Wyczarować książkę

Transkrypt

Wyczarować książkę
maja zazula
robert dobkowski
wyczarować
książkę
czyli o czym pamiętać w księgarni
Każdy dorosły pamięta swoje pierwsze lektury.
Niewykluczone, że umiałby wciąż jeszcze opowiedzieć, jak szeleścił papier ich kartek, która strona
wyleciała, a który fragment był najśmieszniejszy...
A teraz to on – rodzic, wychowawca, przyjaciel
– wybiera książeczkę dla dziecka.
Jest już ukształtowanym czytelnikiem, ma swoje gusta i preferencje. Nie ma sensu go namawiać,
by na chwilę wyłączył swoje subiektywne poglądy.
Przeciwnie, książka również jemu musi się spodobać, bo to on będzie ją maluchowi czytał, być może
wielokrotnie, być może codziennie albo nawet częściej. Musi on też uwzględnić inne, „dorosłe” kryteria,
takie jak np. cena. Dlatego nie ma jednej recepty
na idealną książkę dla dziecka, są tylko pewne bardzo ogólne wskazówki dawane przez psychologów,
pedagogów, znawców psychiki dziecięcej. Warto o
nich wiedzieć i je szanować; ja staram się mieć je
zawsze na względzie, choć tak naprawdę czasem
wydaje mi się, że wystarczy po prostu przypomnieć
sobie tamte, pierwsze książki...
Przestrzeń książki dziecięcej to kartka. Zwykła
kartka i aż kartka. Co na niej? Tekst i ilustracje – tyle
wystarczy,
niekoniecznie potrzebne są plastikowe
misie, wstążeczki, naklejki i pozytywki.
Wielkim wyzwaniem dla prawdziwych artystów literatury dziecięcej jest tę przestrzeń tak zaczarować,
by dziecko najpierw zapomniało o bieli kartki wystającej spod spodu, o jej szorstkiej w dotyku fakturze,
a potem – by nauczyło się ją cenić.
22
wszystkie rys. w artykule: robert dobkowski
Pierwszym przykazaniem wydawcy
literatury dla dzieci jest tworzenie takiej
książki, która nie prowokuje do niszczenia
– bo przecież najwcześniejszy z nią kontakt
ma wychowywać późniejszego czytelnika.
Dlatego ważny jest zarówno piękny papier
wydania, jak i grubość stron: maluch powinien
sobie swobodnie radzić z przewracaniem
kartek. Książka nie powinna go też onieśmielać gabarytami i ciężarem
tomu, powinna być poręczna.
Grubością, zbliżającą ją
do kształtu sześcianu,
może rekompensować sobie ograniczony format.
Czarowanie zaczyna
się już od okładki. Niezwykle ważny jest tytuł,
ale jeszcze istotniejsza
– pierwsza ilustracja. Nie
tylko zapowiada ona to, co
się wydarzy w środku, lecz także mówi coś o typie książki, o niezwykłości przygód, o humorze,
o bohaterze. Młody czytelnik,
o ile tylko może sam wybierać swoje lektury, powinien
wiedzieć, co go czeka, biorąc
książkę do ręki.
Wewnątrz książki dziecko
staje się po raz pierwszy świadkiem
pięknej gry pomiędzy ilustracją a tekstem.
Dla czterolatka ważniejsza jest jeszcze
ilustracja – to ona powinna więc dominować nad
tekstem. W odniesieniu do tego wieku mówi się
o zależności 2:1, czyli dwa razy więcej obrazu niż
tekstu. Z wiekiem dziecka te proporcje się odwracają, co nie znaczy, że w którymś momencie ilustracje
przestają w ogóle być potrzebne –
wszak i książki dla dorosłych
mogą być ilustrowane
i wielka szkoda, że na ogół nie są.
Tekstowi zaś, nawet jeśli na początek jest go
mało, obowiązkowo musimy stawiać jak najwyższe
wymagania. Ma więc być napisany pięknym polskim
językiem (uwaga na byle jakie tłumaczenia!), dostosowanym do możliwości percepcyjnych dziecka, ale
też do jego upodobań, co wcale nie musi sprowadzać
się do ohydnej maniery zdrabniania wszystkich rzeczowników. Ma być ułożony w proste pod względem
składniowym zdania, które z kolei stworzą przejrzystą i nieskomplikowaną (na początek jednowątkową)
23
całość narracyjną. Ma pokazywać świat taki, jakim
jest, nie bać się tematów poważnych czy nawet
smutnych, lecz zostawiać dziecku margines bezpieczeństwa w postaci szczęśliwego zakończenia.
A przede wszystkim – ma nie być nudny, nachalnie
dydaktyczny i ponury! Dzieci uwielbiają humor,
sympatyczne, podobne do nich samych postacie
bohaterów i przygody – choćby wiejące grozą, ale
opisane z polotem i wesoło zakończone.
Fikcja wkracza w świat dziecka
ok. 4 roku życia – czteroletni odbiorca literatury jest
już gotów, by stopniowo uczyć się odróżniać świat
prawdziwy od tego wyobrażonego. Bardzo ważna
jest właśnie stopniowość tego procesu – nie można
dziecka zdezorientować wywróceniem do góry nogami całego porządku świata, który właśnie dopiero co
zaczynał mieć jakiś sens. Toteż na początek krainę
fantazji mogą reprezentować proste, ożywione
przedmioty – mrukliwe garnki, uśmiechnięte samochodziki, śpiewające meble i gadatliwe ołówki.
Oczywiście również zwierzęta – tu jednak uwaga:
książkowy pies musi zachowywać charakter psa,
książka nie może uczyć takich zachowań wobec
zwierzaków, które nie sprawdzają się w życiu i narażają dziecko na niebezpieczeństwo.
24
W książeczkach dla najmłodszych ilustracja
powinna przede wszystkim współgrać z tekstem.
Ta relacja sprowadza się początkowo do graficznego
przedstawienia narracyjnej treści. Obrazek ma wywoływać skojarzenia z tym, co dziecku znajome; bardzo
często dzieci, oglądając obrazki, wykrzykują z radością: „mój tata ma podobne kapcie!” albo : „u mojej
babci też jest taki strych!”. Nie jest prawdą, że dzieci
pragną oglądać tylko różowe w tonacji, prześliczne
ilustracje wybitnie urodziwych bohaterów; przedszkolaka fascynuje często brzydota ludzkiej twarzy, o ile
tylko może z niej wyczytać emocje, które intuicyjnie
potrafi zidentyfikować. W procesie kształtowania
świadomości estetycznej potrzebuje on ponadto materiału, na którym mógłby nauczyć się
odróżniać „ładne” od „brzydkiego”. Pomoc
dorosłych autorytetów jest tu nieodzowna
– na czymś ten kształtujący się, mały
guścik musi się przecież wzorować.
Niech to więc nie będzie tylko
i wyłącznie estetyka książeczek
przedrukowujących tanim kosztem disnejowskie ilustracje, niech
rodzice nie boją się swoich indywidualnych gustów i wybierają
śmiało to, co podoba się również
im samym.
Rodzice sześcio-, a nawet pięciolatka mogą już
spokojnie sięgnąć po historie zaludnione czarodziejami i krasnoludkami, zamieszkane przez fantazyjne
smoki. I tu nie warto poprzestawać na disnejowskim
kanonie urody księżniczek, lepiej różnicować kolekcję
obrazków dziecka, a przy tym rozmawiać o tym, dlaczego smoki są tak bardzo od siebie różne, a w czym
właśnie są podobne; przekonywać, że Kopciuszek
nie zawsze musi być blondynką o błękitnych oczach
i że niekoniecznie musi być ubrany w standardowy
fartuszek do samej ziemi.
Dobra ilustracja dla starszego dziecka zawsze
mówi coś więcej niż zostało powiedziane w tekście.
Ma wyrastać z tekstu – ale niekoniecznie wprost;
może go omawiać, interpretować, dopowiadać, może
nawet budzić sprzeciw czy złość. Powinna też na bieżąco nadążać za tekstem: dzieci denerwują się, gdy
muszą odpowiedniego obrazka szukać o wiele stron
dalej. Ważną, choć niedocenianą sztuką, jest
również kadrowanie ilustracji – nie powinno
ono być przypadkowe, ma bowiem za zadanie umiejętnie podkreślić, że
przedstawiony został tylko wycinek świata,
że świat jest w rzeczywistości jeszcze większy
i pełniejszy. Postacie wystające poza krawędź obrazka albo niemieszczące się w kadrze pobudzają
do wyobrażania sobie niewidzialnej przestrzeni.
Są twórczą zagadką: ktoś zasłania rękawem czyjąś
twarz (czyją?), łóżko niknie w głębi obrazka (puste,
25
czy ktoś w nim aktualnie śpi?), rozwinięty kłębek
potoczył się niewiadomo dokąd. Tego rodzaju gry
niezmiernie intrygują małego czytelnika.
Zagospodarowanie przestrzeni książki dla dzieci jest wyzwaniem dla rzeszy specjalistów, przede
wszystkim pisarzy i ilustratorów. Zamieszkać w przestrzeni białej kartki, odnaleźć się w niej, dobrze się
poczuć w świecie fikcji i umieć przemieszczać się
po nim – a potem z niego wracać i jakoś radzić
sobie w życiu – to jednak największe wyzwanie dla
malucha sięgającego po książkę.