z ameryki... - Cukrzyca a Zdrowie

Transkrypt

z ameryki... - Cukrzyca a Zdrowie
WARTO WIEDZIEĆ
Z AMERYKI...
Na jednym ze skrzyżowań w Nowym Jorku blokada. Pogotowie, straż pożarna i policja na sygnałach. Wygląda to
na spory wypadek. Podchodzę. Nic podobnego. Wyjeżdżająca z bocznej ulicy pani lekko wgniotła bok wielkiego Lincolna. Kobieta to mocno przygarbiona chudziutka staruszka. Na oko ma 80 lat. Jest zdenerwowana, ręce jej się trzęsą.
Zapomniała, że samochód z automatyczną skrzynią biegów po zdjęciu nogi z hamulca, jedzie sam.
Jadę autostradą. Przede mną bardzo wolno poruszający się Ford. Zmieniam pas, wyprzedzam i spoglądam w bok. Za kierownicą Forda bardzo
wiekowy mężczyzna. Na nosie okulary ze szkłami chyba od lornetki. Fotel maksymalnie dosunięty do kierownicy. Twarz przy przedniej szybie.
Parking przed sklepem w Chicago. Na wózku inwalidzkim wyjeżdża
pomarszczona babcia. Za nią pracownik sklepu z wózkiem z zakupami.
Pakuje zakupy do bagażnika auta, następnie pomaga babci przesiąść się
z wózka inwalidzkiego za kierownicę. Kobieta zakłada wiszące na łańcuszku okulary i bardzo wolno rusza ogromnym, wiekowym krążownikiem szos.
U nas, w Polsce, takie obrazki wywołują komentarze w rodzaju: „w
kapcie i na fotel, nie za kierownicę”. Tam – w Ameryce – jest to całkiem
naturalną codziennością. Starości nie traktuje się jak kalectwa, a kalectwa jak czegoś nienormalnego. Starość jest po prostu okresem wymagającym życzliwości otoczenia, zrozumienia i ewentualnej pomocy. W niczym natomiast nie ogranicza praw obywatelskich. Stary człowiek ma takie same prawa jak młody. Może więc jeździć autem, latać samolotem i nikogo to nie dziwi.
Samochód w Stanach Zjednoczonych jest podstawowym środkiem
komunikacji. Ludzie pozbawieni tej możliwości, często nie mogliby dotrzeć do sklepu, do lekarza, do kościoła. Nie mogliby odwiedzić rodziców, znajomych. Odległości są duże, a komunikacja publiczna najczęściej
marna i uciążliwa.
14
Cukrzyca a Zdrowie
WARTO WIEDZIEĆ
Konstytucja mówi, że wszyscy mają takie same prawa
i jest to przestrzegane. Na początku pobytu w USA byłem zaskoczony ilością inwalidów spotkanych na każdym kroku.
Przesadą byłoby mówienie o tłumach inwalidów, ale są widoczni. Myślałem nawet o Ameryce jako o kraju ludzi otyłych i niepełnosprawnych. Nic bardziej mylnego. Jest ich statystycznie tyle samo, jak w każdym innym kraju na świecie. W Polsce możemy pomyśleć, że to kraj wyjątkowy, prawie pozbawiony inwalidów. Różni nas sposób podejścia do
tego problemu.
Słyszę, jak uprzejmie zwraca na to uwagę pracownicy otwierającej drzwi. Tydzień później już schnie
beton na wydłużonym, łagodniejszym podjeździe.
Sklep „Sears”. Człowiek w średnim wieku podpierający się trójnogą laską waha się przed wejściem na
ruchome schody. Natomiast przez głośniki rozlega się
wezwanie pracownika do pomocy. Po chwili zjawia
się uśmiechnięta meksykanka i prowadzi klienta do
windy.
Sklep Giant w Westchester w Pensylwanii. Robię
zakupy późnym wieczorem. Prawie nie ma klientów.
Między półkami kręci się kilku młodych ludzi układających towar. Wydają się dziwni; jacyś milcząco oddaleni, przytłumieni. Pytam o nich managera. Okazuje
się, że pod jego opieką pracują ludzie opóźnieni w rozwoju psychicznym.
Jakikolwiek kłopot
człowieka
niepełnosprawnego wywołuje
natychmiastową reakcję
kogoś obok. Dotyczy to
zresztą nie tylko ludzi z
widocznym kalectwem.
Sklep w Jewell-Osco w Chicago. Zasadniczo kasy
w sklepach spożywczych obsługiwane są przez dwie
osoby – kasjerkę i pakowacza. Tutaj także. Towar pakują ludzie w lekkim stopniu niedorozwoju umysłowego
lub uczniowie szkół dorabiający po lekcjach. Wszędzie
przy koszykach na zakupy parkują wózki inwalidzkie
elektryczne, a w mniejszych sklepach z napędem ręcznym. Przy sklepach, restauracjach i urzędach najbliższe wejść miejsca parkingowe przeznaczone są dla inwalidów. Zaparkowanie w takim miejscu przez nieuprawnionego to mandat 375 dolarów..
Obrazu
dopełniają miejskie autobusy ze
specjalnie
opuszczonymi platformami dla
wózków oraz ogólna
dostępność aut do transportu niepełnosprawnych. Cała ta technika
i infrastruktura w połączeniu z mentalnością
społeczeństwa tworzy
przyjazny świat.
Niedawno oglądałem w TVP reportaż o wyproszeniu
z restauracji osoby tańczącej na wózku inwalidzkim.
W Ameryce za coś takiego grozi proces i wysokie odszkodowanie. Nieumiejętność współżycia, brak tolerancji, bariery architektoniczne i chyba nie najlepsze przepisy. To – moim
zdaniem – jest przyczyną, że widzimy wokół nas tak niewielu inwalidów. Oni po prostu siedzą w domach. Często brakuje im technicznej możliwości poruszania się. Bywa też, że nie
chcą być obiektem szczególnego zainteresowania i komentarzy przechodniów.
Szkoła w Wheaton pod Chicago. Odwiedzam pracujących tam kolegów. Jest późne popołudnie, uczniowie SA już
w domach. Na korytarzu jednak gwar, trwają jakieś prace
budowlane. Mój przyjaciel Zibi wyjaśnia, że do szkoły przyjęto dwoje niepełnosprawnych dzieci. To specjalnie dla nich
budowana jest winda na drugie piętro.
Chicago. Przedszkole obok mojego domu. Mama popycha wózek inwalidzki z dzieckiem. Podjazd jest dość stromy.
Przepisy podatkowe są tak skonstruowane, że
opłaca się zatrudniać inwalidów. Uzyskuje się duże
dopłaty do stanowisk pracy i ulgi w podatkach. Surowo przestrzegana konstytucyjna zasada równości obywateli bez względu na rasę, wyznanie, poglądy polityczne czy stan zdrowia, pozwala ludziom niepełnosprawnym na równorzędną konkurencję przy
ubieganiu się o prace.
Można powiedzieć, że to bogaty kraj i stać go na
takie udogodnienia. Kiedy jestem w kraju myślę, że
u nas trzeba zaczynać od zmiany myślenia; a to nie
dzieje się natychmiast, nie da się zadekretować. Kiedy
rano usiłuję przebrnąć przez zwały śniegu na moim
osiedlu, myślę o niepełnosprawnych, którzy nie mają
szans wychodzenia z domu w takim czasie. A w nocy
i weekendy panuje błogi spokój i cisza. Nikt nie pracuje. Więc może już jesteśmy bogaci?
Casey Kozłowski
Cukrzyca a Zdrowie
15