Sulejówek, dn
Transkrypt
Sulejówek, dn
Pan na Łazienkach Witam państwa, nazywam się Patryk Bratuś, jestem uczniem Gimnazjum nr 1 w Sulejówku. Artyści i ludzie kultury unoszą się ponad szarzyzną życia, dodając mu smaku i urody. Wśród mieszkańców Sulejówka można spotkać aktorów, malarzy, rzeźbiarzy, piosenkarzy, reżyserów i poetów. O jednym z nich – społeczniku i malarzu, historyku sztuki i miłośniku historii można często przeczytać w gazetach czy usłyszeć w jakimś ciekawym programie telewizyjnym. Nie, nie to nie jest celebryta, to profesor Marek Kwiatkowski – wieloletni Pan na warszawskich Łazienkach. Profesor pielęgnuje sztuki piękne i stara się o jak najdłuższe ich zachowanie. Poprzez odpowiednią konserwację dzieł sztuki stworzonych przez wybitnych artystów daje tym skarbom nowe życie. Jako dyrektor Pałacu i Parku w Łazienkach Królewskich otaczał je troskliwą opieką i jak powiedział w rozmowie z autorką książki o Sulejówku, panią Irminą Matyjasek dbał, by chociaż tam nie było Coca – Coli i obcych napisów. W naszym mieście Marek Kwiatkowski spędził dzieciństwo. Urodził się w dalekiej Normandii, ale okres francuski wspomina jako mgłę. Dopiero pamięć o Sulejówku wypełniona jest żywymi obrazami. Tu był harcerzem, tu chodził do słynnej „Jedynki” imienia Marszałka Piłsudskiego – teraz ja jestem uczniem tej szkoły – tu grał w piłkę z chłopakami z Żurawki i Szkopówki, tu uczył się patriotyzmu od rodziców i nauczycieli, śpiewał pieśni na lekcjach muzyki oraz podczas harcerskich wędrówek i biwaków. Tu także rozwijał swój talent plastyczny pod kierunkiem dobrych nauczycieli. Tu wreszcie kształtowało się jego poczucie estetyki, bo jak wspomina profesor, Sulejówek był piękny, miał śliczne stylowe, drewniane domy z koronkowymi werandami i balkonami. A wszystkie te budynki tonęły w morzu zieleni ogrodów i pól. Najpiękniejsze drzewa rosły w Lesie Bułhaka i w Lesie Kochera a także na poligonie wojskowym. Profesor często do Sulejówka przyjeżdżał prywatnie do swojej ciotki, ale też jako Honorowy Mieszkaniec Miasta bierze udział w różnych uroczystościach oficjalnych. Wraca wtedy do tego straconego dzieciństwa, do ukochanych miejsc i żyjących jeszcze kolegów z drużyny futbolowej. Miłość Profesora do przeszłości i walka o ocalanie polskiej kultury zaowocowała wspaniałym dziełem, jakim jest zrekonstruowany modrzewiowy dwór w Suchej koło Grębkowa. Ta praca pochłonęła niemal wszystkie siły fizyczne i ekonomiczne pana Kwiatkowskiego. Przez całe miesiące wstawał o czwartej, by przyjechać do pokochanych od pierwszego wejrzenia ruin dworu i udzielać wskazówek pracującym nad rekonstrukcją rzemieślnikom. Na godzinę ósmą musiał wrócić do Warszawy i otworzyć zwiedzającym Łazienki. Wszelkie poniesione trudy podczas tych działań zamieniały się dzień po dniu w satysfakcję, bo zbudowany w 1743 roku dwór wracał do życia. Cieszyły kolejne znaleziska i odkrycia wynikające z prac remontowych. A to pod powałą czekał ukryty 250 lat akt erekcyjny a w salonie i dwóch pokojach odsłonięto malowidła zdobiące stropy, w alkierzu stylowe okno weneckie i fragmenty starej posadzki. Nawet udało się odnaleźć jedną oryginalną klamkę do drzwi. Dwór umeblowany został częściowo starymi meblami rodzinnym, ale pasja Gospodarza udzieliła się jego przyjaciołom. I tak profesor Bogdan Grzymała – Siedlecki podarował stary, pamiątkowy fortepian, który wspaniale osiadł we wnętrzu dworu, ktoś inny przekazał dwa kufry kryte skórą . Pewien rzeźbiarz – fragmenty lapidarialne, które osadzone zostały przed gankiem. Jeden z sąsiadów ofiarował stąd pochodzącą neogotycką rozetę umieszczoną na tympanonie ogrodowym. Kiedy już roboty przy dworze rozkręciły się na dobre, profesor Marek Kwiatkowski ruszył w teren Podlasia i Mazowsza. Marzył bowiem jeszcze o małym skansenie. Organistówkę ściągnął z Mokobód, plebanię z Grębkowa, wiatrak z Ostrówka, a piękną, datowaną na 1880 rok chałupę, aż z Garwolina. Drugą – w której, jak głosi legenda, ukrywał się podczas powstania styczniowego ksiądz Brzóska - aż zza Łukowa. Naprzeciw domu stoją też: karczma plebańska przewieziona ze Skrzeszewa oraz mały dworek przeniesiony z Siedlec. W ten sposób Sucha stała się skansenem, w którym można poznać historię naszego regionu. Na ratunek czekał też zdewastowany park. Na szczęście pozostało sporo starych drzew, trzeba było tylko go uporządkować i nasadzić młode rośliny. Staropolski dwór, zbudowany przez rodzinę Cieszkowskich, wita gości oryginalnym, zachowanym na tympanonie napisem: „Sub veteri tectu, sed parentali”, czyli „Pod starym, lecz ojczystym dachem”. I tak oto, pochodzący z Sulejówka artysta i historyk sztuki, a potem Pan na Łazienkach, odnalazł ukochaną przeszłość i urok dzieciństwa w tym jedynym na ziemi siedleckiej modrzewiowym barokowym dworze i zamieszkał „Pod starym, lecz ojczystym dachem”. Literatura podmiotu: Matyjasek – Jałowiecka Irmina „Historia mojego miasta”, cz. II, Sulejówek 1998 Żyburtowicz Zenon „Szlacheckie gniazda”, wyd. Alfa, Warszawa 1996 Opieka merytoryczna nad uczniem: Krystyna Pachnik, Zespół Szkół nr 1 w Sulejówku.