W pogoni za rzecznym tygrysem

Transkrypt

W pogoni za rzecznym tygrysem
Rybie Oko - www.fishing.pl
W pogoni za rzecznym tygrysem
© Maciej Siemieniuch
Maciej Siemieniuch
Sobota 14 Listopad 2009
Gdy w pierwszych dniach marca odchodząca zima szczypała jeszcze lodowatym
wiatrem, ja żyłem już myślą o majowych boleniach i szczupakach. Maszerując doliną
Słupi myślałem o nadchodzącej wiośnie i wygłodniałych aspiusach czekających tylko
na możliwość pogoni za wrzuconą do wody przynętą. Wspomnienia zeszłorocznych
eskapad doliną Warty i marzenia o nadchodzącym sezonie pozwalały przetrwać chwile
zwątpienia we własne umiejętności i jakikolwiek sens wypadów na pomorskie trocie.
Nie sądziłem wtedy, że w niedalekiej przyszłości czeka mnie spotkanie z innym
przedstawicielem rodziny Salmo – rybą, o której krążą legendy, a która była mi w
ogóle nieznana...
Pomysł wyprawy w rejon Pantanalu w gorącej Brazylii, której celem miała być rzeka
Paraguai, wydał mi się początkowo zupełnie absurdalny. Wizja kilkudziesięciu godzin
w podróży i czekające na nas niebezpieczeństwa w postaci licznych krokodyli,
anakond i wszędobylskich piranii przyprawiały o zawrót głowy. Kiedy omawiam z
Tomkiem plan wyprawy, dalej nie mogę uwierzyć w to co się dzieje. Jest środek
marca, za oknem dziesięć centymetrów śniegu. Tymczasem na końcu świata czeka na
nas przygoda życia, spotkanie z legendarną rybą, rzecznym tygrysem – Dourado.
Po pełnej wrażeń trzydziestogodzinnej podróży, w trakcie której zaliczamy trzy
nieudane lądowania oraz iście rajdową jazdę z miejscowym taksówkarzem szaleńcem,
w końcu docieramy do celu podróży. W leżącym na granicy Brazylii i Boliwii Caceres
szybko odnajdujemy nasz hotel, gdzie w progu wita nas zaspany Wojtek.
1/9
www.fishing.pl/artykuly/wyprawy-i-ekspedycje/w-pogoni-za-rzecznym-tygrysem
Rybie Oko - www.fishing.pl
© Maciej Siemieniuch
Cała ekipa śpi, a wieści z nad wody nie napawają optymizmem. Jesień, która w
regionie interioru już dawno powinna zagościć, spóźnia się o dobre trzy tygodnie. Jest
bardzo gorąco, a do tego leje jak z cebra. Z okolicznych gór spływa ogromna ilość
wody, a Paraguai podniesiony jest o półtora metra. Pierwszego dnia wyprawy
czteroosobowa ekipa zalicza parę kashor, ale żadnego Dourado. To sytuacja z jaką
chłopaki stykają się po raz pierwszy - prawdziwa tragedia. Koryto rzeki jest mocno
przelane, a woda kolorem przypomina kawę z mlekiem. Gdzie nie spojrzeć
pozalewane lasy namorzynowe i wszechogarniająca zieleń tropiku. Są jednak głosy,
że w najbliższych dwóch dniach sytuacja ma się poprawić. Wraz z Tomkiem i
Wojtkiem pakujemy się na 5-metrową aluminiową łódź i prowadzeni nosem
miejscowego „piloteiro” płyniemy na pierwszy rekonesans. W trakcie całego spływu
łowimy dwie dość ładne kashory, a w dole za ostrym zakrętem mam potężne branie,
po którym plecionka 0.23 pęka jak nitka. Wojtek uważa, że mógł to być spory
dourado i przyznaje, że nie liczył na tak dobre jak na dwie godziny pływania wyniki.
Mówi to z małym przekąsem, bo normalnie w dwie godziny można tu nałowić tyle, co
u nas przez dobry miesiąc. Mimo to w bardzo dobrych nastrojach wracamy do hotelu,
a po wypiciu paru piwek i zapoznaniu się z resztą ekipy idziemy spać. Wczesnym
rankiem budzimy się z nadzieją na spotkanie z upragniona zdobyczą i ruszamy na
przystań, gdzie czekają przygotowane łodzie i miejscowi przewodnicy. Wszyscy
wybierają kierunek północny i początkowo razem płyniemy w górę rzeki.
© Maciej Siemieniuch
2/9
www.fishing.pl/artykuly/wyprawy-i-ekspedycje/w-pogoni-za-rzecznym-tygrysem
Rybie Oko - www.fishing.pl
Dziś na łodzi jesteśmy już tylko Tomek i ja, zdani na umiejętności i wiedzę
przydzielonego nam przewodnika. W ciągu całego dnia próbujemy wszystkich
sposobów, aby zlokalizować rozproszone po rzece ryby. Do wody lecą ciężkie trociowe
wahadłówki, wirówki i przeróżne woblery. Łowimy z prądem i pod prąd, płytko i
głęboko, niestety bez skutku…I choć co chwilę zmagamy się z kolejnymi kashorami,
to „rzeczny tygrys” wciąż pozostaje dla nas nieuchwytny. Późnym wieczorem od
chłopaków dowiadujemy się, że daleko w górze rzeki zaliczyli dwie ryby. Z wielką
ciekawością oglądamy zdjęcia i filmy nakręcone podczas holu. Obie zostały
wyciągnięte na zestaw, którym z powodzeniem można by łowić pstrągi. Mały
4-centymetrowy woblerek imitujący piranię okazał się strzałem w dziesiątkę. Na
drugiej łodzi Wojtek również zalicza swojego dourado.
© Maciej Siemieniuch
Dourado w pełnej krasie
Celnym rzutem pod samą skarpę skutecznie prowokuje przyczajoną rybę do
brutalnego ataku. A więc jako jedyni nie mamy sukcesu na koncie…Złowienie tuzina
kashor, w tym paru metrowych, wcale nie poprawia nam humoru i pełni podziwu, a
jednocześnie lekko sfrustrowani, oddalamy się na spoczynek. Przed nami ostatni dzień
pogoni za upragnioną zdobyczą i jednocześnie ostatni dzień na uratowanie
splamionego honoru. Rano budzimy się jako pierwsi i po trzydziestu minutach
lądujemy na przystani. Są z nami Leszek i Andrzej, którzy wczoraj wyciągnęli dwa
dourado. Postanawiają płynąć w ten sam rejon czyli daleko w górę rzeki, tam gdzie
woda jest odrobinę czystsza. Na niebie zbierają się chmury i pomimo bardzo wczesnej
pory temperatura osiąga poziom ciężki do zniesienia dla przeciętnego europejczyka.
Termometr pokazuje trzydzieści stopni, jest piata rano… Wsiadając do łódki żartujemy
sobie, że dzisiaj na pewno połowimy, bo przewodnik nie wiedzieć czemu założył
koszulkę z dwoma pięknymi dourado na klatce piersiowej. Okazało się, że Wojtek
wcześniej zasięgnął języka u starego indiańskiego przewodnika i postanowił nakłonić
resztę na płynięcie w dół rzeki, co nie ukrywam bardzo mi się nie spodobało.
Nauczony wieloma porażkami uważałem, że nie powinniśmy ryzykować płynięcia w
dół, gdzie woda była bardzo wysoka i brudna. W głowie majaczył mi obraz ryb
wyciągniętych wczoraj w górze rzeki i perspektywa kolejnej porażki w nowym,
nieznanym przecież miejscu. Z każdym pokonywanym kilometrem moje obawy
przybierały na sile, a widok stawał się coraz bardziej nieciekawy. Rzeka z wąskiej
3/9
www.fishing.pl/artykuly/wyprawy-i-ekspedycje/w-pogoni-za-rzecznym-tygrysem
Rybie Oko - www.fishing.pl
szybko płynącej wody zamieniła się w brązowe bajora z praktycznie stojącą breją. Po
dziesięciu minutach mamy pierwsze kashory na koncie, a ja cały czas próbuję
przekonać Tomka do zmiany decyzji i płynięcia w górę póki mamy jeszcze na tyle
paliwa. Po małej sprzeczce odkładam wędkę i na znak protestu rozsiadam się
wygodnie.
© Maciej Siemieniuch
Przewodnik przeczuwając zbliżający się bunt na pokładzie postanawia zabrać nas w
inny rejon i już po chwili ruszamy spróbować swoich sił w głównym korycie. Wkrótce
wypływamy na otwarte wody Paraguai-u i gnamy z prądem w dół rzeki. Krajobraz
poprawia się z każdą sekundą i już po chwili zatrzymujemy się w ciekawym na
pierwszy rzut oka miejscu. Na zewnętrznym zakręcie podniesiony Paraquai utworzył
dość spore zakole z odchodzącą od niego odnogą o szerokości około dziesięciu
metrów. Po obydwu stronach cypla atakowanego przez główny nurt zauważamy dwa
głębokie wlewy dające początek szybkim i bardzo wąskim kanałom. Pierwszy rzut jest
niedokładny, przynęta ląduje bowiem jakiś metr od napływu wąskiego przepustu
miedzy drzewami. Szybkie przeciągnięcie nie przynosi brania. W tym czasie Tomek
holuje kolejną kashorę, tym razem jest to wyjątkowo waleczny okaz i w ostrym nurcie
pojedynek trochę się przeciąga. W końcu podbieram ją chwytakiem, potem szybka
sesja zdjęciowa i ryba wraca do wody. Biorę z powrotem wędkę do ręki i rzucam, tym
razem nie pudłuję - wobler ląduje dwa metry za krawędzią wlewu po lewej stronie
cypla. W momencie upadku przynęty na powierzchnię wody zamykam kabłąk i
zaczynam szybko zwijać. Kiedy przynęta wchodzi na krawędź wlewu następuje
potężny atak. W pierwszej chwili jestem oszołomiony i tylko wyrobiony odruch każe
mi silnie zaciąć. Ryba natychmiast odpowiada i piętnaście metrów przed nami woda
rozstępuje się, a w powietrze jak pocisk wylatuje iskrzący się w równikowym słońcu,
złocisty dourado. Przewodnik z wyraźną satysfakcja krzyczy, że to ryba której
szukamy, a ja nie mogę uwierzyć we własne szczęście. Natychmiast staję na dziobie i
wkładam wędkę do wody – nie mogę pozwolić jej na kolejne wyskoki. Dourado ma
bowiem bardzo twardy, zbudowany z płytek kostnych pysk i poza nożyczkami oraz
małym obszarem w dolnej części szczęki normalne zacięcie nie jest praktycznie
możliwe. Podczas ostrej walki przekonuję się na własnej skórze, że sposób w jaki ryba
używa swojej siły w połączeniu z masą jest godny najwyższego szacunku wędkarza.
4/9
www.fishing.pl/artykuly/wyprawy-i-ekspedycje/w-pogoni-za-rzecznym-tygrysem
Rybie Oko - www.fishing.pl
© Maciej Siemieniuch
W trakcie kilku-minutowej batalii, ryba prezentuje cały wachlarz sztuczek w postaci
krótkich, ale bardzo agresywnych odjazdów, prób wyskoków nad wodę i murowania
do dna w ostrym rzecznym nurcie. Kiedy w końcu wyciągamy ją na pokład jesteśmy
urzeczeni jej pięknem. Muskularne ciało pokryte jest złotą łuską i wplecioną w nią
siateczką z czarnych kropek. Potężne szczęki zaś skrywają niesamowicie mocne i
ostre jak brzytwa trójkątne zęby. Jej siłę napędową stanowi krwiście czerwony,
wachlarzowaty ogon, a mała płetwa tłuszczowa zdradza szlachetny rodowód. Kiedy
emocje opadają otrzymuję ostrą ripostę od Tomka w postaci cytatów moich
wypowiedzi sprzed kilkunastu jeszcze minut. W tej chwili jednak chcę go tylko
ucałować za to, że nie dał się złamać i mnie nie posłuchał. Jak się później okaże grupa
łowiąca w górze rzeki nie zaliczy nawet kontaktu. Jeszcze tylko krótka sesja zdjęciowa
i ryba w świetnej kondycji wraca do wody. Przez następną godzinę obławiamy to
jedno zakole, ale bez efektu. Po krótkiej analizie tego co zaszło polecamy
przewodnikowi szukać miejsc, gdzie główna rzeka utworzyła mniejsze, płytsze i
znacznie czystsze przelewy, odprowadzając nadmiar wody z głównego koryta.
Przepływamy trochę niżej na drugą stronę rzeki, gdzie nawiązujemy radiowy kontakt
ze spóźnionymi Wojtkiem i Piotrem. Przekazujemy im radosną nowinę i postanawiamy
szukać tego typu miejsc pozostając jednocześnie w ciągłym kontakcie. Po kilku
minutach płynięcia w dół naszym oczom ukazuje się wymarzona miejscówka: na
delikatnym lewym łuku rzeka przelała koryto tworząc płytką i dosyć szeroką odnogę,
porośniętą długimi warkoczami roślin. U wejścia tego dopływu utworzył się około
pięciometrowy pas spokojnej wody z nieznacznymi zwarami na powierzchni. Dalej
znajdowało się mocne wypłycenie, gdzie dno gwałtownie wznosiło się z trzech metrów
na półtora. Tu koryto powstałego kanału zwężało się, a nurt gwałtownie przyspieszał
przechodząc w regularną odnogę o głębokości około jednego metra. Kiedy znajdujemy
się na wysokości początku przelewu, jakieś sto pięćdziesiąt metrów niżej zauważam
charakterystyczną łódź Wojtka, Piotrek holuje pierwszą rybę...
5/9
www.fishing.pl/artykuly/wyprawy-i-ekspedycje/w-pogoni-za-rzecznym-tygrysem
Rybie Oko - www.fishing.pl
© Maciej Siemieniuch
Tomek i jego waleczna
kashora
Nie patrzę jednak długo, bo spływamy z prędkością pozwalającą oddać maksymalnie
trzy kilkunastometrowe rzuty. Nie mogę przegapić momentu, w którym będę miał
możliwość poprowadzenia woblera przez środek przelewu, między wstęgami roślin.
Biorę zamach i wykonuję pierwszy, dokładny rzut. W momencie kiedy przynęta wpada
do wody agresywnie przycinam i jednocześnie zaczynam szybko ściągać. Kiedy wobler
opuszcza płytszy kanał z szybkim uciągiem i wychodzi na głębszy odcinek potężne
kopnięcie prawie wyrywa mi wędkę z rąk. Tak jak poprzednio, ryba natychmiast
rozpędza się i w odległości paru metrów od łódki wyskakuje wysoko w powietrze
próbując pozbyć się przynęty z pyska. Oszołomiony adrenaliną, widzę wszystko jakby
w zwolnionym tempie, około pięciokilowy samiec z impetem wpada z powrotem do
wody, a ja zamieram, na wędce czuję bowiem luz…Szybko wykonuję kilka pokręceń
korbką i z ulgą odzyskuję kontakt z zacięta rybą. Czuję, że na drugim końcu zestawu
w dalszym ciągu pulsuje dostojny ciężar okazałego dourado. Ryba walczy inaczej,
ciąga nas za sobą w tą i z powrotem od czasu do czasu potrząsając tylko łbem.
© Maciej Siemieniuch
Chata przewodnika, przez 8 miesięcy
w roku to jego dom
6/9
www.fishing.pl/artykuly/wyprawy-i-ekspedycje/w-pogoni-za-rzecznym-tygrysem
Rybie Oko - www.fishing.pl
Kilkakrotnie próbuje wyskakiwać nad powierzchnię wody, lecz głęboko zanurzona
wędka pomaga w odwiedzeniu jej od tego zamiaru. Podczas walki przewodnik cały
czas sprawnie manewruje łodzią ułatwiając tym samym kontrolę nad rozwścieczoną
rybą. Po około pięciu minutach przeciągania liny Tomek sprawnie podbiera piękny
okaz i delikatnie układa zmęczoną rybę na pokładzie. Waga pokazuje cztery i pół kilo.
Szczęśliwi robimy kilka zdjęć i zwracamy jej wolność. Miejsce okazuje się istnym
douradowym El „Dorado” i w trakcie kilkunastu następnych napłynięć mamy na
wędkach jeszcze dziesięć ryb, z czego tylko cztery udaje się nam pokonać. Na koniec
postanawiamy przywiązać łódź do jednej z kęp roślin na krawędzi przelewu i
spenetrować płytki pas wody przed nami. Po krótkiej chwili widzimy jednak ataki ryby
w obrębie głębokiej strefy łączącej dopływ z głównym koryte
© Maciej Siemieniuch
m rzeki. Szybko zakładam slidera dziesiątkę, odwracam się i posyłam go parę metrów
wyżej, w główne koryto rzeki. Przynęta spływając z prądem zaczyna skręcać i
wpływać w naszą odnogę. Wyraźnie czuję na wędce charakterystyczne bicie slidera i
kiedy przepływa on przez środek głębokiego dołu czuję potężne uderzenie. Scenariusz
ten sam – ryba natychmiast katapultuje się wysoko w powietrze, a naszym oczom
ukazuje się okaz, który zdaniem przewodnika ma około siedem kilo. Niestety po
wpadnięciu do wody ryba wyhacza się, a ja ściągam swobodnie przynętę w kierunku
łodzi. Kiedy oglądamy slidera okazuje się, że oryginalne i przez roztargnienie
niezmienione kotwice nie wytrzymały olbrzymiej siły uścisku szczęk tej ryby. Na
dwóch kotwicach widnieją po dwa mocno rozgięte groty nie pozostawiając nam
złudzeń co do ich przydatności w walce z tak dużymi i silnymi przeciwnikami jak
Dourado.
© Maciej Siemieniuch
7/9
www.fishing.pl/artykuly/wyprawy-i-ekspedycje/w-pogoni-za-rzecznym-tygrysem
Rybie Oko - www.fishing.pl
Tak wyglądał slider 10-tka i jego
oryginalne kotwice po ataku
7-kilówki
Odczuwamy lekkie rozczarowanie, lecz tylko przez chwilę, bowiem ilość wrażeń jaką
dzisiaj zafundował nam Paraguai z pewnością wystarczy na kolejne miesiące
poprzedzające następną wyprawę w poszukiwaniu rzecznego tygrysa – Dourado.
Inne tego autora: Maciej Siemieniuch » więcej...
Lista artykułów, zdjęć, plików, linków ... itd. powiązanych z tą pozycją
Pora roku: Zima »
Bezpieczna zima
Wigilia
Kto smaruje, ten jedzie.
Tematyka: Przygody »
W Dniu Ojca
Lofoty 2011 cz. 2
Lofory 2011 cz.1
Metoda: Spinning »
Jak wygrać wojnę ze szczupakiem?
Wędka-cacko
Wigilia
VII PUCHAR WKS SANDACZ
II BELONADA ZACHODNIOPOMORSKA
XXIII Memoriał Wiktora Wierzbickiego
okon 0,5kg 36cm
szczupak 5,20kg 87cm
"metrowy" Esox lucius-no
prawie zabrakło 6cm:)
Dyskusje i recenzje
Dodaj wypowied
To nie jest Salmo!
8/9
www.fishing.pl/artykuly/wyprawy-i-ekspedycje/w-pogoni-za-rzecznym-tygrysem
Rybie Oko - www.fishing.pl
Aleksander Seget <[email protected]>
05.10.2016 13:09
Drogi kolego! Ta ryba, tzw. tygrys rzeczny inaczej dorado to nie jest przedstawiciel
rodziny Salmonidae (łososiowate) ale zupełnie innej grupy, również mającej płetwę
tłuszczową Characiformes (kąsaczowce) do której należy również popularny w
akwarystyce neon czy zwinnik. Radziłbym zawsze trochę się przygotować "naukowo"
do wypraw.
Pozdrawiam
Aleksander Seget )
Rzeczny tygrys
Darek Mrongas
17.11.2009 19:56
Super przygoda,egzotyczne ryby,bajka,zdrowo zazdroszcze
Pozdrawiam.
Cześć Maciek
Jacek Karczmarczyk
15.11.2009 22:12
Piękna przygoda i piękne ryby.....gratuluję
na pewno wypstrykałeś ze trzy karty
9/9
pozdrawiam Cię ps. prześlij coś na priva,
www.fishing.pl/artykuly/wyprawy-i-ekspedycje/w-pogoni-za-rzecznym-tygrysem

Podobne dokumenty