PODWÓJNA TOŻSAMOŚĆ IDY
Transkrypt
PODWÓJNA TOŻSAMOŚĆ IDY
PODWÓJNA TOŻSAMOŚĆ IDY Lesław Czapliński „Podwójna tożsamość Idy” Od strony artystycznej film Pawła Pawlikowskiego wywiera znaczne wrażenie i nie budzi żadnych wątpliwości i zastrzeżeń. Dramat egzystencjalny młodej dziewczyny, przygotowującej się do złożenia wieczystych ślubów w klasztorze, gdzie, nic o tym nie wiedząc, w czasie wojny znalazła jako dziecko schronienie, a dowiadującej się w ich przeddzień o swoim żydowskim pochodzeniu. Rozgrywający się w ascetycznej scenerii gomułkowskiej małej stabilizacji, wydobytej za sprawą zastosowania czarno-białej taśmy. Szarzyzna i brzydota wyzierają z późnojesiennego pejzażu z pokrytymi błotem polami i drogami, wymiętych twarzy ludzi, byle jakich, obskurnych budowli. Nieoczekiwanie w jej życiu pojawia się ciotka Wanda Gruz, dla której można próbować odnaleźć konkretne pierwowzory historyczne, skoro jest sędziną, a w poprzedzającym okresie „błędów i wypaczeń” była prokuratorką, oskarżającą w pokazowych procesach, w których zapadały wyroki śmierci. Tę jej przeszłość zdaje się motywować wojenne zranienie, kiedy straciła całą rodzinę: siostrę i własne dziecko. Stąd teraz, niczym nieubłagana Nemezis, staje nad łóżkiem szpitalnym umierającego wieśniaka, który przechowywał jej rodzinę wraz z powierzonym ich opiece jej dzieckiem, a którego podejrzewa o przyczynienie się do ich śmierci. Ostatecznie okaże się, że ich mordercą był jego syn, teraz z żoną i dzieckiem zamieszkującym pozostawiony przez nich dom (znany z „Shoah” Claude’a Lanzmanna motyw Polaków, zajmujących pożydowskie mieszkania). Agata Kulesza uwiarygodnia postać swoją oszczędną grą, choć jest to rola tragiczna współczesnej Hekuby, skrojona na miarę Krystyny Jandy jako jej wymarzonej odtwórczyni. Prosiło się, aby film skończył się na wyjaśnieniu wojennych losów i powrocie Idy do klasztoru. Ale w tym momencie pojawia się melodramatyczna perypetia. Wanda, nie odzyskująca siostrzenicy, a już wcześniej topiąca swe urazy w wódce (znów stereotypowy motyw, znany z „Gorzkich żniw” Agnieszki Holland, z tym ze tam dotyczył Polaka, przechowującego zbiegłą z transportu Żydówkę) oraz tłumiąca je w przygodnych romansach, ostatecznie popełnia samobójstwo, skacząc z okna. Czyżby także pod wpływem przegranego życia, a może i wyrzutów sumienia? Idzie zatem przyjdzie jeszcze raz opuścić klasztorne mury, by doprowadzić do końca sprawy ciotki, zaznać fizycznej miłości w ramionach młodego saksofonisty, poznanego jeszcze w trakcie tropienia rodzinnych losów, lecz ostatecznie, już z własnej i nieprzymuszonej woli wybierze służbę chrześcijańskiemu Bogu. „Ida” to kolejny film, który wpisuje się w obcą narrację o złych Polakach, współwinnych zagłady, utrwalający szkodliwe stereotypy i czarną legendę. Wciąż nie ma bowiem miejsca dla przykładów innych postaw, a przecież losy Romana Polańskiego czy rodziny Jerzego Kosińskiego zaświadczają, że bez polskich sprawiedliwych sąsiadów ich przetrwanie nie byłoby możliwe. Skądinąd sama Ida przeżyła dzięki zakonnicom, które ją ukrywały (podobnie ułożyły się losy rzeczywiście istniejącego żydowskiego chłopca, który został potem księdzem, czyli Romualda Jakuba Wekslera-Waszkinela). Dobremu Niemcowi Schindlerowi, i słusznie, poświęcono film, na dobrych Polaków nie ma zapotrzebowania. Wydać się może, iż oczekiwania obecnie obowiązującej, czy dominującej narracji, współtworzonej między innymi przez prace Tomasza Grossa, tej wersji nie przewidują. Oczywiście polska wieś z czasów wojny była zacofana, by nie powiedzieć wprost prymitywna. Okrucieństwo i barbarzyństwo były tam czymś na porządku dziennym, wpisanym niejako w naturalny porządek ówczesnego świata. Wystarczy przywołać sytuacyjne zbieżności z „Niespodzianką” Karola Huberta Rostworowskiego, ale i „Nieporozumieniem” Alberta Camusa, co wskazywałoby, że podobne dramaty mogły się zdarzyć również na wsi zachodniej, wydawałoby się stojącej na o wiele wyższym poziomie cywilizacyjnym. Na kulturową przepaść dzielącą żydowską burżuazję i polską wieś wskazuje znany z kina radzieckiego typaż: na wpół Boschowskie twarze wieśniaków i dom Wandy, wypełniony muzyką Mozarta. Odwiedzający Związek Radziecki i stający w jego obronie zachodni intelektualiści zyskali sobie miano użytecznych idiotów, czy do ich grona przyjdzie z kolei zaliczyć po latach tych, którzy dziś jednostronnie i tendencyjnie ukazują skomplikowany splot relacji polsko-żydowskich w przeszłości i obecnie? „ Ida”. Reż. Paweł Pawlikowski. Scen. Paweł Pawlikowski, Rebecca Lenkiewicz. Zdj. Ryszard Lenkiewicz, Łukasz Żal. 2013.