„O Bolesławie, niezwykłej krawcowej, która na ziemi niebo łatała.”

Transkrypt

„O Bolesławie, niezwykłej krawcowej, która na ziemi niebo łatała.”
„O Bolesławie, niezwykłej krawcowej, która na ziemi
niebo łatała.”
W pięknym Łowiczu piastowskim grodzie,
Nieduży domek stoi w ogrodzie.
Wychodzi z niego ojciec i matka
i dzi3eci całkiem spora gromadka.
Najstarsza – Bolesia, z warkoczem długim.
Stasia, co śmiać się ogromnie lubi.
Antoś marzący wciąż o szabelce.
I Stefek, który ma złote serce.
Marianka mamę za rękę trzyma…
Ach, jaka piękna jest to rodzina!
Dla Polski, która pod zaborami
Okrutne męki cierpi latami.
By znów Orzeł wzleciał piastowski
Nad wszystkie polskie miasta i wioski.
Bolcia pilnością innych prześciga.
Skromna, zaradna, niegadatliwa.
Kiedy potrzeba – doradzi mądrze.
Spodnie załata, gdy je brat podrze.
Wśród koleżanek bardzo lubiana,
bo dobrym duszkiem jest już od rana.
Cieszy się mama z takiej córeczki,
co łagodnością słynie owieczki.
A tata, który jest znanym szewcem,
- nowe buciki zrobił owieczce.
Dokąd tak idą ślicznie ubrani?
Czy domyślacie się już, kochani?
Chce zdobyć wiedzę, lecz jakaż bieda,
gdy po rosyjsku uczyć się trzeba.
Żeby w kościele Świętego Ducha
Mszy Świętej razem z innymi słuchać.
W duchu się sercem całym raduje.
nikt nie wie, ile ja to kosztuje.
Żeby uprosić łask bardzo wiele,
Tak jak to czynią w każdą niedzielę.
Lecz do tablicy wstaje bez słowa.
Jakże to inna od naszej mowa!
W uszach nie dźwięczy z łowicka, swojsko,
lecz ma za sobą – rosyjskie wojsko.
A mając ręce szyciem zajęte,
z Bogiem się łączy w Komunii Świętej.
Bolcia do nieba myślą się zrywa.
- Gdybyś tak, Boże, Polskę … pozszywał.
I z siostra Stasia, także krawcową,
w podróż szykuje się całkiem nową…
Złotą odznakę mocno przyciska
Bolcia – wzorowa gimnazjalistka.
nie, nie myślały o domu mody.
I nie szukały próżnej przygody.
Pędzi ze szkoły uradowana.
Wita ja w domu uśmiechem mama.
Ale w Warszawie, z dala od bliskich,
obie w zakonie blaskiem rozbłysły.
Tata, z natury raczej surowy,
tym razem chętny jest do rozmowy.
Bo już od dawna marzyły skrycie
chodzić w habicie przez całe życie.
Podkręca wąsa i z dumą prawi,
że chciałby wysłać ja do Warszawy.
Lecz o habicie nie było mowy,
gdyż car wprowadził zakaz surowy.
- Tam się krawiectwa dobrze wyuczysz,
a potem znowu do nas powrócisz…
I otoczony potężnym wojskiem
niszczył co Boże, święte i polskie.
Wiec powróciła. Dyplom w kieszeni
miałby jej całe życie odmienić?
A one właśnie Polskę kochały.
I Panu Bogu ja polecały.
Zakład krawiecki to piękna sprawa.
Lecz Bolcia – sensu życia ciekawa.
W cichej modlitwie, przed Hostią świętą
klękała Bolcia z duszą przejętą.
Ciągle rozmyśla co robić dalej
i Jezusowi duszę oddaje.
A potem w szkolnym swym Nazarecie
mówiła dzieciom najpiękniej w świecie,
jak kochać słodkie Serce Jezusa
które miłością każdego wzrusza.
Ojciec Honorat tam nad nią czuwa.
Dyskretnie nowe dzieło podsuwa.
I jak z Maryją się zaprzyjaźnić,
aby żyć odtąd mądrzej i raźniej.
Dzieło to Bolcię prosto prowadzi
tam, gdzie biedaków tłum się gromadzi.
Uczyła panny kroju i szycia.
zawsze radosna i pełna życia.
Służy im odtąd z miłością wielką,
a oni zwą ja …świętą panienką!
A maluteńkie tkaniny skrawki
Zmieniała dzieciom – w śliczne zabawki.
Dom noclegowy szybko zakłada.
Już wkrótce jest w nim ludzi gromada.
Poczciwe było to zgromadzenie.
I dusz szlachetnych w nim zatrzęsienie.
Bóg daje siłę, wiec z duszy całej
- służąc bezdomnym – siebie rozdaje…
Lecz Jezus – inne daje zadanie.
Prosi więc Bolcia o rozeznanie.
O matce, braciach zawsze pamięta.
Marianka – także pragnie byś święta.
I na wyraźne Boga życzenie
opuszcza klasztor i zgromadzenie.
A Stefek wyznał jej w tajemnicy,
że chce być księdzem. Dni zaczął liczyć…
W Łowiczu plany kolejne snuje.
Tatuś umiera, mama choruje…
Jakże pragnęłaby Bolcia brata
wspierać modlitwą z dala od świata.
A na cmentarzu tuż obok taty,
trójka rodzeństwa – aniołków skrzydlatych.
To wielka radość! Lecz cóż to znaczy?
- Czemu się mamo, zanosisz płaczem?
Głos do Warszawy Boży ją wzywa.
Znowu się Bolcia czuje szczęśliwa.
Stefan? Utonął? Jak to być może.,
skoro tak dużo słońca na dworze?
Bolcia nad trumną braciszka staje.
Lecz naraz – co to? Czy jej się zdaje?
Wóz drabiniasty skrzypi, a konik
wiezie już pannę w dalekie strony.
Głos się w jej sercu odzywa nagle:
„Nie jego, lecz Twego powołania pragnę”…
Skromny węzełek leży tuż przy niej.
chce łączyć chrześcijan w jedną rodzinę.
Choć większość wokół to chrześcijanie,
lecz jakże różni są niesłychanie.
Wierzy, że dobrzy ludzie poradzą,
jak nie wpaść w ręce rosyjskim władzom.
Martwi to Bolcie, więc przed Jezusem
otwiera swoją zbolałą duszę.
Rozpatrzona panna i pewna siebie
Wnet ogłosiła – kurs w Mohylewie!
- Ciebie to także boli na pewno.
Spraw, aby znowu tworzyli jedno.
Przy Sianożęckiej pani udziale,
Która z hojnością grosz swój rozdaje.
Niech prawosławni i katolicy
modlą się znowu w jednej kaplicy.
Kurs kroju, szycia – to świetna sprawa!
Zjawia się szybko młodzież ciekawa.
A protestanci złączą się z nimi
O, spraw to wszystko łaskami swymi!
Białorusinki, Polki, Rosjanki,
szyją, haftują cacka jak z bajki.
Zszyj, co rozdarte, zjednocz, połataj.
O Ty, wszechmocny Stwórco wszechświata!
Uczyć się pragną, wiedzę zdobywać
i Boga całym sercem przyzywać.
Ojciec Honorat się przypatruje…
do Mohylewa Bolcie szykuje
Nad Dnieprem, pośród bujnej zieleni,
Bóg te dziewczęta w skarby zamieni.
bo wole Bożą odgadł jak ona,
która radosna jest i zdumiona.
Da serca nowe, pełne radości
i pośle dalej, by miłość niosły.
Jedna z tych dziewcząt wyszła z ukrycia.
Chce, tak jak Bolcia, Bożego życia.
Z miasta do miasta, z wioski do wioski
śpiew misjonarek płynie radosny.
Łucja – jej imię, co światło znaczy.
Już wkrótce z Bolcia staje do pracy.
Który tak szybko się rozprzestrzenia,
że nagle małą staje się Ziemia.
Jej – śluby pierwsze zakonne składa.
Kręci się przy niej dziewcząt gromada.
Nieważne, jaką wyznajesz wiarę.
Pragniesz jedności? No to – wspaniale!
W ślad za niż Lodzia, starsza co nieco
Oczy jej płoną, radością świecą.
Razem będziemy Boga poznawać,
Jego uwielbiać, cześć Mu oddawać.
Cieszy się Jezus, bo są już przy Nim –
trzy Misjonarki Świętej Rodziny.
Bo nic nie znaczą wszelkie podziały,
Gdy wśród nas staje – Pan Zmartwychwstały!
O jedność proszą w Bożym Kościele.
W ciszy, skupieniu, nie mówiąc wiele.
Tak to w tej trudnej, lecz ważnej sprawie
Bóg skłonił serce ku Bolesławie.
A dobry Pan Bóg tak wszystko sprawia,
że nigdy samych ich nie zostawia.
W ciężkiej chorobie życie kończyła,
Lecz nawet słówkiem się nie skarżyła.
I chociaż czasem głód im doskwiera
On – hojną rękę dla nich otwiera.
I w Bożym sercu zniknęła cała
ta, co na ziemi niebo łatała.
I chociaż wojna straszy kulami,
On – je okrywa swymi piórami.
I chociaż wszystko im zabierają,
Jego przy sobie niczym skarb mają…

Podobne dokumenty