żelazny człowiek

Transkrypt

żelazny człowiek
Wersja oryginalna Oskar Kolberg, Żelazny człowiek [w:] Dzieła Wszystkie t.51, SanockieKrośnieńskie, 1973, s.209-215
Inne wersje:
O. Kolberg, Mosiężny dziadek [w:] Dzieła Wszystkie t.51, Sanockie-Krośnieńskie, 1973, s.215216
O. Kolberg, Syn karbownika [w:] Dzieła Wszystkie t.51, Sanockie-Krośnieńskie, 1973, s.216-218
O. Kolberg, Miedziany dziadek-olbrzym [w:] Dzieła Wszystkie t.8, Krakowskie, 1963, s.9-13
Baśń dla dzieci powyżej 4 lat.
ŻELAZNY CZŁOWIEK
na podstawie baśni tradycyjnej - Katarzyna Żytomirska
Dawno, dawno temu był sobie król, który bardzo lubił polować. Nigdy z łowów nie wracał z
pustymi rękami, uchodził więc za wielkiego myśliwego. Pewnego dnia przemówił do swych sług:
– Kochani! Nie wiemy czyje szczęście – moje czy też wasze. Dziś podzielimy się – ja pojadę na
łowy do lasu, a wy zarzućcie rybackie sieci. Wieczorem zobaczymy, kto więcej przyniesie
zdobyczy.
I tak się stało. Król upolował tyle, co i wcześniej ze swoimi myśliwcami zabijał. Słudzy zaś przez
cały dzień nie złowili ani jednej ryby. Dopiero na sam koniec w ich sieci zaplątał się jakiś dziwny
stwór.
- Jest nas dwudziestu czterech i złowiliśmy tylko takie dziwactwo... Wstyd się będzie przyznać.
Wypuśćmy to i wracajmy do zamku!
Tak zrobili, ale jeden z nich, który chciał się przypodobać królowi, doniósł mu o tym. Król wezwał
myśliwych:
- Jeżeli nie złapiecie ponownie tego stwora, wasza służba u mnie skończona i więcej mi się nie
pokazujcie!
Myśliwcy popłynęli, by sprawdzić swoje szczęście.
My też wybierzemy się na łowy. Zobaczymy czy uda nam się coś złapać. Jeśli się uda – może
wreszcie dowiemy się, co to było za tajemnicze stworzenie...
ŁÓDŹ
Dzieci siadają jedno za drugim na podłodze tworząc wężyk - naszą łódź. Bierzemy do rąk wiosła i
wiosłujemy - prawa, lewa, prawa. Sternik (prowadzący, potem może go zastąpić dziecko) wiosłuje i
steruje - mówi kiedy trzeba ominąć przeszkodę, wycofać łódź, skręcić. Kiedy warto spojrzeć, co
dzieje się na wyspach, które mijamy...
Na koniec dopływamy do miejsca dobrego do połowu.
WĘDKI
patyk, sznurek, spinacz (jako bezpieczny haczyk)
Teraz każdy z Was musi przygotować sobie sprzęt.
1
Kiedy wędki są gotowe zaczynamy łowy. Każdy może złowić jeden lub kilka kartoników (w
zależności od liczby dzieci). Kartoniki zawierają magnesy lub taśmę magnetyczną, by przyciągały
spinacze. Kiedy wszystkie karteczki zostaną złowione, układamy z nich, jak z puzzle, jeden obraz
(Żelaznego człowieka). Puzzle nie powinno być skomplikowane, by jego układanie nie zajęło nam
całych zajęć. Karteczki mogą być ponumerowane, by uprościć ich składanie.
Można zaznaczyć, że każdy rybak będzie mógł swoją wędkę zabrać do domu, ale teraz niech ją
schowa, bo łowy zostały zakończone (wędki nie będą już potrzebne, a wręcz mogłyby w dalszej
części zajęć przeszkadzać).
KRÓL: - Takiego dziwa jeszcze nie widziałem. Jak myślicie, co to jest?
Dzieci podają swoje pomysły.
KRÓL: Nazwę go Żelaznym człowiekiem. Będę miał co pokazywać kolegom możnowładcom!
Król kazał skonstruować klatkę i zamknąć w niej Żelaznego człowieka. Potem rozesłał zaproszenia
na wszystkie strony świata, by inni królowie przyjeżdżali podziwiać cudaka, jakiego świat nie
widział. W tym czasie syn królewski bawił się złotą kulą, rzucał ją, podrzucał, to tu, to tam, aż
gdzieś mu się zapodziała...
ZŁOTA KULA zabawa tradycyjna
Jedno dziecko staje w środku koła i zamyka oczy. Pozostałe dzieci przekładają z rąk do rąk złotą
kulę (np. ze złotego papierka po czekoladzie) mówiąc:
Zgaduj zgadula, gdzie ta kula, zgaduj zgadula, gdzie!
Dziecko w środku liczy do 15-tu i szuka kuli. Zamiana.
WERSJA TRUDNIEJSZA: Co jakiś czas zaczynamy się obracać wokół własnej osi krzycząc:
Złota kula, co się tula! Złota kula, co się tula!
Po dwóch okrzykach wracamy do spokojnego podawania kuli z rąk do rąk.
Wreszcie królewicz odnalazł kulę! Za kratami, w rękach Żelaznego człowieka!
ŻELAZNY CZŁOWIEK: Królewiczu, twoja gałka jest tu!
KRÓLEWICZ: Oddaj!
Ż.C.: Dobrze, oddam, ale jak mnie wypuścisz!
KRÓLEWICZ: Nie mam klucza.
Ż.C.: Klucz jest w kieszeni twojej matki.
Królewicz wykradł klucz i uwolnił Żelaznego człowieka. Ten oddał mu złotą gałkę i powiedział:
Jeśli spotka cię przykrość czy dniem, czy też nocą – użyj mego imienia, a przybędę z pomocą!
Królewicz włożył klucz z powrotem do kieszeni matczynej. Kiedy przyjechali królowie i możni z
całego świata i dowiedzieli się, że nie ma już czego oglądać, powstało ogromne zamieszanie. Król
wpadł w taką wściekłość, że kazał wtrącić królową do lochu. Wtedy królewicz stanął w jej obronie:
- Darujcie mamunci, bo to ja wykradłem klucz i puściłem tego człowieka!
Goście poradzili królowi, by wygnał syna w świat. Dał mu więc odzienie, konie i pieniądze, a kiedy
królewicz poprosił:
2
- Ojcze, wyślij ze mną, proszę, kamerdynera, żebym był śmielszy... król darował mu także sługę.
I tak młody królewicz wyruszył z kamerdynerem w świat.
BĘBENEK – w zależności w jakim tempie gra – jadą wolno lub szybko, truchtem lub galopem,
skradają się lub pędzą. Na koniec - bardzo wolno.
Zmęczyli się – jeść im się chce, pić im się chce. Zobaczyli studnię w lesie. Ale była tak głęboka, że
nie mogli wody dosięgnąć. Wreszcie mówi kamerdyner:
– Złap mnie i opuść, to się napiję, a potem ciebie do studni opuszczę.
Tak zrobili, ale kiedy kamerdyner opuścił królewicza, to już ze studni nie chciał go wyciągnąć.
Wreszcie mówi:
– Wyciągnę cię, ale jak mi przysięgniesz, że od tej chwili ja będę królewiczem, a ty moim sługą.
Królewicz złożył przysięgę i pojechali razem dalej, aż trafili do pewnego królestwa. Król powitał
ich serdecznie, uraczył gościną i tak powiada:
- Chętnie wydam moją córkę za królewicza, który pomoże mi pokonać nieprzyjaciela.
- Przyrzekam zwycięstwo! - powiedział kamerdyner i wnet wyruszył wraz z królem na wojnę. Po
niedługim czasie poczuł się jednak bardzo senny.
- Prześpij się, a w tym czasie nasze konie odpoczną - poradził królewicz. Poczekał aż kamerdyner
zapadnie w głęboki sen, a wtedy zawołał:
Kogo mógł zawołać? Macie pomysły?
- Żelazny człowieku!
Żelazny człowiek stał już przy nim.
- Czego potrzebujesz, królewiczu?
- Jadę na wojnę. Czy pomożesz mi pokonać nieprzyjaciela?
Żelazny człowiek podarował mu zawiniątko i przykazał:
- Ubierz siebie i konia, i z pałaszem śmiało wyruszaj w drogę!
Pogalopował królewicz i tak odważnie sobie poczynał, że wkrótce wojska wroga krzyknęły
zgodnie:
- Pardon! - i poddały się.
Wtedy królewicz zawrócił i w te pędy do śpiącego kamerdynera powrócił.
- Żelazny człowieku!
- Co takiego?
- Oddaję zawiniątko!
- Dziękuję - Żelazny człowiek przyjął pakuneczek i zniknął.
- Wyruszajmy! Już się wyspałem - powiedział kamerdyner ziewając.
- Już po wojnie! Wygrana! - odpowiedział królewicz. Wrócili więc do zamku - kamerdyner na obiad
do króla, a królewicz do stajni.
Ta sama historia powtórzyła się trzy razy - gdy kamerdyner smacznie spał, królewicz z pomocą
Żelaznego człowieka, zwyciężał kolejne wojska. Kiedy skończyła się ostatnia, trzecia wojna,
Żelazny człowiek, a był to zaklęty król, zaprosił królewicza do swojego pałacu.
- Teraz jesteśmy kwita, już więcej nie będę ci pomagał, ale racz jeszcze przyjąć dary od moich
córek, które pragną ci podziękować za moje ocalenie. Strzeż pilnie tego, co od nich dostaniesz!
Najstarsza córka podziękowała i coś takiego mu darowała...
Druga córka podziękowała i coś takiego mu darowała...
Trzecia córka podziękowała i coś takiego mu darowała...
3
Pokazujemy dzieciom tajemniczy-oryginalny obrus np. wyjątkowo piękny lub bardzo stary.
Potem tabakierkę lub coś w jej rodzaju i buteleczki z napisami: na zrośnięcie, na ożywienie.
- Jak myślicie, co to może być takiego?
Słuchamy różnych pomysłów dziecięcych.
- Macie bardzo ciekawe pomysły. Posłuchajcie dalej, a sami się przekonacie!
Królewicz podziękował i pojechał, by zbudzić kamerdynera. Kiedy wracali do zamku, poswarzyli
się o coś i kamerdyner dwa razy uderzył go w twarz. Pogniewał się królewicz. Gdy wrócił do stajni,
zatrzasnął drzwi, rozłożył obrus i samego siebie na ucztę zaprosił. Otworzył tabakierkę i światło z
niej tak wielkie zajaśniało, że rozegnało wszystkie mroki stajni. A na stole uczta, jakiej dusza
zapragnie!
A wy, czego sobie życzycie? Każdy może wybrać jakąś potrawę, a potem nam pokazać jak ją zjada.
Jeśli ktoś inny też będzie miał ochotę jej skosztować - niech się częstuje razem z nim.
Kiedy w stajni trwała uczta jakich mało, ktoś królewicza przez dziurkę od klucza podejrzał!
- Kto? Ktoś z was ma pomysł?
To królewna podkradła się, patrzy i nadziwić się nie może! Bardziej ją ten sługa ciekawi niż jego
szorstki pan.
- Stuk, stuk - zastukała. - Wpuść mnie! Wpuść, bardzo proszę!
Zaprosił ją królewicz, ale dopiero, gdy wszystko pochował.
- Czemu jesteś taki smutny?
- Bo mnie mój pan dwa razy dzisiaj uderzył, ale cóż to ciebie, królewno, może obchodzić!
- Obchodzi, obchodzi. I tak mi się zdaje, żeś to ty królewicz, a on twój sługa.
Królewicz widząc jej życzliwość, rozwinął obrus i zaprosił ją na ucztę. Zadziwiła królewnę
wystawność jego stołu, a najbardziej zachwycił ją blask bijący od tabakierki. Kiedy królewicz
pokazał jej flaszeczki z życiodajnymi płynami, królewna poprosiła:
- Pozwól, żebym schowała twoje skarby, bo boję się, że mógłbyś je utracić. Mój tatko posyła was
jeszcze do jednej królowej. Jeśli spełnicie jej rozkazy- twój pan będzie mógł się z nią ożenić, ale
jeśli nie - możecie nawet życia postradać!!
Królewicz oddał jej kosztowności, a o poranku wyruszył w podróż do tajemniczej królowej.
Kamerdyner jechał na pięknym koniu, a królewicz za nim, bryczką powoził. Jadą, jadą, jadą, patrzy
królewicz - wielki ogień, a przy nim staruszek z jednej na drugą nogę przestępuje, trzęsie się i
krzyczy:
- Brrr, brrrr, zimno mi! Brrr, brrr! Aż mi zamarzają łzy!
Jakie byście mu, dzieci, imię nadali?
Dzieci nadają.
A był to Mróz, we własnej osobie.
Królewicz zawołał:
- Hej,... tu wymieniamy imię nadane przez dzieci... przybywaj do mej bryczki! Pojedziemy razem
ślicznie!
Tu wymieniamy imię nadane przez dzieci usłuchał i wsiadł do bryczki, ale nikt oprócz królewicza
go nie widział.
Jadą razem dalej, patrzy królewicz, a tam koło wielkiej wody starzec leży i drze się wniebogłosy:
4
- Pić, pić! Tak chcę pić!! Bez picia nie mogę żyć! Pić, pić, pić! Pić, pić, pić!
Jakie byście mu, dzieci, imię nadali?
Dzieci nadają.
Było to Pragnienie, we własnej osobie.
Królewicz zawołał:
- Hej,... tu wymieniamy imię nadane przez dzieci... przybywaj do mej bryczki! Pojedziemy razem
ślicznie!
Tu wymieniamy imię nadane przez dzieci usłuchało i razem z nim pojechało, ale nikt oprócz
królewicza nie widział go.
Jadą, jadą, a tam siedzi starzec koło chleba i mówi:
- Jeść, jeść, jeść! Jeść, jeść, jeść! Tylko jeść i cześć!
Jakie byście mu, dzieci, imię nadali?
Dzieci nadają.
Było to Głód, we własnej osobie.
Królewicz zawołał:
- Hej,... tu wymieniamy imię nadane przez dzieci... przybywaj do mej bryczki! Pojedziemy razem
ślicznie!
Tu wymieniamy imię nadane przez dzieci wysłuchał, przysiadł się i jadą, i choć nikt go nie widział
oprócz królewicza, dojechał razem z nimi do Zamku. Królowa uraczyła ich gościnnie, ale
wieczorem kazała ich zamknąć w komnacie z żelazną podłogą:
- Zginiecie, jeśli nocą nie zjecie stu wołów pieczonych i stu bochnów chleba!
A wszystko setką beczek popić jeszcze trzeba!
Zginiecie, lecz nie zmarzniecie, rzecz to całkiem pewna!
Sto sągów drew spalimy pod wami - zaśmiała się straszliwie okrutna królowa.
Podzielimy się na drużyny:
Kto chce dużo zjeść, niech usiądzie tu. Kto dużo wypić - tu. A kto mrozić niczym Mróz - tu.
Zamartwia się kamerdyner, a królewicz mruga do swego niewidzialnego towarzysza:
- Głodny, jedz!
I Głód (z dziećmi) zabiera się do dzieła. Szybko rozprawiają się z jedzeniem i Głód jeszcze pyta:
- Tak niewiele! Gdzie deserek?
Uśmiechnął się królewicz i mruga do Pragnienia.
- Pij, człowieku!
I Pragnienie (z dziećmi) zabrało się z ochotą do roboty. Szybko się z nią rozprawiło, jeszcze trochę
by wypiło!
Najedli się, napili, do snu by się ułożyli, ale z żelaznej podłogi para tęga bucha, więc Głód Mrozowi
tak szepce do ucha:
- Brzuszek mi przypala, zrób porządek zaraz!
Jak Mróz (z dziećmi) chuchnął - szron pięknie ozdobił ściany:
- Dziękuję, Mroziku kochany.
Rano słudzy otwierają pokój, by sam wymieść popiół, a tam królewicz i kamerdyner chrapią w
najlepsze (spał też Mróz, Głód i Pragnienie, ale tych słudzy dostrzec nie potrafili). Królowa rękę
swoją kamerdynerowi oddaje, ale kamerdyner nie może się zdecydować, czy wziąć za żonę
królewnę czy królową... Wraca więc z królewiczem do pierwszego Królestwa, ale kiedy
5
przejeżdżają przez most, królewicz zapada w drzemkę, a kamerdyner strąca go prosto do rzeki i
sam wraca do zamku.
- Gdzie twój sługa, panie? - pyta go zaraz królewna.
- A, gdzieś nie zapodział. Nie ma co sobie głowy nim zawracać!
Królewna jednak innego jest zdania - każe konie zaprzęgać i wyrusza na poszukiwania. Znajduje
ciało królewicza, flaszeczkę z wodą życia podstawia mu pod nos i młodzieniec otwiera oczy.
- Przysięga wiązała mnie do śmierci, dziękuję ci królewno i prawdę całą mogę ci już wyjawić.
Królewna słucha burzliwych dziejów królewicza, a potem ukrywa go w zamku i pięknie ubiera.
Kiedy król urządza wielką ucztę - przychodzą na nią razem i wyjawiają wszystkie podstępy i
zdrady kamerdynera. Kamerdyner zostaje ukarany, a królewicz żeni się z królewną. Królowa z
drugiego kraju na zawsze zostaje sama, bo słysząc o jej okrucieństwach, nikt więcej nie chce jej
odwiedzać. A król, na cześć zwycięstw królewicza, kazał wystawić pomnik pod tytułem
ZWYCIĘSTWO.
Ciekawa jestem, jak taki pomnik mógł wyglądać. Podzielimy się na grupy. Każda grupa niech się
naradzi i wystawi: POMNIK p.n. ZWYCIĘSTWO.
Kiedy dzieci są gotowe, jedna grupa pokazuje, inne się przyglądają. Potem zamiana.
6