Bajka Nr2

Transkrypt

Bajka Nr2
Bajka napisana w roku szkolnym 2012/2013 wspólnie, przez dzieci z grupy V naszego
przedszkola oraz dzieci z przedszkola w Poznaniu.
Przyjaciele
Za zielonym lasem, za wysoka górą mieszkał miś Patyś. Jego domek był mały jak sam
misiu, ale nie oznacza to, że miał mały rozumek i małe serduszko. Wręcz przeciwnie.
Pewnego dnia miś Patyś oraz jego kolega zając Szarak postanowili wybrać się do lasu,
aby nazbierać poziomek. To miała być długa wycieczka, bo do Poziomkowej Polany, gdzie rosły
najsłodsze poziomki na świecie, było bardzo daleko. Musieli zatem odpowiednio się do tego
przygotować. Zadbali o odpowiedni strój. Najważniejsze były kalosze, gdyż o poranku na
ścieżce porastającej zieloną, soczystą trawą krople rosy moczyły stopy, czego nie lubił miś. Zając
Szarak pamiętał oczywiście o ulubionych ciasteczkach owsianych, które zawsze zabierali na
wspólne wycieczki po Zielonym Lesie. Wczesnym rankiem, gdy tylko się obudzili, wyruszyli na
wycieczkę, w nadziei, że spotka ich mnóstwo ciekawych przygód po drodze.
Pierwsza przygoda spotkała ich tuż za rogiem. Ale co to była za przygoda!!! Okazało się,
że ktoś buszuje w kwiatowej rabatce mamy misia. Kto to mógł być? Kto narobił takiego
bałaganu? Gdy podeszli bliżej, okazało się, że wszystkie tulipany, które sadził miś Patyś razem
z mamą jesienią, zniknęły. Och, jakże było przykro misiowi, do oczu napłynęły łzy i smutek
ogarnął go straszny. Na szczęście miał obok siebie przyjaciela - zajączka, który starał się ze
wszystkich sił pocieszyć kolegę. Nie martw się Patysiu, odnajdziemy tego, który to zrobił. powiedział Szarak i wskazał ścieżkę gdzie widać było ślady prowadzące do łąki nad Zielonym
Stawem. Natychmiast ruszyli, biegli szybko, podążając za tropem. Nagle wśród liści tataraku
zobaczyli, czerwone kwiaty tulipanów. Zatrzymali się zdumieni. Patrzyli, oczom nie wierząc,
podczas gdy bóbr Dionizy - ich kolega z którym w każdą sobotę grali w piłkę, niósł bukiet
czerwonych tulipanów, podskakując śpiewał radośnie.
Stój! – krzyknął zdenerwowany miś
Patyś, a za nim powtórzył zając. Zaskoczony bóbr zatrzymał się nagle. Ojej, ale mnie
wystraszyliście! Co się stało? – zapytał cichutko. Jeszcze pytasz co się stało? Przecież ukradłeś
tulipany z ogrodu Pani Misiowej. – powiedział podniesionym głosem zając. Dionizy, jak mogłeś
to zrobić? – rzekł smutny Patyś. Bóbr posmutniał. Spojrzał na kwiaty, szeroko otwierając oczy ze
zdumienia. Ale…ale….ja nie wiedziałem! – odpowiedział zawstydzony. Moja mama jest chora
i chciałem jej zrobić niespodziankę. Ona bardzo lubi tulipany. Przepraszam! – zapłakał Dionizy
szczerze. Miś Patyś i zając Szarak spojrzeli na siebie i złość zniknęła. Smutno było patrzeć na
kolegę, który płacze. Nie płacz Dionizy, wytłumaczymy wszystko mojej mamie, na pewno nie
będzie się gniewać. Zanieś kwiaty swojej mamie, pewnie bardzo się ucieszy i szybko wróci do
zdrowia. – powiedział miś. bóbr Dionizy podziękował serdecznie i pobiegł do chorej mamy.
Przyjaciele pożegnali kolegę i szybko ruszyli w drogę do Poziomkowej Polany……
Szli leśną ścieżką, gonili motyle, łapali promienie słońca przebijające się przez gałęzie
drzew. Gdy doszli do rzeczki, która wiła się pomiędzy lasem dębowym a Poziomkową Polaną,
okazało się, że most, który łączył dwa brzegi, zniknął. Na próżno przyjaciele biegali wzdłuż
brzegu, szukając rozwiązania. Zamaczali łapki w chłodnej wodzie i cofali je przerażeni na myśl
o katarze i słonecznych dniach spędzonych w łóżku. Nagle nad nimi pojawił się złowrogi cień.
Unieśli w górę głowy i ujrzeli rozpostarte skrzydła. Frunął ku nim wielki ptak. Miś Patyś i zając
Szarak drżeli z przerażenia, a skrzydła ptaka były coraz bliżej. Chwycili się za ręce, chcieli
uciekać, jednak strach nie pozwalał im się ruszyć. Zamknęli oczy, poczuli jak ostry strumień
zimnego powietrza porusza gałęziami drzew i nagle zrobiło się cicho. Aaaa…!. – krzyknęli obaj
równocześnie. Kiedy otworzyli oczy, spodziewając się, że spotka ich coś złego i że nie wrócą już
nigdy do domu, na najniższej gałęzi wielkiego dębu siedziała sowa. Bardzo się zdziwili, bo
przecież sowy śpią w ciągu dnia. Nie bójcie się! Nie zrobię wam krzywdy!- zahuczała łagodnie
i smutno, a jej oczy napełniły się łzami, w których odbijały się promienie południowego słońca,
sprawiając, że wyglądały jak diamentowe. Co się stało? – zapytał Szarak, który jeszcze wciąż był
przestraszony. Szukam mojego dziecka, które w nocy wypadło z gniazda! Przyjaciele wysłuchali
opowieści o nocnych wydarzeniach i okolicznościach zaginięcia pisklęcia. Postanowili pomóc.
Ruszyli natychmiast do miejsca, gdzie wskazała sowa. Na wysokiej sośnie, wśród zielonych
długich igieł, dostrzegli gniazdo. Teraz już wiedzieli, gdzie rozpocząć poszukiwania. Gęste
zarośla, które rozpościerały się pod sosną zasłaniały wszystko. Sowa z góry niczego nie mogła
dostrzec niestety, a bardzo pragnęła odnaleźć swoje maleństwo. Tylko zając i miś stojąc na ziemi
widzieli co znajduje się poniżej gęstwiny. Nie było im łatwo przedrzeć się przez krzewy malin
i jeżyn, które raniły swoimi kolcami. Szli dzielnie, a szum rzeki słychać było coraz bardziej.
Nagle Patyś zatrzymał się i zaskoczony zakrzyknął: Szaraczku, popatrz most! Rzeczywiście to
był ten sam, drewniany most, którym zawsze przechodzili idąc do Poziomkowej Polany.
Przyjaciele ucieszyli się, jednak przypomnieli sobie, że wciąż mają ważne zadanie do wykonania
- odszukać małą sowę. Weszli na most, aby rozejrzeć się dokładnie. Uśmiechnęli się do siebie,
widząc jak nieopodal wśród kwitnących wrzosów, na miękkiej pierzynce z mchu, śpi mała sowa.
Natychmiast przywołali mamę sowę, która przytuliła maleństwo. Była bardzo szczęśliwa.
Podziękowała zajączkowi i misiowi za okazaną pomoc i dobre serce. Przyjaciele ruszyli w dalszą
drogę, machając wesoło na pożegnanie.
Przebiegli przez mostek, najszybciej jak potrafili. Po chwili ich oczom ukazał się
cudowny widok. To była Poziomkowa Polana. Źdźbła soczystej, zielonej trawy przykrywały
czerwone owoce poziomek. Zając Szarak i miś Patyś podskoczyli z radości. Usiedli na starym,
porośniętym mchem pniu i zmęczeni, postanowili zjeść chrupiące, owsiane ciasteczka.
Odpoczęli, rozmawiając wesoło o przygodach, które spotkały ich po drodze. Teraz nadeszła
chwila, miś i zajączek, pełni energii mogli napełnić swoje koszyki, dojrzałymi, słodkimi
poziomkami, które w tym roku były wyjątkowe. Wkładali delikatnie owoce do koszyka,
a w oddali słychać było odgłosy Zielonego Lasu. Dzięcioł stukał rytmicznie w pień starego buku,
nieco schylonego ku ziemi, pod ciężarem wielu grubych gałęzi. Tymczasem kukułka latała nisko
nad polaną, zaciekawiona, kto tym razem odwiedził Poziomkową Polanę. Kiedy kosze były
pełne, zadowoleni przyjaciele ruszyli w drogę do domu. Musieli się spieszyć, aby zdążyć przed
zachodem słońca, które zbliżało się do horyzontu. Udało się, maszerowali bardzo szybko
i niebawem zobaczyli w oddali znajome okolice. Wśród wysokich tataraków nad Zielonym
Stawem bawił się bóbr Dionizy, pomachali mu wesoło i pospieszyli do domu. Na kamiennym
progu domu misia widać było z oddali postacie Pani Misiowej i mamy Szaraka, czekały
z utęsknieniem na swoich dzielnych synków, a na drewnianej ławce, czekali koledzy z boiska.
Miś Patyś i zając Szarak ucieszyli się na widok domu. Koszyki pełne wspaniałych poziomek
zachwyciły znajomych. Oczywiście, przyjaciele poczęstowali wszystkich poziomkami, a potem
długo jeszcze opowiadali o swoich ciekawych przygodach.