teatr krakowski

Transkrypt

teatr krakowski
Abonament Kr. 13.
Kr. porządkowy 24.
TEATR KRAKOWSKI
We Czwartek dnia 30eu Listopada 1871 r.
Komedya w 3 aktach z francuzkiego p. Wiktora
Sardou.
ĆWIARTKA
PAPIERU
JM
O S O B Y -:
osper Block - tnhove — —
liela, jego żona
zanna —
—
ir ta
—
—
irion —
—
resa, jego żona
ssonier —
—
Pan Ładnow ski Boi.
P an Zboińsbi.
P an n a May.
P ani Hoffman.
P an n a Urbanowicz.
P an Zamojski.
P ani Ekerow a.
P an Skąpski.
P an F iszer.
B ab ty sta
—
— P a n Lidkę.
H enryk
—
— P an Bogucki,
A nna S olange służący — P an n a Kwiecińska.
Jan
—
— P a n Nowakowski.
Rózia
—
— P an n a B aum ap W.
M yśliwy 1.
— —
— P an B łoński.
M yśliwy 2.
— —
— P an Pichor.
M yśliwy 3.
— —
— P an Szmorliń8ki.
Rzecz w okolicach Chinon.
CKIY miBJSC:
Loża parterowa lub pierwszego piętra na osćib cztery 5 złr.
Loża drugiego piętra 3 zlr. 15 cent. — Krzesło w loży parterowej lub I. piętra 1 złr. 50 cent.
Krzesło w łoży 2go piętra 1 złr. — Krzesło w sześciu pierwszych rzędach 1 złr. 5 cent.
Krzesło
w dalszych rzędach 80 cent. — Krzesło numerowane na Balkonie 70 cent. ■
Parter 50 cent — Balkon 50 cent. — Galerya 25 cent.
Początek o godzinie 7.
Reżysser J. Rychter.
Ner 24.
O g ł o s z e n i a w szelkiego rod zaju
p rz y jm u ją się z a o p ła tą o d w ier­
s z a d ro b n e g o (p etit) p o 8 cen t.,
z a k a ż d e n a stę p n e
i n ależy to * ! stę p lo w ą
za
k ażd o razo w e
„5
30
„
„
um ieszczenie.
AFISZ
Kraków dnia 30, L li(npAda.
TEATR AŁMY,
T ak było i z dyrekcyą Skorupki. P raw d a,
że w początkach te a tr szedł świetnie, ie wasz
Jasiński był reżyserem, że pp. Modrzejewska,
Hoffman, Rapacki zajaśnieli jako gwiazdy
pierwszej wielkości ua horyzoncie teatralnym ,
że młody Ładnowski za nićj wzrósł w tale n t;
praw da, że w końcu te a tr bardzo podupadł,
ale wyłącznie przypisywać tego hr. Skorupce
nie można. Ja siń sk i, M odrzejewska, Rapacki
wyjechali do W arszaw y; kilkanaście tysięcy
złożonych przez amatorów sceny wsiąkło w te­
a tr, nie dający odpowiednich dochodów. Dyrekeya chcąc pogodzić dochody z wydatkami,
Oddaliła naraz kilka osób. Itedaktorowie je ­
dnego z dużych dzienników i redaktorek je ­
dnego z tutejszych pism hum orystycznych,
autorowie oryginalnych ram ot, których dyrekeya grać nie chciała, wszystko to z powodu
uraz osobistych wypowiedziało wojnę dyrekcyi
i poniewierało j ą bez litości. Publiczność za­
przestała bywać, wreszcie sam dyrekto r zapadł
tak na zdrowiu, iż mu zabronili lekarze wy­
chodzić z domu. Nakoniec jeszcze jeden z uzdolniouych artystów p. Beuda wyjechał do
W arszaw y i scenę, którą reprezentował, opu­
ś c ił, zdając kierunek na łaskę Opatrzności.
W takićra nagrom adzeniu różnych przeciwieństw
szukać należy pochylenia się ku upadkowi
sceny i ustąpienia hr. Skorupki: nie w mocy
człowieka chorego, a trapionego ze wszech
stron było, dobrze te a tr prowadzić.
Rychtera. Obadwaj wspólnie naradzając się
i uzupełniając, sta ra ją się wyborem sztuk pod­
nieść g u st i zamiłowanie publiczności i wpły­
nąć n a nią, aby uczęszczała na dzieła orygi­
nalne doborowe i prawdziwie piękne utwory
obce. W kilkunastu przedstawieniach mieliśmy
.P rz y ja ció ł" Fredry (którem i dyrekcyą kurs
swój rozpoczęła,) .Spazm y m odue“ (dwukrotnie),
„P an a Jow ialskiego“i .Z em stę", przy p rze­
pełnionym teatrze. Oprócz tego z oryginalnych
„Consilium facultatis", ulubiona operetka .Ża*
ki" i nową fraszkę Bałuckiego “N a łonie na­
tu ry ", k tóra jednak nie doznała powodzenia.
Oprócz tego grano kilka większych i m niej­
szych sztuk tłómaczouycb, pomiędzy którem i
„Skąpiec" i „W gabinecie Jego Ekscellencyi
mistrzowską g rą Rychtera zachwyciły publi­
czność, zaś „Zbudziło się w niój serce" i
„Pierwsza wyprawa R ichelieugo", zjednały
pannie Urbanowiczównie bardzo poczesne m iej­
sce w gronie naszych artystek. Oprócz niój
przyjęto parę mężczyzn, a podobno i p. Ben­
da powróci, nie znalazłszy pomieszczenia
w W arszawie. W wewnętrznym też przyborze
scena zwolna się podnosi. W prawdzie brak
garderoby i dekoracye są zszarzane, lecz no­
wy dyrektor sta ra się i tem u zaradzać, a na
szczęście wydział sejmowy przyznał teatrow i
krakowskiem u z funduszów krajowych 5 ty ­
sięcy złr. subwencyi, rząd płaci 2,509 złr., a
może jeszcze dołoży drugie tyle, które po­
przednio ju ż płacił niemieckiemu teatrow i. P .
Kożmian zaprowadził także drobnostkę pewną,
m iłą jednak publiczności, a ta je3t pisemko
pod t y i A fis z , drukowane po drogiej stronie
afisza teatralnego, donoszące o wszystkiem, co
się dzieje w teatralnym świecie. Pisem ko to
wychodzi 16 razy w m iesiącu, to je s t ty le ra ­
zy. ile je s t przedstawień teatralnych, a lubo
wychodzi nakładem d y r e k c ji, m a wszystkie
przym ioty niezależności i ocenia sztuki i grę
z niezawisłego stanowiska. Dyrekcyą dozwala
debiutów wszystkim prowincyonalnym a rty ­
stom , a stołecznych na występy zaprasza, i jak
słyszałem prowadzi z niektórym i z tych osta­
tnich układy, aby na wiosnę do nasj przybyli.
Mamy nadzieję, że Modrzejewska, Palińska,
Rapacki, K rólikow ski, zechcą nas odwiedzić,
i zawezasu ju ż się tem cieszymy. Cóżbyśmy
jednak za to dali, gdyby oprócz tych pełnych
talen tu artystów , których występy Bą dla nas
prawdziwą uroczystością, chciał odwiedzić K ra ­
ków i Lwów wasz Żółkowski! Lubownicy sce­
ny obu tych m iast, którzy nie mieli go sposobno­
ści podziwiać, słuchają o Żółkowskim, ja k ba­
śni o żelaznym wilku, a gdyby raz zdecydował
się przybyć, to całe okolice zjeżdżałyby się
tłum nie, gotując mu serdeczne przyjęcie i t ry ­
umfy. Przyznam się wam, że pojąć niemogę
tego, że przy ułatwionóm podróżowaniu kole­
jam i żelaznemi, a rty sta ten tak trudny jest
do uproszenia. Przypuszczam z pewnością, że
mu nie idzie o m ateryalne korzyści, (któreby
jed n ak m iał znaczne), ale żeby też nie mieć
względu na krakow ską i lwowską publiczność,
k tóra od ty lu la t nasłuchawszy się o tym
znakom itym talencie, o tym gieniuszu sceni­
Ciężką spuściznę w ziął na siebie p. St. K ożm ian , który poprzednio ju ż był pom agał
hrabiem u Skorupce w kierownictwie sceny, a wszy­
scy miłośnicy serdecznie tem u przy k lasn ęli,
gdyż nowy przedsiębiorca posiada . wazelkie
warunki prowadzenia teatru i zapewnienia
m u powodzenia (m a się rozumieć dopóty,
dopóki znowu dziennikarstw a i* zm ienna p u ­
bliczność , oraz artyści popierać go będą.)
P . K ożm ian rozpoczął od teg o , że kierunek
zarządu scenicznego oddał w ręce waszego
cznym, ta k pragnie widzieć szam belana, m ar­
grabiego de la Seigli&re, Geldhaba, — któżby
zresztą wyliczyć zdołał jego role! — tego p o ­
jąć nie zdołam. Jakżeby Żółkowski uradował do­
gorywającego staruszka f te d r ę , g dyby m u typy
jego komedyj raz dał oglądać takiem i, jak iem i je sobie szanowny autor w ym arzył! Sam a
wdzięczność powinna skłonić Żółkowskiego, któ ­
ry ty le Fredrze, a którem u ty le Fredro za­
wdzięcza. A czyż d la Krakowskiej sceny wasz
a rty sta żadnćj nie m a sy m p aty i? Może tych
— Znajdujem y w Nrze. 260 G azety W a r ­
sz a w s k ie j, korespondencye t K rakowa o tea­
trz e k rakow skim , która zawiera ty le trafnych,
pełnych praw dy i spokoju'uw ag, że pospie‘ szanty umieścić j ą tu w całości.
K r a k ó w , d n ia 18 listopada 1871 r.
W iadom o wam, to przedsiębiorstwo krako­
wskiej sceny przeszło w ręce pana Stanisław a
Koźm iana. Po sześcioletnim prowadzeniu tea­
t r u , hr. Skorupka ciężko zapadłszy na zdro­
w iu , nie mógł dalćj zajmować się sprawowa­
niem tak trudnych obowiązków, a chociaż je ­
steśm y bardzo zadowoleui z tej zm iany, nie
m am y jednak zam iaru czynić jakichkolw iek
wymówek b. dyrektorowi przedsiębiorcy za to,
że w ostatnich czasach tea tr dużo na swej
początkowej świetności stracił.
Ktokolwiek dotknął się kierownictwa sceny
u nas, wić jak ie trudności nieprzezwyciężone
są do pokonania. Publiczność krakowska ma
to do siebie, że z początku każdą zdolniejszą
dyrekcyę pod niebiosa wynosi i widzi w niej
wszelkio doskonałości, napełnia tea tr, nie szczę­
dzi oklasków , i wtedy zdaje s ię , że b y t tea­
tru na długie lata ustalonym został. Z czasem
jednak usposobienie to przyjazne zm ienia się.
Publika przyzwyczajona do dobrego kierunku
nowego przedsiębiorcy, wymaga coraz więcój,
milczy jednak i na boku zcicha zaczyna u tyskiwać, a w zapale chłodnie. Niechże jeszcze
dziennikarstwo upatrzy coś do dyrekcyi i za­
cznie ją szkalow ać, natycbm iB R 'w szyscy n a
nią pow stają, i wszystko złe ir biój widząo,
przestają do teatru uczęszczać.
R e d a k to r o dpow iedzialny A n a a ta z y M aatalski.
Czcionkam i D ru k a rn i „C ZA SU ."
Rok 1871.
W ychodzi w K rakow ie 4 razy w ty ­
godniu w d n iu p rzedstaw ienia t e a ­
tralnego.
C ena p re n u m era ty m iesięcznie 50 c.
N um er pojedynczy k o sztu je 6 c.
P re n u m e ra tę p rz yjm uje A dtoinistra c y a D n ik a r n i „C zasu,“ k a sa
te a tra ln a i k się g a rn ia J . Czecha.
k ilk a wierszy zdoła w płynąć n a p..Żółkowskiego^
i skłonić go, aby, dopóki jeszcze je s t. w sile •
talen tu , m iłą nam i dzieciom naszym p am iąt­
kę po sobie zostawił.
Dziś te a tr krakowski wznosi się i Jwznosić
będzie; oby tylko publiczność uznając dobrechęci, pracę i zabiegi nowych kierowników
wytrwale popierała je. Oby p. Kożm ian zdo­
łał dłużój utrzym ać się niż Meciszewski i Sko­
rupka , a m ielibyśm y przynajm nićj w tym
sennym grodzie m iłą i jed y n ą rozrywkę, któraby nam pozwoliła zapomnieć często o ró ­
żnych strapieniach i kłopotach, jak ich m am y
niemało.
Kończąc rzecz o teatrze, wspomnieć m i wy­
pada, że grono artystów dokłada pracy, aże­
by uł atw ić tru d n e zadanie dyrekcyi; że chociaż
nie m am y p. M odnej ewskiój i p. Rapackiego,
radzim y sobie ja k można; że pani Hoffman owa, Parżnicka, Ładnowski, Ekerowie, Urbano­
wicz, nie m ówiąc ju ż o Rychterze, pięknie
reprezentują scenę; że m łody d y rek to r ope­
retki, ta k niesprawiedliwie sponiewierany przez
krytyków K u r y e r a W a rsza w skieg o za „Ża­
ków", s ta ra się przy skrom nych siłach ope­
retki podnieść j ą zwolna do opery. Słowem,
harm onia i pojęcie obowiązków zarówno d yrekcyi ja k i (artystów rokuje nową regeneracyę
scenie naszój i czyni te a tr prawdziwym przy­
bytkiem sztuki.
Zadanie nowój dyrekcyi je s t bardzo trudne.
Publiczności bywaj ącćj w teatrze stale bardzo
m ało. G arstka panów, zamożniejsi profesorórowie, troszkę urzędników, m łodzież-uniwersyte tu i techniki, oto i wszystko. W asi kupcy
są niem ałą .podporą te a tru ; nasi nie s ta n ę li y.
(n atu raln ie z w yjątkam i) n a stopniu takiege ; ■
wykształcenia, aby te a tr by ł d la nich większą
przyjemnością, niż wist lub preferans. W ła ­
ściciele domów w części dosyć biedni, w czę­
ści choć zamożniejsi, są skąpi i niezamiłowani w teatrze. Z pomiędzy kilkunastu tysięcy ,
izraelitów , paręset zaledwie w ykształconych,
reszta zatopiona w kram arstw ie i handelku, a
z tych, jeżeli którzy id ą do teatru, to n a nie­
mieckie przedstawienie czasem zaglądające do
Krakowa, gdyż nie posiadają ty le znajomości
krajowego języka, by im te a tr mógł spraw ić
przyjemność.
Rozpisałem się zadługo o teatrze, pod wpły­
wem wrażenia, jak ie całe m iasto ogarnia.
— Dawno ju ż niepam iętam y takiego prze­
pełnienia teatru , ja k n a przedstawieniach I n try g i i m iłości a szczególnićj K ra k o w ia k ó w i
G órali. N a tem przedstaw ieniu odchodzono
od kasy d la braku biletów. To też n a żąda­
nie wielu osób K rakow iacy i G órale, m a ­
ją być powtórzone w sobotę w abonamencie.
Dają się także słyszeć głosy o powtórzeniu
In tr y g i i M iłości; trudniejszem to będzie, gdyż
inne d ram ata znajdują się na repertoirze, a
następnie przyjdą benefisa.
— Z prawdziwą przyjemnością donieść może­
m y, że p. Feliks Benda powraca n a scenę
krakowską. Zarząd teatralny zawarł ju ż z nim
umowę, a wczoraj odebrał od niego następu­
jący telegram : „W poniedziałek czwartego g ru ­
dnia, będę niezawodnie w Krakowie." Z przy­
byciem tego a rty s ty , personal tea traln y bę­
dzie niem al zupełnie skompletowanym, a przynajm iiićj wszystkie ważniejsze wydziały ról
będą już obsadzone.
— P a n Pow iday dokończył tłóm aczenia k o -'
medyi D um asa (syna) D ia n n a de L y s , któ ­
ra z przybyciem p. Bendego, niebawem bę­
dzie m ogła być przedstawioną również ja k i
F ia m in n a M ario Uchard.
R ządca D ru k a rn i J ó z a f Ł a k o c ię tk i.