Nr 2 2015/2016 - V LO Zamoyski

Transkrypt

Nr 2 2015/2016 - V LO Zamoyski
GAZETKA SZKOLNA V LO z Oddziałami Dwujęzycznymi
im. Kanclerza Jana Zamoyskiego
w Dąbrowie Górniczej
Nr 2 2015/ 2016
Drodzy Uczniowie, Nauczyciele
i Pracownicy Szkoły,
z okazji Świąt Narodzenia Pańskiego
składamy na Wasze ręce życzenia,
by ten szczególny czas upłynął Wam
w atmosferze spokoju, miłości i zrozumienia,
co jest Waszym celem i sensem życia.
Z pozdrowieniami redakcja „Kompozycji”.
Jednym ze sposobów praktycznej nauki języka
angielskiego jest posługiwanie się nim w bezpośredniej
rozmowie z osobą mieszkającą na stałe poza granicami
naszego kraju. Każdego roku nasza szkoła zaprasza do
Polski młodzież z różnych krajów Europy, która również
stawia sobie za cel pogłębianie w ten sposób umiejętności
porozumiewania się i doskonalenia znajomości języka
angielskiego.
W dniach 11-18 października tego roku nasza szkoła
gościła uczniów i ich nauczycieli z Belgii.
Serdeczne powitanie miało miejsce w niedzielę na lotnisku
w Katowicach – Pyrzowicach, dokąd przylecieli nasi goście
w godzinach popołudniowych i skąd udaliśmy się do domów.
W ramach przygotowanego wcześniej programu pobytu,
każdy dzień wypełniony był innymi zajęciami w różnych
miejscach naszego regionu.
W poniedziałek spotkaliśmy się w szkole,
prezentując Belgom sposób, w jaki prowadzone są
w Polsce lekcje. Spodobało im się chyba bardziej niż
nam samym, uczącym się tu od przynajmniej
od półtora miesiąca.
Niestety, z powodu niesprzyjających warunków
pogodowych musieliśmy bardzo skrócić wycieczkę
po Dąbrowie Górniczej. W zamian mogliśmy poprawić
nasze
umiejętności
plastyczne,
udając
się
do Miejskiego Ośrodka Pracy Twórczej. Po tych
„twórczych" zajęciach wróciliśmy do domów,
poświęcając pozostałą część dnia na wzajemne
poznawanie się i rozmowy w rodzinnym gronie.
13 października
wybraliśmy się do Katowic,
aby pokazać naszym gościom stolicę województwa
śląskiego. Celem tej wycieczki były przede wszystkim
warsztaty anglojęzyczne w teatrze Korez, ale również
zwiedzanie znanych miejsc takich jak Muzeum Śląskie,
Filharmonia Śląska oraz Hala Widowiskowo Sportowa,
czyli popularny „Spodek".
W środę grupa belgijska udała się do Muzeum
Auschwitz-Birkenau. Wizyta w Oświęcimiu, w miejscu,
które było dla setek tysięcy ludzi kresem ich życia,
wywarła na naszych gościach ogromne wrażenie.
Po powrocie do Dąbrowy Górniczej, aby poprawić
nastrój w Pałacu Kultury wszyscy wzięliśmy udział
w próbie śpiewu i tańca zespołu ,,Gołowianie".
Podczas tego pokazu nasi goście zaprezentowali swój
narodowy taniec, który jest bardzo powszechny
w Belgii.
Kolejnego dnia zwiedzaliśmy Kraków. Spędziliśmy
tam bardzo miło czas. Oprócz spaceru po pięknych
zakątkach miasta, byliśmy również w Fabryce
Schindlera, która jest muzeum historycznym Krakowa
z czasów wojny i okupacji.
Następnym punktem wymiany była wizyta
w
kopalni
srebra
w
Tarnowskich
Górach,
zaś po południu w naszej szkole odbyło się wspólne
spotkanie wraz z rodzicami uczniów goszczących
przyjaciół z Belgii, podsumowujące cały tydzień ich
pobytu w naszym kraju. W trakcie tego spotkania
mogliśmy obejrzeć zdjęcia, podziękować za pobyt
i wspólną zabawę. Miłym zwieńczeniem wieczoru, było
wspólne wyście na kręgle.
Sobota była dniem, który każda rodzina miała
zaplanować i spędzić we własnym gronie.
W niedzielę 18 października wczesnym rankiem
pożegnaliśmy naszych gości.
Był to tydzień pełen niezapomnianych wrażeń
i przygód, które zostaną nam na zawsze w pamięci.
4
W dniach 16.11 – 24.11 już po raz trzeci
uczniowie Zamoyskiego mogli wziąć udział
w Akademii Wiedzy, czyli cyklu spotkań
poświęconym różnym dziedzinom życia i nauki.
Wydarzenie ponownie cieszyło się dużym
zainteresowaniem, gdyż umożliwiło uczniom udział
w wykładach związanych przede wszystkim z ich
rozszerzeniami przedmiotowymi oraz pasjami,
czyli z tym, z czym w większości wiążą swoją
przyszłość.
Harmonogram spotkań w tym roku prezentował
się następująco:
*Śpiewać (nie) każdy może, czyli piosenka literacka.
Doktorant Kamila Czaja, Uniwersytet Śląski
*O sztuce bycia tłumaczem. Jakub Altman,
Uniwersytet Śląski
*Podróże
zwykły
świat,
inny
świat?
Grzegorz
Kuśpiel,
podróżnik
*Logistycznie rzecz biorąc… Dr Paweł Sobczak,
WSB
Katedra
Logistyki
i
Transportu
5
*Wo d y
m i nera lne
pi ć,
a lbo
ni e
p i ć.
Prof.
dr
hab.
Rajmund
Michalski,
P o l s k a
A k a d e m i a
N a u k
*Przestępczość młodocianych w polskim systemie
prawnym. Zagadnienia związane z aplikacją
prokuratorską, asesurą oraz wykonywaniem zawodu
prokuratora. Zastępca Prokuratora Rejonowego Arkadiusz Stachura, Prokuratura Rejonowa
w
D ą b r o w i e
G ó r n i c z e j
*Konsument, czyli „król rynku”. Danuta Mikoda Rzecznik Praw Konsumenta, Urząd Miejski
w
D ą b r o w i e
G ó r n i c z e j
*Czy warto być aktywnym mieszkańcem? Budowanie
społeczeństwa obywatelskiego. Marcin Bazylak
Pełnomocnik Prezydenta Miasta, Urząd Miasta
D ą b r o w a
G ó r n i c z a
6
*Z młodym kierowcą w drodze po bezpieczeństwo
(symulator dachowania). Komenda Wojewódzka
w Katowicach, Wydział Ruchu Drogowego
*AlasKanu 2015, czyli Ameryka w kanu i nie tylko.
Agata Staszewska-Madzia i Marcin Madzia
*Współczesne
t r e nd y
w
n e u ro b i o l o gi i .
Dr Artur Pałasz, Śląski Uniwersytet Medyczny
Osobiście chciałabym wypowiedzieć się o trzech
wykładach. Spotkanie z panem Jakubem Altmanem
uświadomiło nam, że bycie tłumaczem jest naprawdę
trudną pracą, która wymaga wielkiego zaangażowania
i
opracowania
własnych
technik
pracy.
Dowiedzieliśmy się także, że każdy lingwista
powinien znaleźć dziedzinę, w której się
specjalizuje.
7
Pan Grzegorz Kuśpiel pokazał natomiast,
że podróże mogą być nie tylko pasją, ale również
częścią życia. Jako instruktor Polskiego Związku
Alpinizmu opowiedział nam także o swoich
wyprawach jaskiniowych, górskich i etnograficznych.
Poza tym, państwo Agata Staszewska-Madzia
i Marcin Madzia udowodnili, że czasem warto
zboczyć z utartych szlaków turystycznych,
nawet kiedy mowa o Nowym Jorku, a podróż w głąb
dzikiej Alaski może stać się przygodą życia
i pozwolić na zawarcie długoletnich przyjaźni.
Akademia Wiedzy to jedno z najważniejszych
wydarzeń w naszym liceum, które już na stałe
wpisało się w jego kalendarz. Z niecierpliwością
wyczekujemy przyszłorocznej edycji!
8
Dnia 10.11.15r na świetlicy szkolnej odbył się
koncert
z
okazji
święta
niepodległości.
W przedsięwzięciu udział wzięli: Natasza Rodziewicz,
Miłosz Pilarek, Sandra Duś, Milena Jamrocha, Wiktoria
Szatan, Sebastian Baczewski, Patrycja Trząska,
Daniela Bilalovic.
Uroczystość kierowana do uczniów Zamoya miała
zmusić do refleksji, przypomnieć ile cierpienia i walki
naród polski włożył, aby wydostać się spod jarzma
zaborców i móc na nowo, samodzielnie decydować
o przyszłości swojego kraju.
W celu upamiętnienia bohaterskiej postawy
naszych przodków wykonano utwory: „Mury”- Jacka
Kaczmarskiego, „Pieśń o szczęściu”- Czesława Mozila
i Meli Koteluk, „Dziewczynę z granatem”- Katarzyny
Sawczuk, „Ojczyznę”- Happysad, a Miłosz Pilarek
recytował „Biblię Polską” Kazimierza Wierzyńskiego
oraz
„Naszą
klasę”
Jacka
Kaczmarskiego.
Mamy nadzieję, iż takie inicjatywy wyzwolą ducha
patriotyzmu oraz obywatelską odpowiedzialność wśród
naszych uczniów.
9
W drugim tygodniu grudnia z okazji Global
Citizenship Schools nasza szkoła gościła dwóch
studentów: Conrada Frasera z Nowej Zelandii oraz Chai
Siew Honga z Malezji. Moja klasa, jako jedyna, miała
przywilej brać udział zajęciach prowadzonych zarówno
przez pierwszego, jak i drugiego przyjezdnego.
Conrad, zamieszkały w Auckland ma 21 lat i studiuje
technologię chemiczną. Zaprezentował on swój kraj
w bardzo interesujący sposób. Nowa Zelandia jest miejscem
kręcenia serii „Władca Pierścieni” oraz „Hobbit”, a więc jest
to państwo łatwe do zareklamowania. Piękne i różnorodne
krajobrazy przykuwają uwagę. Prezentacja Conrada była
pełna ciekawostek takich jak: tradycyjne potrawy, narodowe
rośliny czy zwierzęta. Czy wiedzieliście, że już za parę
miesięcy odbędzie się tam referendum dotyczące zmiany
flagi?
Chai natomiast ma 19 lat, urodził się w Kuala Lumpur,
ale mieszka na Borneo. Tam też studiuje inżynierię gazową
i gazowniczą. Pokazywał on zabawne filmiki, mające
na celu ukazać malezyjski styl bycia i temperament.
Narzekał żartobliwie na pogodę w Polsce, gdyż w jego kraju
panuje niezmienne ciepło. Zaznaczył, iż Malezja jest
położona bardzo fortunnie- na jej obszarze nie znajduje się
żaden wulkan, mimo że państwa sąsiednie mają ich nadmiar.
Zajęcia z nimi były świetnym sposobem
na doskonalenie języka, ale też na poznanie kultur
krajów tak od nas odległych i fascynujących.
10
Wolontariuszem się jest, a nie bywa. Wiedzą
o tym doskonale uczniowie Zamoya. Dlatego nie
zabrakło ich przy organizacji XVI Paraolimpiady Śląska
i Zagłębia, która w tym roku zgromadziła ponad 360
uczestników z 37 szkół i ośrodków z woj. Śląskiego.
Nasza młodzież bierze również udział w projekcie
„Aktywuj się”, w ramach którego nawiązywana jest
współpraca z seniorami naszego miasta.
Byliśmy też obecni w czasie Międzynarodowego
Dnia Walki z ubóstwem, gdy zachęcaliśmy
do pozostawiania artykułów o przedłużonym terminie
spożycia dla osób potrzebujących w lokalnych
sklepach, w czasie wigilii dla osób samotnych,
starszych, niepełnosprawnych oraz w czasie akcji
charytatywnej „Tak, pomagam” prowadzonej przez
Caritas Polska, a której celem była zbiórka żywności
dla potrzebujących na okres świąt.
11
Bieganina, krzyki, zamęt i nieustający chaos
na scenie stanowią idealne podsumowanie „Wieczoru
kawalerskiego” w reżyserii niezawodnego Pawła Pitery,
który miałam okazję zobaczyć 10 grudnia. Teatr
Bagatela w Krakowie, słynny ze swoich genialnych
fars, zachowuje klasę, przedstawiając kolejną sztukę
o nienagannym poczuciu humoru.
Wbrew
pozorom,
„Wieczór
kawalerski”
nie opowiada o samej nocy przed ślubem młodej
pary,
tylko
o
jego
nieoczekiwanych
konsekwencjach. Parę godzin przed zaplanowaną
ceremonią
niedoszły
pan
młody
budzi
się
w apartamencie zarezerwowanym na noc poślubną
obok pięknej, ale zupełnie sobie nieznanej dziewczyny.
Od tego momentu akcja nabiera zawrotnego tempa,
jedno kłamstwo pociąga kolejne, a wir wydarzeń
wciąga kolejne, czasami nawet przypadkowe osoby.
12
Fabuła wydaje się być lekka, prosta i błaha,
i w sumie taka też jest, ale pierwotnie farsa służyła
ukazaniu ludzkich wad oraz ośmieszeniu ich w sposób
komiczny dla widza. „Wieczór kawalerski” po części
spełnia swoją rolę. Niezdecydowanie i niewierność
pana młodego, a także despotyzm jego narzeczonej
wpływają na sposób przebiegu akcji i zmuszają ich
do
szybkiego
podjęcia
kluczowych
decyzji.
W
momencie,
gdy
dochodzi
do
sytuacji
przerastających bohaterów sztuki, widz jeszcze
bardziej
wyczekuje
punktu
kulminacyjnego
i rozwiązania całej afery i jest to jeden z wielu
powodów, dla którego farsa cieszy się nieustanną
popularnością.
Podczas oglądania „Wieczoru kawalerskiego” widz
nie
ma
czasu,
aby
się
zastanowić
nad
prawdopodobieństwem i logiką wydarzeń, akcja
rozgrywa się błyskawicznie, a towarzyszący temu
zamęt nie ułatwia sprawy. Jednak mimo szybkiego
rozwoju historii, widownia pozostaje zorientowana
w całej sytuacji i nie ma problemu w zrozumieniu treści
i przekazu. Największą zaletą spektaklu pozostaje
nieodparty komizm. Sztuka bawi widza szybkimi
i prostymi dialogami, kreacjami postaci.
Poziom „Wieczoru kawalerskiego” utrzymuje także
sposób gry aktorów, którzy kreują swoje postacie,
nadają im kształt i podkreślają ich zalety oraz wady.
Na wyróżnienie zdecydowanie zasłużyła Małgorzata
Piskorz grająca pannę młodą. Jej bohaterka jest
obdarzona
energią,
zamaszystością
i bezkompromisowością, jednak jej despotyzm daje
wrażenie, że związek z nią może być co najmniej
13
uciążliwy. Piskorz za pomocą tonu głosu, mimiki
i gestykulacji oddaje to, jaka postać przez nią grana
jest w rzeczywistości i przez to widz po części zaczyna
rozumieć dlaczego jej narzeczony ją zdradził. Jednak
w „Wieczorze kawalerskim” nie ma złych charakterów,
każdy ma jakieś dobre i złe strony, dlatego ta sztuka
wydaje się być dość uniwersalna.
Kolejne dobre role należą do Krzysztofa
Bochenka, który grał nadpobudliwego właściciela
hotelu, w którym toczyła się akcja spektaklu, a także
do matki panny młodej, czyli Ewy Mitoń bardzo
podobnej
charakterem
do
swojej
córki.
Najsłabszą ze wszystkich postaci była kochanka pana
młodego grana przez Karolinę Chapko, jednak nie
pozostaje to winą samej aktorki, tylko samej bohaterki
sztuki, która będąc osobą bez wyrazu i charakteru,
po prostu nie pasuje do reszty.
Słabszą stroną tak dobrze zrealizowanego
spektaklu jest jego samo zakończenie. Niedoszły pan
młody mimo zdrady nie dostał żadnej nauczki,
w przeciwieństwie do swojej narzeczonej, która została
najbardziej poszkodowana w wyniku całej sytuacji.
Pozostawia to w widzu pewien rodzaj niedosytu.
Widownia chce wiedzieć, jakie będą dalsze perypetie
bohaterów, dlaczego pan młody podjął taką, a nie inną
decyzję.
Jeśli ma się ochotę na lekką i przyjemną
w odbiorze komedię to „Wieczór kawalerski” pozostaje
bardzo dobrym wyborem. Jest to farsa świetnie
zrealizowana i dopracowana, z genialnymi kreacjami
aktorskimi, ociekająca poczuciem humoru i komizmem
sytuacyjnym.
14
Gdy wraz z klasą miałem się wybrać
na najnowszą ekranizację „Makbeta”, moje uczucia
były dość sceptyczne- ot, szkolny wypad do kina
na film co najwyżej niezły. Nie spodziewałem się
czegoś wielkiego, bo i nie było ku temu przesłanek.
Obawiałem się, iż będzie to twór przepełniony
patosem, jak choćby przereklamowana produkcja
pt. „Snajper”. Początek rzeczywiście daleki był
od przysłowiowej wiosny roku 1812 w „Panu Tadeuszu”
- scena batalistyczna z zabiegiem slowmotion
wzorowana prawdopodobnie na „300” wzbudziła nieco
niepokoju oraz zwiastowała, że nie obędzie się bez
korzystania z telefonu w celu zabicia czasu.
Przełom nastąpił wraz z opadnięciem bitewnego
pyłu. Fabuła rozwijała się i była interesująca.
Intrygowały
zagadkowe
wiedźmy,
zwiastujące
przyszłość dzielnemu wojownikowi. Prawdziwym
kunsztem okazał się wątek zgładzenia królafenomenalna gra aktorska Marion Cotillard, która swoją
postać Lady Makbet wykreowała na kobietę nie tylko
bezwzględną, ale też sprytną i przekonywującą
(lub manipulującą mężem). Nie odstawał od niej
Michael
Fassbender.
Jego
wyrafinowane
przedstawienie portretu psychologicznego Makbeta
całkowicie przekonało mnie, iż moje wcześniejsze
15
obawy okazały się bezpodstawne. Na tym etapie warto
zaznaczyć zabieg używania języka Szekspira-każda
postać wyrażając swe uczucia, posiłkowała się
skomplikowaną
angielszczyzną,
która
idealnie
wypełniała mroczny krajobraz mglistej Szkocji
i dosłownie przykuwała do fotela.
Mniej więcej w momencie, gdy ja przeżywałem
swoiste katharsis, większość zgromadzonych na sali
dawało wyraz swojej dezaprobaty w głośnych
konwersacjach. Nie przeszkadzało to jednak,
gdyż dzieło Justina Kurzela było całkowicie urzekające.
Sama scena zabójstwa króla była nagromadzeniem
emocji i uderzającej brzydoty, bardzo wyrazistym
zwieńczeniem knucia spisku. Warto zaznaczyć, iż film
nie koncentruje się tylko na emocjach tytułowego
bohatera, lecz również pokazuje nam odczucia
podwładnych po stracie Duncana. Oszałamiające jest
ukazanie, po zdobyciu korony królewskiej, dramatu
Makbeta. Stopniowo główny bohater staje się
16
szaleńcem, zrezygnowany rozmawia ze swoją żoną,
świadomy
błędu,
który
popełnił,
przekonany,
iż jej zapewnienia były fałszywe. Każe mordować ludzi,
gdyż boi się, że ktoś odkryje prawdę.
Podczas uczty na zamku jako jedyny widzi upiora
zabitego z jego rozkazu Banka, nie zważając na tłum
gości, wpada w histerię i krzyczy załamany tym,
iż przepowiednie stają się prawdą. Dowodem
na egzystencjalną indolencję jest wybranie się
w poszukiwaniu wiedźm, od których zaczęły się
wszystkie opresje. Zakończenie filmu- upadek króla
został być może zbyt przerysowany, a może trudno
było stworzyć moment kulminacyjny po tak obfitej porcji
doznań.
Na pewno jednak scena spalenia na stosie żony
i dzieci Makduffa jest w stanie posłużyć za wizytówkę
tego filmu- brutalny Makbet, tracący zmysły, kieruje się
żądzą mordu, zrozpaczona Lady Makduff wykrzykuje
do niego, iż wstąpił na złą drogę, a wszystko na tle
mrocznego, ujmującego krajobrazu.
Podsumowując, jest to film zniewalający,
dogłębnie ukazujący dramat człowieka,
jego
emocje, odczucia i wahania. Dodatkowo „Makbet”
to produkcja wizualnie oszałamiająca, z grą aktorską
na naprawdę wysokim poziomie.
17
Perspektywa oglądania filmów opowiadających
o Jamesie Bondzie, bohaterze, który w trakcie
delektowania się kolejnym kieliszkiem Vesper Martini
i frywolnego schlebiania kosookiej, egzotycznej Tajki
mógłby zdmuchnąć z powierzchni ziemi samego Ala
Capone,
zawsze
nastręczała
mi
problemów
żołądkowych. O ile jeszcze pradawne adaptację
z Seanem Connerym w roli głównej uważam za zdatne
do obejrzenia, tak części z Rogerem Moorem,
Timothym Daltonem i Piercem Brosmanem (tu już
tandeta osiągnęła szczyty) uważam za sztampowe
kino klasy B. Niemniej jednak, film rozpoczynający
nowe podejście do serii, czyli „Casino Royale”, tym
razem z występującym w roli głównej Danielem
Craigiem, z roku 2006 był swego rodzaju katharsis –
odszedł od nudnego, wyeksploatowanego do granic
możliwości
wzorcu
fabularnego
na
rzecz
emocjonującego, poruszającego i inteligentnego filmu
szpiegowskiego. „Quantum of Solace” i „Skyfall” były
poprawne, choć zauważalne były już pewne
uproszczenia i ogólny spadek formy. A czy
zamykający serię „Spectre” spełnił oczekiwania
i wzniósł znów Jamesa Bonda na sam szczyt?
Nie. „Spectre” wpadł dokładnie w sidła tej pułapki,
której się spodziewałem, czyli kompletnego braku
urozmaicenia i monotonii. Średnio znający serię widz
mógłby, bez zbędnych perturbacji, odgadnąć co się
będzie działo – mamy klasycznie pełną rozmachu
18
I akcji, wprowadzającą w tematykę filmu scenę,
wiodącą
przedstawicielkę
płci
pięknej,
która z mizernym skutkiem próbuje oprzeć się urokowi
agenta Jej Królewskiej Mości i jasno nakreślony czarny
charakter.
Fabuła jest spłaszczona do bólu – nie ma nic,
co mogło by zaskoczyć przeciętnego odbiorcę,
a tym bardziej fana serii i nawet, kreowana
na przełomową, intryga, której epicentrum stanowi
tajemnicza organizacja, której nazwa jest tytułem
nowych przygód Bonda jej w żaden sposób nie ożywia.
Jednakże, główną problematykę w „Spectre” stanowią
postaci – widać, że są zwykłymi marionetkami
w rękach reżysera i scenarzysty.
Aktorzy nie wysilili się, aby można było coś więcej
z
nich
wykrzesać.
Daniel
Craig,
który w „Casino Royale” nadał agentowi 007 duszy,
tu jednoznacznie poległ. O grze Craiga nie można nic
więcej powiedzieć niż to, że wykonuje dokładnie to,
co jest napisane w scenariuszu i nic ponadto. Postać
Bonda nie jest już może tak komiczna jak dawniej –
jest zwyczajnie miałka i niemrawa.
Kobiece postaci zostały potraktowane z jeszcze
mniejszym wdziękiem – Madeleine Swann grana
przez Lea Sevdoux jest tylko ładnym rekwizytem
u boku Jamesa Bonda, który popycha akcję do przodu,
a Monicę Bellucci reżyser ściągnął przed kamery
chyba tylko po to, aby ukazać, że pomimo ponad 50 lat
na karku, wciąż trzyma się dobrze. Nic dziwnego –
postawa każdej z dziewczyn Bonda była daleka
od ideologii feministek.
15
I tym sposobem przechodzimy do jądra problemu
– czarny charakter. To na Christopherze Waltzu,
dwukrotnemu zdobywcy Oscara, który wpadł w łaski
szerokiej publiczności po występach w filmach
Quentina Tarantino, była oparta cała machina
marketingowa. Nie spisał się źle – jego zwyczajnie nie
było. Ilość scen, w jakich się pojawia jest wręcz
żałosna, a twórcy nawet nie próbowali wytworzyć
wokół niego jakiejś złowrogiej, tajemniczej aury.
W zasadzie już w 3 scenie, w której występuje postać
pana Franza Oberhausera jest ona rozłożona
na czynniki pierwsze. Cóż, Le Chiffre z „Casino
Royale” pozostaje nadal niedoścignionym ideałem.
Tym, co na pewno dodaje uroku „Spectre” jest
przepych – jak już mogliśmy się przyzwyczaić,
możemy
podziwiać
wspaniałe
scenerię
–
czy to mozaikę Meksyku w dniu Święta Zmarłych,
czy panoramę zimowej, górzystej Szwajcarii. Widać,
że twórcy to nie dusigrosze – w filmie jest sporo scen,
pełnych rozstrzeliwanej amunicji czy wybuchających
samolotów i helikopterów.
W gruncie rzeczy, „Spectre” nie jest filmem
tragicznym. Jest źle, ok, ale to wciąż jednak ten
sam, stary, poczciwy Kuba Bond uzbrojony
w śmiercionośny długopis z uranu i otoczony
pięknymi niewiastami. Jeżeli chcecie doświadczyć
przystępnej, niewymagającej rozrywki lub jesteście
zagorzałymi fanami serii i niestraszne wam wydać
blisko 20 złoty na bilet do kina, to się nie wahajcie.
20
Osoby chętne do współpracy z gazetką szkolną
prosimy o kontakt z jej opiekunem–
mgr A. Adamuszek (s.26)
Skład redakcyjny:
Jakub Zawodniak
Mikołaj Manterys
Alicja Regulska
Julia Latko
Anna Synowiec
Opiekun: mgr Anna Adamuszek
21

Podobne dokumenty