Kto to jest chuligan? Jest to głupie pytanie, każdy wie kto to jest

Transkrypt

Kto to jest chuligan? Jest to głupie pytanie, każdy wie kto to jest
Kto to jest chuligan? Jest to głupie pytanie, każdy wie kto to jest chuligan, ale warto zadawać głupie
pytania, ponieważ odpowiedzi na nie bywają szalenie inspirujące. Pewien holenderski astronom w XVIII w. zadał
arcygłupie pytanie: "Dlaczego właściwie w nocy jest ciemno?" Udzielenie odpowiedzi na to oczywiste pytanie
innym astronomom zajęło sto lat. Okazało się, że to w cale nie jest takie proste. Przy okazji udowodniono, że
wszechświat nie jest nieskończenie wielki. Otóż kto to jest chuligan, każdy wie. To jest typ wyjątkowo agresywny i
ostentacyjny w swoim zachowaniu, lekceważący prawo, czujący się przy tym swobodnie i bezkarnie.
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Chuligan zbił szybę wystawową lokalnemu piekarzowi. Wstawienie nowej szyby
kosztuje 300zł, które zarobi szklarz. I tutaj skupia się uwaga wielu osób. Dzięki chuliganowi szklarz zarobi
pieniądze. Jaki dobrodziej z tego chuligana! Ale te osoby nie widzą tego, że piekarz planował kupić sobie garnitur
za 300zł i teraz będzie musiał odmówić sobie tej przyjemności, ponieważ został zmuszony wstawić nową szybę do
piekarni. Zysk szklarza jest stratą krawca. Dzisiaj rolę chuligana pełni rząd, który za zabrane ludziom pieniądze w
postaci rosnących podatków i opłat, zatrudnia nowe osoby, czy wypłaca różne świadczenia. To widać, lecz nie
widać tego co nie powstało ponieważ ludziom zabrano pieniądze w postaci podatków. Ile miejsc pracy nie
powstało w sektorze prywatnym, żeby można było zatrudnić jednego nowego urzędnika! Przeczytajcie do końca,
a potem pogońmy chuliganów!
Oczywiście całkowicie pogonić chuligana, tzn. wykluczyć państwa z gospodarki nie można, dlatego że
państwo jest konsumentem, np. armia jest dużym konsumentem. W związku z czym państwo w gospodarce
uczestniczy, nawet jeśli mówimy o państwie minimum. Wszystko zalezy od tego w jaki sposób uczestniczy, czy
jako ktoś kto wykonuje tam zadania władcze i dyktuje innym na jakich warunkach mają gospodarczo
funkcjonować czy jako jeden z partnerów. Różnica jest taka: np. w epoce wielkich odkryć geograficznych
Hiszpania organizowała całą eksploatację kolonialną. Wielka Brytania odwrotnie. Tam wyprawy odkrywcze były
prywatnymi przedsięwzięciami, gdzie królowa Elżbieta występowała jako jeden z udziałowców na takich samych
prawach. I to jest ta różnica. W polsce, a także w całej Unii Europejskiej (od 1 grudnia 2009 roku Polska prawnie
jest uzależniona od UE) mamy do czynienia z tym pierwszym modelem, co nie jest właściwym rozwiązaniem,
dlatego że państwo ma zbyt dużo uprawnień władczych w gospodarce. Rezultat jest taki, że mamy do czynienia z
osobliwym modelem ekonomicznym, tzw. kapitalizmem kompradorskim. Różni się on od zwyczajnego
kapitalizmu mniej więcej tak samo jak sprawiedliwość społeczna od zwyczajnej sprawiedliwości, krzesło
elektryczne od krzesła zwyczajnego itd. Charakteryzuje się tym, że o dostępie do rynku i możliwości
funkcjonowania na rynku nie decydują w zasadzie właściwości podmiotu działającego, tylko przynależność do
uprzywilejowanej grupy. I to się dzieje ze szkodą dla gospodarki i interesów narodowych, dlatego że narodowy
potencjał ekonomiczny jest wykorzystany w niewielkim stopniu, bo inaczej ten przywilej straciłby wszelki sens.
Państwo w skutek tego nie może wytworzyć żadnej siły, ani ekonomicznej, ani militarnej, ani żadnej innej. Mówi
się, że ten sposób działania daje kontrolę społeczną nad gospodarką. Otóż nie ma mowy o żadnej kontroli.
Kontrola społeczna nad gospodarką istnieje tylko w kapitalizmie wolnorynkowym, dlatego że tam właśnie
uczestnicy gry rynkowej ją kontrolują w tym sensie, że biorą w niej udział i albo zawierają umowę, albo nie
zawierają. I to jest ta forma kontroli, która jest najskuteczniejsza. Natomiast w przypadku kapitalizmu
kompradorskiego (równie dobrze możemy użyć sformułowania "eurosocjalizm") mamy do czynienia z kontrolą
biurokratyczną nad gospodarką. To jest zupełnie co innego, ponieważ to nie tylko wąska grupa, która ma własny
interes grupowy w tym, żeby pasożytować na gospodarce i przechwytywać władzę nad ludźmi, ale również
władzę nad pieniędzmi, nad bogactwem, które ludzie swoją pracą wytwarzają. Rezultatem jest zerowy wzrost
gopodarczy w UE i kryzys finansowy. Kwotuje się produkcję cukru, mleka itd. Na to nakładają się partykularne
interesy, np. Polska kiedyś była eksporterem cukru, teraz jest importerem. Także socjalizm każdemu da radę,
gdyby go wprowadzić na Saharze to brakło by tam piasku. Poza produktami dotyczy to między innymi inicjatyw
ludzkich. Jeżeli biurokracja w coraz większym stopniu kontroluje gospodarkę no to to się nakłada na swobodę
inicjatywy, ogranicza ją, ponieważ im więcej władzy ma biurokracja tym mniej swobody ma człowiek zwykły. W
kapitalizmie sprawa jest jasna. Gospodarkę kontrolują uczestnicy gry rynkowej, którzy dobrowolnie się tego
podejmują, ryzykują własnym majątkiem, losami własnych rodzin itd. W związku z tym oni podejmują decyzje
odpowiedzialnie, a jak ktoś nie jest odpowiedzialny to bankrutuje i wypada z rynku. Dla niego może to być
osobista tragedia, ale dla gospodarki jako całości jest to rzecz pozytywna, dlatego że majątek zarządany przez
lekkoducha przechodzi w ręce człowieka bardziej odpowiedzialnego. Natomiast w modelu kompradorskim
(socjalistycznym) gospodarką zarządzają urzędnicy, którzy nie ryzykują swoim majątkiem, a pensja urzędnika jest
taka sama bez względu na to czy gospodarka idzie dobrze czy źle, czy firmy bankrutują, czy firmy rozkwitają.
Urzędnik niczego nie umie poza znalezieniem sobie posady. Powierzanie takim ludziom zarządzania gospodarką
jest najgłupszym pomysłem jaki można sobie wyobrazić.
W historii ludzkości znamy kilka sposobów gospodarowania, organizowania wysiłków ludzkich w procesie
produkcji. Można je w zasadzie podzielić na dwa systemy. Pierwszy to system pracy niewolniczy, a drugi to
system, w którym dominuje wolność jednostki. W "Państwie" Platona jest taka rozmowa między Sokratesem i
Glaukonem oraz Adejmantem - synami Aristona o tym jak to się dzieje, że ludzie zaczynają ze sobą
współpracować, jak dochodzi do procesu wymiany. Jedni produkując różne rzeczy dla potrzeb swoich i swojej
rodziny okazują się być sprawniejszymi w produkcji jakiegoś konkretnego produktu. Na przykład lepiej wychodzi
im produkcja wina. Ktoś inny lepiej łowi ryby, a jeszcze inny świetnie szyje buty. Dochodzą do wniosku, że trzeba
dokonać wymiany tak, żeby ten który szyje buty szył je nie tylko dla siebie, ale również i dla tego kto łowi ryby i
produkuje wino. Ale tak się jakoś złożyło, że ten naturalny dla Sokratesa system nie przyjął się na długie
tysiąclecia. Mieliśmy najpierw państwo niewolników, potem państwo pańszczyźniane i dopiero dwa tysiące lat po
Platonie w roku 1776 Adam Smith napisał, że: "naprawdę, zostawmy ludzi samych, oni wykorzystają swoją
wolność nie tylko dla dobra swojego, ale tak niechcący, przez przypadek również dla dobra innych". W tym
samym roku gdy na półkach księgarni Londynu ukazało się dzieło Smith'a pewien naród ogłosił tę oczywistą
prawdę, że wszyscy ludzie rodzą się wolni, równi i mają jednakowe prawo dążenia do szczęścia. Ale jak coś ma
pójść źle to z pewnością pójdzie. Otóż wolność ma swoich licznych przeciwników. Jedni wolności nadużywają,
taka już jest ludzka natura, inni z tą wolnością walczą z zupełnie innych powodów. Walczą z wolnością, bo ona im
nie pasuje, przeszkadza. Przypomnijmy, że Adam Smith na Uniwersytecie w Edynburgu bynajmniej nie wykładał
ekonomii politycznej, ponieważ takiego przedmiotu w ogóle nie było. Prowadził tam katedrę filozofii moralnej i
wykładał etykę. Adam Smith pisał o pojęciu sympatii. Ten wolny przedsiębiorca działający na wolnym rynku
kieruje się pewnymi uczuciami. Więc Adama Smith'a nie wystarczy przeczytać "Bogactwa narodów", trzeba
jeszcze przeczytać "Teorię uczuć moralnych" żeby wiedzieć na czym ten demokratyczny kapitalizm miał zdaniem
Smith'a polegać. Ale wrogowie wolności znowu zaczynali odnosić tryumfy, bowiem pojawiły się totalitaryzmy.
Zarówno ten komunistyczny system pracy w Gułagu jak i faszystowski z systemem pracy w obozie
koncentracyjnym. A jak już ten totalitaryzm zaczął odchodzić w pewne zapomnienie to okazało się, że wrogowie
wolności przybrali inne szaty i walczą w imię wolności prawdziwej, bo ta liberalna, klasyczna miała być wolnością
złą, a trzeba postarać się o wolność prawdziwą, rzeczywistą. W efekcie stworzyliśmy sobie taki dosyć dziwny
system, który moim zdaniem jest gorszy od feudalnego. No bo chłop feudalny, we wszystkich podręcznikach
czytamy jak miał źle. Na przykład dwa razy w tygodniu pracował na folwarku pana. Z tego wynika, że 4 dni
pracował dla siebie. Czyli na 1 dzień pracy dla siebie wypadało pół dnia pracy dla pana. Dzisiaj ktoś idzie do pracy
i żeby dostać 2000zł wynagrodzenia do kieszeni to jego pracodawca musi zapłacić jeszcze dodatkowo 1600zł.
Czyli 1000 złotych netto - jeden tysiąc, a zdrugiej strony 0,8. Gorzej niż w feudalizmie. A dzieje się to pod hasłem
obrony prawdziwej wolności tudzież solidarności. Więc ja twierdzę, że najbardziej solidarna jest gospodarka
liberalna, pod jednym wszelakim warunkiem - że mówimy o tym liberalizmie, o którym pisał Smith, potem
austriacy z Ludwigiem von Misesem czy przedstawiciele tzw. szkoły chicagowskiej z Miltonem Friedmanem na
czele.
Wracając do kryzysu europejskiego wszystkie dane wskazują na to, że Polska radzi sobie z kryzysem
odrobinę lepiej od innych krajów UE. Dzieję się tak ze względu na to, że ... no właśnie. Spójrzmy teraz na naszą
gospodarkę. Opiera się na małych i średnich przedsiębiorstwach, jest ich około 2 miliony. Wytwarzają blisko 3/4
naszego PKB i zapewniają blisko 70% miejsc pracy. Są bardzo elastyczne i silne. Dzielnie pokonują przeszkody
jakie państwo rzuca im pod nogi w postaci skomplikowanego systemu podatkowego, przeróżnych regulacji,
ingerencji oraz kontroli urzędniczej, barier wejścia na rynek w postaci licencji, koncesji itd. Obecnie w rządzie
mamy ludzi, którzy ustawiają sobie w narożniku chłopca do bicia w taki sposób jak im jest wygodniej, tzn. epatują
pewnymi pojęciami, które nie odpowiadają swoim historycznym, doktrynalnym, naukowym desygnatom. Mam
na myśli oczywiście wolny rynek oraz liberalizm. Ci ludzie to mistrzowie demagogii, wykorzystują swoje wygodne
położenie, tzn. dostęp do mediów jako narzędzie do okłamywania ludzi. Mówią o liberalizmie, wolnym rynku, a
tym czasem urzędników przybywa, regulacji przybywa, pieniędzy w kieszeniach przedsiębiorców ubywa. Otóż
receptą na uzdrowienie polskiej gospodarki jest liberalizm w takiej formie o jakiej już wspominałem. Żeby nie być
gołosłownym przejdźy do konkretów.
System podatkowy. Podstawowym problemem jest to, że opodatkowana jest praca w formie podatku
dochodowego. Kara się ludzi za dobrą pracę. Im więcej zarobisz tym większy zapłacisz podatek (podatek
progresywny). Oczywiście mówi się, że to w celu, aby bogaci ludzie płacili wyższe podatki. Jest to nieprawda. Na
przykład ktoś kto ma złoto w piwnicy nie zapłaci od tego ani grosza podatku. Podatek dochodowy godzi w tych,
którzy chcą się wzbogacić! Bogactwo pochodzi z pracy i praca nie powinna być opodatkowana. Dla gospodarki
jako takiej lepszy jest podatek przychodowy. Nie będzie to kosztowało nic, w ręcz przeciwnie. Przedsiębiorcy nie
będą musieli troszczyć się o to co jest kosztem, a co nie jest, budżet państwa na tym więcej zarobi. I oczywiście
stawka powinna być jednolita. Pamiętajmy, że wielkie firmy kiedyś były małe, a małe przedsiębiorstwa chcą być
większe. Z prostych obliczeń wynika, że gdyby zastąpić podatek dochodowy podatkiem przychodowym w
wysokości 1% to wzrost wływów byłby rzędu 30 mld zł. Niesłychanie trudnym podatkiem jest VAT. Stawka
podatku VAT powinna być jednolita na wszystko. UE ustanowiła, że stawka VAT nie może zejść poniżej 15%, także
tutaj jest ograniczone pole manewru, ale na początek moim zdaniem dobrym pomysłem będzie stawka w rzędu
20%. Jeśli podatek ten jest jednolity na wszystko to możemy uniknąć różnych afer pochodzących ze
zróżnicowania stawek VAT'u, różnych oszustw, które się z tym wiążą oraz skończą się głupie interpretacji
Urzędów Skarbowych. Z całą pewnością to także spowodowałoby, że wpływy byłyby większe, ponieważ byłoby
mniej oszustw. Dotacje. Pomagając firmom szkodzimy rynkowi. Istnieje ogromne zagrożenie zniszczenia firm,
które dotychczas działały w oparciu o kryteria rynkowe, bez żadnych dotacji. Taka polityka nie tworzy dobrobytu,
ponieważ ilość pieniędzy funkcjonujących w gospodarce, ale nie tych, ktore drukuje FED albo EBC tylko tych,
które są wynikiem rozwoju gospodarczego jest ograniczona. W związku z powyższym, jeżeli komuś mamy coś dać
to od kogoś innego musimy zabrać.
System emerytalny. Jest to bardzo aktualny problem. ZUS jest bankrutem, a pieniądze z OFE zostały tam
właśnie przeniesione! Otóż system emerytalny potrzebuje głębokiej reformy. Po pierwsze: znieść przywileje
emerytalno-rentowe. Taka sama emerytura dla wszystkich. Po drugie: zlikwidować przymus ubezpieczeń
społecznych. Zlikwidować ZUS oraz KRUS, sprzedać majątek państwowy z tego pochodzący z licytacji, a pieniądze
przeznaczyć na spłatę aktualnych emerytów. Oczywiście to nie wystarczy. Niezbędny byłby podatek "na spłatę
bieżących emerytów i rencistów". Każdy wie, że emerytur w przyszłości nie będzie, trzeba skończyć z tym
socjalizmem raz na zawsze.
Bezrobocie. Z czego to się bierze? Po pierwsze: z przepisów prawa podatkowego i ubezpieczeń
społecznych. Po drugie: z prawa pracy. W Polsce łatwiej jest wziąć rozwód z żoną niż zwolnić sekretarkę.
Potrzebujemy elastycznych form zatrudnienia. Nie potrzebujemy płacy minimalnej, zasiłków dla bez robotnych
oraz dotacji - to wszystko oczywiście zwiększa bezrobocie.
Związki zawodowe. Przykład górników pokazuje, że wystarczy jak trochę postraszą rząd: "oj bo
przyjedziemy", a władza od razu czyni z nich szlachciców nakładając na związkowców przeróżne przywileje
kosztem przedsiębiorców. Rząd nie umie sobie dziś poradzić ze związkami zawodowymi. Z nimi nie mozna
negocjować. Margaret Thatcher pokazała nam jak z nimi postapić.
Finanse publiczne. Należy zakazać konstytucyjnie uchwalania budżetu z deficytem. Zmniejszyć wydatki
państwa - tak, urzędnicy powinni się bać o swoje posady.
Prywatyzacja. Własność prywatna jest fundamentem wolnego społeczeństwa. Należy sprywa. Potrzebna
jest głęboka reforma sektora ochrony zdrowia, kultury oraz szkolnictwa. Otóż należy te rzeczy sprywatyzować,
puścić na wolny rynek. Spójrzmy na sektor ochrony zdrowia jako na usługę, którą ktoś nam sprzedaje. Wiadomo,
że jak coś ma pośredników to jest droższe. Załóżmy, że na państwową służbę zdrowia płacimy 100zł. Z tych
pieniędzy 40zł idzie du budżetu państwa, i dopiero te pozostałe 60zł są przeznaczane na wynagrodzenie dla
lekarza. Podczas procesu prywatyzacji po prostu pozbywamy się pośredników. Wtedy na przykład koszt leczenia
będzie kosztował 75zł, a nie 60zł. Ludzie na tym oszczędzą, a lekarz zarobi. Tak samo jest ze szkolnictwem oraz z
sektorem kultury.
Jak mawiał Stefan Kisielewski "Wziąć za pysk - i wprowadzić liberalizm!"...

Podobne dokumenty