Tam, gdzie grzmi dym
Transkrypt
Tam, gdzie grzmi dym
PODRÓŻE pod niebem zambii Tekst i zdjęcia Krzysztof Błażyca Tam, gdzie grzmi dym „Pokażę ci Zambię, jakiej nie opisują w przewodnikach”, obiecuje przyjaciel. W ciągu półtora miesiąca pokonujemy ponad 5 tysięcy kilometrów. Nie stronimy od miejsc typowo turystycznych, ale najbardziej niezwykłe są te, gdzie z bliska widzimy codzienne życie ludzi. Ci, którzy podziwiają Wodospady Wiktorii, słyszą huk spadającej wody i czują na twarzy wodny pył. Miejscowa ludność nazywa to miejsce Mosi-oa-tunya, czyli Dym, Który Grzmi. W Lusace lądujemy dwadzieścia minut przed północą. Afrykańska ziemia wita nas przyjemnym, ostrym zapachem i spodziewanym… chłodem. W położonej na wysokości 1300 m n.p.m. stolicy w sierpniowe noce temperatura spada do kilkunastu stopni. Wystarczy jednak udać się na wschód, ku dolinie rzeki Luan44 Magazyn Familia (NR 5) maj 2011 gwa, lub skierować się w stronę malowniczego pasma gór Muczinga, aby znaleźć się w strefie nieznośnych upałów. No i nie sposób ominąć wizytówki kraju: miasteczka Maramba (to lokalna nazwa, turystom jest ono znane jako Livingstone) położonego w sąsiedztwie jednego z siedmiu cudów świata natury – Wodospadów Wikto- rii. Kreska na termometrze dochodzi tam do 40 stopni C, zanim pora gorąca osiągnie apogeum. Polskie drogi „Zambio, Zambio – kraju radości, kraju pokoju. W tobie spoczywa moja dusza” – śpiewa wschodząca gwiazda zambijskiego gospel, formacja B-Fas. www.magazynfamilia.pl Mieszkańcy Zambii są wierzący i chętnie to manifestują. Napis „Lesa ewaishiba” na niebieskim minibusie, oznaczający „Bóg wie”, nikogo tu nie dziwi. Takie hasła są na pojazdach i straganach. tam gablota poświęcona pionierowi polskiego reportażu? Piątka muzycznych samouków (od 16 od 21 lat), wyrosłych w ubogich dzielnicach stolicy, ma za sobą występy radiowe i telewizyjne, a obecnie przygotowuje się do wydania płyty. Ich nieoficjalnym menedżerem jest Jacek Rakowski, polski misjonarz, od ośmiu lat pracujący na ulicach Lusaki. Odwiedzam go wraz z jego rodziną. „Specjalnie wyremontowaliśmy dom gościnny” – śmieje się przyjaciel uradowany wizytą. Dla jego rodziców, Elżbiety i Aleksandra, to podróż życia. Mieszkamy w dzielnicy Kabwata, niedaleko centrum. Na ulicach gwarno: ludzkie głosy zlewają się z dźwiękiem nerwowo przyciskanych klaksonów i gwizdami komunikacyjnych naganiaczy. Najwięcej jest tu niebieskich minibusów, z napisami „God is merciful”, „God is good” na szybach. Podobnymi hasłami ozdobione są kolorowe sklepy i przenośne stoiska: „Jesus is Lord”, „Trust in God”. Na pierwszy rzut oka widać, że Zambijczycy są religijni. Pełno tu kościołów i zborów. Kościół katolicki działa w tym kraju od ponad stu lat, ale więcej jest wspólnot protestanckich. Chociaż muzułmanie i hinduiści stanowią mniejszość wyznaniową, to właśnie okazały meczet i hinduistyczna świątynia sąsiadują ze sobą na reprezentacyjnej Independence Avenue (alei Niepodległości) niedaleko Freedom Statue (Statuy Wolności) – wymownego pomnika przedstawiającego postać rozrywającą kajdany (motyw obecny również na banknotach – kwacha). Nieopodal znajduje się Muzeum Narodowe, pośredni cel mojej misji w stolicy. Zawożę tam archiwalne zdjęcia niegdysiejszej Rodezji Północnej (teraz Zambii) wykonane przez Kazimierza Nowaka – poznańskiego niespokojnego ducha, który w latach 1931-1936 przemierzył Afrykę wzdłuż i wszerz… rowerem. Nowak uwiecznił kontynent i jego mieszkańców w cyklu reportaży i w przepięknych listach do żony. Tę romantyczną historię przypomniał Łukasz Wierzbicki, który wydał zapomniane zapiski w książce Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd. Tak się złożyło, że miesiąc przed nami do Lusaki zawitali uczestnicy sztafety „Afryka Nowaka 2009-2011” (to ogólnopolskie przedsięwzięcie upamiętniające wyczyn Polaka). Dyrektora Muzeum Narodowego w Zambii tak poruszyła historia Kazimierza Nowaka, że poprosił o zdjęcia, które ten robił podczas podróży. Kto wie, może powstanie „Nikt nie potrafi wyobrazić sobie tego piękna, z niczym nieporównywalnego […], widokami tak cudownymi muszą zachwycać się aniołowie w locie” – notował w uniesieniu David Livingstone, gdy 17 listopada 1855 roku jako pierwszy Europejczyk dotarł do potężnych wodospadów przełamujących nurt Zambezi. Wierny poddany królowej Wiktorii nadał im jej imię, ale wśród miejscowych przyjęła się nazwa, którą posługuje się lokalna społeczność Kololo – Mosi-oa-tunya, czyli ’Dym, który grzmi’. Huk towarzyszący milionom litrów wody spadającej 100 metrów w dół i chmura wodnego pyłu (w porze deszczowej widoczna z odległości 30 km!) wzbudzają zachwyt. Aby móc nacieszyć oko, Zambijczycy muszą zapłacić za bilet 7000 kwacha (ok. 1,5 dolara), a zagraniczni turyści – od 20 do 25 dolarów. Ci ostatni chętnie też korzystają z atrakcji, które podnoszą poziom adrenaliny, takich jak rafting po Zambezi (uważany za jeden z najbardziej ekstremalnych na świecie), lot George S. Mudenda, dyrektor Muzeum Narodowego w Lusace, z reprodukcjami fotografii Kazimierza Nowaka – pioniera polskiego reportażu. Magazyn Familia (NR 5) maj 2011 45 s FOT. KRZYSZTOF BŁAŻYCA Zabawy z gepardem PODRÓŻE pod niebem zambii tam, gdzie grzmi dym Po lewej: Przydrożne stragany są popularną formą handlu – w drodze z Lusaki do Livingstone widzieliśmy ich wiele. Poniżej: Połowę mieszkańców Zambii stanowią dzieci poniżej 15. roku życia – mogliśmy to zauważyć podczas wizyt w wioskach. helikopterem czy podniebne chwile na motolotni (tzw. lot aniołów) lub skok na bungee z granicznego mostu między Zambią a Zimbabwe. Z dziećmi warto się wybrać na fotograficzne safari do pobliskiego parku narodowego, a w centrum Livingstone zwiedzić muzeum im. Davida Livingstone’a (szkockiego misjonarza i odkrywcy, wielkiego miłośnika Afryki), by zobaczyć nie tylko pamiątki po podróżniku, lecz także… ślady Przydatne adresy obecności przodków człowieka na tych terenach sprzed 3 milionów lat. „A może trzygodzinne safari na słoniu (na oklep!), spacer z lwem po buszu lub zabawy z gepardem?” – zachęcają uśmiechnięci pracownicy informacji turystycznej. Wybieramy opcję „wodną i wygodną”: trzygodzinny rejs tratwą po Zambezi. Skusiła nas perspektywa zjedzenia kolacji na pokładzie o zachodzie słońca, podglądanie słoni przy wodopoju, przypatrywanie się harcom hipopotamów i krokodyl… reagujący na imię Duncan! http://www.domnadziei.com/ Blog polskiego misjonarza brata Jacka Rakowskiego. Jest możliwość zakwaterowania (również dla rodziny) przy misji w centrum Lusaki i przy okazji poznania pracy zgromadzenia Ojców Białych, którzy zakładali pierwsze misje katolickie w Zambii. Można też liczyć na pomoc w zorganizowaniu kwaterunku w Livingstone. http://afrykanowaka.pl/ Strona sztafety „Afryka Nowaka”, na której szlaku znalazła się Zambia. Etap zambijski nosił nazwę „W drodze do wodospadów Wiktorii”. Relacje uczestników to cenne źródło wiedzy o dzisiejszej Afryce. http://www.zambiatourism.com/ Ciekawa strona poświęcona atrakcjom turystycznym kraju. 46 Magazyn Familia (NR 5) maj 2011 tratwa z beczek „Pokażę ci Zambię, jakiej nie zaoferują ci biura podróży, i miejsca, do których nie chadzają turyści” – mówi misjonarz Jacek Rakowski z błyskiem w oku. Dotrzymał słowa, ale mam mieszane uczucia. Jeszcze w Lusace zapuszczaliśmy się po zmroku w mało atrakcyjne dzielnice, przejeżdżając przez gwarne uliczki, gdzie wokół oświetlonych świeczkami straganów z „mydłem i powidłem” tętni życie. A w tle, jakby niespiesznie i przez nikogo niezauważane, rozgrywają się dramaty: osieroconych dzieci, które wychowu- je ulica; dorosłych, którzy szukają łatwych uciech. Tym razem jedziemy do Lumimba, 1000 kilometrów na wschód od stolicy. Tam, w dolinie rzeki Luangwa, w buszu nasz przyjaciel Paweł Mazurek prowadzi misję katolicką. Podróż zajmuje nam 14 godzin. Stan drogi często nie pozwala nam jechać szybciej niż 30 km na godzinę. W Zambii obowiązuje ruch lewostronny, ale my z powodu dziur telepiemy się prawym poboczem. Gdy wjeżdżamy do buszu, czujemy jego słodki zapach zmieszany z wonią spalonego drewna. Wypalanie buszu to częsta praktyka – ryzykowna, jako że ludzie nie kontrolują ognia. W Lumimba mówi się trzema językami (w Zambii są 72 języki lokalne, a oficjalnym jest angielski): tumbuka, bisa i nyanja. Ten ostatni jest jak lingua franca – to najczęściej używany język we wschodniej części Zambii. Nim posługuje się Paweł, który zabiera nas do wiosek w Parku Narodowym Luambe, gdzie poznajemy rodzi- www.magazynfamilia.pl Uwaga na choroby tropikalne! FOT. KRZYSZTOF BŁAŻYCA Podczas pory deszczowej, która trwa od listopada do kwietnia, jest zwiększone ryzyko zachorowania na malarię. Przed wyjazdem należy się zabezpieczyć i przed nią, i przed innymi chorobami tropikalnymi, takimi jak cholera, tyfus i polio. Trzeba też pamiętać, że Zambia to jedno z państw o najwyższym wskaźniku zachorowań na AIDS. ny strażników. Duch czasu zawarł tu mariaż z folklorem: na słomianych dachach lepianek – anteny satelitarne, na czerwonoziemnych podwórkach – panele słoneczne. Tradycja i nowoczesność w cieniu baobabów… Przeprawa na drugi brzeg rzeki tratwą zrobioną z… blaszanych beczek to frajda nie tylko dla towarzyszących nam dwunastoletnich smyków. Obserwujemy kółka na wodzie – to ślady po nurkujących hipopotamach. Gdy schodzimy na ląd, strażnik Dickens zarzuca na ramię pordzewiały kałasznikow. „Nigdy nie musiałem go użyć” – zapewnia. Ale gdy drogę zachodzi nam stado słoni, przeładowuje broń: „Dwa tygodnie temu słoń zabił turystkę. Była w podróży poślubnej”. W końcu obieramy kurs na South Luangwa National Park, niekwestionowane królestwo dzikiej przyrody rozciągające się na obszarze 9050 kilometrów kwadratowych. Zamieszkuje je 60 gatunków zwierząt i ponad 400 gatunków ptaków. Po drodze zatrzymujemy się w przydrożnym barze. Kobieta przyrządza nam kurczaka i nshimę (papkę z mąki kukurydzianej) – klasyczne zambijskie danie. „Turyści tak nie jedzą, przewodniki przestrzegają przed stołowaniem się w tego typu miejscach” – podpuszcza nas Jacek. Śmiejemy się. Bo przecież tak jest najpiękniej. Bliżej ludzi, bliżej życia… n Słonie z Parku Luambe, które budzą zachwyt turystów, nie cieszą się sympatią okolicznych mieszkańców, ponieważ pustoszą pola uprawne. Konkurs dla dzieci! Jeśli chcecie wygrać DVD z filmem Scooby-Doo! Brygada detektywów cz. 1 lub Scooby-Doo! Klątwa potwora z głębin jeziora, odpowiedzcie na jedno pytanie: Jak brzmią imiona członków Tajemniczej Spółki? Odpowiedzi prosimy wysyłać do 15 maja 2011 roku na adres: „Magazyn Familia”, ul. Św. Pawła 13/15, 42-221 Częstochowa lub e-mailem na adres: [email protected] (w temacie wpisując: Konkurs dla dzieci). 8 pierwszych osób, które nadeślą poprawne odpowiedzi, otrzyma nagrodę: DVD Scooby-Doo! Brygada detektywów cz. 1 lub DVD Scooby-Doo! Klątwa potwora z głębin jeziora, ufundowaną przez Galapagos Films. Więcej informacji na: www.scooby-doo-klub.pl Nazwiska nagrodzonych opublikujemy po zakończeniu konkursu na stronie internetowej „Magazynu Familia”. Przystępując do konkursu, uczestnik akceptuje regulamin, który znajduje się na stronie www.magazynfamilia. Magazyn Familia (NR 5) maj 2011 47