Untitled - Hip hip hurra
Transkrypt
Untitled - Hip hip hurra
Wielka podróż Cynamon kochał spokój. Ciepły kąt do spania, pełną miskę. Nie znosił, kiedy coś zakłócało ustalony porządek. A już na pewno nie znosił podróżować. Dlatego jak tylko zauważał oznaki zbliżającej się podróży, chował się w najciemniejszym kącie. A po czym Cynamon poznawał, że coś się w domu szykuje? To było naprawdę proste. Najpierw pojawiały się walizki. Czasem duże, a niekiedy mniejsze. Przyjeżdżały do pokoju szorując dziwnie po podłodze. Potem leżały szeroko otwarte, jakby zapraszały kota do środka. I Cynamon czasami korzystał z zaproszenia, zwiedzając je, jak jeszcze były puste. Kiedy zaczynały się zapełniać, kot uciekał. Dla bezpieczeństwa, na wszelki wypadek. Ale same walizki nie były groźne. Niekiedy znikały na jakiś czas z którymś z domowników, a potem wracały. Trochę brudniejsze, pachnące inaczej, z wielkimi nalepkami na uchwytach. Cynamon nie potrafił przeczytać napisów, ale słyszał jednym uchem jak ktoś mówił, że bagaże leciały samolotem. Cynamon wiedział, jak wyglądają samoloty. Czasami widział, jak przesuwają się po niebie, jak on sam siedział w ogrodzie. Leciały gdzieś wysoko, bardzo maleńkie. Dziwne, jak takie duże walizki mogły się w nich zmieścić. Tak naprawdę niebezpiecznie dla kota robiło się dopiero wtedy, kiedy koło walizek stawał kosz. Specjalny kosz. Tylko dla Cynamona. Przeznaczony na jego podróże. Kiedy kosz się pojawiał, Wielka podróż | Strefa rodzinna | Bayerdiabetes.pl kot znikał. To było aż nieprawdopodobne. Mijało wiele czasu, zanim udawało się Cynamona odnaleźć. Zawsze znajdował sobie nową kryjówkę. Wysoko na kredensie. W szafce z butami. W koszu z brudną bielizną. W wannie. Albo pod wanną. Pomysłów miał Cynamon niezliczoną ilość. Ale zawsze ktoś go w końcu znajdował. Niestety. Nie pomagały wtedy płacze ani pazury. Lądował nieodmiennie w podróżnym koszu z zapewnieniem, że droga nie zajmie zbyt dużo czasu. Tak stało się i dzisiaj. Płakał, miauczał, tłumaczył, grymasił. Niczego to nie zmieniło. Siedział zamknięty w swoim koszyku, wyglądając na świat przez wiklinowe pręty. Miał tylko nadzieję, że może tym razem, właśnie dzisiaj, to tylko taka zabawa. Nie pojadą samochodem… Ale gdzie tam! Już stał z koszem na tylnym siedzeniu. Zawarczało, zatrzęsło, ruszyło! Kotem rzuciło od ścianki do ścianki. Uderzył się w nosek, przycisnął łapy. Nie pomogło wyciągnięcie pazurków. Na nierównej drodze każdy podskok samochodu kończył się guzem na kocim czole. Ach tak! Obraził się Cynamon. Znowu go oszukali. To nie była krótka podróż. Jechali i jechali. Obrażony – zasnął! Sen miał cudowne właściwości. Z długiej podróży zawsze robił krótką. Kiedy Cynamon odemknął jedno oko, nic już nie trzęsło. Najwyraźniej stali. Zerknął przytomniej, ale chyba coś źle widział. Otworzył szybko drugie oko… To już nie był samochód. Cynamon znał to miejsce. Ba, lubił je bardzo. Nazywało się Letni Domek. Nie do wiary! Naprawdę tu przyjechali. Kocur wyskoczył z koszyka, rozpoznając znajome sprzęty. Miska z jedzeniem na miejscu, woda do picia stoi tam, gdzie zawsze. Dyskretnie pobiegł zajrzeć do kąta za drzwiami. Jest i kuweta. No, proszę. Mogli powiedzieć, że tutaj jadą. Wcale by nie grymasił. To świetne miejsce, razem Wielka podróż | Strefa rodzinna | Bayerdiabetes.pl z ogrodem za drzwiami. Cynamon wyjrzał przez okno. Jest. Ogród na swoim miejscu. Cudownie. Zaraz wyjdzie zapoznać się z drzewami. Taaak. Nie ma jak Letni Domek. Ulubione miejsce. Bo Cynamon kochał spokój. Ciepły kąt do spania, pełną miskę. Nie znosił, kiedy coś zakłócało ustalony porządek. Dlatego jak tylko zauważał oznaki zbliżającej się podróży, chował się w najciemniejszym kącie… Wielka podróż | Strefa rodzinna | Bayerdiabetes.pl