klikając w link - Stowarzyszenie Warszawa w Europie

Transkrypt

klikając w link - Stowarzyszenie Warszawa w Europie
Leszek Lachowiecki: Witam bardzo serdecznie na spotkaniu autorów
książki „Historia stalą pisana”. I książkę, i dzisiejsze nasze spotkanie
zawdzięczamy
aktywności
Warszawa
Europie,
Luksemburg.
niemożliwe
w
Książka
bez
i
Stowarzyszenia
wspieranego
nasze
współpracy ze
Społeczno-Kulturalnego
przez
Fundację
im
Róży
działania „około hutnicze” byłyby
Stowarzyszeniem
Przyjaciół
Huty
Warszawa „Warszawscy Hutnicy”. Chcę serdecznie powitać Pana
Dyrektora
Tadeusza
Konrada,
pierwszego
przewodniczącego
Stowarzyszenia Przyjaciół Huty, który udzielił naszemu przedsięwzięciu
nieocenionej pomocy jako konsultant merytoryczny. Witam bardzo
serdecznie przedstawicieli Stowarzyszenia, zgromadzonych na tej sali.
Skoro jesteśmy w tak doborowym gronie, pozwólcie państwo, że zanim
zaprezentujemy książkę, poświęcimy kilka słów hucie i problemowi
prywatyzacji. Nie ma już przedsiębiorstwa, które w tym samym miejscu
co ArcelorMittal Warszawa, przez ponad 40 lat przyciągało (i odtrącało)
od siebie ludzi. Szli do niego m. in. chłopi ze wsi, mieszkańcy małych
podwarszawskich miejscowości, zazwyczaj niewykształceni, niekiedy
półanalfabeci, warszawskie proletariackie kilkunastolatki, a zdarzyło się,
że... grupa pań lekkich obyczajów, skierowana na reedukację przez
opiekuńczą władzę. Huta wchłaniała wszystkich, dając zatrudnienie,
dach nad głową i otwierając niemałe możliwości ekonomicznego oraz
1
kulturowego awansu. Ci najlepsi zdobywali zawód, a nawet kończyli
studia,
budując
nowe życie miejskiego, jak
wówczas
mawiano,
„inteligenta technicznego”. W szczytowym okresie rozwoju zakład
zatrudniał ponad 10 tysięcy ludzi. Przez 40 lat przewinęło się przez 320hektarowy trapez na Młocinach blisko 50 tysięcy pracowników, co razem
z rodzinami czyni kilkaset tysięcy osób. Nie jest zatem pozbawione racji
przekonanie, że obecnie hutniczymi parantelami mógłby legitymować się
blisko co dziesiąty warszawiak... I chociaż Hutę, podobnie jak tę, pod
Krakowem,
projektowano
na
deskach
kreślarskich
w
Związku
Radzieckim, niemal od początku ambicją polskich inżynierów było
wniesienie własnego wkładu w konstruowanie ciągów technologicznych.
Na ile wyrażała się w ten sposób zawodowa duma, a na ile pragnienie
uniezależnienia się od sowieckiej
Pamiętajmy,
że
Rosjanie
byli
kurateli – trudno rozstrzygać.
wówczas
starszymi
partnerami,
wzbudzającymi niekłamany podziw szybkim uprzemysłowieniem Kraju
Rad. O ludzkich kosztach tego uprzemysłowienia mówiono niewiele.
Wyobraźnię zajmowała skala przeobrażeń, znajdująca idealną niemal
ilustrację w rozmachu wielkiej budowy socjalizmu. Ten charakterystyczny
ton, podporządkowujący osobisty los wymaganiom historii, słychać we
wspomnieniach ówczesnej kadry inżynierskiej. Warto nadmienić, że
historia ta przybierała konkretne rysy Bolesława Bieruta, Józefa
Cyrankiewicza,
2
Władysława
Gomułki,
Edwarda
Gierka
i
Piotra
Jaroszewicza, a wreszcie Wojciecha Jaruzelskiego. Inżynierskie ambicje
hutników rozwijały się – od zaprojektowania całkowicie już krajowej
walcowni średnio-drobnej, po myśl techniczną, która uczyniła z Huty
zakład współczesny. Inwencja wielce pożytecznych „złotych rączek”
upowszechniła się w konkursach o Mistrza Techniki i w Klubie Techniki i
Racjonalizacji. W konsekwencji, cała rozbudowa Huty, poczynając od
1958 roku, to już dzieło polskiej myśli technicznej. Jak Huta zmieniała
Warszawę? Wystarczy zajrzeć do planów z lat 50., aby zobaczyć
projekty
urbanistyczne
nowych
robotniczych
osiedli.
Zwłaszcza
Wawrzyszew i Wrzeciono stały się centralnym terenem budowy
zakładowych bloków. Wraz z ich zasiedlaniem narastała społeczna
tkanka wśród pracowników Huty. Wielu z nich sąsiadowało w pracy i w
domu. Ludzkie potrzeby, sposób ich zaspokajania, wspólna odpowiedź
na zagrożenia i gratyfikacje, jakie przynosiło życie, umacniały socjalną i
zawodową więź. Nawiązywała się pomiędzy ludźmi o bardzo różnym
pochodzeniu; w tym tyglu nie brakowało autentycznych dramatów.
Nieładne z dzisiejszego punktu widzenia kostki sztampowych domów
były obiektem marzeń i wielkich radosnych spełnień. Posiadanie dachu
nad głową dawało sygnał stabilizacji. Osiedlowe sklepy, kino, dom
kultury (Dzielnicowe Centrum Kultury Robotniczej „Bielany”), wspólne
hutnicze szkoły, place zabaw dla dzieci, nowa meblościanka, telewizor,
wczasy w ośrodkach zakładowych, wreszcie upragniony talon na
3
samochód – to był typowy łańcuszek szczęścia okupiony, bywało,
wyczerpującą fizyczną pracą. W osiedlach spotykali się ci „z produkcji”
z tymi z „biurowca”. Status robotników, zwłaszcza wykwalifikowanych,
był wyższy. Lepiej zarabiali, mieli łatwiejszy dostęp do deficytowych
dóbr. Naprawdę duże zarobki gwarantował wydłużony czas pracy i
przekraczanie normy. I chociaż zwyczaje „stalinowskiej rywalizacji”
przeminęły szybko, to „warty produkcyjne” i bicie rekordów wydajności
pozostało jako syndrom rozumienia organizacji produkcji. Hutniczej partii
zawdzięczano kariery polityczne i administracyjne. Zakładowi „partyjni”
zostawali sekretarzami dzielnic i miasta, wchodzili w skład administracji,
czerpiąc swą siłę z łączności z macierzystą organizacją, a zwłaszcza z
jej ludźmi. Prawdziwie wielka polityka wdzierała się w hutniczy dzień
powszedni w okresie krajowych przesileń. Patrząc na zdjęcie masówki
zorganizowanej dla poparcia władz po marcu
68 r. trudno nie oprzeć się wrażeniu teatralności – w kompromitującym
wydaniu. Ceremonialność, pozór, zewnętrzność, sąsiadowały jednak z
autentycznym
zaangażowaniem,
wiarą,
a
nawet
z
osobistym
poświęceniem. Zbyt łatwe odrzucenie tej prawdy utrudnia zrozumienie
istoty tamtego
przybierały
świata.
formę
Niekiedy polityczno-ideowe uwarunkowania
groteski,
choćby dodatkowych
(później
bardzo
przydatnych) schodów, zbudowanych naprędce dla wygody prominenta,
wizytującego Hutę w latach 70.
4
Był to świat w jakimś sensie samowystarczalny: teren huty „za płotem”
niczym
miasteczko z własną koleją, pocztą, księgarnią, trzema
bibliotekami, siedzibą PTTK, stołówkami i bufetami, a nawet biurem
krwiodawców,
który
to
ruch
–
zaskakująco
powszechny
wśród
pracowników – został zinstytucjonalizowany i ubrany (dosłownie!) w
mundur honorowego dawcy krwi. Stosując hutniczą miarę, dawcom z
Huty zawdzięczano ponad 10 ton daru życia. Największym paradoksem
historii Huty wydaje się fakt, że dzieło Polski Ludowej zostało właśnie
przez schyłkową PRL śmiertelnie osłabione. I nie pomogły tu heroiczne
wysiłki socjalistycznych menedżerów ani porozumienia z rządem o
przeznaczaniu zysku na rozwój przedsiębiorstwa. Podobnie jak kopalnie,
podobnie jak inne wielkie zakłady pracy, Huta nie wytrzymywała
anormalnych warunków ekonomicznych, zadłużała się wobec państwa,
by wkroczyć w okres transformacji jako potencjalny (czy jednak
faktyczny?) bankrut. I to właśnie wtedy, gdy Huta kurczyła się i zanikała,
oczekując
na
nieuchronną
prywatyzację,
wraz
z
odchodzącymi
pracownikami wyciekał z niej potencjał zwartości, tak ważny, a niekiedy
groźny dla władzy. Lucchini, włoska korporacja, która przejęła prawo
własności,
zatrudniała
etatowo
niespełna
2000
osób;
dzisiejszy
hiszpańsko-luksembursko-francuski Arcelor ogranicza się do niespełna
500-osobowej załogi. Nie ma już śladu po kilkunastu przedsiębiorstwach
pomocniczych, w tym tuczarni świń. To oczywiste: socjalistyczna
5
gospodarka zachęcała do samowystarczalności. Współczesny rynek
skłania do outsourcingu. Zniknęła także wielotysięczna załoga, zniknęła
jako fakt polityczny, bo przecież nie fizyczny – ona trwa nadal w
odchodzącym pokoleniu, zakotwiczonym w Warszawie, na ogół blisko
dawnego miejsca pracy, w starych hutniczych osiedlach, dzisiaj
podzielonych między różne podmioty prawne.
Pomimo, że państwowa Huta Warszawa funkcjonuje już tylko w czasie
przeszłym, to w szczególny sposób żyje nadal – w pamięci tych, którzy ją
tworzyli, którzy w niej harowali, ale też wybijali się do lepszego życia. I
właśnie fakt, że zajmuje ona nieusuwalne miejsce w biografiach tak wielu
różnych ludzi, decyduje o jej znaczeniu, o ważności badań nad nią, o
potrzebie opowiadania o niej.
Narracje o Hucie są relacjami z własnego życia. Każdy widzi je na swój
sposób i ocenia wedle prywatnych wyobrażeń. Ten subiektywizm
decyduje o sile, ale też słabości snutych opowieści. Oficjalna historia
pozbawia je wielu istotnych detali, a bywa – że plącze ich osnowę. Co
nie znaczy, że tracą na autentyczności. Przeciwnie, proponują nam –
czytelnikom z zewnątrz – spojrzenie w głąb świata, który przeminął. Ten
sposób opowiadania nigdy się nie zestarzeje, ustanowi świadectwo,
zróżnicuje kryteria.
Sam wielokrotnie zachodziłem do budynków przy ul. Skalbmierskiej,
przekształconych w siedzibę Urzędu Skarbowego Warszawa Bielany nie
6
świadom, że wędruję po pokojach byłego hotelu robotniczego dla
pracowników Huty. Obok, gdzie mieści się dzisiaj wydział VAT-u,
przemieszkiwały hutnicze rodziny. Znak czasu? A może dowód, że to, co
przynosiło pożytek w przeszłości, jest nadal pożyteczne, choć w innej
formie, a my – dzieci i wnuki tamtych pokoleń mamy za co być im choć
trochę wdzięczni?
Tadeusz Konrad:
Gdy
w
2005
roku
tworzyłem
nasze
Stowarzyszenie PethCIÓ miałem na myśli realizację 3 celów:
 integrację naszego środowiska - to się udało - spotykamy się - także
dzięki pomocy dzisiejszej Huty. Dziękuję za to.
 dzięki
inicjatywie
Stowarzyszenia
przywróciliśmy
na
Bielanach obchody Dnia Hutnika. Na początku bardzo
skromne ale w miarę upływu lat było coraz lepiej. Mam
nadzieję, że Huta będzie kontynuować tę tradycję.
 miałem na myśli, że - w miarę możliwości- będziemy udzielać sobie
nawzajem koleżeńskiej pomocy. Pomocy tym, którzy tej pomocy
mogą potrzebować. Wiedziałem, że nasze możliwości finansowe w
tym zakresie były żadne, ale ważne jest i to co ludzie mogą zrobić dla
ludzi. Ten zamysł jest moim zdaniem dalej bardzo aktualny.
 no i - bardzo chciałem ocalić od zapomnienia prawdę o tym czym była
tamta Huta. Odkłamać wszystkie obelgi, które wtedy padały. To było
7
szczególnie ważne - bo wtedy obrzucano ją słowami skrajnej pogardy.
Zresztą zdarza się to jeszcze i dzisiaj.
Uważano wtedy, że pomysł wydania książki to nie jest to dobry
pomysł. Było wtedy bardzo wiele zastrzeżeń. Jak również - mówiono, że
nikt nie da pieniędzy na ten cel.
Ale udało się, spotkaliśmy się z okazji wydania trzeciej książki. To
nasz wielki sukces. Treścią tych książek są wspomnienia o Hucie
Warszawa.
Wspomnienia. Skaldowie śpiewają, że wspomnienia są zawsze bez
wad. We wspomnieniach zawarte też są często nasze marzenia. Różne.
Czasami pamięć lubi nam płatać figle.
Mówiliśmy o Hucie: „nasza Huta”. Przypomniała o tym Pani
Helena Bratek, Helenka Kotarba w pierwszej książce: „Ludzie ze
stali”. Kazimierz Bochyński,
w jednym ze swoich wspomnień użył
określenia: „matka Huta”. Pytam się: skąd w nas tkwi tyle sentymentu
do tamtej Huty? Skąd się bierze tyle ciepłych i miłych wspomnień?
Odpowiedź jest prosta: była i jest tego warta. Bo byliśmy i jesteśmy z
nią związani bardzo mocno. Choć jeśli by zacytować aktualne opinie i
oceny to przecież rzekomo bardzo szkodziła środowisku, bo było dużo
8
wypadków, bo była nienowoczesna, bo przynosiła straty i na domiar
wszystkiego była to Huta w komunistycznej Polsce.
Państwowa Huta Warszawa istniała w latach 1951 - 1992. Za
początek produkcji uważa się dzień 29 kwietnia 1957 roku - pierwszy
spust stali z pieca elektrycznego 5 ton na Odlewni Staliwa.
Tak na prawdę po spłaceniu ostatniej raty kredytu inwestycyjnego,
od 1967 r. aż do 1990 r. Huta uzyskiwała dodatnie wyniki finansowe. W
niektórych latach, zysk osiągany i odprowadzany do skarbu państwa był
bardzo wysoki.
Silniki,
samochodów
skrzynie
biegów
osobowych
i
i
elementy
ciężarowych,
zawieszenia
sprzętu
polskich
budowlanego,
rolniczego i koparek, wielkie silniki okrętowe do jednostek pływających
wytwarzanych przez legendarne dziś już polskie stocznie, helikoptery,
polskie łożyska toczne, śruby o podwyższonej wytrzymałości, rdzenie
transformatorów elektrycznych, osprzęt elektryczny i jeszcze wiele, wiele
innych wyrobów - wszystko to było wytwarzane ze stali produkowanej
przez Hutę Warszawa. No i eksport. Do wielu krajów świata. Powiem
tylko, że najlepsze na świecie, szwedzkie łożyska wykonywano także z
naszej stali.
To nie wszystko. Huta prowadziła bardzo szeroką działalność
9
pozaprodukcyjną. To były domy wczasowe, kolonie dla dzieci, to był klub
sportowy i 27 różnych kół, klubów i stowarzyszeń najrozmaitszych
zainteresować. To była świetnie zaopatrzona biblioteka techniczna i
beletrystyczna.
Huta
wybudowała
ponad
1000
mieszkań
dla
pracowników. W Hucie działało 6 stołówek. Huta zapewniała opiekę
zdrowotną pracownikom i członkom ich rodzin. Huta prowadziła wielki
zespół szkół zawodowych a nawet filię wyższej uczelni. Tysiące ludzi
zdobywały i uzupełniały tu wykształcenie. To było wielu maturzystów,
fachowców i techników w różnych zawodach a także wielu inżynierów.
Stanowiliśmy kuźnię kadr zapewniając fachowców na najważniejsze
stanowiska zawodowe w warszawskich fabrykach, biurach projektowych,
zjednoczeniach i ministerstwach oraz w radach i urzędach: stołecznych i
dzielnicowych.
Pierwsze uderzenie nastąpiło w 1986 r. Wprowadzono w
przedsiębiorstwach państwowych - działający bardzo progresywnie podatek od ponadnormatywnych wypłat i wynagrodzeń (popiwek).
Huta zaczęła mieć coraz większe kłopoty finansowe. Działo się to nie
w wyniku niegospodarności, ale działania nowego mechanizmu
finansowego.
Mimo bardzo dobrej pracy kadry Huty sytuacja pogarszała się z
roku na rok. Reszty dokonały reformy związane z okresem transformacji.
10
W 1991 roku - cytuję tu sformułowanie protokołu NIK: „w sensie
ekonomicznym Huta warszawa była bankrutem”.
Rozpisywano
się
wtedy,
że
Huta,
jako
przedsiębiorstwo
państwowe jest nieefektywna i beznadziejnie zadłużona wobec swego
prawnego właściciela, czyli skarbu państwa. I że to zadłużenie wobec
państwa dowodzi niegospodarności.
Uznano wtedy, że jedynym rozwiązaniem sytuacji do której
doprowadzono Hutę jest prywatyzacja. Z ekonomicznego punktu
widzenia była to decyzja całkowicie błędna. Katastrofalna.
Pamiętam ówczesne artykuły w gazetach mówiące, że nowy
właściciel spłaci zadłużenie Huty i zatrzyma załogę. Mamiono urlopami w
atrakcyjnych kurortach na świecie,
standardem
lepszymi
socjalnym
warunkami
nęcono luksusowymi hotelami,
zachodniego robotnika, wyższymi
życia.
Ostatecznie
podjęto
płacami,
decyzję
sprywatyzowaniu zakładu.
Ale pozostają pytania. Dlaczego, w oparciu o błędną ekspertyzę
likwidowano polskie, państwowe hutnictwo? Dlaczego doprowadzono do
upadku Hutę? Dlaczego?
11
o
W wyniku prywatyzacji, 7 maja 1992 r. zawiązana została spółka
Huta L.W., spółka z o.o. Dwie spółki grupy Lucchini, centralna spółka
holdingu włoskiego Lucchini S. p. A. oraz Lucchini International z
siedzibą w Luksemburgu, objęły wówczas łącznie 51% udziałów. Polscy
wspólnicy posiadali w tym pierwszym etapie łącznie 49% udziałów
spółki. Dnia 30 września 1992 r. nastąpiło podwyższenie kapitału
zakładowego, w którego wyniku polscy wspólnicy posiadali wtedy już
tylko 44,72% udziałów spółki.
W
wyniku
prywatyzacji
powstała
też
Agencja
Kapitałowo-
Rozliczeniowa Spółka Akcyjna - struktura będąca następcą prawnym
Huty Warszawa - struktura, w której skarb państwa ma 100% własności,
a jego reprezentantem jest minister przekształceń własnościowych.
Spółka ta praktycznie przejęła po Hucie Warszawa całe jej zadłużenie.
Cały zaś majątek produkcyjny został wniesiony do spółki z firmami
Lucchini.
Pracownicy huty posiadający określony staż pracy, zgodnie z
ówczesnymi przepisami prywatyzacyjnymi partycypowali w uwłaszczeniu
przedsiębiorstwa w formie akcji udziałowych. Otrzymali je od skarbu
państwa jako społeczni udziałowcy powołanej spółki. Wypłatą obciążono
Agencję
12
Kapitałowo-Rozliczeniową,
która
-
co
oczywiste
-
była
niewypłacalna. Dlatego hutnicy otrzymali ostatecznie bardzo małe
pieniądze - najwyższa kwota za akcje nie przekraczała 2000 zł.
Kierownictwo Agencji podejmowało wiele interwencji u władz w
sprawie absurdów związanych z takim stanem funduszy Agencji i z
wypłaceniem udziałów pracownikom Huty. Bezskutecznie. Bo jak już
powiedziałem zamierzenia rządzących były już inne.
W Hucie Warszawa zaczęły się nowe porządki. .Nowy właściciel
przeprowadził modernizację stalowni, Jednocześnie powoli likwidował
istniejące
wydziały.
Demontowano
urządzenia
Huty
Warszawa
i
sprzedawano je z dużym zyskiem. Urządzenia, które rzekomo były
przestarzałe i nadawały się tylko na złom! Jeden z byłych pracowników
Huty przysłał mi, opublikowany w Rzeczpospolitej bilans huty Lucchini
rok, dwa po prywatyzacji. W jednym tylko roku uzyskano dwieście
milionów złotych przychodu z tego procederu!
Obecnie nie funkcjonuje żaden wydział produkcji podstawowej
dawnej Huty „Warszawa”, która de facto zniknęła z mapy polskiego
hutnictwa. Dzisiaj na miejscu dawnej Huty funkcjonuje nowy podmiot o
nazwie Huta ArcelorMittal Warszawa. Wybudowana została bardzo
nowoczesna walcownia. Dzisiejsza huta produkuje pół miliona ton stali
13
rocznie. Ważne jest i to, że ta Huta nie musi już realizować żadnych
zapisów umowy prywatyzacyjnej.
Choć trudno się z tym pogodzić, to wszystko co budowaliśmy z
takim trudem i mozołem, ale także z entuzjazmem, to nasze dzieło
ostatecznie przepadło. W wielu miejscach, spenetrowane, opustoszałe
hale i budynki straszą ruiną.
Polski i amerykański ekonomista, profesor Kazimierz Poznański, w
swojej książce: Wielki przekręt uznał polski proces prywatyzacji „za
zbiorowy akt samozniszczenia”. Napisał też: „Konkludując, w wyniku
reform podjętych po upadku komunizmu został zmarnowany polski
system gospodarczy, gdyż w wyniku wyprzedaży majątku obcym
kapitalistom, polski kapitalizm stał się głównie niepolski. Pod wpływem
błędnych reform zrujnowana została również narodowa gospodarka”.
Warto dzisiaj odpowiedzieć na pytanie jakie skutki przyniosła
prywatyzacja Huty. Została ona już wielokrotnie oceniona. Oto fakty:
W 1994 roku, na zlecenie Sejmowej Komisji Przekształceń
Własnościowych - prof. dr hab. Józef Balcerek kierownik Katedry
Socjologii Pracy, Polityki Społecznej SGH przygotował opinię o
przekształceniach
własnościowych
Huty
Warszawa.
W
opinii
tej
stwierdza się, że prywatyzacja Huty „Warszawa” jest „przykładem działań
14
godzących w porządek prawny i realizowanych w zmowie i w złej wierze
na szkodę narodu i państwa polskiego”. Prof. Balcerek w swojej opinii
zwraca uwagę na bardzo uprzywilejowane warunki jakie otrzymała firma
Lucchini. Bardzo mocno krytykuje wycenę aportu Huty w kwocie 27 mln
dol., podczas gdy wybudowanie podobnej huty wymagałoby wtedy- jego
zdaniem, nakładów rzędu 2-3 mld dol. Dla poparcia swoich uwag
przytacza przykład remontu hotelu „Bristol” w Warszawie, który
pochłonął 50 mln dol. Prywatyzacja w sposób dotkliwy godziła w interesy
załogi
Huty.
zobowiązania
Prywatyzacja
nowego
Huty
właściciela
„Warszawa”
do
bez
skutecznego
kontynuowania
produkcji
z
wykorzystaniem przejętego majątku spowodowała wzrost bezrobocia, a
dotychczasowych odbiorców wyrobów Huty skazała na import. W Polsce
udało się odejść od przemysłu ciężkiego, produkcja stali spadła z 15,2
mln ton w 1989 r. do 8,37 mln ton w 2012 r. W tym samym okresie
światowa produkcja wzrosła z 820 mln ton do 1548 mln ton.
7 lipca 1994 roku Wiesław Kaczmarek minister przekształceń
własnościowych polskiego rządu przedstawił Sejmowi informację rządu o
sytuacji strajkowej w Hucie Lucchini Warszawa. Minister stwierdził wtedy,
że bardzo trudno ocenić czy odniósł sukces projekt prywatyzacyjny, gdyż
strona polska nie wywiązała się z obowiązku wniesienia do projektu praw
wieczystego
15
użytkowania
dotyczącego
nieruchomości.
Ten
był
wykorzysywany przez nowego właściciela, który w kilku procesach
wygrał spore odszkodowania od skarbu państwa.
Tu pewna, zdumiewająca ciekawostka: stwierdzono wtedy, że
niewielka część terenu Huty Lucchini nadal należy do pułku artylerii
carskiej stacjonującego tam w 1846 r. To jest coś nieprawdopodobnego.
W
pierwszym półroczu 1995 roku Najwyższa Izba Kontroli
dokonała kontroli przekształceń własnościowych Huty warszawa. W
protokole NIK stwierdziła, że w trakcie prywatyzacji wystąpiły zarówno
działania sprzeczne z obowiązującymi przepisami prawa, jak i przypadki
nie podjęcia działań prawem nakazanych. Wystąpiły także przypadki
działań nie spełniających kryterium rzetelności.
Profesor Maria Jarosz z Instytutu Studiów Politycznych PAN w
książce wydanej w 2004 roku pt. „Władza, Przywileje, Korupcja”
napisała:
„prywatyzacja
Huty
Warszawa
jest
przykładem
ciągu
niekompetencji w podejmowanych decyzjach, których skutkiem są
ogromne straty dla budżetu państwa”.
Jedyny skuteczny protest wobec procesu prywatyzacji wnieśli
mieszkańcy hutniczych osiedli, podważając zasadność wniesienia do
aportu spółki mieszkań zakładowych. Po kilkuletnim procesie sądowym
zapadło pomyślne rozstrzygnięcie, dzięki czemu uniknięto dramatów,
16
jakie
przeżywali
pracownicy
wielu
innych
osiedli
zakładowych
sprzedanych razem z mieszkańcami a których mieszkania trafiały w
konsekwencji w ręce różnych spekulantów.
W niektórych środowiskach, nawet wśród ludzi związanych z
naszym Stowarzyszeniem panuje pogląd, że gdyby nie prywatyzacja nie byłoby modernizacji Huty i przestałaby ona istnieć. Nic bardziej
błędnego. Huta już w 1984 roku miała opracowany, realny program
modernizacji Przewidywał on m.in. likwidację stalowni martenowskiej
oraz budowę urządzenia do pozapiecowej obróbki stali. Zamierzaliśmy
znacznie zwiększyć zdolności produkcyjne Huty w zakresie obróbki
cieplnej stali. I miała także zapewnione środki finansowe na jego
realizację pochodzące z własnego zysku i odpisów na amortyzację. Ten
program oraz fakt, że Huta zapewniła sobie środki na jego realizację,
gwarantował rozwój przedsiębiorstwa w latach następnych. Niestety
zamierzenia rządzących były już inne.
Zwolennicy
Warszawa,
jest
prywatyzacji
jedynym
mówią
też,
przedsiębiorstwem
że
Huta
ArcelorMittal
przemysłowym,
które
przetrwało w Warszawie. Inne – państwowe – padły. W Polsce nie ma
żadnej państwowej huty, wszystkie zostały sprywatyzowane i dlatego
działają i się rozwijają. To jest podobno argument potwierdzający
słuszność przeprowadzonej prywatyzacji.
17
Bardzo nam zależało aby w tych wspomnieniach ocalić prawdę o
tamtej Hucie. I prawdę o prywatyzacji. Czy się to udało? Ocenicie to
Państwo. Ocenią czytelnicy. Ale myślę, że te 3 książki to dobra
odpowiedź dla autorów tych wszystkich wzgardliwych ocen o tamtej
Hucie.
Podziękowania:
Przede wszystkim dziękuję bardzo gorąco wszystkim autorom
wspomnień. Jest oczywiste, że bez tych wspomnień nie byłoby tych
książek. To wielka sprawa. Bo istota wspomnień polega na tym, że nic
nie przemija a fakty w nich wymienione przeżywa się od nowa. Dzięki
nim życie trwa.
Wydawało mi się, że przy wydaniu tych książek można będzie
liczyć na wsparcie finansowe dzisiejszej Huty.
Dwie pierwsze książki zostały sfinansowane przez Urząd Dzielnicy
Bielany. Gorąco i serdecznie za to dziękuję.
Obie te książki powstały dzięki niepodważalnym zasługom Pani
Haliny Szerszeń - radnej naszej dzielnicy i członkini zarządu naszego
Stowarzyszenia. Nie byłoby tych książek, gdyby nie jej konsekwentne
działania. To Pani Halina zabiegała o to i załatwiła wiele spraw, które w
18
wielu przypadkach, początkowo wydawały się nie do załatwienia.
Dziękuję bardzo.
Szczególną, nadzwyczajną rolę odegrał też w tej sprawie człowiek
niezwykły - pan redaktor Leszek Lachowiecki. Pan redaktor nigdy nie
pracował w Hucie, ale dziś jego wiedza o Hucie jest ogromna, wie o
naszej Hucie bardzo dużo i wygrzebał z naszej pamięci i z zapomnienia
wiele wspaniałych faktów. Był też autorem kilku wystaw fotograficznych o
Hucie. Wystaw, które też znakomicie służyły ocalaniu pamięci o naszej
Hucie. Składam serdeczne podziękowania Panu redaktorowi Leszkowi
Lachowieckiemu.
Dziękuję tutaj też Stowaryzszeniu Warszawa w Europie i Fundacji
im. Róży Luksemburg, która dzięki staraniom Pana Redaktora Leszka
Lachowieckiego sfinansowała wydanie naszej książki.
Dziękuję wszystkim, którzy wspierali nasze starania o książkę,
niezależnie od tego, jakie zasługi oni sami sobie przypisują i ilu ojców ma
ten sukces. W sumie osiągnęliśmy pozytywny efekt końcowy - a o to
przecież chodziło.
Na zakończenie pozwolę tu sobie wspomnieć o trzech faktach,
które niedawno miały miejsce:
19
Jest już niestety taki czas, że coraz więcej nas odchodzi.
Pożegnaliśmy właśnie z wielkim żalem, na zawsze Wiesia Gemzę naszego kolegę, przyjaciela i towarzysza pracy. Żegnaj Wiesiu.
Ale Stowarzyszenie żyje i działa. Dzięki staraniom Stowarzyszenia
Rondo na Bielanach zostało nazwane: „Rondem Hutników
Warszawskich”. Może będzie stacja: Młociny - Huta?
Na ostatnim zebraniu wybrano nowy zarząd. Przewodniczącym
Stowarzyszenia został Jerzy Trześniewski. Jurku - ciągnij ten wózek.
Jestem pewien, że będziesz walczył zawsze o dobre imię Huty
Warszawa. Trzymamy za Ciebie kciuki.
Wiesław Żółtkowski: Od kilku lat prowadzone są prace zespołu
kierowanego przez prof. A. Karpińskiego z udziałem St. Paradysza, P.
Soroki i W. Żółtkowskiego. Ich efektem była książka „Jak powstawały i
jak upadały zakłady w Polsce”. Przygotowana jest już nowa publikacja
rozszerzająca zakres badań losów przemysłu w transformacji. Niniejsze
opracowanie czerpie z tych opracowań.
Krytyka efektów transformacji ustrojowej, podobnie jak jej obrona,
narażana jest na posądzenie o motywacje subiektywne, co często ma
uzasadnienie. Dlatego potrzebne jest wyznanie, że zmiany które
20
nastąpiły po 1989 roku generalnie były konieczne i nieuchronne. Stan
gospodarki ukształtowany przez system gospodarki planowej w Polsce
wymagał bowiem radykalnych i głębokich przekształceń. Gospodarka
była niezdolna do zaspokojenia popytu na dobra konsumpcyjne. Polska
nie mogła sprostać wymogom konkurencji na otwartym rynku.
Radykalna przemiana ustrojowa wiązała się z dużymi kosztami
ekonomicznymi i społecznymi. W wyniku transformacji gospodarki
nastąpiły zmiany mające dwa oblicza.
 Z jednej strony nastąpił znaczny wzrost gospodarczy mierzony
wskaźnikiem PKB, wyraźny wzrost konsumpcji, jednak finansowej w
dużej części długiem, dotacjami UE i dekapitalizacją majątku
narodowego. Wystąpił duży wzrost wydajności pracy, otwarcie
gospodarki na świat.
 A z drugiej strony nastąpiła utrata znacznej części polskiego
przemysłu, znacznej liczby miejsc, czego efektem jest wielkie
bezrobocie, i emigracja zarobkowa. Wystąpiło duże zróżnicowanie
dochodowe spowodowane procesem prywatyzacji i zróżnicowaniem
płac. Duża część majątku narodowego przeszła w ręce obcego
kapitału.
Przed wojną Polska była biednym krajem rolniczym. Miliony ludzi
dusiło się na wsi, bez perspektyw rozwoju. Po wojnie Polska była
21
bardzo
zniszczona.
Przyjęto
program
uprzemysłowienia
kraju,
tworząc bazę pod rozwój gospodarczy. Pozwoliło to stworzyć miejsca
pracy w przemyśle, w mieście. 8 mln ludzi przeniosło się ze wsi do
miasta, z rolnictwa do przemysłu. Czyli z obszaru o niskiej wydajności
do gospodarki z dużo większą wydajnością pracy.
Na Mazowszu w okresie PRL
zbudowano 258 nowych zakładów
przemysłowych, na 1634, które powstały w kraju (o zatrudnieniu 1,9 mln
osób). Zakłady zbudowane na Mazowszu dawały zatrudnienie 246 tys.
osób, co stanowiło 42% zatrudnienia w przemyśle województwa.
Najwięcej, bo aż 242 nowych zakładów powstało od podstaw, na pustym
polu. Na Mazowszu na 258 nowych zakładów zbudowanych w PRL, w
Warszawie zlokalizowano 107 zakładów, a w dawnych miastach
wojewódzkich 43 zakłady. Pozostałe 109 zakłady zbudowano w innych
miastach. Wskazuje to na tendencję do wykorzystania lokalizacji nowych
zakładów jako narzędzia równomiernej aktywizacji gospodarczej kraju.
W Warszawie była duża koncentracja nauki, szkolnictwa wyższego
i zaplecza badawczo rozwojowego. Dlatego tutaj zlokalizowano prawie
60% polskich zakładów w przemysłach wysokiej techniki. I właśnie
Warszawa poniosła największe straty potencjału w tych nowoczesnych
przemysłach.
22
Na Mazowszu powstał okręg płocki na bazie rafinerii ropy naftowej
i
przetwórstwa
petrochemicznego.
W
rezultacie
tej
inwestycji
zatrudnienie w przemyśle w okręgu wzrosło o 482% do wartości 53 tys.
osób w 1988 r., a ludność zwiększyła się o 163% do 335 tys. osób.
W województwie mazowieckim w 1988 r. funkcjonowało 211
zakładów o zatrudnieniu 100 i więcej osób, zbudowanych przed 1949 r.
W kraju zakładów takich było
2 276 zakłady (o zatrudnieniu 1,6 mln
osób). Stare zakłady na Mazowszu zatrudniały ok. 162 tys. osób.
Łącznie na Mazowszu w 1988 r. działało 469 znaczących zakładów
pracy. Zakłady te zatrudniały 408 tys. osób.
Z takim potencjałem Mazowsze wkroczyło w okres transformacji
ustrojowej. Po 1989 r. nastąpił proces likwidacji wielu zakładów
przemysłowych.
zlikwidowano
Wśród
681
1634
(zatrudniały
zakładów
zbudowanych
860
osób).
tys.
Na
w
PRL
Mazowszu
zlikwidowano aż 127 zakładów przemysłowych zbudowanych w PRL.
Zlikwidowane zakłady dawały zatrudnienie 160 tys. osób. Oznacza to, że
na Mazowszu zlikwidowano
47% nowych zakładów zbudowanych w
PRL.
Wśród zakładów starszych, powstałych przed 1949 r. w kraju
zlikwidowano 994 o zatrudnieniu 880 tys. osób. Na Mazowszu
zlikwidowano 142 zakłady.. W tych zlikwidowanych zakładach pracowało
23
115 tys. osób. Upadły zakłady większości branż, ale szczególnie duży
był upadek zakładów starszych przemysłu spożywczego.
Szacuje
się,
że
cały
majątek
przemysłowy
zakładów
w
województwie mazowieckim wynosił ok. 2 400 mld zł. Łączna strata
majątku w zlikwidowanych zakładach nowych i starszych wyniosła ok. 1
200 mld zł, tj. 50% całego istniejącego majątku. Zakłady zlikwidowane
miały produkcję o wartości 2 200 mld zł, co stanowi 51% produkcji
wszystkich zakładów w 1988 r.. W
wyniku likwidacji zakładów
zatrudnienie w przemyśle Mazowsza zmniejszyło się o 67%, bo z 408
tys. do 275 tys. osób zatrudnionych.
Koszt zmiany ustrojowej w postaci likwidacji wielu zakładów
przemysłowych i w konsekwencji masowego wzrostu bezrobocia wcale
nie musiał być tak wielki, gdyby nie popełniono zasadniczych błędów w
polityce państwa w stosunku do własnego przemysłu krajowego.
Likwidacja części przemysłów, zwłaszcza technologicznie przestarzałych
i niekonkurencyjnych była nieuchronna. Ale o wyjątkowo dużej skali
likwidacji zakładów przemysłowych w polskim procesie transformacji
decydującą rolę odegrały następujące przyczyny.
 Brak
strategii
przemysłowej
–
przedsiębiorstwa
funkcjonujące
wcześniej w systemie planów wynikających ze strategii gospodarczej
zostały nagle postawione w sytuacji konkurencji na otwartym rynku.
24
 Pośpiech w przeprowadzaniu reformy ustrojowej - wybrano szybka
ścieżkę transformacji gospodarczej, eliminując państwo z gospodarki.
 Nadużywanie
kryteriów
finansowych
w
decyzjach
o
likwidacji
zakładów – istotne znaczenie miało błędne rozumienie pojęcia
ekonomicznej i finansowej rentowności.
 Fiskalne źródła upadku przedsiębiorstw po 1989 r. – wprowadzono
podatek od majątku i od ponadnormatywnych wynagrodzeń, który
dotyczył tylko przedsiębiorstwa państwowe.
 Ograniczenia w kredytowaniu przemysłu i rola banków w procesie
transformacji - nagle i radykalnie zmieniły się warunki korzystania z
kredytów.
 Brak ochrony gruntów poprzemysłowych przed nieuzasadnionym
przekształcaniem ich w działki budowlane – wiele prywatyzacji
motywowanych było przejęciem atrakcyjnych terenów.
25

Podobne dokumenty