Nr 2 2015/2016 - V LO Zamoyski
Transkrypt
Nr 2 2015/2016 - V LO Zamoyski
GAZETKA SZKOLNA V LO z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Kanclerza Jana Zamoyskiego w Dąbrowie Górniczej Nr 2 2015/ 2016 Drodzy Uczniowie, Nauczyciele i Pracownicy Szkoły, z okazji Świąt Narodzenia Pańskiego składamy na Wasze ręce życzenia, by ten szczególny czas upłynął Wam w atmosferze spokoju, miłości i zrozumienia, co jest Waszym celem i sensem życia. Z pozdrowieniami redakcja „Kompozycji”. Jednym ze sposobów praktycznej nauki języka angielskiego jest posługiwanie się nim w bezpośredniej rozmowie z osobą mieszkającą na stałe poza granicami naszego kraju. Każdego roku nasza szkoła zaprasza do Polski młodzież z różnych krajów Europy, która również stawia sobie za cel pogłębianie w ten sposób umiejętności porozumiewania się i doskonalenia znajomości języka angielskiego. W dniach 11-18 października tego roku nasza szkoła gościła uczniów i ich nauczycieli z Belgii. Serdeczne powitanie miało miejsce w niedzielę na lotnisku w Katowicach – Pyrzowicach, dokąd przylecieli nasi goście w godzinach popołudniowych i skąd udaliśmy się do domów. W ramach przygotowanego wcześniej programu pobytu, każdy dzień wypełniony był innymi zajęciami w różnych miejscach naszego regionu. W poniedziałek spotkaliśmy się w szkole, prezentując Belgom sposób, w jaki prowadzone są w Polsce lekcje. Spodobało im się chyba bardziej niż nam samym, uczącym się tu od przynajmniej od półtora miesiąca. Niestety, z powodu niesprzyjających warunków pogodowych musieliśmy bardzo skrócić wycieczkę po Dąbrowie Górniczej. W zamian mogliśmy poprawić nasze umiejętności plastyczne, udając się do Miejskiego Ośrodka Pracy Twórczej. Po tych „twórczych" zajęciach wróciliśmy do domów, poświęcając pozostałą część dnia na wzajemne poznawanie się i rozmowy w rodzinnym gronie. 13 października wybraliśmy się do Katowic, aby pokazać naszym gościom stolicę województwa śląskiego. Celem tej wycieczki były przede wszystkim warsztaty anglojęzyczne w teatrze Korez, ale również zwiedzanie znanych miejsc takich jak Muzeum Śląskie, Filharmonia Śląska oraz Hala Widowiskowo Sportowa, czyli popularny „Spodek". W środę grupa belgijska udała się do Muzeum Auschwitz-Birkenau. Wizyta w Oświęcimiu, w miejscu, które było dla setek tysięcy ludzi kresem ich życia, wywarła na naszych gościach ogromne wrażenie. Po powrocie do Dąbrowy Górniczej, aby poprawić nastrój w Pałacu Kultury wszyscy wzięliśmy udział w próbie śpiewu i tańca zespołu ,,Gołowianie". Podczas tego pokazu nasi goście zaprezentowali swój narodowy taniec, który jest bardzo powszechny w Belgii. Kolejnego dnia zwiedzaliśmy Kraków. Spędziliśmy tam bardzo miło czas. Oprócz spaceru po pięknych zakątkach miasta, byliśmy również w Fabryce Schindlera, która jest muzeum historycznym Krakowa z czasów wojny i okupacji. Następnym punktem wymiany była wizyta w kopalni srebra w Tarnowskich Górach, zaś po południu w naszej szkole odbyło się wspólne spotkanie wraz z rodzicami uczniów goszczących przyjaciół z Belgii, podsumowujące cały tydzień ich pobytu w naszym kraju. W trakcie tego spotkania mogliśmy obejrzeć zdjęcia, podziękować za pobyt i wspólną zabawę. Miłym zwieńczeniem wieczoru, było wspólne wyście na kręgle. Sobota była dniem, który każda rodzina miała zaplanować i spędzić we własnym gronie. W niedzielę 18 października wczesnym rankiem pożegnaliśmy naszych gości. Był to tydzień pełen niezapomnianych wrażeń i przygód, które zostaną nam na zawsze w pamięci. 4 W dniach 16.11 – 24.11 już po raz trzeci uczniowie Zamoyskiego mogli wziąć udział w Akademii Wiedzy, czyli cyklu spotkań poświęconym różnym dziedzinom życia i nauki. Wydarzenie ponownie cieszyło się dużym zainteresowaniem, gdyż umożliwiło uczniom udział w wykładach związanych przede wszystkim z ich rozszerzeniami przedmiotowymi oraz pasjami, czyli z tym, z czym w większości wiążą swoją przyszłość. Harmonogram spotkań w tym roku prezentował się następująco: *Śpiewać (nie) każdy może, czyli piosenka literacka. Doktorant Kamila Czaja, Uniwersytet Śląski *O sztuce bycia tłumaczem. Jakub Altman, Uniwersytet Śląski *Podróże zwykły świat, inny świat? Grzegorz Kuśpiel, podróżnik *Logistycznie rzecz biorąc… Dr Paweł Sobczak, WSB Katedra Logistyki i Transportu 5 *Wo d y m i nera lne pi ć, a lbo ni e p i ć. Prof. dr hab. Rajmund Michalski, P o l s k a A k a d e m i a N a u k *Przestępczość młodocianych w polskim systemie prawnym. Zagadnienia związane z aplikacją prokuratorską, asesurą oraz wykonywaniem zawodu prokuratora. Zastępca Prokuratora Rejonowego Arkadiusz Stachura, Prokuratura Rejonowa w D ą b r o w i e G ó r n i c z e j *Konsument, czyli „król rynku”. Danuta Mikoda Rzecznik Praw Konsumenta, Urząd Miejski w D ą b r o w i e G ó r n i c z e j *Czy warto być aktywnym mieszkańcem? Budowanie społeczeństwa obywatelskiego. Marcin Bazylak Pełnomocnik Prezydenta Miasta, Urząd Miasta D ą b r o w a G ó r n i c z a 6 *Z młodym kierowcą w drodze po bezpieczeństwo (symulator dachowania). Komenda Wojewódzka w Katowicach, Wydział Ruchu Drogowego *AlasKanu 2015, czyli Ameryka w kanu i nie tylko. Agata Staszewska-Madzia i Marcin Madzia *Współczesne t r e nd y w n e u ro b i o l o gi i . Dr Artur Pałasz, Śląski Uniwersytet Medyczny Osobiście chciałabym wypowiedzieć się o trzech wykładach. Spotkanie z panem Jakubem Altmanem uświadomiło nam, że bycie tłumaczem jest naprawdę trudną pracą, która wymaga wielkiego zaangażowania i opracowania własnych technik pracy. Dowiedzieliśmy się także, że każdy lingwista powinien znaleźć dziedzinę, w której się specjalizuje. 7 Pan Grzegorz Kuśpiel pokazał natomiast, że podróże mogą być nie tylko pasją, ale również częścią życia. Jako instruktor Polskiego Związku Alpinizmu opowiedział nam także o swoich wyprawach jaskiniowych, górskich i etnograficznych. Poza tym, państwo Agata Staszewska-Madzia i Marcin Madzia udowodnili, że czasem warto zboczyć z utartych szlaków turystycznych, nawet kiedy mowa o Nowym Jorku, a podróż w głąb dzikiej Alaski może stać się przygodą życia i pozwolić na zawarcie długoletnich przyjaźni. Akademia Wiedzy to jedno z najważniejszych wydarzeń w naszym liceum, które już na stałe wpisało się w jego kalendarz. Z niecierpliwością wyczekujemy przyszłorocznej edycji! 8 Dnia 10.11.15r na świetlicy szkolnej odbył się koncert z okazji święta niepodległości. W przedsięwzięciu udział wzięli: Natasza Rodziewicz, Miłosz Pilarek, Sandra Duś, Milena Jamrocha, Wiktoria Szatan, Sebastian Baczewski, Patrycja Trząska, Daniela Bilalovic. Uroczystość kierowana do uczniów Zamoya miała zmusić do refleksji, przypomnieć ile cierpienia i walki naród polski włożył, aby wydostać się spod jarzma zaborców i móc na nowo, samodzielnie decydować o przyszłości swojego kraju. W celu upamiętnienia bohaterskiej postawy naszych przodków wykonano utwory: „Mury”- Jacka Kaczmarskiego, „Pieśń o szczęściu”- Czesława Mozila i Meli Koteluk, „Dziewczynę z granatem”- Katarzyny Sawczuk, „Ojczyznę”- Happysad, a Miłosz Pilarek recytował „Biblię Polską” Kazimierza Wierzyńskiego oraz „Naszą klasę” Jacka Kaczmarskiego. Mamy nadzieję, iż takie inicjatywy wyzwolą ducha patriotyzmu oraz obywatelską odpowiedzialność wśród naszych uczniów. 9 W drugim tygodniu grudnia z okazji Global Citizenship Schools nasza szkoła gościła dwóch studentów: Conrada Frasera z Nowej Zelandii oraz Chai Siew Honga z Malezji. Moja klasa, jako jedyna, miała przywilej brać udział zajęciach prowadzonych zarówno przez pierwszego, jak i drugiego przyjezdnego. Conrad, zamieszkały w Auckland ma 21 lat i studiuje technologię chemiczną. Zaprezentował on swój kraj w bardzo interesujący sposób. Nowa Zelandia jest miejscem kręcenia serii „Władca Pierścieni” oraz „Hobbit”, a więc jest to państwo łatwe do zareklamowania. Piękne i różnorodne krajobrazy przykuwają uwagę. Prezentacja Conrada była pełna ciekawostek takich jak: tradycyjne potrawy, narodowe rośliny czy zwierzęta. Czy wiedzieliście, że już za parę miesięcy odbędzie się tam referendum dotyczące zmiany flagi? Chai natomiast ma 19 lat, urodził się w Kuala Lumpur, ale mieszka na Borneo. Tam też studiuje inżynierię gazową i gazowniczą. Pokazywał on zabawne filmiki, mające na celu ukazać malezyjski styl bycia i temperament. Narzekał żartobliwie na pogodę w Polsce, gdyż w jego kraju panuje niezmienne ciepło. Zaznaczył, iż Malezja jest położona bardzo fortunnie- na jej obszarze nie znajduje się żaden wulkan, mimo że państwa sąsiednie mają ich nadmiar. Zajęcia z nimi były świetnym sposobem na doskonalenie języka, ale też na poznanie kultur krajów tak od nas odległych i fascynujących. 10 Wolontariuszem się jest, a nie bywa. Wiedzą o tym doskonale uczniowie Zamoya. Dlatego nie zabrakło ich przy organizacji XVI Paraolimpiady Śląska i Zagłębia, która w tym roku zgromadziła ponad 360 uczestników z 37 szkół i ośrodków z woj. Śląskiego. Nasza młodzież bierze również udział w projekcie „Aktywuj się”, w ramach którego nawiązywana jest współpraca z seniorami naszego miasta. Byliśmy też obecni w czasie Międzynarodowego Dnia Walki z ubóstwem, gdy zachęcaliśmy do pozostawiania artykułów o przedłużonym terminie spożycia dla osób potrzebujących w lokalnych sklepach, w czasie wigilii dla osób samotnych, starszych, niepełnosprawnych oraz w czasie akcji charytatywnej „Tak, pomagam” prowadzonej przez Caritas Polska, a której celem była zbiórka żywności dla potrzebujących na okres świąt. 11 Bieganina, krzyki, zamęt i nieustający chaos na scenie stanowią idealne podsumowanie „Wieczoru kawalerskiego” w reżyserii niezawodnego Pawła Pitery, który miałam okazję zobaczyć 10 grudnia. Teatr Bagatela w Krakowie, słynny ze swoich genialnych fars, zachowuje klasę, przedstawiając kolejną sztukę o nienagannym poczuciu humoru. Wbrew pozorom, „Wieczór kawalerski” nie opowiada o samej nocy przed ślubem młodej pary, tylko o jego nieoczekiwanych konsekwencjach. Parę godzin przed zaplanowaną ceremonią niedoszły pan młody budzi się w apartamencie zarezerwowanym na noc poślubną obok pięknej, ale zupełnie sobie nieznanej dziewczyny. Od tego momentu akcja nabiera zawrotnego tempa, jedno kłamstwo pociąga kolejne, a wir wydarzeń wciąga kolejne, czasami nawet przypadkowe osoby. 12 Fabuła wydaje się być lekka, prosta i błaha, i w sumie taka też jest, ale pierwotnie farsa służyła ukazaniu ludzkich wad oraz ośmieszeniu ich w sposób komiczny dla widza. „Wieczór kawalerski” po części spełnia swoją rolę. Niezdecydowanie i niewierność pana młodego, a także despotyzm jego narzeczonej wpływają na sposób przebiegu akcji i zmuszają ich do szybkiego podjęcia kluczowych decyzji. W momencie, gdy dochodzi do sytuacji przerastających bohaterów sztuki, widz jeszcze bardziej wyczekuje punktu kulminacyjnego i rozwiązania całej afery i jest to jeden z wielu powodów, dla którego farsa cieszy się nieustanną popularnością. Podczas oglądania „Wieczoru kawalerskiego” widz nie ma czasu, aby się zastanowić nad prawdopodobieństwem i logiką wydarzeń, akcja rozgrywa się błyskawicznie, a towarzyszący temu zamęt nie ułatwia sprawy. Jednak mimo szybkiego rozwoju historii, widownia pozostaje zorientowana w całej sytuacji i nie ma problemu w zrozumieniu treści i przekazu. Największą zaletą spektaklu pozostaje nieodparty komizm. Sztuka bawi widza szybkimi i prostymi dialogami, kreacjami postaci. Poziom „Wieczoru kawalerskiego” utrzymuje także sposób gry aktorów, którzy kreują swoje postacie, nadają im kształt i podkreślają ich zalety oraz wady. Na wyróżnienie zdecydowanie zasłużyła Małgorzata Piskorz grająca pannę młodą. Jej bohaterka jest obdarzona energią, zamaszystością i bezkompromisowością, jednak jej despotyzm daje wrażenie, że związek z nią może być co najmniej 13 uciążliwy. Piskorz za pomocą tonu głosu, mimiki i gestykulacji oddaje to, jaka postać przez nią grana jest w rzeczywistości i przez to widz po części zaczyna rozumieć dlaczego jej narzeczony ją zdradził. Jednak w „Wieczorze kawalerskim” nie ma złych charakterów, każdy ma jakieś dobre i złe strony, dlatego ta sztuka wydaje się być dość uniwersalna. Kolejne dobre role należą do Krzysztofa Bochenka, który grał nadpobudliwego właściciela hotelu, w którym toczyła się akcja spektaklu, a także do matki panny młodej, czyli Ewy Mitoń bardzo podobnej charakterem do swojej córki. Najsłabszą ze wszystkich postaci była kochanka pana młodego grana przez Karolinę Chapko, jednak nie pozostaje to winą samej aktorki, tylko samej bohaterki sztuki, która będąc osobą bez wyrazu i charakteru, po prostu nie pasuje do reszty. Słabszą stroną tak dobrze zrealizowanego spektaklu jest jego samo zakończenie. Niedoszły pan młody mimo zdrady nie dostał żadnej nauczki, w przeciwieństwie do swojej narzeczonej, która została najbardziej poszkodowana w wyniku całej sytuacji. Pozostawia to w widzu pewien rodzaj niedosytu. Widownia chce wiedzieć, jakie będą dalsze perypetie bohaterów, dlaczego pan młody podjął taką, a nie inną decyzję. Jeśli ma się ochotę na lekką i przyjemną w odbiorze komedię to „Wieczór kawalerski” pozostaje bardzo dobrym wyborem. Jest to farsa świetnie zrealizowana i dopracowana, z genialnymi kreacjami aktorskimi, ociekająca poczuciem humoru i komizmem sytuacyjnym. 14 Gdy wraz z klasą miałem się wybrać na najnowszą ekranizację „Makbeta”, moje uczucia były dość sceptyczne- ot, szkolny wypad do kina na film co najwyżej niezły. Nie spodziewałem się czegoś wielkiego, bo i nie było ku temu przesłanek. Obawiałem się, iż będzie to twór przepełniony patosem, jak choćby przereklamowana produkcja pt. „Snajper”. Początek rzeczywiście daleki był od przysłowiowej wiosny roku 1812 w „Panu Tadeuszu” - scena batalistyczna z zabiegiem slowmotion wzorowana prawdopodobnie na „300” wzbudziła nieco niepokoju oraz zwiastowała, że nie obędzie się bez korzystania z telefonu w celu zabicia czasu. Przełom nastąpił wraz z opadnięciem bitewnego pyłu. Fabuła rozwijała się i była interesująca. Intrygowały zagadkowe wiedźmy, zwiastujące przyszłość dzielnemu wojownikowi. Prawdziwym kunsztem okazał się wątek zgładzenia królafenomenalna gra aktorska Marion Cotillard, która swoją postać Lady Makbet wykreowała na kobietę nie tylko bezwzględną, ale też sprytną i przekonywującą (lub manipulującą mężem). Nie odstawał od niej Michael Fassbender. Jego wyrafinowane przedstawienie portretu psychologicznego Makbeta całkowicie przekonało mnie, iż moje wcześniejsze 15 obawy okazały się bezpodstawne. Na tym etapie warto zaznaczyć zabieg używania języka Szekspira-każda postać wyrażając swe uczucia, posiłkowała się skomplikowaną angielszczyzną, która idealnie wypełniała mroczny krajobraz mglistej Szkocji i dosłownie przykuwała do fotela. Mniej więcej w momencie, gdy ja przeżywałem swoiste katharsis, większość zgromadzonych na sali dawało wyraz swojej dezaprobaty w głośnych konwersacjach. Nie przeszkadzało to jednak, gdyż dzieło Justina Kurzela było całkowicie urzekające. Sama scena zabójstwa króla była nagromadzeniem emocji i uderzającej brzydoty, bardzo wyrazistym zwieńczeniem knucia spisku. Warto zaznaczyć, iż film nie koncentruje się tylko na emocjach tytułowego bohatera, lecz również pokazuje nam odczucia podwładnych po stracie Duncana. Oszałamiające jest ukazanie, po zdobyciu korony królewskiej, dramatu Makbeta. Stopniowo główny bohater staje się 16 szaleńcem, zrezygnowany rozmawia ze swoją żoną, świadomy błędu, który popełnił, przekonany, iż jej zapewnienia były fałszywe. Każe mordować ludzi, gdyż boi się, że ktoś odkryje prawdę. Podczas uczty na zamku jako jedyny widzi upiora zabitego z jego rozkazu Banka, nie zważając na tłum gości, wpada w histerię i krzyczy załamany tym, iż przepowiednie stają się prawdą. Dowodem na egzystencjalną indolencję jest wybranie się w poszukiwaniu wiedźm, od których zaczęły się wszystkie opresje. Zakończenie filmu- upadek króla został być może zbyt przerysowany, a może trudno było stworzyć moment kulminacyjny po tak obfitej porcji doznań. Na pewno jednak scena spalenia na stosie żony i dzieci Makduffa jest w stanie posłużyć za wizytówkę tego filmu- brutalny Makbet, tracący zmysły, kieruje się żądzą mordu, zrozpaczona Lady Makduff wykrzykuje do niego, iż wstąpił na złą drogę, a wszystko na tle mrocznego, ujmującego krajobrazu. Podsumowując, jest to film zniewalający, dogłębnie ukazujący dramat człowieka, jego emocje, odczucia i wahania. Dodatkowo „Makbet” to produkcja wizualnie oszałamiająca, z grą aktorską na naprawdę wysokim poziomie. 17 Perspektywa oglądania filmów opowiadających o Jamesie Bondzie, bohaterze, który w trakcie delektowania się kolejnym kieliszkiem Vesper Martini i frywolnego schlebiania kosookiej, egzotycznej Tajki mógłby zdmuchnąć z powierzchni ziemi samego Ala Capone, zawsze nastręczała mi problemów żołądkowych. O ile jeszcze pradawne adaptację z Seanem Connerym w roli głównej uważam za zdatne do obejrzenia, tak części z Rogerem Moorem, Timothym Daltonem i Piercem Brosmanem (tu już tandeta osiągnęła szczyty) uważam za sztampowe kino klasy B. Niemniej jednak, film rozpoczynający nowe podejście do serii, czyli „Casino Royale”, tym razem z występującym w roli głównej Danielem Craigiem, z roku 2006 był swego rodzaju katharsis – odszedł od nudnego, wyeksploatowanego do granic możliwości wzorcu fabularnego na rzecz emocjonującego, poruszającego i inteligentnego filmu szpiegowskiego. „Quantum of Solace” i „Skyfall” były poprawne, choć zauważalne były już pewne uproszczenia i ogólny spadek formy. A czy zamykający serię „Spectre” spełnił oczekiwania i wzniósł znów Jamesa Bonda na sam szczyt? Nie. „Spectre” wpadł dokładnie w sidła tej pułapki, której się spodziewałem, czyli kompletnego braku urozmaicenia i monotonii. Średnio znający serię widz mógłby, bez zbędnych perturbacji, odgadnąć co się będzie działo – mamy klasycznie pełną rozmachu 18 I akcji, wprowadzającą w tematykę filmu scenę, wiodącą przedstawicielkę płci pięknej, która z mizernym skutkiem próbuje oprzeć się urokowi agenta Jej Królewskiej Mości i jasno nakreślony czarny charakter. Fabuła jest spłaszczona do bólu – nie ma nic, co mogło by zaskoczyć przeciętnego odbiorcę, a tym bardziej fana serii i nawet, kreowana na przełomową, intryga, której epicentrum stanowi tajemnicza organizacja, której nazwa jest tytułem nowych przygód Bonda jej w żaden sposób nie ożywia. Jednakże, główną problematykę w „Spectre” stanowią postaci – widać, że są zwykłymi marionetkami w rękach reżysera i scenarzysty. Aktorzy nie wysilili się, aby można było coś więcej z nich wykrzesać. Daniel Craig, który w „Casino Royale” nadał agentowi 007 duszy, tu jednoznacznie poległ. O grze Craiga nie można nic więcej powiedzieć niż to, że wykonuje dokładnie to, co jest napisane w scenariuszu i nic ponadto. Postać Bonda nie jest już może tak komiczna jak dawniej – jest zwyczajnie miałka i niemrawa. Kobiece postaci zostały potraktowane z jeszcze mniejszym wdziękiem – Madeleine Swann grana przez Lea Sevdoux jest tylko ładnym rekwizytem u boku Jamesa Bonda, który popycha akcję do przodu, a Monicę Bellucci reżyser ściągnął przed kamery chyba tylko po to, aby ukazać, że pomimo ponad 50 lat na karku, wciąż trzyma się dobrze. Nic dziwnego – postawa każdej z dziewczyn Bonda była daleka od ideologii feministek. 15 I tym sposobem przechodzimy do jądra problemu – czarny charakter. To na Christopherze Waltzu, dwukrotnemu zdobywcy Oscara, który wpadł w łaski szerokiej publiczności po występach w filmach Quentina Tarantino, była oparta cała machina marketingowa. Nie spisał się źle – jego zwyczajnie nie było. Ilość scen, w jakich się pojawia jest wręcz żałosna, a twórcy nawet nie próbowali wytworzyć wokół niego jakiejś złowrogiej, tajemniczej aury. W zasadzie już w 3 scenie, w której występuje postać pana Franza Oberhausera jest ona rozłożona na czynniki pierwsze. Cóż, Le Chiffre z „Casino Royale” pozostaje nadal niedoścignionym ideałem. Tym, co na pewno dodaje uroku „Spectre” jest przepych – jak już mogliśmy się przyzwyczaić, możemy podziwiać wspaniałe scenerię – czy to mozaikę Meksyku w dniu Święta Zmarłych, czy panoramę zimowej, górzystej Szwajcarii. Widać, że twórcy to nie dusigrosze – w filmie jest sporo scen, pełnych rozstrzeliwanej amunicji czy wybuchających samolotów i helikopterów. W gruncie rzeczy, „Spectre” nie jest filmem tragicznym. Jest źle, ok, ale to wciąż jednak ten sam, stary, poczciwy Kuba Bond uzbrojony w śmiercionośny długopis z uranu i otoczony pięknymi niewiastami. Jeżeli chcecie doświadczyć przystępnej, niewymagającej rozrywki lub jesteście zagorzałymi fanami serii i niestraszne wam wydać blisko 20 złoty na bilet do kina, to się nie wahajcie. 20 Osoby chętne do współpracy z gazetką szkolną prosimy o kontakt z jej opiekunem– mgr A. Adamuszek (s.26) Skład redakcyjny: Jakub Zawodniak Mikołaj Manterys Alicja Regulska Julia Latko Anna Synowiec Opiekun: mgr Anna Adamuszek 21