© Copytight by Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja

Transkrypt

© Copytight by Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja
aw
To
ru
ni
u
14 (2009)
oł
aj
a
K
op
er
ni
k
Desmond Steward, Mnisi wojny. Krótka historia zakonów rycerskich, przekład Monika Wyrwas-Wiśniewska, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań
2007, ss. 302.
©
Co
py
t
ig
ht
b
y
W
yd
a
w
ni
c
tw
o
N
au
ko
w
eU
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
Posługa zakonna, jako charyzmat drogi chrześcijańskiego życia, na
przestrzeni dziejów przybierała bardzo zróżnicowane formy. Było to niezwykłe
bogactwo odczytywania ciągle tego samego przesłania Ewangelii, często dostosowane do okoliczności, czasu oraz miejsca.
Szczególnym przejawem życia zakonnego były i są nadal zakony rycerskie. Powołały one w specyficznych okolicznościach, które zrodziły swoiste
dzieci w ich posłudze społecznej. Na przestrzeni dziejów i one prezentowały
wielość form. Zresztą jest to specyficzne rozumienie życia zakonnego, zazwyczaj ubogacone posługą mieczem, choć ta ostatnia raczej miała formy dalekie
od stricte militarnych działań.
Całość książki otwiera spis treści (s. 7–8), słowo wstępne napisał Fra
Matthew Fetting, wówczas wielki przeor Anglii, a dziś wielki mistrz Zakonu
Maltańskiego (s. 9), podziękowania (s. 10) i słowo od autora (s. 11), spis ilustracji
(s. 13–16) i spis map (s. 17)
Wprowadzenie ma jeden podtytuł Mnisi wojny (s. 19–22). Warto już tutaj
zauważyć, że niezależnie od podziału na części całość ma 17 podtytułów.
Część druga nosi tytuł Łacińska Syria 1099–1291 (s. 23–75). Przedstawiono tu rodzenie się nowej formy czy drogi powołania chrześcijańskiego. Wręcz
symbolicznym znakiem był bastion, jaki stanowiła Jerozolima. Tutaj wskazano
także na Armagedon.
Krucjata bałtycka 1200–1560 to tytuł trzeciej części (s. 79–115). W tym
czasie i z tej przyczyny powstało Ordensland (państwo zakonne), które miało
specyficzną armię i rzeczywistość terytorialną. Finałem jednak było pozbawienie
krzyżowców ich misji na tym terenie.
Kolejna część opatrzona została tytułem Rekonkwista 1158–1493 (s. 117–166).
Najpierw wyjaśniono, co kryje się pod tym terminem. Wskazano także na wielkie postępy w tej dziedzinie. Ważnym jest przywołanie królów i mistrzów tego okresu.
TEOLOGIA_14_2009.indb 231
2010-11-04 11:24:20
Część piąta nosi tytuł Adaptacja 1291–1522 (s. 167–214). Przedstawiono
najpierw nową sytuację i upadek zakonu templariuszy. W ten nurt wpisuje się
wyspa Rodos i rycerze-żeglarze. Zaprezentowano także trzy słynne oblężenia.
Bitwa o Morze Śródziemne 1523–1571 to tytuł szóstej części studium D.
Sewarde (s. 215–234). Faktycznie to tylko refleksja wokół bitwy o Morze Śródziemne.
W części siódmej ukazano temat Barokowi paladyni 1571–1789 (s. 235–250).
Przetrwanie – wbrew wszelkim przeciwnościom 1789–2005 (s. 251–265) to część
ostatnia.
Z kolei zamieszczono aneksy „Zakony św. Jana” (s. 267–275). Składa się
na nie zaprezentowanie Zakonu Maltańskiego w Polsce, wielki przeorat Anglii
i czcigodny zakon św. Jana.
Publikacja zawiera Słowniczek (s. 276–277), wykaz skrótów (s. 278), przypisy (s. 279–293) i bibliografię (s. 294–301).
Dobrze stało się, że w tłumaczeniu na język polski ukazała się bardzo
popularna i ceniona praca D. Steward. Jest to interesująca analiza fenomenu
zakonów rycerskich, zwłaszcza w niektórych nurtach i tradycjach. „Tytuł
książki podkreśla fakt, że zakony rycerskie, choć zrzeszające ludzi świeckich,
pozostawały w swej istocie zgromadzeniami duchownymi. Kawalerowie maltańscy nie prowadzą wojen z wrogami Chrystusa, ale ich inspiracją pozostaje
błogosławiony Gerard, który w 1099 roku założył ten wielki zakon szpitalniczy,
by służył on »Naszym Panom Chorym«” (s. 9). W przeszłości jednak chętnie
chwytali, za broń, choć z bardzo szlachetnych pobudek. To słynne „tuitio fidei
et obsequium pauperum”.
Praca ta omawia też inne zakony rycerskie, co niewątpliwie jest jej zaletą. Czasem widoczne preferencje wynikają najprawdopodobniej z merytorycznych elementów czy nagromadzenia historii. Historie bowiem ich są bardzo
zróżnicowane, a także ich aktualny stan faktyczny i prawny. Natomiast ich
dynamiczne zestawienie pozwala jeszcze pełniej i lepiej rozeznać ich specyfikę
oraz charyzmaty.
Zatem obok Zakonu Maltańskiego „powstały rzecz jasna i inne zakony
rycerskie wyznające podobne idee, a niektóre z nich istnieją jeszcze do dziś.
Autor mówi również o nich, śledząc ich dzieje od powstania po dzień dzisiejszy.
Pomimo szczegółowych badań ta fascynująca i świetnie skomponowana książka
została napisana z myślą raczej o szerokiej rzeszy czytelników niż uczonych.
Polecam ją z całego serca” pisze aktualny Książę i Wielki Mistrz Zakonu Maltańskiego Matthew Festing (s. 9). Płaszczyzna badań naukowych pozostaje tutaj
oczywiście nadal w pełni otwarta i oczekująca na badaczy.
Warto zauważyć, że „niniejsza książka, po raz pierwszy opublikowana
w 1972 roku, stanowi pierwszą od osiemnastego wieku wyczerpującą monografię poświęconą historii zakonów rycerskich – templariuszy, szpitalików
u
Recenzje
©
Co
py
t
ig
ht
b
y
W
yd
a
w
ni
c
tw
o
N
au
ko
w
eU
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
K
op
er
ni
k
aw
To
ru
ni
232
TEOLOGIA_14_2009.indb 232
2010-11-04 11:24:20
©
Co
py
t
ig
ht
b
y
W
yd
a
w
ni
c
tw
o
N
au
ko
w
eU
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
K
op
er
ni
k
aw
To
ru
ni
(kawalerów maltańskich), Krzyżaków, zakonów hiszpańskich, portugalskich
i włoskich – od chwili ich powstania do czasów współczesnych. Inne monografie
zajmują się wyłącznie okresem średniowiecza” (s. 10). Dla polskiego czytelnika
szczególnie interesujące są informacje o trzech pierwszych zakonach. W naszą
historię szczególnie wpisali się maltańczycy i Krzyżacy.
Oto ta głośna i popularna zarazem książka Desmonda Sewarda ukazuje
liczne fascynujące historie, odtwarzając w formie bardzo ciekawej takie opowieści jak oblężenie Rodos czy Malty oraz zakończenie istnienia i działania templariuszy przez inkwizycję. Tutaj jednak sprawa nie jest tak prosta, zwłaszcza
że ujawnione ostatnio dokumenty rzucają tutaj pewne światło co do przebiegu
zdarzeń, ale rzecz wymaga jeszcze badań.
Zdaniem innego oceniającego: „Oto wprowadzenie do historii zakonów
rycerskich, pierwsza przekrojowa praca poświęcona tym zakonom, jaka powstała od początku osiemnastego wieku. Koncentruje się ona głównie na czasach
poprzedzającym kontrreformację, kiedy członkowie zgromadzeń tego typu byli
prawdziwi mnisi-rycerze” (okładka, s. 2).
Choć niezbyt obszerny, ale ciekawy jest zestaw bibliograficzny. Podzielono go na: 1. Bullaria, roczniki, reguły, statuty, kroniki, dokumenty i współczesne
historię zakonów; 2. Inne źródła współczesne; 3. Późniejsze źródła i monografie
zakonów. Przywołano podstawowe pozycje, z których niewiele zostało przełożonych na język polski.
Szkoda, że w opracowaniu o takim charakterze nie zamieszczono odpowiednich indeksów, a zwłaszcza nazwisk i miejsc geograficznych. Zawsze tego
typu zestawienie jest pomocne w lekturze prac o charakterze historycznym.
Z kart prezentowanej książki tchnie generalnie duch szacunku dla całej
specyfiki zakonów rycerskich. Przecież to niezwykłe bogactwo wywodzące się
z duchowości chrześcijańskiej. „Wszystkie zakony ożywiało to samo powołanie, czy to nad brzegami Jordanu czy Tagu, nad Morzem Śródziemnym czy
Morzem Bałtyckim. Wprawdzie Biblia twierdzi, że kto mieczem wojuje, ten od
miecza zginie, ale rycerze zakonni uważali siebie za żołnierzy Chrystusa, za
»<mnichów wojny«” (s. 22).
Specyficzne odczucia budzą uwagi o Krzyżakach. Niestety, w Polsce
podejście do nich obciążone jest wieloma treściami chyba zbyt jednostronnymi,
m.in. za sprawą Henryka Sienkiewicza i całej propagandy antygermańskiej oraz
antyniemieckiej. Nie chodzi o to, aby osłabiać ich działania, zwłaszcza wobec
rdzennej ludności dzisiejszej Warmii i ziem ościennych. Bezsporne jest posługiwanie się w ewangelizacji metodami dalekimi od Ewangelii. Jednak wpisanie
ich w wielką rodzinę rycerzy zakonnych stawia nowe akcenty i wyzwala inne
emocje.
Książka D. Stewarda czyni przybliża czytelnikom rzeczywistość zakonów
rycerskichą, choć nie stroni czasem od dziwnych informacji. Nie można jednak
233
u
Recenzje
TEOLOGIA_14_2009.indb 233
2010-11-04 11:24:20
Recenzje
To
ru
ni
przez ich jednostkowy pryzmat postrzegać całego wyrazu wiary oraz kultury. Być może bardziej realne staną się także istniejące dziś zakony rycerskie,
a zwłaszcza joannici. Ich wkład historyczny oraz współczesna działalność budzą
nadal duży szacunek i uznanie społeczności kościelnej oraz międzynarodowej.
To piękna karta posługi w duchu tuitio fidei et obsequium pauperum. Zawołanie
to pozostaje bowiem nadal jednoznacznym wskazaniem dla Zakonu maltańskiego i zarazem działaniem. W wierności temu zawołaniu należy upatrywać
przyszłość tego starożytnego Zakonu.
u
234
op
er
ni
k
aw
Bp Andrzej F. Dziuba
te
tu
M
ik
oł
aj
a
K
Andrzej Bohdanowicz, Integrująca rola miłości w małżeństwie. Studium na
podstawie myśli fenomenologicznej Dietricha von Hildebranda, Wydawnictwo
Naukowe Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, Poznań 2007, ss. 254.
©
Co
py
t
ig
ht
b
y
W
yd
a
w
ni
c
tw
o
N
au
ko
w
eU
ni
w
er
sy
Człowiek ze swej natury jest m.in. istotą relacyjną. Jednak te relacje
międzyludzkie mogą przybierać bardzo zróżnicowane. Człowieka postrzega się
wręcz m.in. jako istotę relacyjną, ale ograniczając się do samej relacji z pominięciem osób. Jest to zaprzeczenie istotowości ludzkich relacji. Jest to bowiem jeden
z jej konstytutywnych elementów istotowych, a nie tylko działaniowych.
Szczególnym wyrazem relacji jest małżeństwo, owa wyjątkowa rzeczywistość dwojga ludzi różnej płci. Jest ona wpisana w samą naturę człowieka oraz
chciana przez samego Stwórcę. W tej relacji szczególne miejsce zajmuje miłość.
Tej problematyce poświęca swe studium ks. prof. dr hab. Andrzej Bohdanowicz.
Jest on samodzielnym pracownikiem naukowym na Wydziale Teologicznym
Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz autorem wielu prac
z zakresu teologii moralnej. Jednocześnie jest proboszczem w Opatówku koło
Nekli w archidiecezji gnieźnieńskiej.
Studium poświęcone jest myśli Dietricha von Hildebranda. Zasadniczo
„w filozofii, jak zauważa ks. prof. A. Siemianowski, liczy się tylko dzieło, idee,
a nie życie i osobowość filozofa. Lecz w przypadku Hildebranda warto mu się
przyjrzeć także jako człowiekowi. Życie jego jest interesujące ze względu na
dziwny splot darów i przywilejów, jak i przeciwności losu”.
Urodzony we Florencji 12.10.1889 r., zapewne pod wpływem przyjaźni
z Maxem Schellerem w 1914 r. nawrócił się na katolicyzm. Od tej pory pogłębił swoją wiarę i prowadził intensywne życie duchowe. W myśli filozoficznej wiele zaczerpnął z Koła Getyńskiego. W 1912 r. obronił pracę doktorską
u Edmunda Husserla, a habilitował się w roku akademickim 1918/19 w Monachium
i tam podjął pracę. Dnia 12 marca 1933 r. został przez reżim nazistowski wydalo-
TEOLOGIA_14_2009.indb 234
2010-11-04 11:24:20
©
Co
py
t
ig
ht
b
y
W
yd
a
w
ni
c
tw
o
N
au
ko
w
eU
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
K
op
er
ni
k
aw
To
ru
ni
ny z uczelni, wyemigrował do Włoch, pracę zaś podjął w Wiedniu. Już w 1938 r.
przez Szwajcarię, Francję, Hiszpanię, Portugalię i Brazylię dotarł do USA, a tam
od 1941 r. wykładał w jezuickim Fordham-University w Nowym Jorku. Zmarł
26 stycznia 1977 r. w New Rochelle.
Całość studium otwiera motto z Jeana Leclercqa (s. 5). Następnie, po
dość obszernym wstępie (s. 7–22), całość książki podzielona została na siedem
rozdziałów. Te zaś z kolei jeszcze na mniejsze fragmenty.
Rozdział pierwszy opatrzno tytułem Rola założeń aksjologicznych etyki
Hildebranda w uchwyceniu fenomenu miłości (s. 23–50). Wskazano najpierw na
założenia teoriopoznawcze, akcentując intuicyjny oraz intencjonalny charakter
poznania filozoficznego, a także poznanie aprioryczne. Natomiast kategoria
doniosłości wskazuje na to, co samo w sobie wartościowe, subiektywnie zadowalające oraz obiektywnie dobre dla osoby.
Adekwatna odpowiedź na wartość w małżeńskiej relacji mężczyzny i kobiety
to tytuł kolejnego rozdziału (s. 51–69). Ta odpowiedź musi spełniać określone
warunki. Wskazano na rolę rozumu, woli i serca. Jednak ostatecznie tylko miłość
jest najwłaściwszą odpowiedzią małżonków na wartość.
Trzeci rozdział omawianego studium koncentruje się na temacie Rozwój
miłości małżeńskiej na płaszczyźnie naturalnej (s. 70–82). Ma ona swe podstawy fizyczne i duchowe w całym procesie jej rodzenia się. Jest ona podstawą
wspólnoty „Ja – Ty”. Przeanalizowano tutaj także sam akt zawarcia związku
małżeńskiego.
W kolejnym rozdziale A. Bohdanowicz podejmuje zagadnienie Wyniesienie
miłości małżeńskiej na płaszczyźnie nadprzyrodzonej (s. 83–100). Tutaj szczególnego
znaczenia nabiera sakramentalne przeobrażenie miłości małżeńskiej. To właśnie
intymna więź małżonków z Chrystusem staje się drogą ich uświęcenia. Sama
zaś miłość małżeńska jawi się jako niezwykle dynamiczna rzeczywistość.
Wartość miłości w życiu wspólnoty małżeńskiej to stosunkowo obszerny
kolejny blok proponowanej refleksji (s. 101–147). Tylko miłość jest fundamentem
zjednoczenia wymiaru zmysłowego i duchowego. Miłość małżeńska, w swym
pełnym wyrazie, skierowana jest ku dobru całej osoby i ona jest podstawą
trwałej więzi małżonków.
Szósty rozdział analizuje kwestię Miłości małżeńskiej jako zadania
(s. 148–169). Mieści się w tym stała gotowość małżonków do przemiany oraz
troska o czystość. Ważna jest ochrona i pielęgnowanie miłości – mistyka codzienności.
Ostatni rozdział nosi tytuł Próba oceny koncepcji miłości małżeńskiej w ujęciu
Dietricha von Hildebranda (s. 170–235). Najpierw ukazano przemyślenia D. Hildebranda w kwestiach miłości na tle przedsoborowej nauki teologów katolickich i Magisterium Kościoła. Elementy unifikującej koncepcji takiej miłości
można odnaleźć w Gaudium et spes oraz w posoborowym nauczaniu Kościoła.
235
u
Recenzje
TEOLOGIA_14_2009.indb 235
2010-11-04 11:24:20
Ostatecznie miłość małżeńska ukazuje się jako zjednoczenie na płaszczyźnie
serc, ducha i ciała. Należy na nią patrzeć w kategoriach wartości i daru. Nie
można wreszcie pominąć ponadkreacyjnej wartości i znaczenia małżeństwa oraz
otwarcia miłości małżeńskiej na transcendencję.
Merytorycznie książkę zamyka zakończenie (s. 236–241). Z kolei dodano
jeszcze bibliografię (s. 242–249), która podzielona została na: I. Dokumenty Kościoła; II. Źródła; III. Opracowania; IV. Literatura pomocnicza. Ważnym uzupełnieniem jest streszczenie w języku angielskim dokonane przez P. Sobkowiaka
(s. 250–252) i schematyczny spis treści (s. 253–254).
Dietrich von Hildebrand staje jako niezwykła postać współczesnej myśli
filozoficznej i teologicznej. Te dwie dyscypliny spotykają się twórczo w analizie
zagadnienia miłości małżeńskiej. Oczywiście spotkanie to dokonuje się na podstawie myśli fenomenologicznej. Jest to zatem specyficzne narzędzie filozoficzne
z powodzeniem zastosowane przez prezentowanego uczonego.
Ten niemiecki myśliciel i filozof stał się pewnym symbolem zatroskania
o Kościół, zwłaszcza w zakresie jego odpowiedzialności za małżeństwo i rodzinę. Jego przemyślenia i publikacje stały się nowym impulsem w spojrzeniu na
małżeństwo. Jego pytania o cele i sens tej wspólnoty, a raczej komunii nadały
nowe tory eklezjalnym przemyśleniom oraz propozycjom teologicznym. W konsekwencji stał się ważnym propagatorem bardziej pogłębionej wizji małżeństwa,
która pełniej dotyka jego istoty oraz funkcji.
Analiza miłości małżeńskiej w wydaniu Dietricha von Hildebranda jest
także wyjątkowym i zarazem twórczym wkładem w rozwój myśli ludzkiej w tej
problematyce. Jest jednocześnie cennym wkładem w teologiczne rozeznanie tego
zagadnienia, wręcz oczekiwanym, oraz do pewnego stopnia przeczuwanym.
Stało się to ostatecznie niezwykle ważnym wkładem w nauczanie Kościoła,
zwłaszcza co do sensu i celu małżeństwa.
Warto przytoczyć słowa autora: „Pozostaje wierzyć, iż przedstawione
treści, ich krytyczna ocena oraz wnioski wyciągnięte z analizy tekstów Hildebranda dotyczących miłości małżeńskiej pomogą na nowo spojrzeć na miłość.
Jeśli dodatkowo lektura niniejszego studium zachęci czytelnika, szczególnie zaś
małżonków chrześcijańskich, do podjęcia wysiłku odpowiadania na dar miłości
w dojrzały, właściwy sposób, to może za jakiś czas będziemy świadkami, iż droga do świętości małżonków będzie prowadzić poprzez małżeństwo” (s. 22).
Prezentowane zatem opracowanie zdaje się mieć także charakter duszpasterski. Zresztą sama problematyka nie może być widziana tylko jako teoria.
Miłość małżeńska pozostaje znamieniem życia dwojga ludzi, owych Ja i Ty.
Jednak prowadzone badania mają raczej charakter naukowych poszukiwań,
i taki jest ich język oraz styl, zarówno w płaszczyźnie syntezy, jak i analizy.
Niestety autor nie wykazał się starannością, gdyiudzie o elementy bibliograficzne. Występują skróty, które nie mają wyjaśnień. Trudno rozeznać
u
Recenzje
©
Co
py
t
ig
ht
b
y
W
yd
a
w
ni
c
tw
o
N
au
ko
w
eU
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
K
op
er
ni
k
aw
To
ru
ni
236
TEOLOGIA_14_2009.indb 236
2010-11-04 11:24:20
Bp Andrzej F. Dziuba
©
Co
py
t
ig
ht
b
y
W
yd
a
w
ni
c
tw
o
N
au
ko
w
eU
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
K
op
er
ni
k
aw
To
ru
ni
zasady stosowania „tamże” czy bezpośredniego powoływania się na to samo
opracowanie. Brak w wykazie niektórych dokumentów Kościoła. Stosuje się
różne opisy tych samych czasopism, a czasem brak niektórych elementów. Brak
konsekwencji w podawaniu tłumaczy oraz numeracji stron w dziełach z których występują tylko fragmenty. Dziwne jest zaszeregowanie bibliograficzne
„anonimowa recenzja” (s. 181, 245).
Dokonane zestawienie bibliograficzne daje pewien obraz bazy źródłowej
oraz literatury. Jednocześnie uderza liczba opracowań. Nie wiadomo, dlaczego
znalazła się wśród nich praca A. Sobczaka. Dobrze, że autor wyjaśnił zaszeregowanie pism D. von Hildebranda do źródeł (s. 17). Uderza znaczna już liczba
przekładów dzieł D. von Hildebranda na język polski oraz opracowań w postaci
zwartych studiów lub artykułów. Niestety, w szerokich kręgach pozostaje nadal
postacią raczej mało znaną.
Dość liczne i zarazem obszerne przypisy są cennymi uzupełnieniami
treści. Niejednokrotnie wyjaśniają one ogólne lub szczegółowe informacje czy
kwestie z bezpośredniej narracji. Także cytuje się w nich liczne fragmenty różnych wypowiedzi, w tym wypowiedzi samego D. von Hildebranda.
Z kart prezentowanego studium tchnie wielki dorobek D. von Hildebranda. Jest to dorobek nadal mało znany i budzący mimo wszystko skromne
zainteresowania. Z drugiej strony widać jednak jego pewien wpływ na kształtowanie się współczesnego spojrzenia na miłość małżeńską, choćby w przepowiadaniu Kościoła katolickiego. Pozostaje on wierny zakreślonemu w rozprawie
tematowi. Zauważa integrując rolę miłości małżeńskiej. Wydaje się, że pokazał
to nie tylko w swoich licznych pracach, ale także w życiu.
Prezentowane opracowanie jest ożywczym tchnieniem odpowiedzialności
Kościoła za życie małżeńskie oraz rodzinne. Dietrich von Hildebrand jest tego
znakomitym wyrazem, tym cenniejszym, i dla niektórych może bardziej autentycznym i zarazem przekonującym, bo formułowanym przez świeckiego autora.
Jest to ważne przesłanie, zwłaszcza w kontekście współczesnych poszukiwań
w problematyce małżeństwa.
237
u
Recenzje
Bernhard Haring, Un redentorista felice, á cura di Martin McKeever, Editiones Academiae Alfonsianae, Roma 2008, ss. 126.
Teologia moralna pozostaje szczególnie ważnym działem nauk teologicznych. Jej odniesienie do życia człowieka, zarówno w jego przejawach
indywidualnych, jak i społecznych czyni z niej wyjątkowo wrażliwy ogląd
TEOLOGIA_14_2009.indb 237
2010-11-04 11:24:20
rzeczywistości. Zresztą musi ona być wrażliwa na wszystkie wyrazy życia, te
wewnętrzne i zewnętrzne.
W posłudze tej dyscyplinie powstaje bardzo wielu wybitnych teologów.
Z odległej przeszłości można wymienić np. św. Alfonsa Marię Liguoriego,
P. Collete, B. H. Merkelbacha czy D. Prummera oraz z ostatnich dziesiątków
lat, np. J. Fuchsa, A. Gunthera, J. M. Auberta czy E. Chiavacciego. Wśród moralistów drugiej polowy XX wieku szczególne miejsce zajmuje redemptorysta
Bernard Haring (1912–1998).
Z okazji 10 rocznicy śmierci Akademia Alfonsjańska w Rzymie opublikowała specjalne wydawnictwo wspomnieniowe, które otwiera schematyczny spis
treści (s. 5). Merytorycznie wprowadza pióro Josepha Tobina, przełożonego generalnego redemptorystów (s. 7). Następnie zamieszczono dedykację autorstwa
Edmunda Hippa, przełożonego prowincjalnego z Monachium (s. 9). Wreszcie
szersze uwagi zawiera wstęp Martina McKeevera, redaktora odpowiedzialnego
za prezentowane wydawnictwo i aktualnego prezydenta Akademii (s. 11–13).
Podstawowy blok tematyczny składa się z pięciu tekstów. Otwiera
wspomnienie Haring w Bottinger przygotowane przez Erwin Teufel, byłego prezydenta Baden-Wurttemberg (s. 17–27). Z kolei Augustyn Schmid podjął temat Haring w Gars – uczeń B. Haringa i wydawca „Teologie der Gegenwart”
(s. 29–43). Były rektor Akademii Alfonsjańskiej i profesor tej uczelni Bruno Hidber
omówił Haring w Rzymie (s. 45–71), a Raphael Gallagher z tejże Akademii oraz były
prowincjał z Dublina zaprezentował Haring w Soborze Watykańskim II (s. 73–91).
Szczególnie ważnym elementem tego obrazu jest tekst samego B. Haringa
Moje życie jako redemptorysty (s. 93–111). Na zakończenie zamieszczono jeszcze
wybór bibliografii pism B. Haringa przygotowany przez Adama Owczarskiego
(s. 113–126).
Z kart książki poznajemy skrótowy obraz życia i działalności o. Bernharda Haringa. Wskazano w nim na wiele interesujących szczegółów, zarówno
z okresu niemieckiego, jak i rzymskiego i ponownie niemieckiego. Tworzy to
pewną zwartą całości długich lat życia niemieckiego redemptorysty.
Wskazanie na okres niemiecki jest interesującą prezentację środowiska
rodzinnego, studiów oraz zakonnego. Tam kształtowały się pewne ideały oraz
wzorce osobowościowe. Tam zapewne można doszukiwać się fundamentów
dla pewnych późniejszych wyborów i postaw.
Szczególnie ważny jest jednak trwający w latach 1950–1988 czas pracy
w Akademii Alfonsjańskiej. Tym bardziej że to m.in. okres Soboru Watykańskiego II i zapoczątkowania całej odnowy Kościoła, owego aggiornamento
zaleconego już przez bł. Jana XXIII. Podczas Vaticanum II o. prof. B. Haring
pełnił funkcje „peritusa”.
Dobrze, że w książce nie pominięto także trudnych momentów, kontrowersyjnych poszukiwań czy dyskusji wokół nauczania prof. B. Haringa. Te
u
Recenzje
©
Co
py
t
ig
ht
b
y
W
yd
a
w
ni
c
tw
o
N
au
ko
w
eU
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
K
op
er
ni
k
aw
To
ru
ni
238
TEOLOGIA_14_2009.indb 238
2010-11-04 11:24:20
Bp Andrzej F. Dziuba
©
Co
py
t
ig
ht
b
y
W
yd
a
w
ni
c
tw
o
N
au
ko
w
eU
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
K
op
er
ni
k
aw
To
ru
ni
pytania on sam już wielokrotnie wyjaśniał m.in. w Fede, storia, morale, Internista
di Gianni Licheri, Roma 1989; V. Salvoldi Una fede si racconta. Colloquia con
Padre Haring, Padova 1989.
Wzruszająca jest jego opowieść o własnym życiu. Padają tam ważne
słowa: „Po 60 latach profesji w tej rodzinie zakonnej mogę określić siebie »szczęśliwy redemptorysta«” (s. 96). Autor, po wprowadzeniu autobiograficznym,
dalszej części nadaje tytuł Charyzmat i wolność ducha. Kolejno wskazuje tutaj na:
1. Charyzmat wolności; 2. Święty Alfons i charyzmat wolności ducha; 3. Niektóre
przykłady wolności ducha u św. Alfonsa; 4. Wolność ducha w świętych naszego
Zgromadzenia; 5. Moje doświadczenie ducha wolności w Zgromadzeniu.
Interesujące jest zestawienie bibliograficzne, które zawiera 117 tytułów
pierwszych edycji publikacji książkowych autorstwa B. Haringa w językach
oryginalnych. Najsłynniejsze z nich to La Legge di Cristo i Liberi e fedeli in Cristo (podano tytuły w języku włoskim, gdyż pierwsza z nich poszerzona o inne
teksty nosi tytuł Nauka Chrystusa, a druga niestety nie została dotąd przełożona
na język polski). Wartościowym uzupełnieniem książki są także zamieszczone
reprodukcje fotograficzne, a wśród nich z Warszawy z 1973 r.
Ojciec prof. Bernhard Haring na stałe wszedł do światowego dziedzictwa
teologii moralnej, tak przez wszechstronną dydaktykę, nie tylko w Akademii
Alfonsjańskiej, ale zwłaszcza poprzez swoje liczne publikacje książkowe i artykuły oraz wywiady i konferencje. Ponad 300 tłumaczeń jego książek sprawiło,
że jego dorobek jest przełożony na większość współczesnych języków. Tym
samym stały się one wielokrotnie narzędziem dla młodej generacji teologów
moralistów, zarówno wykładowców, jak i studentów.
Jest to niezwykle przekonująca publikacja o o. B. Haringu. Autentyzm poszczególnych relacji, wsparty osobistymi więzami oraz współpracą, umożliwoa
wskazanie niepowtarzalnych wątków. Jednocześnie wyraźnie wybrzmiewają
obiektywne fakty i ludzie, które wpisane są w życie i działalność niemieckiego
redemptorysty.
239
u
Recenzje
Kard. Zenon Grocholewski, La legge naturale nella dottrina della Chiesa,
„Consult”, Roma 2008, ss. 68.
Pozostając w nurcie refleksji nad wartościami, jakie Kościół coraz dokładniej precyzuje w kontekście aktualnych przemian kulturowych, a podjętej już
w publikacji La filosofia del diritto di Giovanni Paolo II (Roma 2002), kardynał
Z. Grocholewski tym razem schodzi do ontologicznej podstawy wszystkich war-
TEOLOGIA_14_2009.indb 239
2010-11-04 11:24:20
tości, jakie stanowi prawo naturalne zawarte w naturze człowieka, a tym samym
będące wielkim dziedzictwem ludzkiej mądrości. Jako podstawowa wartość
w porządku naturalnym może ono służyć za platformę dialogu międzykulturowego. Wobec wyzwań współczesności coraz mocniej dochodzi do świadomości
społeczeństw podstawowa wartość prawa naturalnego jako możliwa płaszczyzna
wspólnego osiągania prawdy. Ma to ogromne znaczenie we współczesnym
pluralizmie kulturowym oznaczonym kryzysem metafizyki, często powodującym blokadę umysłu i woli w szukaniu obiektywnego porządku moralnego.
Kościół, będąc nośnikiem także wartości kulturowych, znajduje się pośród
różnych czynników kultur, które zmieniają również myślenie i postępowanie
wierzących. Pluralizm kulturowy nie wywoła większych problemów, dopóki
nie będzie dotyczyć zachowań ludzkich, a konkretniej mówiąc – etyki.
I w tym właśnie kontekście Autor publikacji omawia dość szeroko
uprzywilejowaną wartość prawa naturalnego w doktrynie Kościoła. Na planie
zubożonego dziś myślenia metafizycznego kardynał stara się ukazać rolę Kościoła katolickiego jako szczególnego miejsca, w którym jasno mówi się o prawie naturalnym jako podstawie obrony wartości prawdziwie humanistycznych
(Il mondo di un pensiero metafisicamente debole). Kryzys myślenia metafizycznego
prowadzi do dwojakiego niebezpieczeństwa w zakresie prawa naturalnego:
1) w przypadku wierzącego, pomijając porządek naturalny, istnieje ryzyko kierowania się moralnością o charakterze fideistycznym; 2) niezależnie od przekonań religijnych, nie licząc się z prawem naturalnym, zwłaszcza na płaszczyźnie
prawodawstwa, istnieje niebezpieczeństwo wyłącznego oparcia się na przyzwoleniu społecznym, co utrudnia respektowanie wspólnych dla wszystkich zasad
etycznych. Dlatego niezależnie od opcji religijnych i wyznaniowych, a mając
na uwadze jedynie dobro osoby ludzkiej, należy uznać prawa człowieka przed
prawem stanowionym, a tym samym przed prawami jakiejkolwiek konstytucji. Człowiek bowiem jest naturalnym podmiotem praw przed jakąkolwiek
Konstytucją. Wszystkie zaś prawa ustawodawcze powinny się dostosować do
podstawowego prawa naturalnego (s. 19–20).
Istotna wartość prawa naturalnego, a więc logicznie wypływające z niego
również naturalne prawa i obowiązki człowieka, nie ma swojej genezy w myśleniu katolickim, ale wypływa z wrodzonego człowiekowi dążenia do prawdy
i dobra. Stąd też stanowi ono naturalną zasadę inspiracji każdego człowieka.
Nie będąc prawem pisanym jest ono w szczególny sposób „wpisane w duszę
każdego człowieka” (Leon XIII, Enc. Libertas praestantissimum, w: DS, n. 3247),
i jako takie odpowiada jego najgłębszym wyzwaniom, „uprzedza jakiekolwiek
prawo pozytywne, określając prawa człowieka i nakazy etyczne, które należy
przestrzegać” (zob. s. 21).
Wierzącym nauka o prawie naturalnym jest przedstawiona w Piśmie
Świętym, które mówi, że odwieczne prawo Boże objawia się człowiekowi na
u
Recenzje
©
Co
py
t
ig
ht
b
y
W
yd
a
w
ni
c
tw
o
N
au
ko
w
eU
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
K
op
er
ni
k
aw
To
ru
ni
240
TEOLOGIA_14_2009.indb 240
2010-11-04 11:24:20
©
Co
py
t
ig
ht
b
y
W
yd
a
w
ni
c
tw
o
N
au
ko
w
eU
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
K
op
er
ni
k
aw
To
ru
ni
dwóch drogach: poprzez dzieła stworzone (Rz 1, 18–21), w których jest „odbite”
światło prawa naturalnego; a następnie w osobie Jezusa Chrystusa, będącego
„nowym Prawem” (1 Kor 6–7). Nauka objawiona o prawie naturalnym jest
systematycznie przekazywana przez tradycję Kościoła i jego nauczanie magisterialne. Jest ono interpretowane jako „znamię” Boga i Jego „odwieczne prawo” wyciśnięte w sumieniu człowieka. Stąd też prawo naturalne stanowi część
moralności chrześcijańskiej.
W minionej historii Kościoła pojęcie prawa naturalnego zostało odnowione,
gdy mimo podziałów wyznaniowych w XVI w. rozumiano konieczność respektowania podstawowych postaw moralnych, a także wzmocnione przez odkrycie
nowego świata amerykańskiego. Wtedy trzeba było odpowiedzieć, czy nowe
ludy nienależące do świata chrześcijańskiego mają prawa? Pozytywna dla nich
odpowiedź była zawarta w naturalnym prawie każdego człowieka.
Dziś zachodzi również potrzeba potwierdzenia tej doktryny, która jest
często ukazywana jako „konfesyjna”, a przez to oskarżana jako „nietolerancyjna”
wobec innych (s. 24). Dlatego trzeba podkreślić, że właśnie odrzucenie prawa
naturalnego jest postępowaniem typu ideologicznego i kreowaniem nietolerancji
(s. 24). Dla niewierzących potwierdzeniem głosu tradycji chrześcijańskiej w tej
materii jest filozofia grecka, począwszy od Arystotelesa, który mówi: „Sprawiedliwość przyrodzona – wszędzie ma ten sam walor. To, co naturalne jest
niezmienne. Sprawiedliwość stanowiona – jest zmienna, opiera się na umowie”
(Arystoteles, Etyka Nikomachejska, ks. V), po Cycerona: „Istnieje rzeczywiście
prawdziwe prawo: prawo prawego rozumu; zgodne z naturą, które znajduje się
we wszystkich ludziach; jest niezmienne i wieczne; nakazując, wzywa nas do
wypełnienia powinności, a zakazując, powstrzymuje od występków. [...]. Prawo
to nie może być ani zmienione przez inne; uchylone w jakiejś swej części, ani
zniesione całkowicie” (Cyceron, De republica, 3, 22, 33; por. KKK, n. 1956).
Dziś zachodzi konieczność współdziałania na płaszczyźnie prawa naturalnego z innymi religiami, wyznaniami i kulturami, ale jest to możliwe pod
warunkiem respektowania przez wszystkich owego „prawego rozumu”, „czyli
– jak mawiali starożytni – orthos lógos, recta ratio” (por. Jan Paweł II, Enc. Fides
et ratio, n. 4).
W doktrynie Kościoła są podkreślane trzy podstawowe cechy prawa
naturalnego: powszechność, niezmienność i jego poznawalność. Temu prawu są
podporządkowani wszyscy ludzie, którzy respektując je, kształtują prawdziwą
wspólnotę osobową. Pomimo że owa wspólnota jest często rozrywana przez
różnice kulturowe, nie można zapominać, że w naturze człowieka istnieje jakiś
pierwiastek transcendentny w stosunku do kultur i on decyduje o właściwej
mierze godności człowieka (s. 34; por. Jan Paweł II, Enc. Veritatis splendor,
n. 53). To prawo naturalne, nawet poza Objawieniem, może być odczytane,
a jego normy realizowane (por. Rz 2,14–15; Dz 17, 22 nn.).
241
u
Recenzje
TEOLOGIA_14_2009.indb 241
2010-11-04 11:24:20
Recenzje
Ks. Czesław Rychlicki
©
Co
py
t
ig
ht
b
y
W
yd
a
w
ni
c
tw
o
N
au
ko
w
eU
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
K
op
er
ni
k
aw
To
ru
ni
Obecna epoka jest naznaczona widocznymi sprzecznościami w życiu
praktycznym. Z jednej strony spotykamy się z jednoznacznie sformułowaną
koncepcją praw człowieka, które – jako prawa osobowe – są wcześniejsze od
prawodawstwa pozytywnego. W Powszechnej deklaracji praw człowieka (ONZ, 1948)
została wyrażona świadomość, że prawa te należą do natury człowieka i jako
takie muszą być uznawane. Jednakże w praktyce życia współczesnego, przy
indywidualistycznym interpretowaniu wolności, rozumienie prawa naturalnego
jest osłabione, a nawet ignorowane. Powoduje to chaos, w jakim trudno jest już
mówić o prawie „wypisanym w sercu”, bo ostateczną instancją moralną niejednokrotnie jednostka ustala siebie samą. Świadomy zadania dążenia do prawdy
i odpowiedzialności za dobro każdego człowieka Kościół w swoim nauczaniu
odwołuje się do prawa naturalnego jako podstawy humanizmu chrześcijańskiego
i postępuje tak nie tylko kierowany prawem Ewangelii, ale czyni to „w poczuciu
bezinteresownej służby dla prawdy o człowieku i wspólnym dobru społeczności
cywilnej” (por. Kongr. Doktryny Wiary, Nota objaśniająca niektóre problemy związane z zadaniem i postępowaniem katolików w życiu politycznym, 24. 11. 2002, n 5,
w: AAS 96 /2004, 359–370; por. tekst omawiany, s. 41–55).
Dobro każdej jednostki ludzkiej i społeczeństwa tkwi istotowo zakorzenione w prawie naturalnym i dlatego wyraźne zauważanie go jest gwarancją
życia w prawdziwej wolności i godności.
Tekst wykładu kard. Z. Grocholewskiego świadczy zarówno o profesjonalizmie znanego kanonisty rzymskiego, jak i o jego wyraźnej trosce o ład
moralny i społeczny we współczesnym świecie, którego podstawę stanowić
powinno pełne poszanowanie prawa naturalnego.
Publikacja została opracowana w języku bardzo zrozumiałym i dlatego
stanowi ważne źródło humanizujące nie tylko szereg naukowych dyscyplin, ale
również obiektywne spojrzenie na człowieka w jego aktualnych uwarunkowaniach życiowych. Wartość percepcyjną tekstu zwiększa jego graficzne opracowanie, zwłaszcza ujęta na marginesie syntetycznie treść pozwalająca czytelnikowi
skoncentrować uwagę na istocie omawianego problemu.
u
242
Matthew Levering, Participatory Biblical Exegesis. A Theology of Biblical Interpretation, University of Notre Dame Press, Notre Dame 2008, ss. 310.
Jednym z teologów amerykańskich, który w ostatnich latach podjął się
rekuperacji myśli św. Tomasza i pokazania jej nieprzerwanej aktualności w dziedzinie egzegezy biblijnej, jest Matthew Levering. Będąc profesorem University
TEOLOGIA_14_2009.indb 242
2010-11-04 11:24:21
©
Co
py
t
ig
ht
b
y
W
yd
a
w
ni
c
tw
o
N
au
ko
w
eU
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
K
op
er
ni
k
aw
To
ru
ni
of Notre Dame, dał się poznać przede wszystkim jako autor książki Scripture
and Metaphisics, w której postuluje odnowę teologii trynitarnej przez powrót
do lektury metafizycznej Biblii, obierając za wzór na tej drodze św. Tomasza
z Akwinu.
Szereg artykułów publikowanych zwłaszcza na łamach czołowych tomistycznych czasopism jak The Thomist czy Revue Thomistique, w których
konfrontował Akwinatę z wybitnymi egzegetami współczesnymi, ukazuje
Leveringa jako przekonanego o wyjątkowej wartości procedur egzegetycznych
mistrza z Akwinu. Z drugiej strony, dobre przyjęcie ukazujących się na gruncie
amerykańskim tez naszego autora uzmysławia kierunek aktualnych badań nad
myślą św. Tomasza, skoro z bogatego wachlarza aspektów jego doktryny, prof.
Levering wybiera temat komentarzy do Pisma Świętego i stosowanej w nich
hermeneutyki. Jedną z publikacji, w których dokonuje porównania dominującej
współcześnie egzegezy historyczno-krytycznej z wzorcem Akwinaty oraz wyraża
swoje podstawowe przekonanie na temat konieczności uprawiania „egzegezy
biblijnej uczestniczącej” jest książka pod tym samym tytułem Biblijna egzegeza
uczestnicząca. Teologia interpretacji biblijnej, która jest zbiorem opublikowanych
w ostatnich latach artykułów z zakresu egzegezy średniowiecznej.
W obliczu przyjmowanych bez zastrzeżeń zdobyczy lektury historyczno-krytycznej Pisma Świętego główną tezą książki jest wezwanie do powrotu
do tradycyjnej „egzegezy uczestniczącej”, którą stosowali już ojcowie Kościoła.
Nie chodzi przy tym o odrzucenie korzyści i rezultatów egzegezy współczesnej,
ale zwrócenie uwagi, że egzegeza linearno-historyczna powinna zostać uzupełniona o jej wertykalny aspekt. „Teologia postbiblijna”, którą autor dostrzega
zwłaszcza w tradycji protestanckiej, prowadzi do dziwnej sytuacji wykluczenia
żywotnych chrześcijańskich idei, które przestają odgrywać zasadniczą rolę przy
interpretacji tekstu natchnionego. Przyczyną zaistniałej sytuacji jest, zdaniem
Leveringa, brak głębszego, filozoficzno-teologicznego rozumienia rzeczywistości historycznej. To również szansa, aby ostatecznie oddalić pojawiające się
w ciągu wieków zarzuty wobec myśli Tomaszowej jako antyhistorycznej. To
właśnie historia i jej rozumienie są fundamentalnym znamieniem chrześcijańskiej
hermeneutyki.
Publikacja Leveringa idzie właśnie tym torem myślenia i dlatego pierwsze dwa rozdziały jego książki poświęcone są zgłębianiu rozumienia historii
w okresie patrystycznym i średniowiecznym aż do późnego nominalizmu.
Ojcowie Kościoła rozumieli, że w pełni historyczna egzegeza biblijna zależy od
uczestniczącego wymiaru historii rzeczywistej: to znaczy przyjęcia za możliwą
interwencję Boga w historię i nieanalizowanie jej w sterylnym – czysto ludzkim – kontekście. Jednocześnie historia linearna i historia uczestnicząca nie są
pojęciami wzajemnie się wykluczającymi. Historyczne rozumienie jest dużo
szersze niż linearne, atomistyczne pojmowanie czasu.
243
u
Recenzje
TEOLOGIA_14_2009.indb 243
2010-11-04 11:24:21
Godne uwagi, zdaniem autora, jest przesunięcie akcentów dokonujących
się u średniowiecznych nominalistów, którzy nie idą śladem klucza metafizycznego św. Tomasza z Akwinu, pragnącego pojednać Jedno z Wielością poprzez
pojęcie „uczestnictwa”. Nominaliści końca XIV wieku zaczynają pytać jedynie
o relację Bóg–człowiek. Na polu egzegezy nie powinno dochodzić do dychotomii
między egzegezą historyczno-linearną a patrystyczno-średniowieczną. Ta ostatnia, egzegeza biblijna uczestnicząca, postulowana przez autora jako szansa na
odrodzenie i uprawianie prawdziwej teologii biblijnej, zgodnej z duchem ojców
i mistrzów średniowiecznej Sacra Pagina, umieszcza wewnątrz ramy uczestniczącej – historyczną ustanowiony przez Boga akt stworzenia i odkupienia.
Oznacza to, że trzeba wnikać nadal w autora ludzkiego, tak jak to sugerowało
średniowiecze ze swoim „accessum ad auctorem”, lecz nie w sensie continuum
historyczno-krytycznego, ale za pomocą lektury metafizycznej i kościelnej, która
w pełni wprowadza nas w aspekt ludzki.
Kolejne rozdziały książki Leveringa poświęcone są konkretnym aspektom
tejże egzegezy, którą konfrontuje z nowożytnymi i współczesnymi egzegetami.
Levering wskazuje na trzy zasadnicze postulaty: (1) odnowienie świadomości
chrystologicznej i metafizycznej rzeczywistości historycznej jako „uczestniczącej”,
a co za tym idzie (2) postrzeganie Boga jako Nauczyciela w Piśmie Świętym
(ważna średniowieczna intuicja związana z terminem Sacra Doctrina) oraz
(3) ukazanie roli wspólnoty, w Chrystusie i Duchu Świętym, w przyjmowaniu/
nauczaniu nauki Pisma, która wzywa do powrotu do szerokiej praktyki egzegetycznej patrystyczno-średniowiecznej.
W trzecim rozdziale, poświęconym Bogu jako nauczycielowi, autor podkreśla, że w pierwszym rzędzie trzeba uświadomić sobie, że Biblia nie odnosi
się ostatecznie do ludzkiego bytu, ale do tajemnicy Trójjedynego Boga. Nie czyni
przy tym dychotomii między antropocentrycznym czy teocentrycznym czytaniem Pisma, lecz integruje zarówno ludzkie, jak i boskie działanie. Wszystko
bowiem pochodzi od Trójcy, w której wszystkie byty uczestniczą (metafizycznie,
chrystologicznie, pneumatologicznie). Dlatego interpretować Biblię „w wierze”
oznacza zawsze dotarcie do samego korzenia, odkrycie radykalnej teocentrycznej
wizji jako fundamentu lektury o człowieku.
Relacja uczestnicząca oznacza, że działania Boga i człowieka nie są
konkurencyjne. W Piśmie Świętym, zauważa Levering, centralne znaczenie
nauczania Boga nie oznacza uszczerbku dla ludzkiego pisania, przekazywania
czy interpretowania tekstów. Ale ten aspekt ludzki nie jest tylko historycznolinearny, dlatego wymaga spojrzenia i uzupełnienia perspektywą „uczestniczącą”. Tym razem, w czwartym rozdziale, jako interlokutorów Akwinaty
autor wybiera czołowych przedstawicieli nowożytnej egzegezy żydowskiej
(J. Levenson, P. Ochs czy M. Fishbane), aby ukazać, że wymiar uczestniczący
polega na „mądrości-praktyce” (liturgicznej, moralnej czy doktrynalnej), która
u
Recenzje
©
Co
py
t
ig
ht
b
y
W
yd
a
w
ni
c
tw
o
N
au
ko
w
eU
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
K
op
er
ni
k
aw
To
ru
ni
244
TEOLOGIA_14_2009.indb 244
2010-11-04 11:24:21
©
Co
py
t
ig
ht
b
y
W
yd
a
w
ni
c
tw
o
N
au
ko
w
eU
ni
w
er
sy
te
tu
M
ik
oł
aj
a
K
op
er
ni
k
aw
To
ru
ni
potwierdza boskie ukształtowanie interpretującej wspólnoty oraz indywidualnego egzegety w odniesieniu do boskiego nauczania za pośrednictwem
Pisma.
Autor kończy swoje rozważania, poświęcając ostatni rozdział tematyce
autorytetu kościelnego we współczesnej egzegezie oraz ogólnej relacji prawdy
do władzy. Dla rozumiejących historię jedynie w wymiarze linearnym, horyzontalnym interwencja tradycji i autorytetu Kościoła jest próbą podporządkowywania doktrynalnego (jak sugerowali to Hobbes czy Spinoza jako doskonali
reprezenci oświeceniowych tendencji) zamiast oddania głosu jedynie „obiektywnym” racjom przemawiającym z samego tekstu. Levering trafnie wskazuje,
że podstawą będzie pogłębienie kluczowych dla egzegezy pojęć takich jak
„natchnienie”, „inspiracja” (które prowadzą do eklezjologii) i „uczestnictwo”
w historycznej sacra doctrina samego Boga. Chodzi o uprawianie egzegezy nie
tyle w „krytycznej izolacji” (często prowadzącej do swoistej „idolatrii Pisma”),
co w towarzystwie świętych, co doskonale unaocznia praktyka św. Tomasza
z Akwinu. Przywołując badania Stephena Fowla i próby usprawiedliwienia
kościelnych wątków interpretacyjnych, amerykański profesor zauważa, że bazują one na myśli Akwinaty, który dokonując egzegezy J 14, 15–17, nie tylko
odrzuca sugestię takiego rozumienia tradycji, w której stosuje ona „opresję”,
używając prawdy, co ukazuje żywotną więź i wpływ prawdy na kształtowanie
czy porządkowanie naszej miłości. Interpretacja Pisma wymaga, jak to sugerował już św. Augustyn, odpowiedniego usposobienia samego egzegety, życia
cnotliwego, aby lepiej widzieć w słowach Biblii przemawiającego „Nauczyciela”
i „Słowo Ojca”.
Niewątpliwie pozycja prof. Leveringa wskazuje ciekawy kierunek refleksji dla teologii, zwracając uwagę na fundamentalne znaczenie kategorii „czasu” i „historii” celem poprawnego uprawiania teologii. Mądrościowa lektura
Pisma stawia przed teologiem serię kwestii, które prowadzą do metarefleksji
nad relacją między Bogiem–Biblią–egzegetą. Autor, podejmując się trudnego
zadania dialogu ze współczesną hermeneutyką biblijną, pragnął wydobyć św.
Tomasza z Akwinu, podobnie jak całą interpretację ojców czy mistrzów teologii
ze średniowiecznych uniwersytetów, z niesłusznego traktowania ich jedynie
jako zapisu historii. Tomaszowy styl i praktyka pracy z tekstem natchnionym
w perspektywie historii, rozumianej nie jako zamknięta, ile otwarta na transcendencję, jest dla Leveringa punktem zwrotnym dla procesu odnowy, którego
potrzebuje teologia „postbiblijna”.
245
u
Recenzje
Ks. Piotr Roszak
TEOLOGIA_14_2009.indb 245
2010-11-04 11:24:21
TEOLOGIA_14_2009.indb 246
2010-11-04 11:24:21
©
py
t
Co
y
ht
b
ig
tw
o
ni
c
w
yd
a
W
te
tu
sy
er
w
eU
ni
N
au
ko
w
oł
aj
a
ik
M
K
op
er
ni
k
aw
To
ru
ni
u

Podobne dokumenty