38 ze Zwisu Pamiętamy!
Transkrypt
38 ze Zwisu Pamiętamy!
12 vis a vis | numer specjalny 1 listopada 2007 Filip Biały „Wódz” Zbyszek Fijałkowski „Szajbus” 38 ze Zwisu Piotr Fortuński „Pietia” Wojtek Michalak Leszek Kądziela „Dyzio” Andrzej Maj Krzysztof Litwin Andrzej Starzyk Monika Nowicka Krzysztof Tyszkiewicz Zbylut Grzywacz Jerzy Michał Czarnecki Michał Kwaśny Piotr Skrzynecki Bartek Siewarga Jerzy Skarżyński Boguś Bukowy Marek Węgrzyn Janusz Sołek Basia Czarnecka Leszek Piątek „Mecenas Flaszka” Andrzej Jakóbiec Zbyszek Saragata Marek Sroka Bartek Węgrzyn Paweł Hołubowicz Bogdan Myśliwiec Rysiek Orlewski Marta Malik Romek Moszkowicz Jola Węgrzyn Maryśka Szajdakowska Monika z USA Zuzanna Lejczak „Agatka” Jurek Iwanicki Marian Siwek Pamiętamy! Andrzej Kadłuczka Maciej Wojnarowski numer 8, Kraków, numer specjalny 1 listopada 2007 ...bo Odeszli... Piotr Skrzynecki Jerzy Skarżyński Filip Biały „Wódz” Zbyszek Fijałkowski „Szajbus” Andrzej Maj Krzysztof Tyszkiewicz Marek Węgrzyn Marek Grechuta Zuzanna Lejczak „Agatka” Wojtek Belon Ryszard Marcinkowski Piotr Marek ...ale przecież Zostali... Wiersze, proza, kompozycja: Adam „Bobs” Marczek | Karykatury, lista: Krzysztof „Kris” Cedro | Zdjęcia świec: okładka: Renata Dubiel | strona 11: Adam Marczek | pozostałe: Agata Marczek – z serii ”Świece pamięci” | Zdjęcia Piotra: Adam Marczek | Obrazy Filipa Białego dzieki Marii Bal z anonimowej kolekcji | Winetka: Bogusław Kucherek | Skład: Marcin Hernas ….wszystkim Dziękuję…AM 2 vis a vis | numer specjalny 1 listopada 2007 numer specjalny 1 listopada 2007 Na pięterko Tam gdzie czai się śmierć tuż za wpół otwartymi drzwiami Gdzie krzywda ludzkiego cierpienia chodzi taka dumna Tam W wietrzny poniedziałek może wtorek lub piątek Poprzez szczelnie zamknięte okno Zaglądnęły liście majowych drzew Za mała na umieranie Boże za mała na nie Przecież tam w Niebie Już tyle dusz cieszy Ciebie To po co Ci jeszcze Ta Ania ma.. Po co... Usłyszałem też że o czymś do siebie szeptały... Na pięterku Tam gdzie zamiast słowa częściej jęk Prośba może.. Gdzie ta radosna Pani śpiewała piosenkę o swojej młodości W wietrzny poniedziałek może wtorek lub piątek Objąłem czule ciało Staruszki I pokazałem jej majowe drzewa Kazałeś mi zapamiętać Ją w sukience Białej Kazałeś mi zapamiętać ręce Tworze tych którzy Ją trzymali I w tej męce I w tej niezgodzie żyć Czasem tylko o niej śnić W samotne noce... Gdy żalu moce... Gdy płacz.. Tam kiedy usłyszałem Jej cichy szept... Zrozumiałem jak bardzo chce Się żyć Kiedy maj... Po co... Tam na pięterku Gdzie w korytarzach szumią wspomnienia Zamknięte w krokach przesuwanych trwożnie Po tej podłodze - matce Ziemi Tam gdzie przez okno zaglądnęły liście drzew Tych majowych Popłynęły łzy Wtedy Ona poprzez spierzchnięte wargi powiedziała Nie płacz A potem w szepcie Piękna Pogłaskała mnie... Nieco później Ja długo szedłem ślepy A maj nade mną pachniał bzami... A drzewa majowe szumiały... mojej mamie Apolonii M. ... Ani M... Przecież była za mała na umieranie Przecież te dłonie zbyt podłe były dla niej Przecież ta sukienka za ładna była Za bardzo ciało Jej zdobiła A przecież te słowa „Czy już dobrze czy poprawić może” Zbyt ciężkie Mój Boże A musi nosić je moja głowa A muszę słyszeć je wciąż od nowa.. Ja Wściekły... A przecież tam w Niebie Tyle już dusz cieszy Ciebie To po co Ci była jeszcze i Ta Ania ma.. Po co... Boże... ..opiekuj sie Nami..AM ..Mamo! Brakuje mi Ciebie!... | vis a vis 11 10 vis a vis | numer specjalny 1 listopada 2007 Piotrowi S. w dniu jego śmierci Ktoś zmarł ale ile właściwie Miał Lat Pomyślałem to a potem pogoda zmieniła się i zapłakały drzewa... Szalony tańczy ale ile właściwie Ma Lat Pomyślałem tak potem uniosłem się ponad te drzewa jak ptak poczułem każdą cząstkę mego wątłego ciała i Duszę... ..Się.. Ktoś zmarł Ktoś zmarł Ktoś zmarł ale ile właściwie Miał Lat ile właściwie Ma Lat Szalony który tańczy Aż tak numer specjalny 1 listopada 2007 Bo szalony tańczy Bo szalony jeszcze tańczy Bo szalony dziękuje tańczy jak szalony... Aż tak... ...Markowi G... tego Dnia.. Ten go znał Tamten wiele od niego chciał A podobno Ona Wpadła kiedyś w Jego ramiona Pamiętam jak śmialiśmy się z tego Siedząc na Szczepanie... Śmierć nie zabierze mi przecie Tego co chodziło ze mną po świecie Co chodziło ze mną moimi krętymi drogami Dodając otuchy wieczorami Co poranną obietnicę ofiarowywało mi Zawsze gdy miałem trudne dni Śmierć nie zabierze przecie Świętej muzyki poecie Śpiewu co wyzwala mnie z gniewu Co słowem łagodności Daje znak do miłości I żebym żył mówi… Piotrowi S. ..Ja Kiedy wyszliśmy ze Szczepana Na Rynku gołębie nam zaśpiewały Że Dzień Dobry Panie Piotrze Że jak się Pan ma Panie Adamie.. Takie dwa Przeboje dnia... Czasem z kilku lat nie złoży się dnia a czasem kilka dni to wiek Powiedziałem to głośno i zaraz pogoda zmieniła się i zapłakały wzruszone drzewa | vis a vis Tego dnia gdy Odeszła Usiadłem koło niego Potem długo rozmawialiśmy Jak było..będzie... I dlaczego w tamtą noc Płakałem... Śmierć nie może zwyciężyć wierności Przywiązania zrodzonego z serca tkliwości Które ponad czasem i zmianami Zostaną ze mną jeszcze latami W każdej nucie słowie wspomnieniu W każdym zrodzonym przy nich natchnieniu Poleciała łza.. Już nie rymuję… Miej się Tam dobrze Marku Dziękuję… 3 4 vis a vis | numer specjalny 1 listopada 2007 numer specjalny 1 listopada 2007 Filip Biały zwany „Wodzem” ..z Wodzem przesiedziałem niejedną chwilę....i właściwie nie opamiętam ile ich było ..ile... zdarzenia oderwane.. obrazy pod powiekami zatrzymane....ta pierwsza rozmowa na Tomasza.. ale przecież nie ostatnia nasza....poranek jakiś na Dominiku...wieczorne spotkanie przy Pomniku...on Szalony..on Natchniony..on Usmiechniety..na mnie zupełnie nie zawzięty.. może przez to pierwsze spotkanie..takie przecież na zawsze zostanie..jeśli szczere.. ...tyle historii że Świat nie widział...tyle samotności i strachu w Człowieku...nie wiem co opowiadać...nie wiem jaki wątek tu układać..i czy warto..los już pograł Jego kartą..a ten i ów czy owa....poprzez słowa....wątki urwane niepamięci siłą..może tak stworzy legendę bardziej miłą...niż moje opowieści..nie zawsze przecież miłej treści..bo niejedno się zdarzyło...i bardzo różnie z Nim było...a ów czy owa. choć coś doda ..bo przecież taka opowieści uroda.. i choć prawdę tym zepsuje..to przecież stworzy ja taką..jaka słuchaczom pasuje..i wcale nie byle jaką ..zgaduję....bo przecież tak już mamy ..że sobą opowieści ubarwiamy...a wtedy one.. są lepsze..choć zmyślone..kolory kolorowane kolorowo... mogą być lepsze daję słowo..od widoku Człowieka z Siekierą w Trenczyku...z bułką w dłoni znalezioną w śmietniku.. ..choć przyznam hi hi..że trochę podoba się mi...obraz K. na Dominiku..gdy ucieka....po wygłoszeniu kłamstw bez liku...a Wódz goniąc go za zbyt wielką pewność siebie..wygląda jakby akurat był w Niebie..i szczęśliwy że może tak....Uśmiech spod trencza wyjmuje jak frak..a gdy tamten już niknie w dali..wraca spokojny już..do swoich bali...do kanapki nie skończonej....do swej sławy upragnionej...i nowo spotkanej osobie..opowiada coś tam o sobie..jakby nic się nie zdarzyło..jakby K. w ogóle nie było....heh..śmiech... ..swoja drogą to jestem ciekawy szalenie..jak K. wspomina to zdarzenie..w końcu czy na życia jego krętym szlaku..gonił go jeszcze ktoś...z siekierą...we fraku?...tanecznym krokiem?... tuż za nocnym mrokiem..?..prawie aż do siedziby Prezydenta?..to się chyba pamięta..jak rany!..dla mnie obraz niezapomniany!.. ...no nic..coś innego mnie dręczy...i wobec tej postaci męczy...to może ktoś z Was podpowie..bo się nad tym głowię....od jakiego swego „występu”..Wódz miał zakaz do Zwisu wstępu....a może lepiej tego nie tykać..odpowiedzi raczej lepiej może unikać..choć nie jest tajemnicą wcale...że w innych knajpach bywał dość stale..i swym zbyt tanecznym krokiem.. zbyt zamglonym wzrokiem ..zbyt głośnym słowem..i gestem co przesadzony..tworzył swej legendy ikony...tyle że tamte już zmienione i świadków brak prawie..a w Zwisie twardo tkwią przy kawie...i niejedno mają o nim do powiedzenia gdy jesienna słota..lub ot tak..gdy przyjdzie im ochota....lub tematów brak... .... a ja też siedząc przy kawie..taką myśl w sobie trawię..że byłoby ciekawie...wiedzieć ..i pewnie w końcu każdy z nas się dowie..ale teraz nie..jak po drugiej stronie Wódz bawi Się....i jak..czy w Górze czy w Dole..po tej męki ziemskiej padole..z nim wytrzymują....jaka legendę tam snują....i hi hi..będę przecherą..ale kogo goni tam Wódz z siekierą....i czy we fraku czy w trenczyku ma gadżetów swych bez liku....takich na Niebieskie przestrzenie..by zadziwić Niebiekie plemie..przecież Ziemi mu było za mało..jak na Wiecznego Birbanta przystało.. Żyj tam Leszku w spokoju Którego tu nie zaznałeś Niech Ci Bóg odpuści grzechy O których sam nie wiedziałeś Na wieki... W naszej pamięci Zostałeś! wiatr z zzestuchwilowic | vis a vis A pewnego dnia stało się tak Że do dzisiaj jeszcze w to nie wierze Że stanąłem Tam A stałem jak słup A jak co dzień chciałem popatrzeć na Moja Wielka Wieże Ale jej nie było Ale Mojego Wielkiego Miasta jakby ubyło Za to ktoś Napisał w tym miejscu coś Że niby ważne Na niebie takie zdanie odważne Jak rany! To ja o zimie zaraz łup I leżę I dalej w to nie wierzę Że ktoś że coś mogło podpierdolić zajebać moją Świętą Wieżę Tak zaraz z rana Nie ma Jej Wybacz moja Babciu Ukochana Ale w takie słowa wyposaża mnie moja głowa Kiedy nasz świat ginie I wiara I historia I święta tradycja Nie znaczą już nic Ulica mokra Ale czy to moje łzy czy deszcz Nie wiem I czy to z zimna taki dreszcz Że podniosłem rękę zacisnąłem pięść A moja czerwona chusteczka na Wietrze Załopotała W tedy stało się tak Że zobaczyłem Go Że szok Że wstałem otarłem oczy wyrównałem krok I zaczesałem Moje włosy pod górę W wtedy stało się tak Że poprzez asfalt tam gdzie bruk Usłyszałem mojej Babci kroków stuk To zaraz w Moje Nowe Miasto znowu dałem szusa Bo jeszcze nadzieja jest Póki stoi Tam Na rogu Szewskiej Na rogu Brackiej... Na rogu Ulicy Twojej Rower „Szajbusa” Rower „Szajbusa” Rower „Szajbusa” Dziękuje Zbyszek Teraz jestem Zły To zaraz że szare kamienice Szare ulice Szara szkoła nauczyła was szarych słów Gestów Wspomnień Zaśpiewałem Tam wtedy Na rogu Szewskiej wiatr z zzestuchwilowic 9 8 vis a vis | numer specjalny 1 listopada 2007 numer specjalny 1 listopada 2007 | vis a vis Zbyszek ..Miałem dziwne dni..siedziałem..czegoś słuchałem..spotkałem znowu Tego i Tamtego..a najwięcej Tych samych co zawsze…i byłem Tu i Tam..wspominając i marząc.. …długo też patrzyłem na Świętą Wieżą Tego Miasta. .którą tak pięknie stamtąd widać..ze można całkiem zapatrzeć oczy a Się zapomnieć…nie mogę Być..muszę czekać….tak myślałem.. ..ktoś powiedział że Zbyszek siedzi..ktoś inny że jest w szpitalu…tym co to taki sam..albo jeszcze gorszy..a mnie.. a mnie zrobiło się go bardzo żal..bo i duzo się wydarzyło w ciągu tych lat..co mi jego przypominało..jak na przykład ten rower…stare wigry..ktoś przyczepił akurat tutaj do tej metalowej balustrady..podobnie jak On wtedy..gdy napisałem na ten temat ten wiesz..który później czytali i Ci i Tamci.. ..ech co to była za historia..i czy da się ja opowiedzieć..i czy zrozumie ja Ktos ktotu nie mieszka.. nie był Tu tyle razy w tym miejscu skąd tak Pięknie widać Święta Wieże Tego Miasta..ktonie chodził tyle jego uliczkami co Ja co On co Oni…kto nie przeżył tej tajemnicy bycia..która towarzyszy temu miejscu które My nazywamy Zwis..a reszta Vis a Vis (pozdrawiam Bogdan..pozdrawiam Maciej..pozdrawiam Ewa)…kto nie wie..dalczego i jak ciepło nie którzy ludzie wymawaiają pseudo Zbyszka – „Szajbus”.. …w tej konkretnej sprawie..to zdarszyło się tak..że Szef od Tej Nawszej Świętej Wieży..że to czasy dziwne..wymyślił coś dziwnego..że zarobi na reklamie ..że jesłi jest remont Kościoła to można i zarobić..i że powiesi takie wielkie reklamy czegoś co za bardzo kapitalistyczne dla Nas którzy tu tyle już mieszkamy..a nawet wręcz obraźliwe dla Naszych uczuć..jakwymyslił tak też zrobił..i zniknęła na jakis czas Święta Wieża Tego Miasta a pojawiła się „świetość” tak wielu miast świata.. symbol nowego..brr.. ..tak więc protestowaliśmy..pismo..petycja..delegacja..polemika…a to jak wisiało tak wisiało a czas płynął..to i pewnego dnia poszła ich dwójka i zerwała reklamę i znów było widać Świetą Wieżę Tego Miasta..tyle że tej dwójki trochę mniej..bo ich aresztowano..i co dziwne..Oni byli ze Śląska.ech..taka to historia.. ..no tak ale..co ma do tego..Zbyszek?..otóż w tym samym czasie Zbyszek założył się z takim jednym Bardziej lub Mniej Znanym Artystą ..no o co..o butelkę wisniówki..że będzie tak a nie inaczej..i tak się złożyło że wygrał..a że był honorowy..to zaraz poszli ją wypić…najbliżej jak się dało…Zbyszek jednak miał rower Wigry..chyba trzy..iw ielerzeczymiał..boona zawsze różne dziwne rzeczy miał..jakieś radyjko..latarkę…znaczek..wiele róznych drobiazgów tak potrzebnych w długie Zwisowe wieczory..a czasem i ranki.. ..więc i miał tego wieczory tytanową kłódkę..i kluczyk do niej..i tą tytanową kłodką przymocował rower do znaku drogowego..na środku Rynku tego miasta..przy Jednej z Ważnych Jego Ulic.. tak żeby go ze sobą nie brać na tą wiśniówkę..bo przecież to rower..pojazd do jeżdzenia..ha ha.. …a potem jakoś szybciej poszedł mu czas.. gdy tak chodził po Długiej..a rower tak stał i stał..aż coraz bardziej się przewracał.. wykrzywiał.. rdzewiał..w tym samym czasie..co My protestowaliśmy…a potem jak już minęło dwa tygodnie i rower opisano już w prasie..tak ze przeszedł od razu do historii..przyjechała komisja Straż Miejska..i facet z piła do metali..co by walczyć z Tytanem i nie dał rady..był za słaby..a potem pewnego dnia..Zbvyszek przypomniał sobie o rowerze.. przyszedł wyciagnął ze swoje torby gdzie miał te różne przedmioty… kluczyk..odpiął kłódkę.. poprawił rower i odjechał..a potem skoczył się czas remontu..i znowu widać było Swiętą Wieżę Tego Miasta..i wróciła nasza para z przymusowych wczasów..i wszystko wróciłodo normy..ale teraz..czy wróci..jak On gdzieś tam?.. ..napisałem wtedy taki wiersz..a Ty jak masz ochotę przeczytaj Go.. Edward Filip Biały 1944-2001 5 6 vis a vis | numer specjalny 1 listopada 2007 numer specjalny 1 listopada 2007 | vis a vis Dziś... słuchałem znowu Bukowiny... Dziś z Wojtkiem podróżowałem Tam gdzie złote.. Niebieskie Połoniny I tam gdzie dom mieć miałem Dziś byłem... ....pożegnanie... Dwóch moich przyjaciół we frakach Odjeżdża dorożką do Nieba Wczoraj... Widziałem jak pięknie wystartowali Z Tego miejsca na Rynku Mojego Miasta... Dziś z Wojtkiem obłoki zwiedziłem... Jeden... Popatrzył mi w oczy tak smutno Ja zapłakałem Potem zapytał cicho kiedy nie patrzyli Że co tam jest... Taka dziwna przyszła noc I w nutach taka czarodziejska moc Przyszła.. Że palce wygrały znów na gitarze To o czym przecież wciąż marzę Potem Struny zabrały mnie aż tam Gdzie Wojtek już nie sam Żyje... Drugi ... Zupełnie inaczej z tym swoim śmiechem Tylko czekał na przystanku... A kiedy przyjechała Raźno wskoczył... Dziś z Wojtkiem się znów napiję... Potem odjechali.. My dalej Lekko machając odjeżdżającym... Naszymi głodnymi rękami... Toczyliśmy codzienne rozmowy Że kto że co że jak... Tak podziękuję za jego dobre słowo Za to ze żyliśmy kolorowo Za to co serce wciąż w sobie chowa I że jest Wspomnienie które nosi głowa Za towarzyszkę – Muzykę Łagodną Za moją twarz dziś Nadzieją pogodną Za to że dotrwałem Jakoś żyć jednak radę dałem Mimo... Za to że są chwile co nie zginą... Wojtku Dziękuję... I za to ze teraz jestem I że - wiesz Wojtku - idę do niej Tej Jedynej wytęsknionej Która czeka... Znowu ktoś zmarł Największe lumpy Krakowa Zebrały się Świętują… 7