O nieobecnej obecności, czyli Lwów Jacka Kuronia
Transkrypt
O nieobecnej obecności, czyli Lwów Jacka Kuronia
Związek Ukraińców w Polsce O nieobecnej obecności, czyli Lwów Jacka Kuronia O nieobecnej obecności, czyli Lwów Jacka Kuronia Trudno jest pisać o śladach Jacka Kuronia we Lwowie w rozumieniu wskazania miejsc związanych z jego życiem, działalnością. To wprost niewiarygodne jak mało zostało materialnych, namacalnych śladów, które by świadczyły o tym, jak bardzo Jacek był ze Lwowem związany. Kilka lat temu próbowałam zrobić sobie spacer „śladami” Jacka- okazał się on być bardzo krótkim. Po dłuższym zastanowieniu zrozumiałam, na czym polega ten fenomen „nieobecnej obecności” Jacka we Lwowie, i czym jest spowodowane to, że choć mało, kto we Lwowie wie, kim był Jacek Kuroń, a jeszcze mniej osób wie, co go łączyło z tym miastem, to obecność Jacka wyczuwam podczas każdego swojego pobytu w mieście Lwa. Jednak zacznijmy od początku. Jacek Kuroń urodził się we Lwowie 3 marca 1933 roku w polskiej rodzinie. Jacek, wbrew opinii, która do dzisiaj panuje w pewnych środowiskach w Polsce, Ukraińcem nie był. Tu należy zauważyć, że o ile w Polsce Jackowi często przypisywano ukraińskie korzenie (naprzemiennie z żydowskimi), to na Ukrainie nikt nigdy nie miał takiego pomysłu (co do żydowskich to i owszem). Do1938 roku rodzina Kuroniów mieszkała na osiedlu, które Kuroń wspomina jako górki, w bloku zbudowanym z procentów ZUS-u, innym razem znowu Jacek wspomina, że mieszkał na ulicy Stryjskiej, gdzie indziej znowu, że na Żulińskiego. Trudno ocenić, która z tych wersji jest prawdziwa pewnym jest to, że to pierwsze doświadczenie robotniczej dzielnicy, a raczej jej wspomnienie, później pieczołowicie pielęgnowane, dosyć silnie na niego wpłynęło. I tak wszystkie lwowskie wspomnienia Jacka związane są przede wszystkim z ludźmi, atmosferą miasta, różnymi środowiskami, nie stricte miejscami. Zaś Lwów stanowi dla tych tło- specyficzne, warunkujące doświadczenia, których być może w innym mieście by nie doświadczył. Z okresem lwowskim, jak wspomniałam łączy się doświadczenie życia w dzielnicy zamieszkałej przez postępową inteligencję, graniczącej z barakami bezdomnych i chłopów. Jednak Lwów to przede wszystkim pierwsze doświadczenie, w tamtym czasie nieuświadomione w pełni, przebywania w przestrzeni wielokulturowej. Niestety, co się z tym łączy, we Lwowie Jacek też pierwszy raz zetknął się z antagonizmami na tle narodowym i antysemityzmem. Wiele lat później w swojej książce Wina i wiara. Do i od komunizmu wspomina: Lwów był miastem Polaków, Żydów, Ukraińców, miastem ostrych antagonizmów. Ja wyrosłem w kulcie Orląt, wyśpiewywałem „Bronią Lwowa polskie dzieci, znosząc razy, śmierć i ból”, ale fascynowała mnie inność, obcość. Kiedy przechodziłem koło szkoły ukraińskiej coś mnie do niej ciągnęło. {…} Pamiętam świetnie, co zadecydowało o moim absolutnym – kiedyś powiedziałbym internacjonalizmie, co dziś brzmi głupio, więc powiem uniwersalizmie. Ojciec mój miał dwóch kolegów, straszny endek, powiedział mi:- Wspólnik twojego taty to Ukrainiec.{…}Przychodzę do ojca i pytam: - Tata, czy ten Czajka to Ukrainiec? A ojciec mówi: - On nie, ale ja tak. {…} Zgłupiałem i uwierzyłem. Wieczorem, kiedy się już prawie z tym pogodziłem przyszedłem pytać o szczegóły. I wtedy on mówi: -Ukrainiec to ja nie jestem, ale powiedziałem ci tak, żebyś wiedział, że człowiek przypadkiem rodzi się Ukraińcem, Polakiem, Cyganem, Żydem, czystym przypadkiem. Mógłbym być Ukraińcem. Olśniła mnie oczywistość tego stwierdzenia i do dziś o tej oczywistości jestem przekonany. Z antysemityzmem Jacek zetknął się jeszcze przed wojną. Wspomina, jak jeszcze przed wojną, chłopcy w jego szkole śpiewając polska kolędę Przybieżeli do Betlejem pasterze przekręcali jej słowa śpiewając Chwała na wysokości, czterech Żydów gryzie kości… Jednak swoje prawdziwe groźne oblicze antysemityzm w pełni pokazał w momencie wkroczenia wojsk niemieckich do Lwowa. To doświadczenie wywarło szalenie silny wpływ na Jacku. Tym silniejszy, że łączy się z pierwszą, jeszcze dziecięcą miłością do Żydówki ukrywanej przez KuroniówZośki. W tamtym okresie Kuroniowie przeprowadzili się z Żulińskiego najpierw na ulicę Kochanowskiego, potem na Asnyka, gdzie założono punkt przerzucania Żydów z getta na aryjską stronę. Tam właśnie Jacek poznał Zośkę, szesnastoletnią Żydówkę, która po ucieczce z getta desperacko poszukiwała pracy. Kuroniowie ukrywali Ją na Asnyka. Jacek pokochał Ją pierwszą, jeszcze dziecięcą miłością. Dziewczyna opowiadała mu książki, razem gotowali, razem bawili się. Którejś nocy Jacek obudziwszy się (spali w jednym łóżku) poczuł, że Zośka jest zimna. Zrozumiał, że otruła się przechowywanymi w mieszkaniu cyjankali. Jacek tak to wspomina: Czułem, że Zośka czegoś ode mnie chce, że coś jej grozi. Ale ja nie umiałem jej pomóc. {…}Na mogiłce wbito krzyż, napisano Zofia Czarniecka. Więc ani imienia, ani nazwiska, ani śladu. I poczucie, że ja jeden na świecie mogłem jej wtedy pomóc i nie umiałem. Kuroniowie ukrywali Zośkę w centrum miasta, na dawnej ulicy Asnyka, w kamienicy z kolumnami. Jednak mimo wielu prób kamienicy tej, ani dokładnego adresu nie udało mi się ustalić. Lwów to moim zdaniem doświadczenie jeszcze jednego uczucia, które w przyszłości często będzie Jackowi towarzyszyło, także w kluczowych momentach Jego życia będzie decydowało o podejmowaniu przez niego decyzji. Jacek wspomina jak podczas wojny do jego domu zawołano trójkę głodnych, zabiedzonych żydowskich dzieci, które żebrały na podwórku. W kuchni dano im zupę, którą karmiono żydowskich robotników pracujących w tamtym czasie w fabryce, której Henryk Kuroń był kierownikiem. Jacek wiedział, że gdy dzieci zjedzą, zostaną wypędzone z powrotem na ulicę, gdzie prędzej czy później spotka je śmierć. I wtedy poczuł wstyd, za to, że ma lepsze ubranie, jedzenie, że nikt go nigdzie nie wypędza. Wstyd za to, że sam ma lepiej. Wstyd wynikający z camusowskiej winy niezawinionej, wstydził się za kolegów, którzy śpiewali http://www.zup.ukraina.com.pl Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 18:47 Związek Ukraińców w Polsce antyżydowskie piosenki, wstydził się własnego strachu przed zarażaniem się tyfusem plamistym od więźniów Janowca, którzy zimą sprzątali ulice Lwowa, wstydził się swojej bezsilności i bezradności. Jacek wyjechał ze Lwowa w 1944 roku, aby powrócić do niego dopiero w 1992 roku. Przez ten cały czas nosił w sercu i pamięci pewien mitologiczny obraz miasta, które w tym czasie już nie istniało. Lwów Jacka był Lwowem wielokulturowym, barwnym, tętniącym życiem. Miastem, w którym spotykało się wiele tradycji. Jednocześnie tu należy z całą ostrością zaznaczyć, że Jacek nigdy po 1945 roku nie uważał Lwowa za polskie miasto. Zawsze powtarzał, że Lwów należy do Ukrainy. W 1992 roku będąc we Lwowie przejazdem (jechał na Zjazd Ruchu Ukrainy) powiedział: Cieszę się, że mówię do was we Lwowie, który wreszcie jest ukraińskim miastem. Jednocześnie uważał, że Lwów będąc miastem jednego państwaukraińskiego, należy do wielu kultur. I z tym stwierdzeniem chyba może się zgodzić wielu z nas. Jacek pojechawszy do Lwowa w 1992 roku zastał już inne miasto- nie te z dziecięcych wspomnień i wyobraźni – przez lata idealizowanych. Lecz, co bardzo charakterystyczne dla Jacka, nie próbował oceniać, krzywić się, mówić, że to nie „Jego” Lwów, nieprawdziwy, gorszy, tylko przyjął go i pokochał takim, jakim wtedy Lwów był. Relacje Jacka Kuronia ze Lwowem z jednej strony potwierdzają wiele innych znanych nam historii, albo schematów. Z drugiej zaś strony stanowią ich radykalne zaprzeczenie. Wydaje mi się, że całą złożoność stosunku Jacka do Lwowa najlepiej obrazuje sprawa z otwarciem Cmentarza Orląt. Z jednej strony Jacek wspomina, że wyrósł na micie Orląt, śpiewał w szkole patriotyczne polskie piosenki, w jego domu panował patriotyczny polski duch: kiedy wybuchła wojna mały Jacek miał tylko jedno zmartwienie, że skończy się zanim on dorośnie i będzie mógł brać w niej udział. Z drugiej strony, gdy w 2002 roku sprawa otwarcia Cmentarza Orląt we Lwowie zaczęła przypominać otwarty konflikt Jacek napisał swój słynny już tekst Rozumiem gniew Ukraińców, w którym pisze m.in.: {…}we Lwowie stanął Cmentarz Orląt Lwowskich i po dzień dzisiejszy wygląda, że się o ten cmentarz kłócimy. A to nie prawda, my nie o cmentarz się kłócimy. My się kłócimy o coś całkiem innego. We Lwowie w związku z bratobójczą wojną polsko-ukraińską ustawiono monument triumfu oręża polskiego.{…} Cały ten krzyk, który się rozległ teraz w mediach, że nie rozumiemy, czemu radni miasta Lwowa wciąż coś mają do zarzucenia w sprawie Cmentarza Orląt, jest infantylny. Ani Ukraińcom, ani nam Polakom nie idzie o te napisy. Miejmy odwagę to powiedzieć. Przecież lwowskim radnym nie o to chodzi, że tam są niewłaściwe przymiotniki: o "niepodległą" Polskę, czy "bohatersko zginęli", i my wiemy, że przyczyny są inne. Jasne jest, że w bratobójczej wojnie po obu stronach polegli ludzie w bohaterskiej walce i po obu stronach walczono o niepodległość. Chodzi o to, że zmuszamy Ukraińców do zaakceptowania, aby ten panteon triumfu oręża polskiego stał w mieście, które oni uważają za serce Ukrainy, aby przypominał im o tamtej klęsce z 1918 r. W Polsce nie ma w żadnym miejscu i w żadnym mieście panteonu triumfu oręża niemieckiego, rosyjskiego czy żadnego innego. Polska by się na to nie zgodziła. {…} Więc nie róbmy - my Polacy - zdziwionych min! Mówmy wprost, że ważny jest dla nas ten panteon, nie mówmy o jakiś napisach, słowach, to infantylne, w każdym razie po polskiej stronie.{…} Nie proponuję, aby zburzyć ten panteon, już nic nie burzmy, ale spróbujmy zrozumieć się wzajemnie.{…} Lepiej nie stawiajmy panteonów po żadnej stronie, uczcijmy pamięć poległych w zadumie nad tragedią, losami ludzi tam żyjących {…}. Wielu miało Jackowi ten tekst za złe. Jednak na ten tekst odpowiedział artykułem wołającym o rozsądek Profesor Myroslaw Marynowycz ze Lwowa. Artykuł Marynowycza pozwolił się ukształtować środowisku liberalnej inteligencji lwowskiej, która napisała odezwę do obu prezydentów apelujący o kontynuowanie dialogu. W sukurs przyszli im polscy intelektualiści listem List do Ukraińców i Polaków dobrej woli w sprawie Cmentarza Orląt Lwowskich. Po tekstach przyszła kolej na czyny. W listopadzie 2002 roku we Lwowie odbyły się polsko- ukraińskie Zaduszki. Metropolita lwowski Lubomir Huzar zaprosił do wspólnej modlitwy Metropolitę Mariana Jaworskiego. Polacy i Ukraińcy wspólnie modlili się nad grobami Orląt i Strzelców siczowych. Mirosław Czech tak wspomina to wydarzenie: Jacek był bardzo temu Lwowowi oddany. Dla Niego zrozumienie Jego działania przez społeczność Lwowa, obecnych mieszkańców Lwowa, Ukraińców mieszkańców, Polaków mieszkańców, szczególnie w kontekście sprawy Cmentarza Orląt Lwowskich, było niezwykle ważne. I On temu oddał ostatnie chwile swojego aktywnego działania. Bardzo się tą sprawą przejmował. Zaś Jego powrót do Lwowa miał bardzo symboliczny charakter. Najlepiej odzwierciedlony jest na tym zdjęciu. Jacek był bardzo szczęśliwy, gdy Arcybiskupi Lwowscy wspólnie odprawiali modły na grobach żołnierzy poległych po jednej i drugiej stronie, a On stał po środku i trzymał świeczkę. Można powiedzieć, że to jest to, co w jego działaniach było najważniejsze.{…} Jednocześnie Czech mówi: {…}Lwów, jest miastem, które Jacka uhonorowało, doceniło, ale jednocześnie z Bogumiłą {Berdychowską- MM} obserwowaliśmy przez lata, jak Lwów odkrywał Jacka, jaka to była długa droga, a potem wzajemna miłość i szacunek {…}. Jednak ja myślę, że Lwów jeszcze Jacka do końca nie odkrył. Nie ma w nim żadnego namacalnego śladu po Jacku. Rok po Jego śmierci kilku lwowskich intelektualistów miało pomysł, aby jedna z ulic nazwać jego imieniem. Później pojawiła się idea, aby w domu, w którym Jacek spędził pierwsze lata swojego życia wmurować tablicę upamiętniającą. Wdowie po Jacku, Danucie Kuroń marzyło się, aby ślad po Jacku służył mieszkańcom miasta. Wydawało jej się, że tablica nie pasuje do Jego osoby. Zaproponowała, aby w parku, naprzeciwko okien dawnego mieszkania Jacka, ufundować plac zabaw dla dzieci Jego imienia. Jednak nie zgodziła się, aby cokolwiek robić http://www.zup.ukraina.com.pl Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 18:47 Związek Ukraińców w Polsce rozpoczynając inicjatywę po polskiej stronie. Chciała czekać na sygnał ze strony Lwowian. Do dzisiaj żaden z tych pomysłów nie doczekał się realizacji. Wydaje mi się, że jest za wcześnie. Lwów jeszcze do końca nie odkrył Jacka. Musimy zaczekać jeszcze kilka lat. Trudno mówić o śladach „Jacka” we Lwowie, o znalezieniu miejsc, gdzie mieszkał, gdzie można byłoby znaleźć widoczny ślad po nim. Za to wbrew pozorom Lwów pełen jest miejsc „Jacka”, które odkrywał wracając tam powtórnie po raz pierwszy w 1992 roku, powtórnie w 2002 przy okazji polskoukraińskich Zaduszek. Od czasu ostatniego pobytu Jacka we Lwowie pojawiły się miejsca, które są „z Jego ducha”, choć On już nigdy ich nie zobaczy. Chociażby otwarta w tym roku Synagoga Róży. Wydaje się, że z relacją Jacka do Lwowa jest trochę tak, jak z pielęgniarką Jacka, Sławą. Jacek w ostatnim okresie swojej choroby potrzebował opieki pielęgniarki, i zapragnął, aby była nia Ukrainka, najlepiej z Jego ukochanego Lwowa, która by przedstawiała wszystkie wartości galicyjskie, z którymi Jacek Lwów utożsamiał. Aby śpiewała stare ukraińskie ludowe piosenki, które Jacek pamiętał z dzieciństwa (Jego Niania była Ukrainką). Pielęgniarka przez znajomych została odnaleziona i sprowadzona do Warszawy. Sława na pewno nie była taką Lwowianką, jaką Jacek sobie wyobrażał. Śpiewała, co prawda piosenki, ale nutki nostalgii Sława w sobie nie miała i nie ma. Za to przedstawia sobą pewną prawdę o Lwowie, Ukrainie, którą Jacek zawsze szanował. Sława jest silna, dobra, nienawidzi kłamstwa. I do tej prawdziwej Sławy, nie wyimaginowanej Pielęgniarki ze Lwowa, Jacek pod koniec swojego życia bardzo się przywiązał. Tak samo pokochał Lwów, Ukrainę i Ukraińców w postsowieckiej formie. Lwów z lat 90. stał się dla niego ważniejszy niż ten z lat 30., bo był prawdziwy, żyli w nim realni ludzie. Nie ich cienie. Martyna Michalik Ukraińska wersja tekstu drukowana w lwowskim periodyku „Ji”, nr 52/2008 (V4ACB=O ?@8ACB=VABL, 01> L2V2 /F5:0 C@>=O) http://www.ji.lviv.ua/n52texts/michalik.htm Na podobny temat: - W 5 lat po śmierci Jacka Kuronia - Iza Chruślińska http://www.zup.ukraina.com.pl Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 18:47