim pogrzebie. Pogrzeb
zgłaszamy w parafii zamieszkania
zmarłego. Pogrzeb parafianina można zgłosić o każdej porze dnia, najlepiej jednak w czasie pracy kancelarii
parafialnej. Należy dostarczyć akt
zgonu z Urzędu Stanu Cywilnego
oraz podać kiedy i przez kogo był
zaopatrzony sakramentami św. w parafii (lub zaświadczenie od ks. kapelana szpitala). W kancelarii w kartotece parafialnej i w księdze zmarłych
dokonuje się adnotacji o śmierci parafianina, ustala datę i godzinę Mszy
św. pogrzebowej oraz miejsce i godzinę pogrzebu na cmentarzu. Jeśli
zmarły nie jest naszym parafianinem
należy dostarczyć zgodę na pogrzeb
od duszpasterza parafii z której pochodził. I jeszcze jedna delikatna
sprawa. Nie ma cennika za pogrzeb
katolicki, jak to jest w zakładach
pogrzebowych. Tam nawet najdrobniejsza czynność ma swoją cenę.
W parafii składając ofiarę za pogrzeb
trzeba wiedzieć, że obejmuje ona:
Mszę św. pogrzebową w kościele,
(stypendium mszalne, opłaty dla kościelnego i organisty, utrzymanie kościoła), modlitwy w kaplicy przedpogrzebowej na cmentarzu (dojazd
i powrót kapłana) oraz procesję do
grobu i modlitwy przy grobie osoby
zmarłej. Ofiara składana przy okazji
pogrzebu jest darem na rzecz parafii
w której dokonywało się uświęcenie
i przygotowanie na spotkanie z Bogiem w wieczności. Może tak być,
że w czasie Mszy św. pogrzebowej
jest wystawiona trumna z ciałem
osoby zmarłej. Zwykle przysługuje
to osobom zasłużonym dla parafii
czy zaangażowanym w życie duszpasterskie. Koszt transportu ciała
pokrywa rodzina zmarłego. Według
najnowszych wytycznych Kościoła w Polsce, nie odprawia się Mszy
św. z urną czyli prochami zmarłego.
W przypadku kremacji ciała Msza
św. pogrzebowa ma poprzedzać kremację. Kościół pozwala na kremację, jeśli nie podważa się tym wiary
w zmartwychwstanie ciała.
Przed nami Uroczystość Wszystkich Świętych, która jest uroczystością „anonimowej świętości”,
codziennej, niezauważanej. Świętości, która charakteryzuje tę wielką
rzeszę, o której wiemy z Apokalipsy
św. Jana, której nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich
pokoleń, ludów i języków. Ewangeliczne Błogosławieństwa Pan Jezusa prowokują każdego z nas, by raz
jeszcze siebie zapytać: Czy idę drogą Błogosławionych? Czy odnajduję
wśród nich swoje „imię”? Czy chcę
iść tą właśnie drogą? Każde Błogosławieństwo jest jak „lustro”, w którym wierzący ma zobaczyć swoją
„twarz” – twarz ucznia Jezusa, którym ma się stawać. A zatem Święci są ponad nami, Święci są wokół
nas i świętym może być każdy z nas,
czego sobie i Wam życzę.
Ks. Zbigniew Cichon
3
REFLEKSJE NIE DO KOŃCA UCZESANE
„BOŻE COŚ POLSKĘ” – ZA WIARĘ
I RZECZPOSPOLITĄ
„Najświętszy Ojcze! Znękany stuletnią blisko niewolą, stuletnim pasowaniem się z okrutnym i wiarołomnym wrogiem, który pozbawiwszy nas wolności,
najdroższe sercu ludzkiemu uczucia przywiązania do
wiary przodków i miłości Ojczyzny wydrzeć usiłuje,
lud polski pochwycił znowu za oręż, w nim tylko widząc jedyną ocalenia swego nadzieję” – słowa powyższe skierował do Ojca Świętego Piusa IX 26 czerwca
1863 roku, w czasie Powstania Styczniowego, polski
Rząd Narodowy. W roku bieżącym obchodzimy 150
rocznicę tego heroicznego zrywu niepodległościowego.
Dobrze się złożyło, iż obchody te trwają w Roku Wiary, który to właśnie zakończy się 24 listopada w Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, a więc niecałe dwa tygodnie po polskim Święcie Niepodległości,
w które wpisuje się wspomniana rocznica Powstania
Styczniowego. Bo była to walka, nie tylko o odzyskanie państwowości polskiej, ale również obrona wiary
i tradycji katolickiej na polskiej ziemi.
Wymownym znakiem powyższego stwierdzenia jest
poparcie i gremialny udział polskiego duchowieństwa
w tej narodowej insurekcji. Uczestnictwo to zostało
okupione krwią męczeńską kilkudziesięciu kapłanów,
z których blisko trzydziestu zostało rozstrzelanych
i powieszonych w wyniku egzekucji, pozostali zginęli
w bitwach. 622 księży za udział, ale i za samo poparcie
Powstania zostało skazanych na katorgę lub zesłanie
na Sybir. W tej liczbie znalazł się też dzisiejszy Święty Zygmunt Szczęsny Feliński, ówczesny arcybiskup
metropolita warszawski. Ponadto kościół w Polsce
w Polsce okupił to uczestnictwo w zrywie styczniowym kasacją blisko 200 klasztorów i utratą 180 tysięcy
hektarów kościelnej ziemi.
W oddziałach powstańczych księża spełniali przeważnie funkcję kapelanów. Naczelnym kapelanem
powstania był ks. generał Stanisław Brzóska (18321865), którego oddział walczył jeszcze do końca grudnia 1864 roku,
a sam działał jeszcze do kwietnia następnego roku. Jego egzekucja miała miejsce na ryku
w Sokołowie Podlaskim 23 maja
1865 roku. Na
Żmudzi zasłynął
legendarny ks. AnKs. gen. Stanisław Brzóska
toni Mackiewicz
4
(1826-1863), zwany przez współczesnych „drugim
Witoldem” Zginął na szubienicy na rynku w Kownie
16 grudnia 1863 roku. Wielkim bohaterstwem (m.in.
w bitwie pod Grochowiskami 18 marca 1863) odznaczył się też, kapucyn, ojciec Agrypin Konarski, kapelan
zgrupowania powstańczego gen. Mariana Langiewicza.
Dostawszy się do niewoli, 12 czerwca 1863 r. został
powieszony w habicie zakonnym na stokach cytadeli
warszawskiej. Przed śmiercią wyspowiadał go współbrat zakonny, dzisiejszy błogosławiony, o. Honorat
Kożmiński. Jako pierwsza ofiara słynnego kata ziem litewskich, Michaiła Murawiowa „Wieszatiela”, trzeciego czerwca 1863 r. na Rynku Łukiskim w Wilnie został
rozstrzelany młodziutki wikary z Żołudka k. Lidy, ks.
Stanisław Iszora (1838-1863) – za ogłoszenie dekretu
o uwłaszczenie włościan i odezwy Rządu Narodowego
o udział w Powstaniu. Za to samo na tym samym miejscu
w Wilnie dwa dni później 5 czerwca stracono proboszcza
parafii w Wawiórce, ks. Rajmunda Ziemackiego (18101863). Również za odczytanie dekretów powstańczych
śmierć ponieśli m. in.: ks. Adam Falkowski (w Lidzie),
ks. Izydor Norejko (w Połądze), ks. Teofil Raczkowski
(w Kownie), ks. Benedykt Bugień (w Mohylowie), ks.
Hipolit Siwecki, ks. Feliks Juszkiewicz, ks. Antoni Gargas z Worń, Ks. Jerzy Dajlida, proboszcz parafii Urdomin i ks. Walenty Kasperski, proboszcz z Dalikowa,
który został spalony. Osiemdziesięcioletni Ks. Stanisław Siemaszko skazany przez Murawiowa na śmierć
za wyspowiadanie powstańca został zakopany żywcem.
Również za słuchanie spowiedzi powstańców na ścięcie
został skazany bernardyn z Piotrkowa, o. Zefiryn Maria
Strupczewski. 18 lipca 1864 r. na błoniach nadwarciańskich w Koninie odbyła się egzekucja ojca Maksymiliana Tarejwo (1832-1864), kapucyna, kapelana oddziałów
Kazimierza Mieleckiego i Edmunda Taczanowskiego.
Śmierć na szubienicy ponieśli również m.in. ks. Jerzy
Kożuchowski, Ks. Dmosiński (w Piotrkowie), franciszkanie reformaci: o. Józef Markiewicz i o. Bonawentura
Czerniewski, paulin – o. Augustyn Dębski (w Kownie)
W walkach powstańczych polegli m.in.: ks. Franciszek
Przybyłowski (w bitwie pod Opatowem), dominikanin
– brat Stanisław Wrześniak, ks. Michał Żółtowski, paulini: o. Zygmunt Trawiński (pod Lelowem) i o. Paweł
Bohdanowicz (pod Piłsudami), bernardyni: o. Benwenuty Mańka i o. Stefan Cieślak (obydwaj pod Łazami),
ks. Józef Leszczyński (pod Brzezinami), ks. Stanisław
Józef Tarnowski (niedaleko Sławuty). Dla zobrazowania wielkości udziału polskiego duchowieństwa i strat
poniesionych w Powstaniu przytoczyłem tylko niektóre nazwiska męczenników Insurekcji 1863 r. Jest ich
o wiele więcej.
PARAFIA ŚW. STANISŁAWA B.M.
Historiografia minionego okresu PRL wniosła liczne zakłamania jeśli chodzi o stosunek do Powstania
Stolicy Apostolskiej i Ojca Św. (dzisiaj Błogosławionego) Piusa IX, który to był wielkim przyjacielem Polski
i Polaków oraz admiratorem i obrońcą sprawy polskiej.
W kwietniu 1863 r. Pius IX wystosował list do cara,
w którym bronił praw Kościoła na ziemiach polskich.
W odpowiedzi zaś na zarzuty o udziale duchowieństwa
w insurekcji, stwierdził, że przyczyną tego stanu rzeczy jest rosyjska polityka wobec Kościoła. Przyjmując
zaś na audiencji emisariusza księcia Władysława Czartoryskiego, Eugeniusza Lubomirskiego, wyraził swoją
opinię, że „Rosja ma tylko jedną politykę: gwałtu i obłudy”, a potem dodał: „Przy każdej mszy św. modlę się
za Polskę, modlę się i do św. Stanisława Kostki, i do
bł. Andrzeja Boboli, który jest Waszym szczególnym
opiekunem, ale modlitwy nie wystarczają. Wam trzeba
dział i broni!”
Największym jednak wyrazem poparcia Piusa IX
dla sprawy polskiej były wrześniowe modlitwy za
Polskę i Polaków podczas procesji przebłagalnych
z rzymskiej bazyliki Św. Jana na Lateranie do bazyliki Matki Bożej Większej z obrazem Chrystusa Zbawiciela Acheiropoieton (który to miał zacząć malować Św. Łukasz a dokończyć Apostołowie) z kaplicy
Sancta Sanctorum przy bazylice laterańskiej. Modlitwy te ogłosił 31 sierpnia 1863 r. wikariusz Rzymu,
kard. Constantino Patrizzi w intencji przebłagalnej
Bł. Pius IX
„dla zmazania grzechów naszych oraz cudzych, zalewających obecnie ziemię, z której wyparto wszelkie
prawo boskie i ludzkie i do tego stopnia posunęła się
już bezbożność, że bluźnią w sposób najbezczelniejszy
majestatowi Bożemu, zaprzeczają świętym dogmatom
wiary naszej i w wątpliwość nawet podają bóstwo Jezusa Chrystusa…”. Do tej intencji Ojciec Św. Pius IX
własnoręcznie dopisał: „Jest wolą Ojca Świętego, aby
SKAŁKA listopad 2013 r.
w niniejszej okoliczności zanoszono umyślnie modły
za nieszczęśliwą Polskę, na którą z boleścią patrząc,
baczy, iż się stała widownią mordów i krwi rozlewów.
Naród polski, który był zawsze katolickim narodem,
jako przedmurze chrześcijaństwa przeciw najazdowi
błędu, zasługuje zaiste, aby się zań modlić, iżby oswobodzonym został od klęsk, które go gnębią, i nie tracąc
nigdy swego charakteru, pozostawał zawsze wiernym
posłannictwu od Boga mu nadanemu, nie tylko strzeżenia, lecz utrzymania nienaruszonej i nieskażonej za
jednomyślną wolą wszystkich co ten naród składają,
chorągwi wiary katolickiej, wiary ojców swoich”.
Osobiście – ze względu na chorobę – Pius IX uczestniczył tylko w drugiej procesji 13 września, która też
odbiła się potężnym echem. Akurat data tej procesji
zbiegła się z obchodami 180 rocznicy Wiktorii Wiedeńskiej Króla Jana III Sobieskiego 1683 r. Dyplomaci
państw zaborczych robili wszystko, aby papież nie wysuwał sprawy polskiej, ale bezskutecznie. W specjalnej
audiencji udzielonej Polakom po tej procesji Pius IX
powiedział: „Oskarżają mię, iż nic dla Polski uczynić
nie chcę. Wprawdzie nie mogę dać wam ani ludzi, ani
dział; ale daję to, co mogę: modły, aby wasza Ojczyzna z niewoli wyswobodzona została” W rozmowie
zaś z pewnym dyplomatą zagranicznym zwierzył się;
„Nie mogłem posłać wojska na odsiecz Polsce, bo go
nie mam, a jako papież z nikim wojować nie mogę, ale
cóż powiesz na to? Oto wydałem wojnę carowi rosyjskiemu modłami”. W procesji uczestniczyła też liczna
rzesza Polaków. Powstańczy Rząd Narodowy, któremu już wtedy przewodniczył (jako dyktator Powstania) Romuald Traugutt (1826-1864), wystosował do
papieża adres dziękczynny: „Ojcze Święty! Walcząc
przeciwko najzawziętszym nieprzyjaciołom sprawiedliwości i cnoty dla wywalczenia wolności Ojczyzny,
otrzymaliśmy najweselszą wiadomość, że Ty, Ojcze
Święty, dałeś dowód łaskawości Twojej względem
nas i względem naszej sprawy, nakazując w Rzymie
publiczne modły w celu uproszenia Miłosierdzia Bożego dla narodu polskiego. Będąc u steru spraw publicznych, w tych najtrudniejszych okolicznościach
zmuszeni jesteśmy, Ojcze Święty, złożyć Ci najgłębsze
dzięki w imieniu całego ludu polskiego za postawienie sprawy naszej wobec Najwyższej Sprawiedliwości
i bronienie jej tam przez swoje i wiernych, za przykładem Twoim idących, modlitwy […]”.
Już po aresztowaniu Romualda Traugutta, wstrząśnięty informacjami o represjach carskich w Polsce,
Pius IX w dniu 24 kwietnia 1864 r. podczas Mszy Św.
kanonizacyjnej bł. Marii Franciszki od Pięciu Ran i zarazem beatyfikacji Marii Małgorzaty Alacoque, wyraźnie wzruszony podniosłym głosem wygłosił spontaniczną allokucję odnośnie sytuacji w Polsce. Wobec
12 kardynałów, wielu biskupów i licznej rzeszy duchowieństwa powiedział wówczas: „Słuchajcie! Poczuwam się do obowiązku potępić tego potężnego panującego, którego imienia nie wymawiam w chwili obecnej
5
tylko dlatego, by wyrzec je w innym przemówieniu,
a którego niezmierzone imperium rozciąga się aż po
biegun północny. Ten władca, który fałszywie mianuje
się katolikiem Wschodu, a jest tylko schizmatykiem,
wyrzuconym z łona prawdziwego Kościoła, ten władca prześladuje i morduje swych poddanych katolików,
których pchnął sam do powstania przez swe dzikie
okrucieństwa. Pod pozorem tłumienia powstania tępi
katolicyzm, skazuje na wygnanie rzesze ludności do
krain lodowatych, gdzie pozbawia się ich wszelkiej
pomocy religijnej, a na ich miejsce nasyła schizmatyckich awanturników, odrywa kapłanów od ich owiec,
wysyła ich na wygnanie lub skazuje na ciężkie roboty
i inne hańbiące kary. Szczęśliwymi są ci, którzy zdołali
uciec i teraz błąkają się bez dachu i schronienia na obcej
ziemi. Ten władca, acz nieprawowierny i schizmatyk,
przywłaszcza sobie władzę, jakiej nie posiada nawet
Namiestnik Chrystusowy, a mianowicie władzę składania z urzędu biskupa przez nas legalnie ustanowionego.
Bezrozumny! Nie wie, iż biskup katolicki czy na swej
stolicy, czy też w podziemiach więziennych jest zawsze
biskupem i że jego święcenia nie mogą mu być odjęte!
I nikt nie ma prawa Nam zarzucić, iż powstając przeciw
zamachom podsycamy płomień rewolucji europejskiej.
Umiemy bowiem odróżnić rewolucję socjalistyczną od
walki o słuszne prawa narodu do niepodległości i wolności swej wiary”.
Wyrazem wyraźnego poparcia Bł. Piusa IX dla
sprawy polskiej była też kanonizacja polskiego męczennika unickiego Jozafata Kuncewicza w roku 1867,
o którą ten papież osobiście zabiegał. Cyprian Kamil
Norwid napisał wówczas znamienną odę, która nazwał
„Encyklika Oblężonego”:
„Któż jest ten Polak, kto?... co – zrodzony na obcej ziemi
I z obcą w żyłach krwią – dłońmi ku niebu drżącemi
Za Polską modły śle... i imię jej wymawia?...
– Kto? ten monarcha, kto?... co w oblężonej stolicy,
Gdy mury miasta drżą... sam i pogodno-licy,
Na polską pomni krew i o nią jeszcze się zastawia?
– To Ty, o! starcze, Ty, jeden bez win i trwóg,
To Ty, na globie Sam, jak w niebiesiech Bóg,
To Ty – trzech koron Pan... któremu krew i wiek,
I szturm... i bunt... i grot, jakkolwiek piersi ucela,
Nie znaczą nic – są – jako tępy ćwiek
W dłoni Zmartwychwstałego Zbawiciela.
Patrzcież nareszcie już, o! patrioci z krwi:
Ile...? szeroką jest ta Rzeczpospolita – tam –
I gdzie? heroizm... gdzie?... ów całopalny, lwi,
Piekielnych nieulękniony bram!
Och! Europo!... każ, niech wraz zamilknie Potwarca,
Bo bezinteresowność przerosła Ciebie;
Słowa oblężonego starca
Palą się w niebie!”
(A)
krótkie opowiadanie
Zatrzymaj się na chwilę
Klemens zerwał się z łóżka jeszcze bladym świtem. Zaplanował
na dzisiaj przejście fragmentu Orlej Perci, którego mu brakowało do
zamknięcia tego pięknego szlaku
w Tatrach. Pogoda według prognoz,
miała się psuć w godzinach popołudniowych, czas zatem naglił. Dzięki
przygotowaniom poczynionym jeszcze wczoraj wieczorem, Klemens
błyskawicznie znalazł się w rejonie
Kuźnic, skąd ruszył na szlak. Młody,
sprawny turysta „łykał” dystans pomiędzy Kuźnicami a Murowańcem,
idąc przez Boczań. Pogoda dopisywała. Rześkie powietrze i wschodzące coraz wyżej słonko napawały
otuchą. Jedynie charakterystyczny
szum, coraz częściej uginanych wiatrem wierzchołków drzew, niepokoił nieco Klemensa. Kiedy wyszedł
na otwartą przestrzeń Skupniowego
Upłazu, silne powiewy wiatru utrudniały wędrówkę. Odczuł to i nasz tu-
6
rysta. Do Murowańca dotarł z dziesięciominutowym
opóźnieniem,
w stosunku do zaplanowanego czasu.
Ale i tak był jednym z pierwszych
przybyszów w schronisku. Wszedł
do środka, by się posilić przed dalszą
trasą. Widok – przez okna – wiatru
coraz swawolniej hulającego po Hali
Gąsiennicowej i igrającego z napływającymi na okoliczne szczyty obłokami, nie wróżył nic dobrego. Klemens zastanawiał się co robić dalej.
Orla Perć zawsze była jednym z najtrudniejszych wyzwań dla turystów
PARAFIA ŚW. STANISŁAWA B.M.
depczących tatrzańskie szlaki. Jego
stopień trudność znacznie wzrastał
przy złej pogodzie. Tymczasem Murowaniec gęstniał od osób, zamierzających zrobić tego dnia ambitne
wycieczki. (Bo czyż o tak wczesnej
porze, mógłby być ktoś o innych
zamiarach?) Klemens bacznie obserwujący przybyszów, zdążył się
zorientować, że większości z nich
paskudny wiatr pokrzyżował plany wycieczkowe. On też rozsądnie
zmienił swoje. Miast na Orlą Perć
poszedł w stronę Psiej Trawki i dalej
na Gęsią Szyję i Rusinową Polanę.
Ot taki bardzo bezpieczny wariant.
Sam nie wie czemu go wybrał. Przecież dotychczas nawet w złe pogody
robił w miarę trudne trasy, a jego
hobby było „poprawianie czasówek”
podanych w przewodnikach. Osiągnięcia miał rzeczywiście niebywałe. I cóż z tego. Wędrował po górach
sam. Bo któż dotrzymałby mu kroku.
Jeśli nawet, nikomu nie odpowiadała
rola „Strusia Pędziwiatra”, bez kontemplacji pięknych widoków na szlakach. Klemens twierdził, że on też
podziwia góry… ale w marszu. Tym
razem, nieco przygaszony odwrotem
spod Orlej Perci, szedł sobie spokojnie w dół. Bliskość Gęsiej Szyi nieco go ożywiła. Trzeba się było trochę „wspiąć”. Oczywiście po chwili
znalazł się na szczycie i… oniemiał.
Wysokie Tatry miał jak na dłoni. Tyle
razy już je widział i to z bliska. Ale ta
panorama! Klemens najzwyczajniej
w świecie zachłysnął się jej pięknem.
Stał na Gęsiej Szyi i wyciągając własną szyję, wodził wzrokiem z lewa
na prawo i z powrotem. Ze smutkiem
stwierdził, że nie potrafi poprawnie
rozpoznać poszczególnych szczytów,
które to ginęły w pędzonych wiatrem
chmurach, to znów się pokazywały,
dając się pieścić promieniom słonka.
Na domiar złego nie zabrał ze sobą
przewodnika tatrzańskiego, który
pozwoliłby mu na konfrontację opisu z rzeczywistym obrazem. Napawał się zatem tym cudnym obrazem
jeszcze dłuższą chwilę i zszedł na
Rusinową Polanę. Tutaj spotkał parę
starszych turystów, podziwiających
Tatry z perspektywy polany. Przyłączył się do nich, można powiedzieć
w ostatniej chwili. Ciężkie, ponure
chmury coraz mocniej zasnuwały
góry i tylko od czasu do czasu wyłaniające się z nich wierzchołki, bez
SKAŁKA listopad 2013 r.
zająknięcia określali starsi państwo.
W krótkim czasie musieli się zwijać,
albowiem nad górami zapadła „ołowiana” kurtyna i zaczęło siąpić. Prognoza pogody sprawdziła się. Drobny
deszczyk odprowadził trójkę turystów na Wiktorówki do Matki Bożej
Jaworzyńskiej, Królowej Tatr. Tutaj
znaleźli schronienie w ślicznym, góralskim kościółku. Klemens był na
Wiktorówkach pierwszy raz. Chwilę
pomodlił się i z zaciekawieniem –
równie błyskawicznie, jak wszystko
co robił – obejrzał wnętrze kaplicy.
Mimo siąpiącego deszczu, wyszedł
na zewnątrz i zatrzymał przy skarpie
z duża ilością tablic. Były to tablice
poświęcone głównie ludziom, którzy
zginęli w górach, ale też i tym którzy ukochali góry. Klemens z nieczęstym u niego tak długim skupieniem,
czytał dokładnie każdą z nich. Nie
przeszkadzał mu nawet coraz obfitszy deszcz. Po przeczytaniu ostatniej, rzucił wzrokiem jeszcze raz na
całą skarpę i pomyślał sobie: dużo
tego. Już miał ruszać w dalszą drogę,
kiedy coś pociągnęło go do kościółka. „Posłusznie” poszedł. Był sam
w kaplicy. Usiadł w pierwszej ławce, wpatrzony w tabernakulum oraz
figurkę Matki Bożej Królowej Tatr.
Na zewnątrz bębnił deszcz, a tu panowała cisza, błoga cisza. Jak długo
Klemens tak „sobie tylko siedział”,
trudno powiedzieć. Po jakimś czasie pod jego czaszką zaczął krążyć
refren pieśni „Szumią łany zboża”:
Zatrzymaj się na chwilę, odetchnij
pięknem świata – Zatrzymaj się na
chwilę, zauważ swego brata – Zatrzymaj się na chwilę, nad tym co
w sercu kryjesz – Zatrzymaj się na
chwilę i pomyśl po co żyjesz. Czy to
przypadek, wzdrygnął się Klemens
na samą myśl o tym co przyszło mu
do głowy. Czy to przypadek? Nie
na darmo ma przydomek „Struś Pędziwiatr”, bo przecież nieustannie
gdzieś pędzi, trudno jest mu usiedzieć dłużej na jednym miejscu. Nawet tu w ukochanych górach, wciąż
mierzy się z czasem na turystycznych ścieżkach, miast zwolnić tempa
i odetchnąć pięknem świata. Pamięta, jak kiedyś jeden turysta spotkany
na szlaku, zwrócił mu w poetyckiej
formie uwagę: gdzie tak pędzisz
młodzieńcze, gdzie tak pędzisz szaleńcze, a przystanij na chwilę nim
zrobisz kolejną milę. Pokontempluj
jak wielka jest Boża siła, co takie
cuda stworzyła. Wtedy Klemens
przytaknął turyście i… popędził dalej. Teraz zebrał myśli, rozmyślając
zwłaszcza nad dzisiejszymi wydarzeniami: odwrót spod Orlej Perci,
panorama z Gęsiej Szyi i cały pobyt
na Wiktorówkach. Te niesamowite
tablice „wtopione w skalną skarpę”,
tak dobitnie mówiące o przemijaniu
czasu, nawet tego najpiękniej realizowanego. Czy to przypadek? I naraz przyszło olśnienie. To Ty Maryjo,
Królowo Tatr mnie tu ściągnęłaś, to
Ty tak dziwnie ułożyłaś mi program
tego dnia. Zatem Ty powiedz mi co
mam robić dalej. Znów zapadła cisza, jak na początku kiedy Klemens
wszedł do kaplicy. I tylko wciąż
na zewnątrz bębnił deszcz. Kiedy
deszczowe bębnienie nieco ucichło
Klemens ruszył w dalszą drogę. Na
świecie było szaro i ponuro, a on
podśpiewywał sobie radośnie „zatrzymaj się na chwilę…”.
Jasiek Dolina
Śpiewajcie i wysławiajcie Pana w sercach, dziękujcie zawsze za
wszystko Bogu Ojcu w imię naszego Pana, Jezusa Chrystusa
(z Mszy św. jubileuszowej)
Co Bóg z³¹czy³...
Jubileusze małżeńskie obchodzą:
50-lecie
Jadwiga i Eugeniusz Krawczykowie 9.11.2013. g. 08.00
Bóg Ojciec Wszechmogący niech Was napełni
swoją radością i błogosławi Wam i Waszym Rodzinom
7
PIÓREM
REDAKTORA
„Wierzę w świętych obcowanie” – wyznajemy w modlitwie
składu apostolskiego. Czym
zatem jest dla nas to „świętych
obcowanie”, jaka jest nasza komunikacja ze świętymi, kim oni
dla nas są. Odpowiedź zdaje się
być całkiem prostą. A jednak…?
Gdyby tak przycisnąć nas pytaniem: jaki wpływ na moje życie
mają święci? – jak byłaby szczera, przemyślana odpowiedź. Na
ile znamy ich żywoty, czy wiemy
co doprowadziło ich do świętości?... Jeśli święci mają być dla
nas wzorem, to warto sięgać po
ich biografie. I nie dajmy się
zwieść błędnym argumentom,
że wielu z nich żyło tak dawno,
że inne były czasy, nie przystające do dzisiejszej rzeczywistości.
Prawda, są biografie i podobizny
świętych (zwłaszcza tych dawniejszych) nazbyt „polukrowane”. Patrząc w lustro, nie możemy doszukać się „tych świętych
rysów” we własnych podobiznach i… machamy z rezygnacją ręką. Pomijając tą żartobliwą
scenkę, z pewnością wczytując
się w każdy z żywotów świętych, znajdziemy wskazówki na
naszej drodze do świętości. Ba,
znaczna część biografii świętych
jest wręcz pasjonującą lekturą.
Naprawdę, warto po tę lekturę
sięgać. Byleby po jej przeczytaniu nie pozostawały tylko wypieki na policzkach, a bardziej
rozpalone ku świętości dusze.
Jan Wontorski
PIĘKNE MYŚLI...
W wielkich postaciach wiary
ukazuje się realnie, co oznacza
naśladowanie Chrystusa. Staje
się widoczne, co stanowi nadzieję takiego życia i czego ono
żąda. Święci są wykładnią Jezusa Chrystusa.
Kard. Joseph Ratzinger –
papież Benedykt XVI
8
FIDESOWA WSZECHNICA
W październikowym numerze Skałki zamieściliśmy drugą część drugiego
wykładu dr. Macieja Żakiewicza, będącą rozwinięciem tematu dotyczącego
Ks. Prałata Henryka Jankowskiego i jego pomniku przy kościele Św. Brygidy
w Gdańsku. Poniżej publikujemy pierwszą część tego wykładu zawierającą
refleksje o Marszałku Józefie Piłsudskim i jego gdańskim pomniku oraz początek tekstu dotyczącego ks. prałata Henryka Jankowskiego (Red.)
MARSZAŁEK JÓZEF PIŁSUDSKI
I KS. PRAŁAT HENRYK JANKOWSKI
Uczymy się chodząc dolinami, a nie wzgórzami.
11 listopada 2006 roku u zbiegu ulic Wojska Polskiego i Grunwaldzkiej
w Gdańsku – Wrzeszczu stanął pomnik Józefa Piłsudskiego autorstwa gdańskiego plastyka Tomasza Radziewicza. Inicjatorem pomnika było stowarzyszenie „Godność” istniejące od 1994 roku, a skupiające działaczy „Solidarności” z Portu Gdańskiego i Stoczni Gdańskiej z lat 80- tych XX stulecia
w tym takie osoby jak: Czesław Nowak i Alojzy Szablewski. Odsłonięcia
dokonał ostatni prezydent na Uchodźctwie Pan Ryszard Kaczorowski.
Józef Piłsudski, jego życie i działalność można podzielić na trzy okresy.
Widocznym dramatyzmem charakteryzował się ostatni okres ten po 1926
roku i wyborach brzeskich, to wówczas poeta Antoni Słonimski pisał: „Sprawy brzeskiej nie da się usprawiedliwić, ale może dziś da się lepiej zrozumieć,
bo w perspektywie historii wyraźniej rysują się dwie postawy Piłsudskiego.
Pierwszy okres romantyczny. Drugi okres – to Piłsudski po zamordowaniu
prezydenta G. Narutowicza, zbrodni królobójstwa, przeczącej słowom C. K.
Norwida, Piłsudski pełen obrzydzenia już nie tylko dla polityków, ale do
narodu. Wiele jest pychy, pogardy i niestety, znamion choroby w jego słowach i działaniach tego drugiego tragicznego okresu”. Istniało kilku Piłsudskich. Ten z epoki PPS-u „polski święty” jak go określał Ignacy Daszyński,
lider PPS i ten z okresu legionowego i naczelnikostwa państwa, wreszcie ten
przedwcześnie postarzały, zgorzkniały i zawzięty Piłsudski z późno dwudziestych i trzydziestych lat.
PARAFIA ŚW. STANISŁAWA B.M.
W pewnej odległości od pomnika J. Piłsudskiego znajduje się płaskorzeźba Chrystusa św. Faustyny.
Została odsłonięta i poświęcona 6 czerwca 2003 roku
w 25 – lecie pontyfikatu Jana Pawła II, przez ks. arcybiskupa T. Gocłowskiego. Postać mistyczki przywołuje
zapis z jej „Dzienniczka” o „człowieku światowym”,
przeciwko któremu świadczyło wiele matek, które straciły synów.
Józef Piłsudski był tylko raz w Gdańsku, w okresie
internowania przez Niemców w lipcu 1917 roku, gdzie
w drodze do Magdeburga, Niemcy wieźli brygadiera
Piłsudskiego przez miasto. Krótko przebywał prawdopodobnie w nieistniejącym już więzieniu w pobliżu
Dworca Głównego.
W marcu 1945 roku wypalony Gdańsk znalazł się
w nowych granicach. Do miasta powoli napływała ludność polska z utraconych na rzecz ZSRR kresów. Jesienią zawitał przybyły z Wilna prof. Jan Borowski pierwszy wojewódzki konserwator Gdańska w latach 1945
– 1951, będąc idealistą religijnym ratował większość
ocalałej kubatury kościołów miasta. W 1951 roku został
przez urzędników stalinowskich odwołany, przez kilka
lat nie interesowano się w mieście ochroną zabytków.
Diecezja Chełmińska powołała go na członka Diecezjalnych Komisji Sztuki Kościelnej. Jeszcze w okresie
wileńskim, dokonał on odnowy kaplicy Matki Boskiej
Ostrobramskiej, jak również rodzinnego dworku J. Piłsudskiego w Zułowie, który wedle jego zaleceń przywrócono do stanu, gdy mieszkali w nim ojciec i matka J.
Piłsudskiego. W Gdańsku dokonując oględzin zniszczeń
w św. Brygidzie pisał: „W kościele zniszczeniu uległo
pokrycie dachu, a w jego konstrukcji brakowało 20%
krokwi. Sklepienia zostały lekko uszkodzone. Częściowa ocalało wyposażenie kościoła: Stelle i ołtarz w prezbiterium oraz część ołtarzy i ław w bocznych nawach”.
Wiosną 1946 roku prof. Jan Borowski zaalarmowany,
że po zimie runęło 30% sklepień, podjął próbę ratowania pozostałych, pisał, „że kościółek Brygidek, to gotyk z XIV wieku, posiadający jeszcze późno gotyckie
sklepienia”. W październiku 1946 zaznaczył: ”że jeżeli nie będzie pieniędzy na pokrycie dachówką dachu
SKAŁKA listopad 2013 r.
to powyższe sklepienie, niechybnie tej zimy upadnie”.
Środków nie przydzielono. O tym że po wojnie kościół
ulegał dewastacji można wyczytać u Jana Kilarskiego
„Gdańsk miasto nasze. Przewodnik po Gdańsku starym
i nowym”, Kraków 1947 roku.
W styczniu 1946 roku otworzono Wojewódzką Szkołę Partyjną, szkolącą partyjnych funkcjonariuszy, których
posyłano na kursy do Centralnej Szkoły Partyjnej w Łodzi. 31 marca 1954 roku w budynku teatru odbyło się
posiedzenie MRN. Elita funkcjonariuszy stalinowskiej
biurokracji świętowała samą siebie – przyznano sobie
ponad 500 srebrnych i złotych medali pamiątkowych.
Na awersie odbudowany Gdańsk, na rewersie personifikacja Gdańska, która pozdrawiała wracające na łono
matki: Gdańska (Stoczniowiec) i Pomorza Gdańskiego
(Kaszubski rybak). Sowieckie hasło o sojuszu robotniczo- chłopskim nabrało treści.
W tym czasie świątynia ulegała dalszemu niszczeniu,
dwukrotnie ulegała też pożarom. W dniu 19 lutego 1970
roku władzę państwowe po latach korespondencyjnej
odmowy, oddały ruiny Kurii Gdańskiej w osobie ks.
biskupa Lecha Kaczmarka. Prymas St. Wyszyński jest
w św. Brygidzie w dniach pogrzebu biskupa Edmunda Nowickiego. 15 marca 1971 zanotował: „Jesteśmy
przed kościołem św. Brygidy. Już ks. Jankowski, młody
proboszcz, rozpoczął odbudowę. W odczyszczonej zakrystii zebrała się gromadka parafian, do których wygłaszam przemówienie. (…) Leżą potężne bale drzewa,
bodaj modrzewie, są zupełnie zdrowe, pochodzą z 1420
roku. (…) W drodze, mijamy odbudowany po „gniewie
ludu” Dom Partii”. 14 października 1973 roku Prymas
jest znowu w Gdańsku zanotował: „Cały kościół w bryle
zewnętrznej jest odbudowany. Dachy są pokryte. Mury
wyleczone z ran. Wieżyce i sygnatury są uporządkowane. Mają miejsce gorące powitania. (…) Przemawia
ks. Proboszcz Jankowski, budowniczy kościoła; przedstawia dzieje odbudowy. Dziękuje za pomoc udzieloną
przez Prymasa Polski na cele odbudowy. Na szczęście
nie wymienia sumy, która była znaczna, stanowiła bodaj
2/3 wydatków. Wydawało mi się, że kościół Św. Brygidy, jako kościół parafialny Stoczni, powinien być odbudowany. Ponieważ władze państwowe przeszkadzały
i dopuszczały do dalszego niszczenia pięknego zabytku, trzeba było ratować z pomocą skromnych środków
diecezji. Zdołaliśmy uzyskać nieco pomocy z zagranicy.
Właściwie kościół powinien był być odbudowany przez
Państwo”. 17 kwiecień 1978 ks. Prymas zapisał: „Zwiedzamy kościół O.O Dominikanów – istne muzeum barokowej rzeźby. Po czym udajemy się do kościoła św.
Brygidy, gdzie oczekuje nas ks. Henryk Jankowski,
człowiek który odbudował ten kościół, skupił przy sobie
artystów i dziś pracuje nad wewnętrznym wystrojem.
Pomaga mu artystka – rzeźbiarka p. Szczodrowska z mężem (…). W czasie obiadu rozmowa z artystką o projektowanej Drodze Krzyżowej. Rozważamy jak połączyć
cierpienia Męża Boleści z radością Odkupienia rodzaju
ludzkiego”.
Dr Maciej Żakiewicz
9
ŚWIĘTA CECYLIA – PATRONKĄ MUZYKÓW
I ZESPOŁÓW MUZYCZNO-WOKALNYCH
Święta Cecylia urodziła się na początku III wieku
w Rzymie, była dziewicą i męczennicą. Zmarła ok. 230231 roku na Sycylii.
Jej wspomnienie przypada na 22 listopada. Atrybutami świętej są: anioł, instrumenty muzyczne, róże
i miecz.
Święta Cecylia jest patronką zespołów muzyczno-wokalnych i ja również należę do jednego z takich
zespołów, który prężnie działa przy naszej parafii. Jest
to Diakonia Muzyczna, której Dusz­pasterzem jest Ks.
Marian Kożyczkowski. Nasza Diakonia liczy ośmioro członków. Bardzo się cieszymy z tego, że naszym
śpiewem możemy chwalić Boga, wzbogacając Liturgię
niedzielnej Mszy świętej, a także posługiwać naszym
śpiewem na Wieczorach Modlitwy Młodych, które organizowane są w różnych parafiach na terenie Archidiecezji Gdańskiej (więcej informacji na temat WMM na
stronie www.wieczormodlitwy.pl).
Zbliżające się wspomnienie Św. Cecylii nasunęło
mi na myśl pewną refleksję. Zaczęłam zastanawiać się
CZYM JEST DLA MNIE ŚPIEW?
Doszłam do wniosku, że poprzez śpiew wyrażam
swoje emocje, przeżycia i samą siebie. Jest to również
dla mnie formą przeżywania wolnego czasu i przyjemności, która zarazem jest moją modlitwą, moim uwielbieniem Boga za to, że mnie stworzył, że pozwala mi
moim śpiewem pomagać innym osobom czy też wywołać uśmiech na ich twarzach.
Błogosławiony Jan Paweł II (a niedługo już Święty)
powiedział kiedyś jedno zdanie, które bardzo głęboko
mam w swoim sercu: „Kto śpiewa ten dwa razy się
modli” .
Myślę, że ta złota myśl pomogła mi podjąć decyzję
o wstąpieniu do Diakonii Muzycznej, której nie żałuję
i mam nadzieję, że żałować nigdy nie będę. Śpiew jest
dla mnie też formą odpoczynku, formą „ładowania swoich akumulatorów” i nadzieją na nowy dzień, który daje
mi Bóg.
Na koniec chciałabym przedstawić krótką ale jakże
bogatą w swojej treści modlitwę do Świętej Cecylii:
„Cecylio Święta, Patronko Nasza
Dziś chwałę Twoją ziemski chór ogłasza
Strażniczko harmonii,
z tonów czynisz piękny splot
By dźwięcznym, czystym był wspólny głos.
Nauczycielko cierpliwości i wytrwania
Przyjm prośby nasze i błagania
By śpiewało nam się lżej
W swej opatrzności głos każdy miej
Doskonała Pieśniarko, Artystko w Niebiosach
Śpiewasz cudownie, Panu grasz na organach
Odkryj nam uczniom Twym skrawek Nieba
Bo dzisiaj dla Ciebie hymn rozbrzmiewa!”
Aleksandra Niewierowska
Msze Święte Gregoriańskie
Czasami słyszymy, że ktoś zamawia Msze Święte Gregoriańskie.
Dlaczego jest ich akurat 30, a nie
20 czy 40? Czy ich liczba ma taką
moc? Czy jakaś specjalna teologia
stoi za tą praktyką ?
Msze święte gregoriańskie tak
„zadomowiły się” w naszym życiu
religijnym, że większość wiernych
z pewnością nie potrafi wytłumaczyć
ich początków i sensu ich praktyki.
Wobec tego odpowiedź na postawione pytania należy zacząć od przybliżenia źródła ich powstania.
10
Msze św. gregoriańskie wywodzą swoją nazwę od imienia papieża
Grzegorza Wielkiego (540-604; papież od 590). Są związane z wydarzeniem, które miało miejsce z jego
inspiracji. Grzegorz przed swoim
wyborem na papieża był przełożonym założonego przez siebie w 575
roku klasztoru na wzgórzu Celio
w Rzymie. W IV Księdze Dialogów
Grzegorz stwierdza, że ofiara Mszy
św. pomaga osobom potrzebującym
oczyszczenia po śmierci i jako przykład podaje doświadczenie z życia
swojego klasztoru. Po śmierci jed-
nego z mnichów imieniem Justus,
w jego celi znaleziono trzy złote
monety, których posiadanie sprzeciwiało się regule życia zakonnego,
przewidującej wspólne korzystanie
z dóbr materialnych. Grzegorz, aby
pomóc zmarłemu oczyścić się po
śmierci z powyższego grzechu, polecił odprawienie za niego trzydziestu Mszy św. – każdego dnia jednej.
Po trzydziestu dniach zmarły Justus
ukazał się w nocy jednemu z braci,
Kopiozjuszowi, mówiąc, że został
uwolniony od wszelkiej kary. Kopiozjusz nic nie wiedział o odpraPARAFIA ŚW. STANISŁAWA B.M.
wianych Mszach św. i gdy później
ujawnił treść swojego widzenia, pozostali współbracia doszli do wniosku, że nastąpiło ono w trzydziestym
dniu, kiedy odprawiano Msze św. za
Justusa. Uznano to za znak, że Msze
św. odniosły oczekiwany skutek. Pod
wpływem autorytetu Grzegorza –
także jako biskupa Rzymu – zwyczaj
odprawiania trzydziestu Mszy św. za
osobę zmarłą zyskiwał swoje miejsce w praktyce religijnej Wiecznego
Miasta. W Europie rozprzestrzeniał
się stopniowo, począwszy od VIII
wieku, najpierw w klasztorach, potem także w innych kościołach.
Jeżeli chodzi o znaczenie Mszy
św. gregoriańskich nie istnieje żadna
oficjalna doktryna Kościoła związana z nimi. Powinny one być traktowane jako Msze św. za zmarłych.
Zwyczaj ofiarowania Mszy św. za
zmarłych jest tradycją przedgregoriańską, która została potwierdzona
oficjalnie przez Sobór Trydencki
jako najbardziej skuteczny sposób
modlitwy za osoby, które potrzebują oczyszczenia po śmierci. Kościół
jest przekonany o nieskończonej
wartości Mszy św., wypływającej
z zasług Chrystusa. Znaczenie to dotyczy nie tylko samych uczestników
Mszy św., ale także osób lub spraw,
w intencji których jest ona odprawiana przez kapłana.
Istnieją także szczegółowe regulacje kościelne dotyczące Mszy
gregoriańskich. Określają one liczbę
Mszy św. na trzydzieści odprawianych w trybie ciągłym. Wyjątkami
od tej reguły mogą być nieprzewidziane przeszkody, takie jak np. choroba kapłana. Ponadto określa się
jednoznacznie, że Msze gregoriańskie mogą być odprawiane za jednego tylko zmarłego, nigdy zaś zbiorowo za kilku zmarłych. Wskazuje
się także, że nie jest konieczne, aby
Msze św. były odprawiane zawsze
przez tego samego kapłana lub przy
tym samym ołtarzu (kościele). Ważna jest ciągłość dni; same natomiast
Msze św. mogą być sprawowane
przez wielu księży i w wielu miejscach. Sama liczba trzydzieści nie
może być nigdy łączona z gwarancją
wybawienia od pokuty po śmierci.
Fakt odprawienia 30 Mszy świętych
nie stanowi automatycznej gwarancji wybawienia duszy od cierpień
czyśćcowych. Modlitwy są jedynie
prośbą. Zbawienie człowieka jest
w ręku Boga. Aplikowana Msza
święta za osobę zmarłą ma na celu
wstawiennictwo u Boga za tę osobę,
by wyprosić u Niego uwolnienie jej
od kary za grzechy, czyli zbawienie. Mszy gregoriańskiej od samego
początku towarzyszyło mocne przekonanie wiernych o szczególnej jej
skuteczności dla zmarłych cierpiących w czyśćcu.
Opracował:
ks. Marian Kożyczkowski
„Idąc cmentarną aleją
szukam Ciebie, mój przyjacielu…” 1
Listopad jest miesiącem, w którym modlitwą szczególnie otaczamy naszych bliskich zmarłych. Bierzemy
udział w wypominkach, nawiedzamy groby, na których
zostawiamy kwiaty, zapalamy znicze, modlimy się. Jednak czym dla nas samych jest śmierć i jak ją postrzegamy?
Nauka Kościoła głosi, iż śmierć jest etapem przejściowym z życia doczesnego do życia wiecznego. Jest
ona skutkiem grzechu nieposłuszeństwa wobec Boga ze
strony pierwszych rodziców. Czy więc można traktować
śmierć jako karę dla człowieka? Idąc dalej tym tokiem rozumowania można postrzegać podobnie życie, które Bóg
daje każdemu, tak samo jak śmierć. Jak podaje księga
Mądrości Syracha „Bóg obarczył wielką udręką i ciężkim
jarzmem synów ludzkich, już od dnia ich wyjścia z łona
matki, aż po dzień ich powrotu do matki wszystkiego, co
żyje: zgryzotą i lękiem serca, myślą o tym, czego oczekują – o dniu śmierci”. Strach przed śmiercią jest czymś
naturalnym dla każdego z nas, czymś po prostu ludzkim.
Jednak czy boimy się samego momentu śmierci czy też
tego co będzie po niej? „O śmierci! Jakże gorzka jest myśl
o tobie... O śmierci! Jakże dobry jest twój wyrok…” pisze
dalej prorok. Śmierć jest równa wobec każdego z nas. Jednak dzięki własnej śmierci i zmartwychwstaniu Chrystus
otwiera nam drogę ku zbawieniu i ku życiu wiecznemu.
Jednak jak to wszystko się ma do uczuć i emocji, któSKAŁKA listopad 2013 r.
re towarzyszą nam wobec śmierci i drogiej nam osoby?
Tego zagadnienia również podejmuje się Eklezjastyk.
Księga mówi nam, aby opłakiwać zmarłego, pogrzebać
ciało z szacunkiem i nie być obojętnym wobec zgonu. Jednak na końcu zdania, w którym traktuje o żałobie, mówi: „potem się pociesz, aby usunął się smutek”.
Prorok jasno mówi, że trzeba żyć dalej i starać się nie
oglądać do tyłu, gdyż to w pewien sposób hamuje nasze
wciąż trwające życie. „Zmartwienie prowadzi do niepowodzenia, podobnie i smutek serca pomnaża udręki.
Przez wspominanie smutek się odnawia, a życie udręczonego jest przekleństwem serca. Nie zwracaj wciąż ku
niemu swego serca, odsuń wspomnienie o nim, a myśl
o przyszłości. Nie wspominaj o nim, bo dla niego już nie
ma nadziei, w czymże możesz mu pomóc? – a sobie zaszkodzisz. Pomyśl o jego losie, który jest także twoim
losem, on go przeżywał wczoraj, a ty dziś. On spoczywa,
niech spocznie i pamięć o nim, kiedy on już odszedł, ty
się uspokój”. Tak samo Jezus w Ewangelii mówi nam,
żebyśmy zmarłych pozostawili zmarłym, a samemu szli
za Nim – w stronę zmartwychwstania i życia wiecznego.
Rafał Mrowicki
Cytat z utworu zespołu TSA – 51 „TSA LIVE 1982”
słowa: Jacek Rzehak, muzyka: Andrzej Nowak, Marek Piekarczyk.
1
11
KĄCIK AKCJI KATOLICKIEJ
BYĆ SOLĄ ZIEMI
Temat i tekst do medytacji na listopad:
Jezus Chrystus Odkupiciel człowieka, centrum naszej wiary
i historii zbawienia.
Z nauczania Soboru Watykańskiego II
(Konstytucja dogmatyczna o Kościele „Lumen Gentium”):
«KK 1. Ponieważ Chrystus jest światłością narodów, obecny Sobór święty,
w Duchu Świętym zgromadzony, pragnie gorąco
oświecić wszystkich ludzi
blaskiem Jego jaśniejącym
na obliczu Kościoła, głosząc Ewangelię wszelkiemu stworzeniu (por. Mk
16,15). A że Kościół jest
w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem
i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem
i jedności całego rodzaju
ludzkiego, przeto podejmując naukę poprzednich Soborów,
pragnie on wyjaśnić dokładniej swoim wiernym i całemu światu naturę
swoją i powszechne posłannictwo.
Warunki naszej epoki nadają temu
zadaniu kościoła szczególnie pilny
charakter, chodzi o to, aby wszyscy
ludzie złączeni dziś ściślej więzami
społecznymi, technicznymi, kulturalnymi, osiągnęli pełną jedność
również w Chrystusie.
KK 2. Przedwieczny Ojciec, na skutek najzupełniej wolnego i tajemnego zmysłu swej mądrości i dobroci
stworzył cały świat, a ludzi postanowił wynieść do uczestnictwa
w życiu Bożym, nie opuścił też ludzi po ich upadku w Adamie, dając
im nieustannie pomoce do zbawienia przez wzgląd na Chrystusa, Odkupiciela, „który jest obrazem Boga
niewidzialnego,
pierworodnym
wszelkiego stworzenia” (Kol 1,15).
12
Wszystkich zaś wybranych Ojciec
przed wiekami „przewidział i przeznaczył, aby się stali podobni do
Syna Jego, który miał być pierworodnym między wielu braćmi” (Rz
8,29). A wierzących w Chrystusa
postanowił zgromadzić w Kościele świętym, który już od początku
świata ukazany przez typy, cudownie przygotowany w historii narodu
izraelskiego i w Starym Przymierzu,
ustanowiony w czasach ostatecznych, objawiony został przez wylanie Ducha, a w końcu wieków osiągnie swe chwalebne dopełnienie.
Wtedy zaś, jak to czytamy u świętych Ojców, wszyscy sprawiedliwi,
poczynając od Adama, „od Abla
sprawiedliwego aż po ostatniego
wybranego”, zostaną zgromadzeni
w Kościele powszechnym u Ojca.
KK 3. Przyszedł tedy Syn, zesłany
przez Ojca, który wybrał nas w Nim
przed stworzeniem świata
i do przybrania za synów
bożych przeznaczył, ponieważ w Nim spodobało
mu się odnowić wszystko
(por. Ef 1,4-5 i 10). Żeby
wypełnić wolę Ojca, Chrystus zapoczątkował Królestwo niebieskie na ziemi
i objawił nam tajemnicę
Ojca, a posłuszeństwem
swym dokonał odkupienia. Kościół, czyli Królestwo chrystusowe, już
teraz obecne w tajemnicy,
dzięki mocy Bożej rośnie w sposób widzialny
w świecie. Znakiem tego początku
i wzrastania jest krew i woda wypływające z otwartego boku Jezusa ukrzyżowanego (por. J 19,34),
a zapowiedzią słowa Pana odnoszące się do Jego śmierci na krzyżu: „A ja, gdy wywyższony zostanę
ponad ziemię, wszystkich do siebie pociągnę” (J 12,32 gr.). Ilekroć
na ołtarzu sprawowana jest ofiara
krzyżowa, w której na Paschę naszą
ofiarowany został Chrystus” (1 Kor
5,7), dokonuje się dzieło naszego
odkupienia. Równocześnie w sakramencie chleba eucharystycznego
uprzytamnia się i dokonuje jedność
wiernych, którzy stanowią jedno ciało w Chrystusie (por. 1 Kor
10,17). Wszyscy ludzie powołani są
do tego zjednoczenia z Chrystusem,
który jest światłością świata i od
którego pochodzimy, dzięki któremu żyjemy, do którego zdążamy.»
PARAFIA ŚW. STANISŁAWA B.M.
SŁOWNIK KATOLICKIEJ NAUKI SPOŁECZNEJ
NIEALFABETYCZNIE
Kontynuujemy publikację wybranych haseł Słownika Katolickiej Nauki Społecznej pod redakcją naukową ks. prof. dr hab. Władysława Piwowarskiego, który to ukazał się w Warszawie
w 1993 r. nakładem Instytutu Wydawniczego PAX i Wydawnictwa Misjonarzy Klaretynów „PALABRA”. Autorzy haseł to przedstawiciele środowiska naukowego Katolickiego Uniwersytetu
Lubelskiego i Ośrodka Chrześcijańskiej Myśli Społecznej „Augustinum”.
Teresa Podgórska
AKCJA KATOLICKA
«Organizacja religijno-społeczna katolickiego laikatu
działająca na rzecz ewangelizacji społeczeństw. Genezy Akcji Katolickiej należy szukać w XVIII i XIX w.,
kiedy to ukształtowały się wrogie Kościołowi katolickiemu prądy: Oświecenie, sekularyzm, liberalizm. Przeciwstawiając się tym prądom, powstały wówczas grupy
katolickie, które usiłowały odpowiedzieć z jednej strony
na pytania nurtujące ludzi w danej epoce, a z drugiej, na
wymagania stawiane przez Ewangelię. Akcja Katolicka
oficjalnie została założona przez Piusa XI w 1922 r. jako
Sługa Boży Prymas August Hlond twórca Akcji Katolickiej w Polsce.
apostolat świeckich, który rozumiany był wówczas jako
„przedłużenie ramienia apostolatu hierarchicznego”.
W Polsce teren działania Akcji Katolickiej przygotowały różne organizacje, a zwłaszcza Liga Katolicka, która
istniała w archidiecezji poznańsko-gnieźnieńskiej od
1920 r., a w archidiecezji warszawskiej od 1926 r. Akcja
Katolicka w Polsce korzystała z doświadczeń Ligi i na
jej strukturze oparła swoją działalność. Oficjalnie Akcja
Katolicka została w Polsce założona w 1930 r. Celem jej
było z jednej strony pogłębienie życia religijno-moralnego katolików oraz pobudzenie ich do aktywnej działalności społeczno-religijnej, z drugiej zaś, przeciwdziałanie procesom laicyzacji oraz walka z ugrupowaniami
lewicowymi. Głosząc „poza i ponad” partyjność, dążyła
ona do przemiany życia społecznego wedle wskazań
nauczania społecznego Kościoła. Jednym z jej zadań
była koordynacja działalności wszystkich organizacji
kościelnych. Dla swych celów budowała domy parafialne i diecezjalne, w których urządzała kaplice, biblioteki,
czytelnie, sale konferencyjne, sale widowiskowo-kinowe itd. Członkowie jej pracowali na polu kulturalnooświatowym, wydawniczym, charytatywnym, misyjnym
itp. W 1934 r. nastąpiła reorganizacja Akcji Katolickiej,
w wyniku czego w jej ramach ukształtowały się cztery
Kolumny: Katolicki Związek Kobiet, Katolicki Związek
Mężczyzn, Katolicki Związek Młodzieży Żeńskiej i Katolicki Związek Młodzieży Męskiej. W 1936 r. organizacja ta zrzeszała łącznie 519 666 członków. Większość
z nich pochodziła ze środowisk wiejskich. Odsetek robotników i inteligencji w jej szeregach nie był duży.
Opierając się na wzorze włoskim (a nie francuskim) Akcja Katolicka w Polsce przeakcentowała, jak się wydaje,
znaczenie zewnętrznej aktywności na niekorzyść religijnej formacji członków.
Sobór Watykański II w Dekrecie o apostolstwie
świeckich (DA, 20) wymienił cztery cechy konstytutywne Akcji Katolickiej, odróżniające ją od innych organizacji katolickich:
a) cel identyczny z celem Kościoła;
b) przyjęcie przez świeckich odpowiedzialności w Kościele i za Kościół;
c) zorganizowana działalność;
d) działalność „pod zwierzchnim kierownictwem samej
hierarchii, która może nawet zatwierdzić tę współpracę
przez wyraźne udzielenie (...) mandatu”.»
[„Kącik” pod red. i w oprac. A. Kakareko]
NA ZAKOŃCZENIE ROKU WIARY, OD PONIEDZIAŁKU 18 LISTOPADA DO CZWARTKU
21 LISTOPADA ZAPRASZAMY DO KLUBU PARAFIALNEGO „FIDES” O GODZ. 19.00 NA TEGOROCZNĄ EDYCJĘ „WIECZORÓW REFLEKSJI RELIGIJNEJ I SPOŁECZNEJ”!
WCZEŚNIEJ, W SOBOTĘ 16 LISTOPADA W ŚWIĘTO MATKI BOŻEJ OSTROBRAMSKIEJ
RÓWNIEŻ W TYM SAMYM MIEJSCU I CZASIE ZAPRASZAMY NA TRADYCYJNY „WIECZÓR WILEŃSKI”!
SKAŁKA listopad 2013 r.
13
POLSCY BŁOGOSŁAWIENI
Bł. Karolina Kózkówna
wspomnienie 18 listopada
2 sierpnia 1898 r. we wsi WałRuda (okolice Tarnowa), w rodzinie Jana Kózki i Marii (z domu
Borzęckiej) urodziło się czwarte
dziecko, dziewczynka. Pięć dni
później na Chrzcie św., w kościele
parafialnym w Radłowie rodzice
dali jej na imię Karolina. Rodzina,
państwa Kózków utrzymywała się
z pracy na niewielkim gospodarstwie rolnym. Pracowite, surowe
życie rodziny przepojone było
pobożnością. W takiej atmosferze
wzrastała Karolina. We wszystkim posłuszna rodzicom, pomagała im w pracy na roli, a także
z miłością, troskliwe opiekowała
się młodszym rodzeństwem (państwo
Kózkowie mieli w sumie jedenaścioro
dzieci). Jednocześnie z ochotą uczestniczyła w praktykach religijnych swojego domu: we wspólnej modlitwie
wieczornej i przy posiłkach, w codziennym śpiewaniu „Godzinek”, częstym przystępowaniu do sakramentów,
uczęszczaniu na Msze św. (również
w dni powszednie). Nie na darmo
ich uboga chata zwana była „kościółkiem”. To tutaj gromadzili się krewni
i sąsiedzi na wspólnym czytaniu Pisma
Świętego i żywotów świętych, a także czasopism religijnych. W okresie
Wielkiego Postu w domu Kózków
zbierano się, by śpiewać „Gorzkie
Żale”, a w okresie Bożego Narodzenia na śpiewanie kolęd, przy szopce
urządzonej przez ojca Karoliny. Nic
dziwnego, że wzrastając w takim klimacie, Karolina od najmłodszych lat
ukochała modlitwę i starała się wzrastać w miłości Bożej. Duży wpływ
na rozwój duchowy młodej Karoliny
miał jej wuj, Franciszek Borzęcki.
Ten bardzo religijny, zaangażowany
w działalność apostolską i społeczną
mężczyzna, prowadził wiejską świetlicę i bibliotekę, w której prowadzono
kształcące rozmowy, śpiewano pieśni
religijne i patriotyczne, deklamowano
utwory wieszczów. Karolina pomagała wujowi w wypożyczalni książek,
sama korzystając z dobrodziejstw tej
mini placówki kulturalnej. Mimo licznych obowiązków domowych, młoda
dziewczyna znajdowała czas, by się
angażować w życie parafialne i spo-
14
łeczne. Należała do licznych grup apostolskich, m.in. Towarzystwa Wstrzemięźliwości, Apostolstwa Modlitwy
i Arcybractwa Wiecznej Adoracji Najświętszego Sakramentu. Była zelatorką Koła Żywego Różańca. Dziewczęta z poszczególnych róż kolejno dbały
o porządek w kościele parafialnym.
Karolina miała duże predyspozycje
katechetyczne. Chętnie dzieliła się
z innymi poznanymi prawdami wiary,
czy zasłyszanym, ważnym, ciekawym
słowem. Katechizowała swoje rodzeństwo i inne dzieci, modliła się z nimi
na różańcu, uczyła pieśni religijnych
i życia według Bożych przykazań.
Wrażliwa na ludzką biedę, pomagała
chorym i starszym ludziom. Przygotowywała ich, w razie potrzeby, na przyjęcie wiatyku. Karolina często uczestniczyła w pielgrzymkach na odpusty
do Odporyszowa, Bielczy, Zaborowa
i Tuchowa. Marzyła o pielgrzymce
do Kalwarii Zebrzydowskiej. Z kronikarskiego obowiązku należy jeszcze
wspomnieć o edukacyjnych i religijnych wydarzeniach w życiu Karoliny
Kózki. W latach 1906- 1912 uczęszczała do ludowej szkoły podstawowej.
Następnie jeszcze przez rok chodziła
na tzw. naukę dopełniającą. Uczyła się
chętnie i bardzo dobrze. Do Pierwszej
Komunii Świętej przystąpiła w roku
1907 w Radłowie. Bierzmowana była
w roku 1914 w nowo wybudowanym
kościele parafialnym w Zabawie, przez
biskupa tarnowskiego Leona Wałęgę
– na kilka miesięcy przed tragiczną
śmiercią. Okropności pierwszej woj-
ny światowej nie ominęły mieszkańców Wał-Rudy. 18 listopada
1914 r. do domu Kózków wpadł
rosyjski żołnierz. Kazał wyjść na
zewnątrz Karolinie i jej ojcu (matki nie było wtedy w domu) i pognał ich w stronę lasu. Po pewnym
czasie sterroryzowanemu ojcu
nakazał wrócić do domu. Karolinę uprowadził dalej, stosując
przemoc wobec stawiającej opór
dziewczynie. Wreszcie bestialsko
zamordował ją, gdy broniła się,
pragnąc zachować dziewictwo.
Dopiero 4 grudnia znaleziono jej
zmasakrowane zwłoki. Liczne
rany świadczyły wyraźnie o walce
dziewczyny w obronie czystości, o jej
wielkim cierpieniu. Dwa dni później
6 grudnia, w niedzielę pochowano Karolinę na miejscowym cmentarzu. Jej
pogrzeb zgromadził ponad 3 tysiące
żałobników i stał się wielką manifestacją patriotyczno-religijną, rozpoczynającą kult Karoliny. W 1917 roku
biskup Wałęga przeniósł jej ciało do
grobowca przy kościele parafialnym
w Zabawie. Rekognicja kanoniczna
i przełożenie doczesnych szczątków
do nowej trumny przeprowadzono
w marcu 1987 r., po ogłoszeniu dekretu o męczeństwie Służebnicy Bożej.
Podczas swojej trzeciej pielgrzymki
do Polski, papież Jan Paweł II beatyfikował Karolinę 10 czerwca 1987 r.,
w Tarnowie. W czasie Mszy św. beatyfikacyjnej powiedział: „Święci są po
to, ażeby świadczyć o wielkiej godności człowieka. Świadczyć o Chrystusie
ukrzyżowanym i zmartwychwstałym
dla nas i dla naszego zbawienia – to
znaczy równocześnie świadczyć o tej
godności, jaką człowiek ma wobec
Boga. Świadczyć o tym powołaniu, jakie człowiek ma w Chrystusie”. Liturgiczny obchód ku czci błogosławionej Karoliny Kózkówny przypada na
dzień jej śmierci – narodzin dla nieba,
tj. 18 listopada. Błogosławiona Karolina jest patronką Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży i Ruchu Czystych Serc. W ikonografii przedstawia
się ją z palmą w ręce.
Na podstawie materiałów z Internetu
opracował Jan Wontorski
PARAFIA ŚW. STANISŁAWA B.M.
WAŻNIEJSZE INFORMACJE
DOTYCZĄCE NASZEJ PARAFII
Msze święte w niedziele i święta
KOŚCIÓŁ:
KAPLICA:
6.30; 8.00; 9.30; 11.00;
12.30; 18.00
10.30 – młodzież
12.00 – przedszkolaki
Msze święte w święta zniesione
7.00; 8.00; 9.00; 17.00; 18.00
Msze święte w dni powszednie
7.00; 8.00; 18.00
Msze święte w pierwsze piątki miesiąca
7.00; 8.00; 17.00 – dzieci; 18.00
Biuro parafialne: tel. 58 341 86 64
[email protected]
poniedziałki, środy i piątki godz. 17.00–19.00
wtorki i czwartki godz. 9.00–11.00
Chrzty św. o g. 12.30 w kościele w I i III niedzielę miesiąca
Pogrzeby i wezwania do chorych o każdej porze dnia
Poradnictwo rodzinne kontakt w biurze parafialnym
Biblioteka parafialna
wtorki, godz. 17.00–18.00
Jan Maciej Ławniczak
Kuba Wensowski
Oliwia Urbaniak
Hanna Dardzińska
Michał Henryk Kowalski
Angelika Anna Okuniewska
Julia Baraniuk
Joanna Magdalena Dekowska
Bądźcie radością Rodziców,
Kościoła i Ojczyzny
ODESZLI DO PANA:
† Helena Surowiec, lat 75,
†
Mój Różańcu, Przyjacielu,
Chociaż zamknę Cię w mej dłoni,
Wielkość Twoja świat przysłania,
W tym Różańcu – siła moja,
Ma nadzieja i obrona.
†
XI Archidiecezjalny Kongres Różańcowy
12 października 2013 r. odbył się
XI Archidiecezjalny Kongres Różańcowy w Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Gdańsku Żabiance. Opiekunem i organizatorem Kongresu był
Diecezjalny Duszpasterz Kół Żywego Różańca Ks. Piotr Tworek, który
otworzył tegoroczny Kongres modlitwą oraz przedstawieniem Ojca Palotyna z Zakopanego Emiliana Sigela.
O godz. 11.00 rozpoczęła się Konferencja – „Eucharystyczny klucz. Cud
nad cudami, który zmienia wszystko”,
po której została odmówiona Modlitwa Różańcowa.
Kolejnym punktem Kongresu była
Msza św. koncelebrowana przez kapłanów – opiekunów parafialnych Kół
Żywego Różańca, jak również naszego Proboszcza Ks. Zbigniewa Cichona. Podczas Eucharystii zostały odnowione przyrzeczenia różańcowe.
Po zakończonej Mszy św. ucało-
Sakrament
Chrztu Św. przyjęli:
waliśmy Relikwię Bł. Jana Pawła II,
a następnie udaliśmy się do pobliskiej
szkoły na dyskusję przy kawie, herbacie i słodkim poczęstunku. Dyskusja
trwała ok. 40 minut, po której udaliśmy się do kościoła, aby uczestniczyć
w kolejnej konferencji, której tematem
było „Nabożeństwo Pierwszych sobót miesiąca”. Powyższe konferencje
jak i homilię podczas Mszy św. głosił O. Emilian Sigel. Nauka głoszona
przez O. Emiliana ukazywała życiowe
przykłady, które były powodem do zadumy i rozmyślań.
O godz. 15.00 odmówiliśmy Koronkę do Miłosierdzia Bożego, po której zakończył się XI Archidiecezjalny
Kongres Różańcowy. Chcielibyśmy
bardzo zachęcić pozostałych członków i sympatyków Żywego Różańca
do udziału w kolejnym Kongresie ŻR,
który odbędzie się za rok.
Małgorzata Tomsza
Redaguje zespó³ pod opiek¹ ks. Mariana Kożyczkowskiego:
ks. Zbigniew Cichon, Antoni Kakareko, Maciej Turski, Jan Wontorski, Wiesława Nawotka
Druk: Hanna i Wincenty Nowakowie
Redakcja zastrzega sobie prawo skracania dostarczonych tekstów i zmiany tytu³ów.
Nazwiska autorów podpisanych inicja³ami znane redakcji.
†
†
†
†
†
†
†
zam. al. Strakowskiego,
Nikola Sulej, lat 17,
uczennica drugiej klasy
Liceum Ogólnokształcącego „Magellanum”,
Czesław Wawruch, lat 88,
zam. ul. Chrobrego.
Bogumiła Piórkowska, lat
79, zam. ul. Kilińskiego,
Zelatorka 3 Róży Ż.R.,
Zygmunt Dłoniak, lat 81,
zam. ul. Lelewela,
Zygmunt Klimczuk,
lat 76, z ul. L. Wenedy.
Małgorzata Bellgrau,
lat 83, zam. ul. Lelewela.
Krystyna Kuba, lat 78,
zam. ul. Lelewela,
Janusz Andrzan, lat 73,
zam. ul. Kościuszki,
Tadeusz Florjanowski-Kohman, lat 84,
zam. ul. Kościuszki
Dobry Jezu a nasz Panie,
daj im wieczne spoczywanie
„Jak w Adamie wszyscy
umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według
własnej kolejności...”
(1 Kor 15,22-23a)

Podobne dokumenty