W naszej wspólnocie parafialnej…
Transkrypt
W naszej wspólnocie parafialnej…
W naszej wspólnocie parafialnej… Wydawać się komuś może, że czas jest rzeczywistością świetnie nam znaną, z którą jesteśmy całkowicie oswojeni. Cóż może być bardziej pospolitego niż to, że coś było, ale być przestało, że coś miało miejsce przed godziną i już nigdy nie powróci? Okazuje się jednak, iż czas jest nie tylko realnością zwyczajną, ale również zatrważającą. Jesteśmy w stanie czynić wiele, bardzo wiele, byleby tylko nie myśleć o upływającym czasie i o jego kresie. Taka postawa wyrasta ze słabej wiary. W tym kontekście, w dniach listopadowych szczególnie mocno brzmią słowa wypisane na wieży wadowickiej bazyliki: „Czas ucieka – wieczność czeka”. To na nie patrzył, a pewnie niejednokrotnie o nich myślał i mówił bł. Jan Paweł II. Dziś jest On już o „mały krok” od świętości… w wieczności. Nie ulega wątpliwości, że jednym z najbardziej skutecznych sposobów oceny naszej wiary jest przyjrzenie się naszej postawie wobec śmierci. Jeżeli jest ona pełna lęku, to dowód na to, jak wiele w tej dziedzinie powinniśmy zrobić. Pomaga nam w tym Ewangelia Jezusa: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie!”. On zawsze promieniował odwagą. Nie bójmy się spojrzeć w oczy naszej własnej śmierci, bo mamy wsparcie, którego udziela nam Słowo Boże: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce”. Nawiedzenie cmentarza jest znakiem pamięci o zmarłych. Tak też jest rozumiana troska o ich groby. Dla człowieka wierzącego grób nie jest jedynie znakiem obecności zmarłego na ziemi, tysiące razy ważniejsze jest jednak ich miejsce po śmierci. Dlatego wejście na cmentarz jest równoznaczne z wejściem w świat duchowy i ma stać się początkiem modlitwy w ich intencji. Przecież 2 pragniemy, aby nasi zmarli jak najprędzej weszli do nieba. Kościół nazywa tę prawdę wiary: „Świętych obcowaniem”. Czyściec jest arcydziełem miłosierdzia Bożego. Nie jest on domem, ale terenem szpitalnym, w którym chorzy leczą swe rany i starają się uleczyć rany zadane innym. Tak pomyślany czyściec jest zbudowany z samego miłosierdzia Bożego i ktokolwiek się tam znajdzie, wie, że w leczeniu ran czeka go sporo cierpienia, ale jest szczęśliwy, bo z tego szpitala zawsze wychodzi się zdrowym i wchodzi do domu Ojca Niebieskiego. Szczęśliwi jesteśmy na ziemi, bo możemy ich wspomagać. Nasza pomoc polega na modlitwie w intencji „pacjentów” czyśćca, oraz na ofierze za nich składanej. W tej ofierze najważniejsza jest Msza święta, bo jest Ofiarą Syna Bożego – Jezusa Chrystusa. To ona jest najważniejszą częścią katolickiego pogrzebu. Na niektórych cmentarzach lampki palą się na grobach prawie przez cały rok. Są świadectwem miłości żyjących do zmarłych. Już za parę dni nasze cmentarze wyglądać będą jak wielkie przestrzenie pokryte pomnikami, kwiatami, zapalonymi zniczami. Niezwykła atmosfera udziela się szczególnie podczas wspólnej modlitwy za zmarłych – wypominkach lub „zdrowaśkach” – jak mówią na Kaszubach. To swoista litania imion tych, którzy już odeszli. Póki żyją w naszej pamięci, dbamy o ich dusze. Ciche, delikatne modlitwy są jak chryzantemy, jak zapalone lampki na grobach naszych zmarłych. Wielu z nas wybiera się w pierwszych dniach listopada na cmentarz, aby uzyskać odpust zupełny za dusze zmarłych. Taką możliwość otwiera dla nas Kościół, nasza Matka, która troszczy się o zbawienie wszystkich swoich dzieci. Drodzy Czytelnicy! Co nas odróżnia od tych, którzy już odeszli? Zapewne próg śmierci, który każdy z nich już przekroczył. Co nas z nimi łączy? To, że my ten próg też kiedyś przekroczymy. Każdy z nas. Może za wiele lat? A może już za rok nasi bliscy spotkają się przy moim lub twoim grobie? Myślałeś o tym? Zastanówmy się jak odchodzili z tego świata nasi bliscy lub znajomi? Czy chcielibyśmy odchodzić podobnie? Oto przykład. Matka pani Grażyny nie była zbyt gorliwa w praktykach religijnych. Wiele lat nie korzystała z sakramentów świętych. Gdy zachorowała, rodzina, owszem, zatroszczyła się o pomoc lekarską. Ale tylko o lekarską... W końcu zabrano mamę do szpitala. Następnego dnia córka otrzymała telefon z wiadomością, że w nocy matka zmarła. Grażyna była zaskoczona: „…ojej, a ja nie zdążyłam poprosić księdza z posługą...” Nie zdążyła? A matka? Czy w chwili konania zdążyła powiedzieć: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”? Oto teraz czas i dobra okazja, aby porozmawiać w swoich rodzinach o odchodzeniu z tego świata. Trzeba to sobie wziąć do serca i zrozumieć, że sakrament Namaszczenia chorych, to nie „ostatnie” namaszczenie w życiu. Kapłan odwiedzający osobę chorą przybywa w imieniu Chrystusa, jako lekarz duszy i ciała, a nie „anioł śmierci”, jak niektórzy myślą. Nie zwlekajmy też do ostatPARAFIA ŚW. STANISŁAWA B.M. niej chwili, bo może być za późno. Teraz też mamy możliwość poproszenia księdza kapelana, który służy w szpitalu, o udzielenie „wiatyku” naszym chorym przebywającym w szpitalach. Pamiętajmy, że sakramenty są tylko dla żywych. Dlatego też kapłani w naszej wspólnocie parafialnej odwiedzają osoby starsze, jak również i chore systematycznie w Pierwszą Sobotę Miesiąca oraz na każde wezwanie. Nadzwyczajni Szafarze Komunii świętej w każdą niedzielę zanoszą Pana Jezusa do tych, którzy pragną żyć Bogiem bardziej intensywnie. Doceniają moc łaski płynącej od Chrystusa. Tak to jest, że Pan Jezus czeka na zaproszenie ze strony człowieka, nie chce się „wciskać czy wpychać” w życie człowieka nieproszony. Niekiedy pytamy: a jeśli śmierć przyjdzie niespodzianie, nagle? Wypadek: samochodowy, lotniczy, na przejściu dla pieszych, zderzenie pociągów – ile tego było ostatnio... zawał serca, wylew, udar mózgu – i już po człowieku... „Od nagłej a niespodzianej śmierci zachowaj nas, Panie” – śpiewamy w Suplikacjach. Czyżby, ile nagłych śmierci, tyle modlitw niewysłuchanych? Nie. Śmierć nagła i niespodziana to taka, która dosięgnie nas nieprzygotowanych. Nieprzygotowanych, to znaczy nie biorących pod uwagę tego, że mamy być zawsze gotowi. Pismo Święte nas poucza: „Czuwajcie i módlcie się, bo nie znacie dnia ani godziny”. „Pan moim światłem i zbawieniem moim, kogo miałbym się lękać?”. Jeśli co dnia ta myśl nam towarzyszy, śmierć nie zaskoczy nas nawet wtedy, gdy przyjdzie znienacka. Zaduma towarzysząca nam w tych listopadowych dniach niech skłoni nas do odpowiedzi na pytanie: Jak chcesz odejść z tego świata na spotkanie z Panem? Po śmierci człowieka, zanim nastąpią katechizmowe rzeczy ostateczne: sąd Boży, niebo, czyściec… albo to czego ani sobie ani Wam nie życzę, jest pogrzeb. Pochowanie ciała ludzkiego jest wyrazem czci dla Boga Stworzyciela człowieka oraz dla godności ludzkiej. Katolicki pogrzeb przysługuje wszystkim SKAŁKA listopad 2013 r. ochrzczonym, chyba że ktoś wyparł się publicznie wiary (apostazja) lub złożył takie oświadczenie – ustnie lub pisemnie, że nie życzy sobie kapłana na swoim pogrzebie. Pogrzeb zgłaszamy w parafii zamieszkania zmarłego. Pogrzeb parafianina można zgłosić o każdej porze dnia, najlepiej jednak w czasie pracy kancelarii parafialnej. Należy dostarczyć akt zgonu z Urzędu Stanu Cywilnego oraz podać kiedy i przez kogo był zaopatrzony sakramentami św. w parafii (lub zaświadczenie od ks. kapelana szpitala). W kancelarii w kartotece parafialnej i w księdze zmarłych dokonuje się adnotacji o śmierci parafianina, ustala datę i godzinę Mszy św. pogrzebowej oraz miejsce i godzinę pogrzebu na cmentarzu. Jeśli zmarły nie jest naszym parafianinem należy dostarczyć zgodę na pogrzeb od duszpasterza parafii z której pochodził. I jeszcze jedna delikatna sprawa. Nie ma cennika za pogrzeb katolicki, jak to jest w zakładach pogrzebowych. Tam nawet najdrobniejsza czynność ma swoją cenę. W parafii składając ofiarę za pogrzeb trzeba wiedzieć, że obejmuje ona: Mszę św. pogrzebową w kościele, (stypendium mszalne, opłaty dla kościelnego i organisty, utrzymanie kościoła), modlitwy w kaplicy przedpogrzebowej na cmentarzu (dojazd i powrót kapłana) oraz procesję do grobu i modlitwy przy grobie osoby zmarłej. Ofiara składana przy okazji pogrzebu jest darem na rzecz parafii w której dokonywało się uświęcenie i przygotowanie na spotkanie z Bogiem w wieczności. Może tak być, że w czasie Mszy św. pogrzebowej jest wystawiona trumna z ciałem osoby zmarłej. Zwykle przysługuje to osobom zasłużonym dla parafii czy zaangażowanym w życie duszpasterskie. Koszt transportu ciała pokrywa rodzina zmarłego. Według najnowszych wytycznych Kościoła w Polsce, nie odprawia się Mszy św. z urną czyli prochami zmarłego. W przypadku kremacji ciała Msza św. pogrzebowa ma poprzedzać kremację. Kościół pozwala na kremację, jeśli nie podważa się tym wiary w zmartwychwstanie ciała. Przed nami Uroczystość Wszystkich Świętych, która jest uroczystością „anonimowej świętości”, codziennej, niezauważanej. Świętości, która charakteryzuje tę wielką rzeszę, o której wiemy z Apokalipsy św. Jana, której nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków. Ewangeliczne Błogosławieństwa Pan Jezusa prowokują każdego z nas, by raz jeszcze siebie zapytać: Czy idę drogą Błogosławionych? Czy odnajduję wśród nich swoje „imię”? Czy chcę iść tą właśnie drogą? Każde Błogosławieństwo jest jak „lustro”, w którym wierzący ma zobaczyć swoją „twarz” – twarz ucznia Jezusa, którym ma się stawać. A zatem Święci są ponad nami, Święci są wokół nas i świętym może być każdy z nas, czego sobie i Wam życzę. Ks. Zbigniew Cichon 3 REFLEKSJE NIE DO KOŃCA UCZESANE „BOŻE COŚ POLSKĘ” – ZA WIARĘ I RZECZPOSPOLITĄ „Najświętszy Ojcze! Znękany stuletnią blisko niewolą, stuletnim pasowaniem się z okrutnym i wiarołomnym wrogiem, który pozbawiwszy nas wolności, najdroższe sercu ludzkiemu uczucia przywiązania do wiary przodków i miłości Ojczyzny wydrzeć usiłuje, lud polski pochwycił znowu za oręż, w nim tylko widząc jedyną ocalenia swego nadzieję” – słowa powyższe skierował do Ojca Świętego Piusa IX 26 czerwca 1863 roku, w czasie Powstania Styczniowego, polski Rząd Narodowy. W roku bieżącym obchodzimy 150 rocznicę tego heroicznego zrywu niepodległościowego. Dobrze się złożyło, iż obchody te trwają w Roku Wiary, który to właśnie zakończy się 24 listopada w Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, a więc niecałe dwa tygodnie po polskim Święcie Niepodległości, w które wpisuje się wspomniana rocznica Powstania Styczniowego. Bo była to walka, nie tylko o odzyskanie państwowości polskiej, ale również obrona wiary i tradycji katolickiej na polskiej ziemi. Wymownym znakiem powyższego stwierdzenia jest poparcie i gremialny udział polskiego duchowieństwa w tej narodowej insurekcji. Uczestnictwo to zostało okupione krwią męczeńską kilkudziesięciu kapłanów, z których blisko trzydziestu zostało rozstrzelanych i powieszonych w wyniku egzekucji, pozostali zginęli w bitwach. 622 księży za udział, ale i za samo poparcie Powstania zostało skazanych na katorgę lub zesłanie na Sybir. W tej liczbie znalazł się też dzisiejszy Święty Zygmunt Szczęsny Feliński, ówczesny arcybiskup metropolita warszawski. Ponadto kościół w Polsce w Polsce okupił to uczestnictwo w zrywie styczniowym kasacją blisko 200 klasztorów i utratą 180 tysięcy hektarów kościelnej ziemi. W oddziałach powstańczych księża spełniali przeważnie funkcję kapelanów. Naczelnym kapelanem powstania był ks. generał Stanisław Brzóska (18321865), którego oddział walczył jeszcze do końca grudnia 1864 roku, a sam działał jeszcze do kwietnia następnego roku. Jego egzekucja miała miejsce na ryku w Sokołowie Podlaskim 23 maja 1865 roku. Na Żmudzi zasłynął legendarny ks. AnKs. gen. Stanisław Brzóska toni Mackiewicz 4 (1826-1863), zwany przez współczesnych „drugim Witoldem” Zginął na szubienicy na rynku w Kownie 16 grudnia 1863 roku. Wielkim bohaterstwem (m.in. w bitwie pod Grochowiskami 18 marca 1863) odznaczył się też, kapucyn, ojciec Agrypin Konarski, kapelan zgrupowania powstańczego gen. Mariana Langiewicza. Dostawszy się do niewoli, 12 czerwca 1863 r. został powieszony w habicie zakonnym na stokach cytadeli warszawskiej. Przed śmiercią wyspowiadał go współbrat zakonny, dzisiejszy błogosławiony, o. Honorat Kożmiński. Jako pierwsza ofiara słynnego kata ziem litewskich, Michaiła Murawiowa „Wieszatiela”, trzeciego czerwca 1863 r. na Rynku Łukiskim w Wilnie został rozstrzelany młodziutki wikary z Żołudka k. Lidy, ks. Stanisław Iszora (1838-1863) – za ogłoszenie dekretu o uwłaszczenie włościan i odezwy Rządu Narodowego o udział w Powstaniu. Za to samo na tym samym miejscu w Wilnie dwa dni później 5 czerwca stracono proboszcza parafii w Wawiórce, ks. Rajmunda Ziemackiego (18101863). Również za odczytanie dekretów powstańczych śmierć ponieśli m. in.: ks. Adam Falkowski (w Lidzie), ks. Izydor Norejko (w Połądze), ks. Teofil Raczkowski (w Kownie), ks. Benedykt Bugień (w Mohylowie), ks. Hipolit Siwecki, ks. Feliks Juszkiewicz, ks. Antoni Gargas z Worń, Ks. Jerzy Dajlida, proboszcz parafii Urdomin i ks. Walenty Kasperski, proboszcz z Dalikowa, który został spalony. Osiemdziesięcioletni Ks. Stanisław Siemaszko skazany przez Murawiowa na śmierć za wyspowiadanie powstańca został zakopany żywcem. Również za słuchanie spowiedzi powstańców na ścięcie został skazany bernardyn z Piotrkowa, o. Zefiryn Maria Strupczewski. 18 lipca 1864 r. na błoniach nadwarciańskich w Koninie odbyła się egzekucja ojca Maksymiliana Tarejwo (1832-1864), kapucyna, kapelana oddziałów Kazimierza Mieleckiego i Edmunda Taczanowskiego. Śmierć na szubienicy ponieśli również m.in. ks. Jerzy Kożuchowski, Ks. Dmosiński (w Piotrkowie), franciszkanie reformaci: o. Józef Markiewicz i o. Bonawentura Czerniewski, paulin – o. Augustyn Dębski (w Kownie) W walkach powstańczych polegli m.in.: ks. Franciszek Przybyłowski (w bitwie pod Opatowem), dominikanin – brat Stanisław Wrześniak, ks. Michał Żółtowski, paulini: o. Zygmunt Trawiński (pod Lelowem) i o. Paweł Bohdanowicz (pod Piłsudami), bernardyni: o. Benwenuty Mańka i o. Stefan Cieślak (obydwaj pod Łazami), ks. Józef Leszczyński (pod Brzezinami), ks. Stanisław Józef Tarnowski (niedaleko Sławuty). Dla zobrazowania wielkości udziału polskiego duchowieństwa i strat poniesionych w Powstaniu przytoczyłem tylko niektóre nazwiska męczenników Insurekcji 1863 r. Jest ich o wiele więcej. PARAFIA ŚW. STANISŁAWA B.M. Historiografia minionego okresu PRL wniosła liczne zakłamania jeśli chodzi o stosunek do Powstania Stolicy Apostolskiej i Ojca Św. (dzisiaj Błogosławionego) Piusa IX, który to był wielkim przyjacielem Polski i Polaków oraz admiratorem i obrońcą sprawy polskiej. W kwietniu 1863 r. Pius IX wystosował list do cara, w którym bronił praw Kościoła na ziemiach polskich. W odpowiedzi zaś na zarzuty o udziale duchowieństwa w insurekcji, stwierdził, że przyczyną tego stanu rzeczy jest rosyjska polityka wobec Kościoła. Przyjmując zaś na audiencji emisariusza księcia Władysława Czartoryskiego, Eugeniusza Lubomirskiego, wyraził swoją opinię, że „Rosja ma tylko jedną politykę: gwałtu i obłudy”, a potem dodał: „Przy każdej mszy św. modlę się za Polskę, modlę się i do św. Stanisława Kostki, i do bł. Andrzeja Boboli, który jest Waszym szczególnym opiekunem, ale modlitwy nie wystarczają. Wam trzeba dział i broni!” Największym jednak wyrazem poparcia Piusa IX dla sprawy polskiej były wrześniowe modlitwy za Polskę i Polaków podczas procesji przebłagalnych z rzymskiej bazyliki Św. Jana na Lateranie do bazyliki Matki Bożej Większej z obrazem Chrystusa Zbawiciela Acheiropoieton (który to miał zacząć malować Św. Łukasz a dokończyć Apostołowie) z kaplicy Sancta Sanctorum przy bazylice laterańskiej. Modlitwy te ogłosił 31 sierpnia 1863 r. wikariusz Rzymu, kard. Constantino Patrizzi w intencji przebłagalnej Bł. Pius IX „dla zmazania grzechów naszych oraz cudzych, zalewających obecnie ziemię, z której wyparto wszelkie prawo boskie i ludzkie i do tego stopnia posunęła się już bezbożność, że bluźnią w sposób najbezczelniejszy majestatowi Bożemu, zaprzeczają świętym dogmatom wiary naszej i w wątpliwość nawet podają bóstwo Jezusa Chrystusa…”. Do tej intencji Ojciec Św. Pius IX własnoręcznie dopisał: „Jest wolą Ojca Świętego, aby SKAŁKA listopad 2013 r. w niniejszej okoliczności zanoszono umyślnie modły za nieszczęśliwą Polskę, na którą z boleścią patrząc, baczy, iż się stała widownią mordów i krwi rozlewów. Naród polski, który był zawsze katolickim narodem, jako przedmurze chrześcijaństwa przeciw najazdowi błędu, zasługuje zaiste, aby się zań modlić, iżby oswobodzonym został od klęsk, które go gnębią, i nie tracąc nigdy swego charakteru, pozostawał zawsze wiernym posłannictwu od Boga mu nadanemu, nie tylko strzeżenia, lecz utrzymania nienaruszonej i nieskażonej za jednomyślną wolą wszystkich co ten naród składają, chorągwi wiary katolickiej, wiary ojców swoich”. Osobiście – ze względu na chorobę – Pius IX uczestniczył tylko w drugiej procesji 13 września, która też odbiła się potężnym echem. Akurat data tej procesji zbiegła się z obchodami 180 rocznicy Wiktorii Wiedeńskiej Króla Jana III Sobieskiego 1683 r. Dyplomaci państw zaborczych robili wszystko, aby papież nie wysuwał sprawy polskiej, ale bezskutecznie. W specjalnej audiencji udzielonej Polakom po tej procesji Pius IX powiedział: „Oskarżają mię, iż nic dla Polski uczynić nie chcę. Wprawdzie nie mogę dać wam ani ludzi, ani dział; ale daję to, co mogę: modły, aby wasza Ojczyzna z niewoli wyswobodzona została” W rozmowie zaś z pewnym dyplomatą zagranicznym zwierzył się; „Nie mogłem posłać wojska na odsiecz Polsce, bo go nie mam, a jako papież z nikim wojować nie mogę, ale cóż powiesz na to? Oto wydałem wojnę carowi rosyjskiemu modłami”. W procesji uczestniczyła też liczna rzesza Polaków. Powstańczy Rząd Narodowy, któremu już wtedy przewodniczył (jako dyktator Powstania) Romuald Traugutt (1826-1864), wystosował do papieża adres dziękczynny: „Ojcze Święty! Walcząc przeciwko najzawziętszym nieprzyjaciołom sprawiedliwości i cnoty dla wywalczenia wolności Ojczyzny, otrzymaliśmy najweselszą wiadomość, że Ty, Ojcze Święty, dałeś dowód łaskawości Twojej względem nas i względem naszej sprawy, nakazując w Rzymie publiczne modły w celu uproszenia Miłosierdzia Bożego dla narodu polskiego. Będąc u steru spraw publicznych, w tych najtrudniejszych okolicznościach zmuszeni jesteśmy, Ojcze Święty, złożyć Ci najgłębsze dzięki w imieniu całego ludu polskiego za postawienie sprawy naszej wobec Najwyższej Sprawiedliwości i bronienie jej tam przez swoje i wiernych, za przykładem Twoim idących, modlitwy […]”. Już po aresztowaniu Romualda Traugutta, wstrząśnięty informacjami o represjach carskich w Polsce, Pius IX w dniu 24 kwietnia 1864 r. podczas Mszy Św. kanonizacyjnej bł. Marii Franciszki od Pięciu Ran i zarazem beatyfikacji Marii Małgorzaty Alacoque, wyraźnie wzruszony podniosłym głosem wygłosił spontaniczną allokucję odnośnie sytuacji w Polsce. Wobec 12 kardynałów, wielu biskupów i licznej rzeszy duchowieństwa powiedział wówczas: „Słuchajcie! Poczuwam się do obowiązku potępić tego potężnego panującego, którego imienia nie wymawiam w chwili obecnej 5 tylko dlatego, by wyrzec je w innym przemówieniu, a którego niezmierzone imperium rozciąga się aż po biegun północny. Ten władca, który fałszywie mianuje się katolikiem Wschodu, a jest tylko schizmatykiem, wyrzuconym z łona prawdziwego Kościoła, ten władca prześladuje i morduje swych poddanych katolików, których pchnął sam do powstania przez swe dzikie okrucieństwa. Pod pozorem tłumienia powstania tępi katolicyzm, skazuje na wygnanie rzesze ludności do krain lodowatych, gdzie pozbawia się ich wszelkiej pomocy religijnej, a na ich miejsce nasyła schizmatyckich awanturników, odrywa kapłanów od ich owiec, wysyła ich na wygnanie lub skazuje na ciężkie roboty i inne hańbiące kary. Szczęśliwymi są ci, którzy zdołali uciec i teraz błąkają się bez dachu i schronienia na obcej ziemi. Ten władca, acz nieprawowierny i schizmatyk, przywłaszcza sobie władzę, jakiej nie posiada nawet Namiestnik Chrystusowy, a mianowicie władzę składania z urzędu biskupa przez nas legalnie ustanowionego. Bezrozumny! Nie wie, iż biskup katolicki czy na swej stolicy, czy też w podziemiach więziennych jest zawsze biskupem i że jego święcenia nie mogą mu być odjęte! I nikt nie ma prawa Nam zarzucić, iż powstając przeciw zamachom podsycamy płomień rewolucji europejskiej. Umiemy bowiem odróżnić rewolucję socjalistyczną od walki o słuszne prawa narodu do niepodległości i wolności swej wiary”. Wyrazem wyraźnego poparcia Bł. Piusa IX dla sprawy polskiej była też kanonizacja polskiego męczennika unickiego Jozafata Kuncewicza w roku 1867, o którą ten papież osobiście zabiegał. Cyprian Kamil Norwid napisał wówczas znamienną odę, która nazwał „Encyklika Oblężonego”: „Któż jest ten Polak, kto?... co – zrodzony na obcej ziemi I z obcą w żyłach krwią – dłońmi ku niebu drżącemi Za Polską modły śle... i imię jej wymawia?... – Kto? ten monarcha, kto?... co w oblężonej stolicy, Gdy mury miasta drżą... sam i pogodno-licy, Na polską pomni krew i o nią jeszcze się zastawia? – To Ty, o! starcze, Ty, jeden bez win i trwóg, To Ty, na globie Sam, jak w niebiesiech Bóg, To Ty – trzech koron Pan... któremu krew i wiek, I szturm... i bunt... i grot, jakkolwiek piersi ucela, Nie znaczą nic – są – jako tępy ćwiek W dłoni Zmartwychwstałego Zbawiciela. Patrzcież nareszcie już, o! patrioci z krwi: Ile...? szeroką jest ta Rzeczpospolita – tam – I gdzie? heroizm... gdzie?... ów całopalny, lwi, Piekielnych nieulękniony bram! Och! Europo!... każ, niech wraz zamilknie Potwarca, Bo bezinteresowność przerosła Ciebie; Słowa oblężonego starca Palą się w niebie!” (A) krótkie opowiadanie Zatrzymaj się na chwilę Klemens zerwał się z łóżka jeszcze bladym świtem. Zaplanował na dzisiaj przejście fragmentu Orlej Perci, którego mu brakowało do zamknięcia tego pięknego szlaku w Tatrach. Pogoda według prognoz, miała się psuć w godzinach popołudniowych, czas zatem naglił. Dzięki przygotowaniom poczynionym jeszcze wczoraj wieczorem, Klemens błyskawicznie znalazł się w rejonie Kuźnic, skąd ruszył na szlak. Młody, sprawny turysta „łykał” dystans pomiędzy Kuźnicami a Murowańcem, idąc przez Boczań. Pogoda dopisywała. Rześkie powietrze i wschodzące coraz wyżej słonko napawały otuchą. Jedynie charakterystyczny szum, coraz częściej uginanych wiatrem wierzchołków drzew, niepokoił nieco Klemensa. Kiedy wyszedł na otwartą przestrzeń Skupniowego Upłazu, silne powiewy wiatru utrudniały wędrówkę. Odczuł to i nasz tu- 6 rysta. Do Murowańca dotarł z dziesięciominutowym opóźnieniem, w stosunku do zaplanowanego czasu. Ale i tak był jednym z pierwszych przybyszów w schronisku. Wszedł do środka, by się posilić przed dalszą trasą. Widok – przez okna – wiatru coraz swawolniej hulającego po Hali Gąsiennicowej i igrającego z napływającymi na okoliczne szczyty obłokami, nie wróżył nic dobrego. Klemens zastanawiał się co robić dalej. Orla Perć zawsze była jednym z najtrudniejszych wyzwań dla turystów PARAFIA ŚW. STANISŁAWA B.M. depczących tatrzańskie szlaki. Jego stopień trudność znacznie wzrastał przy złej pogodzie. Tymczasem Murowaniec gęstniał od osób, zamierzających zrobić tego dnia ambitne wycieczki. (Bo czyż o tak wczesnej porze, mógłby być ktoś o innych zamiarach?) Klemens bacznie obserwujący przybyszów, zdążył się zorientować, że większości z nich paskudny wiatr pokrzyżował plany wycieczkowe. On też rozsądnie zmienił swoje. Miast na Orlą Perć poszedł w stronę Psiej Trawki i dalej na Gęsią Szyję i Rusinową Polanę. Ot taki bardzo bezpieczny wariant. Sam nie wie czemu go wybrał. Przecież dotychczas nawet w złe pogody robił w miarę trudne trasy, a jego hobby było „poprawianie czasówek” podanych w przewodnikach. Osiągnięcia miał rzeczywiście niebywałe. I cóż z tego. Wędrował po górach sam. Bo któż dotrzymałby mu kroku. Jeśli nawet, nikomu nie odpowiadała rola „Strusia Pędziwiatra”, bez kontemplacji pięknych widoków na szlakach. Klemens twierdził, że on też podziwia góry… ale w marszu. Tym razem, nieco przygaszony odwrotem spod Orlej Perci, szedł sobie spokojnie w dół. Bliskość Gęsiej Szyi nieco go ożywiła. Trzeba się było trochę „wspiąć”. Oczywiście po chwili znalazł się na szczycie i… oniemiał. Wysokie Tatry miał jak na dłoni. Tyle razy już je widział i to z bliska. Ale ta panorama! Klemens najzwyczajniej w świecie zachłysnął się jej pięknem. Stał na Gęsiej Szyi i wyciągając własną szyję, wodził wzrokiem z lewa na prawo i z powrotem. Ze smutkiem stwierdził, że nie potrafi poprawnie rozpoznać poszczególnych szczytów, które to ginęły w pędzonych wiatrem chmurach, to znów się pokazywały, dając się pieścić promieniom słonka. Na domiar złego nie zabrał ze sobą przewodnika tatrzańskiego, który pozwoliłby mu na konfrontację opisu z rzeczywistym obrazem. Napawał się zatem tym cudnym obrazem jeszcze dłuższą chwilę i zszedł na Rusinową Polanę. Tutaj spotkał parę starszych turystów, podziwiających Tatry z perspektywy polany. Przyłączył się do nich, można powiedzieć w ostatniej chwili. Ciężkie, ponure chmury coraz mocniej zasnuwały góry i tylko od czasu do czasu wyłaniające się z nich wierzchołki, bez SKAŁKA listopad 2013 r. zająknięcia określali starsi państwo. W krótkim czasie musieli się zwijać, albowiem nad górami zapadła „ołowiana” kurtyna i zaczęło siąpić. Prognoza pogody sprawdziła się. Drobny deszczyk odprowadził trójkę turystów na Wiktorówki do Matki Bożej Jaworzyńskiej, Królowej Tatr. Tutaj znaleźli schronienie w ślicznym, góralskim kościółku. Klemens był na Wiktorówkach pierwszy raz. Chwilę pomodlił się i z zaciekawieniem – równie błyskawicznie, jak wszystko co robił – obejrzał wnętrze kaplicy. Mimo siąpiącego deszczu, wyszedł na zewnątrz i zatrzymał przy skarpie z duża ilością tablic. Były to tablice poświęcone głównie ludziom, którzy zginęli w górach, ale też i tym którzy ukochali góry. Klemens z nieczęstym u niego tak długim skupieniem, czytał dokładnie każdą z nich. Nie przeszkadzał mu nawet coraz obfitszy deszcz. Po przeczytaniu ostatniej, rzucił wzrokiem jeszcze raz na całą skarpę i pomyślał sobie: dużo tego. Już miał ruszać w dalszą drogę, kiedy coś pociągnęło go do kościółka. „Posłusznie” poszedł. Był sam w kaplicy. Usiadł w pierwszej ławce, wpatrzony w tabernakulum oraz figurkę Matki Bożej Królowej Tatr. Na zewnątrz bębnił deszcz, a tu panowała cisza, błoga cisza. Jak długo Klemens tak „sobie tylko siedział”, trudno powiedzieć. Po jakimś czasie pod jego czaszką zaczął krążyć refren pieśni „Szumią łany zboża”: Zatrzymaj się na chwilę, odetchnij pięknem świata – Zatrzymaj się na chwilę, zauważ swego brata – Zatrzymaj się na chwilę, nad tym co w sercu kryjesz – Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl po co żyjesz. Czy to przypadek, wzdrygnął się Klemens na samą myśl o tym co przyszło mu do głowy. Czy to przypadek? Nie na darmo ma przydomek „Struś Pędziwiatr”, bo przecież nieustannie gdzieś pędzi, trudno jest mu usiedzieć dłużej na jednym miejscu. Nawet tu w ukochanych górach, wciąż mierzy się z czasem na turystycznych ścieżkach, miast zwolnić tempa i odetchnąć pięknem świata. Pamięta, jak kiedyś jeden turysta spotkany na szlaku, zwrócił mu w poetyckiej formie uwagę: gdzie tak pędzisz młodzieńcze, gdzie tak pędzisz szaleńcze, a przystanij na chwilę nim zrobisz kolejną milę. Pokontempluj jak wielka jest Boża siła, co takie cuda stworzyła. Wtedy Klemens przytaknął turyście i… popędził dalej. Teraz zebrał myśli, rozmyślając zwłaszcza nad dzisiejszymi wydarzeniami: odwrót spod Orlej Perci, panorama z Gęsiej Szyi i cały pobyt na Wiktorówkach. Te niesamowite tablice „wtopione w skalną skarpę”, tak dobitnie mówiące o przemijaniu czasu, nawet tego najpiękniej realizowanego. Czy to przypadek? I naraz przyszło olśnienie. To Ty Maryjo, Królowo Tatr mnie tu ściągnęłaś, to Ty tak dziwnie ułożyłaś mi program tego dnia. Zatem Ty powiedz mi co mam robić dalej. Znów zapadła cisza, jak na początku kiedy Klemens wszedł do kaplicy. I tylko wciąż na zewnątrz bębnił deszcz. Kiedy deszczowe bębnienie nieco ucichło Klemens ruszył w dalszą drogę. Na świecie było szaro i ponuro, a on podśpiewywał sobie radośnie „zatrzymaj się na chwilę…”. Jasiek Dolina Śpiewajcie i wysławiajcie Pana w sercach, dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię naszego Pana, Jezusa Chrystusa (z Mszy św. jubileuszowej) Co Bóg z³¹czy³... Jubileusze małżeńskie obchodzą: 50-lecie Jadwiga i Eugeniusz Krawczykowie 9.11.2013. g. 08.00 Bóg Ojciec Wszechmogący niech Was napełni swoją radością i błogosławi Wam i Waszym Rodzinom 7 PIÓREM REDAKTORA „Wierzę w świętych obcowanie” – wyznajemy w modlitwie składu apostolskiego. Czym zatem jest dla nas to „świętych obcowanie”, jaka jest nasza komunikacja ze świętymi, kim oni dla nas są. Odpowiedź zdaje się być całkiem prostą. A jednak…? Gdyby tak przycisnąć nas pytaniem: jaki wpływ na moje życie mają święci? – jak byłaby szczera, przemyślana odpowiedź. Na ile znamy ich żywoty, czy wiemy co doprowadziło ich do świętości?... Jeśli święci mają być dla nas wzorem, to warto sięgać po ich biografie. I nie dajmy się zwieść błędnym argumentom, że wielu z nich żyło tak dawno, że inne były czasy, nie przystające do dzisiejszej rzeczywistości. Prawda, są biografie i podobizny świętych (zwłaszcza tych dawniejszych) nazbyt „polukrowane”. Patrząc w lustro, nie możemy doszukać się „tych świętych rysów” we własnych podobiznach i… machamy z rezygnacją ręką. Pomijając tą żartobliwą scenkę, z pewnością wczytując się w każdy z żywotów świętych, znajdziemy wskazówki na naszej drodze do świętości. Ba, znaczna część biografii świętych jest wręcz pasjonującą lekturą. Naprawdę, warto po tę lekturę sięgać. Byleby po jej przeczytaniu nie pozostawały tylko wypieki na policzkach, a bardziej rozpalone ku świętości dusze. Jan Wontorski PIĘKNE MYŚLI... W wielkich postaciach wiary ukazuje się realnie, co oznacza naśladowanie Chrystusa. Staje się widoczne, co stanowi nadzieję takiego życia i czego ono żąda. Święci są wykładnią Jezusa Chrystusa. Kard. Joseph Ratzinger – papież Benedykt XVI 8 FIDESOWA WSZECHNICA W październikowym numerze Skałki zamieściliśmy drugą część drugiego wykładu dr. Macieja Żakiewicza, będącą rozwinięciem tematu dotyczącego Ks. Prałata Henryka Jankowskiego i jego pomniku przy kościele Św. Brygidy w Gdańsku. Poniżej publikujemy pierwszą część tego wykładu zawierającą refleksje o Marszałku Józefie Piłsudskim i jego gdańskim pomniku oraz początek tekstu dotyczącego ks. prałata Henryka Jankowskiego (Red.) MARSZAŁEK JÓZEF PIŁSUDSKI I KS. PRAŁAT HENRYK JANKOWSKI Uczymy się chodząc dolinami, a nie wzgórzami. 11 listopada 2006 roku u zbiegu ulic Wojska Polskiego i Grunwaldzkiej w Gdańsku – Wrzeszczu stanął pomnik Józefa Piłsudskiego autorstwa gdańskiego plastyka Tomasza Radziewicza. Inicjatorem pomnika było stowarzyszenie „Godność” istniejące od 1994 roku, a skupiające działaczy „Solidarności” z Portu Gdańskiego i Stoczni Gdańskiej z lat 80- tych XX stulecia w tym takie osoby jak: Czesław Nowak i Alojzy Szablewski. Odsłonięcia dokonał ostatni prezydent na Uchodźctwie Pan Ryszard Kaczorowski. Józef Piłsudski, jego życie i działalność można podzielić na trzy okresy. Widocznym dramatyzmem charakteryzował się ostatni okres ten po 1926 roku i wyborach brzeskich, to wówczas poeta Antoni Słonimski pisał: „Sprawy brzeskiej nie da się usprawiedliwić, ale może dziś da się lepiej zrozumieć, bo w perspektywie historii wyraźniej rysują się dwie postawy Piłsudskiego. Pierwszy okres romantyczny. Drugi okres – to Piłsudski po zamordowaniu prezydenta G. Narutowicza, zbrodni królobójstwa, przeczącej słowom C. K. Norwida, Piłsudski pełen obrzydzenia już nie tylko dla polityków, ale do narodu. Wiele jest pychy, pogardy i niestety, znamion choroby w jego słowach i działaniach tego drugiego tragicznego okresu”. Istniało kilku Piłsudskich. Ten z epoki PPS-u „polski święty” jak go określał Ignacy Daszyński, lider PPS i ten z okresu legionowego i naczelnikostwa państwa, wreszcie ten przedwcześnie postarzały, zgorzkniały i zawzięty Piłsudski z późno dwudziestych i trzydziestych lat. PARAFIA ŚW. STANISŁAWA B.M. W pewnej odległości od pomnika J. Piłsudskiego znajduje się płaskorzeźba Chrystusa św. Faustyny. Została odsłonięta i poświęcona 6 czerwca 2003 roku w 25 – lecie pontyfikatu Jana Pawła II, przez ks. arcybiskupa T. Gocłowskiego. Postać mistyczki przywołuje zapis z jej „Dzienniczka” o „człowieku światowym”, przeciwko któremu świadczyło wiele matek, które straciły synów. Józef Piłsudski był tylko raz w Gdańsku, w okresie internowania przez Niemców w lipcu 1917 roku, gdzie w drodze do Magdeburga, Niemcy wieźli brygadiera Piłsudskiego przez miasto. Krótko przebywał prawdopodobnie w nieistniejącym już więzieniu w pobliżu Dworca Głównego. W marcu 1945 roku wypalony Gdańsk znalazł się w nowych granicach. Do miasta powoli napływała ludność polska z utraconych na rzecz ZSRR kresów. Jesienią zawitał przybyły z Wilna prof. Jan Borowski pierwszy wojewódzki konserwator Gdańska w latach 1945 – 1951, będąc idealistą religijnym ratował większość ocalałej kubatury kościołów miasta. W 1951 roku został przez urzędników stalinowskich odwołany, przez kilka lat nie interesowano się w mieście ochroną zabytków. Diecezja Chełmińska powołała go na członka Diecezjalnych Komisji Sztuki Kościelnej. Jeszcze w okresie wileńskim, dokonał on odnowy kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej, jak również rodzinnego dworku J. Piłsudskiego w Zułowie, który wedle jego zaleceń przywrócono do stanu, gdy mieszkali w nim ojciec i matka J. Piłsudskiego. W Gdańsku dokonując oględzin zniszczeń w św. Brygidzie pisał: „W kościele zniszczeniu uległo pokrycie dachu, a w jego konstrukcji brakowało 20% krokwi. Sklepienia zostały lekko uszkodzone. Częściowa ocalało wyposażenie kościoła: Stelle i ołtarz w prezbiterium oraz część ołtarzy i ław w bocznych nawach”. Wiosną 1946 roku prof. Jan Borowski zaalarmowany, że po zimie runęło 30% sklepień, podjął próbę ratowania pozostałych, pisał, „że kościółek Brygidek, to gotyk z XIV wieku, posiadający jeszcze późno gotyckie sklepienia”. W październiku 1946 zaznaczył: ”że jeżeli nie będzie pieniędzy na pokrycie dachówką dachu SKAŁKA listopad 2013 r. to powyższe sklepienie, niechybnie tej zimy upadnie”. Środków nie przydzielono. O tym że po wojnie kościół ulegał dewastacji można wyczytać u Jana Kilarskiego „Gdańsk miasto nasze. Przewodnik po Gdańsku starym i nowym”, Kraków 1947 roku. W styczniu 1946 roku otworzono Wojewódzką Szkołę Partyjną, szkolącą partyjnych funkcjonariuszy, których posyłano na kursy do Centralnej Szkoły Partyjnej w Łodzi. 31 marca 1954 roku w budynku teatru odbyło się posiedzenie MRN. Elita funkcjonariuszy stalinowskiej biurokracji świętowała samą siebie – przyznano sobie ponad 500 srebrnych i złotych medali pamiątkowych. Na awersie odbudowany Gdańsk, na rewersie personifikacja Gdańska, która pozdrawiała wracające na łono matki: Gdańska (Stoczniowiec) i Pomorza Gdańskiego (Kaszubski rybak). Sowieckie hasło o sojuszu robotniczo- chłopskim nabrało treści. W tym czasie świątynia ulegała dalszemu niszczeniu, dwukrotnie ulegała też pożarom. W dniu 19 lutego 1970 roku władzę państwowe po latach korespondencyjnej odmowy, oddały ruiny Kurii Gdańskiej w osobie ks. biskupa Lecha Kaczmarka. Prymas St. Wyszyński jest w św. Brygidzie w dniach pogrzebu biskupa Edmunda Nowickiego. 15 marca 1971 zanotował: „Jesteśmy przed kościołem św. Brygidy. Już ks. Jankowski, młody proboszcz, rozpoczął odbudowę. W odczyszczonej zakrystii zebrała się gromadka parafian, do których wygłaszam przemówienie. (…) Leżą potężne bale drzewa, bodaj modrzewie, są zupełnie zdrowe, pochodzą z 1420 roku. (…) W drodze, mijamy odbudowany po „gniewie ludu” Dom Partii”. 14 października 1973 roku Prymas jest znowu w Gdańsku zanotował: „Cały kościół w bryle zewnętrznej jest odbudowany. Dachy są pokryte. Mury wyleczone z ran. Wieżyce i sygnatury są uporządkowane. Mają miejsce gorące powitania. (…) Przemawia ks. Proboszcz Jankowski, budowniczy kościoła; przedstawia dzieje odbudowy. Dziękuje za pomoc udzieloną przez Prymasa Polski na cele odbudowy. Na szczęście nie wymienia sumy, która była znaczna, stanowiła bodaj 2/3 wydatków. Wydawało mi się, że kościół Św. Brygidy, jako kościół parafialny Stoczni, powinien być odbudowany. Ponieważ władze państwowe przeszkadzały i dopuszczały do dalszego niszczenia pięknego zabytku, trzeba było ratować z pomocą skromnych środków diecezji. Zdołaliśmy uzyskać nieco pomocy z zagranicy. Właściwie kościół powinien był być odbudowany przez Państwo”. 17 kwiecień 1978 ks. Prymas zapisał: „Zwiedzamy kościół O.O Dominikanów – istne muzeum barokowej rzeźby. Po czym udajemy się do kościoła św. Brygidy, gdzie oczekuje nas ks. Henryk Jankowski, człowiek który odbudował ten kościół, skupił przy sobie artystów i dziś pracuje nad wewnętrznym wystrojem. Pomaga mu artystka – rzeźbiarka p. Szczodrowska z mężem (…). W czasie obiadu rozmowa z artystką o projektowanej Drodze Krzyżowej. Rozważamy jak połączyć cierpienia Męża Boleści z radością Odkupienia rodzaju ludzkiego”. Dr Maciej Żakiewicz 9 ŚWIĘTA CECYLIA – PATRONKĄ MUZYKÓW I ZESPOŁÓW MUZYCZNO-WOKALNYCH Święta Cecylia urodziła się na początku III wieku w Rzymie, była dziewicą i męczennicą. Zmarła ok. 230231 roku na Sycylii. Jej wspomnienie przypada na 22 listopada. Atrybutami świętej są: anioł, instrumenty muzyczne, róże i miecz. Święta Cecylia jest patronką zespołów muzyczno-wokalnych i ja również należę do jednego z takich zespołów, który prężnie działa przy naszej parafii. Jest to Diakonia Muzyczna, której Duszpasterzem jest Ks. Marian Kożyczkowski. Nasza Diakonia liczy ośmioro członków. Bardzo się cieszymy z tego, że naszym śpiewem możemy chwalić Boga, wzbogacając Liturgię niedzielnej Mszy świętej, a także posługiwać naszym śpiewem na Wieczorach Modlitwy Młodych, które organizowane są w różnych parafiach na terenie Archidiecezji Gdańskiej (więcej informacji na temat WMM na stronie www.wieczormodlitwy.pl). Zbliżające się wspomnienie Św. Cecylii nasunęło mi na myśl pewną refleksję. Zaczęłam zastanawiać się CZYM JEST DLA MNIE ŚPIEW? Doszłam do wniosku, że poprzez śpiew wyrażam swoje emocje, przeżycia i samą siebie. Jest to również dla mnie formą przeżywania wolnego czasu i przyjemności, która zarazem jest moją modlitwą, moim uwielbieniem Boga za to, że mnie stworzył, że pozwala mi moim śpiewem pomagać innym osobom czy też wywołać uśmiech na ich twarzach. Błogosławiony Jan Paweł II (a niedługo już Święty) powiedział kiedyś jedno zdanie, które bardzo głęboko mam w swoim sercu: „Kto śpiewa ten dwa razy się modli” . Myślę, że ta złota myśl pomogła mi podjąć decyzję o wstąpieniu do Diakonii Muzycznej, której nie żałuję i mam nadzieję, że żałować nigdy nie będę. Śpiew jest dla mnie też formą odpoczynku, formą „ładowania swoich akumulatorów” i nadzieją na nowy dzień, który daje mi Bóg. Na koniec chciałabym przedstawić krótką ale jakże bogatą w swojej treści modlitwę do Świętej Cecylii: „Cecylio Święta, Patronko Nasza Dziś chwałę Twoją ziemski chór ogłasza Strażniczko harmonii, z tonów czynisz piękny splot By dźwięcznym, czystym był wspólny głos. Nauczycielko cierpliwości i wytrwania Przyjm prośby nasze i błagania By śpiewało nam się lżej W swej opatrzności głos każdy miej Doskonała Pieśniarko, Artystko w Niebiosach Śpiewasz cudownie, Panu grasz na organach Odkryj nam uczniom Twym skrawek Nieba Bo dzisiaj dla Ciebie hymn rozbrzmiewa!” Aleksandra Niewierowska Msze Święte Gregoriańskie Czasami słyszymy, że ktoś zamawia Msze Święte Gregoriańskie. Dlaczego jest ich akurat 30, a nie 20 czy 40? Czy ich liczba ma taką moc? Czy jakaś specjalna teologia stoi za tą praktyką ? Msze święte gregoriańskie tak „zadomowiły się” w naszym życiu religijnym, że większość wiernych z pewnością nie potrafi wytłumaczyć ich początków i sensu ich praktyki. Wobec tego odpowiedź na postawione pytania należy zacząć od przybliżenia źródła ich powstania. 10 Msze św. gregoriańskie wywodzą swoją nazwę od imienia papieża Grzegorza Wielkiego (540-604; papież od 590). Są związane z wydarzeniem, które miało miejsce z jego inspiracji. Grzegorz przed swoim wyborem na papieża był przełożonym założonego przez siebie w 575 roku klasztoru na wzgórzu Celio w Rzymie. W IV Księdze Dialogów Grzegorz stwierdza, że ofiara Mszy św. pomaga osobom potrzebującym oczyszczenia po śmierci i jako przykład podaje doświadczenie z życia swojego klasztoru. Po śmierci jed- nego z mnichów imieniem Justus, w jego celi znaleziono trzy złote monety, których posiadanie sprzeciwiało się regule życia zakonnego, przewidującej wspólne korzystanie z dóbr materialnych. Grzegorz, aby pomóc zmarłemu oczyścić się po śmierci z powyższego grzechu, polecił odprawienie za niego trzydziestu Mszy św. – każdego dnia jednej. Po trzydziestu dniach zmarły Justus ukazał się w nocy jednemu z braci, Kopiozjuszowi, mówiąc, że został uwolniony od wszelkiej kary. Kopiozjusz nic nie wiedział o odpraPARAFIA ŚW. STANISŁAWA B.M. wianych Mszach św. i gdy później ujawnił treść swojego widzenia, pozostali współbracia doszli do wniosku, że nastąpiło ono w trzydziestym dniu, kiedy odprawiano Msze św. za Justusa. Uznano to za znak, że Msze św. odniosły oczekiwany skutek. Pod wpływem autorytetu Grzegorza – także jako biskupa Rzymu – zwyczaj odprawiania trzydziestu Mszy św. za osobę zmarłą zyskiwał swoje miejsce w praktyce religijnej Wiecznego Miasta. W Europie rozprzestrzeniał się stopniowo, począwszy od VIII wieku, najpierw w klasztorach, potem także w innych kościołach. Jeżeli chodzi o znaczenie Mszy św. gregoriańskich nie istnieje żadna oficjalna doktryna Kościoła związana z nimi. Powinny one być traktowane jako Msze św. za zmarłych. Zwyczaj ofiarowania Mszy św. za zmarłych jest tradycją przedgregoriańską, która została potwierdzona oficjalnie przez Sobór Trydencki jako najbardziej skuteczny sposób modlitwy za osoby, które potrzebują oczyszczenia po śmierci. Kościół jest przekonany o nieskończonej wartości Mszy św., wypływającej z zasług Chrystusa. Znaczenie to dotyczy nie tylko samych uczestników Mszy św., ale także osób lub spraw, w intencji których jest ona odprawiana przez kapłana. Istnieją także szczegółowe regulacje kościelne dotyczące Mszy gregoriańskich. Określają one liczbę Mszy św. na trzydzieści odprawianych w trybie ciągłym. Wyjątkami od tej reguły mogą być nieprzewidziane przeszkody, takie jak np. choroba kapłana. Ponadto określa się jednoznacznie, że Msze gregoriańskie mogą być odprawiane za jednego tylko zmarłego, nigdy zaś zbiorowo za kilku zmarłych. Wskazuje się także, że nie jest konieczne, aby Msze św. były odprawiane zawsze przez tego samego kapłana lub przy tym samym ołtarzu (kościele). Ważna jest ciągłość dni; same natomiast Msze św. mogą być sprawowane przez wielu księży i w wielu miejscach. Sama liczba trzydzieści nie może być nigdy łączona z gwarancją wybawienia od pokuty po śmierci. Fakt odprawienia 30 Mszy świętych nie stanowi automatycznej gwarancji wybawienia duszy od cierpień czyśćcowych. Modlitwy są jedynie prośbą. Zbawienie człowieka jest w ręku Boga. Aplikowana Msza święta za osobę zmarłą ma na celu wstawiennictwo u Boga za tę osobę, by wyprosić u Niego uwolnienie jej od kary za grzechy, czyli zbawienie. Mszy gregoriańskiej od samego początku towarzyszyło mocne przekonanie wiernych o szczególnej jej skuteczności dla zmarłych cierpiących w czyśćcu. Opracował: ks. Marian Kożyczkowski „Idąc cmentarną aleją szukam Ciebie, mój przyjacielu…” 1 Listopad jest miesiącem, w którym modlitwą szczególnie otaczamy naszych bliskich zmarłych. Bierzemy udział w wypominkach, nawiedzamy groby, na których zostawiamy kwiaty, zapalamy znicze, modlimy się. Jednak czym dla nas samych jest śmierć i jak ją postrzegamy? Nauka Kościoła głosi, iż śmierć jest etapem przejściowym z życia doczesnego do życia wiecznego. Jest ona skutkiem grzechu nieposłuszeństwa wobec Boga ze strony pierwszych rodziców. Czy więc można traktować śmierć jako karę dla człowieka? Idąc dalej tym tokiem rozumowania można postrzegać podobnie życie, które Bóg daje każdemu, tak samo jak śmierć. Jak podaje księga Mądrości Syracha „Bóg obarczył wielką udręką i ciężkim jarzmem synów ludzkich, już od dnia ich wyjścia z łona matki, aż po dzień ich powrotu do matki wszystkiego, co żyje: zgryzotą i lękiem serca, myślą o tym, czego oczekują – o dniu śmierci”. Strach przed śmiercią jest czymś naturalnym dla każdego z nas, czymś po prostu ludzkim. Jednak czy boimy się samego momentu śmierci czy też tego co będzie po niej? „O śmierci! Jakże gorzka jest myśl o tobie... O śmierci! Jakże dobry jest twój wyrok…” pisze dalej prorok. Śmierć jest równa wobec każdego z nas. Jednak dzięki własnej śmierci i zmartwychwstaniu Chrystus otwiera nam drogę ku zbawieniu i ku życiu wiecznemu. Jednak jak to wszystko się ma do uczuć i emocji, któSKAŁKA listopad 2013 r. re towarzyszą nam wobec śmierci i drogiej nam osoby? Tego zagadnienia również podejmuje się Eklezjastyk. Księga mówi nam, aby opłakiwać zmarłego, pogrzebać ciało z szacunkiem i nie być obojętnym wobec zgonu. Jednak na końcu zdania, w którym traktuje o żałobie, mówi: „potem się pociesz, aby usunął się smutek”. Prorok jasno mówi, że trzeba żyć dalej i starać się nie oglądać do tyłu, gdyż to w pewien sposób hamuje nasze wciąż trwające życie. „Zmartwienie prowadzi do niepowodzenia, podobnie i smutek serca pomnaża udręki. Przez wspominanie smutek się odnawia, a życie udręczonego jest przekleństwem serca. Nie zwracaj wciąż ku niemu swego serca, odsuń wspomnienie o nim, a myśl o przyszłości. Nie wspominaj o nim, bo dla niego już nie ma nadziei, w czymże możesz mu pomóc? – a sobie zaszkodzisz. Pomyśl o jego losie, który jest także twoim losem, on go przeżywał wczoraj, a ty dziś. On spoczywa, niech spocznie i pamięć o nim, kiedy on już odszedł, ty się uspokój”. Tak samo Jezus w Ewangelii mówi nam, żebyśmy zmarłych pozostawili zmarłym, a samemu szli za Nim – w stronę zmartwychwstania i życia wiecznego. Rafał Mrowicki Cytat z utworu zespołu TSA – 51 „TSA LIVE 1982” słowa: Jacek Rzehak, muzyka: Andrzej Nowak, Marek Piekarczyk. 1 11 KĄCIK AKCJI KATOLICKIEJ BYĆ SOLĄ ZIEMI Temat i tekst do medytacji na listopad: Jezus Chrystus Odkupiciel człowieka, centrum naszej wiary i historii zbawienia. Z nauczania Soboru Watykańskiego II (Konstytucja dogmatyczna o Kościele „Lumen Gentium”): «KK 1. Ponieważ Chrystus jest światłością narodów, obecny Sobór święty, w Duchu Świętym zgromadzony, pragnie gorąco oświecić wszystkich ludzi blaskiem Jego jaśniejącym na obliczu Kościoła, głosząc Ewangelię wszelkiemu stworzeniu (por. Mk 16,15). A że Kościół jest w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego, przeto podejmując naukę poprzednich Soborów, pragnie on wyjaśnić dokładniej swoim wiernym i całemu światu naturę swoją i powszechne posłannictwo. Warunki naszej epoki nadają temu zadaniu kościoła szczególnie pilny charakter, chodzi o to, aby wszyscy ludzie złączeni dziś ściślej więzami społecznymi, technicznymi, kulturalnymi, osiągnęli pełną jedność również w Chrystusie. KK 2. Przedwieczny Ojciec, na skutek najzupełniej wolnego i tajemnego zmysłu swej mądrości i dobroci stworzył cały świat, a ludzi postanowił wynieść do uczestnictwa w życiu Bożym, nie opuścił też ludzi po ich upadku w Adamie, dając im nieustannie pomoce do zbawienia przez wzgląd na Chrystusa, Odkupiciela, „który jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia” (Kol 1,15). 12 Wszystkich zaś wybranych Ojciec przed wiekami „przewidział i przeznaczył, aby się stali podobni do Syna Jego, który miał być pierworodnym między wielu braćmi” (Rz 8,29). A wierzących w Chrystusa postanowił zgromadzić w Kościele świętym, który już od początku świata ukazany przez typy, cudownie przygotowany w historii narodu izraelskiego i w Starym Przymierzu, ustanowiony w czasach ostatecznych, objawiony został przez wylanie Ducha, a w końcu wieków osiągnie swe chwalebne dopełnienie. Wtedy zaś, jak to czytamy u świętych Ojców, wszyscy sprawiedliwi, poczynając od Adama, „od Abla sprawiedliwego aż po ostatniego wybranego”, zostaną zgromadzeni w Kościele powszechnym u Ojca. KK 3. Przyszedł tedy Syn, zesłany przez Ojca, który wybrał nas w Nim przed stworzeniem świata i do przybrania za synów bożych przeznaczył, ponieważ w Nim spodobało mu się odnowić wszystko (por. Ef 1,4-5 i 10). Żeby wypełnić wolę Ojca, Chrystus zapoczątkował Królestwo niebieskie na ziemi i objawił nam tajemnicę Ojca, a posłuszeństwem swym dokonał odkupienia. Kościół, czyli Królestwo chrystusowe, już teraz obecne w tajemnicy, dzięki mocy Bożej rośnie w sposób widzialny w świecie. Znakiem tego początku i wzrastania jest krew i woda wypływające z otwartego boku Jezusa ukrzyżowanego (por. J 19,34), a zapowiedzią słowa Pana odnoszące się do Jego śmierci na krzyżu: „A ja, gdy wywyższony zostanę ponad ziemię, wszystkich do siebie pociągnę” (J 12,32 gr.). Ilekroć na ołtarzu sprawowana jest ofiara krzyżowa, w której na Paschę naszą ofiarowany został Chrystus” (1 Kor 5,7), dokonuje się dzieło naszego odkupienia. Równocześnie w sakramencie chleba eucharystycznego uprzytamnia się i dokonuje jedność wiernych, którzy stanowią jedno ciało w Chrystusie (por. 1 Kor 10,17). Wszyscy ludzie powołani są do tego zjednoczenia z Chrystusem, który jest światłością świata i od którego pochodzimy, dzięki któremu żyjemy, do którego zdążamy.» PARAFIA ŚW. STANISŁAWA B.M. SŁOWNIK KATOLICKIEJ NAUKI SPOŁECZNEJ NIEALFABETYCZNIE Kontynuujemy publikację wybranych haseł Słownika Katolickiej Nauki Społecznej pod redakcją naukową ks. prof. dr hab. Władysława Piwowarskiego, który to ukazał się w Warszawie w 1993 r. nakładem Instytutu Wydawniczego PAX i Wydawnictwa Misjonarzy Klaretynów „PALABRA”. Autorzy haseł to przedstawiciele środowiska naukowego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Ośrodka Chrześcijańskiej Myśli Społecznej „Augustinum”. Teresa Podgórska AKCJA KATOLICKA «Organizacja religijno-społeczna katolickiego laikatu działająca na rzecz ewangelizacji społeczeństw. Genezy Akcji Katolickiej należy szukać w XVIII i XIX w., kiedy to ukształtowały się wrogie Kościołowi katolickiemu prądy: Oświecenie, sekularyzm, liberalizm. Przeciwstawiając się tym prądom, powstały wówczas grupy katolickie, które usiłowały odpowiedzieć z jednej strony na pytania nurtujące ludzi w danej epoce, a z drugiej, na wymagania stawiane przez Ewangelię. Akcja Katolicka oficjalnie została założona przez Piusa XI w 1922 r. jako Sługa Boży Prymas August Hlond twórca Akcji Katolickiej w Polsce. apostolat świeckich, który rozumiany był wówczas jako „przedłużenie ramienia apostolatu hierarchicznego”. W Polsce teren działania Akcji Katolickiej przygotowały różne organizacje, a zwłaszcza Liga Katolicka, która istniała w archidiecezji poznańsko-gnieźnieńskiej od 1920 r., a w archidiecezji warszawskiej od 1926 r. Akcja Katolicka w Polsce korzystała z doświadczeń Ligi i na jej strukturze oparła swoją działalność. Oficjalnie Akcja Katolicka została w Polsce założona w 1930 r. Celem jej było z jednej strony pogłębienie życia religijno-moralnego katolików oraz pobudzenie ich do aktywnej działalności społeczno-religijnej, z drugiej zaś, przeciwdziałanie procesom laicyzacji oraz walka z ugrupowaniami lewicowymi. Głosząc „poza i ponad” partyjność, dążyła ona do przemiany życia społecznego wedle wskazań nauczania społecznego Kościoła. Jednym z jej zadań była koordynacja działalności wszystkich organizacji kościelnych. Dla swych celów budowała domy parafialne i diecezjalne, w których urządzała kaplice, biblioteki, czytelnie, sale konferencyjne, sale widowiskowo-kinowe itd. Członkowie jej pracowali na polu kulturalnooświatowym, wydawniczym, charytatywnym, misyjnym itp. W 1934 r. nastąpiła reorganizacja Akcji Katolickiej, w wyniku czego w jej ramach ukształtowały się cztery Kolumny: Katolicki Związek Kobiet, Katolicki Związek Mężczyzn, Katolicki Związek Młodzieży Żeńskiej i Katolicki Związek Młodzieży Męskiej. W 1936 r. organizacja ta zrzeszała łącznie 519 666 członków. Większość z nich pochodziła ze środowisk wiejskich. Odsetek robotników i inteligencji w jej szeregach nie był duży. Opierając się na wzorze włoskim (a nie francuskim) Akcja Katolicka w Polsce przeakcentowała, jak się wydaje, znaczenie zewnętrznej aktywności na niekorzyść religijnej formacji członków. Sobór Watykański II w Dekrecie o apostolstwie świeckich (DA, 20) wymienił cztery cechy konstytutywne Akcji Katolickiej, odróżniające ją od innych organizacji katolickich: a) cel identyczny z celem Kościoła; b) przyjęcie przez świeckich odpowiedzialności w Kościele i za Kościół; c) zorganizowana działalność; d) działalność „pod zwierzchnim kierownictwem samej hierarchii, która może nawet zatwierdzić tę współpracę przez wyraźne udzielenie (...) mandatu”.» [„Kącik” pod red. i w oprac. A. Kakareko] NA ZAKOŃCZENIE ROKU WIARY, OD PONIEDZIAŁKU 18 LISTOPADA DO CZWARTKU 21 LISTOPADA ZAPRASZAMY DO KLUBU PARAFIALNEGO „FIDES” O GODZ. 19.00 NA TEGOROCZNĄ EDYCJĘ „WIECZORÓW REFLEKSJI RELIGIJNEJ I SPOŁECZNEJ”! WCZEŚNIEJ, W SOBOTĘ 16 LISTOPADA W ŚWIĘTO MATKI BOŻEJ OSTROBRAMSKIEJ RÓWNIEŻ W TYM SAMYM MIEJSCU I CZASIE ZAPRASZAMY NA TRADYCYJNY „WIECZÓR WILEŃSKI”! SKAŁKA listopad 2013 r. 13 POLSCY BŁOGOSŁAWIENI Bł. Karolina Kózkówna wspomnienie 18 listopada 2 sierpnia 1898 r. we wsi WałRuda (okolice Tarnowa), w rodzinie Jana Kózki i Marii (z domu Borzęckiej) urodziło się czwarte dziecko, dziewczynka. Pięć dni później na Chrzcie św., w kościele parafialnym w Radłowie rodzice dali jej na imię Karolina. Rodzina, państwa Kózków utrzymywała się z pracy na niewielkim gospodarstwie rolnym. Pracowite, surowe życie rodziny przepojone było pobożnością. W takiej atmosferze wzrastała Karolina. We wszystkim posłuszna rodzicom, pomagała im w pracy na roli, a także z miłością, troskliwe opiekowała się młodszym rodzeństwem (państwo Kózkowie mieli w sumie jedenaścioro dzieci). Jednocześnie z ochotą uczestniczyła w praktykach religijnych swojego domu: we wspólnej modlitwie wieczornej i przy posiłkach, w codziennym śpiewaniu „Godzinek”, częstym przystępowaniu do sakramentów, uczęszczaniu na Msze św. (również w dni powszednie). Nie na darmo ich uboga chata zwana była „kościółkiem”. To tutaj gromadzili się krewni i sąsiedzi na wspólnym czytaniu Pisma Świętego i żywotów świętych, a także czasopism religijnych. W okresie Wielkiego Postu w domu Kózków zbierano się, by śpiewać „Gorzkie Żale”, a w okresie Bożego Narodzenia na śpiewanie kolęd, przy szopce urządzonej przez ojca Karoliny. Nic dziwnego, że wzrastając w takim klimacie, Karolina od najmłodszych lat ukochała modlitwę i starała się wzrastać w miłości Bożej. Duży wpływ na rozwój duchowy młodej Karoliny miał jej wuj, Franciszek Borzęcki. Ten bardzo religijny, zaangażowany w działalność apostolską i społeczną mężczyzna, prowadził wiejską świetlicę i bibliotekę, w której prowadzono kształcące rozmowy, śpiewano pieśni religijne i patriotyczne, deklamowano utwory wieszczów. Karolina pomagała wujowi w wypożyczalni książek, sama korzystając z dobrodziejstw tej mini placówki kulturalnej. Mimo licznych obowiązków domowych, młoda dziewczyna znajdowała czas, by się angażować w życie parafialne i spo- 14 łeczne. Należała do licznych grup apostolskich, m.in. Towarzystwa Wstrzemięźliwości, Apostolstwa Modlitwy i Arcybractwa Wiecznej Adoracji Najświętszego Sakramentu. Była zelatorką Koła Żywego Różańca. Dziewczęta z poszczególnych róż kolejno dbały o porządek w kościele parafialnym. Karolina miała duże predyspozycje katechetyczne. Chętnie dzieliła się z innymi poznanymi prawdami wiary, czy zasłyszanym, ważnym, ciekawym słowem. Katechizowała swoje rodzeństwo i inne dzieci, modliła się z nimi na różańcu, uczyła pieśni religijnych i życia według Bożych przykazań. Wrażliwa na ludzką biedę, pomagała chorym i starszym ludziom. Przygotowywała ich, w razie potrzeby, na przyjęcie wiatyku. Karolina często uczestniczyła w pielgrzymkach na odpusty do Odporyszowa, Bielczy, Zaborowa i Tuchowa. Marzyła o pielgrzymce do Kalwarii Zebrzydowskiej. Z kronikarskiego obowiązku należy jeszcze wspomnieć o edukacyjnych i religijnych wydarzeniach w życiu Karoliny Kózki. W latach 1906- 1912 uczęszczała do ludowej szkoły podstawowej. Następnie jeszcze przez rok chodziła na tzw. naukę dopełniającą. Uczyła się chętnie i bardzo dobrze. Do Pierwszej Komunii Świętej przystąpiła w roku 1907 w Radłowie. Bierzmowana była w roku 1914 w nowo wybudowanym kościele parafialnym w Zabawie, przez biskupa tarnowskiego Leona Wałęgę – na kilka miesięcy przed tragiczną śmiercią. Okropności pierwszej woj- ny światowej nie ominęły mieszkańców Wał-Rudy. 18 listopada 1914 r. do domu Kózków wpadł rosyjski żołnierz. Kazał wyjść na zewnątrz Karolinie i jej ojcu (matki nie było wtedy w domu) i pognał ich w stronę lasu. Po pewnym czasie sterroryzowanemu ojcu nakazał wrócić do domu. Karolinę uprowadził dalej, stosując przemoc wobec stawiającej opór dziewczynie. Wreszcie bestialsko zamordował ją, gdy broniła się, pragnąc zachować dziewictwo. Dopiero 4 grudnia znaleziono jej zmasakrowane zwłoki. Liczne rany świadczyły wyraźnie o walce dziewczyny w obronie czystości, o jej wielkim cierpieniu. Dwa dni później 6 grudnia, w niedzielę pochowano Karolinę na miejscowym cmentarzu. Jej pogrzeb zgromadził ponad 3 tysiące żałobników i stał się wielką manifestacją patriotyczno-religijną, rozpoczynającą kult Karoliny. W 1917 roku biskup Wałęga przeniósł jej ciało do grobowca przy kościele parafialnym w Zabawie. Rekognicja kanoniczna i przełożenie doczesnych szczątków do nowej trumny przeprowadzono w marcu 1987 r., po ogłoszeniu dekretu o męczeństwie Służebnicy Bożej. Podczas swojej trzeciej pielgrzymki do Polski, papież Jan Paweł II beatyfikował Karolinę 10 czerwca 1987 r., w Tarnowie. W czasie Mszy św. beatyfikacyjnej powiedział: „Święci są po to, ażeby świadczyć o wielkiej godności człowieka. Świadczyć o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym dla nas i dla naszego zbawienia – to znaczy równocześnie świadczyć o tej godności, jaką człowiek ma wobec Boga. Świadczyć o tym powołaniu, jakie człowiek ma w Chrystusie”. Liturgiczny obchód ku czci błogosławionej Karoliny Kózkówny przypada na dzień jej śmierci – narodzin dla nieba, tj. 18 listopada. Błogosławiona Karolina jest patronką Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży i Ruchu Czystych Serc. W ikonografii przedstawia się ją z palmą w ręce. Na podstawie materiałów z Internetu opracował Jan Wontorski PARAFIA ŚW. STANISŁAWA B.M. WAŻNIEJSZE INFORMACJE DOTYCZĄCE NASZEJ PARAFII Msze święte w niedziele i święta KOŚCIÓŁ: KAPLICA: 6.30; 8.00; 9.30; 11.00; 12.30; 18.00 10.30 – młodzież 12.00 – przedszkolaki Msze święte w święta zniesione 7.00; 8.00; 9.00; 17.00; 18.00 Msze święte w dni powszednie 7.00; 8.00; 18.00 Msze święte w pierwsze piątki miesiąca 7.00; 8.00; 17.00 – dzieci; 18.00 Biuro parafialne: tel. 58 341 86 64 [email protected] poniedziałki, środy i piątki godz. 17.00–19.00 wtorki i czwartki godz. 9.00–11.00 Chrzty św. o g. 12.30 w kościele w I i III niedzielę miesiąca Pogrzeby i wezwania do chorych o każdej porze dnia Poradnictwo rodzinne kontakt w biurze parafialnym Biblioteka parafialna wtorki, godz. 17.00–18.00 Jan Maciej Ławniczak Kuba Wensowski Oliwia Urbaniak Hanna Dardzińska Michał Henryk Kowalski Angelika Anna Okuniewska Julia Baraniuk Joanna Magdalena Dekowska Bądźcie radością Rodziców, Kościoła i Ojczyzny ODESZLI DO PANA: † Helena Surowiec, lat 75, † Mój Różańcu, Przyjacielu, Chociaż zamknę Cię w mej dłoni, Wielkość Twoja świat przysłania, W tym Różańcu – siła moja, Ma nadzieja i obrona. † XI Archidiecezjalny Kongres Różańcowy 12 października 2013 r. odbył się XI Archidiecezjalny Kongres Różańcowy w Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Gdańsku Żabiance. Opiekunem i organizatorem Kongresu był Diecezjalny Duszpasterz Kół Żywego Różańca Ks. Piotr Tworek, który otworzył tegoroczny Kongres modlitwą oraz przedstawieniem Ojca Palotyna z Zakopanego Emiliana Sigela. O godz. 11.00 rozpoczęła się Konferencja – „Eucharystyczny klucz. Cud nad cudami, który zmienia wszystko”, po której została odmówiona Modlitwa Różańcowa. Kolejnym punktem Kongresu była Msza św. koncelebrowana przez kapłanów – opiekunów parafialnych Kół Żywego Różańca, jak również naszego Proboszcza Ks. Zbigniewa Cichona. Podczas Eucharystii zostały odnowione przyrzeczenia różańcowe. Po zakończonej Mszy św. ucało- Sakrament Chrztu Św. przyjęli: waliśmy Relikwię Bł. Jana Pawła II, a następnie udaliśmy się do pobliskiej szkoły na dyskusję przy kawie, herbacie i słodkim poczęstunku. Dyskusja trwała ok. 40 minut, po której udaliśmy się do kościoła, aby uczestniczyć w kolejnej konferencji, której tematem było „Nabożeństwo Pierwszych sobót miesiąca”. Powyższe konferencje jak i homilię podczas Mszy św. głosił O. Emilian Sigel. Nauka głoszona przez O. Emiliana ukazywała życiowe przykłady, które były powodem do zadumy i rozmyślań. O godz. 15.00 odmówiliśmy Koronkę do Miłosierdzia Bożego, po której zakończył się XI Archidiecezjalny Kongres Różańcowy. Chcielibyśmy bardzo zachęcić pozostałych członków i sympatyków Żywego Różańca do udziału w kolejnym Kongresie ŻR, który odbędzie się za rok. Małgorzata Tomsza Redaguje zespó³ pod opiek¹ ks. Mariana Kożyczkowskiego: ks. Zbigniew Cichon, Antoni Kakareko, Maciej Turski, Jan Wontorski, Wiesława Nawotka Druk: Hanna i Wincenty Nowakowie Redakcja zastrzega sobie prawo skracania dostarczonych tekstów i zmiany tytu³ów. Nazwiska autorów podpisanych inicja³ami znane redakcji. † † † † † † † zam. al. Strakowskiego, Nikola Sulej, lat 17, uczennica drugiej klasy Liceum Ogólnokształcącego „Magellanum”, Czesław Wawruch, lat 88, zam. ul. Chrobrego. Bogumiła Piórkowska, lat 79, zam. ul. Kilińskiego, Zelatorka 3 Róży Ż.R., Zygmunt Dłoniak, lat 81, zam. ul. Lelewela, Zygmunt Klimczuk, lat 76, z ul. L. Wenedy. Małgorzata Bellgrau, lat 83, zam. ul. Lelewela. Krystyna Kuba, lat 78, zam. ul. Lelewela, Janusz Andrzan, lat 73, zam. ul. Kościuszki, Tadeusz Florjanowski-Kohman, lat 84, zam. ul. Kościuszki Dobry Jezu a nasz Panie, daj im wieczne spoczywanie „Jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności...” (1 Kor 15,22-23a)