Kategoria 1 Teksty 1-6
Transkrypt
Kategoria 1 Teksty 1-6
Konkurs Pięknego Czytania Bratysława, 23 kwietnia 2016 r. Kategoria I: Klasy I-III Tekst 1 (tylko dla klas I) Dorota Gellner – „Gryzmoł” Wisi w mieście afisz nowy: WIELKI KONKURS RYSUNKOWY. Siadł więc Gryzmoł na papierze i w konkursie udział bierze. Przed komisją Gryzmoł stanął, z miną zaaferowaną, pokazuje pracę swoją. - Niech panowie się nie boją! To ja jestem na obrazku! Nos na drzewie, uszy w piasku, głowa snuje się po niebie, nogi poszły gdzieś przed siebie… Nagle, co to? Pusto w sali? Wszyscy się pod stół schowali! Tylko Gryzmoł się nie schował – sobie sam pogratulował i nagrodę sobie wręczył, aż się tym wręczaniem zmęczył. 1 Kategoria I: Klasy I-III SP Tekst 2 (tylko dla klasy I) Zbigniew Dmitroca – „Baba Jaga na deskorolce” Baba Jaga miała w nocy zły sen. Z domu wyparowała jej rewelacyjna miotła. Miotła była wielofunkcyjna: raz zamiatała, raz latała jak rakieta. - Ojej! – zawołała Jaga głosem pełnym trwogi. Ale dalej spała jak zabita. Rano wstała wesoła jak skowronek. A taki okropny sen miała w nocy! Zjadła dwie kanapki i nagle postanowiła: - Polatam sobie na mojej miotełce! Loty na miotle to ulubiony sport starej Baby Jagi. - Miotełko, do nogi! – rozkazała starowinka. Ale miotła doprawy jakby wyparowała. Na darmo Jaga zerkała w rozmaite zakamarki domu. - No trudno – oznajmiła Jaga. Od dawna miała w głowie inny plan. Wymamrotała: abrakadabra i za moment była w wielkim sklepie. Na stoisku sportowym tata kupował synkowi rower. Obok stały kolorowe deskorolki. Co to takiego? To po prostu deskorolki! Baba Jaga była wielce uradowana. - To w sam raz dla takiej starowinki jak ja! Dała kasjerce banknot i pognała na deskorolce. Robiła wygibasy i nagłe zwroty. Pomykała ulicami i wołała na cały głos: - Uwaga, uwaga! To gna Baba Jaga! A co na to miotła? Miotła spała w fotelu i miała kolorowe sny… 2 Kategoria I: Klasy I-III SP Tekst 3 (tylko dla kl. I) Zofia Stanecka – „Kacper i Plaster” Plaster to mała, wesoła fretka. I kumpel od serca Kacpra. Kacper zabiera Plastra tu i tam. Pewnego razu zabrał go do klasy. To był ryzykowny pomysł. Fretka zbyt lubi zwariowane galopy. Najpierw Plaster był spokojny. Potem jednak wystawił nos z torby. Koło okna latały dwie osy! Plaster zrobił sus na parapet. Wywalił aloes i kaktus. Rozerwał zasłonki i utytłał firanki. Rozbił wazon i spodek spod asparagusa. A osy i tak latały mu nad nosem. Kacper biegał po Sali za Plastrem. Za Kacprem biegali jego kumple. Dyrektorka Maja wołała: - Kacper, wracaj do ławki! Na ławce panował okropny bałagan. Nad bałaganem latały osy. Bzzz… Plaster był zły na osy. Wykonał salto i zawisł na lampie. Lampa była wysoko, pod samym sufitem. Na lampie dyndała mała fretka. Tynk spadał z sufitu prosto na ławki. Opadał na torby i na głowy kumpli Kacpra. Wtedy Kacper zagnał osy na okno. A Plastra z lampy z powrotem do torby. Uff! Co za ulga! Fretka na lekcji to jednak murowana katastrofa. 3 Kategoria I: Klasy I-III SP Tekst 4 Małgorzata Strękowska-Zaręba - „Abecelki i Duch Bursztynowego Domu” I zgubiłem się Trzeci dzień jestem uczniem, a mam już tyle do zapamiętania, że chyba o czymś zapomnę. Pani Ewa mówi, żebym się tym nie martwił, bo na pewno pomoże mi w tym Figielek. Chciałbym, żeby tak było, bo inaczej, jak mówi babcia, „głowa mi pęknie”. Figielek mieszka w podręczniku do pierwszej klasy. Będzie naszym duszkiem opiekunem przez cały rok. Fajnie się nazywa. Kiedy powiedziałem o tym mamie, stwierdziła, że to imię w sam raz dla mnie. Bo ciągle płatam figle. Figielek musi nam na razie pomóc zapamiętać imiona wszystkich dzieci z naszej klasy, imię pani wychowawczyni, a nawet imię szkoły. Dotąd nie wiedziałem, że szkoły też mają imiona. Myślę, że to dobrze, bo u nas są aż trzy szkoły, więc bez imion można byłoby się pogubić. Chociaż, z drugiej strony, szkoły mają numery, więc nikt nie musi wołać ich po imieniu. Moja szkoła nosi imię Mikołaja Kopernika. Myślałem, że to ten, co wymyślił pierniki, ale to nie ten. - Mikołaj Kopernik odkrył, że Ziemia kręci się wokół Słońca – wyjaśnił mi tata. Ciekawe, jak on to okrył? Chodził dokoła Ziemi i robił Słońcu zdjęcia? Kiedy pani Ewa oprowadzała nas po szkole i opowiadała o Koperniku, bardzo uważałem, żeby się nie zgubić, ale i tak się zgubiłem. Zajrzałem tylko za jedne drzwi, bo były pomalowane na czarno, inaczej niż pozostałe. Za drzwiami stały jakieś połamane tablice i krzesła. Rozejrzałem się i zaraz wróciłem na korytarz, jednak tu już nikogo niebyło. No i się zgubiłem. Znam drogę z szatni do klasy i z klasy do łazienki, ale tutaj byłem po raz pierwszy. Chodziłem po korytarzu w różne strony, mimo to nie mogłem znaleźć żadnego znajomego miejsca. 4 Wreszcie, całkiem przypadkiem, trafiłem na swoją salę. Przynajmniej tak mi się wydawało. Kiedy otworzyłem drzwi, zobaczyłem jednak obcą panią i obce, starsze dzieci. - O, Abecelek! – zawołały chórem na mój widok. A ich pani uśmiechnęła się do mnie. - Zgubiłeś się, Abecelku? – zapytała. - Nasza pani mnie zgubiła – odparłem, a dzieci zaczęły chichotać. Obca pani zwróciła im uwagę, że nasza szkoła ma dużo zakamarków i nietrudno się zgubić. - Z której jesteś klasy? – spytała ponownie. - Z tej samej, co Olek, Piotrek, Kamil i Jaś, Adam, Marta i Ania. Zmartwiłem się, bo obca pani patrzyła na mnie, jakby niczego nie rozumiała. - Nasza klasa ma biało-zielone drzwi i jest cała zielona w środku – dodałem. Chciałem jeszcze powiedzieć, że nasza pani ma na imię Ewa. Już miałem otworzyć usta, gdy wtem ktoś zapukał i do Sali weszli Olek, Dorota, a potem reszta dzieciaków. Za nimi stała pani Ewa. - Jest moja zguba! – zawołała na mój widok. 5 Kategoria I: Klasy I-III Tekst 5 Grzegorz Kasdepke – „Nowe kłopoty detektywa Pozytywki” Kto jak kto, ale detektyw powinien cieszyć się szczególnie dobrą kondycją. Nigdy przecież nie wiadomo, kiedy trzeba będzie ruszyć w pościg za jakimś złoczyńcą, a jeśli nie za złoczyńcą, to przynajmniej za uprowadzonym przez wiatr parasolem. Lub za chusteczką. Detektyw powinien być silny, szybki i wytrzymały – dlatego właśnie nasz dzielny bohater postanowił każdego ranka uprawiać jogging. - Biegać, a nie uprawiać jogging – poprawiła go pani Ryczaj, nauczycielka języka polskiego. - Przecież jogging i bieganie to jedno i to samo – bronił się zaczerwieniony detektyw Pozytywka. - Ale jogging to słowo pochodzące z języka angielskiego – westchnęła pani Ryczaj. – A my mieszkamy w Polsce i powinniśmy posługiwać się językiem polskim. Jogging to pan może uprawiać w Anglii. U nas pan po prostu biega. Detektyw pozytywka skrzywił się mimowolnie. Uprawianie joggingu brzmiało, jego zdaniem, dużo atrakcyjniej niż bieganie. Biegać to można do szkoły. Albo do pracy. Można też biec do autobusu, pociągu, ewentualnie na randkę. Jednak detektyw Pozytywka wolał nie wdawać się z panią Ryczaj w dyskusje. Po pierwsze, na pewno miała rację, a po drugie, zagadałaby go. Odkąd detektyw Pozytywka wybawił ją z opresji, pani Ryczaj nie omijała żadnej okazji, aby okazać mu swą wdzięczność. A trzeba wiedzieć, że pani Ryczaj okazuje wdzięczność zawsze w ten sam sposób – dbając o to, aby osoby, które cieszą się jej sympatią, mówiły ładnie i poprawnie. Dzisiaj detektyw Pozytywka nie miał czasu na dłuższe pogawędki. Bez słowa więc wszedł na trzecie piętro, pod drzwiami mieszkania sympatycznej nauczycielki ukłonił się grzecznie, a potem w te pędy pognał na swoje poddasze. 6 Kategoria I: Klasy I-III SP Tekst 6 Lidia Miś – „Odwiedzając czarownice” Dziewczynka szybciutko podniosła się z kamienia i biegiem podążyła za zakręt, za którym rosły dwa ogromne dęby. Rzeczywiście, tuż za nimi połyskiwał w słońcu niewielki, leśny domek. Ale nie był to zwyczajny domek. Wyglądał inaczej… Dachówki, okiennice, drzwi, a nawet płot wyglądał pulchnie i apetycznie jak… jak piernik! Tak! Chata zbudowana była z pierników! Asia poczuła teraz taki głód, że nie umiała go w sobie opanować. Na nic nie zważając podbiegła do ogrodzenia, ułamała kawałek i wzięła go do ust. - Cha, cha, cha!!! – zaśmiał się kobiecy głos. – Ale jesteś pazerna i głodna. Każdy, kto tu przychodzi niszczy moje ogrodzenie, okiennice albo drzwi. - Przepraszam – powiedziała Asia płochliwie, spuszczając ze wstydu wzrok. – Jestem taka głodna, a to wszystko wygląda tak apetycznie. - Wiem, wiem. Żadna z moich sióstr nie poczęstowała cię niczym treściwym – mówiła rozbawiona czarownica, która – ku zaskoczeniu Asi – wcale się na nią nie pogniewała. – Cha, cha, cha! Założę się, że jadłaś wyłącznie lody. Mam rację? – zapytała Asię. - Tak. - Chodź do środka, właśnie będę wyjmować świeżą partię pierników z pieca, a ten piernik, który ugryzłaś lepiej wyrzuć. Jest stary i suchy, jak cały ten płot. Zajmą się nim leśne ptaki. No pośpiesz się, bo przypalę pierniki. Czarownica wprowadziła Asię do izby, gdzie unosił się przepyszny aromat słodkiego ciasta. Było tu ciepło i przytulnie, a do tego nadzwyczaj kolorowo. Przy ścianie stał wielki chlebowy piec, który dyszał cały, strudzony gorącem, jaki w sobie mieścił. Kolorowe okiennice przystrojone były piernikami i cukiereczkami. Pośrodku zaś stał duży stół, a dookoła niego 7 porozstawiane były krzesła, które zdawały się zapraszać do pysznej wieczerzy. Wokół pieca krzątała się przepasana kwiecistym fartuchem czarownica. - Powąchaj jak cudnie pachną – powiedziała, kładąc świeże pierniczki na stół. – Uważaj, jeszcze są gorące. Możesz się poparzyć – pouczała. - Nie mogę się już doczekać! – niecierpliwiła się Asia, sięgając po piernik. - Jedz dziecko. Na zdrowie. Może trochę utyjesz? Jesteś taka chuda. Na te słowa Asia przypomniała sobie bajkę o Jasiu i Małgosi i o tym, jak czarownica zamknęła Jasia w komórce, by go utuczyć, a potem zjeść. Czyżby to mogło się zdarzyć naprawdę?! Czyżby i mnie chciała czarownica utuczyć, żeby potem zjeść?! Muszę uważać i jak najszybciej stąd zmykać! Nie warto ryzykować! – myślała z przestrachem. 8