Joanna Knasińska - Muzeum Narodowe w Szczecinie
Transkrypt
Joanna Knasińska - Muzeum Narodowe w Szczecinie
"Moje spotkanie z Rembrandtem" Prawie jak pierwsza randka Nadszedł ten dzień. Dzisiaj się z NIM zapoznam. Chwila sam na sam, spędzona na wzajemnym poznawaniu. Ja - nastolatka ciekawa świata, ON - obraz Rembrandta "Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem", który zna każdy zakątek kuli ziemskiej. Albo raczej - On jest znany w każdym zakątku. Dzisiaj w końcu spotkam się ze sztuką wyższej klasy. Dzieło znane na całym globie, artysta od stuleci cieszący się uznaniem. I ja - przecież i o mnie kiedyś będzie się mówiło. Może nie będą to tylko sny lub wytwory mojej bardzo wybujałej wyobraźni. Rozpoczynam przygodę. Jest wietrzne popołudnie. Pierwsze liście na drzewach w delikatnej melodii prowadzą mnie do Niego. Stawiam kolejne kroki, walcząc z chłodem okalającym moje policzki. Włosy powiewają w każdą stronę, jak zwykle niszcząc moją długo układaną fryzurę. Jeden kosmyk zaplątał się w mały czarny guzik od płaszcza. A niech to! Przecież dla Niego chciałam wyglądać idealnie! Rozglądam się wokół. Szarość zimy ustępuje miejsca zieleni. Świat budzi się do życia. Cienie drzew tańczą na smutnym chodniku. Stadko gołębi na Wyszyńskiego. Starsza kobieta opatulona pomarańczowym paltem z reklamówką pełną chleba. Promienie słońca odbijające się w Odrze. Ciemne sylwetki rybaków na tle wody. Ot, codzienność. Widoki towarzyszące nam wszystkim ale rzadko kto zauważa je w pośpiechu. Przecież liczy się tylko to, że jest korek. Znowu czerwone światło. Tramwaj uciekł - nie ma co się martwić, przyjedzie następny. A Rembrandt w Szczecinie wiecznie nie będzie! Rozumiem, że to nie jest nagłośnione wydarzenie jak na przykład Pyromagic, Eska Music Awards czy The Tall Ships Races, nie będzie wielu gwiazd, nie wrócimy do domu z filmikami i kartą zapełnioną tysiącem zdjęć, więc po co? Czym się chwalić w takim razie? Rembrandt to gwiazda jedyna w swoim rodzaju... No niestety, nie zapozuje nam "na ściance", nie pokaże w kreacji za kilka tysięcy, nie będzie o nim setek "newsów". Jego sztuka to jest coś o wiele bardziej wartościowego. Przy dzisiejszych "artystach" nie wiem, jak można by określić malarza, aby oddać jemu odpowiedni szacunek. Wędruję dalej, oddając się refleksji na ten temat. Spaceruję wzdłuż bulwarów, mijając kilkadziesiąt obcych mi osób. Może ktoś z nich był zobaczyć obraz? Dzieło wielkiego mistrza, początek mojej przygody z poznawaniem sztuki "na żywo". To będzie dobry dzień! Niedługo budynek muzeum. Jeszcze tylko schody. Jeden stopień, dwa, trzy, cztery... Każdy z nich przybliża mnie do spełnienia kolejnego z moich małych marzeń! I jeszcze momencik, jeszcze chwila. Szybko rozglądam się... Oooo, nic nie jedzie, teraz! Przechodzę, łapię klamkę, otwieram drzwi. Przechodzę przez labirynt korytarzy, tym razem jakby nie miał końca. Tak blisko! Nie widzę zbyt wielu osób. Jest nadzieja, że będę miała Rembrandta tylko dla siebie! Ostatnia prosta, moje serce bije jak szalone, policzki się zarumieniły. Włosy są w nieładzie, kilka kosmyków opada mi na twarz. Okulary zaczęły spadać z nosa, szalik ciągnie po ziemi. Ale teraz... teraz w końcu GO widzę! Reszta nie ma znaczenia. Perfekcyjne pociągnięcia pędzla, ta kolorystyka, mistrzowska robota! Piękno mnie aż oślepia... To jest ta chwila, tylko ja i On. Obserwuję, pochłaniam wszystkie wrażenia. Próbuję się uspokoić. Jednak żadne zdjęcie nie potrafi tak dobrze oddać majestatu obrazu. Oglądam detale, staram się zapamiętać jak najwięcej. Jakby teraz oprócz nas nie istniało nic innego. Mój czas się kończy. Pora Go opuścić. Pełna pozytywnych emocji opuszczam gmach muzeum. Wracam do szarości miasta. Ale spójrz - tam, na uliczce na prawo pięknie padają złociste promienie słońca, a tam na lewo - ławka z parą zakochanych. Ona trzyma bukiet bordowych róż, jej twarz jest delikatnie oświetlona. Drzewa się wyciszyły, wycofując się z tej intymnej sceny. Matka idzie z dzieckiem za rękę. Dziewczynka w drugiej dłoni trzyma sznureczek od niebieskiego balonika. Nad Odrą siedzi grupa przyjaciół. Mewy królują na błękitnym niebie. Ani jednej chmurki... Nadchodzi wspaniały, wiosenny wieczór. Dziś świat stałby się jakby piękniejszy... Joanna Knasińska lat 18 Liceum Plastyczne w Szczecinie