zobacz pdf - Powiat bełchatowski

Transkrypt

zobacz pdf - Powiat bełchatowski
Piękna przygoda
Powiat bełchatowski pięknymi i odważnymi paniami stoi. Dowodem tego był nasz udział w
Wyborach Miss Regionów Partnerskich Powiatu Kętrzyńskiego. Współpraca powiatów trwa od wielu
lat, a jedną z jej odsłon jest także start mieszkanek powiatu we wspomnianym konkursie piękności.
Tego typu przedsięwzięcia zawsze budziły i będą budzić emocje. Tak też jest z kętrzyńską zabawą,
która – jak się okazuje – traktowana jest jednak poważnie. Rąbek tajemnicy odsłaniają tegoroczne
kandydatki do tytułu królowej piękności reprezentujące Powiat Bełchatowski: Monika Gajek (23
l.) (MG) oraz Monika Rogaczewska (24 l.) (MR).
Agnieszka Zawodzińska (AZ): Jak po kilku dniach, kiedy już wróciłyście do domu, a emocje
i zmęczenie zniknęły, oceniacie udział w tej imprezie?
MG: To było fajne przeżycie i ciekawe doświadczenie. Z pewnością będę je długo wspominać.
MR: Ja także już ochłonęłam. Jednak wciąż wracam pamięcią do konkursu, bowiem świeżo po
powrocie kilka razy dziennie pytana o wrażenia zdaję z nich relację moim bliskim i znajomym. Na
własnej skórze przekonałam się, że z udziałem w konkursie piękności wiążą się godziny prób, trema
i ciężka praca. Z tej perspektywy jest to zupełnie inne widowisko od tego, które ogląda publiczność.
AZ: Co wam najbardziej się podobało?
MG: Połaskotana została nasza kobieca próżność, kiedy wiele osób zajmowało się naszym
wizerunkiem. Ktoś inny czesał, wykonywał makijaż, jeszcze ktoś inny dobierał sukienki, a kolejna
osoba ćwiczyła z nami choreografię. To było naprawdę przyjemne, gdyż czułyśmy się ważne,
wyjątkowe i piękne. Sama nie maluję się codziennie ani zbyt intensywnie, więc nawet widok własnej
twarzy w profesjonalnym makijażu był dla mnie czymś nowym i fajnym.
MR: Podobała mi się atmosfera przygotowań. Towarzyszyły im emocje podobne do tych, jakie
przeżywamy przed tzw. wielkim wyjściem, kiedy robimy makijaż, fryzurę, wkładamy nową sukienkę.
Myślę, że każda kobieta to lubi.
AZ: Z pewnością zdenerwowanie było wszechobecne, które rosło wraz ze zbliżaniem się
chwili pierwszego wyjścia na scenę. Czy właśnie ta pierwsza prezentacja była
najtrudniejsza?
MG: Dla mnie tak. Pomyślałam wtedy: o Boże, jak stąd uciec!? Byłam tak bardzo zestresowana, że
nawet nie pamiętam dokładnie, co powiedziałam do mikrofonu. Przedstawiłam się, a dalej to już …
cokolwiek. Z pewnością było to coś zupełnie innego niż planowałam i po cichu powtarzałam przed
występem. Teraz chce mi się z tego śmiać (śmiech). Na szczęście nie było w tym momencie aż tak
wielu widzów, ale przybywało ich z każdą godziną. I tu zaskoczenie. Im częściej wychodziłam na
estradę, tym bardziej czułam się na niej swobodnie.
MR: Rzeczywiście stresowałam się najbardziej przed pierwszym wyjściem. Trudno mi teraz opisać,
o czym myślałam. Udało mi się powiedzieć o sobie to, co zamierzałam, więc oceniam, że nad
stresem zapanowałam. Pomagał mi w tym uśmiech i doping publiczności.
AZ: Nie bolały was usta właśnie od uśmiechania się przez wiele godzin?
MR: (śmiech) Nie, z natury robię to cały czas.
MG: A mnie wydawało się, że uśmiechałam się dużo, ale na zdjęciach wyszło, że mi się tylko
wydawało (śmiech).
AZ: Regulamin tego konkursu piękności był bardzo zbliżony do innych popularnych
wyborów miss, np. panie nie mogły mieć więcej niż 26 lat i musiały być stanu wolnego.
Innym warunkiem była prezentacja w stroju kąpielowym. Ten punkt jest podobno
najtrudniejszy dla uczestniczek.
MG: Potwierdzam. Miałam obawy, jak to zostanie odebrane. Praktycznie dwukrotnie wychodziłyśmy
dość mocno odkryte, raz w bikini, drugi - w tzw. stroju estradowym, który wykonany był na szydełku
i bardzo dużo odsłaniał. Czułam się lekko skrępowana... Na scenie nie zastanawiałam się już nad
tym, a uwagę skupiłam na choreografii i innych koleżankach. Trzeba było uważać, żeby się nie
zagapić, nie wpaść na kogoś i nie podeptać. Suknie ślubne były długie i suto marszczone. Uwierał
mnie gorset. Nie mogłam się nawet pochylić, by pomóc koleżance podnieść tren.
MR: Wesoła muzyka towarzysząca prezentacji w strojach kąpielowych oraz rekwizyty, jak ręczniki
czy słoneczne okulary spowodowały, że poczułam się prawie jak na plaży. Przecież jeszcze trwa lato
i całkiem niedawno opalałyśmy się w bikini. Nie denerwowałam się wcale. Natomiast, nie ukrywam,
że krępowały mnie stroje wykonane na szydełku, w których było więcej dziurek niż włóczki.
Postanowiłam jednak nie myśleć o nich za dużo. A co do sukien ślubnych, ich przymierzanie było
bardzo miłym przeżyciem. Pierwszy raz miałam na sobie tę wyjątkową dla kobiety kreację.
AZ: Jak dogadywałyście się z innymi paniami? Rozmawiałyście czy złowrogo spoglądałyście
jedna na drugą?
MG: Absolutnie nie. W garderobie panowała przyjazna atmosfera pozbawiona ducha rywalizacji.
Przynajmniej ja to w ten sposób odczuwałam. Z dziewczynami wymieniłyśmy numery telefonów i
adresy e-mail, obiecałyśmy kontaktować się z sobą. Już odbyłam pierwsze rozmowy po powrocie do
domu.
MR: Ta atmosfera trwała nawet po ogłoszeniu wyników. Mimo, że szczęście nam nie dopisało, inne
koleżanki starały się nas rozchmurzyć i pocieszyć. To było bardzo miłe.
AZ: Mimo, że jury nie było dla was łaskawe, czy udział w Wyborach Miss Regionów
Partnerskich Powiatu Kętrzyńskiego dał wam jednak coś cennego dla samych siebie?
MG: Mam nadzieję, że konkurs w Kętrzynie dał mi większą odporność na stres przed występami
publicznymi. Dowiedziałam się, jak wyglądają od kuchni wybory miss i tym doświadczeniem mogę
podzielić się z koleżankami, które o czymś podobnym marzą.
MR: Nie jestem pewna, czy drugi raz zdecydowałabym się na coś podobnego, jednak wiem, że za
kilka lat zdjęcia z występu będą miłą pamiątką, która przypomni mi o tej przygodzie.
AZ: Organizacja takiej inicjatywy jak konkurs piękności jest z pewnością trudnym
zadaniem. Gdyby zapytano was o podpowiedzi, co zmienić, poprawić, udogodnić w
przyszłości, by wybory miss kojarzyły się jak najlepiej ...
MG: Chciałabym, by nasze uwagi potraktowano jako dobre rady, tak po przyjacielsku i z
życzliwością. Mankamenty dotyczyły np. kwestii naszych posiłków i utrudnionego do nich dostępu
czy też bardzo skromnych warunków noclegu z utrudnionym dostępem do łazienki. Wpadką
organizatora nazwałabym też podarowanie prezentu w rozmiarze 3 razy za dużym, mimo, że
wymiary wszystkich uczestniczek były wcześniej znane.
MR: Zgadzam się z koleżanką, nie wszystko było udane, ale niech to teraz będzie okazją do
doskonalenia się, bowiem sama idea tego konkursu jest naprawdę fajna i warto ją kontynuować. Nie
trzeba wiele, wystarczy więcej troski o kandydatki, które bardzo dużo muszą z siebie dać i więcej
pomysłowości w kwestii rozstrzygnięć konkursowych. Można przecież zorganizować to tak, by
wszystkie panie wracały z Kętrzyna zadowolone. Wtedy chętniej do niego wrócą.
AZ: Dziękuję za rozmowę.
Fotorelacja z konkursu piękności - kliknij tutaj