Darmowy fragment www.bezkartek.pl

Transkrypt

Darmowy fragment www.bezkartek.pl
t
en
m
l
ragek.p
f
y t
ow zkar
m
r e
Daww.b
w
Barbara Niedźwiedzka
Nie-bajki Pani Barbajki
t
en
m
l
ragek.p
f
y t
ow zkar
m
r e
Daww.b
w
© Copyright by Barbara Niedźwiedzka & e-bookowo
Projekt okładki: e-bookowo
Grafika na okładce: sxc.hu
ISBN 978-83-7859-102-3
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
t
en
www.e-bookowo.pl
m
g l
Kontakt: [email protected]
fra k.p
e
wy kart
o
rm ez
Daww.b
w
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2013
Wiktusia
Wiktusia smacznie jeszcze spała, kiedy słoneczko ciepłym
pyszczkiem zapukało do jej okienka:
– Kochanie, obudź się, czas do przedszkola!
Dziewczynka przetarła zaspane oczy.
– Nie chcę, nie pójdę, słyszysz! – powiedziała stanowczo, po
czym odwróciła się i przykryła kołderką po sam czubek głowy. –
Nie pójdę, bo dzieci mnie biją!
Zabawki i kotek spojrzeli po sobie zdziwieni.
t
enpajac. – Przecież lubi– Wiktusiu, co się stało? – pokręcił głową
m
l
ragek.p
f
łaś chodzić do przedszkola, prawda?
wy art
Panienka rozzłościła się.rmo ezk
.b
Dawwyhy…
– Nie pójdę i już!... Yhy…
– zakaszlała.
w
Zabawkom trudno było uwierzyć w to, co powiedziała Wiktusia.
– Wstawaj szybko, bo spóźnisz się do przedszkola. – zamiauczał
kotek Mrukotek i pokazał dziewczynce olbrzymi koci grzbiet. –
To świetna gimnastyka mięśni. Kilka kocich grzbietów i od razu
się lepiej poczujesz.
– Dziękuję za radę – odpowiedziała bardzo niezadowolona.
No, tak. Fifi szczeka, Mrukotek się łasi i jak ta biedna Wiktusia
ma pójść do przedszkola. Dobrze jej tutaj, pod kołderką…
– W przedszkolu czekają koleżanki, koledzy… i panie!
– Och, gdybym mogła, choć na jeden dzień pójść do przedszko-
4
la – wtrąciła kredka Adelka. – Zabierz mnie z sobą. Narysuję ci
najpiękniejszą piłkę na świecie.
– I co o tym myślisz, Wiktusiu? – spytało raz jeszcze słoneczko.
– Nie rozumiesz?! Nie pójdę i już!... Jejku, kręci mi się w głowie! Oj, jak się kręci!
Po chwili zastanowienia powiedziała:
– No dobrze!... Wstać mogę, ale do przedszkola nie pójdę i już!
Dziewczynka jeszcze nie zdążyła wstać z łóżka, gdy ktoś pociągnął za kołnierz jej różowej piżamy.
– Ała! – krzyknęła przestraszona. – To boli!
– Przepraszam… Mam do ciebie sprawę. Czy mogłabyś zabrać
mnie do przedszkola? Skoro nie masz ochoty pójść sama, to
t
może mógłbym ci towarzyszyć? – zaszczekał
en piesek Fifi.
m
l
– Też coś! – oburzyła się Wiktusia.
ragek.p
f
y t
ow zkarcię przed tym niegrzecznym
– Już nie pamiętasz, jak obroniłem
m
r be
Tomkiem?! Chcę zobaczyć
przedszkole... I dzieci! – wtrąDa w.twoje
w
cił raz jeszcze piesek.w– Proszę... Błagam!
– No tak… Sama, nie sama i tak nie pójdę! – odpowiedziała.
Fifi spojrzał na Adelę, która wskazała ruchem głowy leżącego
na dywanie kota. Lizał łapki i wyglądało trochę tak, jakby nic,
co się dzieje wokoło, nie obchodziło sympatycznego futrzaka.
– Nie ma najmniejszych wątpliwości. Nie jest zainteresowany
tą sprawą – stwierdził Fifi.
I gdy kredka z psem rozprawiali nad ważną dla nich sprawą,
dziewczynka nagle zniknęła. Adela i Fifi przeszukali cały pokój.
Nic! Kamień w wodę!
– Pfu! – prychnął pies i podrapał się po głowie. – Dopiero, co
5
była! Musi gdzieś tu być!
Tymczasem Wiktusia siedziała na parapecie okna obok zabawki
– żółwia. Spojrzała na żółtą, dużą zasłonkę.
– Mam szczęście, że ukryłam się przed nimi. Wszyscy chcą do
przedszkola. Ja jeszcze nie podjęłam decyzji, czy w ogóle pójdę.
– Mogę coś doradzić? – spytał żółwik i spojrzał nieśmiało na
Wiktusię. – Gdyby, co… To ja chętnie…
– Zastanowię się – odpowiedziała i zeskoczyła zwinnie z parapetu okna.
Wtem spostrzegła, że Fifi rozmawia przez telefon.
– Z kim rozmawiasz?! – spytała zainteresowana.
Pies był uradowany obecnością Wiktusi. A przecież jeszcze
nt nieobecnością.
przed chwilą on i kredka byli zasmuceniejej
m
.pl wiedzieć, że za chwi– Dzwonię do przedszkola. Przecież
ragmuszą
k
f
e
y t
ow zkar
lę przyjdziemy, prawda? – odpowiedział.
m
ar w.be żółwia Gacka niosącego na
Wtem dziewczynkaDdostrzegła
w
w
grzbiecie pełen worek.
– Wiktusiu, pomyślałem sobie, że zabiorę moje ulubione smakołyki – powiedział.
– Ależ Gacku! – krzyknęła wzburzona. – Przecież ja jeszcze nie
podjęłam żadnej decyzji w tej sprawie!
– Nie chcę sprawiać kłopotu – przerwał jej Gacek. – Wystarczy,
że zobaczę dzieci!
– Też coś! Zabierz mnie do przedszkola! – warknął Fifi.
Wiktusia zatkała uszy i spojrzała na przyjaciół. A oni kłócili się
coraz głośniej i głośniej:
– To ja pójdę do przedszkola!...
6
– Ja!...
– Ja!...
– Ja!...
– A może wszyscy pójdziemy z naszą Wiktusią? – zaproponowała kredka.
– To jak w końcu będzie z tym przedszkolem? – wtrącił kot, dając tym samym do zrozumienia, że spór wcale nie został rozstrzygnięty.
Zresztą nic dziwnego, że na nowo pochłonęła ich dyskusja dotycząca tej ważnej dla wszystkich sprawy.
Gdy kłótnie nie miały końca, mamusia chwyciła córeczkę za
rękę i obie wymknęły się z domu. Nikt nie zauważył.
t
en
m
g .pl
Słońce złotym okiem rozejrzało się
raciekawie:
f
y artek
w
o kdobrze się skończyło. Bo naj– No tak – szepnęło – wszystko
rm.bez
a
ważniejsze, że naszaD
kochana
Wiktusia poszła chętnie do przedww
w
szkola. A zabawki, pies i kotek zostały w domu.
I z niecierpliwością czekały na powrót dziewczynki.
7
Kotek Mrukotek
Zuzia i Amelka bawiły się lalkami: Pelą i Melą. Gdy Amelka zastanawiała się nad nowa fryzurą dla Meli, Zuzia poprosiła ją
o przyniesienie nowej sukienki dla Peli.
– Jest w moim worku – zaszczebiotała Zuzia i po chwili dodała:
– Tylko ostrożnie na… To coś!
Amelka podbiegł do krzesła, na którym leżał wypchany plecak.
Nagle usłyszała dziwne syczenie.
– Co masz w plecaku?… Coś syczy... Potwórt chyba!
n
Zuzia cichutko przybliżyła się do Amelki.
mepl
g
. tylko… Cii, bo pani
fra t–ekSyczy
– To nie żaden potwór! – szepnęła.
y
r
ow zbagaż.
ka
usłyszy! I wolniutko otworzyła
m
e
r
Dazwprzerażenia.
w.b
Amelka zasłoniła oczy
w
– Nie bój się. To kot Mrukotek – powiedziała Zuzia i ostrożnie
go wyjęła.
– Śmieszny taki! W okularach… Też chciałabym mieć takiego
kotka! Zuziu, mogę go troszeczkę potrzymać? – spytała niepewnie Amelka.
– Wiesz... To wyjątkowy kot – odpowiedziała Zuzia.
– Nie zrobię mu krzywdy! Obiecuję! – zapewniła Amelka.
Zuzia spoważniała:
– Tylko uważaj na jego okulary... Bo wiesz, bez nich nie będzie
dobrze widział.
– No pewnie! – zapewniła Amelka. – Obiecuję! Przecież to wy-
8
jątkowy gość! Jest taki puszysty i mięciutki.
Zuzia uśmiechnęła się:
– Pokażę ci, jak go trzymać – oznajmiła z powagą. – O, tak!...
Chwyć pod pachy. Będzie ładnie miauczał i syczał. Rozumiesz?...
Potem możesz go przytulić do siebie. Tylko delikatnie!
– Dobrze… delikatnie! – odpowiedziała zniecierpliwiona Amelka. – Chyba, że nie będzie się chciał do mnie przytulić. Wtedy
schowam go pod fartuszek.
– Raczej do mojego plecaka – zaroponowała dziewczynka i poszła do łazienki.
Amelka chwyciła Mrukotka tak, jak pokazała jej Zuzia. Wzięła
głęboki oddech i przytuliła do siebie.
t
MIAUUUU – MIAUUU – SSSSS!
en
m
pl
– Eee... To wcale nie jest miauczenie
– mruknęła. –
rageki .syczenie
f
y art
w
o lubię
Jesteś brzydki, słyszysz! Nie
k cię. Zmykaj z mojego przedrm.bez
a
szkola.
D w
w
w z rąk Mrukotka, popatrzyła na stojąAle gdy miała już wypuścić
cy przy ścianie wiklinowy kosz z klockami. W pośpiechu wysypała je na dywan, odwróciła pojemnik do góry dnem i schowała
pod nim kotka.
– Posiedź tutaj – powiedziała Amelka. – Nie mam teraz czasu,
bo muszę iść na śniadanie. Siedź cicho i nie wolno ci miauczeć
i syczeć. Zrozumiałeś?
Amelka zjadła śniadanie i wróciła do sali zabaw. Na dywanie
siedziały dzieci. Wychowawczyni – pani Marylka trzymała
w ręce książkę.
– Amelko! Posłuchasz bajeczki? – spytała pani.
9
– Jestem zajęta! – odpowiedziała dziewczynka. Ale, kiedy ujrzała okładkę książki nie protestowała. Usiadła obok Jacka, a sprawę kota odłożyła na potem.
Po piętnastu minutach pani wychowawczyni skończyła czytać
bajkę o kocie, co umiał sypać skry. Wtedy Amelka przypomniała sobie coś bardzo ważnego. Podbiegła do wiklinowego kosza,
pod którym zostawiła puszka.
– Ojej, a gdzie kotek! Zuzia będzie na mnie zła!... Oj, bardzo zła!
Nagle pani Marylka usłyszała ciche miauczenie. Odwróciła się.
– Skąd się tu wziąłeś, biedaku? – spytała ciepło.
Tymczasem w kąciku kulinarnym Monika skończyła gotować
dla lalek mleko z kaszą jaglaną. Odgłos miauczenia przeraził
t
dziewczynkę tak bardzo, że strąciła z kuchenki
en garnek.
m
ag k.pl
– Moja kasza!... Kasza dla lalek! –frkrzyknęła.
e
wy kart
o
Do sali weszła pani sprzątaczka.
ez
b
arm
.
– A to co? – spytała D
zaskoczona.
w
w
– Proszę pani, to kot wwokularach – poinformowała Amelka.
– Kot, mówisz! W okularach! – zastanowiła się pani sprzątaczka. – Hm…
MIAUUU! SSSSS – MIAUUU! SSSS!
– Słyszycie?! – zawołała Amelka. – To ten Mrukotek!... A nie
mówiłam?
Panie i dzieci znowu ujrzały biegającego jak wicher kota w okularach. Wszyscy patrzyli na niego i nadziwić się nie mogli.
– Tego już za wiele! – krzyknęła pani Marylka i podniosła okulary, które zgubił puszek.
Amelka nie wiedziała, co ma począć.
10

Podobne dokumenty