| 20 | kite |
Transkrypt
| 20 | kite |
| 20 | kite |www.h2o-magazyn.pl w r e i P Ł apanie pierwszego śniegu przed trzymiesięcznym wyjazdem na Mauritius było jednym z moich małych marzeń. Wszak najnowsze długoterminowe prognozy zapowiadają, że zima zacznie się w grudniu, a skończy w lutym, bądź nie będzie jej w ogóle. Po powrocie z wyspy mógłbym nie mieć szansy na zabawę na polskich stokach. Bo gdzie jest lepszy klimat do jazdy niż w naszych rodzimych górach. Już na początku listopada uważnie obserwowałem zapowiadane prognozy pogody. Gdy tylko na południu Polski pojawiały się temperatury bliskie zera, brałem poprawkę, że wy- soko w górach będzie kilka stopni niżej. Powoli zbliżał się weekend, a portale narciarskie nadal pokazywały zero centymetrów śniegu. Miałem już przed sobą wizję kolejnego nieciekawego weekendu w Warszawie, ale zdecydowałem się uruchomić stare kontakty. Zadzwoniłem i usłyszałem: pakuj się, w górach jest śnieg. Wyciągi nie działają, ale ogarniemy quada… Wykonałem kilka szybkich telefonów. Na wyjazd udało mi się namówić jeszcze Filipa „Batmana” Dymkowskiego oraz Sylwię. Razem z Filipem mieliśmy ogromne ciśnienie na snowkite’a. Obaj dysponowaliśmy nówkami latawców do przetestowania. Filip – Ozone Frenzy 11 m, a ja – 10-metrowego Havoca 10 Liquid Force. Sylwia na godzinę przed wyjazdem nabyła piękny zestaw snowboardowy, więc chcieliśmy jak najszybciej znaleźć się w miejscu naszego przeznaczenia – w Szczyrku. Szczyrk wybraliśmy nie bez powodu. Panuje w nim swoisty mikroklimat. Śnieg utrzymuje się tu znacznie dłużej niż nawet w pobliskich okolicach. Potwierdziło się to już zaraz po przyjeździe do Bielska. Wtedy to, widząc ciągle padający deszcz, Filip i Sylwia nie wytrzymali i zaczęła się awantura o śnieg, który im obiecałem. Na szczęście nie Y z s trwała zbyt długo, gdy tylko minęliśmy granice Szczyrku, naszym oczom ukazał się zimowy, górski krajobraz. Prócz możliwości poślizgania się na desce, Szczyrk wybraliśmy również z powodu przyjaznych dla snowkite’a miejscówek. Pobliskie pola to doskonałe tereny na szaleństwo z latawcami. Do snowkite’a podchodziliśmy dwa razy. W sobotę szukaliśmy spotu w górnych częściach Szczyrku. Zaczęliśmy od Hali Pośredniej. Niestety, wiało kiepsko, a niewielkie polany i bliskość drzew dawały raczej małe szanse na dobrą jazdę. Pojechaliśmy jeszcze sprawdzić rejony Białego Krzyża, ale niestety też nie znaleźliśmy www.h2o-magazyn.pl | kite | 21 | G e i n ś Y tam żadnego fajnego spotu. Po drodze spotkaliśmy „młodych wilków” snowboardu ze snowpark.pl przygotowujących raile wraz z bielskim guru Sebastianem Hermanowskim. Zachmurzone niebo nie dawało też większych szans na wiatr. Miłym zaskoczeniem był działający wyciąg na Białym Krzyżu. Mogliśmy pouczyć Sylwię podstaw snowboardu oraz rozruszać zastygłe jesiennym okresem kości. Warunki do jazdy były znakomite, na stoku było może 15 osób. Po dwóch godzinach jazdy nie przemarzła tylko Sylwia. Głównie dlatego, że po kilku wywrotkach z orczyka pod stok wchodziła pieszo. Zasiedliśmy w pobliskim zajeździe słynącym z regionalnych przysmaków. Na słynnego pstrąga się nie zdecydowaliśmy, ale pochłonęliśmy hektolitry grzańca i herbaty. Nie zjedliśmy nie dlatego, że nie byliśmy głodni. Wiedzieliśmy, że czeka nas obfita kolacja w „Green Pubie” i długi wieczór z dawno niewidzianymi przyjaciółmi. Do „Green Pubu” dotarliśmy grubo po ósmej. Wykończeni po całym dniu jazdy padaliśmy z nóg. Resztką sił zmęczyliśmy obiad i przed snem udaliśmy się do „A’Propos” na lokalne urodzinowe party. Rano obudziły nas pukające w okno gałęzie. To był Zadzwoniłem i usłyszałem: pakuj się, w górach jest śnieg. Wyciągi nie działają, ale ogarniemy quada… Prócz możliwości poślizgania się na desce, Szczyrk wybraliśmy również z powodu przyjaznych dla snowkite’a miejscówek. Pobliskie pola to doskonałe tereny na szaleństwo z latawcami. foto: Mariusz Korlak | 22 | kite |www.h2o-magazyn.pl www.h2o-magazyn.pl znak – nareszcie wieje. Nie było czasu na długie śniadanie i toaletę. Zerwaliśmy z łóżka naszego gospodarza Błażeja i pojechaliśmy szukać snowkite’owych miejscówek w dolnych partiach gór. Nie pytajcie się, gdzie dojechaliśmy ani jak, bo nie wiem, a orientacje zgubiłem po dziesiątym zakręcie. Po długiej drodze znaleźliśmy fajne pole na wzgórzu. Szybko zaczęliśmy rozkładać sprzęt. Ku naszemu zdziwieniu, dmuchało coraz mocniej. Po kwadransie walki z latawcem Filip stwierdził, że wiatr jest zbyt nierówny, a przez śnieg prześwituje glina. Mocna góra to zaleta latawców Liquida, więc zadecydowałem, że spróbuję. Wystartowałem kite’a. Wiatr był rzeczywiście bardzo nierówny, a w porywach osiągał siłę do 30 węzłów. W takich warunkach wcale nie jest tak łatwo założyć deskę. Próba pierwszego ślizgu i… zatrzymałem się oczywiście na glinie. Spróbowałem jeszcze raz i jak Filip odpuściłem sobie dziś snowkite’a. Ledwo minęło popo łudnie. Postanowiliśmy więc pobawić się jeszcze na Białym Krzyżu. Przejeżdżając przez Solisko, podziwialiśmy pięknie ośnieżony stok Golgoty. Od tej właśnie pory zaświtał nam w głowie plan. Plan Golgota. Dotarliśmy na miejsce i zaczęliśmy od kilku zjazdów na rozgrzew- kę. Sylwia nie potrzebowała już naszej pomocy. No może jedynie przy wjeździe orczykiem pod górę. Plan Golgota siedział nam w głowie. Jak najszybciej wyjeździliśmy karnety i ruszyliśmy na Halę Pośrednią. Tam od celu dzielił nas jedynie dwudziestominutowy spacer przez zaspy. Na szczyt Golgoty dotarliśmy z konkretną zadyszką, ale to, co zobaczyliśmy, wynagrodziło nasze trudy. Stok był pełen białego puchu. Widoczne były może dwa, trzy ślizgi przysypane już śniegiem. Chwila na złapanie oddechu i jedziemy. Zabawa na puchu to w sumie to, co tygryski lubią najbardziej. Zjazd był fanta- | kite | 23 | styczny. Gdyby nie robiło się już ciemnawo, z pewnością zdecydowalibyśmy się na powtórkę. W zasadzie ten zjazd spowodował, że z tripu do Szczyrku jestem zadowolony. Zastąpił małe rozczarowanie brakiem snowkite’a. Gdyby nie on, brakowałoby tego czegoś, a tak do Warszawy wracaliśmy spełnieni. Warto trafić na pierwszy śnieg. Pomimo to, że Szczyrk praktycznie świeci pustkami, co chwila widujesz znajome twarze. Pierwszy śnieg przyciąga zajawkowiczów, fascynatów zimy. Pamiętajcie jedno, nie wierzcie w prognozy pogody i do zobaczenia… w lutym, gdzieś w Szczyrku na stoku. ❚❚❚❚❚ Mariusz Korlak