Opisanie Eskwilinii - Rzeczpospolita Obojga Narodów

Transkrypt

Opisanie Eskwilinii - Rzeczpospolita Obojga Narodów
Dziełko niniejsze zostało po raz pierwszy wydane w roku 1641 w Grodnie, w języku
ispalskim. Jego autorem jest Ispalczyk Pedro de Grodno. Zawiera ono opis warunków
naturalnych, gospodarki i ustroju w latach tuż po wojnie handlowej. Było później
wielokrotnie wznawiane po ispalsku i po łacinie, gdyż jest prawdziwą kopalnią wiedzy o
tamtych czasach. Niniejsze wydanie jest pierwszym tłumaczeniem na nasz język rodzimy.
OPISANIE ESQUILINII
Ja, Don Pedro Rovellas de Salca Magua, chrześcijanin z łaski Boga, Pana naszego,
pochodzę z miejscowości Grodno na wyspie Esquilinii, na jej południu położonej. Jestem
prawowitym synem Don Diega Felipe Rovellas de Vera Lonza i Doni Marii Talla Verde;
prawowitym wnukiem Don Baltasara Rovellas y Cruz Velada y Rio Floro oraz Don Fransisca
Talla Verde Tolasquez y Riga Fuera, których żony, moje babki, żyją do dziś; a także jestem
prawnukiem generała Don Gaspara Apo Tari Rovellas y Mendes y Lonzos y ortos, y ortos, y
ortos.
Zważywszy na to, że sam jestem kupcem i synem kupca, którego ojciec też był
kupcem i zarazem, mimo że zrodzony w tym kraju, który ukochałem, jestem obcym w obcej
ziemi, jak to chyba formułuje Pismo, uznałem za stosowne napisać niniejsze dzieło. Ma ono
służyć tym wszystkim mnie podobnym, a więc nietutejszym, choćby i zasiedziałym, którzy
tak licznie nawiedzają ostatnio tę piękną wyspę. Będzie ono bowiem dla nich bardzo miłym i
stosownym, można rzec, podarkiem, jako że przybywając do krain i ludu zupełnie sobie
nieznanych w rezultacie będą się mogli z nimi zapoznać, niejako witając je od samego progu i
nie będą już się czuć obco w kraju tego narodu. Ale szkoda się już dłużej zatrzymywać.
Wystarczy, życzliwy Czytelniku, to, co już w tym wstępie powiedziano. Bądź zdrów!
O pochodzeniu Esquilińczyków przyszło mi słyszeć wiele zdań bałamutnych, tak od
naszych jak i od miejscowych. Wszystkie te dane są zaciemnione i niejasne lub zgoła
fantastyczne i nieprawdopodobne, tak, że żadną miarą rozpoznać nie można gdzie prawda
leży, a gdzie fałsz. Z legend tutejszych to jedynie wiarygodnym mi się zdało, co prawione jest
o ,,przyjściu”, a mianowicie, że lud miejscowy ze swych dawnych siedzib tu przypłynął,
gdzie osiedlił się i zadomowił. Z dawnych dziejów to jeszcze należy wspomnieć, że
Esquilińczykami rządzili królowie. Nie byli oni, jak u nas, dziedziczni, lecz wybierani, gdyż
pochodzili od wielkich bohaterów lub sami nimi byli. Pierwsi z nich połączyli wiele
szczepów Esquilińczyków, które pierwej toczyły ze sobą walki, w jeden naród. Stolicą dla
wszystkich tych szczepów było Esquino, od którego nazwa ludzi, a później i kraju, poszła,
które z kolei tak nazwane zostało, gdyż je pono Eskulap założył [ta informacja Pedra nie
zasługuje na wiarę (wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza)]. Największym z królów był
Aldryk, który wyprawy przeciw wybrzeżom urządzał, a o chwale jego dworu i bogactwach do
dziś legendy wśród ludu krążą.
Po chwale przyszedł upadek, gdy królowie następni, choć bracia, zgody utrzymać nie
chcieli i walki ze sobą toczyli. Esquilinia przeciw własnym wnętrznością rzucać się poczęła,
ród Aldryka wygasł, a na państwo spadły klęski. Od tego czasu, tj. od około 250 lat wyspą
rządzą urzędnicy – konsulowie, jeden dożywotnio. Ale o dzisiejszym ustroju jeszcze w innym
miejscu nam mówić wypadnie.
Zajmijmy się tymczasem warunkami naturalnymi. Tak więc opisywana przez nas
obecnie wyspa Esquilinia rozciąga się, wedle orzeczenia geografów, pasem ziemi
zamieszkałej, biegnącym w kierunku ukośnym od letniego wschodu słońca – do zimowego
zachodu, na przestrzeni niemal 25 mil esquilińskich; 2 mile esquilińskie liczy jedna nasza,
ispalska [która ma ok. 4 kilometrów]. Szerokość natomiast Esquilinii wynosi ok. 16 mil, przy
czym w żadnym miejscu wyraźnie się nie odchyla ani nie wybiega ku morzu, z wyjątkiem
północnego skrawka około Portu Eagle, przez co kształtem przypomina gruszkę lub daktyl,
ogonkiem zwrócone ku północy. Esqulinię zewsząd oblewa Ocean, a stały ląd jest dość
odległy.
Do ważniejszych części Esquilinii należą: Śródrzecze, Pogórze, Wiminów, WybrzeżeTarionida i Księstwo Północne. Z kolei w obrębie samych tych części istnieje podział na, jak
to się powszechnie mówi, gminy. Śródrzecze, obejmujące 4 gminy, mianowicie Białą,
Bystrej, Chyżej i Ryżową, leży w centrum ku południowi i swoimi granicami: południową,
północną i wschodnią styka się z Pogórzem, Wiminowem i Ks. Północnym oraz Tarionidą.
Wiminida rozciąga się bardziej na północo-zachód, obejmując gminy Wiminidzką i część
Niebieskiej oraz Północnej. Dzielnica ta od północy przytyka do morza, od wschodu i
południa zaś z Ks. Północnym i Śródrzeczem.
Poza tymi dwiema częściami Esquilinii znajduje się piękne i ludne miasto – Griffion.
Jest ono stolicą dzielnicy zwanej Ks. Północnym. Nie jest ono właściwie żadnym księstwem,
gdyż na tej wyspie nie ma książąt, ani nawet arystokracji, lecz nazwa ta ostała się z dawnych
czasów. Część ta obejmuje gminy: Północną i Niebieską oraz kilka miast.
Pozostałe części Esquilinii nie są już tak rozległe i obejmują zaledwie po jednej
gminie, Podgórze – gminę Górską, Tarionida – Nadbrzeżną.
Takie więc, jak opisaliśmy, jest położenie i podział wewnętrzny wyspy Esquilinii.
Duża zaś część jej obszaru jest równinna i wystawiona na działanie słońca, miejscami zaś
nieco pofałdowana, zwłaszcza idąc ku zachodowi i południu, ku górom. Pogórze, jak sama
nazwa wskazuje, jest to kraina spływająca z gór do równin. Gleby na wyspie są w miarę
dobre, zewsząd blisko jest do morza, a nawodnienie i nasłonecznienie są wystarczające lub
nawet hojne, co sprzyja urodzajom i nadaje krajobrazowi nieodparty urok.
Góry Południowe są dość strome i jako jedyna część wyspy gęściej pokryte lasami.
Dzielą się one na dwie części, rozdzielone od siebie Przełęczą Kupiecką, której strzeże miasto
Limba. Najwyższym szczytem zachodniej części jest Esquilin Mons, a wschodniej Góra
Wiatrów Krzyżowych. W Wiminidzie wznoszą się jeszcze Góry Wiminidzkie, znacznie
niższe, mniej strome i lepiej zagospodarowane od tamtych. Oprócz tych dwóch miejsc
Esquilinia jest właściwie pozbawiona wszelkich wyniosłości.
Dawniej prawie cała Esquilinia była pokryta lasami. Jednak od czasu, kiedy zaczęła
się zaludniać, a już w szczególności od kiedy zostały wycięte na handel, ich ilość znacznie się
zmniejszyła, a wiele miejsc jest ich całkiem pozbawione. Tam jednak, gdzie się zachowały,
przeważają gatunki właściwe temu klimatowi, tj. drzewa owocowe, topole, orzechy a nawet
palmy.
W okolicach tych bowiem upał bywa niekiedy tak tęgi, że w godzinach południowych
życie właściwie zamiera, ani ludzie ani zwierzęta nie wychodzą wówczas z cienia i nawet
rośliny zdają się kurczyć przed słońcem. W ciągu dwu – trzech letnich miesięcy zdarza się
czasem, że jeziora i rzeki do połowy lub i więcej swej objętości są wyschnięte. Z kolei na
wiosnę, po obfitych opadach, rzeki i strumienie występują z brzegów i zalewają niemałą połać
lądu, niszcząc pola i wioski. Ja sam kiedyś w ostatnim dniu marca przeprawiałem się przez
Esquinę niedaleko ujścia, co zwinnej łódce zajęło mnóstwo czasu, gdyż rzeka rozlała się na
ponad milę szerokości.
Dzięki tak dogodnym warunkom w dolinie rzek możliwa jest szeroko uprawa ryżu,
który potrzebuje dużo wody i ciepła, a dzięki sieci kanałów plony można zbierać dwa razy do
roku, niczym w Egipcie faraonów. Są także, zakładane przez naszych, plantacje trzciny, która
zbierana w okolicach rzeki Bystrej, w niczym nie ustępuje innym gatunkom. Bardziej ku
północy, szczególnie w okolicach dużych miast, jest też trochę sadów i to przynoszących
obfitość owoców, zwłaszcza brzoskwiń, wiśni i orzechów. Gleby tutejsze pozwalają także na
hodowlę kasztanów, morwy, bawełny, fig, migdałów, kawonów, melonów, ziół i
najróżnorodniejszego kwiecia. Szczególnie pospolite są też dziko rosnące daktylowce.
Wyspie brak natomiast większych złóż kruszców, rud metali i minerałów. Istniejące
pokłady znajdują się głównie w okolicach górskich, mianowicie żelaza w Górach
Wimińskich, a miedzi – w okolicach Limby. Sól była niegdyś pozyskiwana z jeziora
Jeziorsko, zaś dziś jest głównie sprowadzana.
W Ks. Północnym niedaleko wsi Jeziorno jest miejsce, gdzie – rzecz nie do wiary, lecz
wielu to potwierdza – same przez się rodzą się garnki, amfory, puchary i innych kształtów
gliniane naczynia, przy czym świeżo wykopane są miękkie, ale wyniesione na powietrze
twardnieją, Są one prymitywne i kształt mają nie dość foremny, lecz, jak to mówią, darowanej
kozie nie patrzy się w zęby.
Cały obszar Esquilinii jest nieźle nawodniony, ale cieków wodnych zasługujących na
nazwę rzeki jest bardzo mało. Są to: Esquina, Bystra i Chyża. Chyża wypływa spod Przełęczy
Piaskowej w Górach Wimińskich, po czym spływa ku południowi, mijając ruiny dawnego
miasta Formicynowa. Zaraz potem Chyża skręca lekko ku południowemu zachodowi, płynie
malowniczymi zakolami przez dolinę Śródrzecza, aby dokładnie w jej środku spotkać się z
rzeką Bystrą.
Z kolei źródła Bystrej znajdują się w zachodniej części Gór Południowych pod
szczytem Esquilin Mons. Stąd płynie ona wartkim strumieniem grzbietem gór, na swym
lewym brzegu pozostawia starożytną Limbę i skręca na wschód. Opuszczając Pogórze zwraca
swe nurty na północ, płynie tak parę mil i z powrotem zwraca się ku wschodowi, gdzie zlewa
się z Chyżą.
Z połączenia Chyżej i Bystrej powstaje Esquina. Jest ona najkrótszą, lecz najszerszą, a
zarazem jedyną spławną na całej swej długości rzeką wyspy. Płynie ona niemal zupełnie
prosto ku wschodowi. U ujścia jest dość szeroka i tworzy bagnistą deltę. Na lekkim
wzniesieniu na jej prawym brzegu znajduje się wieś Bonia.
Jezior na wyspie jest niewiele i nie są zbyt duże. Największe z nich to Jeziorsko – jego
długość wynosi ok. 5 mil esquilińskich. Powstało ono sztucznie, przez przekopanie morza i
dlatego jest tak wielkie, a ponadto słone, co w naszym kraju jest prawdziwą rzadkością.
Pozostałe jeziora to: Dalad, Mangel, Marang i Rut. Wszystkie znajdują się w Górach
Południowych i powstały w zagłębieniach skalnych. Ryb jest w nich niewiele.
Natomiast przez wiele lat prawdziwym źródłem pomyślności Esquilinii były ryby
morskie, zwłaszcza śledzie. Odławiano je w wielkich ilościach i sprzedawano, głównie
kupcom duczańskim, lecz i nasi trochę kupowali. Jednak za mojej pamięci cena tych ryb
spadła i połowy nie są już tak opłacalne.
W tym miejscu należy kilka słów poświęcić sytuacji gospodarczej wyspy. Dawniej na
Esquilinii można było zauważyć szczególny brak kruszców, zwłaszcza, że kopalń złota i
srebra nie było zupełnie, a ponadto ówcześni wyspiarze prawie nie znali zamorskich towarów.
Toteż własnej monety Esquilińczycy nie mieli, lecz w czasach najdawniejszych przeliczali
wartość towarów na inne towary, w szczególności skóry zwierząt i kozy, a w czasach
nowszych na miary srebra zwane wiardunkami. Dopiero przed półtora wiekiem zaczęli się
oni, po przybyciu kupców, posługiwać monetą obcą. Natomiast za mojej jeszcze pamięci
konsul Fryderyk próbował bić swoją monetę, lecz nie była wiele warta poza Lojangiem i
kilkoma miastami.
Obecnie zaś jest wiele rodzajów monet. I tak, gulden jest to pieniądz srebrny z
domieszką miedzi, stanowiący trzydziestą część złotego florena i wart dwunastą część
wiardunku, zwanego u nas fertonem, srebra. Jest to moneta licha, duczańska [daje o sobie
znać ispalskie pochodzenie autora], i zaraz po wojnie handlowej zaczął ją wypierać nasz
grand. Grandów z kolei składa się na floren 23 i pół, a na wiardunek srebra 9 i pół. Auro
konsula Fryderyka było nieco lżejsze od granda, lecz ich wartość była równa. Auro było
bowiem bite z czystego srebra, a nasz gulden ma domieszkę miedzi.
Wymiana towarów jest niemała. Wywozi się przede wszystkim ryż, pewien rodzaj
zboża zwany jongle (prawdę rzekłszy, raczej dla ciekawostki niż korzyści, gdyż zboże to liche
w smaku i trudne w uprawie), trzcinę cukrową, śledzie, wciąż nieco drewna, choć coraz
mniej, miedź i żelazo, daktyle. Stosowane tu jednostki są głównie nasze, ispalskie albo też
łatwo przeliczalne, więc nie sprawiają kłopotu nawet świeżo przybyłym. Są to więc: miary dla
ryżu i jongle, równe szóstej części naszego korca, beczki duczańskie w przypadku śledzi,
drewno na bale, metale na cetnary, daktyle na korce lub skrzynie. Ceny są niesłychanie niskie,
zwłaszcza ryżu, uprawianego tu powszechnie.
Przybywając zaś, warto mieć w ładowniach na wymianę różnorakie narzędzia, jak piły
kosy, broń y ortos, gdyż rzemiosło tutejsze nie dosyć jest jeszcze w tym względzie rozwinięte,
materiały rozmaite (choć miejscowe, by prawdę rzec, wcale im nie ustępują, ale powiewem
nowinki skłonieni tubylcy wolą nasze) i wiele innych, w tym oczywiście kruszce. W ogóle to
cała wyspa Esquilinia jest doskonała tak do upraw jak i handlu.
Do czasów wojny z Duczanami głównym miastem dla handlu była Bonia, ale
zniszczona przez długie oblężenie jest teraz tylko wioską. Jej rolę przejęło założone przez nas
moje rodzinne Grodno. Piękne to miasto leży nieco na uboczu, ale ma cudny port, utworzony
przez wysunięty ku morzu cypel, tworzący bezpieczną zatokę. Wywozi się stąd ryż, trzcinę,
miedź, daktyle i drewno.
Najznakomitszym jednak miastem jest port Lojang, leżący u podnóża Gór
Wimińskich, siedziba konsulów. Jakkolwiek największe na wyspie, nie może to miasto
współzawodniczyć ze sławnymi miastami Ispalii, gdyż pod względem wspaniałości i
obronności budowli jak i bogactwa podobniejsze jest raczej miasteczkom. Handluje się tu
głównie wyrobami rzemiosła, ale i metalami, ryżem i śledziami.
W Ks. Północnym śmiało może z Lojangiem współzawodniczyć miasto Griffion,
odległe od niego o 4 mile. Acz mniej ludne, jest piękniejsze i bogatsze, gdyż uświetnione
ożywionym handlem, a pod względem rzeczy potrzebnych człowiekowi do wyżywienia i
utrzymania schludności oraz obfitością egzotycznych towarów nie ma sobie na Esquilinii
równych. Inne, o wiele mniejsze o tamtych, miasta Ks. Północnego to Derby i założony przez
Duczanów Port Eagle. W obu na wielką skalę handluje się śledziami.
Wypada też wspomnieć o dwu niewielkich osadach, które dawniej były miastami:
Jeziornie, leżącym nad słonym Jeziorskiem oraz Limbie, strzegącej przejścia przez górskie
przełęcze na południu. Jeziorno, ongiś wielki port, podupadło po przekopaniu grobli. Znać w
nim jednak, po ruinach kamiennych budowli, dawną chwałę. Limba zaś prezentuje się
wspaniale jako forteca. Cała zabudowa mieści się w obrębie wysokich murów, a strome
podejście utrudnia wszelkie szturmy.
Tak prezentują się miasta Esquilinii, a chociaż nie są wielkie, mieszka w nich połowa
tutejszej ludności. Mieszkańcy, zwłaszcza pospólstwo, posługują się dziwnym, niepodobnym
do żadnego znanego mi, językiem, w wymowie bardzo świszczącym. Trudna to mowa, i
chociaż mieszkam na Esquilinii od urodzenia, nic się z niej nie nauczyłem. Na szczęście w
powszechnym użyciu, zarówno wśród miejscowych kupców, jak i wśród przybyszów jest
łacina. Oprócz tego słyszy się po miastach, już w Grodnie niemal wyłącznie, ispalski, a na
północy chrapliwą mowę Duczanów.
Ludzie mają tu na ogół cerę dość jasną, włos płowy i prosty, czym bardzo się różnią
od Ispalów, a podobniejsi Duczanom. Wzrostu są średniego lub niewiele co wyżsi, tęgiej
budowy ciała, zwłaszcza niewiasty, które poczytują to sobie za wzór piękna. Esquilińczycy w
miastach mają usposobienie szczere i otwarte, lecz lud wiejski jest raczej nieokrzesany. Nie
dadzą się oszukać¸ lecz i sami w błąd nie wprowadzą, co częste u kupieckich narodów. Umysł
mają pojętny i zdolny, ale nastawiają się raczej na poznanie obcych pomysłów, zamiast
zdobyć się na samodzielne wymyślenie czegoś nowego.
Aby zaś wszystko, co tu piszemy, stało się bardziej zrozumiałe, a obraz pełniejszy,
opiszemy stany i podział ludności. Dawna szlachta esquilińska wyodrębniła się spośród
przywódców szczepów i wielkich wojowników, ale już dawno nie istnieje, wytrzebiona w
wojnie domowej za ostatnich królów. Tak więc ludność Esquilinii nie dzieli się pod
względem urodzenia.
Mimo, że już dawno, jeszcze przed naszym przybyciem, wstąpili na służbę
chrystusową, brak im było, aż do ostatnich czasów, stanu kapłańskiego, a to z tej przyczyny,
że idą za własnymi zgubnymi zabobonami w tej mierze i przez bluźnierczą schizmę odłączają
się od zgody z naszym Kościołem. Twierdzą bowiem, że każdy mąż może pełnić obowiązki
właściwe temu stanowi, jeśli jest dość poważany. Na szczęście wysiłki naszych misjonarzy
zmieniają ten stan rzeczy, w tym i mego wuja Don Caspara Talla Verde, jezuity.
Z tego powodu wśród tubylców mamy tylko dwa stany: bogaty patrycjat, zwany też
honestiores i żyjący niemal wyłącznie w miastach, oraz ubogie pospólstwo, zwane
humiliores. Różnica między nimi nie wynika z urodzenia, a jedynie bogactwa, więc zdarza
się, że nawet potomkowie wybitnych rodów przez nieudane interesy spadają do rzędu
żebraków. Nazwy honestiores i humiliores zostały wymyślone przez jurystów. Rozplenili się
oni ostatnio, przynosząc ze sobą chęć regulowania wszystkiego wkoło, ku zgryzocie
uczciwych ludzi.
Patrycjusze zajmują się głównie handlem i rzemiosłem i stosownie do swego fachu
grupują się w kolegia, które są niemal odrębnymi stanami. Patrycjusze wielce troszczą się o
dostojność i zewnętrzną okazałość, a pod względem kultury większość to ludzie godziwi i
uprzejmi, zdatni do robienia z nimi interesów.
Pospólstwo dzieli się na miejskie i wiejskie. Oba są w większości wolne, a wiejskie
nawet samo rządzi swymi sprawami. Pospólstwo miejskie jest jednak zamożniejsze i mniej
gburowate, choć daleko mu do patrycjatu.
Teć są stany wyspy Esquilinii. W tym miejscu mówić nam wypadnie o ustroju
politycznym, ale aby należycie rzecz wyklarować, poświęcimy też kilka słów ostatniej wojnie
duczańskiej, zwanej też handlową.
Pierwsi kupcy cudzoziemscy poczęli przybywać na wyspę prawie 200 lat temu. Byli
to Duczanie. My przybyliśmy kilkanaście lat po nich, lecz nasza faktoria – Grodno, została
założona w tym samym roku, 1516, co faktoria Duczanów – Port Eagle. Wpływy obu nacji
były równe, ale w 1588 konsulem został Duczanin van Nijn. Był to człek nietuzinkowy, ale
okrutny i chciwy, więc zerwał z neutralnością konsulów i prześladował nas, Ispalów [mimo
stronniczości autora może w tym być ziarno prawdy]. Z tego powody wybuchła wojna,
trwająca przez zaciekłość przeciwników aż 38 lat. O wypadkach tej wojny nie ma potrzeby
wiele mówić, gdyż są wszystkim doskonale znane. Ja sam mam o niej wiadomości z
pierwszej ręki, gdyż mój nieodżałowanej pamięci ojciec, Don Diego Felipe Rovellas,
uczestniczył w niej, przy czym nie mało czynów godnych podziwu dokazał. Zwycięstwo
dzięki łasce Bożej nam przypadło.
Ustrój po tej wojnie przedstawia się następująco. Zwierzchność nad całością dzierży
konsul, rezydujący w Lojangu i wybierany dożywotnio przez wyznaczonych do tego celu
elektorów. Dawniej był władzą niemal wyłącznie nominalną, ale my przywróciliśmy mu jego
należną pozycję. On ogłasza przepisy handlowe dla całej Esquilinii, ma prawo bicia monety,
nadaje przywileje i ordery, a dla spraw ekstraordynaryjnych i podatków zwołuje zjazd
Konfederacji.
W zjeździe biorą udział, zgodnie z kolejnością starszeństwa: konsul, patrycjusz
Griffionu, patrycjusz Limby, prefekci Derb, Bonii i Jeziorna oraz przedstawiciele wolnych
gmin. Ostatni zjazd miał miejsce za konsulatu Andrzeja Neite, jeszcze przed wojną handlową.
Władzę w Griffionie sprawuje patrycjusz, wybierany i wspomagany przez Wysoką
Radę, do której wchodzą przedstawiciele rodów kupieckich miasta. Podobnie jest w Limbie i
Derbach, z tą różnicą, że w tych ostatnich mamy prefekta. Prefektów Bonii i Jeziorna
wyznacza konsul.
Ustrój gmin natomiast, których jest 9, jest bardziej zróżnicowany. Na czele jednych
stoi naczelnik, innych żupan albo tzw. gaial, co w języku tutejszym tłumaczy się jako ,,Duch”
lub ,,napełniony duchem”. Ich zakres władzy i przywilejów jest zróżnicowany.
Każda gmina i osada rządzą się własnym prawem. Instancją wyższą dla Ks.
Północnego jest patrycjusz Griffionu, a od jego wyroków z kolei – konsul, który jest też
sądem wyższym dla reszty kraju. Honestiores mają więcej praw niż humiliores, co jest
szczególnie widoczne w procedurze.
Oprócz tego my i Duczanie mamy własne prawa, sądy i przywileje, właściwe dla
danego narodu. I tak kupców naszych nie obowiązują prawa składu, ograniczenia w liczbie
przybywających okrętów, jakie ongiś nałożono na cudzoziemców, ani cła.
Kościół esquiliński, jako księża i biskupi nie istnieje, gdyż brak, jak się wyżej rzekło,
stanu duchownego, toteż nie może mieć żadnych przywilejów. Za to nasz Kościół
powszechny, biskupstwo, misje i parafie, ma wiele udogodnień: zwolnienie z vectigales
[podatki], prawo azylu i wiele innych. Schizmatycki Kościół duczański jest zakazany.

Podobne dokumenty