górnoślązak - Związek Górnośląski

Transkrypt

górnoślązak - Związek Górnośląski
GÓRNOŚLĄZAK
Gazeta Związku Górnośląskiego
Grudzień 2014
Numer 3 (4/2014)
Temat numeru:
Świąteczny czas
Rozmowa „Górnoślązaka”:
Będzie nas więcej widać
i słychać!
ISSN 2391‒5331
Foto: Jan Rzymełka
MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY
Z końcem starego i początkiem nowego roku okazji do świętowania mamy
sporo. A jako że jedną z głównych idei
przyświecających nam jest kultywowanie
tradycji i troska o bogactwo różnorodności Górnego Śląska, w tym numerze
zamieszczamy świąteczno-noworoczne
życzenia od zamieszkujących nasz Region katolików, protestantów, ewangelików i żydów. Specjalnie dla Czytelników
„Górnoślązaka”.
czytaj na str. 8-10
KALYNDŎRZ
ŚLŌNZŎKA 2015
Koniec roku sprzyja refleksji nad minonym czasem i snuciu planów na kolejne 12 miesięcy. To także dobra okazja
do noworocznych postanowień. Stary
rok podsumowuje i o wyzwaniach na
rok 2015 opowiada w rozmowie z nami
Grzegorz Franki, wiceprezes Związku
Górnośląskiego.
Wspólnotę społeczną najbardziej jednoczy wspólne przeżywanie tego, co dla
nas ważne, co radosne, a czasem bolesne. Te ważne wydarzenia każdy przeżywa i ocenia inaczej. O śląskich świętach
i rocznicach pisze i opowiada Marek Plura, Poseł do Parlamentu Europejskiego.
Dzięki tej łączności ze wspólnotą każdemu z nas łatwiej będzie pozostać sobą –
Górnoślązakiem.
czytaj na str. 11-12
czytaj na str. 12-13
Tychy mocno inwestują w komunikację (nowe drogi, system
Park&Ride), w ekologiczną gospodarkę odpadami i w nowoczesną
infrastrukturę. Równolegle powstają tu: stadion sportowy, niezwykła
Mediateka i imponujący Aquapark.
Miasto, choć młode, potrafi zachwycać
i zaskakiwać pięknem. Na miejskim szlaku
„Od socrealizmu do postmodernizmu”
osiedle A stanowi klasę samą w sobie.
Zrewitalizowany Plac Baczyńskiego stał się sercem
kulturalnym miasta. Teraz, o każdej porze dnia i roku
tyszanie chętnie spotykają się na popularnym „Baczu”.
Miasto kocha muzykę! To stąd wywodzi się AUKSO
– światowej klasy miejska orkiestra kameralna.
To w Tychach żył ostatni hipis, wokalista zespołu
Dżem – skazany na bluesa Ryszard Riedel.
Parki, zielone skwery i lasy. Ścieżki rowerowe,
piesze i plenerowe siłownie. Wreszcie Jezioro
Paprocańskie. Tutaj się naprawdę wypoczywa.
Aktywnie jak nigdzie!
Tychy stają się jednym z najmocniejszych ośrodków sportowych na Śląsku!
GKS Tychy – mistrz z 2005 roku,
wielokrotny wicemistrz i zdobywca
Pucharu Polski w hokeju na lodzie
to chluba miasta.
Przemysł w Tychach wciąż na „wysokich obrotach”! Potwierdzają to liczne
koncerny z Tyskiej Podstrefy Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej
i rzecz jasna FIAT oraz Tyskie Browary Książęce – przemysłowe
wizytówki miasta.
Urząd Miasta Tychy | al. Niepodległości 49, 43-100 Tychy | tel. 32 776 33 33, fax 32 776 33 44 | [email protected]
w w w. u m t y c h y. p l
GÓRNOŚLĄZAK 3
www.zg.org.pl
A my do Betlejem
W numerze między
innymi…
K
oniec roku jest okazją do podsumowań, rankingów, bilansów oraz rachunków sumienia,
pozwalających jednym z nas odważnie spojrzeć w lustro, a drugim spuścić wzrok i zasłonę milczenia na całoroczne dokonania. Czas oczekiwania
na przyjście Chrystusa oraz atmosfera świąt sprzyjają uczciwemu przyjrzeniu się naszym dziełom… A zatem przyjrzyjmy się im w tzw. telegraficznym skrócie.
Fundamentalnym i bardzo trudnym, zdaniem niektórych wręcz nieosiągalnym, zadaniem nowego Zarządu było wyprowadzenie naszego Związku z katastrofalnej sytuacji finansowej oraz odsunięcie nieuchronnej wizji komornika,
licytującego nasz szacowny budynek przy ul. Stalmacha.
Malkontenci ponieśli klęskę, a ciężka praca marketingowa przyniosła sukces w postaci parafowanych umów o wynajem pomieszczeń, których beneficjentami są europoseł Marek Plura oraz poseł Jan Rzymełka.
Jednocześnie determinacja i wysiłki na rzecz naprawy kontaktów z Urzędem Marszałkowskim przyniosły efekt w postaci uruchomienia wspaniałego
projektu Domu Śląskiego z perełką, jaką jest wystawa poświęcona bohaterowi trzech narodów – Henrykowi Sławikowi. Współpraca z Urzędem Marszałkowskim oraz Regionalnym Ośrodkiem Kultury, współrealizującym tę ważną
i prestiżową dla naszego regionu wystawę, przyniosła i przynosi nadal doskonałe plony w postaci setek, a może już tysięcy, osób odwiedzających progi Domu Śląskiego, dla których wspaniała postać Henryka Sławika przestała
być anonimowa.
Otwarcie Domu Śląskiego, uświetnione obecnością Księdza Arcybiskupa
Wiktora Skworca, Marszałka Województwa Śląskiego Mirosława Sekuły, ambasadora RP na Węgrzech Grzegorza Łubczyka oraz wielu innych osobistości
świata polityki, kultury oraz biznesu było uwieńczeniem mrówczej pracy nowego Zarządu oraz kamieniem węgielnym dla integracji śląskiego środowiska, myślącego pozytywnie i życzącego dobrze naszemu regionowi. Przywrócenie do życia Rady Górnośląskiej, będącej ambasadorem śląskich spraw, jest
kolejnym przykładem współpracy ponad podziałami.
Podpisane umowy oraz pochodzące z ich tytułu przychody pozwoliły nabrać oddechu i, wbrew twierdzeniu Marksa, pomagają realizować maksymę,
iż to byt określa świadomość. Pomimo odsunięcia widma głodu, apetyt nowego Zarządu na kolejne zwycięstwa jest permanentnie obecny w czasie spotkań
i narad, obfitujących w niezliczone propozycje oraz skutkujących burzą mózgów, których efektem jest kalejdoskop pomysłów na lepsze jutro Śląska.
Moim strategicznym celem było i jest uzdrowienie finansów, odmłodzenie
Związku oraz zaznaczenie naszej obecności w zarządzaniu samorządowym.
Niespełna dziewięciomiesięczna kadencja naszego Zarządu pozwala na zdroworozsądkowy optymizm w tych tematach.
Sprawy finansowe wymagają nadal wyjątkowej troski oraz nowych poszukiwań. Ścisła współpraca z Urzędem Marszałkowskim i prezydentami miast,
pozyskiwanie grantów, udział w konkursach oraz aplikowanie o finanse między innymi z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich stanowią główną oś naszych
starań nie tylko o przetrwanie, ale i o dynamiczny rozwój naszej górnośląskiej
rodziny.
Mamy w tych działaniach wiernych sprzymierzeńców, zarówno w postaci
elit intelektualnych, jak i zwykłych mieszkańców, dla których Związek Górnośląski jest kreatorem dobrych myśli i szczerych względem Śląska intencji.
cd. na str. 4
Rozmowa „Górnoślązaka”
z Grzegorzem Frankim | s. 11
Jan Rzymełka o panewnickiej
Betlejce | s. 15
Dwugłos o Radzie Górnośląskiej:
Adamus i Widera | s. 16-17
Amatorski teatr z zawodową pasją
| s. 24-25
Pożegnania | s. 27
List od Czytelniczki | s. 29
oraz rubryki stałe…
Z życia Związku | s. 4-7
Chadecki głos Górnoślązaka
| s. 12-13
Śląskie larmo | s. 14
Historia: Tragedia Górnośląska
| s. 20-21
Lwowiacy na Śląsku: Święty Jacek
z pierogami | s. 22-23
Śląskie portrety historyczne:
Franz von Winckler | s. 26-27
Wydawca: Związek Górnośląski
www.zg.org.pl
Redaguje zespół: Grzegorz Franki
(redaktor naczelny), Krzysztof E. Kraus
(sekretarz redakcji), Łucja Staniczkowa.
Stali współpracownicy: Sławomir Jarzyna,
Rafał Kula, Anna Morajko, Kamil Nowak,
Przemysław Stanios, Łukasz Szostok,
Anita Witek.
Zdjęcia: Dawid Fik, Marta Jura.
Adres redakcji: 40‒058 Katowice,
ul. Pawła Stalmacha 17, tel. 32 251 27 25
• [email protected]
Dział reklamy: [email protected]
DTP: Kazimierz Leja • [email protected]
Druk: Drukarnia im. Karola Miarki
PW TOLEK Sp. z o.o.
43‒190 Mikołów, ul. Żwirki i Wigury 1
tel. 32 326 20 90 • www.tolek.com.pl
ISSN 2391‒5331
4 GÓRNOŚLĄZAK
www.zg.org.pl
Z życia Związku
dokończenie ze str. 3
To właśnie w Domu Śląskim Ślązacy czują się dobrze
i bezpiecznie. To tutaj raczą się chlebem z tustym i łosprowiajom o naszyj ojcowiźnie. Nasze Koła chętnie odwiedzają wcześniej niedostępny budynek przy ul. Stalmacha 17. Ta integracja i rodzinna atmosfera to największy
sukces mijającego roku.
Odmłodzenie Związku spędza sen z naszych powiek
i pewnie jeszcze długo nie zaśniemy snem sprawiedliwego. Pomimo wielu inicjatyw, takich jak Debaty Oxfordzkie, Konkurs Krasomówczy, Olimpiada Wiedzy
o Górnym Śląsku czy też cykl koncertów Carbon Music, skupiających wokół Związku Górnośląskiego młodych ludzi, nie możemy mówić o zadowoleniu i spełnieniu marzeń.
Nasza oferta musi nie tylko celniej trafiać w oczekiwania młodego pokolenia, ale i stanowić mocną kontrpropozycję dla świata wirtualnego zadowolenia i absorbowania uwagi na stronach Facebooka, Twittera i innych
uzależniających młodzież „wynalazkach” dra Google’a.
Ogrom pracy przed nami, ale szczytny cel dodaje sił.
Nowy rok 2015 winien być przełomowy w zakresie strumienia młodej siły, aktywnie włączającej się, a nawet kreującej, związkowe inicjatywy.
Chcemy zapracować na to, by wzrastająca wiedza
o Związ­ku Górnośląskim i jego działalności stanowiła za­
pro­szenie do działania dla międzypokoleniowej społeczności. Jakże mobilizujące hasło: wszystkie ręce na pokład!
jest jak najbardziej aktualne i wymagające jak najszybszej
realizacji.
Zamiast biadolić i narzekać, że zapadła ciemność, zapalimy reflektory, wskazujące dobrą i bezpieczną drogę.
Mamy aspiracje, by pełnić rolę Śląskiej Latarni, która na
wzór morskiej wskazywać będzie bezpieczny kierunek
do portu, do matecznika, w którym „tak” znaczy „tak”,
a „nie” znaczy „nie”; w którym każdy znajdzie schronienie i niezbędną pomoc; w którym solidarność, zrozumienie oraz rodzina są wartościami najwyższej rangi.
Będziemy się starać, aby ten matecznik, ta nasza „śląska stajenka” stała się – na wzór betlejemskiej – źródłem
mocy i dobrej energii.
Na pytanie, dokąd zmierza Związek Górnośląski, odpowiemy słowami kolędy: „A my do Betlejem!”.
Członkom i sympatykom Związku Górnośląskiego, jak
również wszystkim mieszkańcom naszego regionu, z całego serca życzę błogosławionych, obfitujących w Radość
i Miłość Świąt Bożego Narodzenia oraz wszelkiej pomyślności, zrealizowania marzeń i opieki Bożej w nadchodzącym 2015 roku.
Szczęść Boże!
■
Marek Sobczyk, Prezes ZG
W skrócie
W ostatnim czasie nasi członkowie oraz sympatycy
mieli wiele okazji do świętowania za sprawą okrągłych
rocznic powstania niektórych kół i bractw. Swoje okrągłe
25. urodziny obchodziły między innymi koła w Suszcu,
Gierałtowicach, Bogucicach oraz Tychach. Na wszystkich
tych uroczystościach nie zabrakło przedstawicieli Zarządu Głównego.
17. rocznica powstania Bractwa Pielgrzymkowego również miała odbyć się z pompą, lecz okoliczności, na które złożyły się: śmierć skarbniczki pani Ireny Długaj­czyk,
katastrofa w kopalni Wesoła oraz tragedia w kamienicy
w Katowicach, sprawiły, że uroczystości odbyły się w zadumie i refleksji.
18 października w Turzy Śląskiej odbyło II Spotkanie
Mieszkańców Województwa Śląskiego i Ziem Górnośląskich zorganizowane przez tamtejsze koło. Spotkanie zaszczycili swoją obecnością między innymi Posłowie na
Sejm RP Henryk Siedlaczek i Ryszard Zawadzki, Starosta Wodzisławski Tadeusz Skatuła, Wójt Gminy Gorzyce Piotr Oślizło, członkowie Zarządu Głównego Związku.
Oprócz licznie przybyłych członków Związku Górnośląskiego goszczono również Górali zrzeszonych w Oddziale Żywieckim Związku Podhalan oraz Górali Beskidzkich
z Koniakowa i okolic. Mszy świętej rozpoczynającej spotkanie przewodniczył kapelan Związku ks. dr Paweł Buchta, który wygłosił także homilię.
Związek Górnośląski wraz z partnerami – Akademią
Sztuk Pięknych w Katowicach oraz Technikum Fotograficznym działającym przy Zespole Szkół Technicznych
i Ogólnokształcących im. E. Abramowskiego w Katowicach – zorganizował konkurs pod patronatem honorowym Posła do Parlamentu Europejskiego Marka Plury
pt. „Śląsk, na którym chciałbym mieszkać”. Celem konkursu było wzbudzenie zainteresowania problemami Śląska i wyzwolenie kreatywnej aktywności na rzecz pracy
dla swojej ziemi, a także rozwijanie uzdolnień i kreatywnej wyobraźni. Uroczyste rozstrzygnięcie miało miejsce
5 grudnia w Domu Śląskim. Jury w składzie: Justyna Galeja, Łukasz Szostok, pod przewodnictwem prof. Jerzego
Wuttke z Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, przyznało I nagrodę – symboliczny bilet do Parlamentu Europejskiego w Brukseli – Aleksandrze Mielniczuk. Zdobywcą II miejsca został Jakub Gromada, który otrzymał
nagrodę wartości 200 zł, a III miejsce uzyskały ex aequo
prace Karoliny Krzyżowskiej i Jolanty Jabłońskiej – tutaj nagrodą były bony prezentowe po 100 zł. Fundatorem
nagrody głównej był Poseł do Parlamentu Europejskiego
Marek Plura, który na wniosek organizatorów i redakcji
miesięcznika „Górnoślązak” nagrodził biletem do Brukseli także Dawida Fika – ucznia Technikum Fotograficznego i stałego współpracownika gazety.
www.zg.org.pl
12 grudnia członkowie Zarządu Głównego z prezesem
Markiem Sobczykiem na czele mieli zaszczyt spotkać
się z metropolitą katowickim abp. Wiktorem Skworcem.
Podczas spotkania rozmawiano między innymi o współpracy Związku Górnośląskiego ze środowiskiem katolików świeckich skupionych w różnych organizacjach. Arcybiskup opowiedział o swojej wizji stworzenia panteonu
wielkich Ślązaków i zaprosił Związek do udziału w tym
przedsięwzięciu. Były też życzenia świąteczne dla wszystkich naszych członków, przyjaciół, sympatyków i ich bliskich oraz nasze życzenia dla Księdza Arcybiskupa. Szerszą relację ze spotkania, jak i życzenia od Metropolity,
znajdą Czytelnicy w tym numerze „Górnoślązaka”.
25-lecie Koła Tychy
Koło Tychy powstało, jak większość kół Związku Górnośląskiego, przy parafii. 25 lat temu, w salce katechetycznej, Państwo Teresa i Jerzy Chmiel, z poręczenia prof.
Andrzeja Klasika, zorganizowali spotkanie zainteresowanych Związkiem Górnośląskim. Przyszło wiele osób. Niektórzy po to, żeby przeszkodzić – w tak wielokulturowym
mieście jak Tychy nie było to nic dziwnego.
Koło powstało! Pierwszym prezesem był Jan Kiszka, ale
i długoletnim, i znaczącym prezesem był Norbert Gasz.
To za jego kolejnych kadencji Koło otrzymało jako siedzibę pałac w ruinie, w którym bywał nie tylko wojewoda
Wojciech Czech, ale i arcybiskup Damian Zimoń, posłowie (między innymi Jan Rzymełka) oraz władze miasta,
spośród których wielu było członkami Koła.
Do największych zasług tyskiego Koła należy zaliczyć reaktywowanie trzeciomajowych pochodów z orkiestrą dętą pod Pomnik Powstańca Śląskiego, przywrócenie zwyczaju festynów śląskich w parku, utrzymanie
przy życiu ruiny pałacu przez wykonanie prac zabezpieczających i renowacyjnych. Nowością było zorganizowanie Szkoły Języków Obcych, która działała przez pięć lat.
Uczono języka angielskiego, francuskiego i niemieckiego.
Grupy dziecięce wyjeżdżały w ramach wymiany do Danii, a dzieci i nauczyciele duńscy bywali w tyskich rodzinach. I działo się to wszystko, zanim programy typu „Sokrates” weszły do szkół.
Ważnym wydarzeniem było zorganizowanie Kongresu
Związku Górnośląskiego w Tychach i nadanie sztandaru.
Nie wspominam już tradycyjnych, zwyczajnych w każdym Kole spotkań okolicznościowych, balów sylwestrowych i innych.
Koło Tychy działa w warunkach nieporównywalnych
z takimi, jak w Rudzie Śląskiej czy Siemianowicach. Ale
cieszy się wsparciem Prezydenta Miasta Andrzeja Dziuby, który często wpada na zebrania, przyjaźni się z Kresowianami, skupia ludzi, którzy stanowią enklawę śląskości
w tym dużym mieście.
W dniu 11 listopada 2014 roku, w stylizowanej na śląskie mieszkanie „Kurnej chacie” (której właścicielka jest
także członkinią Związku), w obecności prezesa Związku
Marka Sobczyka, Edward Bula – prezes i Józef Sobczyk
GÓRNOŚLĄZAK 5
– wiceprezes Koła poprowadzili jubileuszowe spotkanie
z okazji 25-lecia Koła.
W styczniu w Domu Śląskim:
Spotkanie Ekumeniczne
JE ks. abp Wiktor Skworc zaprasza na Spotkanie Ekumeniczne, które odbędzie się 19 stycznia (poniedziałek)
w siedzibie Związku Górnośląskiego w Domu Śląskim
przy ul. Stalmacha 17 w Katowicach.
Spotkanie rozpocznie się godz. 18.00 mszą świętą
w kościele świętych apostołów Piotra i Pawła przy ul. Mikołowskiej, po czym uczestnicy przejdą do Domu Śląskiego, by tam zasiąść przy wspólnym stole.
Pamięć i solidarność
28 stycznia, jak co roku, przy położonych w Katowicach-Murckach mogile i pomniku żołnierzy węgierskich
rozstrzelanych przez Armię Czerwoną w 1945 roku, odbędzie się uroczystość uczczenia pamięci i złożenia kwiatów przez przedstawicieli władz węgierskich i polskich.
Obecni będą przedstawiciele Ambasady Węgierskiej
w Warszawie, pani Konsul Węgier w Krakowie, Prezydent
Katowic Marcin Krupa, Przewodnicząca Rady Miasta Katowice Krystyna Siejna oraz Prezydent Mysłowic Edward
Lasok. Nie zabraknie także Prezesa Związku Górnośląskiego wraz z Członkami Zarządu.
Koło Murcki na znak solidarności z żołnierzami walczącymi w obcych mundurach od lat opiekuje sie grobem
i utrwala pamięć o poległych.
Co słychać w Domu Śląskim?
Dobiega końca rok 2014. Rok, w którym rozpoczął
swoją działalność Dom Śląski – projekt realizowany
w siedzibie Związku Górnośląskiego. Koniec roku to dobry czas na krótkie podsumowanie.
Pozwolę sobie poinformować Czytelników, że przez
trzy miesiące działalności odwiedziło nas ponad 1260
gości w grupach zorganizowanych i sporo gości indywidualnych. Każdy nasz Gość – czy to uczeń, czy senior
– częstowany jest sznitom z tustym ze szpyrkami, czasem jeszcze z łogórkym no i szolkom tyju abo bonkawy.
I może to nieprawdopodobne, ale około 67 bochenków
chleba zostało pokrojonych, posmarowanych i podanych
Gościom przez naszych wolontariuszy. To oznacza średnio jeden i pół bochenka dziennie (od poniedziałku do
czwartku). To piękna sprawa. Cieszymy się, że nasz chleb
wszystkim smakuje, że goście czują się u nas jak w śląskim domu. Każdego witamy serdecznie, gościmy „czym
chata bogata” i zapraszamy do ponownego odwiedzenia
nas. A przy tym zaopatrujemy w „Górnoślązaka” i inne
wydawnictwa.
Zakończyła się wystawa poświęcona Henrykowi Sławikowi, wielkiemu Ślązakowi. Mamy nadzieję, że część eksponatów zostanie jednak u nas na stałe w planowanym
cd. na str. 6
6 GÓRNOŚLĄZAK
www.zg.org.pl
Górnicy w Związku Górnośląskim
J
ak co roku w dniu górniczego święta – popularnej
„Barbórki” – górnicy, a zarazem członkowie Związku Górnośląskiego koła w Brzezince, spotkali się najpierw na uroczystej mszy świętej w ich intencji, a potem
na biesiadzie w swojej siedzibie.
Podczas „barbórkowej” mszy, którą uświetnili członkowie Związku w strojach śląskich, poświęcona została figurka św. Barbary od ofiarodawców – parafian i górników. W kościele grupa dzieci ze Szkoły Podstawowej
nr 10 złożyła górnikom życzenia barbórkowe w przygotowanym programie artystycznym.
Po mszy w intencji górników pracujących, emerytów
i górników zmarłych, a także górniczych rodzin spotkali się wszyscy w siedzibie Związku, gdzie przedszkolaki
z Przedszkola nr 1 również przedstawiły swój „barbórkowy”, śląsko-górniczy blok artystyczny. Występy przygotowały nauczycielki, a zarazem członkinie Związku
Górnośląskiego: Edyta Cieślik i Justyna Czernek. Prezes
koła (i radna Rady Miasta tej kadencji) Teresa Bialucha
obdarowała małych artystów słodyczami; słodkości dzieciaki dostały również od górniczej „Barbórki”, czyli Barbary Paryż, długoletniej i aktywnej (81-letniej) członkini Związku, która w tym dniu świętowała swoje imieniny
wraz z członkami ZG.
Dla „związkowych Barbórek” – a były dwie Basie (Barbara Paryż i Barbara Czerkawska) – były kwiaty, a dla
górników życzenia od wszystkich zebranych i kapłanów
z brzezińskiej parafii, których zaproszono na biesiadę
i biesiadny poczęstunek.
dokończenie ze str. 5
Muzeum Henryka Sławika. Szukamy zamożnego sponsora zainteresowanego tym projektem.
W nowym roku planujemy ciekawe projekty i przedsięwzięcia, np. wystawę o Tragedii Górnośląskiej, a także
cykl rozmów „Opowiem ci o moim Śląsku”. Do tego spotkanie ekumeniczne, spotkania z Kresowianami, zjazd Kaszubów, Podhalan i Ślązaków. Poza tym spotkania warsztatowe, prelekcje i odczyty, konkursy i turnieje.
Za wielki zaszczyt poczytujemy sobie współpracę
z Urzędem Marszałkowskim, a zwłaszcza z byłym Marszałkiem Mirosławem Sekułą, Rzecznikiem Praw Obywatelskich prof. Ireną Lipowicz, Urzędem Miasta Katowice,
Regionalnym Ośrodkiem Kultury w Katowicach, zaprzyjaźnionymi Prezydentami Miast: Rudy Śląskiej, Mysłowic, Siemianowic Śląskich, Świętochłowic, Chorzowa.
Dzięki ich zainteresowaniu Dom Śląski staje się prawdziwie śląski, a nie tylko miejski czy związkowy.
Szczęść nam Boże w nowym roku!
■
Weronika Szołtysek
Z życzeniami do brzezińskich górników przyszli również, wcześniej uczestniczący we mszy, pracownicy Stra■
ży Miejskiej wraz z komendantem Ginterem Płazą.
Danuta Sowa, Koło ZG Mysłowice-Brzezinka
www.zg.org.pl
GÓRNOŚLĄZAK 7
Z wizytą u Arcybiskupa
Z wielką satysfakcją przyjęliśmy zaproszenie, skierowane przez Metropolitę Katowickiego Księdza Arcybiskupa
Wiktora Skworca, do Zarządu Związku Górnośląskiego. Spotkanie, któremu towarzyszyły kawa i kołocz, miało
charakter podzielenia się troskami i radościami, dotykającymi górnośląskie środowisko.
Fot. Sebastian Świerczyński
Pośród różnorodności tematów, dotyczących między
innymi cieszącej nas zgody księdza Arcybiskupa na modlitwę wiernych po śląsku czy też wielkiej i ponadczasowej
wartości Nieszporów w Radzionkowie, na pierwszy plan
wybiła się sprawa projektu stworzenia Panteonu Śląskich
Osobistości oraz zagospodarowania na ten cel części Katedry Chrystusa Króla.
Propozycję włączenia się Związku Górnośląskiego
w tę ciekawą i ważną dla regionu inicjatywę przyjęliśmy
z dużą wdzięcznością i zadowoleniem. Warto uświetnić
Ślązaków, którzy swoją postawą rozsławiali nasz region
w Polsce i na świecie. W tym zakresie nie mamy się czego wstydzić!
Cieszy nas, iż ksiądz Arcybiskup uznał działalność naszego stowarzyszenia za ważny element śląskiej rzeczywistości, kreujący dobre postawy, pielęgnujący tradycje oraz
umacniający śląską tożsamość w sposób zgodny z naszymi chrześcijańskimi korzeniami.
Za to istotne z punktu widzenia działalności Związku wsparcie składamy księdzu Arcybiskupowi serdeczne
■
Bóg zapłać.
Marek Sobczyk, Prezes ZG
8 GÓRNOŚLĄZAK
www.zg.org.pl
Temat wydania
Świąteczny czas
P
rzełom grudnia i stycznia to czas niezwykły dla
wszystkich mieszkańców tak Górnego Śląska,
jak i całej Polski, a szerzej – sporej części świata.
W tym czasie świętują nie tylko wyznawcy chrześcijaństwa we wszystkich jego odłamach, ale także żydzi.
Z początkiem grudnia (niekiedy w ostatnie dni listopada) dla rzymskich katolików rozpoczyna się nowy rok liturgiczny. Także od Adwentu rok kościelny rozpoczynają
obecni pośród nas ewangelicy.
Mniej więcej w połowie grudnia świętowanie staje
się także udziałem żydów, którzy przeżywają w grudniu radość Chanuki – to znaczy
Święta Świateł. W tym roku obchodom Chanuki towarzyszyło
spotkanie w Sali Teatralnej Pałacu Młodzieży, a także zapalenie dwóch świec chanukowych
(było to wieczorem 17 grudnia, już po zachodzie słońca,
a więc po rozpoczęciu przez
żydów nowego dnia) na wielkim świeczniku ustawionym na
placu przed katowickim Pałacem Młodzieży przy ulicy Mikołowskiej, nieopodal siedziby Związku Górnośląskiego.
Członków Związku, w tym Prezesa, księdza kapelana i redakcji „Górnoślązaka”, nie mogło
wśród uczestników uroczystości
zabraknąć. Okazja do świętowania była podwójna, bo w listopadzie 2014 roku minęła 130. rocznica Konferencji Katowickiej, podczas której podjęto decyzję o założeniu nowych
osad żydowskich w Palestynie. Wydarzenie to miało niebagatelne znaczenie dla powstania po II wojnie światowej
państwa Izrael.
Chanuka to święto radosne. Trwa ono 8 dni i upamiętnia cudowne wydarzenie zaszłe podczas powstania Machabeuszów pod wodzą Judy Machabeusza – wtedy to
niewielka ilość czystej rytualnie oliwy po ponownej konsekracji świątyni jerozolimskiej paliła się przez osiem dni.
– Święto Świateł obchodzone jest w grudniu, gdy dni są
najkrótsze. Po jego zakończeniu dzień się wydłuża – tłumaczył symbolikę zapalenia kolejnych świec na chanukiji
zebranym u progu Pałacu Młodzieży gościom Yehoshua
Ellis, Rabin Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Katowicach i Naczelny Rabin Górnego Śląska.
25 grudnia katolicy i ewangelicy świętują Uroczystość
Bożego Narodzenia. Symboliki tego niezwykłego święta,
kojarzącego się szczególne mocno z rodzinną atmosferą
przy wigilijnym stole, nie trzeba tutaj ani przypominać,
ani wyjaśniać. Wystarczy wspomnieć, że Boże Narodzenie obchodzą nie tylko ludzie wierzący, ale też osoby religijnie obojętne. Cóż, jednak w twierdzeniach o „magii
świąt” jest jednak przynajmniej trochę prawdy.
Po Bożym Narodzeniu przychodzi koniec roku – czas
podsumowań, ale także planów i marzeń na rok następny. Któż z nas nie obiecywał sobie: a. rzucenia palenia,
b. schudnięcia kilku kilogramów (podobno bardzo adekwatne postanowienie po świętach…), c. wyjścia raz w tygodniu na basen, d. poświęcania
więcej czasu rodzinie? Jakkolwiek realizacja naszych noworocznych postanowień wygląda, sam fakt ich posiadania jest
jednak symptomem pozytywnym, że oto staramy się chociażby u progu nowego roku. Być
może świadomi upływającego
nieubłaganie czasu…
Po Nowym Roku przychodzi
jeszcze czas na nieco zapomnianą Uroczystość Epifanii (rozpowszechniła się jego inna, chyba
mniej adekwatna nazwa: Święto Trzech Króli). To pierwotnie
obchodzone na pamiątkę Bożego Narodzenia starochrześcijańskie święto odzyskuje powoli swoją wagę w świadomości
mieszkańców naszego Regionu
– czy to poprzez ustanowienie tego dnia przed kilku laty
przez Sejm RP dniem ustawowo wolnym od pracy, czy to
dzięki organizowanym tego dnia w różnych miastach całej Polski radosnym i barwnym Orszakom Trzech Króli.
Warto o tym dniu pamiętać, bo jego obchody sięgają jeszcze czasów niepodzielonego chrześcijaństwa.
Dzień później, bo 7 stycznia, Boże Narodzenie świętować będą obrządki posługujące się kalendarzem juliańskim (głównie Cerkiew Greckokatolicka i Kościół prawosławny).
Okazji do świętowania mamy więc sporo. A jako że
jedną z głównych idei przyświecających „Górnoślązakowi” jest kultywowanie tradycji i troska o bogactwo różnorodności naszego Regionu, w tym numerze świąteczno-noworoczne życzenia kierują do naszych Czytelników
duszpasterze trzech wyznań chrześcijańskich i katowicka
■
społeczność żydowska.
Krzysztof E. Kraus
GÓRNOŚLĄZAK 9
www.zg.org.pl
Drodzy Czytelnicy Górnoślązaka!
K
olejne Boże Narodzenie uświadamia nam na
nowo bezgraniczną miłość i wszechmoc Boga.
Rodząc się z Maryi Dziewicy, przyjmując słabość i pokorę Niemowlęcia złożonego w żłobie, Jezus
czyni nas dziećmi Boga samego i dziedzicami Wiecznego Królestwa!
W dniu przyjścia Zbawiciela – chciałoby się
krzyknąć za św. Grzegorzem Wielkim – człowieku, chrześcijaninie, poznaj swoją godność!
Jesteś ważny, skoro cieszysz się zainteresowaniem Boga samego, który Syna swego dał, aby
każdy, kto w niego wierzy, nie zginął, ale miał
życie wieczne (por. J 3,16).
Swoją godność możemy poznawać w darze czasu, bo przed nami nowy rok kalendarzowy. Będzie to rok wspominania 90-lecia
utworzenia diecezji śląskiej, czyli katowickiej,
a od 1992 roku archidiecezji. Tworzyły ją na
przestrzeni minionego czasu pokolenia, które odeszły już do wieczności. Chcemy o nich
z wdzięcznością pamiętać. Niech ta pamięć
wyrazi się w modlitwie, w poznawaniu historii i jej uczeniu!
W roku 2015 będziemy pamiętali również o ofiarach
Tragedii Górnośląskiej. Możemy o niej wreszcie otwarcie
mówić, wspominając ofiarę cierpienia i krwi, a nawet życia,
jaką złożyli mieszkańcy Górnego Śląska – przede wszystkim górnicy i ich rodziny – na finiszu II wojny światowej,
kiedy zdawało się, że to, co najgorsze, się kończy…
Bracia i Siostry! Naszą godność wyrażamy pamięcią, która wzmacnia i buduje tożsamość. Pamiętajmy
więc o wszystkich, którzy żyli i budowali śląską ojcowiznę przed nami. Należeli do nich nasi rodzice, dziadkowie – starki i staroszkowie; nasze wielopokoleniowe rodziny, duszpasterze i nauczyciele; pamiętajmy o nich
zwłaszcza, kiedy – zgodnie z naszą tradycją – po niedzielnej Mszy św. nawiedzamy cmentarze, gdzie prochy krewnych, przyjaciół, sąsiadów, znajomych, duszpasterzy…
I tyle myśli o przemijaniu i życiu po drugiej stronie.
I podejmujmy z godnością i odwagą wyzwania, które
są nowe dla każdego pokolenia, między innymi dlatego,
że zmieniają się okoliczności zewnętrzne i my także się
zmieniamy.
O zachodzących zmianach powiedziałem w homilii
wygłoszonej w śląskiej katedrze w niedzielę 7 grudnia br.
słowa następujące:
„Nie roztrwońmy tego, co jest, a co nas stanowiło i stanowi. Z tej spuścizny duchowej i materialnej Górnego
Śląska, z tworzywa naszej kultury możemy – z Bożą pomocą – stworzyć sensowny kształt teraźniejszości i przyszłości dla następnych pokoleń…
Czyż symbolem tych zmian nie może być to,
co powstało na terenach po Kopalni Katowice?!
Nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy naszą
tradycję pielęgnowali, zachowywali i przekazywali, jako cenny kapitał młodemu pokoleniu. Byśmy przekazywali to wszystko, co dla
Śląska charakterystyczne, tak jak przywiązanie do rodziny, Boga i Kościoła, do pozdrawiania się – „na dole” pod ziemią i na powierzchni – słowami Szczęść Boże!
Ponadto naszym dobrze rokującym kapitałem są powszechne tu cechy, takie jak: pracowitość, rzetelność, akuratność, ofiarność
i umiłowanie naszej ojcowizny, co potwierdza, że największym bogactwem naszego regionu są ludzie, zdolni do podejmowania nowych wyzwań. Niech ta
prawda stanie się również kryterium służącym konstruowaniu planów na przyszłość. Stąd też ważna jest współpraca, a nie rywalizacja”.
I do współpracy oraz społecznej aktywności w Nowym
Roku wszystkich zachęcam i zapraszam.
Z serca błogosławię wszystkim tworzącym Związek
Górnośląski – Prezesowi, Zarządowi i Wszystkim, którzy
działają w poszczególnych Kołach.
Niech Nowy Rok przyniesie Wam pokój, który jest darem Boga i czynem człowieka. Bądźmy więc ludźmi zaangażowania i pokoju, wnośmy go w rzeczywistość całej
ludzkiej rodziny.
Niech w pokoju rozwija się społeczna aktywność, która
jest wyrazem odpowiedzialności.
Wspieram Was modlitwą i błogosławieństwem.
■
Wszystkim życzę Szczęść Boże!
+ Wiktor Skworc
Arcybiskup Metropolita Katowicki
Najserdeczniejsze życzenia: zdrowych, radosnych i przeżytych w rodzinnej
atmosferze świąt, a także wszelkiej pomyślności i wszystkiego dobrego
w Nowym Roku 2015 składają Czytelnikom „Górnoślązaka”
oraz wszystkim Członkom Związku Górnośląskiego
Yehoshua Ellis, Naczelny Rabin Górnego Śląska
Włodzimierz Kac, Przewodniczący Gminy Żydowskiej w Katowicach
10 GÓRNOŚLĄZAK
www.zg.org.pl
Bracia i Siostry!
W
tych dniach ponownie słyszymy w naszych świątyniach oraz prywatnych domach pieśni oraz hymny wychwalające
Boże Dziecię Chrystusa, Naszego Zbawiciela i Pana. Oznacza to, że liturgicznie przeżywamy Wcielenie Boga, „Który dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia
zstąpił z nieba i wcielił się z Ducha Świętego i Marii Dziewicy i stał się człowiekiem” (Symbol Wiary – Credo nicejsko-konstantynopolitańskie).
W piękny sposób istotę tego historycznego wydarzenia opisał św. Jan z Damaszku: „Niebo i ziemia niech dzisiaj weselą
się radością proroków, aniołowie i ludzie
niech tryumfują duchowo, bowiem zrodzony z Dziewicy
Bóg w ciele, objawił siebie pogrążonym w ciemnościach
i mroku. Przyjęła go grota i żłób, jako głosiciele cudu wystąpili pasterze. Do Betlejem dary przynoszą magowie ze
Wschodu, my zaś chwałę chcemy przynieść i niegodnymi
ustami głosić słowa aniołów. Nadeszło bowiem oczekiwanie narodów i Chrystus przyszedłszy wybawił nas z niewoli wroga”.
Przeżywając Święta Bożego Narodzenia, wsłuchajmy się w treść tekstów, przeżyjmy to wielkie wydarzenie
w szczególny sposób, poznając głębokie i mistyczne znaczenie wszystkich okoliczności towarzyszących Wcieleniu Boga.
„A światłość świeci w ciemności,
lecz ciemność jej nie przemogła”
Ś
więta Bożego Narodzenia przypadają w okresie, gdy noce są najdłuższe,
a dni najkrótsze. Świat jest pogrążony w mroku i ciemności. Jednak te święta
należą do najmilszych świąt roku kościelnego, bo jest w nich bardzo jasno i kolorowo. Blask choinek, ozdób świątecznych, rozjaśnione radością oczy dzieci,
pogodniejsze niż zazwyczaj twarze dorosłych sprawiają, że zapominamy o ciemności. Święta Narodzenia Pańskiego są
świętami rozjaśnionych oczu i serc, twarzy, myśli i uczuć, dlatego nastrajają pogodnie i sprawiają, że ludzie starają się być dla siebie lepsi, wyrozumialsi, cierpliwsi.
Przede wszystkim w te święta nasze myśli biegną
z uczuciem wdzięczności do małego Dziecka z Betlejem
za dar Jego Urodzin. On przyszedł na ten mroczny świat,
W modlitwie łączymy się z naszymi
braćmi, którzy czuwają w Grocie Betlejemskiej i wszystkich świątyniach współczesnego świata. W ten sposób uzmysławiamy sobie dar naszej wspólnoty
i znaczenie roli Kościoła w dniu dzisiejszym. Wychwalając Boga jako nowo narodzonego króla, odrzucamy grzech,
zachowujemy prawdziwą pobożność, pokorę i nadzieję. Wychwalamy Boga jako
króla, który daje umęczonemu sercu wolność, radość i uleczenie, a zagubionym
i zabłąkanym – światłość prawdy. Pomaga to nam chronić ducha pokory, cierpliwości, niezachwianej wiary, wytrwałości
w cnocie, nie poddawać się wątpliwościom, nie upadać na duchu i nie dać się zniewolić przez
niszczącego ducha czasu.
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia pragnę serdecznie
pozdrowić całe Duchowieństwo naszego regionu, wszystkich Braci i Siostry, szczególnie zaś naszą młodzież i dzieci oraz życzyć Wszystkim błogosławionej bożonarodzeniowej radości, nadziei i Bożego błogosławieństwa we
wszystkich życiowych poczynaniach.
Nowy Rok 2015 niech będzie rokiem nowej łaski Pańskiej w naszym życiu, w naszej Ojczyźnie i na całym świecie. Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie
z wszystkimi Wami!
■
ks. dr Mikołaj Dziewiatowski
Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny
Ew. Jana 1,5
aby stać się światłością świata. Jak ozdoby świąteczne rozjaśniają miasta, wioski,
domy, mieszkania, tak On chce rozjaśnić
nasze serca, nasze życie, wlać w nie pokój, radość i nadzieję na lepsze jutro.
Niech tegoroczne święta sprawią, że patrząc na ubóstwo i poniżenie Bożego Syna
leżącego w żłobie, zobaczymy światło
świecące dla nas. Światło nadziei, miłości
i pokoju. Idźmy w Nowym Roku do Jezusa i za Jezusem, światłością świata, a wtedy nawet w największych udrękach, cierpieniach, doświadczeniach, najgłębszych
ciemnościach nie zginiemy, nie zwątpimy, bo będziemy
mieli w sobie Boże światło życia i nadziei.
■
Ks. bp dr Marian Niemiec
Diecezja Katowicka Kościoła
Ewangelicko-Augsburskiego
GÓRNOŚLĄZAK 11
www.zg.org.pl
Będzie nas więcej widać i słychać
Stary rok podsumowuje i o wyzwaniach na rok 2015 mówi
Grzegorz Franki, wiceprezes Związku Górnośląskiego
„Górnoślązak”: Jako wiceprezes Zarządu Głównego Związku Górnośląskiego jest Pan odpowiedzialny za
dziedzinę szeroko rozumianej polityki. Związek Górnośląski swego
czasu poparł projekt ustawy uznającej Ślązaków za mniejszość etniczną.
Dziś mówi się już głośno, że Ślązacy
takiego statusu nie otrzymają.
Grzegorz Franki: O tym, czy będziemy uznani za mniejszość etniczną, czy nie, zdecydują posłowie. Na
tę chwilę możemy jedynie dyskutować i wyrażać swoje opinie na ten temat, podobnie jak zrobiła to Komisja
Wspólna Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych.
A ta wyraziła swój negatywny pogląd. Według tejże Komisji jesteśmy tylko „społecznością regionalną zamieszkującą Śląsk”. Przedstawiciele rządu oraz organizacji pozarządowych działających w środowiskach mniejszości
narodowych i etnicznych nie zauważają naszej odrębności kulturowej, językowej, obyczajowej czy historycznej.
Ale formalnie jest to tylko jedna z opinii, którą Sejm nie
jest związany.
Nie podejrzewam naszych partnerów o działanie mające tak zwane niskie pobudki, ale dla rzetelności dodam, że
to właśnie istniejące w Polsce mniejszości musiałyby się
dzielić wspólnym, wcale niemałym, budżetem środków
finansowych. Ślązacy z tego tortu wycinaliby bardzo dużo
– to my bylibyśmy największą mniejszością w kraju.
Osobiście nie dałbym się zabić za ustawowe zapisy
uznające nas za grupę etniczną, ale z drugiej strony moje
państwo nie oferuje nam niczego alternatywnego. Dziś
nie ma odpowiednich narzędzi, by prowadzić w szkołach
edukację regionalną, by pielęgnować naszą mowę, by poznawać historię. Jeden konkurs Marii Pańczyk, który profesor Miodek, będący jego jurorem, nazywa skansenem,
i jeden wojewódzki zespół pieśni i tańca, którego większość repertuaru to pieśni i tańce innych regionów Polski,
to po prostu za mało!
Myślę, że projekt umrze śmiercią wyglądającą na naturalną. Sejm skończy kadencję i jakoś to będzie… Ale to
my, Górnoślązacy, powinniśmy zadbać o swoje, bo nikt
tego za nas nie zrobi. Jeśli ktoś wierzy, że warszawscy politycy dadzą nam coś sami od siebie, to już teraz możemy
uznać, że oto właśnie śląskość umiera.
Związek Górnośląski nie przystąpił do wyborów samorządowych w 2014 roku. Czy nie był do tego przy­go­
towany? Czy Pańskim zdaniem to była
słuszna decyzja?
W tych warunkach, jakie mieliśmy
w roku 2014, decyzja nie mogła być inna.
Związek Górnośląski miał za dużo własnych, wewnętrznych problemów, z którymi – na szczęście – już prawie udało nam
się uporać. To było ważniejsze, abyśmy
mogli nadal pełnić swoją najważniejszą
misję: podtrzymywać i promować nasze
śląskie wartości, tradycje, obyczaje i kulturę. Po to istnieje nasz Związek i niech
tak będzie zawsze.
Trudno jednak uciec nam od polityki,
zwłaszcza tej regionalnej. Żyjemy tu i teraz, u siebie. Dlaczego mielibyśmy tylko biernie przyglądać się temu, jak wykorzystywane są nasze podatki przez
rządzących?
Związek Górnośląski to największa organizacja społeczna o charakterze regionalnym w naszym barwnym
województwie. Myślę, że powinniśmy znaleźć sposób, jak
realnie wpływać na politykę naszego regionu. Sprawa jest
trudna, bo nasi członkowie to ludzie o różnych poglądach politycznych, wielu z nich to aktywni działacze partii ogólnopolskich.
Sądzę jednak, że powinniśmy iść w kierunku samodzielnego startu w wyborach samorządowych w roku
2018.
Jako Dyrektor Biura Posła, a teraz Europosła Marka
Plury, ma Pan znaczący udział w jego sukcesach wyborczych. Czy jest Pan gotów wykorzystać swoje doświadczenie i kompetencje, by przygotować Związek Górnośląski do następnych wyborów? Jak by Pan to zrobił?
Jeśli Związek zdecyduje się na udział w wyborach, to
jestem gotowy, aby poprowadzić go do sukcesu i wykorzystać do tego celu swoje doświadczenie i wiedzę w tym
zakresie.
Oczywiście najpierw sam będę musiał być przekonany, że to ma sens. Ważne będzie to, kto i co chce zrealizować pod naszymi sztandarami. Na pewno nie po drodze będzie mi z tymi, którzy zapragną wykorzystać szyld
Związku Górnośląskiego do swoich prywatnych gierek.
Kto mnie zna, ten wie, że takich osobników wyczuwam
ze sporej odległości.
A jak? No cóż… Chyba za wcześnie na odpowiedź.
Żyjemy w bardzo szybkim tempie. Dziś potrzebujemy
na Śląsku stadionu, nowych dróg i lepszej komunikacji.
Za cztery lata będziemy bardziej wymagający. Powróćmy
cd. na str. 12
12 GÓRNOŚLĄZAK
www.zg.org.pl
Chadecki głos Górnoślązaka
KALYNDŎRZ ŚLŌNZŎKA 2015
Kożdo familijo mo swoi świynta: gyburstag, rocznica ślubu, Mszo za zmarłych. Naszo Ślónsko Familijo – my Ślónzoki tyż taki świynta momy, a kej ich świyntujymy wszyjscy we jednyj ferajnie tóż
wiymy, że my sóm zjednoczyni, że my sóm stela, że Ślónsk to je nasz hajat – naszo mało ojczyzna. Jes we tych świyntach zapisany nosz ślónski łobyczej, jes naszo históryjo, sóm i ludzie richtik
dó’nos zocni, ale kej przestanymy ło te świynta dbać, radówać się nimi, a łó’nich pamiyntać,
tóż sie skóńczy nasz łobyczej, naszo históryjo, a zapómnymy, że my sóm Ślónzoki.
W
spólnotę społeczną najbardziej jednoczy
wspólne przeżywanie tego, co dla nas ważne,
co radosne, a czasem bolesne. Te ważne wydarzenia każdy przeżywa i ocenia inaczej, ale istotne, byśmy
przeżywali je razem, bo wynikają one z naszej wspólnej
historii. Dzięki temu, dzięki tej łączności ze wspólnotą
każdemu z nas łatwiej będzie pozostać sobą – Górnoślązakiem. Chciałbym, aby te daty na co dzień przypominały nam o naszej śląskiej tożsamości, abyśmy byli z niej
dumni, abyśmy umieli się nią radować i dzielić, i abyśmy
w oparciu o nią kształtowali lokalny patriotyzm i odpowiedzialność za tę ziemię, na której żyjemy od setek pokoleń.
A oto zebrane przeze mnie daty, które nie są może jednakowo ważne dla każdego z nas, ale są istotne dla nas
jako wspólnoty.
Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej 1945 roku
– ostatnia niedziela stycznia (w 2015 r. to 25 stycznia)
Obchodzony jest w celu uczczenia około 90 tys. Ślązaków represjonowanych w latach 1945-48, gdy władze sowieckie i polskie tworzyły obozy, z których deportowano ich do katorżniczej pracy w ZSRR. Znaczna ich część
zginęła, lecz pamięć przetrwała i dziś jest kultywowana
wraz z rosnącą świadomością śląskiej historii prawdziwej.
Ofiary obozów czcimy Marszami Pamięci, a także Mszami Św. w ich intencji.
Dziyń Rodni Mowy (Dzień Języka Ojczystego) –
21 lutego
Jest łón dany na pamióntka tego, iże we 1955 r. we
Bangladeszu zabiyli 5 synków, kierzi sie upóminali, coby
ich bengalsko mowa bóła oficyjalnóm godkóm we jeich ➧
dokończenie ze str. 11
do tego tematu na początku roku 2018. W kolejnych wyborach samorządowych inaczej też będzie wyglądała
kampania. Czas plakatów przemija, coraz więcej dziać się
będzie w przestrzeni internetowej.
Jakie zdarzenie polityczne na Śląsku w mijającym roku
uznałby Pan za najbardziej zaskakujące, szokujące?
Dlaczego?
Nie mam wątpliwości, że tym zdarzeniem była abdykacja prezydenta Piotra Uszoka na rzecz namaszczonego
przezeń Marcina Krupy. Myślę, że doktor Krupa będzie
gospodarzem Katowic przez trzy kadencje. Kolejnym
prezydentem Katowic zostanie jeden z młodych wilków
Forum Samorządowego (nawet mam kogoś konkretnego
na myśli).
Ale mniejsza o to w tym momencie. Piotr Uszok był
bardzo dobrym zarządcą miasta, a jego następca nie będzie gorszym. Jednak ani jeden, ani drugi nie mają wizji
na przyszłość. Tak więc skazani jesteśmy na dalsze prowincjonalizowanie Katowic. Mimo przebiegającej przez
miasto autostrady, do Krakowa i Wrocławia jest nam coraz dalej.
Inne środowiska nie wykorzystały szansy, jaką dał swą
rezygnacją dotychczasowy prezydent, więc w sumie katowiczanie sami siebie zepchnęli na drugi, a może nawet
trzeci plan śląskich i polskich, o europejskich już nie
wspominając, miast. I w tym znaczeniu było to wydarzenie i zaskakujące, i szokujące jednocześnie.
Jaki będzie Związek Górnośląski w roku 2015?
Będzie silniejszy, jeszcze bardziej aktywny i nieco odmłodzony, mimo że właśnie rozpoczął swoje drugie 25-lecie działalności. Będzie nas więcej widać i słychać. Mamy
genialne narzędzia, w tym nowego i prężnego: Górnoślązaka”, z którym dotrzemy do szerokiej gamy Czytelników.
Obok dotychczasowych naszych działań, pojawią się też
nowe przedsięwzięcia. Związek będzie też bardziej otwierał się na innych: na inne organizacje na Śląsku, od tych
skrajnie śląskich do tych, które skupiają mieszkańców Śląska nieutożsamiających się ze śląskością, a także mieszkańców innych regionów. Tej otwartości służyć powinien choćby nasz Dom Śląski przy Stalmacha. Nowe będą
też formy naszej pracy, ale niezmienne pozostaną śląskie
wartości, tradycje i obyczaje, których będzie silnie strzec
i je promować.
Dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego
w Nowym Roku.
Szczęść Boże!
■
Rozmowę przeprowadził Krzysztof E. Kraus
www.zg.org.pl
➧
landzie. Podle UNESCO połowa godki na Ziymie – 3000
jynzyków zaginie za 2 abo 3 pokolynia. Beztóż cołki świat
je za tym, coby kożdyj rodni mowie pómogać. Dlo mie, jako
i dlo Wos tóm rodnióm mowom, kiero my wjyni łod Łojców
i kiero dóma piastujymy, je ślónsko godka.
Ślōnski Gŏdy – 1 maja
Święto Związku Górnośląskiego obchodzone w ramach odpustu w kościele pw. św. Józefa w Górnośląskim
Parku Etnograficznym. W czasie mszy św. Górnoślązacy za wstawiennictwem św. Józefa, patrona robotników
i rodzin, proszą Boga o błogosławieństwo trwania przy
tradycyjnych wartościach szacunku dla wiary, rodziny
i pracy. Odpustowy kiermasz jest świętem śląskiej kultury i tradycji.
Dziyń Ślōnskij Fany – 2 maja
2 maja 1921 roku, wobec niekorzystnych dla Polski propozycji Międzynarodowej Komisji Rządowo-Plebiscytowej, wybuchło III Powstanie Śląskie, które spowodowało włączenie do Rzeczpospolitej większej części Górnego
Śląska, niż to wynikało z plebiscytowego głosowania ludności urodzonej w tym regionie. Dyktatorem tego, jednego z dwóch w historii Polski zwycięskich, powstania, był
Wojciech Korfanty. W 1920 roku Sejm RP przyjął Konstytucję, która zawierała Statut Organiczny Województwa Śląskiego. Wniosło ono ogromny wkład przemysłowy
i kapitałowy w odradzający się kraj, co stało się podstawą
jego rozwoju. Tak powstał nasz region – w nadziei i radości, że w wolnej Polsce każdy Ślązak będzie czuł się dobrze ze swą tożsamością i mową.
Marsz Korfantego – 20 czerwca
Adalbert Wojciech Korfanty: rodem z Siemianowic Śląskich, wicepremier w czasach II Rzeczpospolitej
Polskiej, Senator, Poseł do Sejmu Polskiego i Śląskiego,
chrześcijański demokrata, oponent J. Piłsudskiego. Przywódca propolskich powstańców, współtwórca i obrońca
autonomii Województwa Śląskiego. Legenda śląskiej polityki… Marsz ma wyrażać jedność wszystkich Ślązaków
wokół idei lokalnego patriotyzmu oraz radość z uczestnictwa w śląskiej wspólnocie tradycyjnych wartości, obyczajów, mowy i historii tej ziemi.
Dziyń Ślōnskij Idyntyfikacyje (Międzynarodowy
Dzień Ludności Tubylczej na Świecie) – 9 sierpnia
Obchody są okazją do podkreślenia różnorodności
kultur tubylczych, tak bardzo wzbogacających rodzinę
ludzką. Jest to szansa do zwrócenia uwagi na obecną sytuację ludności tubylczej na świecie. Na Śląsku organizuje się różne imprezy, konkursy, debaty i marsze, które są
miejscem ekspresji śląskiej tożsamości etnicznej i opartej o nią wspólnoty regionalnej. Te wartości symbolizują śląskie barwy: złoty orzeł na tle żółto-niebieskiej flagi.
Jest to święto obecności języka śląskiego, śląskiej tradycji,
GÓRNOŚLĄZAK 13
kultury i obyczajów w Unii Europejskiej, a szczególnie
w Polsce, w Niemczech i w Czechach.
Marsz Autonomii – sobota najbliższa 15 lipca
(w 2015 r. to 11 lipca)
15 lipca 1920 r. Sejm Rzeczpospolitej uchwalił Statut Organiczny Województwa Śląskiego. Posiadało ono
własny parlament (Sejm Śląski) i skarb, a jego autonomia
była bardzo szeroka, szczególnie co do organizacji policji i żandarmerii, szkolnictwa ogólnokształcącego i zawodowego, zaopatrzenia ubogich, energii, kolei lokalnych.
W 1945 roku Krajowa Rada Narodowa ustawą konstytucyjną zniosła, niezgodnie ze swymi kompetencjami, Statut Organiczny. Marsz jest wyrazem woli zwolenników
przywrócenia statusu Województwa Śląskiego sprzed
II wojny oraz osób, które zachęcają obywateli i władze
Polski do przyjęcia ustroju federacyjnego dla wszystkich
regionów kraju, maksymalizując ich samorządność.
Dni Samorządności Śląskiej – weekend po 15 lipca
(w 2015 r. to 17-19 lipca)
Ustanowione przez Radę Górnośląską dla uczczenia
rocznic:
– 17 lipca 1402 r. we Wrocławiu powstała federacja śląskich księstw piastowskich tworząca w miarę jednolity
organizm polityczno-gospodarczy, który można uznać za
Sejm Śląski;
– 30 grudnia 1849 r. w Austro-Węgrzech utworzono
Ziemię Śląską ze stolicą i Sejmem w Opawie;
– 15 lipca 1920 r. w wyniku uchwalenia przez Sejm
II Rzeczpospolitej Statutu Organicznego zostało powołane autonomiczne Województwo Śląskie oraz Sejm i Skarb
Śląski.
Wspomnienie św. Jadwigi Śląskiej – 16 października
Patronka Polski i Śląska oraz pojednania polsko-niemieckiego urodziła się i wychowywała w XII wieku na
zamku Andechs w Bawarii. Wyszła za mąż za śląskiego
i wielkopolskiego księcia Henryka I Brodatego. Jadwiga ożywiała religijność Śląska, fundując kościoły i sprowadzając duchownych z Niemiec. Pomagała niemieckim
osadnikom na Śląsku, wspierając rozwój rolnictwa. Rozwijała opiekę nad ubogimi, fundowała szpitale. Była pełna cech tak bliskich Ślązakom, jak skromność i zaangażowanie w pracę oraz spolegliwość ugruntowaną w lokalnej
wspólnocie. Dziś jest ona pięknym symbolem śląskiego obyczaju i kultury asymilującej to, co piękne i dobre
z Niemiec i Polski, choć zawsze trwającej przy własnych,
rodzinnych tradycjach.
Oktŏberfest – październik
To radosne święto śląskiej rodziny, wspólnoty i tradycji
– naturalny wyraz wartości ważnych dla Ślązaków, czczonych we wspólnej publicznej zabawie.
■
Marek Plura
14 GÓRNOŚLĄZAK
www.zg.org.pl
Śląskie larmo
Świąteczna gawęda dziecka
urodzonego za późno lub za wcześnie
M
ieszkamy tu, gdzie mieszkamy. W regionie obfitym w zwyczaje – te rodzime, przekazywane w śląskich domach
z pokolenia na pokolenie, jak i te z innych części kraju, w bogactwie ich różnorodności tak
wielkiej, z jak wielu stron pochodzimy, z jak
wielu części przedwojennej Rzeczpospolitej przywiały nas tu różne wichry i zawieruchy. A jednak w coraz
prędzej żyjącym świecie o tradycji (i Tradycji) przypominamy sobie zazwyczaj od święta. Tego święta, które de facto już za nami, a jednak wciąż tak jakby było
jeszcze przy nas. W grudniu świętują bowiem nie tylko
chrześcijanie – wyznania katolickiego i ewangelickiego – lecz także żydzi, którzy nie tak dawno przeżywali
radość Chanuki; tuż po kalendarzowym Nowym Roku
z Bożego Narodzenia cieszyć się będą prawosławni.
Jakże wymowny to fakt, że w naszej szerokości geograficznej, która poniekąd determinuje wiele aspektów życia (mało słońca – skłonności depresyjne; chłodny klimat – przygnębienie; zmiany pór roku – powód
do narzekania), w zimę wchodzimy bogatsi o doświadczenia świąt, noworocznych postanowień i chwilowego odpoczynku od codziennego zgiełku. Ot, taka krótka
chwila wytchnienia od całorocznej bieganiny, kilka dni
na zwolnienie obrotów (nie wierzmy w teorie, jak to gospodarka na tym ucierpi – wypoczęty pracownik jest nie
mniej ważny od przeglądu i serwisu maszyny), parę momentów wywczasu i naoliwienia trybików na cały kolejny rok (a przynajmniej do urlopu).
Tym razem szczęśliwy układ dni wolnych od pracy pozwala z nostalgią wrócić do szczęśliwych lat, gdy
dzieci w szkole miały wolne od Wigilii do Trzech Króli. Kilka dni urlopu (zazwyczaj wykorzystujemy zaległości z minionego roku) i cieszyć się możemy dwoma tygodniami wolnego. Toteż do codzienności wrócić
możemy dopiero po starochrześcijańskim dniu Epifanii
(po 6 stycznia, czyli właśnie wtedy, gdy do dziś świętują
chrześcijanie obrządku prawosławnego).
Nim w uszach przebrzmią słowa kolęd, by ustąpić
miejsca jazgotowi codziennych bolączek i animozji, postójcie jeszcze chwilę przy betlejemskiej grocie. Nawet,
jeżeli jesteście tam tylko przechodniami, których mało
obchodzi to, co naprawdę wydarzyło się te dwa tysiące
lat temu w rozoranej dziś konfliktami krainie za małej
dla wyznawców trzech religii i członków dwu narodowości, warto postać tu jeszcze przez chwilę. Choć może
zamiast wymarzonego śniegu (Ale tylko na chwilę – powiecie. – Bo potem przeszkadza na drogach!) stać musicie w błocie pośród zbyt ciepłej zimy.
Nim dacie się ponownie wplątać w misternie
utkane przez Was samych sieci intryg, niesnasek
i prowokacji, wyłapcie jeszcze w powietrzu coś
ponad „We wish you a Merry Christmas” i „Last
Christmas I gave you my heart”, i posłuchajcie gawędy dziecka urodzonego albo kilkadziesiąt lat za
późno, albo o kilka epok za wcześnie.
***
Marzą mi się takie święta, w których Bóg rodzi się naprawdę – i dla wierzących, i dla niewierzących – jakkolwiek Go pojmują; święta, po których dzięki obnażeniu
Pana Niebios i ukazaniu Go w postaci Dziecięcia ludzie
przynajmniej zachcą spojrzeć na siebie nawzajem z innej
perspektywy, nie spode łba, ale też i nie protekcjonalnie
z góry.
Marzą mi się takie święta, w których moc naprawdę
struchleje; święta, po których już na zawsze niezwykłością
codzienności będziemy się zachwycać na co dzień, a nie
tylko od… święta.
Marzą mi się święta, w które skrzepnie ogień nienawiści
pomiędzy braćmi; święta, po których stanie się on tylko
przestrogą dla potomnych, że podsycanie wzajemnej niechęci, sianie niezgody w państwie i najbliższym środowisku to zło w czystej postaci i przyczyna nieszczęść.
Marzą mi się święta, w które ściemnieje blask kolorowych lampek, mylących oczy i serca, uspokajających, że
wszyscy wokół nas przeżywają chwile radosne i dostatnie;
święta, po których nie będziemy się mijać na ulicach jak
cienie mieszkające w obcych sobie krainach.
Marzą mi się święta, w które granice Nieskończonego wyznaczą granice ludzkiej pysze i odsłonią fałszywy
blichtr codziennych erzaców, którymi karmimy się w nadziei, że konsumpcja i kapitał to siła napędowa egzystencji; święta, po których sromotą będzie przechwalanie się
osobistym sukcesem w obecności bliźnich, dla których
szczytem marzeń jest dotrwanie do kolejnej wypłaty, lub
tych, co z utęsknieniem wypatrują listonosza przynoszącego co miesiąc głodową rentę.
Marzą mi się święta, w które wzgardzimy okrywaniem
się próżną chwałą; święta, po których nie będziemy ekscytować się siódmą żoną dzisiejszych Henryków Tudorów i innych abstrakcyjnych tworów zasiedlających wyobraźnie kształtowane przez pisma obrazkowe.
Marzą mi się święta, w których odnajdziemy śmiertelnego Króla, będącego nad wiekami; święta, po których zrozumiemy, że piękno kosztuje więcej niż półlitrówka czystej
i że chociaż miłość boli czasem aż do śmierci, to jednak bez
niej nie ma sensu nic, bo nie przewyższa jej żadna potęga,
żaden pieniądz, żaden zaszczyt i żadna władza.
➧
www.zg.org.pl
GÓRNOŚLĄZAK 15
Panewnicka Betlejka zaprasza jak co roku
K
➧
tóż z nas (za bajtla) nie oglądał wielkiej, realistycznej i mistycznej stajenki,
w ogromnej, dostojnej, ceglanej, neoromańskiej bazylice zbudowanej na początku XX wieku. Wielu z nas kolędowało pieszo
po skrzypiącym śniegu, przez Lasy Panewnickie, do Górnośląskiego Asyżu. To moja parafia i wielu z nas uważa żłobek za swój; dziadkowie pamiętali jego budowę, ja zaś pamiętam z młodości
ogrom i mistykę – szczególnie zimą – tego kultowego
miejsca na Górnym Śląsku.
Te piękne, naturalnej wielkości, figury. Dźwięk dzwonów. Zapach kadzidła i mirry. Bazylika z wielkim, dostojnym, zaśniedziałym św. Franciszkiem dominuje nad
południowymi dzielnicami Katowic. Kompleks klasztorno-kalwaryjny w szczerych polach Idaweiche (Ida to nazwa pobliskiej Huty – dziś to Ligota) budowało na początku XX wieku około 300 robotników w zawrotnym
tempie zaledwie 3 lat!
Panewnicki żłóbek to tryptyk. Jego rozmiary, wartość
przekazu artystycznego i związana z nim tradycja stawiają go w rzędzie największych Betlejek świata budowanych wewnątrz kościołów. To poważne przedsięwzięcie
techniczne: konstrukcja stalowa, szkielet, odeskowanie,
kilometry przewodów elektrycznych, liny nośne. Budowa trwa prawie miesiąc. Betlejka zbudowana jest z wielu dodatkowych modułów – między innymi panoramy
sklepienia niebieskiego, wysokiej na 5,2 m i o długości
po łuku 12,5 m ze specjalną instalacją elektryczną nieboskłonu, tj. gwiazd. Same przewody elektryczne mają
ok. 3 kilometry! Na linach wiszą makiety Jerozolimy i krajobraz drogi z Betlejem.
Budowanie trwa cztery tygodnie. Najstarsze
figury pochodzą z XIX wieku – to między innymi pastuszek z barankiem na plecach. Centralny ołtarz zabudowany Betlejką ma już 100 lat
tradycji. Ołtarze boczne są dużo młodsze i ten
po prawej nawiązuje do współczesności, często
do przedstawicieli różnych zawodów. Ten po lewej związany jest z życiem św. Franciszka. Dopełnieniem wrażeń
jest iluminacja świetlna – choćby aureola pulsująca wokół
głowy dzieciątka Jezus. Do tego zapachy żywiczne z beskidzkich świerków i sosen z Jaworzynki.
Szopka jest dynamiczna, co oznacza, że co roku budowana jest inna aranżacja. Nowe tematy zdobią ołtarze
boczne i zawsze jest to zagadka dla kolędujących.
Mówi się, że ten kto śpiewa, ten jakby podwójnie się
modlił. Wydaje mi się, że ten, który śpiewa kolędy w Panewnikach, modli się potrójnie. Franciszkanie w Ligocie
to nie tylko tradycja z Asyżu, Wyższe Seminarium Duchowne, ekologia nawiązująca do św. Franciszka, festiwal
„Ekosong”, ale to również ośrodek twórczości muzycznej.
Tu właśnie działał górnośląski kompozytor kolęd, o. Ansgary Malina z Dąbrówki koło Piekar. Jego dorobek muzyczny stanowi około 90 kolęd i pastorałek, pieśni i dwie
msze. Zapewne w czasie kolędowania usłyszymy też jego
utwory.
Przybieżajcie 3 stycznia do Panewnik na kolędowanie
Związku Górnośląskiego!
■
Jan Rzymełka
Marzą mi się święta, w które wszyscy wyciągniemy
z lamusa, a następnie odkurzymy życzliwość nie po to, by
założyć ją raz do roku przy wigilijnym stole, lecz by na zawsze zamieszkała między nami; święta, po których dobre
słowo stawać się będzie ciałem na co dzień.
***
Nawet jeżeli nie jesteście napełnieni niczym poza nostalgią, tęsknotą za czasem, gdy jeszcze wszyscy bliscy byli
na tym świecie lub gdy po prostu chcieli zasiąść z Wami
przy stole, zamarzcie ze mną.
Bo bez szczerości tych marzeń tegoroczne anielskie
pienia o Bożym Dziecięciu, które podniesie rękę i pobłogosławi ojczyznę miłą, dom nasz i majętność całą, i wszystkie wioski z miastami, były tylko sceniczną dekoracją dla
corocznej tragifarsy. Po której wrócić możemy ze spokojnym sumieniem małego Jasia, który był grzeczny, aby dostać ciuchcię, do codziennej egzystencji od pierwszego do
pierwszego i byle do piątku, w myśl zasady: A w tym roku
lecimy na Kanary za całoroczne oszczędności, by znajomym z pracy szczęki z wrażenia powypadały. Oczywiście
w listopadzie, bo wtedy jest najtaniej.
■
Krzysztof E. Kraus
Zapraszamy wszystkich na jubileuszowe, 25. Kolędowanie Związku Górnośląskiego – 3 stycznia,
w pierwszą sobotę nowego roku 2015, do Panewnik, do kompleksu klasztorno-kalwaryjnego Ojców
Franciszkanów w Katowicach-Ligocie pod wezwaniem św. Ludwika IX (króla Francji tercjarza franciszkańskiego) przy ul. Panewnickiej 76.
Program:
15.45 Kolędowanie literacko-artystyczne przed
panewnicką Betlejką
16.30 Msza święta (wszyscy śpiewamy kolędy!)
18.00 Opłatek Związku Górnośląskiego (dla zaproszonych)
Dodatkowo przed 15.45 będzie można zwiedzić
ruchomą szopkę, żłóbek z adorującymi żywymi
zwierzętami, herbaciarnię i zielarium (tzw. Herbarium św. Franciszka – wejście od strony zachodniej).
16 GÓRNOŚLĄZAK
www.zg.org.pl
Gdy na początku lat 90. ubiegłego wieku zaczęły powstawać śląskie organizacje pozarządowe, powstała potrzeba ich współpracy. Prób swoistego zjednoczenia śląskich stowarzyszeń, by „mówiły jednym głosem” było
przez te dwadzieścia parę lat kilka.
Rada Górnośląska – szansa
na wspólny głos Ślązaków
N
ajbliżej „zjednoczeniowego” sukcesu śląskie ugrupowania były w 2004
roku, gdy powołano Komitet Wyborczy „Jedność Górnośląska”. Jednak i wówczas
skończyło się tylko na słowach „o potrzebie
zacieśnienia współpracy dla dobra Górnego
Śląska”.
Dlatego gdy po koniec kwietnia 2012 roku
Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej
zaprosiło kilkanaście innych organizacji do
współpracy, liderzy większości z nich spoglądali na tę inicjatywę z rezerwą. A jednak w ciągu kilkunastu dni udało się powołać Radę Górnośląską – nowy byt,
stanowiący platformę wymiany poglądów przedstawicieli śląskiego sektora pozarządowego, a jednocześnie służący do podejmowania dyskusji z organami polskiej władzy
państwowej i samorządowej.
Zgodnie z uchwalonym na samym początku Regulaminem Rady jej członkami zostać mogły tylko organizacje, które popierały trzy następujące cele: uznanie narodowości śląskiej przez organy państwa polskiego, uznanie
śląskiej mowy za język regionalny oraz wprowadzenie
do szkół przedmiotu pod nazwą „wiedza o regionie”. Początkowo Rada liczyła jedenaście osób; w późniejszym
okresie rozrosła się do czternastu członków. Wśród nich
znalazły się zarówno organizacje masowe (Związek Górnośląski i Ruch Autonomii Śląska), mniejsze organizacje
lokalne (m.in. Ślōnskŏ Ferajna, Przymierze Śląskie, Związek Ślązaków), jak i organizacje „tematyczne” (stowarzyszenia językowe – Pro Loquela Silesiana Towarzystwo
Kultywowania i Promowania Śląskiej Mowy oraz Tôwarzistwo Piastowaniô Ślónskij Môwy „Danga” czy Silesia
Schola – Stowarzyszenie na rzecz edukacji regionalnej).
W początkowym okresie działania Rady skupiły się
na prowadzeniu dialogu z organami władzy państwowej
w celu uznania statutowych postulatów Rady.
Jednak większość naszej korespondencji (m.in.
do Prezydenta, Premiera, Kancelarii Sejmu
i Senatu RP) pozostała bez odpowiedzi. Nic
nie przyniosła również wizyta delegacji Rady
u Rzecznika Praw Obywatelskich. Dialog z organami państwa wciąż trwa, jednak członkowie Rady podejmują nowe inicjatywy również
w innych obszarach.
Olbrzymim sukcesem zakończyła się zorganizowana pod patronatem Rady Górnośląskiej
akcja „Jestem Ślązakiem”, w wyniku której zebrano 140
tys. podpisów pod obywatelskim projektem ustawy nadającej Ślązakom status mniejszości etnicznej. Obecnie
członkowie Rady skupili się na doprowadzeniu do godnego uhonorowania ofiar Tragedii Górnośląskiej w roku
okrągłej, 70. rocznicy tego wydarzenia. W oparciu o Radę
Górnośląską będzie też w najbliższej przyszłości budowana koalicja na rzecz przeciwdziałania miękkiej dyskryminacji osób używających publicznie śląskiej mowy.
Oczywiście działalność Rady nie jest pasmem ciągłych
sukcesów. Wciąż żywe są spory dotyczące tego, czy Rada
ma być czymś na kształt super-stowarzyszenia, które bierze się za coś, co przerasta możliwości jej poszczególnych
członków, czy raczej swoistym śląskim parlamentem, na
forum którego wymieniane są poglądy. Jednak sam fakt,
że do powołania Rady doszło i że na forum Rady śląskie
organizacje podejmują wzajemną współpracę, jest dowodem na to, że Ślązacy potrafią ze sobą rozmawiać i współpracować na rzecz naszej śląskiej ojcowizny.
■
Rafał Adamus
Autor od 2013 roku jest Przewodniczącym Rady Górnośląskiej, a także prezesem Stowarzyszenia Pro Loquela Silesiana.
www.zg.org.pl
GÓRNOŚLĄZAK 17
Dom… naprawdę śląski
O
twartość, tolerancja i gościnność
to zaledwie trzy cechy z wielu,
jakie kojarzą nam się z domem
na Śląsku. Tym tradycyjnym, do którego
tak często chcemy się odwoływać. Szukając swojej tożsamości, wspominając tych,
co byli przed nami, i myśląc o tych, którzy przyjdą po nas. Taka właśnie atmosfera towarzyszyła spotkaniu Rady Górnośląskiej 12 grudnia, w Domu Śląskim, na
Stalmacha 17. Rady będącej dobrowolną
platformą porozumienia w sprawach dla
Ślązaków i dla mieszkańców Śląska najżywotniejszych.
W świątecznym nastroju rozmawiano o temacie trudnym – o Tragedii Górnośląskiej, jej konsekwencjach i sposobach spełnienia naszej powinności, jaką jest pamięć
o prześladowanych, o ich tragicznych losach. W refleksji
na temat tych tragicznych wydarzeń trzeba bronić prawdy: pracownicy obozów, wypełniając swój bezrozumny
„obowiązek” wobec ojczyzny, czynili ogromne zło w duchu wyznawanej przez siebie ideologii, ale i, co gorsza, dla
swoich materialnych korzyści. Przyczynili się do dręczenia, okradania i śmierci Ślązaków. Dziś, oczekując rozrachunków, które mają budować przyszłość Rzeczypospolitej ze swoimi sąsiadami, warto zrozumieć, że nie można
odcinać się od własnych, wewnętrznych,
historycznych porządków i konieczności
wskazywania prawdy, nawet tej najbardziej bolesnej i trudnej. Trzeba piętnować oprawców i czcić ich ofiary.
Porozumiano się w sprawie udziału śląskich organizacji w przedsięwzięciach Roku Tragedii Górnośląskiej:
wspólnego marszu na Zgodę, konferencji i organizacji wystawy upamiętniającej Tragedię w Domu Śląskim. Postanowiono wystąpić do Prezydenta Miasta
Katowice o wyznaczenie lokalizacji na pomnik Tragedii
Górnośląskiej – miejsca godnego i zauważalnego. Najlepiej na katowickim Placu Wolności. Postanowiono także
poważnie rozważyć organizację zbiórki pieniężnej na realizację pomnika – tak, by znalazły się argumenty obalające twierdzenia, że „nie ma z czego…” i „może kiedyś…”.
Ta sprawa nie może czekać, by Ci, którzy wiedzą i rozumieją, sami nie odeszli w zapomnienie.
Są na Śląsku sprawy, które łączą ponad emocjami i interesami wyborczymi, ponad sporami „za czy przeciw”
autonomii. Sprawy, które są dla nas wszystkich najważniejsze. Niech dzielenie się opłatkiem, które zresztą zakończyło spotkanie Rady, ten symbol wywodzący się
z wierzeń chrześcijańskich, będący znakiem miłości i pojednania, chroni nas, jak w przesłaniu tej tradycji, przed
złymi mocami, których w naszym życiu jeszcze tak wiele.
Zbigniew Widera
Autor jest Przewodniczącym Rady Związku Górnośląskiego, profesorem Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.
Członek Pen Clubu w Bratysławie.
Cytaty z przymrużeniem oka
❂
Życie nie składa się tylko z sumy oddechów, lecz
z chwil, które zapierają dech w piersiach.
(z zapowiedzi książki: Krzysztof Król, Kodeks wygranych.
X przykazań człowieka sukcesu)
❅
Nie sztuka zachować cnotę, jak się nie miało okazji.
✾
Jo mogą wszystko robić, nawet kamiynie tłuc,
ino dejcie mi do tego ludzi.
❈
Strzimać, przetrzimać i pysk trzimać.
❃
Ludzie ci wybaczą wszystko. Prócz sukcesu.
18 GÓRNOŚLĄZAK
www.zg.org.pl
Henryk Sławik – bohater na każdy czas
D
obiegł końca Rok Henryka Sławika. W Domu
Śląskim powoli zamykana jest wystawa poświęcona temu już znanemu śląskiemu bohaterowi.
Obejrzało ją czterdzieści grup zorganizowanych i wiele
osób indywidualnych.
Henryk Sławik związał się z „Gazetą Robotniczą”, organem prasowym
PPS. Pełniąc początkowo funkcję redaktora odpowiedzialnego, był
zobowiązany ponosić wymierzona przez sąd karę za „nieprawomyślne”
artykuły. W ciągu trzech lat doczekał się pięćdziesięciu procesów
Nazwisko Henryka Sławika znajdujemy wśród powstańców śląskich
Aranżacja wystawy autorstwa Witolda Winiarskiego stwarzała
wrażenie uczestniczenia w życiu Henryka Sławika. Na zdjęciu w tle –
widok przedwojennych Katowic
Zgromadzone eksponaty być może będą stanowić zaczątek skromnego Muzeum Henryka Sławika. Współpraca Regionalnego Ośrodka Kultury w Katowicach – realizatora wystawy i Związku Górnośląskiego – gospodarza
wystawy przyniosła dobre owoce.
Podczas plebiscytu na Śląsku, mieszkańcy Szerokiej w 96% zagłosowali
za Polską
We wrześniu 1939 roku każdy oficer niemiecki zajmujący miasto miał
do dyspozycji księgę gończą, która zawierała wykaz nazwisk i adresy
osób, które należało aresztować w pierwszej kolejności. Nazwisko
Henryka Sławika umieszczone jest aż dwukrotnie
Justyna Galeja oprowadza kolejną grupę młodzieży po wystawie
www.zg.org.pl
GÓRNOŚLĄZAK 19
20 GÓRNOŚLĄZAK
www.zg.org.pl
Historia
Śląska Golgota
Corocznie od lat kilkudziesięciu, poczynając od trzeciej dekady stycznia, miasta i osiedla
górnośląskie przybierały odświętny wygląd. Ludność Śląska, ta „kresowa i centralnopolska”, jak i ta zamieszkująca tu od stuleci, uroczyście świętowała kolejne rocznice „wyzwolenia przez bohaterską Amię Radziecką i powrót tych ziem do Macierzy”.
S
tyczniowa ofensywa wojsk sowieckich 1945 roku
dotarła na Górny Śląsk w niespełna dziesięć dni od
jej rozpoczęcia, a marszałek Iwan Koniew, działając
w myśl instrukcji Naczelnego Dowództwa (czytaj: Józefa
Stalina), miał nie dopuścić do walk w okręgu przemysłowym i do jego zniszczenia. Kazimierz Popiołek w Historii Śląska pisze, że „Na wyzwalanych terenach wychodziły naprzeciwko wojskom radzieckim i polskim (?!) tłumy
mieszkańców witając radośnie żołnierzy”.
Do Zabrza oddziały sowieckie wkroczyły 24 stycznia,
posuwając się w kierunku Bytomia. Nieznaczny opór napotkano w okolicach obecnego stadionu Stali Zabrze,
gdzie szpica posuwających się wojsk utraciła trzech żołnierzy, pogrzebanych następnie na cmentarzu żydowskim. Tragedia rozpoczęła się w godzinach popołudniowych 26 stycznia, kiedy to w Małym Zabrzu na tzw.
Randce zastrzelony został przez młodego fanatyka sowiecki oficer. Reakcja była natychmiastowa. Chwilę później
płonął kościół św. Ducha. Broniący dostępu do kościoła
ksiądz Tomeczek (znany ze swojej propolskiej działalności), zamknięty wewnątrz, cudem uratował się z płonącej świątyni. W tym samym czasie stały już w płomieniach zabudowania przeciwległej strony obecnej ulicy
Bończyka.
Z mieszkań, piwnic, komórek, wywlekano mężczyzn
i rozstrzeliwano. „Polowanie” trwało przez całą noc i dni
następne. Wśród ofiar były także kobiety, te zastrzelone
w czasie ucieczki, jak i te, które same zadały sobie śmierć,
Bardzo rzadki dokument,
amatorska fotografia przedstawia
Alojzego Pajonka urodzonego
w Rudzie Śląskiej – Wirku (1896),
wywiezionego w lutym 1945 r.
na roboty przy kopaniu torfu
w okolicach Mińska. Alojzy Pajonk
powrócił do domu 25 października
1945 roku, gdzie zmarł
z wycieńczenia w 10 dni później
nie chcąc przeżyć hańby zgwałcenia przez watahy pijanych
żołdaków. Większość ofiar spoczęła we wspólnej mogile na
cmentarzu ewangelickim. Według relacji świadków zamordowano od kilkudziesięciu do
ponad setki cywilnych mieszkańców tej dzielnicy.
Podobny scenariusz miała tragedia mieszkańców podbytomskich Miechowic, gdzie 25 stycznia 1945 roku
zginął sowiecki oficer. Wtedy rozstrzelano pierwszych
mieszkańców, zaś część z księdzem Janem Frenzłem
uprowadzono do mieszczącego się w stolarzowickim
dworze sztabu generała Aleksandra Naumowa, a następnie zamordowano.
„Sądny dzień” nastąpił 27 stycznia 1945 roku. Wkraczający do Miechowic żołnierze sowieccy rozstrzelali kilkaset mężczyzn i kobiet. Liczba ofiar przekraczała 500
osób! Wielu starców, inwalidów, dzieci i obłożnie chorych rozstrzelano w domach, które następnie podpalono.
Zwycięska armia tu i tam naprędce wystawiała pomniki, które głosiły i głoszą do dzisiaj „chwałę sowieckim gierojom”, podczas gdy leżące nieopodal masowe groby jej
ofiar pokrywała trawa i wymuszone milczenie. Takich jak
te miejsc, gdzie sowiecka kula pogodziła tych polsko jak
i niemiecko czujących się Ślązaków, na Górnym Śląsku
jest wiele. Każda z miejscowości, w większym lub mniejszym stopniu i na swój sposób, odczuła akt wyzwolenia.
www.zg.org.pl
GÓRNOŚLĄZAK 21
„Smiert niemieckim zachwatczi-
W pobliskiej Gliwicom Brzezince „wroga” znaleziokam!” – śmierć niemieckim zano na plebanii. W polowaniu na „popów” zamordowano
borcom. Napis tej treści widniał
proboszcza oraz dwóch wikarych. Czwartego księdza wydo niedawna na ścianie domu
tropiono ukrywającego się w stodole. Nie mogąc w ciemmieszkalnego w Miechowicach
przy byłej ul. Armii Czerwonej
nościach nocy wydobyć go, podpalono stodołę. Ciała
nr 10. Takich haseł było w Mieduchownych spoczywają dzisiaj we wspólnej mogile na
chowicach więcej, kreślili je żołprzykościelnym cmentarzu.
nierze zwycięskiej armii. Miały
Wydawało się, że wraz z przejściem frontu (walki wyzagrzewać do walki z wrogiem.
gasły w Górnośląskim Okręgu Przemysłowym w niedzielę
Tylko dlaczego wrogami stawa28 stycznia) zapanuje spokój. Od 29 stycznia przystąpioli się cywilni mieszkańcy? Wszak
no do akcji ratowniczej w kopalniach i innych zakładach
nie byli „zachwatczikami”. Nieopodal tego miejsca, na cmentapracy, nie chcąc dopuścić do ich zniszczenia. Powracająrzu znajdują się groby ofiar macy spokój został brutalnie przerwany. Nastąpił akt drugi
sakry ze stycznia 1945 roku
górnośląskiej tragedii.
W lutym 1945 roku wojskowe władze sowieckie przystąpiły do tzw. internowania mężczyzn, poczynając od Do dziś nie wiadomo dokładnie, ilu wywieziono i ilu po17. roku życia. W byłym powiecie bytomskim (nie licząc wróciło. Są w Zabrzu i Bytomiu kamienice, z których inczłonków NSDAP, SS i SA) władze sowieternowano 8-10 mężczyzn – wracała jedckie wywiozły 7 tysięcy mężczyzn. Tu warna osoba lub nikt.
to przypomnieć, że w grudniu 1944 roku
Śląsk jednak pracował, bo musiał praArtykuł ten, który jako jeden z pierwszych podjął
ogółem powiat zamieszkiwało 82 502 lucować. Czekał front. Jeszcze w czasie
temat wydarzeń, jakie
dzi, z czego przed frontem uciekło 11 550
działań wojennych jeden z generałów
miały miejsce w początNiemców. Z jednej tylko miejscowości –
sowieckich powiedział: „W imieniu Arkach 1945 roku, ukazał
Szombierek – 22 lutego 1945 roku wywiemii Czerwonej przekazuję wam górnisię (z drobnymi zmianaziono 442 mężczyzn. Z początkiem marcy gorące podziękowania za węgiel. […]
mi natury redaktorskiej)
ca wioski, osiedla i miasta zamieszkiwały
Jeśli wojska radzieckie dzisiaj zwycięsko
w 1990 roku na łamach
prawie wyłącznie kobiety, dzieci i starkończą bój o stolicę hitlerowskich Nie„Wieści Śląskich”, nisko­
cy. Panował głód, gruźlica i choroby wemiec – Berlin, to w tym wielkim dzienakładowym
piśmie
neryczne – te ostatnie brutalnie zaszczele honorowy udział macie i Wy – polscy
uka­zu­jącym się w Bytopione przez żołdaków (45 proc. populacji
górnicy”. Tymczasem internowani wramiu. Do artykułu dołą­
powiatu).
cali. Jedni już w 1945 roku, inni dopiero
czone między innymi fow latach pięćdziesiątych. Nie wszystkim
Mężczyźni na rozkaz władz sowietografie ilustrujące ten
było dane dotrzeć do domów. Umierackich musieli się stawić w określonych
materiał.
li w trasie, na terenie radzieckiej strefy
punktach zbornych, najczęściej w maokupacyjnej, lub u celu – w domu krótcierzystych zakładach pracy, z zapasem
ko po powrocie.
żywności na trzy dni. Powód – odgruzoTymczasem na Śląsku wrzała praca! Rabowano, co tylwanie i naprawa szlaków komunikacyjnych. Niestawienie się groziło karą śmierci. Rzeczywistość była zaś taka, ko można było wywieźć. Maszyny i urządzenia fabryczże stłoczeni w obozach przejściowych, a następnie byd- ne, surowce i półprodukty. Wszelkie metody i środki
lęcych wagonach, najczęściej z Łabęd, wielotygodniowy- były dozwolone. W bytomskim browarze wywalono kami transportami wywożeni byli na wschód do przymuso- wał ściany, by później z pomocą lin i czołgu można było
wych robót o głodzie, pragnieniu i chłodzie. Scenariusz wyrwać potężną miedzianą kadź i, wlokąc ją ulicami,
znany był tym wszystkim, którzy doświadczyli go na Kre- przetransportować na pobliski dworzec, skąd szerokimi
sach II Rzeczypospolitej po 17 września 1939 roku. Część torami ekspediowano „zdobyczne” dobra Górnego Śląnie dojechała; ci, którzy dotarli do miejsc przeznaczenia, ska. Należało się spieszyć, bo nadchodził dzień 19 marca
przeklinali swój los Ślązaka. Dla Niemców byli Polaka- 1945 roku, kiedy to sowieci uroczyście przekazali władzę
■
mi, dla Polaków Niemcami, zaś dla „zwycięzców” byli po w ręce administracji polskiej.
Bernard Szczech
prostu niewolnikami.
Upomniał się o nich tylko Pan Bóg i tylko On wie,
gdzie ich prochy rozwiane zostały przez wschodni wiatr,
Bernard Szczech jest historykiem. Mieszka i pracuje w Zapodobnie jak prochy milionów przemielonych przez sta- brzu. Długoletni dyrektor Muzeum Miejskiego w Zabrzu, a nalinowski młyn śmierci.
stępnie w Centrum Kultury w Lędzinach. Były doradca MarCiężkie warunki pracy, wieczny głód, surowy kli- szałka woj. śląskiego, animator pierwszej konferencji naukowej
mat i choroby dziesiątkowały Ślązaków. W wykazie zgo- na temat wywózek robotników z Górnego Śląska w głąb Związnów gminy Miechowice na 233 zmarłych mężczyzn ku Radzieckiego i obozów na Śląsku w latach 1945-1947, zorgaw 1947 roku aż 178 to internowani zmarli w ZSRR. nizowanej w Zabrzu w 1990 roku.
22 GÓRNOŚLĄZAK
www.zg.org.pl
Lwowiacy na Śląsku
Ślązacy we Lwowie:
Święty Jacek z pierogami
Na
co dzień rządzą nami stereotypy i myślenie
symboliczne. A już we współczesnym świecie – zdominowanym przez lakoniczność
wypowiedzi i skróty myślowe w komunikacji międzyludzkiej – szczególnie często zdarzają się nam pobieżne
oceny i osądy, obarczone brakiem głębszej refleksji.
Zjawisko to dotyczy również śląsko-lwowskich kontaktów i, jak to bywa w relacjach regionalnych, nierzadko
nasze stosunki przybierają postać
zabarwionego negatywnymi odniesieniami hasła: „Jak hanys z gorolem”.
A przecież, gdy się zastanowić
i sięgnąć do historii i literatury nawet pobieżnie, okazuje się, że te
dwie historyczne polskie dzielnice – Śląsk i ziemię lwowską – łączy
od tysiąca lat niebywała gdzie indziej zażyłość, trwałość i serdeczność kontaktów.
Postaram się w rozpoczynanym
niniejszym tekstem cyklu przypomnieć te wydarzenia z naszej
wspólnej historii, o których powinniśmy, jedni i drudzy, pamiętać; które sprawiają, że wszelkie relacje lwowiaków i Ślązaków – tak
jak to było niegdyś – i dzisiaj mogą
być kontynuowane na zasadzie
braterskiej wspólnoty.
Zważywszy, że zarówno naród
polski jak i nasze państwo mają
swój początek, źródło i fundament
w chrześcijaństwie – gdzież to są dzisiaj owe ludy w Europie Środkowej, które Chrystusa odrzuciły? – przypatrzmy
się śląskim i lwowskim symbolom naszej wiary.
Już u początków chrześcijańskiej Polski wyłania się
z kronik i żywotów wielki śląski święty – Jacek Odrowąż.
Dzisiaj kwitnie, w pięknie odrestaurowanym pałacowym
ośrodku w Kamieniu Śląskim – miejscu urodzenia świętego – centrum jego kultu. Ale czy św. Jacek, dzisiaj główny patron diecezji opolskiej i katowickiej, to święty tylko śląski? Wszak patronem Lwowa i Rusi został znacznie
wcześniej, bo już w 1612 roku.
Lwowiacy mają go również za swojego. I wcale nie
tylko dlatego, że to staraniem arcybiskupa lwowskiego – w którym to mieście i prowincji zakon dominikanów w sposób szczególny podtrzymywał pamięć o swoim świętym, podczas gdy na samym Śląsku pamięć o nim
trochę jakby przygasła. To właśnie
we Lwowie ciągle rodziły sie legendy na tle żywota i cudów św. Jacka
– jak choćby ta o pierogach, które Jacek przyswoił polskiej kuchni z kuchni tatarskiej. Oczywiście nie ruskie, bo przecież
jeszcze nie było wtedy w Europie ziemniaków, tylko „czubaryki” – tatarskie pierogi z nadzieniem mięsnym.
Wróćmy jednak do stwierdzenia,
że św. Jacek łączy w sposób szczególny i symboliczny Lwów i Śląsk.
Otóż, kiedy wyruszył nasz świeżo upieczony dominikanin ze Śląska, aby przez Lwów, Halicz i Kijów
ewangelizować Ruś, jego wpływ
na ludność tych dziedzin była tak
ogromna, że bez trudu zakładał
dominikańskie klasztory w wymienionych miastach, a książęta ruscy
naciskani od wschodu przez Tatarów coraz wyraźniej zwracali się ku
zachodowi Europy (aż po koronację w Rzymie Daniela Halickiego).
Zresztą nie koniec na tym. Jacek
rusza na dalsze misje w kraje pogańskie Litwy, Jaćwieży, Prus.
Jednak w legendzie i ludowym
przekazie – sprawiającymi, że lwowiacy są tak przywiązani do tego
świętego – najważniejsze miejsce
zajmuje Madonna Jackowa. Otóż
w czasie najazdu Tatarów na Kijów i spalenia tego wielkiego miasta św. Jacek, zabrawszy tylko monstrancję, już opuszczał
płonący kościół dominikanów, gdy usłyszał głos: „Syna
ratujesz a matkę zostawiasz?”. Nie wierzył, że uniesie
dużą, ciężką, marmurową figurę… A jednak, jak chce legenda, przeniósł ją cało przez Dniepr i doniósł do Lwowa. Od tego czasu królowała (do 1945 roku) w lwowskim kościele dominikanów jako „Matka Boska Jackowa”,
przez którą lwowianie składali swoje prośby, której dziękowali za liczne uzdrowienia i pomoc.
A więc nasz wspólny śląsko-lwowski święty.
A Matka Boska? Królowa Polski – przecież też śląsko-lwowska!
W jasnogórskim klasztorze króluje i panuje od Tatr
do Bałtyku wschodnia ikona, przywieziona tu ze Lwowa przez śląskiego Piasta, księcia Władysława Opolczyka (namiestnika Rusi za czasów Ludwika Węgierskiego).
www.zg.org.pl
Za to we lwowskiej katedrze łacińskiej mamy śląski
obraz Matki Boskiej Łaskawej, ten, przed którym król
Jan II Kazimierz składał w czasie potopu szwedzkiego
słynne śluby i obierał ją Królową Polski. Obraz śląski –
namalował go bowiem kupiec (ale też artysta) ze Świdnicy, Józef Szolc-Wolfowicz, jako wotum na śmierć swojej ukochanej wnuczki, 12-letniej Kasi Domagaliczówny.
Na niedużej desce temperą przedstawił artysta Matkę Boską z Dzieciątkiem – siedzącą na tronie, otoczoną
aniołami, spoglądającą na panoramę Lwowa i pogrążoną
w modlitwie. I zwiesił ten obraz na zewnętrznej ścianie
katedry, tuż nad grobem Kasi. Już wkrótce obraz zasłynął
cudowną mocą i znad grobu Kasi został przeniesiony, początkowo do kaplicy, by ostatecznie znaleźć miejsce w ołtarzu głównym lwowskiej katedry.
Nie tylko król Jan Kazimierz, lecz także już wcześniej kupcy lwowscy, wyruszający
na wyprawę, czy żegnający Lwów
kupcy śląscy, wyruszający do Opola, Wrocławia, Świdnicy, o opiekę
w podróży prosili właśnie Matkę
Boską Łaskawą. Tę naszą śląsko-lwowską.
Czyż pod takimi auspicjami –
patron św. Jacek i opiekunka Matka Boska Łaskawa – mogli Ślązacy
i lwowiacy być do siebie wrogo, nieufnie, obco nastawieni…? Nic podobnego – jak przed wiekami, tak
i dzisiaj tworzą rodziny. Wszak już
Piotr Włostowic, słynny w europejskich kronikach i pieśniach rycerskich (Carmen Mauri), za Bolesława Krzywoustego przywiózł sobie
żonę z Rusi, a Josef Scholz ze Świdnicy (syn Wolfganga) ożenił się
z panną Śmieszko, córką lwowskiego patrycjusza, i stąd Szolc-Wolfowicze i Kasia Domagaliczówna. A w 1945 roku Jurek Worobiec
z Zimnej Wody pod Lwowem ożenił się z Gertrudą Juretzek z Brzezin Śląskich – o czym
można przeczytać w moim wierszu Gertruda: „Dzioucha
Ślązaczka, batiar ze Lwowa i już na bajtla forma gotowa”.
I tak to sobie trwa… O! Święty Jacku z pierogami –
a pilnuj tam z nieba swego dzieła, aby „jak Ślązak z lwowiakiem” znaczyło „jak brat z bratem”!
Jeszcze zdań kilka o początkach tej historii.
Zarówno Śląsk, jak i Grody Czerwieńskie (późniejsza ziemia lwowska), wyłaniają się jednocześnie z mroku dziejów w X wieku, jako lechickie prowincje na szlaku handlu czerwiem – czerwonym robaczkiem, z którego
produkowano bardzo drogi naturalny barwnik. Jeszcze
od VI do IX wieku szlak handlowy ze wschodu na zachód biegnie wzdłuż rzek – Bugiem i Sanem do Wisły,
i stąd na południe do bramy morawskiej i Pragi lub Odrą
GÓRNOŚLĄZAK 23
do Legnicy, Głogowa i dalej do Ratyzbony. Nagle powstają co 30 kilometrów (dzień drogi pieszy) osady (nocleg,
woda, targ) i co 70-90 kilometrów (dzień drogi konno)
większe obronne grody – od Przemyśla do Głogowa.
Obydwie te ziemie znajdują się w orbicie wpływów
państwa Polan, budowanego przez Piastów, jednak nie
stanowią tego państwa jądra (tak jak Poznań, Gniezno
czy Kruszwica). Zarówno do Śląska, jak i do Ziemi Czerwieńskiej roszczą sobie pretensje sąsiedzi – Czesi, Rusini,
Węgrzy. Tymczasem ludność obydwu tych regionów jest
zdecydowanie lechicka.
Kroniki ruskie mówią, iż „kniaź Wołodymyr wyprawił się na Lachów” (Polaków z ziemi czerwieńskiej), czyli obcych, a kroniki czeskie opisują, jak to Przemyślidzi
pustoszyli i rabowali „Polsko” (czyli też obcych, wrogich)
w okolicy Niemczy, Opola, Wrocławia. Pozostały po tych
czasach do dzisiaj pamiątki w postaci tzw. wału śląskiego i przesieki śląskiej, będących zaporami
obronnymi przed najazdami z południa.
Zarazem jednak dzielnice te
mają świadomość własnej odrębności i nazwy: Śląsk i Ruś Czerwona. Najważniejsze, że w czasie, gdy rozpoczyna swoją historię
państwo polskie, Śląsk i Grody
Czerwieńskie są niekwestionowaną jego częścią, stanowią dziedzinę piastowską. A co najważniejsze
dla późniejszych losów ludzi i ziemi – wraz z chrztem Polski wchodzą w obręb administracji kościelnej archidiecezji gnieźnieńskiej.
To chrześcijaństwo zbudowało Polskę, naród polski, a w tej etnicznej i kulturowej jedni również
■
Ślązaków i Lechitów.
Bogdan Stanisław Kasprowicz
Bogdan Stanisław Kasprowicz – ur. w Katowicach w 1950
roku, z wykształcenia jest prawnikiem, jednak w duszy pozostaje przede wszystkim artystą. Talenty aktorskie i literackie
zapewne odziedziczył po matce, lwowskiej aktorce i poetce.
Występował w kabarecie Pacałycha, następnie założył własny zespół – Teatrzyk bez granic, który to zespół odwoływał się
do artystycznych i intelektualnych tradycji Lwowa, do spuścizny Zbierzchowskiego, Herberta, Hemara. Kasprowicz napisał wiele piosenek, które wykonuje zarówno samodzielnie, jak
i z zespołem Teatrzyku. Jest też autorem kilku książek – w tym
przewodnika Lwów sentymentalny, opublikowanego przez krakowskie wydawnictwo Bezdroża. Najwięcej wydał jednak zbiorów wierszy i piosenek. Od wielu lat para się też publicystyką, poruszając tematy kresowe i kresowo-śląskie. Na punkcie
lwowskim ma Kasprowicz prawdziwego „fizia” – w pozytywnym tego słowa znaczeniu…
Za: Marcin Hałaś, Alfabet bytomski.
24 GÓRNOŚLĄZAK
www.zg.org.pl
Ludzie z pasją
Amatorski teatr z zawodową pasją
K
rzysztof – reżyser i scenarzysta,
kolejna Dominika (szkoła średnia) i Wema 28 lat. Studiował polonistyCo robią ludzie z pasją,
ronika (gimnazjalistka). Wszystkich pokę, zarządzanie i kulturoznawłączył teatr. Mieszkają na katowickim
gdy brak im infrastruktury
stwo. Najbliżej magisterium jest z tego
Osiedlu Witosa i tworzą artystyczny koi perspektyw kulturalnych
pierwszego. W czasie liceum i studiów
lektyw pod bardzo konkretną nazwą –
za pieniądze publiczne?
występował na deskach Teatru Korez
Grupa Teatralna na Witosa (GTnW).
Biorą
się
do
roboty
i
robią
wraz z Teatrem „Po drugie”, w którym
Grupa z założenia ma charakter amaswoje. To często mrówcza
grał pod czujnym okiem Marcina Matorski. To około 20 osób – około, bo do
ziarzewskiego. Kulisami i kostiumowkońca nie da się określić, czy liczyć tylpraca, wymagająca wynią zarządza Magda – na co dzień stuko tych grających i angażujących się na
siłku, determinacji i samodentka finansów w służbie zdrowia.
co dzień, czy też tych, którzy na scenie
zaparcia oraz – co chyba
Spec od sprzętu oświetleniowego, Marpojawiają się okazyjnie, bądź wspomanajważniejsze – dobrych
cin, jest studentem Politechniki Śląskiej,
gają Grupę w inny sposób. Od trzech
wzajemnych
relacji
i
wiary,
a dodatkowo członkiem rady parafiallat grają średnio jeden spektakl na dwa
że może się udać.
nej i osiedlowym społecznikiem.
miesiące (w kilku odsłonach, bo widowNajstarsza w grupie Agnieszka ma
nia mieści tylko 180-200 osób, a chętnieco ponad 30 lat i jest pracownikiem
nych jest sporo więcej); wcześniej były
katowickiego Sanepidu. Najmłodsi – Wiola i Patryk uczą po dwa lub trzy spektakle w roku. Część sztuk wchodzi
się jeszcze w gimnazjum. Wojciech, inżynier logistyki, do stałego repertuaru i mogą zobaczyć je także widzowie
pracuje w jednej z hurtowni. Dominika, prywatnie żona poza Osiedlem Witosa. Na co dzień bowiem Grupa gra
Krzysztofa, jest z zawodu polonistką. Studiowała też na- tylko na Osiedlu, korzystając ze sceny w domu parafialuki o rodzinie. Pracuje w szkole. Obecnie wraz z mężem nym. Historia zresztą zaczęła się przy parafii Podwyższespodziewają się córeczki. Tomasz jest studentem teologii nia Krzyża Św. i św. Herberta i dalej tam się toczy, bo Grui znanym katolickim blogerem. Wiktoria uczy się w kla- pa ma charakter grupy parafialnej – ma swojego opiekuna
sie lotniczej, bo chce być stewardesą. Agata i Ola chodzą
do liceum. Ania i Kamil są organistami, a Grzegorz listonoszem (studia dzienne łączy z codzienną pracą!). Kasia
pracuje przy organizacji wyjazdów zagranicznych, druga Agnieszka uprawia łyżwiarstwo figurowe. Druga Ania
prowadzi własną działalność gospodarczą, a z kolei trzecia Ania na co dzień studiuje w… Warszawie.
Ze stolicą po studencku związani są też Paweł i drugi
Wojciech. Pierwszy z nich jest na stażu w Dublinie, drugi
pracuje w służbach dyplomatycznych w Pradze, lecz obaj
wciąż czują się członkami grupy. Jest jeszcze Magdalena
(studentka fizjoterapii), Martyna (pracuje na poczcie),
➧
www.zg.org.pl
duszpasterskiego, a spora część repertuaru
dotyka tematyki religijnej. Ale nie tylko.
Nie jeżdżą też po konkursach, przeglądach
i festiwalach bo – jak przyznają – nie mają na
to czasu, a dogranie wspólnych prób przy takiej różnorodności osób i ich zajęć wymaga
czasem ekwilibrystyki. Poza tym, jak zgodnie
przyznają, nie jest ich celem zdobywanie nagród i wyróżnień, bo zasadniczym zadaniem
Grupy jest z jednej strony krzewienie wartości, z drugiej – animowanie życia kulturalnego w ich dzielnicy. Na katowickim Osiedlu
Witosa bowiem, pozbawionym domu kultury, gdzie obok spółdzielczego klubu osiedlowego jedyną okołokulturalną instytucją jest filia miejskiej biblioteki (trzeba odnotować, że prężnie działająca),
to szkoły, przedszkola i parafia wzięły na swoje barki działalność kulturalną. Grupa teatralna istnieje też
przy stowarzyszeniu „Akcent”, zajmującym się edukacją i rehabilitacją osób niepełnosprawnych; ponadto kilka zespołów artystycznych na
dość dobrym poziomie znalazło swoje miejsce przy Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 7, z którym zresztą w przeszłości związana była większość aktorów z GTnW. To na szkolnych
deskach pierwsze aktorskie kroki stawiało
rodzeństwo Ania, Agata i Krzysztof, a także Wojciech, Wiktoria,
Patryk, Wiola. Niektórzy angażują się w ich
prace do teraz. Prawie
wszystkich miłością
do teatru zaraziła jedna z polonistek, pani Maria Ćwiklińska, w tej chwili już
na emeryturze, aczkolwiek prowadząca nadal w ZSO nr 7
Zespół Pieśni i Tańca „Katowiczanie”.
GÓRNOŚLĄZAK 25
W ciągu swojej już prawie 9-letniej historii (jubileusz 10-lecia będą obchodzić w roku
2016) wystawili ponad 20 sztuk. Jedne krótsze, drugie dłuższe. Pośród mniejszych etiud
szczególne miejsce zajmują Trzej oprawcy i matka (2013) – mikro spektakl o ks. Jerzym Popiełuszce oraz sztuka – pod bardzo
wymownym tytułem Patrzcie, jak giną polskie świnie, które przechowują żydów (2014)
– o rodzinie Ulmów, którzy na Podkarpaciu w czasie II wojny światowej przypłacili swoim życiem pomaganie kilkorgu żydom
(Niemcy zamordowali całą rodzinę, w tym
także dzieci). Te dwie sztuki są bardzo chętnie oglądane także poza Osiedlem Witosa – najbliższa
okazja będzie wieczorem 3 stycznia, w kościele oo. oblatów na Koszutce o godz. 22:00. Spośród dłuższych przedstawień mają za
sobą między innymi adaptację Małego Księcia (Dobranoc, Mały Książę,
2012), bardzo refleksyjny Sąd Poncjusza Piłata (2014), rozkładający na
czynniki pierwsze dylematy prefekta Judei, a także coroczne przedstawienia z okazji Bożego Narodzenia:
Ostatni numer przed świętami (2012/13), Nowe, świąteczne wydanie (2013/14) i tegoroczne – Pierwsza gwiazda jest
zawsze na polskim niebie. A poza tym jeszcze
wiele innych sztuk.
Od 2006 roku nieustannie bawią, śmieszą, zachęcają do refleksji, stawiają pytania
i nigdy nie dają gotowych odpowiedzi. Zapraszamy na Osiedle
Witosa. Warto zobaczy ich w akcji.
Zdjęcia, relacje ze spektakli oraz bieżące informacje o nowych sztukach można śledzić na facebook.com/
■
GrupaTeatralnaNaWitosa.
26 GÓRNOŚLĄZAK
www.zg.org.pl
Śląskie portrety historyczne
Franz von Winckler –
historia jak z Hollywood
B
iografia Franza Wincklera to materiał na świetny scenariusz. Jest tam wszystko – miłość, skandal, kariera, władza i pieniądze… Tym, którzy po
raz pierwszy słyszą tę historię, często przychodzi na myśl
amerykański mit kariery „od pucybuta do milionera”.
Dobrze by było, gdyby któryś z naszych rodzimych reżyserów zainteresował się tą postacią. A może taki film
nakręciłby potomek innego śląskiego rodu potentatów
przemysłowych – laureat Oscara, hrabia Florian Henckel
von Donnersmarck? Namawiam radnych miasta Katowice do zainteresowania się osobą, bez której nie byłoby…
tejże właśnie rady miejskiej.
Franz Winckler urodził się 4 sierpnia 1803 roku we
wsi Tarnów koło Ząbkowic Śląskich, jako jeden z dziewięciorga potomków tamtejszego zarządcy dóbr ziemskich. Uczył się w kłodzkiej szkole i nyskim gimnazjum,
ale przerwał naukę po śmierci rodziców.
Jest rok 1819. W Wielkiej Brytanii trwa właśnie rewolucja przemysłowa, która niebawem zawita do Europy, Prusy się reformują, a Górny Śląsk stoi u progu najbardziej dynamicznego rozwoju w swoich dotychczasowych dziejach.
Szesnastoletni Franz Winckler wykazuje znakomitą intuicję i wyrusza do Tarnowskich Gór, gdzie podejmuje pracę
w kopalni kruszców „Fryderyk”. Jego pracowitość i talent
szybko doceniają przełożeni, wysyłając go do Górnośląskiej Szkoły Górniczej w Tarnowskich Górach. Pracuje
jako górnik w kolejnych kopalniach – w Zabrzu i Królewskiej Hucie, gdzie poznaje tajniki zastosowania nowoczesnych maszyn i urządzeń. Rok 1826 jest dla Franza Wincklera bardzo szczęśliwy: najpierw zostaje sztygarem w kopalni
kruszców „Maria” w Miechowicach (dzielnica Bytomia),
a następnie żeni się z Alwiną Kalide – siostrą sławnego
rzeźbiarza Teodora Erdmanna Kalide. 27 lat później szwagier wyrzeźbi jego pomnik, który stanie w centrum Katowic, niedaleko dzisiejszego Pomnika Powstańców Śląskich
i przetrwa do końca II wojny światowej.
Życie rodzinne służy Franzowi i wkrótce przychodzą
na świat dwie córki. Winckler osiąga wreszcie stabilizację rodzinną i zawodową, wspina się szybko po stopniach
kariery, a jego talent i kompetencje docenia właściciel kopalni – imiennik Franz Aresin, który mianuje go zarządcą
kopalni. Wysyła Franza do Belgii i Anglii, żeby zapoznał
się z tamtejszymi nowościami w przemyśle. Po śmierci
Aresina, w roku 1831 Franz Winckler obejmuje zarząd
nad wszystkimi jego dobrami.
Spokojne i dostatnie życie kończy się jednak dość
szybko – w 1832 roku epidemia zabiera mu żonę i córeczkę. Młody wdowiec zostaje z trzyletnią Waleską,
która w przyszłości odziedziczy
cały jego majątek. Kolejny zakręt
w życiu Franza przynosi zaskakujący finał. Będąc zarządcą dóbr
Franza Aresina, poznaje wdowę po nim – piękną Marię
z domu Domes, ze względu na urodę zwaną Różą Śląska.
Poznaje i zakochuje się – i to z wzajemnością! Nie bacząc na atmosferę skandalu (wdowa po Aresinie jest 14 lat
starsza i znacznie zamożniejsza), Maria i Franz postanawiają się pobrać, co też realizują w maju 1833 roku.
Wejście w posiadanie tak wielkiego majątku daje pracowitemu i mądremu Franzowi okazję do podejmowania nowych wyzwań, nie osiada więc na laurach i wkrótce majątek pomnaża. Jedną z ważnych inwestycji okazał
się zakup dóbr ordynacji mysłowickiej, dokonany w 1839
roku. Właściciel – zubożały hulaka Andrzej Mieroszewski – zadowolił się sumą 109 768 talarów (na spłatę długów) i obiecaną coroczną gratyfikacją. Wieś Katowice, leżąca w centrum nabytych dóbr, została wybrana przez
Franza na siedzibę ich zarządu, na czele którego postawił
przyjaciela ze szkolnej ławy – Friedricha Wilhelma Grundmanna (budynki zarządu mieściły się w miejscu dzisiejszego Hotelu Katowice).
I tym razem intuicja go nie zawiodła – pod okiem
przyjaciela Katowice wkroczyły na drogę błyskawicznego
rozwoju, do którego w sposób zdecydowany przyczyniło
się uruchomienie w 1846 roku linii kolejowej. Pierwszy
pociąg osobowy wjechał na stację 6 sierpnia 1847 roku,
w dwa dni po 44. urodzinach Franza Wincklera. Odtąd
Katowice uzyskały połączenia poprzez sieć kolei europejskich między innymi z Berlinem, Wiedniem, Krakowem,
a król pruski, widząc zaangażowanie Franza Wincklera w rozwój Górnego Śląska, nadaje mu tytuł szlachecki.
W tym czasie posiada on już 13 kopalń węgla i udziały
w następnych 49, a ponadto 15 kopalń galmanu, 6 hut żelaza i 7 hut cynku. Za nadaniem szlachectwa idą dalsze
zaszczyty – Krzyż Komandorski Orderu Albrechta Niedźwiedzia (nadany w 1846 roku przez księcia von Anhalt)
i Order Orła Czerwonego IV klasy (nadany przez króla
Prus w 1848 roku).
W uznaniu zasług dla rozwoju przemysłu Winckler uzyskuje szereg przywilejów. Kieruje on swoimi zakładami
w sposób humanitarny, z szacunkiem dla robotników, co
w epoce budzącego się drapieżnego kapitalizmu jest niezbyt częstą cechą. Dba o pracowników, ich zabezpieczenie socjalne i warunki bytu. Buduje szpital (w Miechowicach) i osiedla robotnicze, zaopatruje swoich pracowników
w tańsze produkty żywnościowe. Szczególnie pomaga
www.zg.org.pl
pokrzywdzonym podczas wielkiej epidemii głodu w 1847
roku. Kiedy rok później przechodzi przez Europę fala napięć politycznych i wystąpień robotniczych, znana jako
Wiosna Ludów, w dobrach Franza Wincklera nie dochodzi
do jakichkolwiek działań. Ludzie pamiętają jego hojność
i troskę. Tak powstaje jedna z największych fortun Górnego Śląska. Prywatnie Winckler mieszka w miechowickim
pałacu i wraz z żoną wychowuje córkę z pierwszego małżeństwa – Waleskę. Jest to jedyne dziecko i dziedziczka całej fortuny, gdyż Maria nie ma swoich dzieci, a i wspólne
potomstwo nie przyszło na świat.
W roku 1851 Franz wyjeżdża „do wód”, podreperować
zdrowie. Wracając do domu, postanawia zwiedzić grotę
w Adelsburgu pod Lublaną (dzisiejsza Słowenia) – tam,
w dwa dni po swoich 48. urodzinach, umiera na zawał.
Zaraz po tym wydarzeniu pojawiły się nawet spekulacje,
jakoby do tej nagłej śmierci w jakiś sposób przyczynili się
Anglicy, którym odbierał klientów (nigdy się to nie potwierdziło).
Franza Wincklera pochowano w Miechowicach – tam,
gdzie spędził najszczęśliwsze lata życia, w kaplicy obok
starego, nieistniejącego już dziś kościoła (pięknie opisywanego przez „śląskiego Homera” – księdza Norberta
Bonczyka). Obecnie spoczywa nieopodal, w krypcie kościoła Św. Krzyża.
Winckler pozostawił ogromną fortunę – 69 kopalń węgla kamiennego (własność i udziały), 14 kopalń kruszców, 7 hut cynku, 6 hut żelaza, 2 fryszerki i walcownię,
a także ziemię, na której to wszystko stało. Maria przeżyła męża o dwa lata. Waleska, dziedziczka 6 milionów talarów, wyszła za mąż w trzy lata po śmierci ojca, za niezbyt
zamożnego szlachcica – oficera pruskiej armii Huberta von Tiele. Szlachectwo rodu von Tiele także było całkiem nowe, ale mąż poszedł w ślady teścia i znacznie powiększył majątek żony. Przy jego udziale Katowice w 1865
roku otrzymały prawa miejskie. Wybudował też unikatowy w skali światowej zamek w Mosznej.
Małżeństwo Waleski i Huberta dało początek potężnemu rodowi von Tiele-Winckler, z którego wywodzi się
między innymi porównywana do Matki Teresy z Kalkuty Matka Ewa. Wnuczka Franza Wincklera wyszła za mąż
za pierwszego starostę Katowic – Franza Hermanna von
Berlepsch.
Ukochany przez Franza miechowicki zamek został
wysadzony w 1945 roku przez żołnierzy Armii Czerwonej (bez powodów wynikających z prowadzonych działań wojennych). W tym samym roku zniszczono jego
pomnik. Jeszcze do niedawna fedrowała kopalnia „Ferdynand” (dziś „Katowice”).
Wkład Franza Wincklera w rozwój Górnego Śląska,
a szczególnie Katowic, jest tak wielki, że dziwi powszechna niewiedza na jego temat i brak upamiętnienia w postaci pomników czy ulic. „Największą obelgą jest milczenie”
– powiedział dwa tysiące lat temu Marek Agryppa. Franz
■
Winckler nie zasługuje na milczenie.
Anita Witek
GÓRNOŚLĄZAK 27
Odeszli od nas w roku 2014
To nieprawda, że nie ma ludzi niezastąpionych.
Norbert Winkler – zmarł 24 maja 2014 roku. Od 1998
roku był wiceprezesem Koła Murcki. Pracował w kopalni.
Zapalony sportowiec, był wspaniałym hokeistą, założycielem KS „Górnik”, sportowym wychowawcą całych pokoleń.
(Łucja Staniczkowa)
Stefan Walter – zmarł 27 września 2014 roku. Prawnik,
długoletni prezes Oddziału Polskiego Czerwonego Krzyża,
aktywny członek Koła Tychy Związku Górnośląskiego. Miłośnik wszystkiego co śląskie, zwłaszcza obyczaju, etosu śląskiego i tradycji. Swą miłość do Śląska przekazał młodym.
(Rafał Kula)
Krystyna Tomaszewska – zmarła po krótkiej chorobie
23 grudnia 2014. Od 2003 roku członkini Koła Zabrze, przez
dwie kadencje przewodnicząca komisji rewizyjnej. Długoletnia pracownica PZU w Zabrzu. Miłośniczka książek i podróży. Jej wiedza imponowała każdemu. Koleżeńska, nieoceniona. Jej śmierć to niepowetowana strata dla Koła Zabrze.
(Łucja Staniczkowa)
Antoni Sowada – urodzony w 1947 roku, mieszkał
w Gorzycach. Tam ukończył Szkołę Podstawową, a w Wodzisławiu Śląskim Liceum Ogólnokształcące im. XIV Pułku Powstańców Śląskich. Absolwent Politechniki Gliwickiej.
Od najmłodszych lat interesował się historią, chcąc poznać
prawdę o losach ziemi, na której dane mu było żyć. Szukanie
prawdy doprowadziło go do spotkania w 1980 roku z Kazimierzem Świtoniem, założycielem wolnych związków zawodowych (także zmarłym w tym roku), a także Władysławem
Siłą-Nowickim – członkiem i działaczem Chrześcijańsko-Demokratycznego Stronnictwa Pracy. W stanie wojennym
angażował się w pomoc dla represjonowanych, był współzałożycielem Klubu Inteligencji Katolickiej w Jastrzębiu-Zdroju w kościele „Na Górce”, organizował wyjazdy na „Msze
Święte za Ojczyznę”. W 1989 roku, po sukcesie „Solidarności” i pierwszych w miarę wolnych wyborach, skupił wokół
siebie ideowo podobnych jak on ludzi i z nimi zorganizował
w Gorzycach Komitet Obywatelski, struktury chrześcijańskiej demokracji. Współorganizował też Związek Górnośląski. Zostając radnym i członkiem Zarządu w Gminy Gorzyce, jednocześnie został wybrany przedstawicielem tejże
gminy w Sejmiku Wojewódzkim w Katowicach – został też
członkiem jego Prezydium. W tym czasie nawiązał kontakty
z wybitnymi przedstawicielami Chrześcijańskiej Demokracji w Europie. W swojej działalności kierował się chrześcijańską, katolicką nauką kościoła. Zawsze miał na względzie
dobro kraju, Górnego Śląska, w aktualnej i dzisiaj wizji samorządności lokalnej. Na pierwszym miejscu stawiał upodmiotowienie społeczeństwa w stanowieniu o swojej małej
ojczyźnie; w szczególności miał na celu dobro człowieka.
Był ojcem wielodzietnej rodziny. Niżej podpisany i wielu
z nim współpracujących dużo zawdzięczają prowadzonym
z Antonim rozmowom, które kształtowały nas i przekonały do słuszności obranej drogi, jaką powinien podążać kraj
i nasz region. Za to Mu serdeczne Bóg zapłać. Antoni Sowada zmarł w listopadzie 2014 roku, w wieku 67 lat. Pochowany został na cmentarzu parafialnym pw. św. Anioła Stróża
w Gorzycach. (Bogusław Kniszka)
28 GÓRNOŚLĄZAK
www.zg.org.pl
Chwila wytchnienia
Noworoczne postanowienia
Na
sąsiednich wzgórzach rozlokowane były
dwa klasztory. W pierwszym z nich mnichom żyło się dostatnio, dni upływały na
modlitwach, bez większych trosk, w spokoju. W drugim
zakonnicy trudzili się nad zdobywaniem podstawowych
środków do życia, w żarliwych modlitwach prośba o pomoc w przetrwaniu kolejnych dni była częstym motywem.
Dwaj mnisi – jeden z bogatego i drugi z biednego klasztoru – zaprzyjaźnili się. Kiedy tylko czas im pozwalał,
spotykali się, żeby porozmawiać o sprawach najważniejszych, podzielić się rozterkami duchowymi i nawzajem
się wesprzeć. Mieli wspólne marzenie – podróż do Ziemi Świętej. Często rozmawiali o tym, jakby to było pięknie móc stąpać po śladach Pana, stanąć na Górze Błogosławieństw, uklęknąć w Ogrodzie Oliwnym. Ta myśl ich
uskrzydlała.
Pierwszy planował: trzeba kupić dobrego konia, policzyć, ile trzeba zgromadzić pieniędzy, wybrać sandały
i płaszcz, które wytrzymałyby trudy podróży. Przewidywał niebezpieczeństwa, jakie mogą się przytrafić w drodze i zastanawiał się, jak ich uniknąć. Dlatego starannie
opracowywał optymalną trasę.
Drugi obserwował jego pracę, przytakiwał, doradzał.
Któregoś dnia przyszedł na spotkanie z torbą podróżną,
w której miał chleb i ser, w ręku trzymał mocny kij, jaki
zazwyczaj pomaga wędrowcom podeprzeć się w marszu,
odpędzić złe psy lub innych intruzów.
– Przyszedłem się pożegnać. Życz mi bracie szczęśliwej
podróży, żebym mógł spotkać się z Panem.
– Jak to? Chcesz wyruszyć teraz? Natychmiast? Nieprzygotowany? Z kijem i obdartą torbą? W sandałach
ledwo trzymających się stopy? Sam?
– Tak, bracie. Wyruszam, bo bardzo tęsknię do Pana,
tak pragnę, że nie umiem dłużej zwlekać.
I poszedł.
Minął prawie rok, kiedy do furty zapukał strudzony,
ale szczęśliwy mnich. Wybiegł mu na spotkanie przyjaciel
z sąsiedniego klasztoru.
– I co? Doszedłeś? Byłeś? Widziałeś? Opowiadaj, co
widziałeś?! Jak tam jest?
I zaczęła się opowieść długa, piękna i wzruszająca.
– Jaki jesteś szczęśliwy! Jak ci zazdroszczę! Koniecznie
ja też muszę tam być! To jest moje największe marzenie!
Najpierw kupię dobrego konia i zgromadzę odpowiednią
ilość pieniędzy, starannie wybiorę sandały i płaszcz, dokładnie wytyczę trasę…
***
Tę opowieść dedykuję tym, którzy w okolicach Nowego
Roku mają zwyczaj przeglądać nowiutki, niezapisany kalendarz, pełen nadziei, planów, projektów, postanowień.
Emma
Znalezione w sieci
Surfując po Internecie, czasem warto poszperać lepiej
i staranniej, by odnaleźć perełki. Dziś na warsztat bierzemy portal szlaki.net.pl.
Portal pomoże zaplanować wędrówkę górską, wypełnić książeczkę GOT, pozwoli pokazać zdjęcia ze szlaku
i podzielić się wrażeniami.
Główną funkcją portalu jest kalkulator. Służy do sumowania czasu przejścia, odległości, przewyższeń i punktów
GOT dowolnej długości wędrówki górskiej. Wyniki kalkulacji prezentowane są na mapie, w tabelach i na wykresie. Kalkulator obejmuje aktualnie 34 grupy górskie,
w tym – rzecz jasna – także te w naszym Regionie. Autor opracował już 2236 szlaków, których długość (licząc
w jedną stronę) to 6870 km. Kalkulator jest rozbudowywany i szlaków wciąż przybywa. To idealne narzędzie
do planowana górskich wędrówek, nie tylko po polskich
szczytach.
Ponadto portal ma elementy społecznościowe. Użytkownicy umieścili w portalu ponad 4500 zdjęć. Jest też
opcja zapamiętywania w portalu swoich wycieczek i komentowania innych tras. Powstaje w ten sposób przewodnik górski, którego zawartość pojawia się kontekstowo podczas kalkulacji szlaku.
Nie brakuje na portalu forum, a także działu Varia,
w którym można znaleźć informacje o problemach związanych z obliczaniem czasu przejścia szlaków, uzgadnianiem nazewnictwa itp. Są też takie dodatki, jak rozkłady
jazdy, katalog piosenek górskich, wyniki konkursów. A to
wszystko bez najmniejszych opłat, bo korzystanie z portalu jest darmowe.
Strona posiada wersję mobilną, więc można korzystać
z niej także na trasie. Oszczędna grafika, staranne wykonanie i zwracanie uwagi na najmniejsze szczegóły to bez
wątpienia ogromne atuty portalu.
Co prawda do wiosny jeszcze sporo czasu, ale już dziś
warto zajrzeć na www.szlaki.net.pl. Tym bardziej, że może
zima w Beskidach nie będzie aż tak sroga.
Krzysztof E. Kraus
GÓRNOŚLĄZAK 29
www.zg.org.pl
Czytelnicy piszą
Po wystawie o Henryku Sławiku
Droga Redakcjo!
W dniu 2 grudnia 2014 roku wraz z grupką emerytów
wybraliśmy się na wystawę w Domu Śląskim w Katowicach pt. Henryk Sławik – bohater na każdy czas. Z wystawy wyniosłam bezcenną wiedzę o głównym bohaterze,
który uratował na Węgrzech 30 tys. uchodźców z Polski,
w tym 5 tys. Żydów. Przypłacił za to własnym życiem –
z Węgier został wywieziony i powieszony w 1944 roku
w obozie w Mauthausen w Austrii. Razem z nim w taki
sam sposób i w ten sam dzień stracono jeszcze czterech
Polaków współpracujących z nim.
Oglądając wystawę i czytając skrupulatne niemieckie
rozkazy dotyczące stracenia całej piątki, doznałam szoku. Odkryłam, że wśród nich była też osoba z mojej rodzinnej miejscowości, Wielkiej Wsi koło Tarnowa – Kazimierz Gurgul.
Ten młody człowiek o szlachetnych rysach, profesor
matematyki w liceum, nie miał nawet 40 lat, gdy go stracono. Nie znałam jego rodziny dobrze, ze słyszenia od
mojej matki wiedziałam tylko, że rozstrzelali go Niemcy.
Nie wiedziałam jednak, że był w obozie i że został, tak jak
Henryk Sławik, powieszony. Fakt ten tak mnie zbulwersował, że postanowiłam skontaktować się z jego rodziną,
bo na wsi, o której mowa, też mieszkał Kazimierz Gurgul
i jego siostra Barbara. Sądziłam, że to był ich ojciec, ale
okazało się, że to ich stryj.
Pochodził z inteligenckiej rodziny – trzy siostry też
były nauczycielkami. Jedna z nich, Wanda, była moją wychowawczynią w podstawówce. Od wspomnianej bratanicy dowiedziałam się, że najbliższa rodzina straconego
przez Niemców Kazimierza Gurgula zamieszkała po wojnie w Wieliczce. Żona jego, Janina, już nie żyje, ale został
syn Andrzej, urodzony już po jego śmierci.
Nie zapomniano jednak tego cichego bohatera.
W Wieliczce zorganizowano na jego cześć prelekcję i wydano książkę pt. Kazimierz Gurgul – listy do Janiny (czyli do żony).
Konkludując: dziwne są losy ludzkie. Oglądając wystawę o szlachetnym człowieku ze Śląska, gdzie mieszkam
od 35 lat, dowiaduję się, że jego los splótł się z równie
szlachetnym człowiekiem z Małopolski. A najdziwniejsze
jest to, że dowiedziałam się o tym dopiero po 50 latach,
przy okazji wystawy. Miałam zaledwie 14 lat, gdy opuściłam swoją Wielką Wieś, która, jak się okazuje, też miała
swojego cichego bohatera – Kazimierza Gurgula.
Tylko że wtedy, tak jak o Sławiku, nikt o nim nie chciał
lub bał się mówić – aż do teraz.
Łączę pozdrowienia.
■
Kazimiera Woźniak z domu Pawlina
katowiczanka z zamieszkania,
wielkowsianka z urodzenia
Recenzje
Dante i inksi Syniawy: powstaje prawdziwa, śląska literatura
Niedawno ukazała się niezwykła
książka: Dante i inksi. Jest to zbiór
tłumaczeń poezji światowej na język śląski. Autor tak uzasadnia swoją
pracę: „Podwiela co niy mōmy jeszcze swojego Keatsa i Kryłowa, swojego Dickensa i Dostojewskiego. Dyć
mogymy tumaczyć. Tumaczyć choćby jyno po to, coby pokŏzać nōm samym, iże po slōnsku – tak samo jak
po polsku, po czesku i po miymiecku
– idzie gŏdać i pisać ô wszyjskim”.
Godać i pisać z szacunkiem dla śląskiej mowy.
Domorosłe tłumaczenia klasyki polskiej na śląski od kilku
lat cieszą się wzięciem. Najczęściej tłumaczone są wiersze dla
dzieci i komedie. Bowiem przede wszystkim chodzi o to, żeby
ludzie się śmiali. („Powiedz to po śląsku, to jest takie zabawne!”). I śmiejemy się. Z samych siebie się śmiejemy! Wystawia
się na pośmiewisko śląską mowę. Dlatego z takim dystansem
odnoszę się do tych pseudoliterackich prób.
Dante i inksi to książka, w której śląszczyzna jest elegancka.
W śląskiej mowie budowane są metafory, wyrażane są filozoficzne myśli, konstruowane są niebanalne rymy. Przekłady Mirosława Sieniawy zyskują, gdy czyta się je głośno. Autor popisał
się nie tylko kunsztem splatania rymów, ale zadbał też o rytm
wiersza. Wielka to sztuka translatorska!
Poczytajmy choćby dystychy Angelusa Silesiusa. Tłumaczone na kilka języków (na język polski wiele z nich przetłumaczył
Adam Mickiewicz), tym razem zabrzmiały w śląskiej mowie.
Ôstŏw starości Bogu
Skoōnd narcyz i lelujŏ joŏdło, piykność bierōm?
Skirz czego cie starości, krześcijōnie, żerōm?
Pōmiyrno piykność
Nauki wōm ôd łōncznych kwiŏtkōw, ludzie, styknie,
Jak się Bogu podobać i wyglōndać piyknie.
Powstaje prawdziwa, śląska literatura. Książka Mirosława
Syniawy jest tego kolejnym przykładem. Czy nie czas, żeby
w katedrach uniwersyteckich ten fakt zauważono?
■
Łucja Staniczkowa
30 GÓRNOŚLĄZAK
www.zg.org.pl
Recenzje
Zawsze obcy – tytuł trafiony, jak rzadko kiedy!
Z
awsze obcy to tytuł najnowszej książki Henryka
Tomanka. Najnowszej, ponieważ prezes Koła Katowice-Ligota Związku Górnośląskiego wydał już
zbiór żartobliwych wierszy poświęconych koleżankom
i kolegom z Instytutu Gliwickiego, w którym pracuje od
czterdziestu lat między innymi jako redaktor czasopisma
„Przetwórstwo Tworzyw”.
Kim jest tytułowy „zawsze obcy”? Obcy
na swojej ziemi? Obcy, bo niezrozumiany?
Hugo Rother jest farmaceutą. Jako kompetentny specjalista zajmuje w katowickiej filii
wrocławskiej firmy Concordia kierownicze,
acz nie naczelne stanowisko. Znakomicie
posługuje się językiem niemieckim, z żoną
Linką (Karoliną) rozmawia po polsku. W
jego bibliotece znajdują się książki Tomasza Manna, obok pozycji J.I. Kraszewskiego.
Typowy przedstawiciel klasy średniej, inteligencji technicznej, zamieszkujący, podobnie jak wielu z tego samego poziomu drabiny, w willowej Ligocie. Skupiony na pracy zawodowej, nie
zadaje sobie bezprzedmiotowych pytań: „Kim jestem?”,
„Kim są moi sąsiedzi?” i „Co z tego wynika?”. Te pytania
stawia mu raz po raz historia ziemi, na której mieszka od
pokoleń. A odpowiedzi bywają bardzo skomplikowane.
Równie skomplikowane bywają sytuacje zawodowe,
a zwłaszcza towarzyskie. Mimo najwyższych kompetencji
zawodowych popartych solidnym, długoletnim doświadczeniem, Rother zawsze zajmuje pozycję jakby w cieniu
kogoś aktualnie „godniejszego”: wysokiego urzędnika
z Kresów przybyłego z ekipą Grażyńskiego, młodego faszysty Ober…, nowej władzy panoszącej się na Górnym
Śląsku. Przez jednych postrzegany jako „nie dość niemiecki”, przez drugich jako „nie dość polski”. A Hugo Rother,
pochodzący z Beuthen, chciał/umiał tylko dobrze pracować, pomóc drugiemu w potrzebie i zachować godność
„porządnego człowieka”.
Kto nie zna niuansów niedawnej historii Górnego Śląska, czytając strona po stronie, zrozumie
źródła i uwarunkowania mentalności Górnoślązaka. Zrozumie też, dlaczego Zbigniew
Kadłubek w Listach z Rzymu napisał: „Bycie
Ślonzokym to je stan duszy a niy żodne obywatelstwo. Bez-toż my Ślonzoki niy bojymy się upadku państw ani wojyn”. Przetaczały się wielkie wojny, historyczne traktaty
przemieszczały, przesadzały na inną glebę
całe narody, a Hugo Rother trwał, oczekując od życia tylko tego, co mu, jako Adamowi, Bóg obiecał w ostatniej rozmowie: „Będziesz w pocie czoła…”.
Powieść toczy się bardzo powoli. Autor
sięga do dokumentów, wspomnień, kronik, opracowań
historycznych i artykułów. Książka napisana jest skrupulatnie i metodycznie, jak podręcznik pod tytułem Zrozumieć Górnoślązaka. Czytelniczki z pewnością odczują niedosyt, kobieta bowiem w tej powieści pełni rolę nie
większą niż rekwizyt w sztuce.
Potrzebowalibyśmy jeszcze jednego. Wiemy wszystko,
co bohater robi, wiemy wiele, co myśli, ale tego, co czuje,
musimy się długo domyślać. Ot, taka już jest właściwość
etniczna Górnoślązaka – autora i bohatera.
Zawsze obcy – tytuł trafiony, jak rzadko kiedy!
■
Łucja Staniczkowa
Fragment książki – przedstawiamy za zgodą Autora
— Przyniosłam herbatę druhowi Zbyszkowi i tobie — postawiła szklanki na okrągłym stoliku, przy którym siedzieli, dygnęła grzecznie i wyszła, cicho zamykając drzwi. Kącki odłożył
trzymane w ręku spisy drużyn i rozsiedli się wygodniej. Wyglądało na to, że gość dopiero teraz zwrócił uwagę na barwny kilim na przeciwległej ścianie nad leżanką, na środku którego wisiała stara szabla, a pod nią blaszana pochwa.
— Jak w polskim dworze — zauważył Kącki, wskazując ręką
na szablę.
— A tak, można powiedzieć, że uległem tej modzie — zaśmiał się Rudolf.
— Przepraszam, czy mogę ją obejrzeć? — spytał Kącki.
— Ależ naturalnie, bardzo proszę — Rudolf zdjął szablę
i wraz z pochwą podał gościowi.
Kącki oglądał szablę dokładnie, przypatrywał się uważnie
głowni, obejrzał jelec i uchwyt, podobnie dokładnie obejrzał
pochwę.
— To chyba francuska broń — zauważył, jeszcze raz przyglądając się zmatowiałej klindze — i chyba z okresu napoleońskie-
go, mój dziadek w Poznaniu ma taką samą lub może podobną
— dodał wyraźnie zainteresowany — jeden z moich przodków
był rotmistrzem w 16. Pułku Ułanów Księstwa Warszawskiego
i to jego szabla wisi u dziadka. — A ta — wskazał na szablę —
to też zapewne pamiątka rodzinna?
— No, tak — z pewnym ociąganiem powiedział Rudolf —
można tak powiedzieć… mój prapradziadek ze strony matki
zdobył ją na Francuzach w 1807 r.
Poznał tę historię z relacji prapradziadka, który spisał swoje przypadki wojenne z lat 1806-1815. Rękopis ten Rudolf przeczytał po raz pierwszy w wieku 16 lat. Relacja spisana była zasadniczo po polsku z wyrażeniami śląskimi, a jedynie terminy
wojskowe i inne zwroty specjalistyczne prapradziadek Johannes zapisał po niemiecku. Jeszcze dziś pamiętał, jakie wrażenie
zrobiła na nim ta relacja. Dotychczas wydarzenia z przeszłości,
także opowieści wojenne, poznawał z książek, a tu miał przed
sobą nie książkę, choćby i najbardziej zajmującą, ale tekst spisany ręką kogoś bliskiego, własnego przodka, o którym jeszcze
dziadek Franciszek opowiadał.

Podobne dokumenty

górnoślązak - Związek Górnośląski

górnoślązak - Związek Górnośląski Redaguje zespół: Grzegorz Franki (redaktor naczelny), Krzysztof E. Kraus (sekretarz redakcji), Łucja Staniczkowa. Stali współpracownicy: Waldemar Cichoń, Sławomir Jarzyna, Ilona Urbańczyk, Anita Wi...

Bardziej szczegółowo