27052013_Polskie narciarstwo alpejskie. Agnieszka Schwenk.pages

Transkrypt

27052013_Polskie narciarstwo alpejskie. Agnieszka Schwenk.pages
27 maja 2013, Warszawa
„Amatorka” narciarstwa.
Rozmowa o polskim narciarstwie alpejskim z Agnieszką Schwenk,
triumfatorką tegorocznego cyklu mistrzostw Polski amatorów, byłą
zawodniczką reprezentacji Polski, trenerką i po prostu prawdziwą
pasjonatką tego sportu.
Skąd wzięło się narciarstwo alpejskie w Twoim życiu?
Rodzice postawili mnie na narty w wieku około trzech lat. Podobno, od samego
początku, nie dało się mnie ściągnąć ze stoku. Ponieważ stawiając pierwsze
kroki nie umiałam jeszcze jeździć na wyciągu to pod górę, na kijkach, wyciągał
mnie tata. Po kilku godzinach tata miał już zdecydowanie dość, a ja wprost
przeciwnie – ani myślałam, żeby wracać do domu. W tym samym czasie starszy
o sześć lat brat zaczął trenować w klubie – zakopiańskim SNPTT. Jak
odwoziliśmy go na treningi, to ja cięgle dopytywałam kiedy rozpoczną się moje. I
tak się zaczęło. Bardziej pałętałam się pod nogami i biegałem w około niż
trenowałam, ale mimo wszystko byłam już w klubie. Później, w przedszkolu,
została zorganizowana szkółka narciarska, którą prowadziła pani Dorota. To
chyba ona tak naprawdę zaraziła mnie miłością do nart, no i pierwszy raz zabrała
na Kasprowy Wierch! Jak dostawałam nowe narty to zawsze najpierw lądowały w
moim łóżku. Sypiałam z nimi po kilka tygodni. Mój obecny partner śmieje się, że
całe szczęście, że nie musi teraz z nartami rywalizować. Później był klub „Śmig” i
trener Jurek Witowski. Obecnie zdecydowanie najwięcej czasu spędzam w
Alpach. Szkolę innych, zazwyczaj amatorskie grupy o sportowym zacięciu,
czasem dzieci. Organizuję też treningi na tyczkach w Polsce, Czechach, na
Słowacji, ale wtedy też głównie stawiam tyczki, nagrywam, mierzę czasy.
Jak doszło do tego, że zaczęłaś startować w cyklu mistrzostw Polski
amatorów (MPA)?
Od dawna wiedziałam, że taka impreza istnieje, jednak nigdy nie myślałam, że
będę w niej brała udział. Mój życiowy partner startuje w cyklu Pucharu
Energetyków i chyba sprawdzając wyniki jego zawodów na stronie TAURON
Bachleda Ski zobaczyliśmy jakąś informację o eliminacjach. Sprawdziłam
regulamin, dla mnie okres karencji zawodniczej dawno już minął, więc
stwierdziliśmy, że pojedziemy, wystartujemy i zobaczymy jak to wszystko
wygląda. Po raz pierwszy mogłam startować już dwa sezony temu, ale po
rozstaniu ze sportem wyczynowym byłam trochę zniechęcona do nart. Z
przyjemnością uczyłam ludzi, ale tak, żeby samemu pójść na tyczki, potrenować
w wolny dzień, wystartować w zawodach to nie! Za żadne skarby! Startowałam
jedynie w Akademickich Mistrzostwach Polski, ale moja postawa i stosunek do
tych startów nie był godny podziwu. Egoistycznie robiłam to tylko dlatego, że
wynik dawał stypendium. Z drugiej strony ta przerwa w rywalizacji o na wynik
dobrze mi zrobiła. Chyba musiałam przetrawić niespełnione marzenia z
dzieciństwa... Dzisiaj już na wesoło i na luzie podchodzę do startów. Zawody i
jazda po tyczkach znowu mnie cieszą. Dużo zawdzięczam też mojemu
obecnemu partnerowi, który bardzo lubi narty, jest zawodnikiem - amatorem i
bardzo chce się rozwijać w tym kierunku (został w tym roku zwycięzcą
odbywającego się pod patronatem TAURON Bachleda Ski cyklu Pucharu
Energetyków z czego bardzo się cieszę). Razem po prostu świetnie się bawimy
na treningach i na zawodach traktując te występy jako hobby i przyjemność, a
nie pracę.
Ile znaczy dla Ciebie zwycięstwo w kategorii OPEN w MPA?
Jest to dla mnie ważne. Głównie dlatego, że zawody sprawiły mi bardzo dużo
frajdy. Dzień wcześniej szkoliłam w Kaunertal, znaczną część nocy spędziłam za
kółkiem i nie wiedziałam w jakiej tak naprawdę będę formie następnego dnia i
czy podołam. Starczyło jednak sił! A do tego było wesoło, poznałam nowych
ciekawych ludzi, świeciło słońce, było dużo śmiechu i bez najmniejszego stresu
na starcie udało się dobrze zjechać. Jednak tęskniłam trochę za zawodami!
Przyjemnie znów stanąć na najwyższym stopniu podium. Przyznam, że tytuł
znaczyłby jeszcze więcej, gdyby na starcie pojawiła się Ania Buczek, którą
uważałam za swoją największą rywalkę. Niestety nie dotarła, ale mam nadzieję,
że będzie nam dane się zmierzyć za rok.
Jak oceniasz poziom zawodów MPA?
Poziom zawodów oceniam jako wysoki. Zarówno pod względem sportowym jak i
organizacyjnym. Co ciekawe poziom tych zawodów amatorskich oceniam wyżej
niż polskich imprez zawodniczych sprzed lat! Jasne, że w międzyczasie tam też
pewnie dużo się zmieniło. Bardzo fajnie, że na MPA jest dmuchana meta,
komentator, muzyka i zazwyczaj jakaś kiełbasa do przegryzienia wliczona we
wpisowe. To są detale, ale tworzą atmosferę imprezy i to na pewno zachęca
ludzi! Z bardziej sportowych aspektów to pomiar czasu i sporządzenie wyników
przychodzi organizatorom bez problemów (przynajmniej na tych edycjach, w
których brałam udział), a wbrew pozorom często zdarzają się na tym polu
trudności, które zawsze bardzo frustrują startujących. Mimo, iż pogoda czasem
płata figle i np. pomimo kilkudniowego przygotowywania stoku w nocy pojawi się
duży opad śniegu, na który nie da się nic poradzić, to organizatorzy zawsze
starają się zrobić co w ich mocy, aby było jak najlepiej! Bardzo przyjemnie też, że
na wszystkich edycjach pojawiają się medale lub puchary, a na niektórych
atrakcyjne nagrody. Oczywiście nie chodzi tylko o to, ale jak pomyślę, że za
jedno z miejsc na podium w zawodniczych mistrzostwach Polski do dziś nie
dostałam medalu, to jest mi trochę przykro. Nawet symboliczne nagrody się nie
pojawiały. Tutaj, podczas MPA każdy, kto znalazł się w 3 lub 6 może poczuć się
doceniony.
Widzę jednak pewien potencjał rozwojowy jeśli chodzi o MPA. Chciałabym, aby
więcej gigantów i slalomów było na wyższym poziomie, podobnym do tego
chociażby ze Szczawnicy. Jasne, że są to zawody amatorskie i chodzi o to, żeby
właśnie amatorzy dali sobie radę, ale zawody rozwijając się pod tym względem
będą rozwijać również biorących w nich udział uczestników. Oczywiście mogą
być edycje łatwiejsze i trudniejsze, ale uważam, że za dużo jest ustawień typu
prawo-lewo, bez przelotów, bez zmiany rytmu giganta. Tego każdy, również
amator może się nauczyć. A będzie to od startujących wymagało więcej
myślenia, popracowania nad linią jazdy itp. Niektóre stoki są też za krótkie lub
nieadekwatne do danej konkurencji np. finał slalomu na Długiej Polanie. Nie
mówię, że trzeba od razu wszystkich wysłać na Nosal, ale skoro są to finały to
jednak stok powinien stwarzać pewne możliwości do ustawienia czegoś
interesującego. Najważniejsze jednak, że slalom pojawił się na mistrzostwach
Polski. Teraz tylko pracować nad rozwojem tej konkurencji!
Myślę, że wszystkie wymienione przeze mnie pozytywne aspekty mają znaczny
wpływ na wzrastającą popularność zawodów. Dobra organizacja, wesoła
atmosfera, pozytywnie nastawieni ludzie sprawiają, że MPA są świetnym
sposobem na spędzenie wolnego czasu. To przyciąga jak magnes, a potem…
pozytywnie uzależnia. Do tego, poprzez swoją wzrastającą popularność, wyniki
osiągane w tej imprezie przynoszą też pewien prestiż.
Czy myślisz, że inwestycja w sport amatorski jest potrzebna i prócz samej
inicjatywy społecznej może przełożyć się w przyszłości na wzrost poziomu
narciarstwa alpejskiego w Polsce?
Zdecydowanie tak. Mam swoją prywatną teorię, że narciarstwo tak naprawdę jest
jednym ze sportów narodowych w Polsce. Wszystkie polskie ośrodki narciarskie,
nawet te, które bardziej przypominają skansen niż kurort, oblegane są przez
niezliczone tłumy. Na stokach za granicą wszędzie słychać język polski. Nie
jesteśmy najbogatszym narodem w Europie, nie mamy najbliżej w te góry, a
jednak na stokach alpejskich stanowimy zdecydowaną większość! Na 10 osób
stojących w kolejce we Włoszech czy Austrii co najmniej 6 to Polacy, a tylko 4 to
wszystkie inne nacje! W hotelach, restauracjach często pracuje polska obsługa,
na polski tłumaczone są strony internetowe, lokalne informatory, karty menu, w
szkołach zatrudniają polskojęzycznych instruktorów. To nie dzieje się bez
przyczyny! Naprawdę olbrzymia liczba Polaków jeździ na nartach tylko mało kto
zdaje sobie sprawę, że jest nas, aż tak dużo! Tak więc zdecydowanie jest dla
kogo robić MPA! A jak to się przekłada na rozwój narciarstwa? Po pierwsze,
rodzice zarażają swoimi pasjami dzieci. Im więcej nas jeździ tym więcej
będziemy mieli przedstawicieli młodego pokolenia, którzy mają szansę zostać
zawodnikami. A tu kłania się czysta statystyka. Tych 10 najlepszych Austriaków,
których oglądamy w pucharze świata przeszło selekcję z setek, tysięcy
dzieciaków, które zaczynały trenować w szkołach sportowych, klubach,
szkółkach. A u nas? Dzieci jeżdżących w klubach w porównaniu do innych krajów
jest naprawdę garstka. Im mniejsza liczba tym mniejsze szanse na znalezienie
się w niej osoby o prawdziwych predyspozycjach do narciarstwa. Jasne, że
predyspozycje to tylko cząstka sukcesu, taką osobę trzeba umieć jeszcze
poprowadzić, musi mieć odpowiednie warunki treningowe oraz musi mieć z kim
rywalizować na co dzień na wysokim poziomie. Ale dzisiejszy sport jest tak
wyspecjalizowany, że sam ciężki trening, chęci, profesjonalny sztab szkoleniowy,
nie wystarczą do tego, aby w danej dyscyplinie być tym THE BEST. Trzeba mieć
też to „coś”.
Po drugie, rozwój amatorskiego sportu narciarskiego, jego popularność
przekłada się na jego medialność, komercyjność. Komercyjność w tym sensie, że
staje się on atrakcyjny dla sponsorów. A to właśnie pieniędzy w polskim sporcie
brakuje najbardziej! Nawet spośród tej małej garstki, znajdujemy u nas
niesamowite talenty, prawdziwe diamenty. Trzeba je tylko oszlifować. A nie ma do
tego zaplecza, odpowiedniej infrastruktury, żeby więcej trenować w Polsce.
Współpraca z fizjologami, psychologami, dietetykami, specjalistami od treningu
ogólnorozwojowego nie istnieje. Problemy związane z finansami niestety można
by mnożyć dość długo.
Po trzecie, rozwój sportu amatorskiego to także rozwój świadomości ludzi, co do
tego jak ciężki to sport, jak wiele elementów składa się na sukces. Często
dzieciakom brakuje wyrozumiałości ze strony nauczycieli w szkołach odnośnie
ich nieobecności, które powstają na skutek wyjazdów na lodowce. Nie chodzi mi
tu o dawanie forów, ułatwianie czy mniejszy zakres materiału. Ja np. trenując w
kadrze narodowej chodziłam do normalnego liceum i udało mi się zawsze mieć
świadectwo z czerwonym paskiem. Ale nie było łatwo. Czasem miałam 4 zaległe
sprawdziany dziennie niemal przez cały tydzień, na co naprawdę ciężko się
przygotować i tu np. trzeba elastyczności, a nie złośliwości ze strony nauczycieli.
Trenując w Polsce między zawodami często mieliśmy problem z długimi
kolejkami, które się tworzą. O tym, żeby w zwykłej kolejce ktoś nas przepuścił nie
było mowy. Słychać było tylko opinie, że mamy iść na koniec, bo w tym sporcie
Polacy i tak nic nie osiągną. Teraz jest już lepiej, ale dawniej wielu właścicieli
stoków narciarskich nie pozwalało stawiać tyczek. Mieli komercyjne podejście i
bardziej opłacalni byli dla nich turyści niż zamknięcie części stoku na nieliczną
reprezentację Polski. Oni też muszą zrozumieć, że im lepsze wyniki będą
osiągać zawodnicy, tym więcej ludzi będzie jeździć na nartach, a tym samym i
oni zyskają. To są drobne i pojedyncze przykłady mentalności, które szkodzą
rozwojowi narciarstwa. A można je zmieniać właśnie przez rozwój i
propagowanie narciarstwa, jako sportu amatorskiego. Im więcej osób jeździ, im
więcej się o tym mówi tym bardziej wszyscy stają się otwarci na sportowców!
Poruszyłaś temat inwestycji w najmłodszych zawodników. Jak sądzisz co
stoi na przeszkodzie młodych alpejczyków – juniorów w Polsce?
Mam nadzieję, że system szkoleniowy już trochę się zmienił i juniorzy mają coraz
mniej przeszkód. Tak jak wspominałam za moich czasów główną przeszkodą
były pieniądze, a raczej ich brak. Jest bardzo duża presja na wyniki osiągane tu i
teraz (nie w przyszłości w dojrzałym wieku), gdyż tylko najlepsze wyniki dają
finansowanie. Jeden słabszy sezon mógł odciąć nas całkowicie od finansowania,
a w takiej sytuacji ciężko sobie poradzić.
Druga bardzo istotna kwestia to cały system szkolenia. Delikatnie mówiąc był
słaby. Na poziomie juniora młodszego osiągaliśmy, dobre wyniki, a potem coś
siadało. Kontuzje, przeciążenia, przetrenowanie. Mówiąc w skrócie za mało
podstaw technicznych, ogólnorozwojówki, za dużo siły i obciążeń. Tu kłania się
wiedza trenerska. Uważam, że w tym fachu nie można spocząć na laurach.
Trzeba regularnie się dokształcać, czerpać wzorce i wiedzę z zagranicy. Czyli
chcieć się szkolić i rozwijać. Niestety nie wszyscy albo wręcz mało którzy
trenerzy tak postępowali. Wiem, że to sroga ocena, ale… takie jest moje zdanie.
I uważam, że trzeba głośno o tym mówić. Teraz być może to już się zmienia,
sami dostrzegli taką potrzebę. Do akcji wkraczają też młodzi trenerzy. Pełni
chęci, wiary, pozytywnej energii i… świadomi błędów swoich poprzedników.
Kolejny istotny aspekt to brak zindywidualizowania treningu. Jasne, że jak masz
grupę 20 dzieciaków, to nie jesteś w stanie każdego szkolić osobno. Ale im
straszy wiek, wyższy poziom jazdy tym bardziej trening trzeba indywidualizować.
Zarówno ten przygotowujący letni, jak i specjalistyczny zimowy. Chodzi o
odniesienie go do predyspozycji jednostki, jak i jej preferencji. Nas nikt nie pytał,
na czym tak naprawdę nam zależy, w którą stronę chcielibyśmy iść, się rozwijać.
Nikt nie mówił co dla nas będzie najbardziej perspektywiczne. A taka
indywidualizacja to bardzo ważny aspekt motywacji! I tu znów kłania się
psychologia. U nas ona niemal nie istnieje. Za granicą to podstawa, bardzo
ważna baza do sukcesu sportowego. Można ją wprowadzać już od bardzo
wczesnych lat. Na początku bardziej w formach zabawowych, później
dojrzalszych. Obydwie z nich przynoszą długofalowe efekty. Nad głową trzeba
pracować jak nad mięśniami. Poza tym podobnie jak w stwierdzeniu „lepiej
zapobiegać, niż leczyć” większy efekt przynosi rozpoczęcie pracy
psychologicznej z zawodnikiem, gdy nie ma on jeszcze np. problemów z
pewnością siebie. Trening koncentracji, relaksacji, techniki oddechowe – to
wszystko przynosi rezultaty nie tylko podczas startów, ale również wpływa na
efektywność treningów.
Od niemal 3 lat istnieje program TAURON Bachleda Ski, który ma na celu
odbudowę polskiego narciarstwa alpejskiego, między innymi poprzez
szkolenie młodych narciarzy, dopiero rozpoczynających swą karierę
sportową. Czy myślisz, że dzięki takim inicjatywom Polska ma szanse na
wykorzystanie potencjału drzemiącego w młodych zawodnikach?
Oczywiście! Na poziomie juniora młodszego już nie raz osiągaliśmy wyniki na
poziomie światowym, tylko później coś idzie nie tak jak powinno i te młode
talenty gdzieś przepadają. Jeśli będzie stworzony odpowiedni system
szkoleniowy, od samych podstaw, od najmłodszych lat, jeśli zostaną im
zapewnione odpowiednie warunki, sztab szkoleniowy, jeśli koncentracja z
samego treningu zostanie rozszerzona na inne aspekty psychologię, żywienie,
zdrowie jak najbardziej możemy się doczekać zawodników w światowej
czołówce. Zapewne nigdy nie będziemy światową potęgą, ale zawodników
światowego formatu, zdobywających najwyższe laury na pewno możemy mieć!
Jakie są Twoje plany na przyszłość jeśli chodzi o narciarstwo i udział w
imprezie MPA?
Na chwilę obecną na pewno zamierzam dalej startować w MPA, bo po prostu
sprawia mi to radochę. Jak długo tak będzie, tego nie wiem. W mojej głowie
zawsze kłębi się kilka planów, wyzwań, które mogą poważnie nadszarpnąć moje
zasoby czasowe również zimą. Ale co z nich wypali…? A jeśli chodzi o same
plany narciarskie, to na pewno znowu zaczęła cieszyć mnie jazda na tyczkach,
ale z drugiej strony poważnie ciągnie mnie do freeride’u. Ciężko przewidzieć co
weźmie górę. Narciarstwo na obecnym etapie mojego życia jest dla mnie taką
dyscypliną, w której nie stawiam sobie celów, nie dążę do ich realizacji krok po
kroku tylko staram się czerpać z tego jak najwięcej przyjemności. Czekam więc
co „wykluje” się z tego w kolejnym sezonie.
Więcej informacji:
Andrzej Lesiewski
[email protected]
+48 512 348 232
TAURON Polska Energia SA jest spółką holdingową w grupie kapitałowej, która zajmuje się wydobyciem
węgla, wytwarzaniem, dystrybucją i sprzedażą energii. Grupa TAURON wraz z GZE obejmuje swoim
działaniem 18 proc. powierzchni kraju i jest jednym z największych podmiotów gospodarczych w Polsce,
posiadającym 5,2 mln klientów. W skład Grupy TAURON wchodzą m.in. TAURON Wytwarzanie, TAURON
Dystrybucja, TAURON Sprzedaż, TAURON Obsługa Klienta, Południowy Koncern Węglowy, TAURON
Ciepło, TAURON Ekoenergia oraz spółki należące do GZE.
Andrzej Bachleda-Curuś II – (ur. 2 stycznia 1947 roku w Zakopanem) to najbardziej utytułowany polski
narciarz alpejski. Dwukrotnie reprezentował Polskę na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich – w 1968 roku w
Grenoble, gdzie zdobył 6. lokatę w slalomie specjalnym oraz w Sapporo w roku 1972, plasując się na 9.
pozycji w slalomie gigancie. W jego kolekcji znajdują się też medale narciarskich mistrzostw świata - brąz za
kombinację alpejską w Val Gardena w 1970 roku oraz srebro zdobyte w 1974 w St. Moritz w tej samej
konkurencji. Wybitnym wynikiem było też 2. miejsce w slalomowej klasyfikacji pucharu świata i 6. miejsce w
klasyfikacji generalnej w sezonie 1971/1972. Andrzej Bachleda-Curuś wielokrotnie tryumfował też na
zimowych uniwersjadach i spartakiadach armii zaprzyjaźnionych. Na najwyższym podium mistrzostw Polski
stawał aż 14 razy. W trakcie swojej kariery ścigał się z największymi legendami narciarstwa alpejskiego,
takimi jak Jean Claude Killy czy Gustavo Thöni. Jest pierwszym Polakiem uhonorowanym prestiżową
nagrodą „Fair Play” przyznawaną przez UNESCO. W 2009 roku otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu
Odrodzenia Polski.