oczyszczająca moc - Profesor Andrzej Szczeklik

Transkrypt

oczyszczająca moc - Profesor Andrzej Szczeklik
ŻYWA PAGINA
OCZYSZCZAJĄCA
MOC
Przed sześciuset laty Petrarka twierdził, iż gdyby wziąć tysiąc ludzi
cierpiących na tę samą chorobę i połowę z nich oddać w ręce lekarza, połowę zaś zostawić swojemu losowi, to ci ostatni mieliby lepsze szanse na wyzdrowienie. Przez wieki też powtarzano, iż między dobrym a złym lekarzem różnica jest ogromna, lecz między
dobrym lekarzem a brakiem lekarza nie ma różnicy żadnej. Harwardzki biochemik Henderson uważał, iż dopiero około 1910 roku
przeciętny chory, zgłaszający się do przypadkowo wybranego lekarza, miał pierwszy raz w historii szansę przekraczającą 50%, by
odnieść z tej wizyty korzyść. Jeśliby tak było, to jak mogła przez
tysiąclecia funkcjonować medycyna? Czym wytłumaczyć wyzdrowienia? Czyż nie były one udziałem lekarzy, z wyjątkiem może tych
najbardziej miernych?
Paradoks ten wyjaśnił Hipokrates uzdrowicielską siłą natury.
To w samej naturze – uczył on – drzemią dobroczynne, lecznicze siły,
lecznicza moc (vis medicatrix naturae). Trzeba zaufać naturze. Przy
łóżku chorego obserwować bacznie, jak ona postępuje, pomagać jej,
nigdy nie szkodzić. Takie też było pierwotnie znaczenie aforyzmu –
79
szczeklik_dodruk_2009.p65
79
09-04-01, 14:29
K AT H A R S I S
powtarzanego dziś równie często jak przed wiekami – primum non
nocere: przede wszystkim nie szkodzić. Lekarz ma być pomocnikiem
przyrody, a nie jej nauczycielem: ma być minister, a nie magister naturae. Hipokratejczycy widzieli, jak przesileniu (crisis) choroby towarzyszyły poty, biegunka, wymioty, ropienie, katar, odkrztuszanie flegmy, krwawienia, upławy. Te objawy interpretowali jako dowód, iż organizm ma w sobie naturalne siły, by przywrócić równowagę humoralną
stanowiącą o zdrowiu, by pozbyć się złych soków i szkodliwych składników, by się oczyścić. I już w przedhipokratejskiej Grecji pralekarzy
nazywano „oczyścicielami” (kathartai), wymieniając ich jednym tchem
z magami, którzy znali zaklęcia miłosne i sprzedawali amulety oraz
talizmany odczarowujące chorobę. Wierzono, iż chorobę zsyłają bogowie za karę, więc zadaniem lekarza-wróżbity było rozpoznać i wyjawić, jak oczyścić się z grzechu, by wrócić do zdrowia. Tak Kalchos
w Iliadzie przedstawił sposoby składania ofiar oczyszczających, gdy
w wojsku greckim wybuchła zaraza.
Każdorazowe wejście do świątyni Asklepiosa poprzedzały:
post, ablucje i ofiary. Kulminacja tych obrzędów, dramaturgia nocnych wydarzeń w świątyni, przywracających zdrowie, miała w sobie pierwiastek sceniczny, znamiona teatru, była sztuką. Ze sztuką
łączyło ją też słowo katharsis.
Pojęcie katharsis wywodzi się zazwyczaj od Pitagorasa, ale
ten termin pojawił się o wiele wcześniej, u początków sztuki greckiej – w chorei, będącej zespoleniem tańca z muzyką, pieśnią i poezją. Uprawiana w czasie misteriów i obrzędów, choreja służyła do
złagodzenia i ukojenia uczuć, a „mówiąc mową ówczesną, do
oczyszczenia dusz”, do katharsis. Pseudo-Plutarch – autor słynnego traktatu O muzyce z III wieku przed Chrystusem – wskazuje na
jej wspólne z medycyną pochodzenie. Pisze: „Homer (...) stworzył
postać Achillesa, uśmierzającego muzyką, którą wyuczył się u najmądrzejszego Chejrona, gniew przeciw Agamemnonowi”. A więc
katharsis mogła być darem Chejrona, tego samego, u którego wy80
szczeklik_dodruk_2009.p65
80
09-04-01, 14:29
OCZYSZCZAJĄCA MOC
chował się i kształcił Asklepios, „Chejrona – nauczyciela zarazem
muzyki, sprawiedliwości i medycyny”.
Pitagorejczycy wierzyli, że dusza więziona jest w ciele za swoje
winy i będzie wyzwolona, gdy się z nich oczyści. To oczyszczenie
uważali za „najwznioślejszy cel człowieka” i powzięli myśl, że jest
ono możliwe dzięki muzyce. Jak pisze Arystoteles: „pitagorejczycy
stosowali medycynę do oczyszczania ciała, a muzykę do oczyszczania dusz”. Tak na przykład sądzili, iż w oszołomieniu bachiczną muzyką dusza wyzwala się i na chwilę opuszcza ciało. Stąd też muzykę
mieli za stan wyjątkowy, za szczególny dar bogów.
Dopiero jednak Arystoteles uczynił z katharsis tajemniczą
zagadkę, którą pozostała do dzisiaj. W swoim dziele Polityka anonsuje on słowo katharsis i obiecuje omówić je później szczegółowo,
ze względu na jego kluczowe znaczenie. Tymczasem wraca do niego jeszcze tylko raz, w Poetyce, ujmując sprawę lapidarnie i niejednoznacznie. Otworzył w ten sposób pole do nieprzebranych interpretacji, które narastały przez tysiąclecia. Niektórzy sądzili przy
tym, iż tekst o katharsis został w Poetyce „amputowany przez nieznanego cenzora”, inni głosili, iż był on przedmiotem osobnej, bezpowrotnie zaginionej rozprawy. Byli i tacy, co mówili półgłosem, iż
Stagiryta świadomie zostawił węzłowe zagadnienie sztuki otwarte,
gdyż wymyka się ono jednoznacznej interpretacji. Może dostrzegł
on, iż w pierwszej sylabie słowa, które zamierzał określić, zaklęta
była pradawna, nieprzenikniona tajemnica? „Ka” spotykamy w początkach historii starożytnego Egiptu jako wyraz, „którego znaczenie nadzwyczaj trudno pochwycić”. Łączono go z mocą podtrzymującą życie, siłą stwórczą, duszą człowieka. A wieki wcześniej, u zarania cywilizacji hinduskiej, „Ka” było imieniem ojca bogów,
życiodajnym pierwiastkiem przenikającym świat. Imię boga „Ka”
znaczyło „Kto?” – i pierwszą na nie reakcją było „bezgraniczne
zdumienie”.
81
szczeklik_dodruk_2009.p65
81
09-04-01, 14:29
K AT H A R S I S
Lapidarność wypowiedzi Arystotelesa i wielowiekowe dyskusje, jakie zapoczątkowała, przypominają inną historię, sięgającą
korzeniami starożytnej Grecji – historię wielkiego twierdzenia Fermata. Pierre de Fermat, siedemnastowieczny prawnik z Tuluzy,
dokonał znaczących odkryć w teorii liczb i zdobył sławę za życia.
Dzieła starożytnych matematyków czytywał w każdej wolnej chwili.
Po jego śmierci znaleziono przy nim Arytmetykę greckiego matematyka Diofantesa, żyjącego w III wieku przed Chrystusem. Czytając zadanie o rozkładzie kwadratu liczby na sumę dwu kwadratów, Fermat dokonał błyskotliwego uogólnienia problemu, zamknął
je w twierdzeniu i napisał na marginesie: „Znalazłem cudowne rozwiązanie tego twierdzenia, lecz margines, na którym piszę, jest zbyt
wąski, by go tu przedstawić”. Dowodu Fermata nigdy nie znaleziono. Zdanie zapisane na marginesie doprowadziło do rozpaczy zrównoważonego Kartezjusza, a dla pokoleń matematyków stało się niegasnącym impulsem do badań. Twierdzenie Fermata nazwane następnie wielkim, lub ostatnim, uznano za najsłynniejszy problem
matematyczny wszechczasów. I to nie z powodu jego wagi dla algebry, lecz jako symbol oporu stawianego myśli człowieka, symbol
nieosiągalności, niemożliwości. Akademie europejskie ogłaszały
wysokie nagrody za dostarczenie dowodu twierdzenia, tysiącom
matematyków i nawiedzonym amatorom zdawało się, iż je znaleźli, lecz jedynym, co znajdywano, był zawsze błąd w ich rozumowaniu. Dzięki tym poszukiwaniom, trwającym trzysta lat, rozwinęły
się nowe gałęzie matematyki. W końcu w 1995 roku niepodważalny dowód „wymagający zaprzężenia całej potęgi matematyki” przedstawił brytyjczyk Andrew Wiles.
Katharsis nie doczekała się dotąd swojego Wilesa. Ale czy go
naprawdę potrzebuje? Cóż bowiem przedstawił fenomenalny Brytyjczyk w dowodzie, który „wątpliwe, aby było w stanie w pełni zrozumieć więcej niż kilkudziesięciu matematyków na świecie”? Wiles wykazał, że pewne równanie nie może mieć określonych, jednoznacz82
szczeklik_dodruk_2009.p65
82
09-04-01, 14:29
OCZYSZCZAJĄCA MOC
nych rozwiązań. (Mówiąc dokładniej, iż równanie zn = xn + yn nie ma
pierwiastków, będących liczbami całkowitymi dla n > 2. To właśnie jest twierdzenie Fermata). Czy trzeba nam dowodu matematycznego stwierdzającego, iż katharsis nie ma jednoznacznego rozwiązania? A może dlatego Arystoteles tak właśnie, a nie inaczej sprawę
postawił? Posłuchajmy, jak zdefiniował katharsis w Poetyce, pisząc o tragedii, którą uważał za najwyższy wyraz sztuki. Słynna definicja brzmi
tak: „Tragedia jest naśladowczym przedstawianiem akcji poważnej,
zamkniętej w sobie i posiadającej określoną wielkość, wypowiedzianej
w mowie ozdobnej, zróżnicowanej w każdej swojej części, przedstawieniem nie w formie opowiadania, lecz przez działanie, które przez
to, że wzbudza litość i trwogę, dokonuje oczyszczenia takich uczuć”.
Słowa Arystotelesa wywołały niekończące się spory. Chodziło
o to, czy miał on na myśli oczyszczenie uczuć czy też oczyszczenie
umysłu z uczuć. „Inaczej mówiąc: wysublimowanie uczuć, czy ich
wyładowanie? Ich ulepszenie czy też uwolnienie się od nich?” Udoskonalenie i uwznioślenie uczuć czy też wyzbycie się nadmiaru uczuć
niepokojących i destrukcyjnych, by zdobyć spokój wewnętrzny? Długo
skłaniano się do pierwszej interpretacji, dziś raczej przeważa druga.
Spierano się też, czy katharsis wywiódł Arystoteles z medycyny (katharsis peri to soma, z odpowiadającą jej łacińską purgatio)
czy też z kultu religijnego (katharsis peri to psyche, łacińskie purificatio). Niewątpliwie medyczne źródła były mu bliższe i wymieniając katharsis w Polityce, w odniesieniu do muzyki, posługuje się terminologią lekarską (iatreia kai katharsis), w jej znaczeniu technicznym, tak jak posługiwali się nią Hipokrates i jego uczniowie.
W katharsis zawarty jest więc zarówno pierwiastek medyczny, jak
i orficki. Orficki to czarodziejskie i magiczne działanie muzyki,
zdolnej odmienić zwykły bieg wydarzeń, obalać prawa naturalne,
uzdrawiać i wznosić człowieka do boskości, ale i strącać w otchłań
zła. Arystoteles pamiętał, że kiedy grał i śpiewał Orfeusz, w zachwyceniu stawali ludzie i zwierzęta, rzeki zmieniały bieg, drzewa wy83
szczeklik_dodruk_2009.p65
83
09-04-01, 14:29