Kacper Tomaszkiewicz kl. VI B Pewnego dnia, kiedy jak zawsze
Transkrypt
Kacper Tomaszkiewicz kl. VI B Pewnego dnia, kiedy jak zawsze
Kacper Tomaszkiewicz kl. VI B Pewnego dnia, kiedy jak zawsze byłem w szkole, nic nie zapowiadało tego co się wydarzy. Dzień był spokojny, za oknem świeciło słońce. Byłem przekonany, że będzie to jeden z normalnych dni. Jednak na przerwie obiadowej zdarzyło się coś, czego nikt by się nie spodziewał. Kiedy zadzwonił dzwonek, na przerwę z klas wybiegły wszystkie dzieci. W jednej chwili na korytarzu zapanował ogromny chaos. Maluchy wpadały na siebie, przewracając się nawzajem. Już wtedy wiedziałem, że coś się stanie, gdyż takie zachowanie jest bardzo niebezpieczne. Na korytarzu powinien być spokój, aby nikomu nie stała się krzywda. W pewnej chwili usłyszałem głośny krzyk dziewczynki, a później rozpaczliwy płacz. Przestraszyłem się. Natychmiast pobiegłem zobaczyć, co się stało. Nie spodziewałem się tego, co po chwili zobaczyłem. Na podłodze leżała dziewczynka. Była uczennicą trzeciej klasy. Krzyczała, że boli ją noga, a z głowy leciała jej krew. Prędko poszedłem wezwać nauczycielkę, która musiała wiedzieć, co się wydarzyło. Kiedy dotarła, była przerażona. Szybko zadzwoniła po pogotowie ratunkowe, następnie po rodziców Majki, bo tak dziewczynka miała na imię. Wszyscy z niecierpliwością czekali na przyjazd lekarza. Martwiliśmy się i mieliśmy nadzieję, że to nic poważnego. Najpierw przyjechało pogotowie, chwilę później wystraszeni rodzice. Kiedy Maja ich zobaczyła, troszkę się uspokoiła. Lekarz postanowił zabrać dziewczynkę do szpitala i wykonać wszystkie badania, aby stwierdzić, czy nic nie zagraża jej życiu i zdrowiu. Musiałem iść na lekcję matematyki, jednak wiedziałem, że po wyjściu ze szkoły udam się do szpitala, aby dowiedzieć się, w jakim stanie jest moja młodsza koleżanka. I tak właśnie zrobiłem. Gdy dotarłem na miejsce i wszedłem do sali, w której leżała Maja, zapytałem jej rodziców, jak się czuje. Powiedzieli, że ma złamaną nogę oraz rozciętą skórę głowy i musi zostać kilka dni w szpitalu. Byłem przerażony, że zwykłe bieganie dzieci na korytarzu może doprowadzić do takiego dramatu. Miałem nadzieję, że szkoła szybko zareaguje na takie zachowanie. Nie myliłem się. Następnego dnia na sali gimnastycznej odbyło się zebranie na temat bezpieczeństwa podczas przerw. Przyniosło to skutek. Tego samego dnia oraz każdego kolejnego na przerwach dzieci wychodziły z klasy parami, a na korytarzu panował spokój. Maja po kilku tygodniach wróciła do szkoły. Bała się, że znów dojdzie do takiej sytuacji. Na szczęście po interwencji szkoły wszystko się zmieniło i dziewczynka nie miała już czego się obawiać. Byłem pewien, że to nie powinno się zdarzyć. Miałem nadzieję, że taka historia się już nie powtórzy.