Kanikuła albo psi los Ledwie zaczął się urlop, spakowaliśmy się na
Transkrypt
Kanikuła albo psi los Ledwie zaczął się urlop, spakowaliśmy się na
Kanikuła albo psi los Ledwie zaczął się urlop, spakowaliśmy się na łapu-capu i ruszyliśmy na coroczny wypoczynek. Zamiast jak zwykle, pojechać do Jastrzębia Zdroju, udaliśmy się do jastrzębiogórskiego kurortu na Pobrzeżu Kaszubskim. Spóźniliśmy się. Co najlepsze kwatery były już dawno zajęte. Można było jedynie skorzystać z oferowanych wpółdarmo prycz w schronisku dla ohapowców, niestety, bez żadnych wygód. Gdyśmy tam szli, dowiedzieliśmy się znienacka, że wicedyrektor pensjonatu „Pod Różą” (notabene eksprzewodniczący pegeeru / PGR-u) opóźnił się w tym roku z otwarciem podwoi tejże placówki i jest w niej wolnych pokoi co niemiara. W lot podjęliśmy decyzję i zawróciliśmy w pół drogi, kierując się w stronę pensjonatu. Oczywiście wprzód upewniliśmy się, czy nasze portfele wytrzymają taką ekstrawagancję, jako że nie było pewności, czy ten postpeerelowski dygnitarz, a obecnie ultraprawicowy przedsiębiorca zanadto nie zedrze z nas skóry. Wpośród wrzawy oblężonych przez półnagich pół-Mulatów plaż zmierzaliśmy w przód, w kierunku jasno nakrapianej willi. Na przedprożu pełnił wachtę jakiś nibykamerdyner , który na widok naszej, dość licznej „watahy” wychynął ze stróżówki, bez wahania chybotliwym, acz chybkim krokiem podszedł do drzwi i pociągnął sterczącą z nich haczykowatą wajchę w dół. Ni stąd, ni zowąd nagle wyskoczył rottweiler, a za nim cocker-spaniel. Oba szczerzyły kły niczym szczeżuje. Nie łudziliśmy się, że którykolwiek z nich to pies ratownik. Wtem poczułem, jak rottweiler wrzyna kły w moją łydkę. Nieopodal przechodziła pewna tarnobrzeżanka. Widząc, w jakimże to stanie się znalazłem, zaprowadziła mnie do jasnowidzącego anachorety. Ten nieopatrznie, każąc mi przyrzec, że będę przeżegał ranę rozżarzonym obrzynkiem żelaza, w czas, gdy żniwiarze będą wżynać się w łany samopszy, nie pomyślał, że zrozumiem to dictum opacznie. Gdy spostrzegł, że postępuje wbrew jego przykazaniom, rzucił na mnie klątwę. To był prawdziwy thriller.