Strona 1 wywiadu

Transkrypt

Strona 1 wywiadu
strona 28
Gazeta 12, 21 - 27 marca 2014
www.gazetagazeta.com
ZAGADKI
dzo groźny rodzaju pożaru i trzeba wyłączyć wszystkie urządzenia elektryczne komunikujące
się z Ziemią i stąd według tej hipotezy nie mogli oni łączyć się radiowo. Wówczas rzeczywiście
tak jest, że piloci lecąc zawsze są
świadomi tego, w którym kierunku będą lecieć jeżeli zdarzy się
coś niedobrego, nieoczekiwanego, gdzie będą awaryjnie lądować i w tym przypadku, w miejscu gdzie ostatnia wiadomość
została nadana i zaraz potem
urządzenia zostały wyłączone,
najbliższym dużym lotniskiem o
długim pasie była wyspa Langkawi, w której stronę skierował
się samolot jak wynika z już teraz ustalonych obserwacji radarowych. Teoria jest taka, że pożar rozwinął się szybko i piloci
zostali obezwładnieni, a nawet
zmarli w wyniku tego pożaru i samolot kontynuował lot - taki, jaki
Zagadka przestworzy
Boeing 777 Malaysia Airlines z 239 osobami na pokładzie zniknął z radarów 8 marca, mniej niż godzinę po starcie z lotniska w stolicy
Malezji, Kuala Lumpur. Samolot leciał do Pekinu. Koordynowane przez Malezję poszukiwania prowadzone przez ponad 20 państw
dotychczas nie przyniosły żadnych rezultatów.
Malezyjski minister transportu Hishammuddin Hussein potwierdził, że w śledztwie dotyczącym zaginięcia samolotu pojawił się nowy
trop. Premier Australii Tony Abbott poinformował o odkryciu przez satelity dwóch dużych obiektów unoszących się na wodach w południowej części Oceanu Indyjskiego. Niewykluczone, że są to szczątki malezyjskiego Boeinga 777.
W miejsce, gdzie mają znajdować się obiekty, które położone jest około 2600 km na południowy zachód od miasta Perth, rząd Australii wysłał cztery wojskowe samoloty poszukiwawcze i dwa okręty.
W czwartek na miejsce, wskazane dzięki zdjęciom satelitarnym, dotarł norweski statek handlowy, który płynie z ładunkiem
z Madagaskaru do Melbourne.
Jednak eksperci ostrzegają, że
mimo to poszukiwanie domniemanych fragmentów samolotu
może potrwać nawet kilka dni.
Australijskie władze poinformowały również, że na miejsce dotarł samolot, który zrzucił do
morza specjalne boje, które pozwolą na dokładne sprawdzenie
okolicznych wód. Kapitan samoloty AP-3C Orion po zakończeniu misji podkreślał, że na miejscu poszukiwań panują bardzo
złe warunki pogodowe.
"Pogoda była taka, że nasza
widoczność była ograniczona
przez większą część lotu. Może
inne samoloty operujące w okolicy miały lepsze warunki" - powiedział pilot Chris Birrer.
Eksperci z Australijskiej Agencji Bezpieczeństwa Morskiego (AMSA) zastrzegają, że zdjęcia satelitarne obu obiektów są
niewyraźne. Na razie udało się
ustalić, że są one dużych rozmiarów - jeden ma ok. 24 metrów
długości, drugi jest trochę mniejszy. Według AMSA w pobliżu
mogą znajdować się także inne
obiekty.
John Young z AMSA ostrzegł,
że na wskazanym obszarze,
gdzie przebiega ważny szlak
transportowy, ocean ma kilka
tysięcy metrów głębokości.
Young zaznaczył też, że ta-
Konferencja prasowa wysokich urzędników państwowych Malezji - przemawia minister
obrony i transportu Hishamuddin Hussin
jemnicze obiekty mogą okazać
się np. szczątkami jednego z wielu kontenerów, które często spadają z pokładów frachtowców
pływających na tej trasie. "Powstrzymamy się od wydawania
sądów do czasu zbadania tych
obiektów z bliska" - powiedział
ekspert.
Poniższą rozmowę przeprowadziliśmy we wtorek, zanim
jeszcze pojawiły się niepotwierdzone doniesienia o możliwych
fragmentach wraku. Naszym
rozmówcą jest prof. Paweł Artymowicz, astrofizyk, doktor habilitowany nauk fizycznych w zakresie astronomii ze specjalnością astrofizyka, profesor i wykładowca University of Toronto, a
także pilot, ekspert w sprawie katastrofy smoleńskiej.
Małgorzata P. Bonikowska: Bardzo dużo krąży najróżniejszych
teorii na temat tego co tak naprawdę stało się zsamolotem
malezyjskich linii lotniczych.
Jako pilot czy mógłbyś je skomentować?
Paweł Artymowicz: Teorii jest
dosyć dużo i mogę skomentować
to od strony pilotażu. Może zacznę od tej, która osta0tnio zrobiła dużą karierę w Internecie.
Kilka dni temu doświadczony kanadyjski pilot Chris Goodfellow
powiedział, że dziwne zniknięcie
samolotu może być związane z
tym, iż pilot musiał przerwać komunikację wyłączając wszystkie
urządzenia elektroniczne dlatego, że na pokładzie nastąpił szybki rozwój pożaru, który objął
układy elektryczne, czyli awionikę samolotu. W przypadku jeżeli jest pożar i wydobywa się
dym, ogień, wiadomo, że jest to
groźne dla pilotów, mimo że
mają oni pewne środki ochrony,
mają maski z osobnym tlenem, z
innego źródła niż pasażerowie,
często ze sobą wożą tzw. kaptury przeciwdymowe. Jest to bar-
został zaprogramowany, leciał na
autopilocie i wyleciał na zachód
w stronę otwartego oceanu i widocznie spadł po skończeniu się
paliwa. Ta teoria była o tyle ciekawa, że ostatnie 5 czy 4 dni dochodzenia kierowały uwagę w
stronę teorii uprowadzenia samolotu i wszyscy, głównie rząd
Malezji i inne kraje również sugerowały coraz bardziej, że było
to świadome działanie kogoś na
pokładzie, nie wiadomo czy pilotów czy jednego z pasażerów,
ale, że samolot został po prostu
uprowadzony. Powrót do naturalnych wyjaśnień był dla wszystkich na świecie, którzy interesują się tą katastrofą taką nowością,
bo tak jakby zapomnieli, że mogło się zdarzyć coś mało prawdopodobnego, ale niezwiązanego z uprowadzeniami, terroryzmem czy czymś takim. Niestety ta teoria też ma swoje problemy. Właściwie wszystkie teorie
czy to związane z uprowadzeniem czy z różnymi problemami
czy z jakimiś zaburzeniami psychicznymi czy też intencjami popełnienia samobójstwa, wszystkie mają wady - po prostu informacje bardzo skąpe, które mamy
na temat tego lotu, są jednak
sprzeczne, zawsze znajdzie się
jakaś ważna informacja, która
przeczy 5 najważniejszym teoriom. W przypadku najnowszej
teorii informacja, na której opierają się szukający tego samolotu
(w tej chwili jest to 26 krajów, 12
dni po jego zagięciu, a cały czas
obszar poszukiwań się rozszerza,
tych krajów jest coraz więcej), to
informacja stwierdzona przez
ekspertów międzynarodowych
satelity Imarsad, które pośredniczą w przekazywaniu informacji
z samolotów przy użyciu systemu ACARS. Zarejestrowały one
sygnał z urządzenia samolotu
częściowo działającego - nie była
ta pełna komunikacja z samolo-
tem, która standardowo odbywa
się co pół godziny, ale to było tak
jakby satelita nieco na południe
od Indii zapytywał wszystkie samoloty w jego zasięgu widzenia
czy mają dla niego jakieś wiadomości. Te wiadomości to coś jakby w rodzaju smsów wysyłanych
automatycznie przez urządzenia
w samolocie do satelitów i później przekazywane dalej. Wówczas było to już 7 i pół godziny
po starcie samolotu. satelita
Imarsad dostał wiadomość z
urządzeń samolotu MH 370,
identyfikator tego samolotu został nadany i to jest wiadomość,
która jest konkretna, na której
śledczy się opierają. Według tej
wiadomości samolot wiele, wiele godzin po fakcie tego domniemanego pożaru powinien znajdować się na dwóch olbrzymich
łukach. Ponieważ wysłanie wiadomości dało bardzo skąpą informację tylko jak daleko od satelity znajdował się samolot ale nie
dokładnie w którym kierunku.
M.P.B.: A czy to jest normalne,
że podawane są informacje jak
daleko, ale nie gdzie dokładnie?
P.A.: Jeszcze nie było żadnej katastrofy, w której tego typu informacje były wykorzystane, to jest
pierwszy raz. To była krótka odpowiedź urządzeń samolotu, że
on po prostu jest, istnieje, ale nie
była to wiadomość co się dzieje
w samolocie, gdzie on jest dokładnie, ani czy ma jakieś problemy. To było takie zgłoszenie, że
istnieje, że samolot o tym numerze leci gdzieś, albo gdzieś wylądował, ale jest. Gdyby samolot
spadł do oceanu to sygnał, który
się nazywa po angielsku handshake message w języku komunikacji elektronicznej, nie zostałby nadany spod wody. Dlatego
ten samolot gdzieś istniał ale na
tak olbrzymich dwóch łukach, że
bardzo trudno go oczywiście znaleźć.
M.P.B.: Jeżeli ten pożar miał
obejmować instalacje elektryczne to czy to urządzenie, które
wysyła tzw. handshake message,
nie byłoby także unieruchomione?
P.A.: Jest wiele niejasności na temat tego, co zostało wyłączone.
Na pewno wiemy, że radio samolotu tzw. transponder, który wysyła i odbiera sygnały radarowe,
to znaczy wysyła wiadomość,
pewne parametry lotu, nazwę samolotu do radaru i jeszcze jedno
urządzenie, które się komunikuje normalnie z ziemią, zostały
wyłączone lub w jakiś sposób
albo odłączone przez pilotów
albo zostały zniszczone przez
coś. Na temat tego czy inne urządzenia typu przekaźnik sygnałów satelitarnych ACARS mógł
działać, nie ma pewnych informacji, trudno powiedzieć. Jest
taka możliwość, że system mógł
zostać odłączony. Trzeba dużo
wiedzieć o samolocie by spowodować, aby system ACARS przestał automatycznie wysyłać co
pół godziny dokładne wiadomości o samolocie tak jak to normalnie się dzieje. Jest jeszcze coś
innego: gdyby piloci faktycznie
zmierzali w kierunku lotniska na
wyspie Langkawi, musieliby zacząć natychmiast obniżać wysokość, bo lotnisko to było niedaleko, niecałe 500 km. Radary natomiast wykryły, że samolot był
na wysokości przelotowej, a