Warszawa, dnia 7 marca 2016 roku Szanowny Pan Sędzia Rafał

Transkrypt

Warszawa, dnia 7 marca 2016 roku Szanowny Pan Sędzia Rafał
Warszawa, dnia 7 marca 2016 roku
Szanowny Pan Sędzia
Rafał Cebula
Sąd Rejonowy w Siemianowicach Śląskich
NRA.02.RD.25.2016
Szanowny Panie Sędzio,
„Rzeczpospolita” w dniu 4 marca 2016r. opublikowała artykuł p.t. „Taksa adwokacka chroni
niesłusznie pozwanych”. Znalazła się w nim – obok mojej - również Pańska wypowiedź:
„W sprawach o małe kwoty, o które najczęściej pozywane są osoby niezamożne, opłaty
dla pełnomocników są zdecydowanie za wysokie. Jeśli ktoś ma 1,5 tys. długu i 300 zł odsetek, a musi
zapłacić 1,2 tys. zł kosztów procesowych, to jego wydatki wzrastają dwukrotnie. A sprawy o małe
sumy zwykle sprowadzają się do odpowiedniego napisania pozwu. (…)”
Takie stwierdzenie, z pewnością odnoszące się do nowego rozporządzenia w sprawie opłat
za czynności adwokackie (gdyż jak wiadomo taksa w sprawach z urzędu, mimo zmiany cyfr,
nie uległa faktycznemu podwyższeniu), nie może pozostać bez reakcji. Po pierwsze, opinia publiczna
musi wiedzieć kto jest prawdziwym beneficjentem kosztów zastępstwa procesowego. To nie
są „opłaty dla pełnomocników”. Koszty zastępstwa procesowego to przywilej wygrywającego sprawę
żądania od przegranego zwrotu poniesionych wydatków na pomoc profesjonalnego pełnomocnika.
To ustawowa gwarancja zwrotu kosztów, które należą się mocodawcy, a których minimalny poziom
określa, według ustalonych kryteriów, Minister Sprawiedliwości.
Jak wiadomo, urągająco niski poziom taksy w starych rozporządzeniach wcale
nie powodował zmniejszenia poziomu opłat rynkowych za prowadzenie spraw sądowych. Rozdźwięk
między opłatami rynkowymi a taksą sprawiał jedynie to, że wygrywający sprawę nie mógł liczyć
na odzyskanie pełnych kosztów procesowych. W takich sprawach wygrywający faktycznie
pozbawiony był ustawowych gwarancji zwrotu kosztów procesu. Powrót do normalności w sprawie
stawek opłat za czynności adwokackie jest więc dobrym rozwiązaniem, także w sprawach drobnych.
Widać to, gdy sprostuje się Pański przykład co do wysokości kwot. W sprawie, w której wartość
przedmiotu sporu wynosi 1,5 tys. złotych, wierzycielowi przysługują koszty zastępstwa w kwocie
360 zł, a nie 1,2 tys. zł. Prosta sprawa, polegająca wyłącznie na napisaniu odpowiedniego pozwu,
powinna również zostać rozpoznana w postępowaniu upominawczym, gdzie taksa wynosi
75% stawki. Prosta sprawa obciąży więc dłużnika kosztem zastępstwa procesowego w wysokości
270 zł, czyli kwotą niższą od odsetek z podanego przez Pana przykładu.
Dyskusyjne w końcu jest stwierdzenie, że dłużnik „musi zapłacić” koszty zastępstwa procesowego.
W rzeczywistości dłużnik ma w tym zakresie prawo decyzji. Jeśli tylko nie dopuści do powstania
sporu sądowego, to nie musi płacić żadnych kosztów. Gdy sobie to uświadomimy, zrozumiemy
genezę problemu nawału spraw obciążających polskie sądownictwo cywilne.
Sprawnie działa tylko ten system wymiaru sprawiedliwości, w którym wyrok sądowy
jest ostatecznością, a regułą jest dobrowolne wykonywanie zobowiązań. Niestety w naszym kraju
zbyt wiele spraw sądowych prowadzonych jest dlatego, że tak jest łatwiej i taniej.
Przekłada się to w oczywisty sposób na wymiar sprawiedliwości. Zatkany jest ogromem spraw,
w
których
spór,
przynajmniej
po jednej
stronie,
ma
charakter
pozorowany.
Przez to nie jest w stanie orzekać w rozsądnym terminie. Ilość spraw paraliżuje więc polski wymiar
sprawiedliwości, prowadząc do przewlekłości jego działania. Błędne koło się zamyka.
Przy dzisiejszej stopie odsetek ustawowych, potrzeba niespełna trzech lat, by w podanym przez Pana
przykładzie odsetki osiągnęły poziom 300 złotych. Trzy lata oczekiwania na prawomocne orzeczenie,
to dramat nie tylko dla wierzyciela, ale dla wymiaru sprawiedliwości. Bankowi dłużnik
za ten sam czas musiałby pewnie zwrócić dwa razy tyle, co w przykładzie. A jak do tego dodać fakt,
iż stare stawki taksy nie pozwalały wierzycielowi odzyskać realnych kosztów poniesionych
na pełnomocnika, to gołym okiem widać mechanizm napędzający pieniactwo i zachęcający
do procesów. Po prostu proces sądowy dotychczas obarczony był niskim ryzykiem finansowym
dla przegrywającego.
Troska o osoby niezamożne zasługuje na uznanie i szacunek. Ale nie można zapominać, że również
takie osoby muszą regulować swoje długi i to dobrowolnie, bez konieczności angażowania machiny
wymiaru sprawiedliwości. Niezamożny dłużnik wcale nie musi czekać na wyrok w sprawie
o 1,5 tys. zł. Wystarczy, gdy dobrowolnie spełni świadczenie lub - nie mogąc jednorazowo zapłacić zawrze z wierzycielem ugodę, dającą możliwość ratalnej spłaty długu. Ale musi chcieć zapłacić
i wiedzieć, że mu się to bardziej opłaci. Musi wiedzieć, że jak nie spełni świadczenia lub w inny
sposób nie zabezpieczy interesów wierzyciela, to czeka go proces i wyrok, po którym poniesie pełne
finansowe konsekwencje swoich decyzji. Wówczas każdy dwa razy się zastanowi, czy opłaca
mu się procesować. Gdy zaś zdarzy się szczególnie uzasadniony wypadek (a na pewno są takie
sprawy), to wówczas każdy sąd może zastosować przepis art. 102 k.p.c., zasądzając od strony
przegrywającej tylko część kosztów, albo nie obciążając jej w ogóle kosztami. Ustawa daje
więc mechanizm ochrony ubogich przed nadmiernymi kosztami zastępstwa procesowego,
bez potrzeby wracania do starych, złych i niezgodnych z ustawą rozwiązań, gdzie stawki taksy tylko
z pozoru pozwały pokryć koszty zastępstwa procesowego.
Zdecydowałem się na napisanie tego listu, gdyż zależy mi, by nie tylko Pan, ale również inni Pańscy
koledzy – sędziowie, myślący podobnie jak Pan, dostrzegli istotną rolę, jaką odgrywa instytucja taksy
adwokackiej w sprawach z wyboru, także w drobnych sprawach. Mam nadzieję, że przedstawiona
argumentacja przyczyni się do tego. Ze względu na publiczny charakter Pańskiej wypowiedzi, listowi
temu nadaję charakter otwarty.
Z wyrazami szacunku,
adwokat Rafał Dębowski
Sekretarz NRA