klikając w link - Stowarzyszenie Warszawa w Europie
Transkrypt
klikając w link - Stowarzyszenie Warszawa w Europie
Leszek Lachowiecki: Witam bardzo serdecznie na spotkaniu autorów książki „Historia stalą pisana”. I książkę, i dzisiejsze nasze spotkanie zawdzięczamy aktywności Warszawa Europie, Luksemburg. niemożliwe w Książka bez i Stowarzyszenia wspieranego nasze współpracy ze Społeczno-Kulturalnego przez Fundację im Róży działania „około hutnicze” byłyby Stowarzyszeniem Przyjaciół Huty Warszawa „Warszawscy Hutnicy”. Chcę serdecznie powitać Pana Dyrektora Tadeusza Konrada, pierwszego przewodniczącego Stowarzyszenia Przyjaciół Huty, który udzielił naszemu przedsięwzięciu nieocenionej pomocy jako konsultant merytoryczny. Witam bardzo serdecznie przedstawicieli Stowarzyszenia, zgromadzonych na tej sali. Skoro jesteśmy w tak doborowym gronie, pozwólcie państwo, że zanim zaprezentujemy książkę, poświęcimy kilka słów hucie i problemowi prywatyzacji. Nie ma już przedsiębiorstwa, które w tym samym miejscu co ArcelorMittal Warszawa, przez ponad 40 lat przyciągało (i odtrącało) od siebie ludzi. Szli do niego m. in. chłopi ze wsi, mieszkańcy małych podwarszawskich miejscowości, zazwyczaj niewykształceni, niekiedy półanalfabeci, warszawskie proletariackie kilkunastolatki, a zdarzyło się, że... grupa pań lekkich obyczajów, skierowana na reedukację przez opiekuńczą władzę. Huta wchłaniała wszystkich, dając zatrudnienie, dach nad głową i otwierając niemałe możliwości ekonomicznego oraz 1 kulturowego awansu. Ci najlepsi zdobywali zawód, a nawet kończyli studia, budując nowe życie miejskiego, jak wówczas mawiano, „inteligenta technicznego”. W szczytowym okresie rozwoju zakład zatrudniał ponad 10 tysięcy ludzi. Przez 40 lat przewinęło się przez 320hektarowy trapez na Młocinach blisko 50 tysięcy pracowników, co razem z rodzinami czyni kilkaset tysięcy osób. Nie jest zatem pozbawione racji przekonanie, że obecnie hutniczymi parantelami mógłby legitymować się blisko co dziesiąty warszawiak... I chociaż Hutę, podobnie jak tę, pod Krakowem, projektowano na deskach kreślarskich w Związku Radzieckim, niemal od początku ambicją polskich inżynierów było wniesienie własnego wkładu w konstruowanie ciągów technologicznych. Na ile wyrażała się w ten sposób zawodowa duma, a na ile pragnienie uniezależnienia się od sowieckiej Pamiętajmy, że Rosjanie byli kurateli – trudno rozstrzygać. wówczas starszymi partnerami, wzbudzającymi niekłamany podziw szybkim uprzemysłowieniem Kraju Rad. O ludzkich kosztach tego uprzemysłowienia mówiono niewiele. Wyobraźnię zajmowała skala przeobrażeń, znajdująca idealną niemal ilustrację w rozmachu wielkiej budowy socjalizmu. Ten charakterystyczny ton, podporządkowujący osobisty los wymaganiom historii, słychać we wspomnieniach ówczesnej kadry inżynierskiej. Warto nadmienić, że historia ta przybierała konkretne rysy Bolesława Bieruta, Józefa Cyrankiewicza, 2 Władysława Gomułki, Edwarda Gierka i Piotra Jaroszewicza, a wreszcie Wojciecha Jaruzelskiego. Inżynierskie ambicje hutników rozwijały się – od zaprojektowania całkowicie już krajowej walcowni średnio-drobnej, po myśl techniczną, która uczyniła z Huty zakład współczesny. Inwencja wielce pożytecznych „złotych rączek” upowszechniła się w konkursach o Mistrza Techniki i w Klubie Techniki i Racjonalizacji. W konsekwencji, cała rozbudowa Huty, poczynając od 1958 roku, to już dzieło polskiej myśli technicznej. Jak Huta zmieniała Warszawę? Wystarczy zajrzeć do planów z lat 50., aby zobaczyć projekty urbanistyczne nowych robotniczych osiedli. Zwłaszcza Wawrzyszew i Wrzeciono stały się centralnym terenem budowy zakładowych bloków. Wraz z ich zasiedlaniem narastała społeczna tkanka wśród pracowników Huty. Wielu z nich sąsiadowało w pracy i w domu. Ludzkie potrzeby, sposób ich zaspokajania, wspólna odpowiedź na zagrożenia i gratyfikacje, jakie przynosiło życie, umacniały socjalną i zawodową więź. Nawiązywała się pomiędzy ludźmi o bardzo różnym pochodzeniu; w tym tyglu nie brakowało autentycznych dramatów. Nieładne z dzisiejszego punktu widzenia kostki sztampowych domów były obiektem marzeń i wielkich radosnych spełnień. Posiadanie dachu nad głową dawało sygnał stabilizacji. Osiedlowe sklepy, kino, dom kultury (Dzielnicowe Centrum Kultury Robotniczej „Bielany”), wspólne hutnicze szkoły, place zabaw dla dzieci, nowa meblościanka, telewizor, wczasy w ośrodkach zakładowych, wreszcie upragniony talon na 3 samochód – to był typowy łańcuszek szczęścia okupiony, bywało, wyczerpującą fizyczną pracą. W osiedlach spotykali się ci „z produkcji” z tymi z „biurowca”. Status robotników, zwłaszcza wykwalifikowanych, był wyższy. Lepiej zarabiali, mieli łatwiejszy dostęp do deficytowych dóbr. Naprawdę duże zarobki gwarantował wydłużony czas pracy i przekraczanie normy. I chociaż zwyczaje „stalinowskiej rywalizacji” przeminęły szybko, to „warty produkcyjne” i bicie rekordów wydajności pozostało jako syndrom rozumienia organizacji produkcji. Hutniczej partii zawdzięczano kariery polityczne i administracyjne. Zakładowi „partyjni” zostawali sekretarzami dzielnic i miasta, wchodzili w skład administracji, czerpiąc swą siłę z łączności z macierzystą organizacją, a zwłaszcza z jej ludźmi. Prawdziwie wielka polityka wdzierała się w hutniczy dzień powszedni w okresie krajowych przesileń. Patrząc na zdjęcie masówki zorganizowanej dla poparcia władz po marcu 68 r. trudno nie oprzeć się wrażeniu teatralności – w kompromitującym wydaniu. Ceremonialność, pozór, zewnętrzność, sąsiadowały jednak z autentycznym zaangażowaniem, wiarą, a nawet z osobistym poświęceniem. Zbyt łatwe odrzucenie tej prawdy utrudnia zrozumienie istoty tamtego przybierały świata. formę Niekiedy polityczno-ideowe uwarunkowania groteski, choćby dodatkowych (później bardzo przydatnych) schodów, zbudowanych naprędce dla wygody prominenta, wizytującego Hutę w latach 70. 4 Był to świat w jakimś sensie samowystarczalny: teren huty „za płotem” niczym miasteczko z własną koleją, pocztą, księgarnią, trzema bibliotekami, siedzibą PTTK, stołówkami i bufetami, a nawet biurem krwiodawców, który to ruch – zaskakująco powszechny wśród pracowników – został zinstytucjonalizowany i ubrany (dosłownie!) w mundur honorowego dawcy krwi. Stosując hutniczą miarę, dawcom z Huty zawdzięczano ponad 10 ton daru życia. Największym paradoksem historii Huty wydaje się fakt, że dzieło Polski Ludowej zostało właśnie przez schyłkową PRL śmiertelnie osłabione. I nie pomogły tu heroiczne wysiłki socjalistycznych menedżerów ani porozumienia z rządem o przeznaczaniu zysku na rozwój przedsiębiorstwa. Podobnie jak kopalnie, podobnie jak inne wielkie zakłady pracy, Huta nie wytrzymywała anormalnych warunków ekonomicznych, zadłużała się wobec państwa, by wkroczyć w okres transformacji jako potencjalny (czy jednak faktyczny?) bankrut. I to właśnie wtedy, gdy Huta kurczyła się i zanikała, oczekując na nieuchronną prywatyzację, wraz z odchodzącymi pracownikami wyciekał z niej potencjał zwartości, tak ważny, a niekiedy groźny dla władzy. Lucchini, włoska korporacja, która przejęła prawo własności, zatrudniała etatowo niespełna 2000 osób; dzisiejszy hiszpańsko-luksembursko-francuski Arcelor ogranicza się do niespełna 500-osobowej załogi. Nie ma już śladu po kilkunastu przedsiębiorstwach pomocniczych, w tym tuczarni świń. To oczywiste: socjalistyczna 5 gospodarka zachęcała do samowystarczalności. Współczesny rynek skłania do outsourcingu. Zniknęła także wielotysięczna załoga, zniknęła jako fakt polityczny, bo przecież nie fizyczny – ona trwa nadal w odchodzącym pokoleniu, zakotwiczonym w Warszawie, na ogół blisko dawnego miejsca pracy, w starych hutniczych osiedlach, dzisiaj podzielonych między różne podmioty prawne. Pomimo, że państwowa Huta Warszawa funkcjonuje już tylko w czasie przeszłym, to w szczególny sposób żyje nadal – w pamięci tych, którzy ją tworzyli, którzy w niej harowali, ale też wybijali się do lepszego życia. I właśnie fakt, że zajmuje ona nieusuwalne miejsce w biografiach tak wielu różnych ludzi, decyduje o jej znaczeniu, o ważności badań nad nią, o potrzebie opowiadania o niej. Narracje o Hucie są relacjami z własnego życia. Każdy widzi je na swój sposób i ocenia wedle prywatnych wyobrażeń. Ten subiektywizm decyduje o sile, ale też słabości snutych opowieści. Oficjalna historia pozbawia je wielu istotnych detali, a bywa – że plącze ich osnowę. Co nie znaczy, że tracą na autentyczności. Przeciwnie, proponują nam – czytelnikom z zewnątrz – spojrzenie w głąb świata, który przeminął. Ten sposób opowiadania nigdy się nie zestarzeje, ustanowi świadectwo, zróżnicuje kryteria. Sam wielokrotnie zachodziłem do budynków przy ul. Skalbmierskiej, przekształconych w siedzibę Urzędu Skarbowego Warszawa Bielany nie 6 świadom, że wędruję po pokojach byłego hotelu robotniczego dla pracowników Huty. Obok, gdzie mieści się dzisiaj wydział VAT-u, przemieszkiwały hutnicze rodziny. Znak czasu? A może dowód, że to, co przynosiło pożytek w przeszłości, jest nadal pożyteczne, choć w innej formie, a my – dzieci i wnuki tamtych pokoleń mamy za co być im choć trochę wdzięczni? Tadeusz Konrad: Gdy w 2005 roku tworzyłem nasze Stowarzyszenie PethCIÓ miałem na myśli realizację 3 celów: integrację naszego środowiska - to się udało - spotykamy się - także dzięki pomocy dzisiejszej Huty. Dziękuję za to. dzięki inicjatywie Stowarzyszenia przywróciliśmy na Bielanach obchody Dnia Hutnika. Na początku bardzo skromne ale w miarę upływu lat było coraz lepiej. Mam nadzieję, że Huta będzie kontynuować tę tradycję. miałem na myśli, że - w miarę możliwości- będziemy udzielać sobie nawzajem koleżeńskiej pomocy. Pomocy tym, którzy tej pomocy mogą potrzebować. Wiedziałem, że nasze możliwości finansowe w tym zakresie były żadne, ale ważne jest i to co ludzie mogą zrobić dla ludzi. Ten zamysł jest moim zdaniem dalej bardzo aktualny. no i - bardzo chciałem ocalić od zapomnienia prawdę o tym czym była tamta Huta. Odkłamać wszystkie obelgi, które wtedy padały. To było 7 szczególnie ważne - bo wtedy obrzucano ją słowami skrajnej pogardy. Zresztą zdarza się to jeszcze i dzisiaj. Uważano wtedy, że pomysł wydania książki to nie jest to dobry pomysł. Było wtedy bardzo wiele zastrzeżeń. Jak również - mówiono, że nikt nie da pieniędzy na ten cel. Ale udało się, spotkaliśmy się z okazji wydania trzeciej książki. To nasz wielki sukces. Treścią tych książek są wspomnienia o Hucie Warszawa. Wspomnienia. Skaldowie śpiewają, że wspomnienia są zawsze bez wad. We wspomnieniach zawarte też są często nasze marzenia. Różne. Czasami pamięć lubi nam płatać figle. Mówiliśmy o Hucie: „nasza Huta”. Przypomniała o tym Pani Helena Bratek, Helenka Kotarba w pierwszej książce: „Ludzie ze stali”. Kazimierz Bochyński, w jednym ze swoich wspomnień użył określenia: „matka Huta”. Pytam się: skąd w nas tkwi tyle sentymentu do tamtej Huty? Skąd się bierze tyle ciepłych i miłych wspomnień? Odpowiedź jest prosta: była i jest tego warta. Bo byliśmy i jesteśmy z nią związani bardzo mocno. Choć jeśli by zacytować aktualne opinie i oceny to przecież rzekomo bardzo szkodziła środowisku, bo było dużo 8 wypadków, bo była nienowoczesna, bo przynosiła straty i na domiar wszystkiego była to Huta w komunistycznej Polsce. Państwowa Huta Warszawa istniała w latach 1951 - 1992. Za początek produkcji uważa się dzień 29 kwietnia 1957 roku - pierwszy spust stali z pieca elektrycznego 5 ton na Odlewni Staliwa. Tak na prawdę po spłaceniu ostatniej raty kredytu inwestycyjnego, od 1967 r. aż do 1990 r. Huta uzyskiwała dodatnie wyniki finansowe. W niektórych latach, zysk osiągany i odprowadzany do skarbu państwa był bardzo wysoki. Silniki, samochodów skrzynie biegów osobowych i i elementy ciężarowych, zawieszenia sprzętu polskich budowlanego, rolniczego i koparek, wielkie silniki okrętowe do jednostek pływających wytwarzanych przez legendarne dziś już polskie stocznie, helikoptery, polskie łożyska toczne, śruby o podwyższonej wytrzymałości, rdzenie transformatorów elektrycznych, osprzęt elektryczny i jeszcze wiele, wiele innych wyrobów - wszystko to było wytwarzane ze stali produkowanej przez Hutę Warszawa. No i eksport. Do wielu krajów świata. Powiem tylko, że najlepsze na świecie, szwedzkie łożyska wykonywano także z naszej stali. To nie wszystko. Huta prowadziła bardzo szeroką działalność 9 pozaprodukcyjną. To były domy wczasowe, kolonie dla dzieci, to był klub sportowy i 27 różnych kół, klubów i stowarzyszeń najrozmaitszych zainteresować. To była świetnie zaopatrzona biblioteka techniczna i beletrystyczna. Huta wybudowała ponad 1000 mieszkań dla pracowników. W Hucie działało 6 stołówek. Huta zapewniała opiekę zdrowotną pracownikom i członkom ich rodzin. Huta prowadziła wielki zespół szkół zawodowych a nawet filię wyższej uczelni. Tysiące ludzi zdobywały i uzupełniały tu wykształcenie. To było wielu maturzystów, fachowców i techników w różnych zawodach a także wielu inżynierów. Stanowiliśmy kuźnię kadr zapewniając fachowców na najważniejsze stanowiska zawodowe w warszawskich fabrykach, biurach projektowych, zjednoczeniach i ministerstwach oraz w radach i urzędach: stołecznych i dzielnicowych. Pierwsze uderzenie nastąpiło w 1986 r. Wprowadzono w przedsiębiorstwach państwowych - działający bardzo progresywnie podatek od ponadnormatywnych wypłat i wynagrodzeń (popiwek). Huta zaczęła mieć coraz większe kłopoty finansowe. Działo się to nie w wyniku niegospodarności, ale działania nowego mechanizmu finansowego. Mimo bardzo dobrej pracy kadry Huty sytuacja pogarszała się z roku na rok. Reszty dokonały reformy związane z okresem transformacji. 10 W 1991 roku - cytuję tu sformułowanie protokołu NIK: „w sensie ekonomicznym Huta warszawa była bankrutem”. Rozpisywano się wtedy, że Huta, jako przedsiębiorstwo państwowe jest nieefektywna i beznadziejnie zadłużona wobec swego prawnego właściciela, czyli skarbu państwa. I że to zadłużenie wobec państwa dowodzi niegospodarności. Uznano wtedy, że jedynym rozwiązaniem sytuacji do której doprowadzono Hutę jest prywatyzacja. Z ekonomicznego punktu widzenia była to decyzja całkowicie błędna. Katastrofalna. Pamiętam ówczesne artykuły w gazetach mówiące, że nowy właściciel spłaci zadłużenie Huty i zatrzyma załogę. Mamiono urlopami w atrakcyjnych kurortach na świecie, standardem lepszymi socjalnym warunkami nęcono luksusowymi hotelami, zachodniego robotnika, wyższymi życia. Ostatecznie podjęto płacami, decyzję sprywatyzowaniu zakładu. Ale pozostają pytania. Dlaczego, w oparciu o błędną ekspertyzę likwidowano polskie, państwowe hutnictwo? Dlaczego doprowadzono do upadku Hutę? Dlaczego? 11 o W wyniku prywatyzacji, 7 maja 1992 r. zawiązana została spółka Huta L.W., spółka z o.o. Dwie spółki grupy Lucchini, centralna spółka holdingu włoskiego Lucchini S. p. A. oraz Lucchini International z siedzibą w Luksemburgu, objęły wówczas łącznie 51% udziałów. Polscy wspólnicy posiadali w tym pierwszym etapie łącznie 49% udziałów spółki. Dnia 30 września 1992 r. nastąpiło podwyższenie kapitału zakładowego, w którego wyniku polscy wspólnicy posiadali wtedy już tylko 44,72% udziałów spółki. W wyniku prywatyzacji powstała też Agencja Kapitałowo- Rozliczeniowa Spółka Akcyjna - struktura będąca następcą prawnym Huty Warszawa - struktura, w której skarb państwa ma 100% własności, a jego reprezentantem jest minister przekształceń własnościowych. Spółka ta praktycznie przejęła po Hucie Warszawa całe jej zadłużenie. Cały zaś majątek produkcyjny został wniesiony do spółki z firmami Lucchini. Pracownicy huty posiadający określony staż pracy, zgodnie z ówczesnymi przepisami prywatyzacyjnymi partycypowali w uwłaszczeniu przedsiębiorstwa w formie akcji udziałowych. Otrzymali je od skarbu państwa jako społeczni udziałowcy powołanej spółki. Wypłatą obciążono Agencję 12 Kapitałowo-Rozliczeniową, która - co oczywiste - była niewypłacalna. Dlatego hutnicy otrzymali ostatecznie bardzo małe pieniądze - najwyższa kwota za akcje nie przekraczała 2000 zł. Kierownictwo Agencji podejmowało wiele interwencji u władz w sprawie absurdów związanych z takim stanem funduszy Agencji i z wypłaceniem udziałów pracownikom Huty. Bezskutecznie. Bo jak już powiedziałem zamierzenia rządzących były już inne. W Hucie Warszawa zaczęły się nowe porządki. .Nowy właściciel przeprowadził modernizację stalowni, Jednocześnie powoli likwidował istniejące wydziały. Demontowano urządzenia Huty Warszawa i sprzedawano je z dużym zyskiem. Urządzenia, które rzekomo były przestarzałe i nadawały się tylko na złom! Jeden z byłych pracowników Huty przysłał mi, opublikowany w Rzeczpospolitej bilans huty Lucchini rok, dwa po prywatyzacji. W jednym tylko roku uzyskano dwieście milionów złotych przychodu z tego procederu! Obecnie nie funkcjonuje żaden wydział produkcji podstawowej dawnej Huty „Warszawa”, która de facto zniknęła z mapy polskiego hutnictwa. Dzisiaj na miejscu dawnej Huty funkcjonuje nowy podmiot o nazwie Huta ArcelorMittal Warszawa. Wybudowana została bardzo nowoczesna walcownia. Dzisiejsza huta produkuje pół miliona ton stali 13 rocznie. Ważne jest i to, że ta Huta nie musi już realizować żadnych zapisów umowy prywatyzacyjnej. Choć trudno się z tym pogodzić, to wszystko co budowaliśmy z takim trudem i mozołem, ale także z entuzjazmem, to nasze dzieło ostatecznie przepadło. W wielu miejscach, spenetrowane, opustoszałe hale i budynki straszą ruiną. Polski i amerykański ekonomista, profesor Kazimierz Poznański, w swojej książce: Wielki przekręt uznał polski proces prywatyzacji „za zbiorowy akt samozniszczenia”. Napisał też: „Konkludując, w wyniku reform podjętych po upadku komunizmu został zmarnowany polski system gospodarczy, gdyż w wyniku wyprzedaży majątku obcym kapitalistom, polski kapitalizm stał się głównie niepolski. Pod wpływem błędnych reform zrujnowana została również narodowa gospodarka”. Warto dzisiaj odpowiedzieć na pytanie jakie skutki przyniosła prywatyzacja Huty. Została ona już wielokrotnie oceniona. Oto fakty: W 1994 roku, na zlecenie Sejmowej Komisji Przekształceń Własnościowych - prof. dr hab. Józef Balcerek kierownik Katedry Socjologii Pracy, Polityki Społecznej SGH przygotował opinię o przekształceniach własnościowych Huty Warszawa. W opinii tej stwierdza się, że prywatyzacja Huty „Warszawa” jest „przykładem działań 14 godzących w porządek prawny i realizowanych w zmowie i w złej wierze na szkodę narodu i państwa polskiego”. Prof. Balcerek w swojej opinii zwraca uwagę na bardzo uprzywilejowane warunki jakie otrzymała firma Lucchini. Bardzo mocno krytykuje wycenę aportu Huty w kwocie 27 mln dol., podczas gdy wybudowanie podobnej huty wymagałoby wtedy- jego zdaniem, nakładów rzędu 2-3 mld dol. Dla poparcia swoich uwag przytacza przykład remontu hotelu „Bristol” w Warszawie, który pochłonął 50 mln dol. Prywatyzacja w sposób dotkliwy godziła w interesy załogi Huty. zobowiązania Prywatyzacja nowego Huty właściciela „Warszawa” do bez skutecznego kontynuowania produkcji z wykorzystaniem przejętego majątku spowodowała wzrost bezrobocia, a dotychczasowych odbiorców wyrobów Huty skazała na import. W Polsce udało się odejść od przemysłu ciężkiego, produkcja stali spadła z 15,2 mln ton w 1989 r. do 8,37 mln ton w 2012 r. W tym samym okresie światowa produkcja wzrosła z 820 mln ton do 1548 mln ton. 7 lipca 1994 roku Wiesław Kaczmarek minister przekształceń własnościowych polskiego rządu przedstawił Sejmowi informację rządu o sytuacji strajkowej w Hucie Lucchini Warszawa. Minister stwierdził wtedy, że bardzo trudno ocenić czy odniósł sukces projekt prywatyzacyjny, gdyż strona polska nie wywiązała się z obowiązku wniesienia do projektu praw wieczystego 15 użytkowania dotyczącego nieruchomości. Ten był wykorzysywany przez nowego właściciela, który w kilku procesach wygrał spore odszkodowania od skarbu państwa. Tu pewna, zdumiewająca ciekawostka: stwierdzono wtedy, że niewielka część terenu Huty Lucchini nadal należy do pułku artylerii carskiej stacjonującego tam w 1846 r. To jest coś nieprawdopodobnego. W pierwszym półroczu 1995 roku Najwyższa Izba Kontroli dokonała kontroli przekształceń własnościowych Huty warszawa. W protokole NIK stwierdziła, że w trakcie prywatyzacji wystąpiły zarówno działania sprzeczne z obowiązującymi przepisami prawa, jak i przypadki nie podjęcia działań prawem nakazanych. Wystąpiły także przypadki działań nie spełniających kryterium rzetelności. Profesor Maria Jarosz z Instytutu Studiów Politycznych PAN w książce wydanej w 2004 roku pt. „Władza, Przywileje, Korupcja” napisała: „prywatyzacja Huty Warszawa jest przykładem ciągu niekompetencji w podejmowanych decyzjach, których skutkiem są ogromne straty dla budżetu państwa”. Jedyny skuteczny protest wobec procesu prywatyzacji wnieśli mieszkańcy hutniczych osiedli, podważając zasadność wniesienia do aportu spółki mieszkań zakładowych. Po kilkuletnim procesie sądowym zapadło pomyślne rozstrzygnięcie, dzięki czemu uniknięto dramatów, 16 jakie przeżywali pracownicy wielu innych osiedli zakładowych sprzedanych razem z mieszkańcami a których mieszkania trafiały w konsekwencji w ręce różnych spekulantów. W niektórych środowiskach, nawet wśród ludzi związanych z naszym Stowarzyszeniem panuje pogląd, że gdyby nie prywatyzacja nie byłoby modernizacji Huty i przestałaby ona istnieć. Nic bardziej błędnego. Huta już w 1984 roku miała opracowany, realny program modernizacji Przewidywał on m.in. likwidację stalowni martenowskiej oraz budowę urządzenia do pozapiecowej obróbki stali. Zamierzaliśmy znacznie zwiększyć zdolności produkcyjne Huty w zakresie obróbki cieplnej stali. I miała także zapewnione środki finansowe na jego realizację pochodzące z własnego zysku i odpisów na amortyzację. Ten program oraz fakt, że Huta zapewniła sobie środki na jego realizację, gwarantował rozwój przedsiębiorstwa w latach następnych. Niestety zamierzenia rządzących były już inne. Zwolennicy Warszawa, jest prywatyzacji jedynym mówią też, przedsiębiorstwem że Huta ArcelorMittal przemysłowym, które przetrwało w Warszawie. Inne – państwowe – padły. W Polsce nie ma żadnej państwowej huty, wszystkie zostały sprywatyzowane i dlatego działają i się rozwijają. To jest podobno argument potwierdzający słuszność przeprowadzonej prywatyzacji. 17 Bardzo nam zależało aby w tych wspomnieniach ocalić prawdę o tamtej Hucie. I prawdę o prywatyzacji. Czy się to udało? Ocenicie to Państwo. Ocenią czytelnicy. Ale myślę, że te 3 książki to dobra odpowiedź dla autorów tych wszystkich wzgardliwych ocen o tamtej Hucie. Podziękowania: Przede wszystkim dziękuję bardzo gorąco wszystkim autorom wspomnień. Jest oczywiste, że bez tych wspomnień nie byłoby tych książek. To wielka sprawa. Bo istota wspomnień polega na tym, że nic nie przemija a fakty w nich wymienione przeżywa się od nowa. Dzięki nim życie trwa. Wydawało mi się, że przy wydaniu tych książek można będzie liczyć na wsparcie finansowe dzisiejszej Huty. Dwie pierwsze książki zostały sfinansowane przez Urząd Dzielnicy Bielany. Gorąco i serdecznie za to dziękuję. Obie te książki powstały dzięki niepodważalnym zasługom Pani Haliny Szerszeń - radnej naszej dzielnicy i członkini zarządu naszego Stowarzyszenia. Nie byłoby tych książek, gdyby nie jej konsekwentne działania. To Pani Halina zabiegała o to i załatwiła wiele spraw, które w 18 wielu przypadkach, początkowo wydawały się nie do załatwienia. Dziękuję bardzo. Szczególną, nadzwyczajną rolę odegrał też w tej sprawie człowiek niezwykły - pan redaktor Leszek Lachowiecki. Pan redaktor nigdy nie pracował w Hucie, ale dziś jego wiedza o Hucie jest ogromna, wie o naszej Hucie bardzo dużo i wygrzebał z naszej pamięci i z zapomnienia wiele wspaniałych faktów. Był też autorem kilku wystaw fotograficznych o Hucie. Wystaw, które też znakomicie służyły ocalaniu pamięci o naszej Hucie. Składam serdeczne podziękowania Panu redaktorowi Leszkowi Lachowieckiemu. Dziękuję tutaj też Stowaryzszeniu Warszawa w Europie i Fundacji im. Róży Luksemburg, która dzięki staraniom Pana Redaktora Leszka Lachowieckiego sfinansowała wydanie naszej książki. Dziękuję wszystkim, którzy wspierali nasze starania o książkę, niezależnie od tego, jakie zasługi oni sami sobie przypisują i ilu ojców ma ten sukces. W sumie osiągnęliśmy pozytywny efekt końcowy - a o to przecież chodziło. Na zakończenie pozwolę tu sobie wspomnieć o trzech faktach, które niedawno miały miejsce: 19 Jest już niestety taki czas, że coraz więcej nas odchodzi. Pożegnaliśmy właśnie z wielkim żalem, na zawsze Wiesia Gemzę naszego kolegę, przyjaciela i towarzysza pracy. Żegnaj Wiesiu. Ale Stowarzyszenie żyje i działa. Dzięki staraniom Stowarzyszenia Rondo na Bielanach zostało nazwane: „Rondem Hutników Warszawskich”. Może będzie stacja: Młociny - Huta? Na ostatnim zebraniu wybrano nowy zarząd. Przewodniczącym Stowarzyszenia został Jerzy Trześniewski. Jurku - ciągnij ten wózek. Jestem pewien, że będziesz walczył zawsze o dobre imię Huty Warszawa. Trzymamy za Ciebie kciuki. Wiesław Żółtkowski: Od kilku lat prowadzone są prace zespołu kierowanego przez prof. A. Karpińskiego z udziałem St. Paradysza, P. Soroki i W. Żółtkowskiego. Ich efektem była książka „Jak powstawały i jak upadały zakłady w Polsce”. Przygotowana jest już nowa publikacja rozszerzająca zakres badań losów przemysłu w transformacji. Niniejsze opracowanie czerpie z tych opracowań. Krytyka efektów transformacji ustrojowej, podobnie jak jej obrona, narażana jest na posądzenie o motywacje subiektywne, co często ma uzasadnienie. Dlatego potrzebne jest wyznanie, że zmiany które 20 nastąpiły po 1989 roku generalnie były konieczne i nieuchronne. Stan gospodarki ukształtowany przez system gospodarki planowej w Polsce wymagał bowiem radykalnych i głębokich przekształceń. Gospodarka była niezdolna do zaspokojenia popytu na dobra konsumpcyjne. Polska nie mogła sprostać wymogom konkurencji na otwartym rynku. Radykalna przemiana ustrojowa wiązała się z dużymi kosztami ekonomicznymi i społecznymi. W wyniku transformacji gospodarki nastąpiły zmiany mające dwa oblicza. Z jednej strony nastąpił znaczny wzrost gospodarczy mierzony wskaźnikiem PKB, wyraźny wzrost konsumpcji, jednak finansowej w dużej części długiem, dotacjami UE i dekapitalizacją majątku narodowego. Wystąpił duży wzrost wydajności pracy, otwarcie gospodarki na świat. A z drugiej strony nastąpiła utrata znacznej części polskiego przemysłu, znacznej liczby miejsc, czego efektem jest wielkie bezrobocie, i emigracja zarobkowa. Wystąpiło duże zróżnicowanie dochodowe spowodowane procesem prywatyzacji i zróżnicowaniem płac. Duża część majątku narodowego przeszła w ręce obcego kapitału. Przed wojną Polska była biednym krajem rolniczym. Miliony ludzi dusiło się na wsi, bez perspektyw rozwoju. Po wojnie Polska była 21 bardzo zniszczona. Przyjęto program uprzemysłowienia kraju, tworząc bazę pod rozwój gospodarczy. Pozwoliło to stworzyć miejsca pracy w przemyśle, w mieście. 8 mln ludzi przeniosło się ze wsi do miasta, z rolnictwa do przemysłu. Czyli z obszaru o niskiej wydajności do gospodarki z dużo większą wydajnością pracy. Na Mazowszu w okresie PRL zbudowano 258 nowych zakładów przemysłowych, na 1634, które powstały w kraju (o zatrudnieniu 1,9 mln osób). Zakłady zbudowane na Mazowszu dawały zatrudnienie 246 tys. osób, co stanowiło 42% zatrudnienia w przemyśle województwa. Najwięcej, bo aż 242 nowych zakładów powstało od podstaw, na pustym polu. Na Mazowszu na 258 nowych zakładów zbudowanych w PRL, w Warszawie zlokalizowano 107 zakładów, a w dawnych miastach wojewódzkich 43 zakłady. Pozostałe 109 zakłady zbudowano w innych miastach. Wskazuje to na tendencję do wykorzystania lokalizacji nowych zakładów jako narzędzia równomiernej aktywizacji gospodarczej kraju. W Warszawie była duża koncentracja nauki, szkolnictwa wyższego i zaplecza badawczo rozwojowego. Dlatego tutaj zlokalizowano prawie 60% polskich zakładów w przemysłach wysokiej techniki. I właśnie Warszawa poniosła największe straty potencjału w tych nowoczesnych przemysłach. 22 Na Mazowszu powstał okręg płocki na bazie rafinerii ropy naftowej i przetwórstwa petrochemicznego. W rezultacie tej inwestycji zatrudnienie w przemyśle w okręgu wzrosło o 482% do wartości 53 tys. osób w 1988 r., a ludność zwiększyła się o 163% do 335 tys. osób. W województwie mazowieckim w 1988 r. funkcjonowało 211 zakładów o zatrudnieniu 100 i więcej osób, zbudowanych przed 1949 r. W kraju zakładów takich było 2 276 zakłady (o zatrudnieniu 1,6 mln osób). Stare zakłady na Mazowszu zatrudniały ok. 162 tys. osób. Łącznie na Mazowszu w 1988 r. działało 469 znaczących zakładów pracy. Zakłady te zatrudniały 408 tys. osób. Z takim potencjałem Mazowsze wkroczyło w okres transformacji ustrojowej. Po 1989 r. nastąpił proces likwidacji wielu zakładów przemysłowych. zlikwidowano Wśród 681 1634 (zatrudniały zakładów zbudowanych 860 osób). tys. Na w PRL Mazowszu zlikwidowano aż 127 zakładów przemysłowych zbudowanych w PRL. Zlikwidowane zakłady dawały zatrudnienie 160 tys. osób. Oznacza to, że na Mazowszu zlikwidowano 47% nowych zakładów zbudowanych w PRL. Wśród zakładów starszych, powstałych przed 1949 r. w kraju zlikwidowano 994 o zatrudnieniu 880 tys. osób. Na Mazowszu zlikwidowano 142 zakłady.. W tych zlikwidowanych zakładach pracowało 23 115 tys. osób. Upadły zakłady większości branż, ale szczególnie duży był upadek zakładów starszych przemysłu spożywczego. Szacuje się, że cały majątek przemysłowy zakładów w województwie mazowieckim wynosił ok. 2 400 mld zł. Łączna strata majątku w zlikwidowanych zakładach nowych i starszych wyniosła ok. 1 200 mld zł, tj. 50% całego istniejącego majątku. Zakłady zlikwidowane miały produkcję o wartości 2 200 mld zł, co stanowi 51% produkcji wszystkich zakładów w 1988 r.. W wyniku likwidacji zakładów zatrudnienie w przemyśle Mazowsza zmniejszyło się o 67%, bo z 408 tys. do 275 tys. osób zatrudnionych. Koszt zmiany ustrojowej w postaci likwidacji wielu zakładów przemysłowych i w konsekwencji masowego wzrostu bezrobocia wcale nie musiał być tak wielki, gdyby nie popełniono zasadniczych błędów w polityce państwa w stosunku do własnego przemysłu krajowego. Likwidacja części przemysłów, zwłaszcza technologicznie przestarzałych i niekonkurencyjnych była nieuchronna. Ale o wyjątkowo dużej skali likwidacji zakładów przemysłowych w polskim procesie transformacji decydującą rolę odegrały następujące przyczyny. Brak strategii przemysłowej – przedsiębiorstwa funkcjonujące wcześniej w systemie planów wynikających ze strategii gospodarczej zostały nagle postawione w sytuacji konkurencji na otwartym rynku. 24 Pośpiech w przeprowadzaniu reformy ustrojowej - wybrano szybka ścieżkę transformacji gospodarczej, eliminując państwo z gospodarki. Nadużywanie kryteriów finansowych w decyzjach o likwidacji zakładów – istotne znaczenie miało błędne rozumienie pojęcia ekonomicznej i finansowej rentowności. Fiskalne źródła upadku przedsiębiorstw po 1989 r. – wprowadzono podatek od majątku i od ponadnormatywnych wynagrodzeń, który dotyczył tylko przedsiębiorstwa państwowe. Ograniczenia w kredytowaniu przemysłu i rola banków w procesie transformacji - nagle i radykalnie zmieniły się warunki korzystania z kredytów. Brak ochrony gruntów poprzemysłowych przed nieuzasadnionym przekształcaniem ich w działki budowlane – wiele prywatyzacji motywowanych było przejęciem atrakcyjnych terenów. 25