Oliwia Azjan klasa 2 F Losy cichych bohaterek

Transkrypt

Oliwia Azjan klasa 2 F Losy cichych bohaterek
I miejsce
w Wojewódzkim Konkursie Literackim
zorganizowanym przez Zespół Szkół Ekonomicznych im. A. i J. Vetterów w
Lublinie
dla uczczenia 150 rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego
Oliwia Azjan kl. 2 F
Gimnazjum nr 16 im. Fryderyka Chopina w Lublinie
Reportaż o losach powstańców styczniowych po 1864 r.
Losy cichych bohaterek
Ostatnio w szkole rozważaliśmy problematykę powstania styczniowego. Pani od historii poprosiła
nas, byśmy znaleźli interesujące informacje na jego temat . Tego roku obchodzimy 150. rocznicę
wybuchu powstania styczniowego, dlatego warto było się przyjrzeć bliżej temu wydarzeniu nie
tylko od strony historycznej, ale i społecznej. Żeby zrozumieć nieszczęście ludzi z tamtego okresu,
trzeba zagłębić się w opis ich prób odzyskania i odbudowania ojczystej ziemi, którą jest Polska.
Jak to naprawdę było?
Wizyta na Zamku Lubelskim
… to moja nadzieja na zdobycie ciekawych informacji. I tu od raz zawód. Nie ma tego, czego
szukam od kilku dni. Przeglądam z nadzieją fotografie, mimo tego mój wzrok nie trafia na żaden
interesujący mnie obiekt. Postanawiam się nie poddawać. Z zagadkowym uśmiechem wracam do
domu, oblana dwoma soczyście różowymi rumieńcami. Z ciekawością przyglądam się
przychodniom i zastanawiam się nad kierunkiem, w którym zmierzają. Ja obrałam swój cel na ten
tydzień.
Internet źródłem pomysłów na ciekawe popołudnie
Otwieram przeglądarkę internetową. Wśród wielu informacji widzę ogłoszenie o wystawie
poświęconej powstaniu styczniowemu z okazji jego 150. rocznicy. Znajduje się ona w Bibliotece
im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie. Krótka chwila zastanowienia i dzielę się z rodzicami
swoimi planami dotyczącymi obejrzenia ekspozycji. Kiwają potakująco głowami, a ja wyruszam
na zaśnieżone lubelskie ulice. Mróz szczypie w nos, wieje wiatr, a płatki śniegu dostają się nawet
do oczu. Mimo fatalnej pogody z ekscytacją wsiadam do autobusu i kieruję się w stronę biblioteki.
Przygoda dopiero się zaczyna - powstańcy też zmagali się z zimowymi niedogodnościami. Nikogo
nie dziwi fakt, że młoda dziewczyna rusza przez miasto, jednakże nie sądzę, by komuś choćby
przeszło przez myśl, że mogę jechać na wystawę obrazów. W dzisiejszych czasach to bardzo
niecodzienny widok. Dlaczego nie pojadę, tak jak każdy, do centrum handlowego?
Miłe powitanie
Jak zwykle w autobusie wielki tłok. Wysiadam i oddycham z ulgą. Śnieg skrzypi cichutko
pod stopami, zapraszającym gestem popychając mnie do przodu. Wchodzę do dużego gmachu
biblioteki, wycieram buty, pamiętając o zasadach dobrego wychowania. Już w wejściu wita mnie
miło wyglądająca pani. Jest ubrana w grafitową spódnicę, białą koszulę z idealnie wyprasowanym
kołnierzykiem, a na nosie ma spore okulary. Wygląda na około trzydzieści lat. Uśmiecha się
nieśmiało, pytając, czy czegoś potrzebuję. No tak, zapewne ona również nie sądzi, bym kierowała
swoje kroki na wystawę. Odwzajemniam uśmiech i pytam, gdzie znajduje się ekspozycja.
Otrzymuję odpowiedź i ruszam w odpowiednim kierunku, rozglądając się wkoło. To bardzo ładny
i praktycznie urządzony budynek. W powietrzu czuć zapach książek, co tworzy jeszcze
przyjaźniejszą atmosferę dla spragnionych wiedzy. Jestem coraz bardziej zadowolona z własnej
decyzji.
Miłego początki...
Wchodząc do pomieszczenia wskazanego mi przez kobietę siedzącą przy wejściu, czuję się
odrobinę nieswojo. Tu i ówdzie widzę grupki starszych ludzi, głównie dorosłych. Nie zauważam ani
jednego przedstawiciela młodzieży. Czyżby tu było aż tak nieciekawie? Nie zrażając się, podchodzę
do pierwszego obrazu. Udaję, że nie widzę podejrzliwego wzroku staruszka stojącego nieopodal.
Przyglądam się z uwagą mężczyźnie na zdjęciu. Typowy żołnierz powstania, ubrany w mundur
i charakterystyczną czapkę-rogatywkę. Jego poważny wzrok wywołuje u mnie dreszcze. Nawet nie
widzę jego imienia, pewnie jest tylko następnym z poległych. Dalej mój wzrok skupia się
na obrazie przedstawiającym fragment polskiego miasta i grupę atakujących żołnierzy. W powietrzu
widać smugi dymu i kurzu. Taka walka nie należała do najprzyjemniejszych. Ale czy walka w ogóle
może być przyjemna?
Kogoś tu brakuje…
Obejrzałam już chyba wszystkie obrazy i wrodzona skłonność do analizy powoduje, że jedna spraw
nie daje mi spokoju. Mianowicie, na prawie każdej reprodukcji widzę samych mężczyzn.
Najczęściej mówi się o ginących przedstawicielach płci męskiej, rzucających się na stos w obronie
Ojczyzny. Dlaczego nie wspomina się o kobietach? Czyż to one nie były również kołem
napędowym całego powstania? Czy nie odgrywały ważnych ról? Wprawdzie na kilku fotografiach
dostrzec można matki z dziećmi rozpaczające po stracie mężów, ale przecież niejednokrotnie
słyszałam o bohaterkach powstania styczniowego. Czemu im w tak niewielkim stopniu poświęcona
jest ta wystawa? Nie mogę uwolnić się od tego pytania. Gdzie kobiety pełne heroizmu i gotowe
do poświęceń, strudzone, ale pewne, śmiało i uparcie dążące do celu? Gdzie kobiece bohaterki
powstania styczniowego?
Kobieta, żołnierz, samarytanka
Antonina Tomaszewska to jedna z uczestniczek powstania listopadowego i styczniowego.
Od początku do końca wiernie służyła swemu krajowi, nie zawahała się zaryzykować dla niego
życia i osobistego szczęścia, dołączając do walk powstańczych. Można powiedzieć, że była
prawdziwym żołnierzem. Swoją nieustraszoną postawą, nieprzeciętną odwagą, zaangażowaniem
i zdecydowaniem zasługiwała na prawdziwy podziw i uznanie ze strony całego narodu. Była bardzo
piękną kobietą, wrażliwą na losy swego kraju, płakała rzewnymi łzami, gdy ojczysta ziemia
pokrywała się litrami brunatnoczerwonej krwi. Już jako nastolatka przystąpiła do walki. Nie
obawiała się ran ani śmierci, nie zastanawiała się nad swoim losem. W potyczkach Antonina była
niezrównana, wykazywała się prawdziwą brawurą i męstwem, jakiego brakowało niejednemu
Polakowi. Swymi dokonaniami rozsławiła się poza granicami Litwy. Nie wiadomo, gdzie
w pierwszych latach po powstaniu przebywała. Utrzymywała się najprawdopodobniej z żołdu
wypłacanego oficerom. W czasie powstania styczniowego nie mogła już walczyć, ale prowadziła
działalność samarytańsko-opiekuńczą. Zmarła w 1883 r. Spełniła swą rolę na ziemi, oddając serce
narodowi polskiemu i swej ojczystej ziemi, przekazując jej swoje ciało i swą duszę. Pozostawiła
po sobie ślad męstwa i odwagi, który mógł stanowić podporę dla wciąż walczących żołnierzy.
Dalsze poszukiwania
Siedzę w fotelu w zacisznym kącie biblioteki i przeglądam stare książki w poszukiwaniu dalszych
informacji na temat kobiet powstania styczniowego i ich późniejszych losów. Natrafiam
na nazwisko Pauliny Krzyżanowskiej, jednak nie widzę zbyt wielu informacji. Dowiaduję się tylko
tyle, że była płocką sanitariuszką. Więcej nowin brak. Ze złością i rozczarowaniem zamykam
księgę i odkładam ją na zakurzoną półkę. Wciąż nie daje mi spokoju ten temat. Dlaczego, kiedy
mówi się o powstaniu styczniowym, wymienia się wciąż tylko zasługi mężczyzn, nie ma ani słowa
o trudnej pracy przedstawicielek płci pięknej? Znane są tylko ogólne informacje. Ich mężowie
zostali zesłani na Sybir za działalność patriotyczną, a one zostały zmuszone przejąć ich obowiązki
w zarządzaniu majątkiem. W przypadku rekwizycji musiały przenieść się do innego miasta
w poszukiwaniu środków do życia. To na ich głowie spoczęła opieka nad domem i dziećmi, nad
wychowaniem synów, by byli tak mężni, zdecydowani i pełni poświęcenia, jak ich ojcowie.
Nasz kraj potrzebował takich ludzi, szczególnie w tak okrutnych czasach, jak wojna. Nie należało
tego utrwalić dla potomnych? Czy ze współczesnym pokoleniem cichych bohaterek będzie
podobnie?
Gorzkie rozczarowanie
Postanawiam wrócić do domu, odrobinę niezadowolona ze swojej wizyty w bibliotece. Była to co
prawda ciekawa lekcja historii, mimo to spodziewałam się czegoś przystępniejszego, bardziej
przykuwającego uwagę. Przede wszystkim moim celem było poszerzenie wiedzy na temat losów
kobiet po powstaniu styczniowym, a z nazwiska wymieniono zaledwie kilka z nich. Informacje
lakoniczne nie zaspokoiły mojej ciekawości. Wszystko podano ogólnikowo i banalnie.
Oczekiwałam od tej wizyty, że przybliży mi wartości moralne i wzbogaci o wiedzę dotyczącą roli
kobiet w walce, a nie dowiedziałam się niczego nowego. Jak widać dla Polaków nieistotne były
fakty, które mnie wydały się bardzo ważne i intrygujące.
Czy na pewno tylko tyle?
Po raz kolejny siadam do komputera i otwieram przeglądarkę. Wystukuję hasło „bohaterki
powstania styczniowego”. Na pierwszym miejscu spostrzegam nazwisko Marii Piotrowiczowej.
Uśmiecham się, ponieważ otrzymuję w ten sposób kolejną odpowiedź na nurtujące mnie
zagadnienie. Z uwagą śledzę tekst, wyłapując ciekawe informacje o tej kobiecie. Dowiaduję się, że
wraz z mężem działała w polskiej organizacji narodowej w Łodzi. Tak boleśnie przeżywała wieści
o klęskach powstańczych oddziałów, aresztowaniach i uwięzieniach, że sama postanowiła
przyłączyć się do walki. Ścięła włosy i przywdziała powstańczą czamarkę. Z początku pełniła
służbę pomocniczą, jednak gdy sytuacja militarna pogorszyła się, zapragnęła stanąć w pierwszej
linii oddziałów, gotowa walczyć o Ojczyznę na śmierć i życie. Broniła się do ostatniej chwili, nie
szukając ucieczki w celu własnego ocalenia. Odrzuciła propozycję poddania się, bowiem uznała, że
taka postawa nie jest godna prawdziwej honorowej Polki. Zginęła od ciosów pik i szabel kozackich,
jako kolejna odważna i heroiczna kobieta.
Jedna z bardziej znanych uczestniczek powstania to Henryka Pustowójtówna. W wiejskim
stroju przemierzała kraj, przemawiając, śpiewając patriotyczne pieśni i dźwigając łańcuch na znak
niewoli ojczyzny. Ciągle ją aresztowano i próbowano wysłać w głąb Rosji, a ona ciągle uciekała.
Gdy pozwolono jej zatrzymać się w Żytomierzu, wkrótce pożałowano, bo coś się nagle tam
w ludziach przełamało i zaczęli śpiewać „Boże, coś Polskę”. W powstaniu dzielnie walczyła,
w przebraniu mężczyzny i pod pseudonimem Michał Smok. Potem została adiutantką gen.
Langiewicza. Po klęsce żyła na emigracji – tam wzięła udział w walkach Komuny Paryskiej
w 1871 r. Czy takie życiorysy nie zasługują na to, aby uczynić z nich ciekawy scenariusz na film?
Więzienie, niewola, życie w ciągłym ryzyku
Siostry Heinrichówny wraz z matką pomagały w wydawaniu pisma „Ruch”. Gdy matkę
aresztowano, a brama była wciąż obserwowana, spuszczały 9-letnią Helenkę z dokumentami
na sznurze przez okienko w spiżarni. Do więzienia siostry trafiały czterokrotnie. Za pierwszym
razem w Wigilię. Wiezione ulicami, musiały widzieć oświetlone okna domów, choinki. Ale Helenka
podobno się cieszyła – w więzieniu miała nadzieję w końcu spotkać mamę. Na uwagę zasługiwała
również Lucyna Żukowska. Podczas powstania przystąpiła do oddziału gen. Langiewicza, dopiero
tam nauczyła się obchodzić z bronią. Lista jej bitew jest długa: najpierw Bodzentyn i Radomsko
w Świętokrzyskiem, potem Tarnawatka, Fajsławice i Tyszowce na Lubelszczyźnie. Ranna, trafiła
do niewoli. Odsiedziała swoje w twierdzy zamojskiej. Wiele innych kobiet wyjeżdżało
na dobrowolną zsyłkę na Sybir, by towarzyszyć im aż do końca. Były gotowe zrobić dla nich
wszystko, poświęcały się na każdym kroku, nie dbając o własne zdrowie i życie. Często zostawiały
przez to dom i rodzinę, chcąc trwać u boku mężów i umierać tuż przy nich. Wielka szkoda,
że niewielu o tym wie.
Zbyt mało o wielkich
Udział polskich kobiet w powstaniu styczniowym był naprawdę znaczący – mówiła pani
na historii i dziennikarz prezentujący materiał o powstaniu w wieczornych wiadomościach
22 stycznia. Maria Bruchnalska tak pisała we wstępie swej pracy: Wiele piór opracowywało dzieje
1863 r. i znaczny jest dorobek pamiętników, skreślonych przez uczestników tej walki o wolność.
Mało w nich jednak bezstronności, a jeszcze mniej uwzględniania udziału w tych zmaganiach,
podjętych przez kobietę polską. W zapiskach powstańczych czyta się wprawdzie tu i ówdzie rzucone
jakby mimochodem słowa uznania lub zgryźliwej krytyki, z podobnych jednak uwag nie ma się zgoła
wyobrażenia i całokształtu o akcji niewiast naszych”. To dlaczego mówi się o tym tak niewiele? Ich
rola musiała być szczególnie istotna, nawet niektóre Rosjanki stwierdziły, że należałoby napisać
o swej solidarności i głębokim współczuciu dla kobiet polskich, które walczyły z despotyzmem
carskim. Dowodem tego był „List kobiet rosyjskich do kobiet polskich”: Dla nas pozostaje jedna
nadzieja, jedyne ocalenie w tym, że synowie, mężowie i bracia nasi wypowiedzą posłuszeństwo
cesarzowi i raczej wybiorą śmierć męczeńską lub zesłanie na Sybir niż bratobójczą walkę
z narodem polskim. Te słowa są potwierdzeniem, jak ważnym czynnikiem były upór
i odwaga Polek w czasie trwania powstania i po jego zakończeniu. Powinniśmy o tym pamiętać nie
tylko w czasie rocznicy. To również dzięki nim żyjemy w wolnym, niepodległym i pięknym kraju.
Bibliografia:
 Artykuł w „Tygodniku powszechnym” pt. „Akcja niewiast naszych” napisany przez Patrycję
Bukalską
 Internet: http://www.maria.witryna.info/
 Bruchnalska M., Ciche bohaterki. Udział kobiet w powstaniu styczniowym. Materiały,1933.
 Gawroński F., Henryka Pustowojtówna. Sylwetka biograficzna 1838- 1881, Lwów 1991.

Podobne dokumenty