Katarzyna Karaskiewicz

Transkrypt

Katarzyna Karaskiewicz
1
Katarzyna Karaskiewicz
Przeciw autorytetowi
Prawo i godność jednostki w ujęciu Johanna Gottlieba Fichtego
„W pojęciu człowieka tkwi założenie, że jego cel ostateczny powinien być
nieosiągalny, jego zaś droga do owego celu – nieskończona. Powołanie człowieka nie polega
na tym, ażeby cel ten osiągnąć. Jednakże może on, a nawet powinien coraz to bardziej się do
celu zbliżać. Dlatego też nieskończone przybliżanie się do tego celu stanowi jego prawdziwe
powołanie jako człowieka, to znaczy jako istoty rozumnej, ale skończonej, zmysłowej, ale
wolnej.”1 – pisał Johann Gottlieb Fichte w 1794 roku w dziele Kilka wykładów o powołaniu
uczonego. Jestem zdania, że wykłady te, a zwłaszcza dwa pierwsze2 znacząco wpłynęły na
rozwijane przez filozofa tezy z zakresu moralnego doskonalenia się człowieka w dwóch
następnych dziełach: Powołanie człowieka (1800) i Filozofii wolnomularza (1803)3. Celem,
do którego jednostka winna nieustająco zdążać i przybliżać się jest nieskończone moralne
doskonalenie. Aby przybliżać się do nieskończonego moralnego doskonalenia, jednostka musi
nieustająco tkwić w wątpieniu i nieustająco porzucać autorytety. Wskazuję na nieustające
wątpienie i nieustające porzucanie autorytetów (nieustający czyn), bowiem w
społeczeństwach istnieje silna potrzeba posiadania i kreowania autorytetów. Jednostka zatem
nieustannie narażona jest na zniewolenie samodzielnego myślenia.
Johann Gottlieb Fichte odrzucał imienny oraz instytucjonalny autorytet. Uważał
bowiem, że autorytetem jest dla siebie, że zastosuję duży kwantyfikator, każda jednostka.
Tym samym odrzucał istnienie nie tylko wybranej jednostki, odrzucał nie tylko istnienie
elitarnej grupy wybranych, ale też instytucje, które miałyby poprzez swój autorytet kierować
poznaniem innych lub, co absolutnie wykluczał, kierować życiem innych jednostek, grup
społecznych czy wręcz całych narodów.
Jestem zdania, że to od pochwały wolności myślenia (samodzielnego myślenia),
Fichte rozpoczął swoje dzieło Powołanie człowieka. Idea wolności w ujęciu Fichtego
wzbudza zainteresowanie wśród filozofów, że wymienię tylko Jerzego Kochana czy Marka J.
Siemka. Uważam, że dominantą w filozofii Fichtego, jest idea wolności pojmowana jako stan
umysłu. Podstawą moich rozważań na temat wolności myślenia (samodzielnego myślenia) w
ujęciu Fichtego, jest wstęp rozpoczynający pierwszą część dzieła Powołanie człowieka,
którego tytuł brzmi Wątpienie.
Wątpienie czyli autonomia rozumu
Na uwagę zasługuje tytułowe słowo „wątpienie”. Nie jest to chyba przypadek, że
Fichte właśnie od tego słowa rozpoczyna analizę samodzielnego myślenia jednostki. Bowiem
J. G. Fichte, Kilka wykładów o powołaniu uczonego, tłum., wstęp i opracowanie T. Kupś, red.
naukowa M. Żelazny, Toruń 2012, s. 36.; H. Krämer, Fichte, Schlegel i infinityzm w interpretacji
Platona, tłum. A. Gniazdowski, tłumaczenie przejrzał, posłowie S. Blandzi, Warszawa 2006, s. 12.
Cytat za Tomaszem Kupsiem.
2
O powołaniu człowieka w ogólności i O powołaniu człowieka w społeczeństwie.
3
Fichte zgodnie z duchem filozofii Immanuela Kanta, twierdził, że powołanie człowieka, jest
powołaniem istoty moralnej do nieskończonego moralnego doskonalenia. Za Kantem przyjął tezę, że
niezbędnym czynnikiem kształtującym i realizującym moralne powołanie jednostki jest
społeczeństwo. Różnica między Kantem a Fichtem jest jednak taka, że Fichte duży nacisk kładł
jeszcze w swojej filozofii na doskonalenie więzi społecznych, co jak sądzę było związane z rozumianą
przez niego ideą wolnomularską.
1
2
od „wątpienia” rozpoczyna się proces poznawczy. Termin „wątpienie” jest jednym z wielu
terminów filozoficznych, których znaczenie zmienia się (lub upraszcza) w słownikach
jednojęzykowych. Pomijam, że w tych słownikach nader często odnajdujmy błędna koła
pośrednie i błędne koła bezpośrednie, jednakże najważniejszą ich cechą są definicje, których
podstawą jest zwyczaj językowy, a nie namysł filozoficzny. Do takiego właśnie zwyczaju
językowego zaliczam popularną interpretację słowa „wątpienie”. Dlatego należy rozróżnić
(rozróżniać) definicję terminu „wątpienie” od tradycyjnie (powszechnie) pojmowanego słowa
„wątpienie” umieszczanego w słownikach jednojęzykowych. Powszechnie pojmowane słowo
„wątpienie” (od „wątpić”) oznacza: nie być pewnym czegoś, nie mieć wiary w coś, nie być
przekonanym o czymś, nie ufać, nie dowierzać, powątpiewać. W tradycyjnie pojmowanym
terminie „wątpienie” pojawia się pierwiastek dystansowania się do czegoś lub do kogoś (albo
dystansowania się od czegoś lub od kogoś), kto coś wyjawia, stwierdza, pokazuje. Jest to
element, który pojawia się poprzez okoliczności zewnętrzne, które oddziałują na zachowanie
jednostki. Jednocześnie jednostka, która manifestuje swój dystans do tego co słyszy, widzi lub
czyta (słyszała, widziała lub czytała), wyraża go (swój dystans) najczęściej we frazach: „nie
wiem”, „nie sądzę”, „kłamiesz”, „nie wierzę”, „nieprawda”. Czasem pojawia się w
wypowiedzi słowo „wątpię”, jako jednorazowy manifest niewiary w coś lub kogoś. Frazy w
stylu: „wątpię w twoje intencje”, czy „wątpię w to, co mówisz” częściej można spotkać na
deskach teatru lub w literaturze klasycznej.
W 1641 roku Kartezjusz opublikował Medytacje o pierwszej filozofii, które uważne
jest za jego zasadnicze dzieło filozoficzne. W dziele tym wyszedł od „metodycznego”
wątpienia o wszystkim i odkrywa, iż nawet najbardziej radykalne zwątpienie nie pozwala nam
wątpić, że wątpimy. Zdaniem Kartezjusza myśl stanowi nasz pierwszy pewnik, z którego
myśliciel wnioskował o realności swojej egzystencji. Zostało to wyrażone we frazie „myślę
więc jestem”, jej pełniejsza wersja „wątpię więc myślę, myślę więc jestem” (dubito ergo
cogito, cogito ergo sum). Dodam, że niektórzy badacze myśli Kartezjańskiej ostatnią frazę
„myślę więc jestem” tłumaczą: „myślę więc istnieję”. W moim przekonaniu fraza „myślę
więc jestem” bardziej odpowiada wnioskowaniu o realności własnej egzystencji, a więc słowu
„jestem” niż słowu „istnieję”. Zatem Kartezjańskie „myślę więc jestem” można byłoby
odnieść do frazy „żyję więc jestem”. Wszakże jednostka może na różne sposoby
sfalsyfikować realność własnej egzystencji. „Jestem” – co oznacza, że X konstytuuje siebie
wobec innych bytów, że w ogóle jest, jako jest (w ogóle jestem, jako jestem). Dlatego
Kartezjańskie dubito i wyprowadzone przez filozofa cogito ergo sum, odnoszę raczej do tego
co wiek później powiedział Condillac, że ludzie najpierw byli mechanikami zanim pomyśleli
o mechanice, czyli zanim myślenie ujęli w pewne prawidła (logika)4. Byłby to więc
wewnętrzny impuls, w którym miesza się instynkt z rozumowaniem.
Fichteańskie dubito odnosi się do czystego rozumu i jest to pierwiastek, który działa
niejako od „wewnątrz”. Jest to rozumowanie (operacja intelektualna), dzięki któremu
jednostka rozpoczyna proces wnioskowania lub formułowania sądów o zjawiskach natury
empirycznej, jak i o zjawiskach natury nieempirycznej.
Nie bez znaczenia jest to, że Fichte pisze słowo „wątpienie” a nie „wątpliwość”.
Termin „wątpliwość” wskazuje na czynność jednorazową. Nawet jeśli czynność ta będzie się
powtarzała wielokrotnie, jest za każdym razem odrębnym w sobie aktem pomyślenia.
Natomiast termin „wątpienie” wskazuje na akt nieustającej pracy umysłu ludzkiego; na ciągły
proces stawania się myślenia. Namysł nie jest tu aktem odrębnym samym w sobie.
Powszechnie pojmowane „wątpienie” (jednosłownikowe) jest aktem doraźnym i
jednorazowym, który pojawia się w chwili niepewności, nieufności jednostki. Fichteańskie
E. B. de Condillac, Logika czyli pierwsze zasady sztuki myślenia, tłum. J. Znosko z 1802, według
wydania PWN 1952, Warszawa 2011, s. 7.
4
3
dubito jest poza-czasem. Słowo wskazuje na operację intelektualną, ale nie jest ona
zakreślona czasowo ani nie stanowi żadnego odniesienia do konkretnego zjawiska
empirycznego czy nieempirycznego.
Namysł nad Kartezjańskim dubito i Fichteańskim dubito doprowadził mnie do
wniosku, że Fichte z dubito nie wyprowadza terminu „myślę”, ale termin „rozumiem”. Czyli
kartezjańskie „wątpię więc myślę, myślę więc jestem” należy zamienić na „wątpię więc
rozumiem, rozumiem więc istnieję”. Termin „istnieję” nie powinien być traktowany jako
alternatywa terminu „jestem” – tak jak w przypadku Kartezjańskiej formuły „myślę więc
jestem”. Termin „istnieję” oznaczać tu będzie świadomość, która wyprowadza autonomię
własnej siebie. Świadomość konstytuuje siebie wobec swojego „Ja” (czyli „Ja” przedstawia
sobie własne „Ja”). Jednak żeby coś takiego miało miejsce, to jednostka musi mieć
świadomość swojej świadomości, a nie tylko myśl, z której wnioskować będzie o realności
własnej egzystencji. Musi wiedzieć, że musi ująć myślenie w prawidła logiczne, musi pomyśleć swoje po-myślenie.
„Tak więc sądzę, że nareszcie znam znaczną część otaczającego mnie świata; i w
rzeczy samej na poznanie to poświęciłem dosyć trudu i starania”5. Tymi słowami Fichte
rozpoczął namysł nad samodzielnym myśleniem. Zastanówmy się nad kluczowymi tu
słowami czyli „trud” i „staranie”. Jest to ciągłe doskonalenie się jednostki, które zawsze jest
próbą wybicia się z powszechności, powszedności i powierzchowności. Jednostka powinna
(musi) podjąć trud i staranie o siebie. Doskonalenie (wypracowywanie w trudzie) jednostki,
zdaniem Fichtego, polegało na zwalczaniu cech indywidualnych (są różne ze względu na
odmienny stosunek do wiedzy6), choć likwidacja ich nie była nigdy możliwa. Z czego filozof
zdawał sobie sprawę, dlatego często powtarzał, że podjęcie próby („staranie”) doskonalenia
się jest wartościowym i szlachetnym czynem. „Trud” i „staranie” są nieustającym
„wątpieniem”. Wypracowywanie siebie w trudzie i nieustanne staranie (utożsamiane jako
wątpienie7) jest poza-czasową operacją intelektualną.
Tytułowe „wątpienie” zakłada też, że jednostka, aby być wolna musi nieustająco trwać
w operacji intelektualnej jaką jest wypracowywanie siebie w trudzie i staraniu. Jednostka
musi nieustająco tkwić w wątpieniu, ale nie w wątpliwości. Wątpliwość jest aktem doraźnym
(może być utożsamiany z tradycyjnie pojmowanym wątpieniem), jest czymś różnym od
dubito w filozofii Fichtego. Jednocześnie jest to wskazówka dla przyszłych pokoleń, że
wolność nie jest jakimś „elementem” lub „zjawiskiem” zdobytym i ugruntowanym prawnie
(np. konstytucyjnie) na kimś czy na czymś. Wolność jest zjawiskiem, o które każda jednostka,
że zastosuję duży kwantyfikator, musi walczyć nieustająco (precyzyjniej musi walczyć o
siebie). Walczyć o siebie oznacza też walczyć o innych. O wolność lub o utrzymanie
wolności musi toczyć walkę każde pokolenie. Walka ta albo będzie walką o wolność
zewnętrzną, albo walką o wolność pojmowaną jako stan umysłu. Niejednokrotnie jednostka
walczy o obie formy wolności. W szkicu pragnę zając się tylko walką o wolność pojmowaną
jako stan umysłu. Choć zdaję sobie sprawę, że walka o wolność wewnętrzną (wolność jako
stan umysłu) wpływa na stan wolności zewnętrznej.
J. G. Fichte, Powołanie człowieka, przekł., i wstęp, A. Zieleńczyk, Kęty 2002, s. 17.
Jestem zdania, że termin „wiedza” w ujęciu Fichtego powinien być odczytywany w dwojaki sposób:
1) nauka, którą jednostka zdobywa w szkole i na uniwersytecie; 2) kształcenie emocjonalnowolitywne. W Filozofii wolnomularza, Fichte nader często łączy obie te części wiedzy, która jego
zdaniem jest potrzebna, aby wychować i ukształtować „człowieka wykształconego” – stąd też wiedza
ogólnoludzka.
7
Twierdzę, że oba słowa „trud” i „staranie” można utożsamić ze słowem „wątpienie”. Trud i staranie
za każdym razem dotyczą czynu samodoskonalenia jednostki, który jednostka podejmuje jako
operację intelektualną.
5
6
4
Fichte pisał o niepewności jednostki wobec poznającego i poznawanego. Dla Fichtego
wolność jest możliwością samodzielnego poznania. Dopiero wtedy jednostka może sama
tworzyć swój świat. Jednostka musi uznać wątpienie za treść indywidualnego poznania, po to,
aby sama dla siebie stać się autorytetem, a tym samym stać się człowiekiem wolnym.
Nieustające doświadczenie, wielokrotnie powtarzane obserwacje, porównywanie,
zrozumienie wzajemnego wynikania utwierdzały w przekonaniu Fichtego, że czyni dobrze; że
drogę poznania, którą obrał jest słuszna. „I dzięki temu prawdziwości tej części mojej wiedzy
jestem tak pewien jak swego własnego istnienia; dlatego stąpam mocnym krokiem po znanej
mi dziedzinie mego świata i w każdej chwili ważę byt i dobrobyt na szali niezawodnych
moich przekonań”8 – pisał filozof. Jednakże słowo „przekonanie”, o którym pisze Fichte, nie
jest jakimś widzimisię. Słowo „przekonanie” (gr. tò pepeîsthai) nawiązuje też do wydawania
samodzielnej opinii bez ulegania presji. Dotyczy odrzucenia myśli powszechnie uznanego
autorytetu, informacji niepoświadczonej empirycznie lub sądu większości. Zaznaczyć trzeba,
że większość nie jest depozytariuszem prawdy, tak samo, jak nie jest nim jeden człowiek,
który powszechnie bywa uznawany za autorytet. Często bowiem słowo „przekonanie” ma
pejoratywne znaczenie. Należy dokonać rozróżnienia między „przekonaniem”, które za
podstawę ma doświadczenie empiryczne lub logiczną argumentację, od „przekonania”,
którego podstawą jest indywidualne „widzimisię” jednostki lub powtarzany cudzy sąd. Za
frazą: „jestem przekonany, że X jest Y-kiem” ukrywa się wypowiedź osoby, która coś
mniema, której się coś wydaje, która powtarza cudze sądy, i chowa się za cudzymi
wnioskami, która nie zawsze dysponuje rzetelną wiedzą lub nie potrafi logicznie
argumentować za głoszonymi przez siebie tezami. Zatem można uważać przykładową frazę
za partykularny sąd bez argumentacji „za” lub „przeciw”.
Powołanie czyli wolność jako stan umysłu
Powołanie „wiem o nim wyłącznie, co inni twierdzą, że wiedzą; i jedynym, co o tym
naprawdę zapewnić mogę, jest to, że słyszałem, iż mówiono o tych przedmiotach tak albo
inaczej”9 – pisał Fichte. Każda jednostka może powiedzieć, że o swoim powołaniu nie wie
nic, i być może nigdy się nie dowie, ponieważ jej umysł, jej poznanie jest kształtowane przez
obce autorytety. Tylko posiadająca świadomość siebie samej jednostka poznaje swoje
powołanie i dąży do tego, aby powołanie było nieustającym wątpieniem. Bowiem to
wątpienie (trud i staranie) jako nieustający proces doprowadza jednostkę do wolności
rozumowania. Zatem proces intelektualny jakim jest rozumowanie będzie podlegało tylko
ocenie indywidualnego „Ja”. Powołanie, zgodnie z założeniem filozofa, oznacza „być
rozumnym”. Fichte tworzy człowieka jakim powinien być. Indywidualne „Ja” jest, i
faktycznie staje się, powołaniem, które realizuje się w trudzie i staraniu. Powołanie jest
wolnością pojmowaną jako stan umysłu, ale jest o tyle wolnością, o ile jednostka porzuci
wszystkie obce autorytety. Natomiast jedynym autorytetem dla jednostki będzie jej własny
rozum. W rozumie konstytuuje się wolność każdej jednostki. Bierne poddanie się obcemu
autorytetowi oznacza poddanie się cudzemu rozumowi, co w konsekwencji prowadzi do
zniewolenia. Jednostka bowiem poznaje i definiuje zjawiska nie będąc w zgodzie ze sobą (ze
swoim rozumem), tylko w zgodzie z cudzym rozumem. Kiedy autorytetem dla jednostki
stanie się jej własne „bycie rozumnym”, które będzie konstytuowało indywidualne „Ja”,
wtedy jednostka będzie prawdziwe wolna.
8
9
J.G. Fichte, Powołanie człowieka, op.cit., s. 17.
J.G. Fichte, Powołanie człowieka, op.cit., s. 18.
5
Wróćmy do frazy „jestem tak pewien jak swego własnego istnienia”, z której wynika
jeszcze jeden ważny, jeśli nie najważniejszy, element wolności jednostki (powołania). Fichte
bowiem odrzuca kartezjańskie „myślę więc jestem” na rzecz sformułowanej przez siebie
dewizy „rozumiem więc istnieję” – „wątpię więc rozumiem, rozumiem więc istnieję”. Chodzi
o samoświadomość z jednej strony i operację intelektualną z drugiej, które przecież
konstytuują indywidualne „Ja”. Fichteańskie „rozumiem” należy pojmować jako
rozumowanie-operację intelektualną. Prawie każda jednostka myśli, jest to pewna cecha
fizjologiczna rozmaitych żywych organizmów. Jednak nie każda jednostka wie, że może
myślenie ująć w pewne prawidła myślenia (logika). Dlatego każdy człowiek jest
mechanikiem, (terminologia Condillaca), ale nie każdy jest człowiekiem rozumnym. To może
implikować tezę, że nie każda jednostka wie, że istnieje.
Nieustająca operacja intelektualna konstytuuje jednostkę w jej rozumności i zarazem
wolności. Tylko samodzielne myślenie (kantowska odwaga stosowania rozumu) konstytuuje
człowieczeństwo jednostki. I tylko w takim sensie jest człowiekiem 10. W przeciwnym razie
jednostka jest istotą bezmyślną (czy mając na uwadze Fichteańskie „rozumiem, więc
istnieję”) – jest istotą bez-rozumną (w znaczeniu kantowskiego strachu stosowania rozumu), a
jej człowieczeństwo jest tylko w wymiarze biologicznym.
Z tego można wyprowadzić kolejną tezę filozofa, który człowieka nazwał bytem
aktywnym – twórcą bytów materialnych i mentalnych. Tym samym przyznał człowiekowi
najwyższy atrybut człowieczeństwa – rozum. Rozum jest atrybutem człowieczeństwa o ile
jest rozumem wolnym. Z tego płynie następujący wniosek, że człowiek może wskazywać na
swoje człowieczeństwo o ile jego rozum jest wolny. Wolność to radykalizacja procesu
intelektualnego w poznaniu prawdy. Już samo dążenie do poznania prawdy można określić
mianem radykalizacji umysłu. Proces radykalizacji umysłu jest procesem nieustającym.
Jednostka o tyle jest wolna (umysł jest wolny), o ile jest radykalna w dążeniu do prawdy.
Stopień wolności jednostki określany jest stopniem jej radykalizacji w dążeniu do poznania
prawdy i odrzuceniu obcych autorytetów.
W szacunku do siebie i w szacunku do innych
Rozważając kwestie autorytetów w codzienności jednostek, nie można pominąć
definicji, która w moim odczuciu jest nieznana ogółowi społeczeństwa. Stawiam taką tezę
bowiem codzienność pokazuje, że jednostka bezrefleksyjnie poszukuje kogoś lub czegoś co
będzie dla niej drogowskazem moralnym lub poznawczym.
Zacznijmy od podstawowego znaczenia terminu autorytet, który oznacza: rada,
namowa, wola, wyrok, uchwała, rozkaz, przykład, wzór, powaga, wpływ, znaczenie,
władza11. Liczba znaczeń terminu autorytet wskazuje na to, że termin może być
niejednoznacznie pojmowany przez ogół społeczeństwa, przy jednoczesnym wywyższaniu
znaczenia jednostek lub instytucji.
Termin autorytet początkowo charakteryzował metodę argumentacji retorycznologicznej, znaną w myśli greckiej i rzymskiej, która wymagała uwzględnienia sądu
„starszych”, „bardziej uczonych”, a przez to godnych poważania (argument powagi – ex
auctoritate). W tym sensie, odnoszona była zarówno do sądów teoretycznych, ale i sądów
praktycznych.
J. G. Fichte, Filozofia wolnomularza, tłum., oprac., wstęp. J. Drewnowski, Warszawa 2004, s. 31.
A. Podsiad, Słownik terminów i pojęć filozoficznych, Warszawa 2000.; Leksykon filozofii klasycznej,
red. nauk., J. Herbut, Lublin 1997. Więcej na temat terminu autorytet m.in.: w: S. Blackburn,
Oxfordzki słownik filozoficzny, przekł. i red. J. Woleński, Warszawa 1997; W. Okoń, Słownik
pedagogiczny, Warszawa 1975; Słownik społeczny, pod red. B. Szlachty, Kraków 2004.
10
11
6
Uważam, że istotnym czynnikiem, który zdominował pojmowanie terminu autorytet
przez ogół społeczeństwa jest przeniesione z greckiego antyku do tradycji chrześcijańskiej
przekonanie, że autorytet należy wiązać z tym, że to suweren ma być autorytetem niż
posiadać autorytet. Suweren świecki lub kościelny wsparty na ustalonym ładzie religii, prawa
i tradycji spełniał funkcje wychowawcze. Stosując prawo i przymus, spełniał rolę w
wychowaniu członków społeczności, będąc zarazem dobrym przewodnikiem, miał być
dobrym pasterzem, nie zaś arbitralnym rządcą, którego nieuporządkowana wola jest źródłem
prawa12.
Nie mniej znaczącym czynnikiem, który zdominował pojmowanie przez ogół
społeczeństwa terminu autorytet są psychologiczne badania nad rozwojem człowieka i jego
dojrzewaniem. Psychologowie zajmujący się rozwojem i edukacją zwracają uwagę na
znaczenie autorytetu w procesie wychowania – wychowanie i negatywne konsekwencje jego
braku szczególnie w okresie dzieciństwa i adolescencji13. Wskazywanie na istotne znaczenie
autorytetu w dzieciństwie implikuje także świadome lub nieświadome poszukiwanie
autorytetu imiennego lub instytucjonalnego w wieku dorosłym.
Zagłębiając się jednak w interpretacje terminu autorytet, okazuje się, że termin ten
niesie ze sobą negatywne skutki tak dla indywidualnego życia jednostki, jak i grup
społecznych, czy wręcz narodów. Autorytet z założenia bowiem jest opresyjny, zniewala
samodzielne myślenie, upośledza świadomość istnienia (upośledza „rozumiem więc
istnieję”).
Namysł nad powołaniem, do którego nawołuje Fichte, wskazuje kierunek Kantowskiej
antynomii moralnej. Kant uzasadniał antynomię moralną autonomią woli kierującej się
wyłącznie motywem posłuszeństwa względem rozumu praktycznego (imperatyw
kategoryczny). W konsekwencji etyki nie trzeba budować w oparciu o właściwy porządek
bytowy lub autorytety. I właśnie eliminacja autorytetów z codzienności jednostki stała się dla
Fichtego jednym z głównych, jeśli nie głównym postulatem budowania wolności jednostki z
jednej strony i świadomości jej istnienia z drugiej. Dlatego też z tego można wyprowadzić
wniosek, zgodnie z którym, autorytet polega nie na dogmatycznej przemocy, ale na
dogmatycznym uznaniu. A to oznacza tylko tyle, że autorytetowi przyznaje się wyższość w
poznaniu i dlatego przyznaje się mu rację. „Owe pouczenia zostały mi podsunięte, zanim ich
zapragnąłem; odpowiadano mi, zanim zadałem pytanie. Słuchałem, ponieważ nie mogłem
tego uniknąć; pozostawało to w mej pamięci, o ile pozwalał na to przypadek; bez próby i bez
współudziału pozwalałem wszystko porządkować według ustalonego ładu” – Fichte pisał o
dogmatycznej przemocy autorytetu. Jednakże nie istnieje żadne posłuszeństwo, które
nakazywałoby słuchać autorytetu. Mimo że codzienność oplątuje człowieka delikatnymi, lecz
mocnymi więzami14, jak pisał filozof, jednostka powinna iść do przodu, nie tkwić w
posłuszeństwie obcego autorytetu.
Jednostka dobrowolnie poddająca się imiennemu lub instytucjonalnemu autorytetowi,
to jednostka, która albo nie dość dobrze zna i pojmuje definicję terminu „autorytet”, albo nie
chce jej poznać. Z tego można wyprowadzić kolejny wniosek, że ludzi, którzy dobrowolnie
oddają się w niewolę autorytetu, Fichte nazywał niewolnikami lub tchórzami.
Tchórzostwo lub niewolnictwo to bezrefleksyjne poddanie się jakiejś instytucji (np.
religijnej, rządowej) lub jakiejś jednostce. W tchórzostwie (niewolnictwie) filozof dopatrywał
się ucieczki jednostki przed odpowiedzialnością za siebie i swoje otoczenie. W tchórzostwie
przed wysiłkiem, przed przyjęciem na siebie odpowiedzialności za samego siebie widział
przyczyny inercji i bezładu. Tchórzem/niewolnikiem dla Fichtego był ten, kto sam
Pochodzenie i kształtowanie terminu „autorytet” przedstawiał Bogdan Szlachta w Słownik
Społeczny, op.cit., ss. 27–33.
13
Słownik psychologii, red. nauk. J. Siuta, Kraków 2005, s. 39.
14
J. G. Fichte, Filozofia wolnomularza, op.cit., s. 36.
12
7
dobrowolnie wyrzekał się odpowiedzialności za samego siebie i sam podporządkowywał się
nakazom jakiejś silniejszej, odważniejszej czy bardziej cwanej jednostki lub dominującej
instytucji. Czasem dominacja jest pozorna, gdyż jest nieuzasadnionym wytworem ludzkiego
przekonania. Tchórz/niewolnik, woli znosić upokorzenia, niż działać samodzielnie.
Doskonale to ilustrują słowa filozofa: „Sami wciąż jeszcze pozostajemy na niższym stopniu
półczłowieczeństwa albo niewolnictwa. Sami wciąż nie dojrzeliśmy do poczucia naszej
wolności i samodzielności, albowiem wówczas z konieczności pragnęlibyśmy dostrzegać
wokół siebie podobne do nas, a zatem wolne, istoty. Jesteśmy niewolnikami i chcemy
trzymać niewolników”15. Dopiero wolność i odpowiedzialność człowieka za samego siebie
prowadzi do rozszerzenia odpowiedzialności człowieka na całokształt jego otoczenia, na cały
świat przedmiotowy. Fichte wyraźnie nawiązuje do kantowskiej zawinionej niepełnoletności
człowieka (człowiek jest niezdolny do posługiwania się własnym rozumem). Ta
niepełnoletność to w istocie nie brak rozumu, ale strach, że można go samodzielnie
zastosować. Człowiek musi się zatem wyzwolić z własnej obojętności, niemożności,
wewnętrznej ucieczki od świata zewnętrznego. Jednostka, choć pełna przesądów musi uczyć
się wydobywać z doświadczenia rzeczy ich nowe rozumienie. Musi odrzucić powierzchowne
interpretacje, musi odrzucić wszystko, co ma represyjne funkcje społecznego tabu. Z
założenia jednostka musi porzucić tchórzostwo, aby odpowiedzieć świadomie na apel
filozofa, aby prowadzić siebie do emancypacji „Ja”.
„A zatem, gdy dokładnie i starannie sam zbadałem rzecz, tak mało ważną, okazało się,
iż w rzeczach największej wagi polegałem dotąd na sumienności i staranności innych. W
najwyższych sprawach ludzkości przypisywałem innym udział, powagę i dokładność, jakich
nie znajdowałem w sobie. Szanowałem ich nieopisanie wyżej niż siebie samego”16. Fichte
formułuje słowa przebudzenia własnej samoświadomości. Szacunkiem darzył tych, którzy
faktycznie kierowali jego poznaniem, a w konsekwencji kształtowali jego myślenie o sobie i
otaczającym świecie. Jednakże taki świat, jest światem obcym, niwelującym podmiotowość
jednostki.
Ważną wskazówką jest słowo „szacunek” – „Szanowałem ich nieopisanie wyżej niż
siebie samego”. Termin ten doprowadza do niemałego zamieszania interpretacyjnego, ale też
pod znakiem zapytania stawia jedną z głównych tez Fichtego, która brzmi, że szacunek należy
się każdemu człowiekowi. Właśnie dlatego, że filozof słowo „szacunek” połączył z
wiedzą/nauką i samodoskonaleniem się jednostki. Szacunek należałby się zatem tylko
ludziom samodzielnie myślącym, tym którzy o sobie mogą powiedzieć „rozumiem więc
istnieję”. Tylko ci, którzy podjęli się nieustającego wątpienia (trud i staranie) zasługują na
szacunek innych (ludzkości). Bo tylko oni odrzucili autorytety, które ograniczały poznanie i
zniewalały ich własny rozum. Co jednak stanie się z tymi, którzy nie chcą odrzucić cudzego
(obcego) autorytetu (przeciwnie wciąż go poszukują jako drogowskazu) albo z oporami
odrzucają autorytet. Jak pogodzić szacunek, którym obdarza się jednostkę samodzielnie
myślącą, podejmującą w trudzie i staraniu samodoskonalenie własnego „Ja” z brakiem
szacunku dla tych zniewolonych. Odpowiedzią jest nauka, która dla Fichtego była środkiem
zaradczym na każdy problem i niedoskonałość. Z nauki uczynił wartość samą w sobie17.
Uważał, że jednostka musi się uczyć, gdyż dopiero wówczas rozpoczyna się proces
samopoznania, samowiedzy i samoświadomości. Nauka przecież nie tylko rozwija
zainteresowania i pasje, nie tylko tłumaczy skomplikowane zjawiska otaczającego świata.
Dzięki nauce jednostka wchodzi na drogę nieustającego wątpienia (trud i staranie). Jest to też
ten szczególny moment, kiedy jednostka będzie odrzucać autorytety doznając samopoznania i
J. G. Fichte, op. Kilka wykładów…, op.cit., s. 47.
J.G. Fichte, Powołanie człowieka, op.cit., s. 18.
17
Na temat roli nauki w życiu człowieka Fichte pisał obszernie w Filozofii wolnomularza.
15
16
8
szanując swoje wybory oraz swoje poznanie. Tym samym szacunkiem obdarzy siebie, jako
najważniejszy podmiot poznający.
Namysł nad Fichteańskim dubito doprowadził mnie do sformułowania hipotezy, którą
nazwałam „szacunek i szacunek warunkowy”. W celu objaśnienia podzieliłam ludzi na trzy
kategorie lub grupy:
1) Ludzie, którzy sami z siebie podejmują trud i staranie samodoskonalenia się, a
naukę/wiedzę traktują jako wartość samą w sobie (grupa najmniej liczna).
2) Ludzie, którzy ulegli już (lub ulegają) perswazji i podęli (lub podejmują) trud
samodoskonalenia się.
3) Ludzie, którzy wykazują opór, niechęć, wrogość do nauki/wiedzy i do
samodoskonalenia się (grupa najliczniejsza)18.
Pierwsza kategoria ludzi pozostaje poza analizą, jest oczywiste, że ludzie ci będą
szanować siebie i będą obdarzać szacunkiem siebie nawzajem. Druga kategoria ludzi (można
nazwać ich kategorią przejściową lub grupą przejściową), będzie obdarzona szacunkiem,
ponieważ rozpoczęła trud doskonalenia siebie. Najwięcej niepokoju wzbudza trzecia,
najliczniejsza liczebnie, grupa ludzi. Nie ma bowiem pewności, czy uda się jakąś część
zagospodarować i przekonać do samodzielnego myślenia. Nie ma pewności czy ulegną
rozmaitym formom perswazji. Historia ludzkości pokazuje, że bardzo duży procent
społeczeństwa pozostaje na poziomie myślenia jako funkcji fizjologicznej. Zatem ludzie ci
pozostawaliby poza szacunkiem. Nie tylko sami siebie nie potrafią szanować, nie potrafią
szanować drugiego człowieka, ale też nie będą potrafili wzbudzić szacunku u innych.
Teza „każdemu człowiekowi należy się szacunek” jest tezą, która nie odnosi się do
trzeciej kategorii ludzi. Z wyznania filozofa „Szanowałem ich nieopisanie wyżej niż siebie
samego” można wyprowadzić wniosek, że rzeczywiście na pewnym etapie Fichte odmawia
szacunku tej grupie ludzi. Filozof starał się bowiem stworzyć elitarne grono. Wyodrębniona
grupa miałaby zapewne posiadać większe wpływy i możliwość kształtowania oraz, co
najważniejsze, rozwijania kultury niż ci, którzy odrzucili (odrzucali) powołanie. W
rzeczywistości Fichte chciał zbudować ogólnoludzkie państwo, którego podstawą byłby
intelektualizm i wiedza. Filozof postulował budowę „zamkniętego państwa ogólnoludzkiego”.
Wszyscy którzy rozwijają swoje powołanie, przyczynialiby się do ewolucji kultury.
Ogólnoludzkie państwo posiadałoby granice, ale nie byłyby to granice, które zakreślają
obszary państw. To granice, których z jednej strony nie mogliby przekroczyć ci, którzy
odrzucili powołanie, z drugiej strony stanowiłby rodzaj wspólnego miejsca zamieszkania
jednostek, które apel filozofa wcielałyby w życie. Tak rozumiana granica jest granicą
intelektualną i miałaby mobilizować ludzi do jej przekroczenia. „Zamknięte państwo
ogólnoludzkie” staje się tworem niemal mistycznym, w którym jednoczą się obcy sobie
ludzie, dla których wspólnym mianownikiem jest powołanie indywidualnego „Ja”. O
przynależności jednostki do rodzaju ludzkiego decydowało, zdaniem Fichtego, posiadanie
wspólnego wszystkim ideału doskonałości. Było to równoznaczne z uświadomieniem sobie
przez jednostkę jej ludzkiej godności. Pozostający na marginesie (trzecia kategoria ludzi),
czyli poza ogólnoludzkimi granicami, ludzie byliby poddani kształceniu, tak aby zbliżyć się
lub wejść do elitarnego klubu człowieka rozumnego. Bowiem jak pisał filozof: „wszelkie
własnokształcenie w społeczeństwie wychodzi z kształcenia rozumu”19.
Pojawia się uzasadniony niepokój, czy aby łączenie godności człowieka z posiadaną
przez niego wiedzą, nie będzie prowadziło do podziału ludzi na lepszych i gorszych. To z
Trzeba pamiętać, że w tej grupie mogą znaleźć się też osoby z uniwersyteckim wykształceniem.
Fichte uważał, że o wykształceniu człowieka świadczy nie tylko dyplom, ale też rozwój emocjonalnowolitywny i niezależność od autorytetów. Zagadnienie „wykształconego człowieka” podejmował w
Filozofii wolnomularza.
19
J.G. Fichte, Filozofia wolnomularza, op.cit., s. 52.
18
9
kolei może doprowadzić do tworzenia gett moralnych czy mentalnych i wykluczania tych
bardziej opornych wobec nauki/wiedzy. Jednakże trzeba pamiętać, że ludzie ci sami się
wykluczają z grupy ludzi rozumnych (samodzielnie myślących). Fichte nawoływał do
stosowania rozmaitych form perswazji, aby uczyć ludzi, zwłaszcza tych, którzy wykazują
jakikolwiek opór przeciwko nauce, czyli de facto przeciwko sobie. Filozof zakładał, że jeśli
są ludzie, którzy nie chcą się uczyć, to należy ich przymusić do nauki. Nie chcą się uczyć,
bowiem nie wiedzą, że to w nauce znajduje się odpowiedź na zlikwidowanie ich
niewolnictwa, bierności i lenistwa. Zatem trzeba im niewiedzę z jednej i wiedzę z drugiej
strony uświadomić. Zdaniem Fichtego, niechęć do nauki jest niczym nieuzasadniona.
Jednak nie każda jednostka będzie w stanie sprostać własnemu powołaniu. Filozof
stawia przed każdym człowiekiem zadanie trudne do wykonania. Zresztą Fichte zdawał sobie
sprawę, że będą jednostki, które nie podejmą trudu wątpienia, nie odpowiedzą na jego apel.
W konsekwencji, nie każdemu człowiekowi będzie należał się szacunek. Filozof zakładał
bezkrytycznie, że nawet ci oporni w końcu zrozumieją, że powinni szanować siebie jako
podmiot poznający. Zatem szacunek należy się każdemu człowiekowi, o ile ten będzie
doskonalił siebie jako człowieka wolnego (porzuci bierność i lenistwo), będzie nieustająco w
stanie wątpienia – a więc będzie doskonalił swoje „rozumiem więc istnieję”. Jednakże ów
szacunek obejmie tylko dwie pierwsze kategorie ludzi. Wciąż pozostaje otwarte pytanie co się
stanie z ludźmi trzeciej kategorii? Pozostaje jeszcze jedno wyjaśnienie, szacunkiem
obdarzony jest każdy z racji przynależności do rodzaju ludzkiego. A zatem z założenia jest to
ktoś, kto może ulec perswazji i wejść na drogę doskonalenia się. Byłby to jednak
„warunkowy szacunek”.
To prowadzi do następującego wniosku, że podstawą wolnej woli według Fichtego
byłaby nauka. Jednostce niechętnej nauce, odmawia prawa decydowania o sobie, odmawia jej
wolnej woli. Jednostka musi się uczyć jeśli chce zasłużyć na szacunek i jeśli chce posiadać
wolną wolę. Bowiem dzięki wolnej woli będzie manifestowała swoją niezależność w
działaniu i podejmowaniu decyzji (czyn będzie tu dobrem moralnym, bierność będzie tu złem
moralnym). Jeśli jednak jednostka nie chce i nie rozumie dobrodziejstwa, jakie płynie z
nauki/wiedzy, to trzeba ją przymusić dla jej dobra. Fichte zaprzecza istnieniu wolnej woli, ale
o tyle tylko, o ile jednostka nie chce się dobrowolnie poddać edukacji ogólnoludzkiej. Jednak
tej samej jednostce (której Fichte odmówił wcześniej prawa do wolnej woli), filozof
przyznaje wolną wolę, o ile jednostka wkroczy na drogę nauki a dalej edukacji
ogólnoludzkiej. Nauka/wiedza jest podstawą wolnej woli. Zatem posiada ją ta jednostka,
która kształci się, poddaje edukacji ogólnoludzkiej, doskonali swoje „Ja”.
Nierówność intelektualna (różnice w ogólnoludzkiej wiedzy)
Budowane przez Fichtego „ogólnoludzkie państwo zamknięte”, państwo, w którym
elitą będą ludzie z kategorii pierwszej i ewentualnie drugiej, implikuje tezę, że Johann G.
Fichte konstatował nierówność intelektualną. Nie głosił nierówności społecznej – to trzeba
mocno podkreślić, ale głosił nierówność intelektualną. Trzeba rozróżnić nierówność
społeczną od nierówności intelektualnej. Bowiem ta ostatnia jest nierównością o charakterze
niestałym, ale nie o charakterze względnym. Fichte chce, aby ludzie przekraczali granicę
zamkniętego państwa ogólnoludzkiego. Nie tworzy dogmatycznej kastowości społeczeństwa,
to wynika z głoszonych przez niego poglądów, w których odrzucał nierówność społeczną.
Przeciwnie, jego zdaniem każdy może, nawet musi, starać się przekraczać swoje własne
ograniczenia i tym samym zbliżać się do ideału człowieczeństwa, żeby wejść do elitarnego
klubu człowieczeństwa, żeby być w zamkniętym państwie ogólnoludzkim. Jak pisał filozof:
10
„Jedynym celem ludzkiego bytu na ziemi jest nie niebo i nie piekło, lecz tylko
człowieczeństwo, które nosimy w sobie, i jego możliwie najpełniejsze wykształcenie”20.
Ludzie są – owszem – nierówni, ale nierówni intelektualnie. W każdej chwili ten stan
bez-człowieczeństwa może ulec zmianie. Dlatego nierówność intelektualna nie ma
dogmatycznego nakazu moralnego. Jednostka, która odpowie na apel filozofa wejdzie do
elitarnego klubu człowieczeństwa a tym samym wobec niej przestaną obowiązywać
wynikające z nierówności intelektualnej rozmaite zakazy.
Fichte konstatuje nierówność intelektualną, która ma i musi mieć swoje konsekwencje
w codzienności jednostki oraz całego społeczeństwa ( a przynajmniej na pewnym etapie życia
jednostek). Jednostka, która nie ma dla siebie szacunku, która nie podjęła się
wypracowywania siebie w trudzie, która odrzuca naukę, nie ma moralnego prawa decydować
o innych ludziach, nie ma moralnego prawa decydować w jakim kierunku będzie rozwijana
kultura, nie ma moralnego prawa w ogóle decydować o szeroko definiowanej kulturze,
bowiem nie może świadomie decydować też o sobie, gdyż jest niewolnikiem/tchórzem21.
Nierówność społeczną należy niwelować, ale trzeba być świadomym, że istnieje, będzie
istnieć i musi istnieć nierówność intelektualna. Nierówność intelektualna będzie miała swoje
konsekwencje w nierównym dostępie do dóbr kultury oraz w ich partycypowaniu, ale też w
nierównym dostępie do tworzenia kultury. Fichte jest rzecznikiem demokracji, ale nie jest
rzecznikiem niesprawiedliwości i nierówności społecznej. Podstawą niesprawiedliwości i
nierówności społecznej jest nader często definicja demokracji, która pojmowana jest przez
jednostki jako „wolno mi”. Upraszczając tę frazę oznacza: „wolno mi wszystko robić,
tworzyć, wszystkim być”, nawet nie mając ku temu predyspozycji intelektualnych,
moralnych.
Konstatowana przez Fichtego nierówność intelektualna doprowadziła mnie do
wniosku, że gdybyśmy chcieli przedstawić podstawowe filary demokracji w ujęciu filozofa,
byłby to:
1) Równość społeczna,
2) Nierówność intelektualna (każda jednostka ma prawo i obowiązek ją przekraczać, a
prawo to jest konsekwencją tego, że jednostka weszła na drogę moralnego doskonalenia),
3) Przestrzeganie praw.
Jeśli odwrócimy kolejność punktów (1) i (2) a także to, co w ujęciu Fichtego miało być
równością i porządkiem, otrzymamy ustrój zaprzeczający demokracji, w którym będzie
dominował niczym nieuzasadniony autorytet:
1) Równość intelektualna (paradoksalnie każdy może być autorytetem, bowiem
konstytuuje to miejsce, w którym się aktualnie jednostka znajduje),
2) Nierówność społeczna (wynikająca z równości intelektualnej),
3) Nieprzestrzegania praw.
(S)przeciw autorytetowi
Tytuł dzieła Powołanie człowieka można interpretować też jako O wolność jednostki
lub O wolnym rozumowaniu. Nie ma znaczenia czy sformułujemy tezę, że Powołanie
20
J. G. Fichte, Filozofia wolnomularza, op.cit., s. 31.
Twierdzę, że nierówność intelektualną konstatował również José Ortega y Gasset, który w swoim
dziele Bunt mas dokonał krytyki demokracji z jednej strony i nawiązał do „ogólnoludzkiego państwa
zamkniętego” Fichtego z drugiej. Sprzeciw hiszpańskiego filozofa wobec narastającej demokracji
intelektualnej, a raczej wobec spychania na margines wiedzy i nauki a tym samym marginalizowanie
ideałów człowieczeństwa, stanowi kontynuację koncepcji Fichtego, zgodnie z którą tylko ci ludzie,
którzy podejmują trud wątpienia i podążają za powołaniem czyli wolnością pojmowaną jako stan
umysłu, mają moralne prawo i obowiązek tworzyć kulturę.
21
11
człowieka jest manifestem wolności jednostki i samodzielnego myślenia, czy też Powołanie
człowieka jest sprzeciwem wobec autorytetu imiennego lub instytucjonalnego. Nie ma
znaczenia, która teza posłuży nam za początek rozważań fichteańskiej wolności jako stanu
umysłu.
„Cóż oni wiedzą bowiem prawdziwego, skąd mogą to wiedzieć, jeżeli nie dzięki
własnemu rozmyślaniu? I dlaczego ja nie miałbym dzięki temu samemu rozmyślaniu
odnaleźć tej samej prawdy, gdy tyle samo wart jestem co oni? Jak bardzo dotąd poniżałem i
lekceważyłem siebie samego!”22. Zatem odwrotnością szacunku, jakim powinna obdarzać się
każda rozumna jednostka, jest poniżanie i lekceważenie siebie. Poniżanie i lekceważenie
siebie, nie polega na niczym nieuzasadnionym autodestrukcyjnym wmawianiu sobie
nikczemności fizycznej lub psychicznej. Poniżanie i lekceważenie siebie polega na braku
wiedzy i niechęci do samodzielnego myślenia. Precyzyjniej polega na niechęci do dążenia do
zdobywania wiedzy/nauki, polega na niechęci do wątpienia (trud i staranie), do
samodoskonalenia „Ja”. To właśnie bierność i lenistwo poniża jednostkę w oczach innych, i –
to jest chyba najważniejsze – poniża ją we własnych oczach. Jednakże, aby jednostka
uświadomiła sobie, że bierność i lenistwo jest dla niej poniżające, musi to sobie uświadomić.
Jestem zdania, że w chwili uświadomienia sobie jak bardzo poniżające są bierność i lenistwo,
jednostka rozpoczyna doskonalenie siebie (czyn). To ważna wskazówka dla zobrazowania
trzech kategorii ludzi. Bowiem w trzeciej kategorii będą znajdować się ludzie, którzy sami się
będą lekceważyć i poniżać (nie będą sobie zresztą zdawali z tego sprawy), ale też będą
lekceważyć i poniżać innych (siebie uznając za autorytet). W tym ostatnim przypadku będzie
to próba narzucania zdania, zwykła walka o dominację nad drugim człowiekiem.
Fichte sprzeciwia się niewolnictwu rozumowemu (resp. intelektualnemu). Jednostka
musi chcieć wydobyć się na powierzchnię z otchłani niewiedzy, ignorancji, prostactwa,
powierzchowności, głupoty. „Od tej chwili chcę wejść w swoje prawa i wziąć w posiadanie
należną mi godność. Precz ze wszystkim, co mi obce. Chcę badać sam”23. Czy może chcę
samodzielnie istnieć. Ja sam jako istniejący. Fichte odrzuca jakikolwiek wpływ kogokolwiek
na swój własny rozum, wyrzeka się niewolnictwa, żąda od siebie samego absolutnej
samodzielności. W tej wypowiedzi najważniejsze są jeszcze dwa słowa „prawa” i „godność”.
Samodzielne myślenie jest nie tylko przyrodzone człowiekowi z natury, ale też konstytuuje
wolność jednostki. Jednocześnie są to prawa i godność człowieka oraz należą do praw i
godności człowieka. Innymi słowy godnością człowieka jest samodzielne myślenie, jest
dążenie do samodoskonalenia. Jest to przyrodzone prawo do bycia człowiekiem. „Ja” staje się
najważniejszym poznającym, to przez indywidualne „Ja” jednostka poznaje własną
świadomość i świat.
Jednostka tylko wtedy jest prawdziwie wolna, kiedy posiada szacunek do siebie, a
posiada szacunek do siebie, gdy jest tego świadoma, a jest świadoma wtedy, gdy podejmuje
trud samodoskonalenia, a podejmuje trud samodoskonalenia, kiedy za jedyną wartość
przyjmuje naukę/wiedzę. Wtedy dopiero staje się w pełni człowiekiem rozumnym,
świadomym swojego człowieczeństwa, swojej godności i swoich praw. Prawem do bycia
człowiekiem jest wolność jako stan umysłu. Z drugiej strony człowiekowi nie można odbierać
prawa (praw) i godności do bycia rozumnym. Jeśli ktoś tak czyni, a czyni to zawsze autorytet
imienny lub instytucjonalny, ten poniża i lekceważy jednostkę. Poprzez prawo i godność
jednostka określa siebie wobec swojego „Ja” i wobec „Ty”. Indywidualne „Ja” jednostki jest
najważniejszym poznającym, to poprzez indywidualne „Ja” jednostka poznaje własną
świadomość i świat. Jednostka ma prawo poznawać, tym samym poprzez poznanie
konstytuuje swoją godność jako człowieka. Dzięki temu jest bytem nie tylko stwarzającym,
22
23
J. G. Fichte, Powołanie człowieka, op. cit., s. 18.
J.G. Fichte, Powołanie człowieka, op.cit., s. 18.
12
nie tylko bytem świadomym, nie tylko bytem aktywnym, ale także bytem rozumnym. Tzn.
świadomie porządkującym świat, który stworzył, tworzy lub który zastał już stworzony.

Podobne dokumenty